Znaleziono 187 wyników

autor: Płacz Aniołów
03 lis 2017, 17:02
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Niewielkie zlodowacenie
Odpowiedzi: 406
Odsłony: 67341

Miejsce, gdzie zmarł jego ojciec, a on jako kilkunasto księżycowy smok był tego świadkiem. Wspomnienie to boleśnie wyryło w jego psychice nieodwracalny ślad, który miał ogromny wpływ na jego postrzeganie życia, rodzicielstwa, odejść i powrotów. Z sielankowo żyjącej istoty, która żyła bez trosk i zmartwień zmienił się w smoka, który zaczął doceniać życie. Była to dziwna relacja, bazująca na nienawiści, jak i pokorze. Pokora związana z szacunkiem do życia swojego, jak i swoich bliskich, a nienawiść objęła ten przytłaczający brak odpowiedzi na proste pytanie "dlaczego?". Brak odpowiedzi skutkował tym, że Płacz musiał opierać się na domysłach. Domysły nie są dobre. Nigdy nie były i nie będą, nie utworzą poprawnego wizerunku danej rzeczy. Stąd postrzeganie świata i cyklu życia było zakrzywione, nieodbierane prawidłowo. Życie nie było tym, czego się spodziewał.
Nikt nie zdążył mu powiedzieć o tym, że taka jest natura. Że odejścia są na porządku dziennym. Nikt nie zdążył go przygotować do tego psychicznie. Odrzucał to. Nie potrafił się z tym pogodzić.
Wszystko jest zakłamane, niesprawiedliwe.
Miejsce, w którym stał, było również miejscem, gdzie przeniósł truchło swojej matki. Tylko po to, by ta mogła spoczywać u boku swojego kochanka, jego ojca. W jaskini leżały dwa ciała w stanie zaawansowanego rozkładu, specjalnie ukryte przed padlinożercami, którzy mogliby zbezcześcić ciała. Nigdy nie przykładał uwagi do takich zabobonów, jak szacunek dla zmarłego. Ale tutaj było inaczej. Czuł wręcz przymus, by się tym odpowiednio zaopiekować.
Szyja już nie była zdobiona przez naszyjnik z piór. Akcesorium leżało w jaskini, blisko rodziców. 5 piór biało-niebieskich, jedno pióro brudnobiałe i zniszczone i jedno pióro czysto białe, większe od pozostałych, położone luzem obok naszyjnika. Pamiątka po matce, jego bracie i po nim samym. Żałował, że nie mógł uczcić pamięci swojej siostry.
Leżą tu Fatum Wieszcza, Przebłysk Jutra, Duszek, Płacz Aniołów.
Był wczesny świt. Docierając tutaj horyzont jeszcze był ciemny, dopiero teraz Złota Twarz zaczęła wstawać, zwiastując nowy dzień. Nowy dzień, który był częścią zamykającego się cyklu natury. Te dni były tymi, gdzie natura umierała, przygotowując się do odrodzenia za kilkanaście księżyców. Było ponuro. Łyse drzewa otaczały tę część terenów, otulając je swoimi chudymi łapami i darząc wszystkich smutkiem, przygnębieniem.
Był to świt. Czas, gdzie dopiero ranne ptaszki zaczęły budzić się ze snu jako pierwsze. Czas, gdzie jego dwójka ukochanych piskląt spała sobie w jego legowisku, przykryte starannie skórami zwierząt i futrem, by łatwiej zniosły niską temperaturę. By było im ciepło. Przytulnie. Zupełnie tak, jak wtedy, gdy to on służył im za koc, otulając je swoim futrem i skrzydłem.
Ale przecież... nieważne jak ciepłym i grubym futrem ze zwierzyny on by je okrył. Nie będzie im tak ciepło, jak wtedy, gdy są przytulone do ojca.
Dlaczego skazuje je na to, by było im zimno?
Jesteś potworem.
Zamknął oczy.
Stał na niewielkim zlodowaceniu, czując pod łapami stosunkowo cienkie tafle lodu, które jeszcze trzymały się brzegu. Było mu zimno. Jego futro już nie chroniło go od niskich temperatur tak, jak kiedyś. Nie... chroniło. Czuje chłód, lecz nie przez mroźne powietrze. Szara tonacja kolorów, które teraz panowały w naturze w każdym miejscu w jakiś sposób przekładała się właśnie na to subiektywne odczucie. Wiatr delikatnie czesał powierzchnię jego ciała, muskając chłodnym powietrzem, aż futro nastroszy się, by zatrzymać ciepło ciała. Nie pomagało. Zadrżał lekko z zimna. Może to przez głód?
...ale dlaczego teraz ma to takie znaczenie?
Nie ma to znaczenia. Absolutnie. To tylko podświadoma wola zostania przy życiu.
Wziął głęboki wdech i wypuścił zimne powietrze, które nawet nie zamieniło się w parę.
Dlaczego, Płaczu? Czy to przez to, że nie masz siły? Poddajesz się? Nie widzisz sensu w ciągnięciu tego dalej? Czy może czujesz, że wykonałeś swoje zadanie? A może... przeciwnie? Kara?
Za co kara? Może to jednak tęsknota? Za szczęśliwymi momentami swojego życia, gdzie jeszcze wszystko układało się tak, jak należy? Gdzie biegał beztrosko wraz ze swoim rodzeństwem i nie martwił się tym, co będzie jutro? Miał tyle szans na przywrócenie tego. Lecz nigdy nie zdołał tego dokonać. Nie było to z jego winy. Nie pozwoliło mu na to Życie.
Niepewnie uniósł jedną łapę i postawił krok. Coś zaczęło pękać pod łapami.
Zostawisz to wszystko? Jesteś egoistyczny. Martwisz się jedynie o swoją wygodę, nie interesując się tym, co pomyślą o Tobie bliscy. Były Przywódco Wody... tak chcesz potraktować przyjaciół i rodzinę?
...
Trudno uwierzyć w to, że zaszedłeś tak daleko. Że ktoś tak słaby, jak Ty, wespnie się na najwyższy szczebel stada, stając się jego głową. Cóż uczyniłeś za swojej kadencji? Odparłeś atak? I to wszystko?
...
Tak słaby i do tego bezczelny. Bezczelny do tego stopnia, że jesteś gotów zostawić własne pisklęta na pastwę losu, zdając sobie doskonale sprawę, że nie przeżyją bez Ciebie. Jak wszystkie Twoje dzieci.
...
Jak Twoja rodzina. Siostry, bracia, matka, ojciec. Jak wszyscy, których kochałeś. Chcesz dołączyć do nich?
...

Lód zaczął się łamać pod nim. Woda zalała prawą, przednią łapę. Otworzył oczy.
Przyszedł lęk. Chęć do życia krzyknęła przeraźliwie, próbując powstrzymać to, co się dzieje. Próbując walczyć z decyzją, którą podjął, kłócić się z nim samym. Mógł jeszcze odlecieć. Mógł wezwać mentalnie pomoc. Jeden, krótki sygnał, kilka uderzeń skrzydłami. Przecież nie było za późno. Nie było, cholera, za późno!
Lęk zaczął obrzucać go wspomnieniami. Ujawnił mu się poprzez wspomnienia z jego wczesnego dzieciństwa, z przygarnięcia córki, z pierwszego biologicznego pisklęcia, z przyjaźni, z miłości. Z tych chwil, które dawały mu szczęście. Miłość Mistycznookiej, jej awanse, pierwsze polowanie, pierwsze pisklę... Przyjaźń z Burzowym, pierwsze spotkanie, trwanie przy jego boku do końca jego rządów, powrót pod barierę... Pozłacany i rozmowy z nim, pocieszanie go, pomaganie w ciężkich chwilach... Jego dzieci. Tych chwil było tak wiele.
...bogowie, nie zdążył się nawet pożegnać.
Głęboki wdech. Woda objęła go całego swoim lodowatym dotykiem, częściowo go unieruchamiając. Nagle w jego głowie rozległ się wyraźny, niepewny głos. Śpiew. Melodia, która była mu znana, powtarzana przez jego rodziców. Nie był pewny jej genezy...
Ale teraz ma jednego odbiorcę.


Wizja, którą mi przedstawiłaś
Różniła się od moich wyobrażeń
Szukałem bliskich i rodziny swej

Lecz nic...
... nic nie znalazłem


Płacz, który słyszę, nie koi mych nerwów
I wszystkie Anioły odeszły z tego świata

Wiąże mnie fatum, nie mogę oddychać
Mówi "już, spokojnie."

Mówi "już, spokojnie!"

Ja chciałem wierzyć w to, że to jest tylko zły sen

Ja chciałem wierzyć w to, że mi się w końcu uda
Iść w Twoje ślady, ślepy na wszystko, co złe.

Czy wybaczysz mi?
Proszę, wybacz mi!


Zrodziły się we mnie te złe demony
Które uciekały przed Tobą, mamo.

Zrodziły się i trawią, niszczą od środka
Lecz nic nie czułem
Nic nie czułem.


Ślepy tak brnąłem przez całe życie
Myśląc, że jestem w stanie to wszystko naprawić
Lecz Ona dostrzegła coś, co leżało w głębi mnie

Pokuta i żal.
Nie mogę oddychać.

Ślepy tak dotarłem na dno jeziora

Fale ponad mną mnie gnębią, dręczą, duszą
Niech immersja mnie wchłonie, weźmie do domu
Weźmie do domu...

Tam odnajdę spokój.






13 minut później przestało bić serce.
autor: Płacz Aniołów
19 wrz 2017, 19:03
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5722
Odsłony: 308938

+ turkus dla Opoki
Symboliczny spadek po Szepcie Burzy

akt
autor: Płacz Aniołów
05 wrz 2017, 22:41
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Samotna Skała
Odpowiedzi: 544
Odsłony: 75163

Obrał sobie Samotną Skałę jako punkt widokowy. Miejsce to wydawało mu się odosobnione i idealne do tego, by nieco pokontemplować w samotności, z dala od stadnego zgiełku i wiecznego zawracania głowy. A ostatnio całkiem sporo się tego namnożyło... miał ochotę odetchnąć. Porozmawiać z kimś, kto nie chce od niego czegoś, a po prostu pogadać z nim o pie.rdołach. Ostatnio miał coraz mniej czasu dla siebie.
Zaczęło go to męczyć. Choć nie dałby po sobie tego poznać. Nigdy. Pewnie będzie bagatelizował zmęczenie i zostawiał je na kiedyś, nigdy nie mając czasu, by się poważnie na tym skupić. Pewnie odda się w całości obowiązkom, by móc zapomnieć o tym, że... już nie dba o siebie. Jedyny moment samorealizacji ma wtedy, gdy trenuje w walce. Choć... efekty mówią same za siebie. Potrafi druzgocąco zranić smoka, lecz nie daje rady sobie z drapieżnikami. A życie towarzyskie, spędzanie czasu z dzieckiem i wnukami, ba, znalezienie kogoś bliskiego jego sercu? To już dawno temu zostało odsunięte na bok.
Miał sporo takich niespełnionych marzeń... nie, to nie były nawet marzenia. Były to plany, których nie było mu dane spełnić. Nie miał nawet kiedy porozmawiać na osobności ze smokiem, z którym od zawsze chciał spędzić choć trochę czasu.
Leżał tak zamyślony na Samotnej Skale, trzymając brodę na nadgarstku lewej łapy, a prawą żłobił w ziemi coraz głębsze ślady, miarowo drapiąc w niej swoimi pazurami. Ślepia gdzieś wpatrzyły się jasny punkt na horyzoncie, a umysł na chwilę wyłączył się z odbierania wszelkich bodźców dochodzących z zewnątrz. Wiatr ani dźwięki nie były w stanie go wybić z tego zamyślenia.
autor: Płacz Aniołów
05 wrz 2017, 22:21
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 86748

Płacz przekrzywił lekko łebek w bok i zmrużył ślepia. Futrzasty samiec nieco domyślał się, że Feomathar pochodzi spoza bariery, więc był naprawdę ciekaw tego, w jaki sposób tamtejsze smoki mogą walczyć. Ku swojemu zaskoczeniu – pozycja przyjęta przez samca była była niemal identyczna do tej, którą Płacz sam przyjmował. Wyprostował łeb w zdziwieniu, którego nie ukazał i okrążył pustynnego od jego lewej strony, restrykcyjnie oceniając jego postawę do walki. Rozstawienie i ugięcie łap wyglądało na odpowiednie, skrzydła dolegały do ciała bez uciskania go i ograniczania jego ruchów, ogon i łeb był na swoich pozycjach. Był mile zaskoczony, że wszystko było bezbłędnie. Prawie.
– Prawą tylną łapę również możesz wystawić nieznacznie do przodu. Rozkład ciężkości ciała będzie równomierny i nie przeciążysz niepotrzebnie którejś z kończyn. – rzucił krótką korektę. Do reszty nie miał zastrzeżeń.
Po doradzeniu swojemu uczniowi, Płacz wykonał pełne okrążenie wokół smoka i nie spiesząc się, stanął naprzeciwko niego jakoś ogon dalej. Sam przyjął odpowiednią pozycję do walki, która niczym nie różniła się w tym momencie od tej Ognistego. Rozstawił i ugiął lekko łapy, by było mu wygodnie, prawą parę kończyn wysunął nieco przed lewą. Skrzydła ułożył do boków na tyle, by nie przeszkadzały mu w walce ani nie ograniczały jego ruchów. Ogon uniósł nad ziemię, by nie plątał się pod łapami i utrzymywał równowagę, a łeb opuścił na dół, by był na jednej linii z barkami – dodatkowo pysk skierował również w dół, zasłaniając swój punkt witalny. W takiej pozycji Płacz wbił kolorowe ślepka w ucznia i podał pierwszą komendę.
– Na początek pokaż mi co potrafisz. – polecił, nie precyzując swojej prośby, a dając Ognistemu pole do popisu.

//skoro naszły zmiany, to chcesz też zrobić Obronę?
autor: Płacz Aniołów
05 wrz 2017, 21:34
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5722
Odsłony: 308938

+ 8/4 mięsa dla Wieczornej ode mnie.

akt
autor: Płacz Aniołów
05 wrz 2017, 14:49
Forum: Błękitna Skała
Temat: Mały Wodospad
Odpowiedzi: 803
Odsłony: 101280

Na pysku utkwił mu cyniczny uśmiech, który nie zapowiadał się, by szybko zniknął. Szaro-złote ślepia nie oderwały się nawet na sekundę od zielonych kryształów Krwistego, przez co młody do ostatniej chwili nie był pewny, czy odpowiedź faktycznie była satysfakcjonująca. Łuskowy ogon Wodnego zaczął żwawiej falować, rysując nim łagodne łuki.
Jeśli jego sposób myślenia i pojęcie logiki jest nabyte dzięki któremuś Ziemistemu... o bogowie, biada. Miał wrażenie, że już kiedyś spotkał smoka o podobnym podejściu do innych i podobnym słownictwie. Kolejne wcielenie?
W pewnym momencie Przywódca zachichotał cicho przez nos.
– Nic byś nie zrobił? Nawet, jeśli jesteś świadomy konsekwencji swojego czynu? Będziesz miał duży problem nie tylko ze strony Przywódcy swojego stada, ale i tego drugiego. Nie sądzisz, że dużo prościej i szlachetniej będzie wpłynąć na decyzję swojego nauczyciela? – wymruczał cicho, a głos bezwiednie nabrał wężowego syku. Z jakiegoś powodu Płacz opuścił nagle formę trzeciej osoby, opowiadając o zadanym przez niego problemie. Rozmowa zaczęła toczyć się w dość nieprzewidywalny sposób i nie można było odróżnić, w którym momencie to wszystko pozostaje nauką, a w którym momencie zmieniło się to w metaforę, która ujawniała zamiary Przywódcy. Lecz... wszystko wyglądało na to, że odpowiedź Krwistego ma teraz o wiele większą wartość, niż gdyby była to zwykła nauka. Prawda?
autor: Płacz Aniołów
03 wrz 2017, 17:19
Forum: Błękitna Skała
Temat: Mały Wodospad
Odpowiedzi: 803
Odsłony: 101280

W pierwszej chwili wybałuszył ślepa, a w następnej srogo parsknął śmiechem, cofając łeb. Wykrzywił pysk w niepowstrzymanym grymasie, właściwie trudnym do opisania, kły zostały odsłonięte przez uniesione wargi, a z płuc wydobywał się świst tłumionego śmiechu.
Potem ten sam śmiech wybuchnął mu prosto z pyska.
– Młody... Pewny jesteś tego, czego chcesz się uczyć? Bo idziemy w zupełnie odwrotnym kierunku – wyrzucił z siebie gdy powstrzymał śmiech, choć głos nadal był lekko złamany. Płacz z politowaniem pokręcił głową i westchnął. Ach, że przyszło mu uczyć takiego aroganckiego smoka...
Czy on ma pojęcie komu to powiedział?
– To ja Ci zadam nowy problem. Pewien młody adept użył mocnych słów i obraził Przywódcę obcego, jeśli nie wrogiego stada, który zgodził się na nauczanie adepta. Przywódca oburzył się i odmawia mu nauki. Wręcz zaczął mu grozić, że zapłaci za swój wyszczekany pysk. Sytuacja robi się coraz bardziej napięta, być może lada chwila ten przewodnik, który jest świetnie wyszkolonym wojownikiem wyzwie Cię na pojedynek. Lub wezwie wodza stada adepta. Co teraz zrobisz? – wypowiedział bardzo rozbawiony. Zadany problem był dokładnie tym samym, co stało się właśnie teraz... a kto wie, co Płaczowi chodzi po głowie. Póki co, wydawał się rozbawiony. Tyle widział w jego ślepiach Krwisty. Tymczasem starszy samiec siedział prosto z uniesionym pyskiem, niecierpliwie czekając na odpowiedź adepta z wymalowanym na pysku wrednym uśmiechem. Ogon lekko wił się na ziemi, falując hipnotyzująco, a ślepia wbiły się w czerwonofutrego i nawet nie mrugały.
autor: Płacz Aniołów
03 wrz 2017, 15:22
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 86748

Płacz bynajmniej nie odebrał go jako oschłego osobnika. Po spotkaniu tylu smoków w swoim życiu i po rozmowie z większością z nich, był gotów stwierdzić, że Feo sprawiał wrażenie jedynie nieufnego i poważnego. W żaden sposób jednak nie wpłynie to na naukę, a znając Płacz... możliwe nawet, że Ognisty poczuje się swobodniej. Między dość wymagającym treningiem, w jakiś sposób Przywódca pokaże, że jest smokiem godnym zaufania.
O ile Feo to dostrzeże.
– To najpierw przyjmij pozycję do walki. Nie muszę chyba mówić, że to jest fundament dobrej walki i skutecznej obrony. – polecił. Następnie zrobił dwa kroki w bok, jakby chciał okrążyć Feomathar, przygotowując się samemu do kontroli jego postawy.
– Przy okazji, jest coś, co szczególnie chciałbyś poćwiczyć w ataku? Coś co sprawia Ci problem?
autor: Płacz Aniołów
03 wrz 2017, 15:11
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Sitowie
Odpowiedzi: 485
Odsłony: 83452

Przestąpił z łapy na łapę, jakby coś uporczywie go uwierało w poduszki. Upiorna wykazywała wręcz strach wobec wojny. Bez problemu przystąpiła na jego żądanie, a nawet nie odpuściła dalszym prośbom o pokój. Płacz minimalnie przechylił łeb w bok, mierząc samicę z góry do dołu i milcząc. Milczenie rezerwował sobie na dokładną analizę sytuacji, a między innymi przemyślenia. Choć te grały, o dziwo, mniejszą rolę.
Szczęki na krótką chwilę zacisnęły się mocniej i wziął głębszy wdech.
– Wolałabyś wojnę? Z tego, co widzę, to raczej oboje od niej uciekamy. A śmierć smoków i kolejne tragedie są, moim zdaniem, nieporównywalnie większe, niż zapłata mięsem lub kamieniami. Jeśli mnie pytasz dlaczego stawka jest taka duża... – uniósł powoli łuki brwiowe. – To nadal chyba nie wiesz czym jest pakt o nieagresji. I oficjalny pokój między stadami. A nie zawrę kolejnego ze smokiem, który nie jest świadomy wagi tej rzeczy. Wodniści nie są na tyle głupi, by bez powodu rzucać się na inne smoki, żeby z premedytacją je zabić. Jesteśmy neutralni wobec innych i pozostaniemy tacy. Stado wie o tym doskonale. Macie już nieoficjalny pokój, który w tym momencie zależy tylko i wyłącznie od Waszego własnego podejścia do nas. Jeśli go chcesz, dopilnuj swoich smoków. My jedynie odpowiadamy na to, co zrobią nam inni. – rzekł dość chłodno, lecz ton był niezłamany i spokojny.
Zamilkł znowu na krótką chwilę.
– 10 kamieni i 5 porcji mięsa. Przystaję na to.
autor: Płacz Aniołów
30 sie 2017, 17:43
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 86748

Po wysłuchaniu jego słów powoli skinął łbem w geście zrozumienia. Płacz sam dokładnie świdrował wzrokiem nieznajomego, bez problemu wychwytując każdą zmianę mimiki twarzy, każdy najmniejszy ruch karkiem czy ogonem. Od pisklęcia fascynowało go to, jak wiele informacji można wyczytać z samej mowy ciała i jak wiele ta potrafi ujawniać, podczas gdy głos skrywał większość cech smoka. Stąd bez problemu wychwycił pewną dozę zdziwienie na jego widok oraz nieufności, ale Wodnisty nie zareagował na to. Obu tych rzeczy doświadczył już niejednokrotnie, chociaż brak zaufania zdziwił go nieco bardziej, niż reakcję na to, że Przywódcę pokrywa futro. Woda i Ogień byli w sojuszu, stada dogadywały się i raczej nic nie wskazywało na to, by ktoś ten sojusz naruszył.
– To i owo?... – powtórzył przeciągle po pustynnym. – Póki co, na razie mogę Ci zaoferować szkolenie się w ataku. Na tyle, byś mógł sam potem być dobrym mistrzem dla innych wojowników. Pasuje? – zapytał obojętnie, nie ukazując zbyt wielu ani pozytywnych, ani negatywnych emocji.
Jeśli chodziło o zaufanie, w nauce ataku Feomathar będzie tym mniej narażonym na naruszenie tego...
autor: Płacz Aniołów
29 sie 2017, 18:12
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Bliźniacze Skały
Odpowiedzi: 643
Odsłony: 87018

Kolorowy motylek delikatnie ruszał skrzydłami, siedząc w miejscu na krawędzi skały. Płacz nieświadomie przekręcał łebek w tę i we w tę, jakby chciał zajrzeć motylkowi pod skrzydełka z każdej strony. Następnie zaczął powoli zbliżać swój pysk do owada, starając się dotknąć go nosem, a jednocześnie go nie wystraszyć. Wtedy usłyszał czyjeś kroki, mniej więcej zza swoich pleców. Kroki, które były dalekie od skradania, zapewne kogoś, kto zwyczajnie tędy przechodził. Płacz jedynie odwrócił swoje kolorowe ślepia w stronę źródła dźwięku, nie odwracając swojego łba. Wtedy jednocześnie do jego nosa dotarł lekko gryzący zapach Cienia i... mocno zniekształcony głos, który słyszał pierwszy raz. Strzygł uchem i odwrócił łebek z obojętnym wyrazem pyska, a ślepia mierzyły obcego smoka z góry na dół. Skąd on właściwie wiedział, że jest Przywódcą? Skąd wszyscy to wiedzą?
– W rzeczy samej. – odparł, unosząc łuki brwiowe w górę i odwrócił się przodem do kolczastego. Ślepia badały Cienistego, będąc pod wrażeniem ilości kolców, jakby miał kiedyś służyć jako chodząca Żelazna Dama. Jakby podświadomie chciał policzyć jak wiele tego czegoś znajdowało się na jego ciele... ostatecznie zrezygnował.
Nie dość, że wielki i gruby, to jeszcze najeżony. Pięknie.
– Który ojciec Cię tak skrzywdził, że ani mówić ani wyglądać nie możesz? – zapytał, a mimika pyska wraz z tonem głosu pozostawały raczej... obojętne. Chociaż cisnął się wredny uśmiech na jego pysk.
autor: Płacz Aniołów
29 sie 2017, 17:30
Forum: Błękitna Skała
Temat: Mały Wodospad
Odpowiedzi: 803
Odsłony: 101280

Czy był dobrym przywódcą... Prawdę mówiąc, Płacz sam o sobie nie miał zdania. Starał się, by Wodnym niczego nie brakowało, dbał o ich szkolenie się, nie zaniedbywał swoich obowiązków... Gdyby Grzmot chciał się tego faktycznie dowiedzieć, musiałby zapytać kogoś z Wodnistych.
– Krwisty Kolec... – mruknął, jakby analizując w łebku jego imię. Przy czym przekrzywił łebek w bok i skupił wzrok na jego ślepiach. – Krwisty, bo cieczkę futra masz?
Ah, tak się zachowuje właśnie Przywódca Wody!
– Jasne, mogę Cię poduczyć tego trochę. – zgodził się, po czym zamilkł na chwilę, zastanawiając się nad problemem, który może mu zadać. Mogło być to cokolwiek, ale starał się w jakiś sposób dostosować poziom problemu do jego wieku i potencjalnych doświadczeń. Odwrócił łebek, by spojrzeć gdzieś w dal, po czym zamruczał w skupieniu i w końcu otworzył pysk.
– Generaaalnie... to, czy dobrze rozwiązujesz problemy sprawdza Twoje doświadczenie. Im więcej w życiu dziwnych rzeczy spotykasz, tym lepiej Ci to wychodzi. Nauka tego tylko narzuci Ci czyiś inny sposób myślenia, przez co Twoje poglądy mogą się dopasować do poglądów nauczyciela. W rozwiązywaniu problemów praktycznie nie ma rozwiązania, które jest obiektywne i nie zaszkodzi nikomu. Zazwyczaj będziesz robił wszystko tak, by obie strony czuły się po równo urażone lub, jeśli problem dotyczy Ciebie, żeby rozwiązanie jak najmniej zaszkodziło Tobie. Duże zgrupowania smoków nie znają pojęcia obiektywizmu, bo zawsze ktoś będzie czuł się mniej lub bardziej zadowolony. Na przykład: smok A z Twojego stada zabił brata smoka B, przez co smok B w uzasadnionej zemście chce skrzywdzić zarówno smoka A, jak i jego całą rodzinę. Sprawa dociera do Twoich uszu i musisz coś z tym zrobić. Tylko co?
autor: Płacz Aniołów
29 sie 2017, 12:17
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Dolina Rozpaczy
Odpowiedzi: 556
Odsłony: 86748

Obcy głos, który rozległ się w jego głowie, zaskoczył go dość mocno. Wprawdzie sam niejednokrotnie mówił Konsyliarzowi, że gdyby tylko jego Ogniści mieli chęci do nauki, mogą przyjść do niego... ale tego głosu zupełnie nie znał. A zdążył poznać już kilka smoków z sojuszniczego stada.
Ostatnio wprawdzie sporo rzeczy go zajmowało i miał coraz mniej czasu dla siebie, jednak obietnica to obietnica. Musi się wywiązać z tego, co tak często powtarzał Konsyliarzowi. Dlatego nie zwlekając zbyt długo, Płacz ruszył w miejsce, o którym powiedział mu obcy smok.
W Dolinie rozległ się trzepot pierzastych skrzydeł, a następnie odgłos dość zgrabnego lądowania. Przywódca wylądował jakieś skrzydło dalej od samca, który go wezwał, a resztę drogi przeszedł na własnych łapach. Kolorowe ślepia uważnie lustrowały obcego, na wstępie próbując z wyglądu i postawy wyciągnąć najwięcej cech wojownika. W końcu futrzasty stanął jakiś ogon od przyszłego ucznia, lekko kierując pysk w dół w geście podobnym do ukłonu.
– Ty mnie wezwałeś, prawda? – zapytał, choć odpowiedzi nie musiał dostać. – Jestem Płacz. – przedstawił się krótko. Tutaj zaś liczył na odpowiedź. Trudno rozmawiać z kimś nie znając jego imienia. Chociaż sam dość rzadko przedstawia się pierwszy. Zazwyczaj brakuje mu "kultury", jeśli można to tak określić i nie dba o podstawy smoczego savoir-vivre. Czasem jednak coś mu się odmieni i sobie przypomni jak powinien to robić.
autor: Płacz Aniołów
28 sie 2017, 16:50
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Sitowie
Odpowiedzi: 485
Odsłony: 83452

Trzymał kolorowe ślepia wbite w samicę i wysłuchiwał jej słów. Wieść o martwej Chaos nie zaskoczyła go specjalnie. Poniekąd domyślał się, co rygorystyczny Cień robi z takimi osobnikami, które postradały zmysły. Tak samo już od wieków nie słyszał wieści o Niewidocznym Kolcu. Pewnie również już ktoś dobrał się mu do zadka.
Ale nie to go zainteresowało najbardziej – o ile było to dobre słowo. Największą jego uwagę przykuły kolejne słowa Upiornej. Kolejny pakt? Kolejne wyciągnięcie łapy o pokój?
Falujący jak dotąd spokojnie ogon zastygł w miejscu.
– Kalina z Chaos obiecały dokładnie to samo, gdy wyszły z propozycją o pokój. – rzekł obojętnie. – Sami wyciągacie do nas łapę, a następnie sami łamiecie swoje słowa i wbijacie nam szpon w plecy. A minęły może 3 księżyce od tego. To co będzie po kilkunastu księżycach? – a głos zmienił się na nieco chłodniejszy.
– Nie. Już gruntownie zmarnowaliście jedną szansę, ode mnie kolejnej nie dostaniecie. Niech nasze stada po prostu nie wchodzą sobie w drogę i pozostaną neutralne, mając siebie nawzajem głęboko w rzyci. Sam nie mam ochoty znowu angażować się w mordobicie, a mam wrażenie, że zawieranie kolejnego paktu paradoksalnie przyciągnie wojnę jeszcze szybciej. – wykrzywił pysk w dziwnym grymasie, który miał być uśmiechem.
Urwał temat, uznając go za zakończony i nie dał szansy Cienistej na dopowiedzenie czegoś od siebie. Bo i tak swojego zdania nie zmieni. A i lizania tyłka nie potrzebował.
– Ale nie po to tu jestem. Mówiłem, że nie chcę wojny, choć w tym momencie z premedytacją powinienem Wam ją wywołać. Zamiast tego... żądam odszkodowania. 1/3 Waszych wszystkich zapasów. Kamieni, pożywienia, ziół i innych rzeczy, które macie. Dla wszystkich Wodnych.

// bardziej skąpego odpisu się nie dało zrobić x] wybacz mi.
autor: Płacz Aniołów
25 sie 2017, 17:19
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Bliźniacze Skały
Odpowiedzi: 643
Odsłony: 87018

Było idealnie ciepło, żeby pospędzać czas na świeżym powietrzu poza terenami swojego stada. Wyjątkowo dzisiaj miał ochotę spotykać smoki, wchodzić z nimi w interakcję, a nie zagłębiać się w nieskończoność w swoje myśli. Chociaż rola Przywódcy i tak zmuszała go do częstych spotkań z innymi smokami. Może tym razem chciał widzieć jakiś obcy pysk?
Spacerkiem podążał niedaleko Bliźniaczych Skał, co chwilę pozwalając swojej uwadze uciec gdzieś i skupić się na byle błahostce. Interesował go nawet wzór ciapek na motylu, który siedział gdzieś na jakimś głazie. I, póki co, właśnie na motylku się skupił. Podkradł się do niego niczym do ofiary na taką odległość, by móc dobrze widzieć jego skrzydła a jednocześnie go nie spłoszyć. I tak klapnął na tyłku i jak pisklę wpatrywał się w owada. Fascynujące.

Wyszukiwanie zaawansowane