Znaleziono 211 wyników

autor: Szlachetny Nurt
03 lut 2018, 12:56
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wysepka
Odpowiedzi: 711
Odsłony: 103990

Poznał ryk, który dochodził z terenów wspólnych. Był to oczywiście jego syn. Podejrzewał o co też mogło mu chodzić, więc wziął ze swojej groty kilka królików i owoców. Powinno wystarczyć. Nie zwlekając, udał się w miejsce, z którego to dochodził dźwięk. Czyli gdzieś w okolice Zimnego Jeziora.
I po chwili był już nad jeziorkiem, gdzie dostrzegł Shetaniego siedzącego nad brzegiem rzeki. Zgrabnie wylądował obok młodego i przez chwilę przyglądał mu się. I przeczucie go nie myliło... jego syn był wychudzony, więc potrzebował jedzenia.
– Witaj, Shetani. – Na chwilę postawił łapę na barku syna, po czym przysunął w jego stronę zapasy, które to wziął ze sobą. Czyli 3/4 mięsa, oraz 1/4 owoców. – Widzę, że jesteś głodny... smacznego. – Powiedział do młodego i odsunął się troszkę, dając mu oczywiście czas i miejsce na spożycie posiłku.
I była to też okazja, by trochę z nim porozmawiać... w końcu gdy widział go ostatnio, to był jeszcze pisklakiem... teraz trochę wyrósł. Ah, było teraz tyle rzeczy, o które mógłby go wypytać.
– Jak tam twoje nauki na czarodzieja? Zostałeś już adeptem? – Oczywiście interesowało go to, w innym wypadku by nie pytał. Amok zbyt chętny do rozmów nie był, może chociaż z Shetanim się uda?
autor: Szlachetny Nurt
25 sty 2018, 23:41
Forum: Cmentarz
Temat: Kurhan Pamięci
Odpowiedzi: 496
Odsłony: 79301

Całość zakończyła się nieco mniej ckliwie niż podejrzewał. Rhae zostawiał syna w obcym miejscu, na zapewne dość długi czas i jedyne co z siebie wydusił, to dość krótkie pożegnanie. Albo Rhae zgrywał nieprzejmującego się niczym ojca, albo faktycznie mało go obchodził los pisklaka. Na dobrą sprawę nowo mianowany wujek sam zaliczałby się teraz do tej pierwszej kategorii.
Kiwnął Wężowemu łbem, a potem skupił uwagę na swoim nowym "bratanku". Jak widać młody nadal był bardziej zainteresowany umiejscowionymi tutaj kamieniami, niż swoim ojcem i tym, że właśnie został "podrzucony" komuś innemu. Dziwna to była rodzina.... być może nawet dziwniejsza od jego własnej. Nie. To by było niemożliwe.
Wrócił myślami do zadanego wcześniej przez Tiala pytania. Interesowały go znaki wyryte na kamieniach, aż za bardzo. Nauczenie go w tym momencie odczytywania ich, byłoby bez wątpienia ciężkie. Zwłaszcza w tak młodym wieku. Musiał więc teraz sprytnie się "wykręcić". Nie znaczyło to jednak, że kompletnie zostawi tą sprawę. Może nauczyć tego Tiala i na pewno to zrobi, jednak będzie to proces dość żmudny i ciężki.
– Rozumienie wyrytych znaków, jest czymś trudnym... czymś czego często nie potrafią nawet dorosłe smoki. – Wydusił z siebie coś na wzór uśmiechu. – Mogę Cię kiedyś tego nauczyć. – Choć na dobrą sprawę Nauczyciel zrobiłby to znacznie szybciej. No, ale czego się nie robi dla bratanka, prawda? – Tial, o ile nie chcesz dalej przyglądać się temu miejscu, to chodź za mną. Zaprowadzę Cię do nowego domu. – Dom... czy póki co młody będzie mógł je tak określić? W pewnym sensie tak. Miał tylko nadzieję, że Tial nie zmieni tu zaraz zdania i nie zacznie odstawiać czegoś niepotrzebnego. Wyszedł ostatnio z wprawy jeżeli chodzi o opiekę nad pisklakami i sprawy z tym związane, więc mogłoby być ciężko. Co nie znaczy, że jest w tym tragiczny. Po prostu musi sobie przypomnieć to i owo.
autor: Szlachetny Nurt
15 sty 2018, 22:46
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Wydrążony pień
Odpowiedzi: 446
Odsłony: 72856

Usłyszał ryk niedawno poznanego samotnika. Co też mógł od niego chcieć? Miał przedwcześnie zwrócić mu Tiala? Było to możliwe, ale Rhae ostatnim razem wydawał się w tej kwestii dość zdecydowany. No cóż.. zostało mu tylko udać się w miejsce, z którego to pochodził ryk i upewnić się o co też mu chodziło.
Po chwili zgrabnie wylądował obok wężowego, który to nie musiał czekać jakoś specjalnie długo.
No i wiedział już o co chodzi... głodnego smoka potrafi poznać od razu, a samotnik wyglądał właśnie na takiego. Dziwnie to się zadziało. Od jakiegoś czasu robi nieodpłatnie za niańkę do pisklaka, a teraz musi jeszcze utrzymywać ojca ów młodego i dbać o jego żołądek. Może jeszcze będzie musiał go na grzbiecie nosić? Nie był to chyba najlepszy układ jaki zawarł w swoim życiu. No, ale był łowcą... to w końcu jego zadanie. Karmić innych.
– Witaj Rhae. – Skinął łbem. – W pierwszej chwili myślałem, że chodzi Ci o Tiala... ale widzę, że po prostu potrzeba Ci jedzenia. – Przywołał ze swojej groty jedną z krów, które to udało mu się zdobyć na jednym z ostatnich polowań. Krowa jak to krowa... była dość duża i tłusta, stąd dawała aż 4/4 mięsa. Idealnie na tą okazję. Całość przysunął w stronę samca.
– Smacznego. – Nie mógł sobie tego darować. O ile Rhare nie miał jakichś ważnych tematów, to Nurt po prostu odleciał w kierunku swojej groty. Jeżeli jednak miał mu coś ważnego do powiedzenia, to raczej zostałby i wysłuchał, co też wężowy ma do powiedzenia.
autor: Szlachetny Nurt
12 sty 2018, 18:09
Forum: Cmentarz
Temat: Kurhan Pamięci
Odpowiedzi: 496
Odsłony: 79301

A więc było więcej takich jak Rhaegranthur czy Tialdreith. Całkiem niedawno dowiedział się od swojego brata o istnieniu stada olbrzymów gdzieś za barierą, a teraz jeszcze coś na wzór stada, lub chociażby zgrupowania wężopodobnych smoków, gdzieś na zachodzie. Z jakiegoś powodu zawsze interesowały go tego typu tematy, czego nie był w stanie jako tako wyjaśnić. Na ten moment jego ciekawość została jednak zaspokojona.
– Cóż... wtedy z pewnością byłoby ciężej, szczególnie tym przychodzącym zza bariery. Jednak nie jesteśmy ssakami i powinniśmy się z tego faktu cieszyć. – Odpowiedział, jednak dość mało przejętym głosem. No umówmy się... temat ten nie należał do najpoważniejszych.
Młody wiedział o "niecnych" planach swojego ojca... jednak sposób w jaki to wszystko przyjmował był co najmniej dziwny. Za chwilę jakiś obcy smok miał go wziąć na niewidziane dotąd wcześniej tereny, z daleka od jego opiekuna, no a młody uznał za bardziej interesujące głazy, z wyrytymi na nich napisami.
Nie spodziewał się tu jakichś radosnych ryków, jeżeli już to myślał, że będzie to wyglądać wręcz odwrotnie. Jakieś ucieczki, łapanie się pazurami wszystkiego co popadnie. Tak tylko, żeby dziwny złoty pan go nie zabrał. A tu nic. Cisza.
Czy będzie tak dalej? To już za chwilę się okaże. Choć podejrzewał, że młody po prostu nie do końca zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji, albo jego ojciec nie powiedział Tialdreithowi wszystkiego. Najprawdopodobniej – i jedno i drugie.
– Nie wygląda na zbyt... przejętego. – Odpowiedział, jakby podsumowując część swoich myśli. Nie była to oczywiście jakaś przeszkoda, jednak wydawało mu się to po prostu dziwne.
– Życie samotnika nie należy do najłatwiejszych, a pisklę jest tym bardziej narażone na zagrożenia. Pachnąc Wodą, z całą pewnością będzie bezpieczniejszy. – Odpowiedział, a następnie podszedł nieco bliżej młodego, którego to wujkiem został właśnie mianowany. O dziwo tej "funkcji" nie pełnił już od bardzo dawna. To może być ciekawe. Aczkolwiek z jakiegoś powodu nie czuł takiego poruszenia jak z innymi swoimi bratankami i siostrzeńcami. Zresztą... ostatnimi czasy niewiele czuł i było to dość niepokojące.
– Na tym kamieniu wyryte są imiona. To smoki, które dawno temu odeszły. – Przerwał na chwilę. – To smoki, które poległy w obronie Wolnych Stad... ich imiona tym bardziej godne są zapamiętania, bo zawdzięczamy im naprawdę dużo. – Wskazał pazurem na kamień, ten znajdujący się bardziej po lewej stronie. – Na tym z kolei zapisani są Ci, którzy w jakiś sposób zaginęli. Nie znaczy to jednak, że nie należy im się pamięć. – Postąpił analogicznie, tym razem jednak pokazując prawy kamień. – Ten najmniejszy, to słowa. Upamiętniają wszystkich tutaj zapisanych, jak i tych których to imiona zaginęły. – Tym razem pokazał młodemu najmniejszy z kamieni. Dlaczego tak właściwie to robił? Cóż... Tialdreith był tym zainteresowany. Dlatego właśnie chciał tą jego ciekawość zaspokoić.
autor: Szlachetny Nurt
09 sty 2018, 20:37
Forum: Cmentarz
Temat: Kurhan Pamięci
Odpowiedzi: 496
Odsłony: 79301

A więc tan tajemniczy smok okazał się... samotnym ojcem. Skąd on to znał? Mogło to wydawać się dosyć dziwne, ale wężowy zyskał sobie tym samym w jego oczach. W końcu wychowywanie samodzielnie pisklaka nie było czymś prostym, co zresztą i w tym przypadku się potwierdziło. Zapewne było to jednym z czynników, który to wpłynął na decyzję samotnika.
– Skąd pochodzicie, jeżeli mogę spytać? Nie zdarza mi się tu widywać wielu smoków podobnych do was. – Zapytał, bo po prostu go to ciekawiło. A ze swoją ciekawością nigdy się nie krępował i po prostu starał się ją w jakiś sposób zaciekawić. Cóż, nie miał pojęcia, że przed nim stoi potomek Chłodnego Obrońcy.
Sama propozycja Rhaegranthura wydawała się dość dobra dla Wody... ciężko byłoby komukolwiek w to uwierzyć, ale w jego stadzie nie było w tym momencie żadnego pisklaka. A co za tym idzie brakowało im czegoś niezwykle ważnego, młode smoki zawsze były podstawą, na której to można było zbudować silne stado. Im właśnie tego brakowało.
– Samotne zajmowanie się pisklakiem nie należy do najprostszych... coś o tym wiem. – Powiedział po chwili zamysłu. – Jeżeli zależy Ci na jego bezpieczeństwie, to z pewnością oddanie go jednemu ze stad jest słusznym wyborem. – Przeniósł swój wzrok na Tialdreitha. – Zakładam, że młody jest świadomy twojej decyzji, prawda? – Cóż... gdyby miało być inaczej, to nieco skomplikowałoby sprawę.
Jeżeli samczyk miałby być oddalony od swego ojca, nieco wbrew swojej woli... no to nie wyszłoby z tego nic dobrego. Póki co maluch nie odzywał się, być może był zaskoczony tym wszystkim? A może po prostu się bał... w końcu nie było to coś prostego dla tak młodego smoka.
– Sama propozycja wydaje mi się interesująca... Wodzie przydałoby się trochę świeżej krwi. – Pozostawała jednak jeszcze jedna kwestia, a mianowicie opieka nad tym malcem. W ich stadzie nie było żadnego piastuna, to też musiałby wziąć Tialdreitha pod własne skrzydło. Nie przeszkadzało mu to jakoś bardzo, chociaż mocno zależało to też od charakteru tego pisklaka. Chociaż nazwanie go "leniwym i pyskatym" nie wróżyło tutaj zbyt dobrej przyszłości. Jednak po części większość pisklaków jest właśnie taka, nowe otoczenie i stado może to trochę zmienić.
– Jeżeli przyjąłbym go do Wody... to nadal chciałbyś utrzymywać z nim kontakt, prawda? Przynajmniej to wydaje mi się logiczne. Kwestia stada to jedno, ale kompletne pozbawianie go pierwotnego opiekuna może nie wyjść na dobre ani jemu, ani Wodzie. – Dodał po chwili, choć wydawało mu się to kwestią dość oczywistą, ale wolał, żeby wszystko zostało tutaj jak najlepiej ustalone.
autor: Szlachetny Nurt
06 sty 2018, 15:26
Forum: Cmentarz
Temat: Kurhan Pamięci
Odpowiedzi: 496
Odsłony: 79301

Ostatnimi czasy dość często był wzywany, tym razem jednak głos pochodził z jak mniemał.... dobrze znanego mu miejsca. Jednak ryk ten nie był mu znany, to też nie wiedział, czego mógł się spodziewać. Nie miał jakichś specjalnie ważnych zadań, to też od razu wzbił się powietrze i ruszył do miejsca, z którego to dochodził ryk. Tajemniczy smok zapewne nie musiał czekać zbyt długo, bo też po chwili mógł ujrzeć powolnie zbliżającą się do niego złotą sylwetkę.
I miejsce to tak jak podejrzewał okazało się Kurhanem Pamięci. Cóż za ironia... cmentarz ten znał już dosyć dobrze, dlaczego tyle smoków wyciąga go akurat tutaj?
Nie mógł ukrywać, że widok czekających na niego smoków nieco go zdziwił. Wyglądali dość... ciekawie, zapewne był to jakiś odrębny gatunek smoków, o którym jeszcze wcześniej nie słyszał. Albo jakaś przedziwna mieszanka ras, jednak nie miało to szczególnego znaczenia... po prostu byli nieco inni.
Był jeszcze jeden istotny szczegół – nie wyczuł żadnej stadnej woni. Co oznaczało, że byli to z pewnością samotnikami, a tym samym nasuwało mu się kilka myśli na ten temat.
Nie bawił się jedna w domyślanie się, co też ten starszy smok mógł chcieć od niego. I tak będzie musiał zapytać, prawda?
– Witaj. – Przywitał się krótko, bez większych emocji. – Zakładam, że ryk który rozniósł się na terenach Wody, pochodził właśnie od Ciebie. – Przeniósł odruchowo wzrok na młodego samczyka... raczej nie był tutaj przypadkowo.
– Co też masz mi do przekazania? – Dodał po chwili... zapowiadało się na dość interesującą rozmowę i być może nawet korzystną dla jego stada. Które niestety w ostatnich czasach nie miało się zbyt dobrze. To też gdyby ten samotny ojciec z synem chciał dołączyć do Wody, to mogłoby być to naprawdę dobrą okazją do chociaż częściowego odbudowania strat.
Jednak równie dobrze mogło być to coś prozaicznego, jak chociażby prośba o przekazanie pożywienia. O co chodziło naprawdę? Tego dowie się pewnie już za chwilę, póki co oczekiwał na odpowiedź ze strony tajemniczego smoka.
autor: Szlachetny Nurt
01 sty 2018, 20:27
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 672
Odsłony: 94258

Wyczuł nową woń, która to właśnie uniosła się w powietrzu. Ta jednak była znajoma, bardzo znajoma. Zabawne... jej matka stosowała bardzo podobne olejki. Jak bardzo brakowało mu tego zapachu... już zawsze będzie go kojarzyć z tym jednym spotkaniem. W jakimś stopniu poprawiło to troszkę jego humor.
Chciał zaśmiać się, słysząc kolejne słowa Cierniowej. Jednak powstrzymał się, wydawało mu się to w tym momencie odrobinę nie na miejscu. Zbyt dużo widział, zbyt dużo przeżył, by tak po prostu uwierzyć w to, że Cień i Woda przestaną się nienawidzić i walczyć między sobą.
– Wszystko na to by wskazywało, bo przecież jaki byłby sens na walkę w takim momencie? Jednak to właśnie takie chwile są najbardziej zwodnicze. Przestalibyśmy... może na księżyc, może dwa, może nawet na więcej. Jednak w końcu i tak stałoby się nieuniknione. Jeżeli coś wydaje się bezpieczne i pewne, to na pewno takie nie będzie. – Mimo dość poważnych słów nadal pozostawał "uśmiechnięty", ta rozmowa szczerze mówiąc go wciągnęła. Przybył tutaj ze względu na Intencję, jednak sam tak naprawdę potrzebował czegoś takiego. Ileż to zwykła rozmowa potrafi zmienić.
– Właśnie. W działaniach bogów można dostrzec wiele sprzeczności. Czasami zdają się być dokładnie tacy, jakimi się ich opisuje i postępują tak jak powinni, przynajmniej według nas. W innych wypadkach... odbiegają od tego. Czy można nazwać to ich kaprysem, zmęczeniem, czy może czymś jeszcze, to już inna sprawa. – Ten wątek mimo wszystko zaczął go interesować, choć z początku był nim dosyć znudzony. Była to rozmowa dwójki smoków, jednego z dość dobrym podejściem do bogów, wierzącym w każdy ich czyn, tak samo jak i to, że musi mieć on jakiś konkretny powód. No i drugi smok, który podchodzi do bogów może nie negatywnie, ale nieco bardziej realnie. To w pewnym momencie musiało zrobić się interesujące.
– Ciężko stwierdzić, czy lepiej patrzyć na to co jest tu i teraz, czy odbiegać myślami w przyszłość. Chociaż, to drugie jest często ważniejsze. Może nie trzeba rozważać w każdym szczególe obecnej sytuacji, ale po prostu brać pod uwagę niektóre rzeczy. – Powiedział, mając nadzieję, że nie powtórzył tym samym słów Zmory, z których to raczej Cierniowa zadowolona nie była. Przedstawiał można by powiedzieć... własny punkt widzenia na tą kwestię.
– To już pokaże Ci na miejscu. – Odpowiedział, a tym razem jego wyraz pyska zmienił się na nieco bardziej przyjazny. – Zabicie? Skądże. – Zaśmiał się, delikatnie szturchając samiczkę w ramię. Następnie powoli wstał... cóż, siedziało się tutaj bardzo przyjemnie, jednak przyszedł czas na nieco bardziej poważne sprawy.
– Leć ze mną. – Powiedział krótko, a następnie powoli wzbił się w powietrze, kierując się w miejsce, które to chciał pokazać smoczycy. Cieszył się, że zgodziła się na jego prośbę. To naprawdę wiele dla niego znaczyło. Rozmyślał już nad tym, jak będzie musiał ją tam sprowadzić... jednak obędzie się bez komplikacji.
autor: Szlachetny Nurt
01 sty 2018, 18:32
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 91712

Dziwiło go ile to też ten fioletowy tłuścioch potrafił zjeść. Dla pisklaka w jego wieku starczyłaby zapewne połowa z tego, może nawet mniej. Z kolei Aro... jakby nie przejmował się ograniczeniami swojego żołądka i po prostu jadł dalej, a jeżeli trzeba było, to zwracał część przyjmowanego pokarmu, by móc zjeść resztę. Przynajmniej można było go już nazwać najedzonym, choć gdyby przywołał tutaj jeszcze jednego żubra, to i tak zapewne udałoby mu się w jakiś sposób go zjeść.
Teraz pozostała kwestia sprowadzenia młodego na granicę, jednak w tym przypadku nic nie było łatwe. Aro zignorował jego wcześniejsze słowa, to też próbowanie jeszcze raz, nie byłoby zbyt dobrym pomysłem. Nawet jeżeli nie byłby skupiony na jedzeniu, to i tak wątpił, że coś dobrego by z tego wyszło.
Mógł spróbować wziąć go na grzbiet, ale nawet jeżeli w jakiś sposób usadziłby tam tłuściocha, to raczej nie dotarliby na miejsce cało.
Jednak po chwili wpadł na genialny pomysł! Tak, z całą pewnością ten plan można było określić właśnie takimi słowami. Aro musiał dotrzeć w odpowiednie miejsce sam. Mięso było czymś, czemu poświęcał naprawdę sporą uwagę... dlaczego więc nie wykorzystać tego sposobu?
Stworzył on kolejny twór, bardzo przypominający kulkę, dobrze oczywiście znaną fioletowemu. Ta jednak nieco się różniła, przede wszystkim była o wiele bardziej błyszcząca i jak mniemał, bardziej przyciągającą uwagę wzroku. No i zapach... w tym wypadku po prostu pachniał jak mięso, jednak o wiele bardziej aromatyczny i silniejszy, niż ten, który Aro mógł wyczuć jeszcze przed chwilą, spożywając posiłek.
Całość miała pojawić się tuż przed nim, na wysokości nieco wyższej niż ta odpowiadająca wzrostowi młodego. No i w tym miejscu powinna pozostać, lewitując w powietrzu. Póki co.
– Aro, zobacz. Czy to przypadkiem nie jest... niemożliwe, to kulka! – Wskazał młodemu na znajdujący się przed nim twór, no i o ile w jakiś sposób zwrócił jego uwagę. To postanowił wcielić dalszą część planu w życie.
Poruszał kulką w ten sposób, by fioletowy za nią podążał. Jednocześnie dbając o to, by nie wpadła ona w jego łapy. Jeżeli próbował doskoczyć do niej, to podnosił ją do góry. Jeżeli przyśpieszał, to kulka również zwiększała swoją szybkość. I w ten sposób prowadził Aro prosto do granicy, jednocześnie samemu trzymając się tuż za zgubą. Oczywiście, o ile ten cały plan w ogóle wypalił, bo była to kwestia dość istotna.
Jeżeli tak, to z pewnością mogli w ten sposób dotrzeć aż do granicy, a kto wie... być może nawet dalej, do terenów Ognia.
autor: Szlachetny Nurt
23 gru 2017, 19:01
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 91712

Początkowo myślał, że fioletowy zbyt pochłonięty był gryzieniem swojego "przeciwnika" i nie usłyszał, a nawet nie wyczuł znajdującego się obok mięsa. To byłby problem, bo nie za bardzo wiedziały jak w inny sposób odciągnąć do od kulki. Na szczęście... w końcu dostrzegł znajdujące się obok mięso i porzucił obiekt swojego wcześniejszego zainteresowania. Początkowo Aro jeszcze się wahał, ale w końcu zdecydował się zjeść.
Fioletowy był głodny... to było pewne. To też wątpił, że tak malutki kawałek mięsa mu wystarczy.
Na szczęście jego zapasy ostatnio się troszkę polepszyły, wpadło do składzika kilka żubrów, czy turów, to też raczej nie miał problemu, by dać mu coś jeszcze. Tak, wtedy z czystym sumieniem będzie mógł powiedzieć, że dobrze zajął się tym pisklęciem.
Przywołał ze swojej groty dorodnego żubra, dającego łącznie aż 4/4 mięsa i podsunął w stronę tłuściocha. Początkowo nie wiedział, czy nieco nie przesadził z rozmiarami zwierzęcia. Młody był w końcu pisklakiem... do tego przed chwilą zjadł już przekąskę. Z drugiej strony... jego postura wskazywała na to, że jada nieco więcej niż większość smoków.
Zapewne w momencie, w którym skończy obgryzać kości, zorientuje się, że czeka na niego coś jeszcze.
– Pewnie smakowało, co? Masz jeszcze trochę. – Powiedział, jednak jego rola nie była tutaj jeszcze skończona. Jako profesjonalna niańka do piskląt, musiał jeszcze zadbać o to, by młody bezpiecznie wrócił do swojej groty. Niestety, wszystko tutaj było skomplikowane.
Wątpił, że wystarczy tutaj zwykłe ''chodź za mną" ale mimo wszystko warto spróbować. Teoretycznie mógłby skontaktować się z Panem Zielone Kropki, ale wątpił, że to może się udać. Opis nie był zbyt dokładny, a nawet jeżeli, to wystarczyłoby.... no raczej wiadomość nie doszłaby do ojca fioletowej zguby.
Jeżeli do tej poty nie zorientował się, co dzieje się z jego synem, to raczej nie mógł być nigdzie w pobliżu.
Zostało mu doprowadzić go do granicy, a potem mniej więcej wskazać kierunek, w którym to powinien się udać. To powinno wystarczyć, prawda?
– Aro... co powiesz na to, że mógłbym zaprowadzić Cię do twojej jaskini i taty? Albo przynajmniej kawałek od niej. – Powiedział do fioletowego, który to pewnie nadal zajadał się żubrem. O ile zdecydował się go zjeść. No cóż, próba podjęta. Jeżeli młody będzie wyrażał entuzjazm, to ta wesoła, dwuosobowa kompania będzie mogła wyruszyć w stronę granicy. W innym wypadku, pozostanie mu kombinowanie.
autor: Szlachetny Nurt
15 gru 2017, 1:07
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 672
Odsłony: 94258

Czy wojna Ognia z Ziemią faktycznie byłaby dla nich taka dobra? Jego zdaniem niekoniecznie. Fakt... być może nie powinno dotknąć ich to bezpośrednio, jednak jeżeli wpłynęłoby to choć odrobinę negatywnie na i tak już upadające stada... no mogłoby się to już skończyć źle. W pewnym sensie jak dobicie konającego. To, że inni upadają nie znaczy, że mogą od razu się podnieść i zapomnień o wszystkich stratach.
– Zauważyłem, że była to sarkastyczna sugestia. Mimo wszystko... koniec końców miałoby to jakiś wpływ na Wodę i Cień, ale wydaje mi się, że nie byłoby to coś pozytywnego. – Uśmiechnął się, można nawet powiedzieć, że delikatnie się zaśmiał.
Cóż... po chwili rozmowy z Cierniową, mógł być pewny że bogowie są w jej życiu dosyć ważni. W większości tematów zahaczała właśnie o ich temat. Bogowie po prostu nie są najlepszym tematem na rozmowę, zwłaszcza jeżeli osoby rozmawiające mają do tego zupełnie inne podejścia. Sam być może byłby bliski przekonaniom smoczycy... gdyby nie to, co miało miejsce jakiś czas temu.
– Czymże bogowie byliby bez swoich wiernych? Gdyby zależało im na naszym uśmierceniu, to przyczyniliby się do tego już dawno temu. – Odpowiedział na jej słowa, mówiąc równie poważnie jak i ona. Znał proroctwa, wiedział bardzo dużo o bogach, z tym że... niewiele z tych rzeczy miało swoje odzwierciedlenie gdzieś indziej.
Immanor... zawsze wydawał mu się tym najłagodniejszym z bogów, najbardziej sprawiedliwym. Mimo to... i on zamilkł. Już nie chodzi o brak odpowiedzi, a sam brak obecności.
O Masochistycznym wiedzieć oczywiście nie mógł, jednak jeżeli Ateral postąpił w ten sposób... to raczej musiał mieć ku temu jakieś powodu. Mimo wszystko postąpił dość łagodnie, w porównaniu z innymi.
Zmrużył oczy i zaśmiał się nieco kpiąco.
– To z całą pewnością jest przejaw łagodności bogów. Co do tego nie mam wątpliwości. – Tym razem powiedział dość poważnie.[/color] – Jednak co powiedziałabyś na to, że byłem świadkiem sytuacji, w której to zachowania bogów nie można było opisać tym właśnie słowem, a raczej jego przeciwnością? Po tym wydarzeniu... wiele się zmieniło. – Westchnął.
– Cóż... mi z kolei odmroziło łapę. Na pewno jest to jakaś zmiana w zachowaniu bogów, choć z tego co mówisz, nie wszyscy zamilkli. – Odrzekł, tym razem nieco mniej przejęty.
– Wydaję mi się, że ostatnim co chciałaby zrobić Zmora, byłoby ograniczenie wpływów waszego sojusznika. Jednak czy to cokolwiek by dało? Cztery słabe stada nie brzmią najlepiej, zwłaszcza że takie mają tendencję do stawania się jeszcze słabszymi. – Dodał, ciągle patrząc się na smoczycę. Poruszające się korony drzew jakby w tym momencie nie istniały, całą swoją uwagę skupił na Intencji.
– Koniec już nadszedł... przynajmniej dla nas. – Stwierdził, a w słowach tych można było wyczuć żal. – Chciałbym... żebyś zobaczyła ten koniec na własne oczy. To co z nas zostało, jeżeli cokolwiek to jeszcze znaczy. Proszę. – Początkowo mocno się zawahał, a było to bardzo odczuwalne w jego głosie. Cierniowa zapewne mogła zrozumieć, że nie była to dla niego łatwa decyzja. Zastanawiał się już nad tymi słowami od początku rozmowy, jednak ciągle nie był pewny. Teraz jednak był to dobry moment... tylko czy istniała jakakolwiek szansa, że smoczyca zgodzi się na to?
Cholera... czy on wie co tak właściwie robi?
autor: Szlachetny Nurt
08 gru 2017, 1:55
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 672
Odsłony: 94258

Napuszczenie na siebie Ognia i Ziemi... w pewnym sensie rozwiązałoby ich problemy. Ogień rósł w siłę i stawał się coraz bardziej liczebny, a młodzików tylko im przybywało. Jak miała się sytuacja w Wodzie? O wiele gorzej... stado słabło, a młode pisklaki nie przeżywały nawet do wieku adepta. Co też im teraz pozostawało? Z pewnością sugestia smoczycy była jednym z rozwiązań. Pytanie jednak czy odpowiednim.
– Szczerze mówiąc... nie ma to większego znaczenia. W końcu co to za różnica, czy wykończymy się sami, czy przez wojny między naszymi stadami, a nawet właśnie poprzez inne stada. Skutek zawsze będzie taki sam. – Skwitował słowa samicy, jednak cały czas z łbem zwróconym w stronę koron szumiących drzew. Jego ton był jakiś taki obojętny, nie wskazujący jednak na brak zainteresowania tym tematem, a bardziej zamyśleniem.
Bogowie... czy faktycznie mieli w tym swój udział? Być może nie było to ich bezpośrednim działaniem, a właśnie jego brakiem. Woda miewała lepsze i gorsze czasy, ale takich jak teraz nie było nigdy. A wszystko zaczęło się od tamtej chwili... gdy bogowie ich zostawili. Ich brak faktycznie źle wpłynął na stado. Ci, których wcześniej o to nie podejrzewa, zaczęli odchodzić, znikać. Zabawne, bogowie dali im karę... zostawili ich samych sobie.
– Jeżeli faktycznie jest to kara... to raczej nie przynosi zbyt wielkich korzyści dla nich samych, bo wkrótce nie będą już mieli na kim takową zastosować. – Stwierdził, jednocześnie przenosząc wzrok z powrotem na smoczycę. – Łagodni? Tak mi się zawsze wydawało, jednak na własne oczy widziałem, że nie jest to do końca prawdą. Nie znaczy to jednak, że wszyscy mają taki temperament. – Powiedział, można powiedzieć, że z lekkim podirytowaniem. Ale w sposób wypowiedzi oczywiście świadczył, że spowodowane to było pewną sytuacją, o której jednak Cierniowa wiedzieć nie mogła.
– I to jest możliwe. Od dłuższego czasu w świątyni panuje nienaturalny chłód, a bogowie zrobili się jakoś bardziej milkliwi. Zdarzały się i momenty, że nie odzywali się do nikogo. To może mieć związek, nie wiem z czym, ale na pewno nie jest to nic dobrego. – Odparł, mocno zastanawiając się w tym momencie czy nie powiedzieć Intencji o czymś jeszcze, związanego z bogami i jego stadami. Ale póki co wstrzymał się. Nie oznaczało to jednak, że nie zostawi tego na później, do momentu gdy uzna, że będzie to odpowiednie. Skupił swój wzrok na ślepiach smoczycy, gdy ta postanowiła podejść nieco bliżej.
– Koniec... jeżeli nie podejmiemy żadnych działań, to z pewnością on nastąpi. Dla jednych szybciej, innych później. Jeżeli nic się nie zmieni, to koniec końców dopadnie nas wszystkich. – Westchnął. – Wydaję mi się, że nigdy nie będziemy na to gotowi. Nie znaczy to jednak, że trzeba siedzieć bezczynnie na zadzie, czekając na nieuniknione. – Wzruszył barkami. – A ty? Jak zapatrujesz się na "koniec"? – Tym razem sam zapytał, będąc ciekawi odpowiedzi smoczycy.
autor: Szlachetny Nurt
05 gru 2017, 17:19
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 91712

Początkowo wszystko wyglądało, jakby zabawa kulką faktycznie spodobało się Aro. Zaczął od dokładnego zbadania tworu, a potem no cóż... bawił się nią, na swój sposób. Nie była to co prawda forma zabawy jakiej oczekiwał od młodego, była to bardziej szaleńcza pogoń za kulką, ale nie mógł być z tego faktu nie zadowolony. W pewnym sensie chodziło mu właśnie o znalezienie jakiegoś zajęcia dla fioletowego tłuściocha.
Przez chwilę myślał już, że może nie jest z niego wcale taki tragiczny opiekun. Całkiem nieźle sobie w końcu poradził. No... radość ta nie trwała jednak dłużej niż kilka uderzeń serca.
Aro postanowił... zjeść kulkę? Albo przynajmniej spróbować, bo skutek starań młodego nie był zbyt udany.
Według jego ustaleń twór miał być dość twardy, to też ugryzienie go nie było tutaj odpowiednie. Kły Aro zapewne natrafiły na spory opór, no i zapewne każde inne pisklę zrezygnowałoby z takiej "zdobyczy". No, ale młody raczej nie odpuszczał, nadal próbując skosztować kulki, pomimo tego, że chociażby mógł sobie połamać, lub mocno uszkodzić kły. Oczywiście nie chciał, żeby uzębienie Aro na tym ucierpiało, więc musiał coś wymyślić.
Najłatwiejszym rozwiązaniem byłoby po prostu "zniknięcie" kulki. Jednak... i tak zbyt dużo namieszał w umyśle pisklęcia, to też coś takiego mogłoby jeszcze bardziej w nim namieszać. Fakt... mogłoby to nie zrobić żadnego wrażenia na Aro, który później po prostu by o tym zapomniał, ale no wolał nie ryzykować.
Postawił więc na prostsze rozwiązanie, po prostu jeszcze raz przelał maddarę w kulkę, tym razem jednak zmieniając jedynie jej właściwość. Czyniąc ją "nieco mniej twardą", co sprowadzało się do tego, że Aro nadal nie będzie mógł dość skutecznie jej ugryźć, jedynie tworząc niewielkie ślady za pomocą kłów i przy okazji sobie ich nie łamiąc.
– Kulka jest niedobra. Ona jest do zabawy... nie do jedzenia. – Powiedział dość krótko do młodego, pamiętając, by nie używać zbyt skomplikowanych słów. Jednak wątpił, że te słowa cokolwiek tutaj dadzą. No i właśnie... Aro musiał być głodny, a przynajmniej mógł tak stwierdzić po próbie zjedzenia twardej kuli. Pisklę nie wyglądało mu na takie, które pożywienia by potrzebowało. Jest łowcą więc... zna się na tym. Fioletowy tłuścioch wyglądał mu na przykład naprawdę dobrze odżywionego smoka, któremu w tym momencie jedzenie tylko by zaszkodziło. Jednak... no jego zachowanie wskazywało inaczej. I tak musiał go jakoś odciągnąć od gryzienia tworu, które było w tym momencie pozbawione sensu.
Przywołał ze swojej groty kawałek mięsa, resztę, która została po złowionym przez niego ostatnio żubrze. Było to udo, a przynajmniej jego część. Nie było tego zbyt dużo, ale powinno starczyć na posiłek dla pisklęcia. Mięso postawił tuż przed sobą, a następnie cofnął się nieznacznie. Tak... pamiętał by pozostawiać przestrzeń dla tłuściocha.
– Zobacz, to jest o wiele lepsze! I bardzo dobre! – Rzucił po krótkiej chwili, mając nadzieję, że i tym razem wszystko choć częściowo pójdzie po jego myśli i słowa zainteresują zgubę. A jeżeli tak się nie stanie... zapach w końcu powinien sam zwrócić jego uwagę, prawda? No... przynajmniej na to liczył, a jak to wszystko wyjdzie, to była już inna sprawa.
autor: Szlachetny Nurt
03 gru 2017, 19:55
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 672
Odsłony: 94258

Pozłacany... już od jakiegoś czasu nikt tak do niego nie mówił. Przybierając nowe miano, myślał że i tak będzie znany z tego pierwszego, tak samo dla innych, jak i dla siebie. Teraz jest Nurtem, tak właściwie kimś innym. Nie wiedział, że nowe imię będzie dla niego aż tak znaczące.
Westchnął delikatnie słysząc pierwsze pytanie smoczycy. A było to potwierdzeniem oczywiście. Tak... doskwierała mu samotność i to tak właściwie w każdym możliwym sensie. Działo się coś naprawdę niedobrego, wydawało mu się jakby wracał do czasów, gdy zaginął jego ojciec. Gdy spotkał Heulyn.
Zapewne powinien być w stanie nie lepszym niż wtedy. I pewnie właśnie tak by to właśnie było, gdyby nie ostatnie wydarzenia. To pozwoliło mu się przełamać, odrzucić część swoich słabości.
Zamyślił się słysząc następne słowa smoczycy. Już nawet nie faktycznym stanem Cienia, który według słów Cierniowej nie miał się najlepiej. A to powinno go przecież cieszyć... bezpieczeństwo dla stada. Względne.
– Zapewniam Cię, że ilość walczących smoków po naszej stronie nie różniłaby się jakoś specjalnie. – Rzucił, po chwili powracając do swoich myśli. Kto tak właściwie stanąłby w obronie Wody? On, Wzburzony... wszystkich innych jakby wcięło.
Przez pewien zapewne nie było słychać nic, poza szumem drzew, który w takich momentach wydawał się głośniejszy niż wszystko inne.
Po wojnie, faktycznie wszystko zaczęło się pogarszać. Jednak, co dziwne... nie było to skutkiem samej walki, czy śmierci, do których wtedy doszło. Było to bardziej pokłosie tego wszystkiego.
Wydawało się, że wszyscy są tutaj bezpieczni, że mają wszystko co tylko im potrzeba. Nie dosięgną ich pazury równinnych, nie zabraknie im też pożywienia. Byli bezpieczni. Jednak czy było tak naprawdę? Tak naprawdę była to tylko fałszywa iluzja. A prawdziwe zagrożenie jest było bliżej, niż mogło się to wydawać.
– To nie zaraza, nie czystka. Nawet nie bogowie. – Zaczął, przerywając chwilę ciszy. – To my sami. Oni wszyscy... po prostu się poddają. Wojna przyniosła z początku tylko kilka śmierci. Jednak zostawiła po sobie rany, o wiele głębsze niż te zadane za pomocą pazurów. Smoki nie mają siły już po prostu walczyć... każdy ze sobą z osobną. A więc odchodzą. Bo przecież jest to rozwiązanie o wiele prostsze. – Rzucił, dość neutralnym głosem, który w tej chwili powinien być nieco bardziej poważny. Nie wiedział, czy po stronie Cienia wygląda to w ten sam sposób, ale domyślał się, że mogło być podobnie.
Na pytanie Cierniowej kiwnął łbem, potwierdzając. Przez chwilę jednak znów nic nie mówił, myśląc nad słowami, które zaraz wypowie.
Czy bogów faktycznie obrzydził ich konflikt? Zapewne tak właśnie było, bo coś takiego nie miało prawa im się spodobać. Całkiem prawdopodobne, że wywołało to u nich coś właśnie na wzór obrzydzenia. Jednak... bogowie nie przejęli się tym jakoś zbytnio. Nie próbowali zrobić z tym czegokolwiek.
Jednak przez głupią drobnostkę postanowili zostawić Wodę samą sobie. Mówiono, że bogowie nigdy ich nie porzucą. No i proszę... właśnie to zrobili.
– Z pewnością. Jednak nie postanowili zrobić z tym czegokolwiek. Brzmi to trochę jak ironia losu, bo to akurat powinno być dla nich bardzo istotne– Podsumował swoje wcześniejsze myśli, odpowiadając na słowa smoczycy, również nieco spóźnionym uśmiechem. No i cóż... znów wsłuchał się w szum drzew. Ahh... jak bardzo chciałby pokazać Cierniowej pokłosie tych wszystkich wydarzeń.
autor: Szlachetny Nurt
03 gru 2017, 18:21
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Srebrzysty staw
Odpowiedzi: 690
Odsłony: 117987

Oczywiście rozumiał, że Gryzący woli polegać na zwykłych atakach niż na maddarze. Jeżeli czuł się z tym bardziej pewnie, to z całą pewnością wychodziło mu to na dobre. Sam miał takie samo podejście, bardziej cenił sobie swoje pazury, przynajmniej na polowaniu.
Uśmiechnął się słysząc jak jego jego złote łuski zostały porównane do rad, których udzielał Obsydianowi.
– Tym bardziej cieszę się, że zostaną one dobrze wykorzystane. – Również się zaśmiał. Tak... ta gra słów z całą pewnością mu się spodobała.
I Gryzący znów zadał pytanie. Z jakiegoś powodu wcale go to nie dziwiło. Oczywiście nie miał zamiaru ignorować Ognistego, może ta wiedza nie przyda mu się tak bardzo, jak wskazówki dotyczące upolowania gryfa, jednak na pewno będą w jakiś sposób pomocne.
– Bardzo podobne, różnią się tylko wielkością oraz rozmiarem wgłębień. Co do poroży... raczej nie zrobią z nich użytku, bo po prostu wolą uciekać. Jednak kto wie... czasami zwierzęta wpadają w szał, a wtedy nie myślą racjonalnie, to też mogą odważyć się zaatakować smoka. Mi jednak nigdy się to nie przytrafiło. – Odpowiedział, mając nadzieję nieco zaspokoić zaciekawienie Gryzącego. Jednak no... nie byłby sobą, gdyby nie powiedział mu wszystkiego na ten temat, prawda? Słyszał jeszcze o jednym zwierzęciu, dość podobnym.
– Jest jeszcze jedno zwierze, również podobne. I spośród tych wszystkich, raczej to jemu przypadnie miano najgroźniejszego. To łosie. Są jeszcze większe, a ich poroże o wiele bardziej pokaźne. Sam nigdy na żadnego nie trafiłem, dlatego też nie mogę pokazać Ci jak wyglądają. Ale z tego co słyszałem, ich ślady nie różnią się za bardzo od tych poprzednich. – Dodał po chwili. Cóż... chętnie pokazałby Obsydianowi wszystkie znane mu gatunki, ale zajęłoby mu to naprawdę sporo czasu. No i Gryzący... chyba już wreszcie chciał iść na to polowanie, prawda? No i przede wszystkim, powinien zostawić coś dla niego odkrycia. No, ale nie mógł się powstrzymać o wspomnieniu o tym łosiu.
autor: Szlachetny Nurt
26 lis 2017, 20:27
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Szumiąca Dolina
Odpowiedzi: 672
Odsłony: 94258

Wiadomość od Cierniowej była dość niespodziewana dla niego. I w pewien sposób go zaciekawiła, zwłaszcza ostatnio jej słowo – "sama". Czyżby znanej mu samicy doskwierała samotność? On sam odczuwał coś podobnego, choć nie było to dla niego tak wyraźne, ze względu na to, że ostatnimi czasu miał nieco więcej obowiązków, wynikających z nowej funkcji, którą objął.
Udał się w miejsce, z którego pochodził sygnał mentalny. Kiedyś obiecał jej, że będzie gotów na rozmowę, jeżeli Cierniowa będzie tego potrzebowała. Jednak... jeżeli nie złożyłby wtedy tej obietnicy, to i tak by to zrobił. Nie wynikało to też z jego własnej samotności. Sam do końca nie wiedział czemu. Po prostu.
I po chwili znalazł się już w Szumiącej Dolinie. Miejscu dobrze przez niego znanym, na szczęście w tym dobrym znaczeniu. Samicę dojrzał przy jednym z dębów, gdzie jak mu się wydawało... spała? Albo przynajmniej odpoczywała. Podszedł do niej bliżej, dość powolnym krokiem.
– Witaj, dobrze Cię widzieć. – Przywitał się krótko, jeżeli smoczyca wybudziła się ze swojego "medytacyjnego" stanu, to mogła na samym początku dojrzeć w nim jedną zmianę. Zniknął jego wiecznie smutny wyraz pyska, który towarzyszył mu od naprawdę bardzo dawna. Podczas ich ostatniej rozmowy, właśnie tak wyglądał. A jeżeli już chciał się uśmiechnąć... to wtedy przybierał wyraz pyska, który to u każdego innego mógłby być uznany za coś w rodzaju "normalnego".
– Zakładam, że ostatnie z twoich słów nie było przypadkowe. – Powiedział, jednocześnie siadając przy drugim drzewie, znajdującym się zaraz obok tego, przy którym opierała się samica. – Cóż, chwilę na rozmowę znajdę zawsze. Widzę, że i Ciebie dopadła... samotność. – Przerwał na chwilę, wsłuchując się w zamyśleniu w szum, który w tym miejscu był dość charakterystyczny. – Zauważyłaś, że wszystko jakoś tak ostatnio... ucichło? Kiedyś nie mogłem się chociażby odgonić od adeptów, czy młodych pisklaków spacerując po terenach wspólnych. Teraz jakby... nawet ich nie ma. A jak już ktoś się znajdzie, to wydaje się taki nieobecny, zamyślony. – Powiedział, mając nadzieję, że jego spostrzeżenie nie jest tylko zbiegiem okoliczności, a faktycznie Wolne Stado jakoś ucichły. Chociaż czy faktycznie liczył na taką odpowiedź? Wolałby przecież, żeby było wręcz przeciwnie.
I znów wsłuchał się w szum drzew, który był jakiś taki... wyciszający. Szumiąca dolina z pewnością była jednym z jego ulubionych miejsc na terenach wspólnych.

Wyszukiwanie zaawansowane