Znaleziono 81 wyników

autor: Szczyt Potęgi
13 lip 2015, 18:40
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bagno
Odpowiedzi: 491
Odsłony: 73420

– Obawiam się, że i długo nie będziesz bo matka natura ma swoje kaprysy. Mi nawet pomimo szczerej chęci zawsze towarzyszy przynajmniej jeden mały przyjaciel upatrujący schronienia w grzywie traw.
Rzekł, po czym podszedł bliżej do nieznajomego roztaczając ostrą woń lasu iglastego (podczas ostatniego patrolu do jego warstewki leśnej ściółki przykleiło się sporo jodłowych igiełek), jagód i lekko zalatując bagiennym odorem, choć smród ten nie trzymał się Druidycznego zbyt długo po wyjściu z sadzawki. Prędko został zdławiony przez inne, milsze nozdrzom zapachy. Jego łapy opatrzone w ostre szpony kruszyły liście i wgniatały ziemię pozostawiając po sobie mokre, odciśnięte znaki. Smok leniwie oklapł tuż naprzeciwko samca, po czym runął na glebę do pozycji leżącej, a stawy adepta wydały przy tym odgłos jakby pękających konarów.
– Druidyczny Kolec z Życia. Miło mi.
Przedstawił się.
autor: Szczyt Potęgi
13 lip 2015, 18:25
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Białe drzewko
Odpowiedzi: 589
Odsłony: 97190

Podczas wędrówki przez terytoria, których wygląd musiał sobie przypomnieć po raz kolejny, Druidyczny natknął się na samotne drzewo stojące pośrodku polany. Było ładne, a zapach jego liści dochodzący do nozdrzy drzewnego smoka budził w nim ukojenie. Podobnież zresztą jak wszystko, co pochodziło z lasu. Był tu jednak ktoś jeszcze. Tuż pod wybujałym pniem spoczywał bowiem inny smok. Sądząc w woni, również wodny. Adept Życia miał ostatnio sporo szczęścia w spotykaniu przedstawicieli tej grupy. Nie zraził się więc obecnością osobnika i podszedł doń.
Po chwili dotarło do niego jednak, iż młody może odpoczywać i niekoniecznie musi chcieć teraz z nim rozmawiać. Przerywanie komuś odpoczynku uważał za wysoce niekulturalne (chyba, że miał doń sprawę wysokiej wagi- wówczas nie obowiązywały niemal żadne zasady).
"Przespałem wiele księżyców. Nic się nie stanie jeśli sobie po prostu na niego poczekam."
Rzekł do siebie w myślach, a następnie przysiadł w pobliżu młodzika rozglądając się dookoła. Mógł poczuć jak kawałek kory pokrywającej jego łuski pęka i ciurkiem po powiece ścieka mu strużka gęstej, lepkiej żywicy. Być może byłby na to zły gdyby nie fakt, że uwielbiał jej zapach. Podobnie jak niemal każdej rośliny. Ot cały Druid.
autor: Szczyt Potęgi
13 lip 2015, 15:30
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bagno
Odpowiedzi: 491
Odsłony: 73420

I zapewne medytowałby w tej swojej leśnej stagnacji gdyby nie niespodziewana wizyta przybysza. Na początku Druidyczny nie ruszał się ze swojego miejsca udając, że go tu nie ma ale po chwili zrozumiał, że równie dobrze mógłby się próbować przebrać za pasikonika.
Po woni mógł rozpoznać, że nieznajomy był innego stada, prawdopodobnie Wody. Co za tym idzie- możliwe, iż należał kiedyś do Życia.
– Cześć.
Odezwał się pierwszy w stronę drugiego samca, powstając z bajora i wychodząc na brzeg. Woda zawierająca spore ilości mułu, brudnego piasku i błota spływała po jego podbrzuszu oraz łapach, zaś zlękniony ptaszek, który wcześniej zasiadł na porożu smoka, wyraźnie się zląkł i odleciał w siną dal, znikając gdzieś w głębinach kniei. Najwyraźniej zostali tutaj sami we dwóch.
Opcjonalnie z mrówkami, które zdołały już chyba obleźć Druida na stałe. I... z jeszcze paroma mrówkami, zaskrońcami, a kto wie czy jeszcze nie ze spłoszonym jeżem schowanym w grzywie drzewnego.
autor: Szczyt Potęgi
12 lip 2015, 23:50
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Bagno
Odpowiedzi: 491
Odsłony: 73420

Dzisiejszego dnia postanowił się dzisiaj odrobinę zrelaksować i wziąć jedną z błotnych kąpieli. Nie zanurzał się co prawda nazbyt głęboko, gdyż wiedział, że pokrywająca go roślinność przez długi czas będzie nieść ze sobą niechcianą, irytującą woń. Znalazłszy odpowiednio głęboki "akwen" wszedł weń po kolana, a następnie opadł na brzuszysko czując jak chłodna woda i zalegające wszędzie błoto zaczynają okalać jego brzuch. Z perspektywy drugiej osoby Druidyczny w żadnym wypadku nie przypominał smoka lecz raczej (jak to zwykle bywało) wielkie drzewo opatrzone w szmaragdowe oczy, które postanowiło sobie dzisiaj wyrosnąć w wyjątkowo dziwnym i nie pasującym do siebie otoczeniu. Łapami opatrzonymi w ostre pazury "ugniótł" swoje miejsce aby lepkie podłoże czasem nie próbowało go chwycić i przytrzymać tam, gdzie leżał. Kiedyś lekceważąco podchodził do bagien i zapłacił za to jednym dniem spędzonym od rana do nocy na wygramoleniu się z warstwy błota. Matko, ale on wtedy śmierdział! Tylko kiedy to było?... Zapewne zbyt dawno temu by można było mówić o stadzie Życia. Będąc pewnym co do swego bezpieczeństwa, całkowicie rozluźniony i zrelaksowany rozpoczął medytację nad swoim istnieniem.
Czuł jak jego przednie łapy są bezskutecznie oblegane przez pijawki oraz drobne mikroorganizmy, zaś na jednym z rozgałęzionych niby jelenich rogów ćwierkając zadziornie usiadł mu mały wróbelek.
Łono Matki Natury. Dla jednym kompletna strata czasu.

Dla Druidycznego całe życie i sens istnienia.
autor: Szczyt Potęgi
05 paź 2014, 0:06
Forum: Błękitna Skała
Temat: Polana
Odpowiedzi: 724
Odsłony: 91227

Kiedy tak rozmawialiście, niespodziewanie oboje z was poczuło jak niespodziewanie zaczyna się wzmagać delikatny wiaterek. W rzeczywistości jednak był to duch.
Tylko... skąd mielibyście to wiedzieć?
Shierr mógł poczuć jak obejmuje go dziwne uczucie znużenia. Twoje powieki delikatnie opadały, a słowa adeptki Cienia zaczęły stopniowo milknąć wraz z resztą świata.

Obudziło Cię mocne uderzenie gongu. Otworzyłeś ślepia i ku swemu przerażeniu odkryłeś, że stoisz tuż obok niego, a pod nim leży odrąbana głowa Twojej rozmówczyni. W oddali dostrzegłeś majaczącą niewyraźnie sylwetkę starego smoka w żelaznej masce, a u jego stóp wystające z ziemi łby innych mniej lub więcej znanych Ci smoków.
– Kur*a, ale mi zeszło!
Krzyknął z oddali, kiedy spostrzegł gdzie uderzyła wyrzucona przez niego część ciała. Niedługo zaraz obok starca wyrósł pokraczny kształt innego gada, garbatego, ohydnie powyginanego i w całości pokrytego kolcami.
– Dziadek, mówiłeś, że partyjkę gramy jutro.– Powiedział z wyrzutem ten drugi.
– Właściwie to masz rację. Muszę tylko trafić tą małą ciotę. Nigdy nie sądziłem, że życie po życiu może być takie zabawne.
– Wiesz, ja się nad tym tak nie zastanawiałem...
– Kolczatek...
– Co?
– Mów normalnie.
– YYYYYYYYYYYYYY!!!!– Odpowiedziała szkarada, kompletnie zmieniając ton głosu i wywalając a podbródek długi, różowy język.
Tymczasem starzec znowu się zamachnął i przywalił (jak sam po chwili spostrzegłeś) maczugą w kolejną, wystającą spod ziemi głowę rozbryzgując wszędzie krople karmazynowej posoki.
– Kolczatek, aport!
W tej sytuacji nie pozostało Ci nic jak tylko uciekać. I choć bardzo chciałeś, nie potrafiłeś przebierać łapami szybciej, niż faktycznie potrafiłeś. Tymczasem wielka pokraka Cię goniła i była coraz bliżej. Poczułeś uderzenie. To łeb Lunarnego Kolca z Ognia uderzył o Twój grzbiet wgniatając jednocześnie w twardy grunt. Wkrótce poczułeś jak wielkie szczęki upiornego smoka chwytają Twój kark, ściskają, gniotą, aż w końcu przegryzają.
Wtedy też zapadła całkowita ciemność, w której obudziłeś się skulony. Spojrzałeś za siebie dla pewności, że nie ma tutaj nikogo poza Tobą. Teoretycznie byłoby wszystko w porządku gdyby nie nagłe, ponowne pojawienie się ducha starca. Upiór rozwarł szeroko paszczę, a następnie wydał z siebie okrutny ryk, stopniowo przekształcający się w pisk dartego szkła, przyprawiający o szaleństwo.

Obudziłeś się rozumiejąc... iż był to tylko sen na jawie.
Niewiarygodnie krótki, lecz jak najbardziej realny.
autor: Szczyt Potęgi
05 maja 2014, 22:29
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Skała
Odpowiedzi: 512
Odsłony: 74029

// Tylko i wyłącznie do Olśniewającego Kolca.

Dosłownie przez chwilę coś zmąciło Twój wzrok, a potem zorientowałeś się, że Twój rozmówca gdzieś zniknął. Byłeś teraz na łące nad płynącą wartko rzeką Tadir upstrzoną majestatycznym zachodem słońca oraz krwawym, czerwonym niebem.
Niespodziewanie przed sobą ujrzałeś subtelne, srebrne obłoki mgiełki wynurzające się spod otchłani krystalicznej wody. Stałeś i patrzałeś ku swemu zdumieniu dostrzegając jak zmora zaczyna przybierać kształt dorosłego smoka wywernowego w żelaznej masce opartego o długi, czarny kostur.
– Witaj, Olśniewający Kolcu.
Wyciągnął w twoim kierunku prawe skrzydło niczym rozpostartą dłoń, a Ty niczym ruszony rozkazem runąłeś na ziemię, do której brutalnie przykuto Cię zmaterializowanymi łańcuchami. Nie mogłeś drgnąć, ani nawet kłapnąć pyskiem- widziałeś jak płynąca w powietrzu połyskująca nić zaczyna go oplatać by wzmocnić efekt. Starzec cofnął kończynę.
– Ból będzie przejściowy... raczej przeżyjesz ten.. proces?
Rzekł, chodząc dookoła Ciebie jak wokół ciekawego eksponatu. Obiektu, który można dotknąć bez obawy na to, że ugryzie. Niewzruszony Twoją niezbyt komfortową sytuacją duch zaczął swój monolog:
– Tak... ciekawi mnie co Wy z tego macie, iż wściubiacie nos tam, gdzie w gruncie rzeczy nikt was nie potrzebuje.
Przerwa.
– Najbardziej jednak bawią mnie Twoi żałośni bracia i siostry żyjący przekonaniem, iż ktokolwiek się ich boi, bądź zegnie przed nimi kark w akcie pokory. Nic bardziej mylnego, synu. Jesteście nie tylko pośmiewiskiem dla śmiertelnych, lecz także dla wszystkiego co pod ziemią, na ziemi i nad nią. Jesteście zabawką, która zostanie przeżuta, a potem wypluta oraz zakopana pod ziemią gdzie ulegnie rozpadowi...
Przerwa. Obrót w prawo i kilka kroków w przód. Starzec stanął tuż nad Tobą.
– Dobry gospodarz bowiem chroni swego dobytku przed niegodziwymi łapskami rzezimieszków. Czy to oznacza więc, że sięgając po broń, lęka się swego złodzieja...? Ależ nie odpowiadaj. Oczywista odpowiedź brzmi bowiem "nie" a poza tym... no tak, przecież spętałem Ci pysk.
Śmiech rozdzierający powietrze.
– To smutne, że musi wam to uświadamiać nieumarły. Jeszcze smutniejsza jest wasza nieuleczalna głupota oraz naiwność. Przekonanie o swojej wydumanej boskości, nietykalności, a także nieskończonej świętości. Jak jeden mąż jesteście żenującym symbolem moralnego upadku. I wiesz co? Nawet mi trochę was szkoda...
Wykład przerwało głuche tąpnięcie. Usłyszałeś czyjeś kroki.
– YYYYYYYYYYYYYYYYYYY!!!!!!
– Oho, mamy gościa.– skomentował zadziornie smok w żelaznej masce, a po nadrzecznej łące ni stąd i zowąd zaczęły brykać stada małych, puchatych, białych króliczków.
Kiedy dziwny obraz przybrał już rumieńców, poczułeś, że kroki zaczynają rozbrzmiewać coraz bliżej.
– YYYYYYYYYYYYYYYY!!!!!!
Wtedy też zobaczyłeś jego- potężnego, czarnego smoka o niewiarygodnie głupkowatym wyrazie pyska. Był szczerbaty, upośledzony, zaś całe jego ciało pokrywały wypustki rogowe w postaci ostrych, skalnych szpikulców. Nienaturalnie ohydny twór stanął u boku ducha.
– Olśniewający Kolcu, pragnę Ci przedstawić Kolczatka. Kolczatku, bądź tak miły i przywitaj się z kolegą.
– CZEŹŹŹŹŹŹŹŹŹĆ!!!– zagrzmiał półgłówek.
– No, to ciężkie początki mamy za sobą... Tobie to pewnie i tak nieobce, gdyż jesteś rzekomym "bożkiem piękna". Rozumem Twoje rozbawienie i zarazem podirytowanie, niemniej ani jedno ani drugie nie wypuści Cię stąd tak długo, aż z Tobą nie skończę.
Duch starca zaczął kroczyć to w jedną, to w drugą stronę, a rozpierzchnięte wokół królicze stada zaczęły formować jeden długi szereg. Na obliczu upiora zakwitł niepojmowalny dla Ciebie, złośliwy uśmiech.
– Wtargnęliście do mojego domu bez zaproszenia. Wyrwaliście jego wrota z zawiasów bezczeszcząc go swoją obecnością. Na koniec nasra*iście w samym jego środku myśląc roześmiani, iż ujdzie wam to płazem. Smutne... ale zapłacicie. Zapłacicie i posprzątacie po sobie ten syf.
– DZIADGUUUUU... MI SIĘ CHCEEEEEEE!!!
– Dobrze, Kolczatku, ale potem będziesz grzecznie papać?
– TAGGGG DZIADGUUUU!!!
– No dobrze. Wybacz mi tą niesubordynację Olśniewający Kolcu, jednakże nie mogę odmówić mojemu pupilowi rozrywki. Niestety będziesz musiał poniekąd brać w tym udział, choć jak wspomniałem, ból będzie przejściowy.
Starzec ponownie się uśmiechnął, a czarna wizja obrzydliwego smoka powędrowała gdzieś do tyłu dysząc przeciągle. Niespodziewanie szereg królików przybrał formę otaczającego was koła i wszystkie zwierzątka chwyciły się za przednie łapki poczynając tańczyć, a przy tym nucić zadziorne:

// Motyw ze smerfów- niestety mp3 nie znalazłem.

la, la lalalala, la, la, la, la laaaaa...

I powtórka nieco grubszymi głosami.

la, la lalalala, la, la, la, la laaaaa...

Tymczasem poczułeś jak ktoś zaczyna podnosić Ci ogon. Coś zaczęło boleśnie Cię uwierać w zadzie. Starzec uniósł ku górze jeden ze szponów.
– A, właśnie. Zapomniałem powiedzieć, że Kolczatek jest CAŁY poryty kolcami... CAŁY, to znaczy nawet tam, gdzie jeszcze nie widziałeś.
Duch podszedł bliżej kładąc Ci na pysku jedną z tylnych łap i dociskając ją z całej sił do ziemi.
– Ale przecież nie potrzebujesz objaśnień, gdyż jesteś "niezwykle potężnym oraz bijącym innych na głowę bogiem piękna", prawda?
Słyszałeś tuptanie króliczych łapek, przeżywałeś rozdzierającą agonię, a do Twych uszu dobiegało głośne:
– YYYYYYYYYYYYY!!!!!!!!!

<cenzura>

Kiedy wszystko dobiegło końca, króliki dalej kontynuowały swoją dziką potańcówkę, zaś upiór nie zdjąwszy nogi z Twojego pyska spoglądał na Ciebie z góry.
– Jak to jest, Olśniewający Kolcu? Jak to jest kiedy wbrew swojej chorej imaginacji nie możesz zrobić NIC, a rzeczywistość rzuca Tobą o glebę, dając świadectwo prawdziwych strat, oraz znikomych zysków?
Obok ducha zmaterializowały się kolejne dwa ułomne smoki- jeden z nich był pokryty zieloną łuską, a drugi brunatną. Oba miały zeza, a temu pierwszemu zwisał bokiem z pyska długi język ociekający śliną.
– Nazwałem ich Och i Ach. Oni też chcieliby Cię poznać. Chłopcy?
– CZEŹŹŹŹŹŹDŹ!!!!!!
Odpowiedzieli chórem.
– To jak, Olśniewający Kolcu? Który będzie pierwszy?
– JA!!!– krzyknął zielony.
– NIE BO JA!!!– odkrzyknął brunatny.
Króliki dalej tańczyły i śpiewały.
– Będę wspaniałomyślny. Obaj naraz.– stwierdził wyraźnie zniecierpliwiony duch.
Tak więc zaszli Cię od tyłu. Poczułeś ich dotyk. Poczułeś jak podnoszą Ci ogon i...

la, la lalalala, la, la, la, la laaaaa...

la, la lalalala, la, la, la, la laaaaa...

<cenzura>

Tęczowy krajobraz zaczął powoli tonąć w mroku. Gdzieś w oddali przebiegł jednorożec.
– Cóż, nie powiem. Nawet pomimo zamkniętego pyska piszczałeś głośniej niż pisklęca zabawka... gratulacje.
Rzekł bez krzty rozbawienia stary duch. Byłeś rozdarty. Czułeś jak Twoje ciało płonie przeszywającym dreszczem. Nie, Ty nie czułeś bólu. Ty byłeś bólem. Usłyszałeś głośne tąpnięcie gdzieś z tyłu. Kolczatek wrócił.
– Niewątpliwie bez wstydu opowiem o tym Swoim braciom i siostrom w wierze, prawda? W końcu to Twój kunszt. Ale pamiętaj... oni są taaaacy wybredni...
Króliczki nie przestawały tańczyć.
– Swoją drogą, niektórzy z was mogą mnie oskarżyć o brak inwencji twórczej, wiedz jednak drogi Kolcu, iż nawet po śmierci mam ciekawsze rzeczy do roboty niż ciągłe szukanie waszych słabości, które tak jak inni śmiertelni jak najbardziej posiadacie, lecz się do nich nie przyznajecie. A wiesz dlaczego? Bo to nie MY się was boimy, lecz Wy nas, świadomi, iż możemy was stąd najzwyczajniej przegnać. Albo gorzej.
-YYYYYYYYYYY!!!!!!
– Myślę, że nasze spotkanie można uznać za zakończone. Bywaj, Olśniewający Kolcu. Ciesz się, bowiem nikt nie może się pochwalić nieocenionym zaszczytem jakim jest bycie rż...to znaczy spędzenie czasu z samotnym Kolczatkiem. Miło było Cię poznać.
Poczułeś jak potężna paszcza zaczyna miażdżyć Twoje nogi. Czułeś jak Cię pochłania, gryzie, pożera. Czułeś...

I wtem wybudziłeś się przed Szarą Łuską.
Sen na jawie, który wydawał się trwać co najmniej godzinę, w rzeczywistości trwał zaledwie ułamek sekundy.
autor: Szczyt Potęgi
29 kwie 2014, 18:06
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 795
Odsłony: 102196

Na słowo młodej samicy zdołałem jedynie kiwnąć łbem, gdyż nie czułem już nawet bym posiadał usta. Na miłość boską, czy tak na prawdę wygląda koniec życia każdego z nas?
Bo jeśli tak, to na prawdę szczerze współczułem w tej chwili każdemu umierającemu.
No, pod warunkiem, że nie był niedorżniętym bluźniercą zasługującym na stos.
Ale o czym ja mówię... żar bijący z mojego serca powoli wygasał, łapy odmówiły posłuszeństwa, skrzydła drętwiały niczym powoli tkano na ich powierzchni skalne nici petryfikacji.
"Panie, ja umieram."
Wyciągnąwszy przed siebie rzędy szponów zobaczyłem jak ziarnko po ziarnku sypią się w niwecz. Jak moje ciało znika w nicości.
Wówczas na moim ciele kolejno zaczęły powstawać świetliste linie resztek maddary (zapewne to one tak "parowały") oraz pęknięcia.
"Jesteśmy tylko pyłem, w obliczu Twojej potęgi."
Niezrażony uniosłem łeb ku księżycowemu niebu, rozwarłem szeroko paszczę i wydałem z siebie ostatnie tchnienie ulatujące ku granatowej, upstrzonej gwiazdami kurtynie.
Kto mnie pomni? Kto zapamięta me nauki? Kto mnie zastąpi?
Nim doczekałem jakiejkolwiek odpowiedzi na moje pytania, poczułem nagłe uderzenie przyjemnego ciepła. Stojąc na rozległej łące niczym otwartym dziedzińcu ujrzałem potężny skalny łuk, a za nim...
...
...
...
A zresztą, czy to na prawdę takie ważne?
Nie lękajcie się. Nigdy.



*W tym momencie dostrzegłaś jak Pasterz Gwiazd wznosi spojrzenie ku niebu, a jego ciało ulega szybkiemu, acz miarowemu rozpadowi. Nim się obejrzałaś, miast tulić starego smoka byłaś upaprana szaroburym prochem, którego spora ilość leżała teraz przed Tobą. Na moment wbrew kierunkowi oraz sile górskiego powiewu owionęła Cię chmura świecącego, wirującego pyłu, która nieoczekiwanie wystrzeliła ku górze, a potem odleciała zlewając się z szarością mgły. Wiatr zamilkł.*

// https://www.youtube.com/watch?v=KxFlieVD204
autor: Szczyt Potęgi
28 kwie 2014, 13:14
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 795
Odsłony: 102196

Furkot skrzydeł. Dziwny, miękki powiew dobiegający gdzieś z daleka. Próbowałem rozpoznać zapach smoka, który postanowił do mnie przybyć i mnie pożegnać- ostatecznie jednak próba "chwycenia" jakiegokolwiek zapachu była z góry skazana na niepowodzenie, gdyż niemal jak na jeden rozkaz, zacząłem tracić zmysły. Tkwiłem tak więc w stagnacji czekając aż ten ktoś odrąbie mi łeb by dokonać końca mego żywota, bądź przytuli na pożegnanie, jak czasem miało to miejsce. Było mi wszystko jedno. Dla waszego pokornego sługi wybiła bowiem ostatnia godzina świata.
Dopiero w momencie gdy ogon znajomej smoczycy musnął moje ciało, odwróciłem łeb by móc spojrzeć jej w oczy. Te same, które nie tak dawno temu przywodziły mi na myśl kogoś znajomego oraz bliskiego- kogoś, kto być może czekał na mnie wśród przodków. Mówiła delikatnym, kojącym głosem, a ja, choć z początku próbowałem stawiać opór, słuchałem, nie zauważając nawet kiedy żelazna osłona pyska osunęła się z mego oblicza i huknęła o skałę. Łzy płynęły dalej, lecz nie próbowałem ich powstrzymywać- nie uważałem bowiem aby były złe. Nie uważałem by bycie niedołężnym w życiu doczesnym było najważniejsze- najpotężniejsza pozostawała dusza, którą przecież obdarował nas ten, który schodząc na padół łez uczynił tą krainę wielobarwną.
– Co?...
Spytałem odruchowo, gdyż mój umysł był zaśmiecony przez wiele myśli i poukładanie sobie tego, co powiedziała uzdrowicielka zajęło mi odrobinę czasu. Dopiero gdy złożyłem wszystko w całość, odpowiedziałem.
– Tak. Odejść.
Potwierdziłem, lecz nie było to wszystko co chciałem powiedzieć. Usta zaczęły powoli drętwieć i drżeć pod wpływem chłodu kanionu.
– Zabierz moje prochy i złóż w świątyni. Ci co chcą, niech przybędą mnie pożegnać. Taka jest moja ostatnia wola. Nie chcę by moje ciało legło w ziemi, bo tak na prawdę nigdy nie należałem do tego świata.
Wyszeptałem nie odrywając spojrzenia od ślepi, które teraz patrzały w moje mętne oczy błyszcząc w świetle księżyca. Mój głos słabnął.
– Obiecaj...
Rzekłem, a potem spostrzegłem, że zaczynam parować. Białe obłoki, błyszczące w mroku niczym dym zgaszonej świecy objęły całe moje cielsko. Złomki kostura obróciły się w pył, zupełnie tak, jakby ktoś wcześniej ulepił je z suchego piasku. Spojrzałem na swoje szpony bez lęku i trwogi.
Patrzałem jak obracają się w pył porywany przez górski wiatr.
autor: Szczyt Potęgi
28 kwie 2014, 12:17
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Kanion Szeptów
Odpowiedzi: 795
Odsłony: 102196

" Ojcze nasz, który niszczysz widmo cienia, pochłoń naszych wrogów."
Nadchodził koniec, a Immanor dopomniał się o moją duszę. Wędrowałem niestrudzenie, a że miałem już swoje księżyce, nawet z proroczą mocą było mi ciężko ustać o własnych łapach. Szedłem wzdłuż krawędzi kanionu, a przed oczami stawały mi obrazy z mojego życia. Spotkania na pisklęcej równinie, pierwsze zebrania Ognia, wybuch wulkanu, zostanie pełnoprawnym czarodziejem, konflikt z Ziemią...
" Ojcze nasz, który niszczysz widmo cienia, pochłoń naszych wrogów."
Mój wzrok mętniał, zaś ja tonąłem w beznamiętnej ciemności nocy. Niebo tego wieczoru było czyste, gwiazdy promieniowały energią, a księżyc emanował bladym, oświetlającym mi drogę blaskiem. Oddychałem wolno, lecz miarowo (powiedzmy sobie jednak szczerze- ledwie dyszałem). Szepcząc pod nosem ufne modlitwy do Najwyższego Pana, przebierałem kosturem co sił, lecz tego dnia, miast pomagać, przeszkadzał mi, czyniąc mój pochód jeszcze cięższym. W końcu jednak udało mi się dotrzeć do miejsca, w którym zawsze poddawałem swój umysł medytacji, a duszę całkowitej ciszy. Stanąłem w cherlawej postawie będąc wprost zwróconym pyskiem do widniejącej na niebie białej tarczy. Zupełnie jak podczas sądu...
Słaby, zły na siebie, umierający, choć chcący ukryć to przed samym sobą spoglądałem w martwy horyzont, kiedy niespodziewanie nastąpiło głuche skrzypnięcie, a potem trzask, po którym z wielkim impetem zwaliłem się na skałę. Trzymając w szponach obie końcówki złamanej, emanującej resztkami mojej maddary podpory, poczułem jak moje szczęki w niemym gniewie uległy zaciśnięciu, a powieki wypełniają gorące łzy. Nie krwawe, nie płonące, lecz zwykłe łzy będące symbolem bezradności. Wiedziałem, że to był znak od Pana.
Wiadomość, iż nadszedł początek kolejnej wyprawy.

Tej ostatniej.
autor: Szczyt Potęgi
09 mar 2014, 12:23
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 776
Odsłony: 107075

Widząc smoczycę już w oddali, pomiędzy bujnymi drzewami, podszedłem bliżej i poczułem, że po raz pierwszy od dłuższego czasu na moim obliczu gości uśmiech.
"Przynajmniej jedna, skromna istota o mnie pamięta"
Kiedy już zdołałem przed nią stanąć, oparłem cielsko o lasce, samą uzdrowicielkę lustrując uważnym spojrzeniem. Zanim jednak ośmieliłem się spytać o nurtującą mnie sprawę, pochwyciłem zębami rzucone przede mną pożywienie i zjadłem całą porcję upolowanego wcześniej żubra .
Kiedy już pochłonąłem całą padlinę i wytarłem utytłane od krwi pazury o kępki mchu rosnące tu i tam, spojrzałem w oczy Esencji.
– Ostatnim razem gdy Cię widziałem, byłaś wodną. Teraz pachniesz zupełnie inaczej. Co się stało?
autor: Szczyt Potęgi
08 mar 2014, 21:19
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Dolina płaczących wierzb
Odpowiedzi: 776
Odsłony: 107075

Umówiony z pewną znajomą smoczycą przybyłem w to miejsce by móc po długim czasie się posilić. Generalnie nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że wezwaną smoczycą była Esencja Maddary. Od dłuższego czasu pościłem umartwiając swoje ciało, a zapomniałem, iż łowcę niekoniecznie można tak łatwo znaleźć. Niezależnie od wszystkiego, musiałem w końcu coś zjeść, gdyż śmierć głodowa byłaby akurat jedną z tych wielu rzeczy, których wasz pokorny sługa nigdy nie pożądał (i gwoli ścisłości, pożądać nie będzie podobnież jak reszta naszej "podbarierowej" społeczności).
Nieco zmachany zszedłem do doliny płaczących wierzb wypatrując uzdrowicielki.
autor: Szczyt Potęgi
28 lut 2014, 21:14
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 527
Odsłony: 87235

// Dobra, styknie tego czekania na innych chętnych :P

Widząc jak zbiera się coraz większa rzesza chętnych do nauki smoków, wasz pokorny sługa zakołysał ogonem to w lewo, to w prawo, a potem spojrzał po zebranych mierząc ich starczym, przenikliwym spojrzeniem.
– Dobrze więc. Jak zakładam, przybyliście tutaj wszyscy celem nabycia wiedzy magicznej niezbędnej ku temu, by w przyszłości móc zostać czarodziejami. Cieszy mnie, że żadne z was nie zignorowało tej szansy, a jednocześnie wykazało tyle odwagi by stanąć naprzeciwko mnie. To dowodzi bowiem, iż w młody pokoleniu jest jeszcze siła oraz chęci aby zmieniać świat na lepsze. Teraz posłuchajcie mnie bardzo uważnie o to istotne.
Przerwa, ułamek sekundy na skupienie, zamknięcie ślepi.
"Będę z nimi szczery."
Otwarcie ślepi.
– Powiem wprost. Jeśli ktoś przyszedł tutaj przypadkowo, bądź nie ma najmniejszego zamiaru czynnie uczestniczyć w zajęciach, może stąd równie dobrze wypier*alać w podskokach, póki jeszcze ma na czym skakać. Marnowanie swojego i co gorsza mojego czasu jest równie lekkomyślne jak drażnienie wściekłej mantykory. Nie obchodzi mnie czyiś zwichnięty nadgarstek, ból rzyci spowodowany byciem niekochanym we wczesnym dzieciństwie, czy smutek z powodu bycia obalonym monarchą, z któregoś ze stad. To czy ktoś z was ma ważną sprawę do załatwienia na chwilę obecną też mam głęboko pod ogonem. Przyszliście do mnie na lekcję i zgodnie z zapowiedzią zrobię z was magów... no, przynajmniej z większości.
Zasady są proste- siedzicie tutaj ile chcecie, ja z kolei przekazuję wam tyle wiedzy praktycznej ile dam radę. W zamian za to, pod kątem nauki okazujecie mi bezwzględne posłuszeństwo. Ponadto chcę was powiadomić, iż przychodząc tu stajecie się jednocześnie swoistą rodziną. Jesteście grupą, której członkowie winni są sobie pomagać bez względu na stadne niesnaski czy konflikty.

Chrząknąłem, a potem splunąłem siarczyście gdzieś w bok żółtą flegmą zalegającą wcześniej gdzieś w moim gardle. Potem zakląłem cicho pod nosem na swój obecny stan zdrowia (tak, wiem, że przesadzam- dwadzieścia księżyców temu było gorzej), a następnie przeszedłem do dalszej części monologu.
–... tak więc wymieniłem wam już swoje warunki odnośnie edukacji. Otwieram wam portal do arkanów magii, których nie uchyli przed wami nikt i to od was zależy czy przekroczycie jego próg czy też wyrżniecie mordą o glebę i wybijecie sobie zęby. Pobierałem lekcje u magów ze wszystkich stad, wliczając w to nawet świętej pamięci Nieposkromionego, przywódcę Wody. Nie ma innego czarodzieja mogącego wam pomóc. W każdym bądź razie nie tak licznej grupie. Na początek chcę wiedzieć kto od czego chciałby zacząć oraz co chciałby przerobić. Jestem do waszej dyspozycji. Słucham
autor: Szczyt Potęgi
22 lut 2014, 16:31
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 527
Odsłony: 87235

Wasz pokorny sługa przybył w to miejsce aby rozpocząć nauczanie. Kogo? No cóż, to wiedzieli jedynie Ci, z którymi raczyłem na ten temat wcześniej rozmawiać. Miałem jedynie nadzieję, iż potencjalni adepci nie podejdą lekceważąco do tak ważnego aspektu jakim były zajęcia z magii i przyjdą na ugadany termin.
"Niech tylko spróbują nie przybyć...
Oczywiście wiele księżyców temu obiecałem sobie, iż nie będę więcej ingerował w nauczanie żadnego ze smoków, a zajmę się tylko swoimi interesami (warto zaznaczyć, że do wcześniej wspomnianych interesów należało głównie spanie) niemniej obecna sytuacja Wolnych Stad zmusiła mnie do podjęcia takich a nie innych poczynań. Wykorzystując fakt obecności potężnej ilości skał i głazów, z pomocą maddary przyciągnąłem kilka z nich tak, aby stworzyły krąg jednakowoż umożliwiając uczniom dostrzeżenie mnie na tym jałowym pustkowiu. Jednakowoż przeliczyłem wszystkie z nich mierząc na oko czy nadadzą się do ewentualnych ćwiczeń.
Czekałem.
autor: Szczyt Potęgi
05 lut 2014, 17:51
Forum: Świątynia
Temat: Świątynia
Odpowiedzi: 720
Odsłony: 43232

// Edytowane ;p


Z niemałym zdziwieniem obserwowałem jak nieznajomy zaczyna rosnąć, zwiększać swoje rozmiary i potężnieć. Mogłem wyczuć w nim moc przekraczającą tą, którą dysponowali śmiertelni. Ba, wątpiłem też by ktokolwiek władający maddarą mógł tak po prostu wniknąć sobie w ścianę. Mimo to kiedy samozwańczy bóg odszedł, podszedłem do ściany, w której zniknął, a potem namacałem ją lekko szponami próbując wybadać czy to aby nie jest jakaś sztuczka magiczna.
Nie była. Mieliśmy do czynienia z ingerencją nad-istoty.
Powróciłem do zebranych od czasu do czasu postukując kosturem o kamienną posadzkę i próbując poukładać sobie wszystko we łbie. Na dobrą sprawę zrobiłem wszystko co w mojej mocy, a mimo to, otrzymaliśmy raczej mało pocieszający przekaz (chociaż jakby nie patrzeć, zapewnienie samego boga śmierci o tym, że nikt nie zginie było na swój sposób pocieszające- no, o ile był godny zaufania), który, sądząc po minie Nieposkromionego, jedynie pogorszył morale smoków Wody. Nie do końca o to chodziło waszemu pokornemu słudze. Na pytanie Niewypowiedzianego Zaklęcia jedynie pokręciłem łbem.
– Nawet jeśli Immanor uznał, iż musicie stawić czoła widmu sami, nadal macie moje błogosławieństwo.
Właściwie miałem już odejść, kiedy do głowy wpadła mi jeszcze jedna myśl. Przywołałem ze swojej groty flakonik utkany z twardych liści zawierający pewien wywar. Mógł być użyteczny.
– Weź to, magu.
W wyciągniętej dłoni podałem przywódcy Wody .

// http://www.smoki.wolnych.stad.aaf.pl/og ... 030,60.htm
Niestety ani na tym, ani na tamtym forum nie wpisano mi tego eliksiru do ekwipunku więc nie wiem czy składać raport czy po prostu mogą Ci go bezpośrednio wpisać ;)
autor: Szczyt Potęgi
05 lut 2014, 17:01
Forum: Świątynia
Temat: Świątynia
Odpowiedzi: 720
Odsłony: 43232

Parsknąłem. Ledwie zauważalnie, ale jednak. Nie wyczuwałem w tym smoku żadnej aury, nadnaturalnej siły czy też mocy. Po prostu mimowolnie rozbawił mnie swoim oświadczeniem, mimo, iż (być może) powinienem wziąć je na poważnie. Trzeźwość umysłu robiła swoje.
– Wyjaśnij mi jedno, nieznajomy.
Podjąłem niedrwiącym, poważnym tonem zaczynając kroczyć wokół smoka okrzykującego się bogiem.
– Nie żebym powątpiewał... Powiedz mi jednak, jak niepoważnym musiałbym być gdybym od tak uwierzył w każde Twoje słowo? Dlaczego miałbym nie uznać, iż jesteś po prostu śmiertelnikiem, który przyszedł nas okłamać, namącić w głowach a potem z radością kopnąć mnie w du*ę jednakowoż mogąc uznać, że świat pod barierą nie potrzebuje proroków, gdy Ci z kolei ulegną byle przybłędzie mówiącego o sobie jako o Panu śmierci?
Krążyłem dalej wokół obcego rozmyślając i nie odrywając odeń wzroku. Smok faktycznie sprawiał wrażenie, lecz nadal nie potrafiłem wyczuć od niego nic nadzwyczajnego poza posturą. Jedyne co niepokoiło to brak wyczuwalnego oddechu. Postawa zimnego posągu wyzuta z życia. Równie dobrze mógł być kolejnym wcieleniem Tarrama albo jego wyznawcą... chociaż, czy Tarram oby nie zawiódł? Przystanąłem.
– Dobrze, przybyszu. Załóżmy, iż jesteś tym, który zrywa okowy życia i poprowadzi każdego z osobna przez bramę śmierci. Załóżmy jakobyś to Ty był ciemnością mogącą zgasić ostatnie światło w każdym smoku. Załóżmy nawet, że muszę okazać Ci szacunek jako sługa wszystkich bóstw. Moje pytanie brzmi...
I tutaj urwałem, gdyż pojąłem, że w gruncie rzeczy smok przemówił do Nieposkromionych Wód. W gruncie rzeczy ja stanowiłem jedynie pośrednictwo między żywymi a bogami (o ile nieznajomy faktycznie był bogiem) więc po prostu zszedłem z drogi obu molochom nawiązując jedynie krótkie połączenie przywódcą.
~ Zachowaj rozsądek. Nawet jeśli to tylko śmiertelnik podszywający się pod boga czaszek, może być użyteczny~

Wyszukiwanie zaawansowane