Znaleziono 164 wyniki

autor: Feeria Ciszy
15 lis 2020, 20:40
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 69931

Uśmiechnęła się szeroko, widząc, że przybył. Jeśli to miało być jej ostatnie spotkanie z żywym smokiem, to z pewnością chciała, aby to właśnie on był tym smokiem.
Z zadowoleniem pokiwała łbem. Owszem, spotkała Hiacynta! I Tweeda też, swoją drogą, choć skoro już natura pozwoliła jej milczeć, to ten fakt z chęcią przemilczała. Chciała, aby to ostatnie spotkanie było jak najpogodniejsze, a wspomnienie syna, który opuścił Ziemię, na pewno w tym nie pomoże...
Westchnęła cicho, słysząc zawiedzenie informacją o Dzikiej. Sama znała to uczucie. Może nie dokładnie w tej samej postaci, bo ona dowiedziała się o tym, gdy już sama była po drugiej stronie... Ale to wcale nie sprawiło, że było jej z tym faktem lepiej. Po prostu na zawsze skreśliła tego smoka ze swojej historii. To przeszłość, o której nawet nie będzie mogła z nim porozmawiać. Przeszłość nieosiągalna i nie warta dłuższym martwieniem się nią.
Tym bardziej, że nie zamierzała teraz się łamać! Przesłała partnerowi fizyczne uczucie otarcia się łusek jej łba o jego bark. A wraz z nim pojawiły się też kolejne odczucia mentalne... Czy też raczej obietnica. Obietnica czekania, bo nigdzie się bez niego nie wybierała. Z resztą, to życie poza bolesnymi wspomnieniami, które wciąż ją czasem nękały, było też wypełnione tymi pięknymi chwilami, których nie chciała zapominać za wszelką cenę.
Na pewno nie bez niego.
autor: Feeria Ciszy
15 lis 2020, 19:04
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 69931

Znalazła każdego ze swoich bliskich, których szukała... A nawet jeszcze kilka smoków. Ale skoro tylko zakończyła ostatnie z tych najważniejszych spotkań, ruszyła z powrotem na Wzgórze. Niczym prawdziwy duch, przez pewien czas była niewidzialna, aż w końcu pojawiła się tam, gdzie stała, gdy znalazła go kilka dni temu. Albo kilka nocy temu, bo teraz słońce już zachodziło...
Z tą myślą Feeria zebrała maddarę i wysłała Żerowi wiadomość mentalną. Nie wiedziała, ile czasu jeszcze ma... Ale na pewno mniej, niż więcej, a przecież coś sobie obiecali, prawda? Nie miała wprawdzie pewności, czy odejście nadejdzie za kilka godzin czy za kilka dni, ani czy Czeluść będzie mógł się zjawić... Ale delikatny impuls z obrazem Wzgórza i tak powędrował w stronę jego umysłu.
autor: Feeria Ciszy
15 lis 2020, 0:17
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 722
Odsłony: 111028

Feeria z ciekawością przyglądała się relacji, jaka się wytworzyła między Hiacyntem a Morrigan. Czy ona i Kerrigan wyglądali podobnie? Nie... Mogli być podobni, ale nie byli nimi. Hiacynt to Hiacynt, Morrigan to Morrigan. Inne osoby, inne charaktery. Nie było tu miejsca na wszelkie porównania!
A dalej zaczął mówić. Prędkim potokiem, pozornie chaotycznym... Tak, kto wie ile mieli czasu? Ale przecież była dobrą słuchaczką. Rozumiała wszystko – i to, co miał do powiedzenia, i tę potrzebę pędu. Gdyby mogła, sama by pewnie tak zrobiła...
Zamiast tego mogła cierpliwie wszystkiego wysłuchać. Nieznacznie wypięła pierś w dumie z syna. Nie dość, że Czarodziej, to jeszcze mistrz! Sama wiedziała, jakie to uczucie zobaczyć Ceremonię swojego ucznia... Ach, Cicha Nora! Gdyby mogła, sama by pewnie pozostała w jaskini, w której mieszkała z ojcem i siostrą... Ale nie mogła. Wyprowadziła się od razu, po zagrzebaniu zwłok Evyi. Zabrała wszystkie rzeczy i nigdy więcej nie wróciła. Nie odważyła się... Pewnie wciąż są tam ślady krwi. I jej złe wspomnienia.
Ale najwyraźniej Nora nie budziła złych wspomnień w Hiacyncie. Uśmiechnęła się wzruszona tym faktem. Zwłaszcza, że mimo jakiś prób przywołania jej pamięci poprzez zioła, grota nie była już jej leżem, ale miejscem odpoczynku jej syna i jego kompanki. Teraz to miejsce należało do nich. Oni byli żywi, a więc to do nich należał ten świat. To oni byli przyszłością stada... Ona była tylko duchem przeszłości, który nie mógł wpłynąć na dalszy bieg historii. Mógł jedynie... Wysłuchać. W jakiś okrężny sposób również porozmawiać.
Teraz znów zdecydowała się na maddarę i przesłała synowi wszystkie myśli, jakie jej przemknęły przez łeb. Niemal tak, jak on dopiero co wyrzucał z siebie zdanie za zdaniem...
Znów iskra dumy. Tym razem wyraźniejsza, niż w chwili, gdy go zobaczyła i teraz gdy dodał jej jeszcze więcej powodów ku dumie. Iskra wzruszenia, że wciąż o niej pamięta, że postanowił pozostać w grocie... Nie musiał, a jednak to zrobił! A na koniec... Ostrożnie wyciągnęła szyję i spróbowała nią objąć syna. Ale tak, by wyglądało to jak najnaturalniej. A w postaci ostatniej wiadomości mentalnej, podzieliła się z nim wrażeniem stykających się ze sobą w uścisku łusek. Była to jakaś namiastka smoczego uścisku. Zwłaszcza teraz, gdy na chwilę dialog się urwał, a ona przypomniała sobie, że pewnie nie mają całego dnia...
autor: Feeria Ciszy
12 lis 2020, 3:07
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 69931

Sama spróbowała odpowiedzieć uściskiem... Nieco nieporadnym wizualnie, niemożliwym fizycznie... Ale za to istniejącym w sferze mentalnej. Drogą maddary mogli uzupełnić pewne braki.
Ale nie zmieniało to faktu, że powinni się rozejść. Hiacynt i Tweed. Gonitwa i Szabla. Pokiwała z powagą łbem, by zaraz znów się rozjaśnić, a nawet prychnąć lekko z rozbawienia. Czy to była obietnica? Niech tylko spróbuje jej nie dotrzymać!
Ale tak na wszelki wypadek, gdyby jednak nie zdążyła... Przesłała mu maddarowo kolejną iskrę swoich uczuć i ciepła. Tego jak był dla niej ważny, ale tym razem bez smutnego wydźwięku tęsknoty. Teraz więcej tam było radości. Teraz może nawet ponowna rozłąka nie będzie tak ciężka...
I z tą myślą odsunęła się o krok, znów spojrzała w niebo i... Rozłożyła skrzydła. Mogłaby po prostu zniknąć. W końcu była duchem... Ale po co przypominać im o fakcie, że może nagle zniknąć i znów nie będą się widzieć przez dłuższy czas? Teraz odleciała, ale jeszcze znów się zobaczą... Jeszcze, zanim Ateral upomni się o dusze, które mu zbiegły.

//zt
autor: Feeria Ciszy
12 lis 2020, 2:07
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 69931

Przechyliła lekko głowę, czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Wdech, wydech... Czy to mogły być złe wspomnienia?
Za chwilę sama miała się przekonać. Ledwie poczuła dotyk maddary, a sama przymknęła ślepia. Nie raz korzystała z tego sposobu, a jednak to był chyba pierwszy raz, gdy ktoś dzielił się z nią swymi wspomnieniami... A te były gorzko-słodkie. Kerrigan... Szyderczy jak nigdy, milczący jak nigdy... A jednak to wciąż był on. Załamany, ale wciąż on... I widywali się często. Rozumieli niemal jak kompani z prawdziwą więzią. Aż w końcu...
Czy kiedyś była świadkiem śmierci kogoś bliskiego? Daimon zmarł z dala, nagle. Otrzymała tylko ostatnią wiadomość. Evya... Tu pozostały tylko krwawe teorie i zwłoki, którymi musiała się zająć. Opoka...? Z dala, usłyszała tylko relację z misji ratunkowej. Nieudanej.
A jego śmierć była spokojna. Taka... Łagodna. Choć miała miejsce już dawno, łamała serce... Ale jednocześnie cieszyła się, że mogła tego doświadczyć. Oczyszczające uczucie, bo to było nieuniknione, skoro tylko ich więź przestała istnieć. Cierpiał. Z początku... Czy się pogodził? Nie miała pewności, ale na pewno pod koniec nie czuł się samotny.
Poczuła łzy wzruszenia pod powiekami. Rozwarła je w końcu, otarła szponem i spojrzała czule na Żera. Na jej pysku wykwitł lekki uśmiech, a maddara znów dotknęła umysłu partnera. Tym razem... Była tu tylko wdzięczność. Za to, że się nim zaopiekował pod koniec. Ciężki koniec dla ich obu... I za to, że się tym wspomnieniem podzielił.
Westchnęła lekko i spojrzała w niebo. Ile czasu upłynęło? Była jeszcze dwójka smoków, które chciała zobaczyć...
Feeria powoli wstała na równe łapy. Tak bardzo nie chciała odchodzić, ale... Ale nie miała nieskończoności. Nie wiedziała w ogóle ile ma czasu, a potrzebowała go jeszcze. Jeszcze dla kilku żywych dusz... Spojrzała na Czeluść pytająco, ale też i z wyraźnym żalem. Na pewno domyśli się... Bo przecież oboje wiedzą, że nie mogą tu pozostać na zawsze.
autor: Feeria Ciszy
12 lis 2020, 1:18
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 69931

To była długa chwila. Z jednej strony mogłaby się przeciągać w nieskończoność, byle nie kończyć swojego ulotnego piękna... A z drugiej ta ulotność oraz świadomość upływającego czasu sprawiała, że nie sposób było cieszyć się nią całkowicie. Ani tym bardziej przeciągać w nieskończoność. Nie wiedzieli, kiedy skończy im się czas... Czas...
Jak wiele ją ominęło? Najwyraźniej wiele. Hiacynt... Czarodziejem. Tego się spodziewała. Ale Zastępca? Feeria skwitowała to wzruszonym uśmiechem. Przetrwał i zrobił to w Ziemi. Najwyraźniej chyba też Ziemię kochając... Ominęły ją te wszystkie Ceremonie, ale może jeszcze zdoła go spotkać. Tutaj...
Ha! Wszystko się zgadzało ze słowami młodego Uzdrowiciela. Kwiecisty Rapsod to Hiacynt i istotnie, oswoił kruka... Morrigan. Szamanka skwitowała to rozbawionym prychnięciem. Lepszego imienia nie mógł wymyślić!
Zaraz jednak jej radość nieco zbladła. Wciąż by żył. Gdyby kruk, o którym wspomniał Basior, był właśnie nim... Sama nie wiedziała jak by zareagowała. Nie liczyła na to, że go tu spotka. Ale gdyby mogła... Gdyby tylko... Czuła się w pewien sposób pusta, nie czując jego świadomości. Nie mogąc dzielić się z nim myślami, bo kto najlepiej je interpretował, jak nie jej własny Głos?
Dwukolorowe ślepia zalśniły w ożywieniu na kolejne słowo. Lekko, nienachalnie pchnęła ku Żerowi prośbę. Iskierkę ciekawości... To ją może zaboleć, ale chciała wiedzieć, co się z nim stało. Jego jedynego nie zdołała zobaczyć po śmierci. Zniknął wraz z jej odejściem. Jak głos, którego tak naprawdę nigdy nie miała. Ulotny...
autor: Feeria Ciszy
12 lis 2020, 0:26
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 85151

Feeria pokręciła łbem z lekkim uśmiechem. To zaskakujące, ale smoki często nie pytały o przyczynę jej bezgłosu. Częściej przyjmowały to do wiadomości, choć nie bez zdziwienia najpierw musiały skonfrontować się z Kerriganem.
On z resztą zawsze to tłumaczył, ale odpuściła sobie przesyłanie jego głosu. Podobnie tamtego wspomnienia spod Pięści Bogów... Niewtajemniczonym i tak to nic nie powie. Głęboko wyrył jej się w pamięci ten dzień, choć nigdy go z nikim nie dzieliła. Nawet z Kerriganem. Nikt też by go nie odczuł w ten sam sposób, co oni. Ona i Daimon...
Zrezygnowane spojrzenie nie zapowiadało niczego dobrego. Ale z drugiej strony... To też znaczyło, że będzie szczery. Jeśli zmienił stado, a teraz zamierzał mówić, że te księżyce minęły w idealnym stadnie, to byłoby to tylko perfidne kłamstwo... A jej nie zależało na fałszywym uspokojeniu. Nawet teraz martwiła się o każdego z nich.
"Żer nie potrafił się mną zająć jak byłem jeszCZe młodym smokiem."
Szamanka westchnęła ciężko słysząc te słowa. Nigdy nie oceniała Żera w roli rodzica – oboje byli zbyt beznadziejni, by się oceniać. Z całej ich czwórki pewnie tylko Nawojka miała jakiekolwiek pojęcie o tym, jak zająć się pisklętami. Sama tak często czuła się jak... Czuła się niepewnie. Czy pisklęta rzeczywiście mogły być przy niej szczęśliwe? Kochała je, ale nigdy nie była pewna, czy potrafi im okazać odpowiednią troskę. Nie wiedziała, czy powinna je raczej trzymać przy sobie, czy puścić wolno... Nie wiedziała, bo i skąd? Matki nigdy nie poznała osobiście. Ojciec... Starał się, ale to nie zmieniło tego uczucia zimna i odsunięcia. Dziś wiedziała, że miał w tym dobre intencje. Starał się bardziej, niż myślała...
Ale wtedy czuła się samotnie i gdyby nie wsparcie Ziemi, może znalazłaby się w podobnej sytuacji. W tym jednak tkwiła różnica – ufała Ziemi, kochała wszystkich jej członków. Nie potrafiła wejść na Szczerbatą i nie sprawdzić czy ktoś z nich nie potrzebuje jej pomocy.
Dla Ziemi nie dotrzymała życiowej obietnicy złożonej sobie... I chyba też ojcu?
Dla Ziemi odrzuciła ścieżkę Erycala, której nauczył ją Żar, której przestrzegała Kalina... Odrzuciła uzdrowicielskie ideały.
Potrzebowała kilku uderzeń serca by to sobie przemyśleć. On wzdychał, podsumowując swój smutek, ona wzdychała podsumowując własny... Ale ten wybór przecież nie zmieniał jej uczuć wobec syna, prawda? Bolał ją fakt, że Ziemia nie była dla Tweeda tą rodziną którą była dla niej. Nie znalazł w niej tego ciepła, które ona otrzymała...
Ale znalazł je w Ogniu. Był szczęśliwy i choć przyznawała to z pewnym żalem, nie potrafiła być na niego zła.
Nie przejmując się swoją niematerialnością w końcu podeszła do syna i usiadła obok. Wyciągnęła skrzydło i objęła nim Tezę. Nie było może namacalne, może to było tylko coś, co mogło zarejestrować jedynie oko... Ale nie był to gest pozbawiony maddary.
Wiedziała, że niekoniecznie trafi ona do syna... Ale chyba jednak nie potrafiła inaczej. Kontaktowała się ze światem emocjami, a nie słowami. Bez kruka nie miała w tym żadnego pośrednika...
Tym razem mentalny impuls zawierał w sobie pewne ciepło. Żadnego chłodu, jakiego sama doświadczyła. Była też akceptacja i ta iskierka jej miłości, bo stado niczego nie zmieniło. To był jego wybór i nawet jeśli ją zabolał, to wciąż go akceptowała. Bez względu na stado.
autor: Feeria Ciszy
11 lis 2020, 23:45
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 69931

Zaśmiała się lekko i bezdźwięcznie słysząc słowa partnera. Nie, bez niego to zdecydowanie nie było to samo szczęście...
Przyglądała się jego łapie może nawet uważniej niż zwykle. Bezsilnie uznała, że to tylko kolejny, odruchowy gest. Zaraz znów przypomną sobie, że to minęło...
A może nie? Nie do końca?
Przymknęła ślepia, czując nie tylko maddarę ukochanego, ale też... Dotyk? Prawie jak wtedy... Wtedy? Wiele księżycy temu...
Sama zaczęła ten gest odruchowo, ale zakończyła z pewną świadomością. Położyła własną łapę na łapie Żera. Tej niegdyś straconej, którą uniósł... I podzieliła się podobnym wrażeniem. Po tylu księżycach leczenia pamiętała dotyk niezliczonych łusek. Chyba potrafiłaby odwzajemnić się podobnym impulsem? Tym razem bez żadnych emocji. Samo wrażenie materialności – jej policzka, który z resztą jakby spróbowała lekko wtulić, nie przejmując się granicami wytyczonymi przez śmierć.
autor: Feeria Ciszy
11 lis 2020, 22:08
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Diamentowe źródełko
Odpowiedzi: 484
Odsłony: 68078

Z ciekawością przyglądała się temu, jak zareaguje Uzdrowicielka. Bywało różnie... Zwłaszcza, jeśli była to szansa na pierwsze takie spotkanie z duchem!
"Twoja wiedza nie poszła na marne."
Ach, w to akurat nigdy nie wątpiła. Zbyt wielu Kleryków uczyła, a i to przecież były czyjeś nauki. Żaru, wcześniej legendarnej dla Feerii Kaliny, a wcześniej jeszcze innego Uzdrowiciela, którego pamięć nie dosięgnęła córki Daimona... Ale fakt istnienia kolejnego Uzdrowiciela Ziemi był dla niej nawet lepszy, niż leczenie samego boga. Wiedziała, jak źle powodzi się stadu, gdy wszystko spada na barki tylko jednego Szamana... Albo gdy w ogóle zabraknie smoków umiejących leczyć wśród wszystkich stad. Może dwie pary łap to trochę za mało jak na wszystkie cztery.
Dlatego na jej pysk wypłynął szeroki uśmiech. Skinęła lekko łbem, przesyłając Wonnej krótkie wspomnienie... Bardzo świeże wspomnienie ducha. Tak się składało, że tego "wychowanego" czy też może "ukradzionego" Uzdrowiciela już spotkała.
... a potem Gasnący Wiciokrzew, Wonna Dziewanna czy Lepka Ziemia bo tu też nie wiem które imię świta.. Mu mnie zabrała – rzekł dobrze znany Wonnej samiec z szerokim uśmiechem na pysku i zaraz uzupełniając; – Basior Lancetowaty, Uzdrowiciel.
Ledwie wspomnienie ucichło, a Wiciokrzew mogła poczuć kolejną emocję przesłaną przez Feerię. Znów delikatną, ale za to stanowczą iskierkę dumy.
Zauważyła też zbłąkane spojrzenie Miodowej. Sama odruchowo zwróciła wzrok na niebo... Ale zaraz znów wróciła do drugiej Ziemistej. Go tu nie było. Nie musiała sobie o tym przypominać na każdym kroku... Tchnięta tą myślą, lekko pokręciła łbem. Zaraz jednak lekki uśmiech wrócił na jej pysk, gdy znów skupiła się na czasie teraźniejszym.
autor: Feeria Ciszy
09 lis 2020, 22:35
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 722
Odsłony: 111028

Spośród całej trójki to z Hiacyntem miała najsilniejszą więź. Tweed... Miała wrażenie, że w miarę jak upływał czas, oddalili się od siebie. Że jej wiadomości nie zawsze do niego docierają... Zwykłe odcięcie od maddary? A może była beznadziejną matką, która nie potrafiła rozpoznać co dolega jej synowi? Daimon też od razu nie poznał... Ale brak głosu to co innego. Poza tym Daimon się od nich odsuwał. Ona i Tweed nigdy całkowicie się nie oddalili, tak jak zrobili to z Elementem.
I była jeszcze Goblin. Czuła, że są jednocześnie blisko i daleko. Chyba nie potrafiły rozmawiać. Nie tak, jak Feeria rozmawiała z innymi... Ale jednocześnie rozumiały się w inny sposób. Czystą maddarą i językiem gestów, które nie pochodziły jedynie od Feerii.
Ale jak by nie było, kochała każde z nich. Bez wyjątku. Akceptowała i kochała.
A teraz miała ochotę płakać. Czara wzruszenia przelała się wraz z momentem, gdy dotarła do niej maddara syna. Nie spodziewała się... Dotyku. Gdyby tylko mogło, jej serce z pewnośxią zabiłoby szybciej. Zamiast tego z oczu uleciała jedna, samotna łza. Jedna jedyna, bo przecież nie mogli oboje płakać, prawda? Wyciągnęła szpon, by otrzeć jedną z łez, która zaczęły spływać po łuskach syna... No, tak, nie była materialna i sama tej drogi nie mogła obejść.
Ale ktoś musiał zachować w tej chwili spokój, a kto sprawdziłby się tu lepiej, niż Feeria? Musiała przecież być silna, by tak długo przeżyć bez załamania. Fakt, ono w końcu nadeszło, ale po jakim czasie? Po ilu wydarzeniach? I już nie wróciło. Minęło tak, jak i z czasem mija życie.

Uśmiechnęła się szeroko, przymykając ślepia i znów przesyłając mu swoją maddarę. Kolejna pogodna iskra, ale tym razem owiana błogim spokojem. To była ulga móc go zobaczyć... Tutaj. Tutaj, a nie po drugiej stronie.


Jej dwukolorowe ślepia przeniosły się na kruka. Ach, no tak, to ona była właścicielką drugiego głosu...! Teraz nawet przypominała sobie, że już gdzieś słyszała o pewnym kruku...
Och, była taka inna! Całkowicie inna! Białe pióra, spokojniejszy, samiczy głos... Choć wciąż skrzekliwy, jak na kruka przystało! Ten szacunek, który z rzadka nawet on mógł okazać. Miejsce na rogu... Jej własny prawy róg pewnie po tylu księżycach był odrapany przez pewne, ptasie szpony.
Feeria z powagą pokiwała łbem i skłoniła go lekko przed Morrigan... Nawet imię coś jej przypominało! Nie mogła ukryć coraz szerszego uśmiechu.
Tak wiele się zmieniło... A jednak to wciąż był ten sam smok, ten sam świat.
Znów zebrała maddarę, tym razem dotykając umysłu Morrigan. O wiele delikatniej, niż to bywało w przypadku smoków. Jej umysł raczej nie był przyzwyczajony do innej maddary, niż ta, która pochodziła od Hiacynta... A przykaz, poza swoją delikatnością, miał też w sobie jakiś szacunek do kompanki, jakąś radość z poznania oraz z faktu, że Morrigan trwała u boku Rapsoda. Jeśli była równie wierna, co Kerrigan, Feeria mogła być spokojna. Kruk może i nie uchroni smoka przed niebezpieczeństwem... Ale wbrew pozorom, Kerrigan był jednym z tych, którzy byli najbliżej niej gdy walczyła z własnymi demonami. Zawsze mogła na niego liczyć.
autor: Feeria Ciszy
08 lis 2020, 22:30
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 85151

Te wszystkie iskry radości, które poczuła na widok Tweeda, gdzieś uleciały wraz z jego pytaniem. Czy było to nietaktowne? Uraziło ją? W żadnym razie, ale... Móc teraz nie tylko spotkać swoich bliskich, ale też móc z nimi porozmawiać, jak każdy normalny smok? To była cudowna wizja. Cudowna, bo piękna i...
Cudowna, bo niemożliwa. Nigdy nie miała własnego głosu i nawet śmierć nie mogła tego zmienić. Może w przyszłości, gdyby spróbowała powrócić... Ale tego nie chciała. Nie chciała zapomnieć tego życia i z pewnością nie spieszyło jej się do kolejnego. A głos? Może i dziś, tego dnia było jej ciężej... Ale nie była całkowicie niezdolna do mowy, póki wciąż istniały inne metody dialogu ze światem. Już od dawna nie żałowała braku czegoś, czego nigdy nie miała.
Powoli pokręciłą łebm, w końcu odpowiadając jakoś na pytanie syna. Teraz nie miała nawet kruka, który był jej Głosem. Została tylko maddara i gesty. Choć i one były w dużej mierze ograniczony przez brak fizyczności.
Postąpiła krok do przodu. Dotarła do niej woń charakterystyczna dla Ognia, a nie Ziemi... Ach, tak. Nie była pewna co zaszło, ale wiedziała już, że Tweed nie jest w Ziemi. Dlaczego? Tego już nie wiedziała...
W zamyśleniu zerknęła na kompankę syna. Nie pamiętała już, czy miała kiedyś okazję sprawdzić tę rzecz... Najwyższa pora!
Feeria tym razem nie sięgnęła po wiadomość mentalną, ale wyobraziła sobie coś, co pojawiło się w świecie rzeczywistym. Nie należało do niego, było niematerialne... Ale było widzialne, a to wystarczy. Była to niewielka, kamienna tabliczka w zasięgu wzroku Tweeda. Widniało na niej jedno, proste pytanie:
Co mnie ominęło?
Tak po prawdzie, to nie lubiła tej formy. Z reguły sięgała po nią tylko w ostateczności, gdy nie potrafiła uczuciami wyrazić tego, co jej chodziło po głowie. Czasem sytuacja wymagała konkretnych słów... A to w pewnym sensie i tak była próba.
autor: Feeria Ciszy
05 lis 2020, 22:45
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Wypalona plaża
Odpowiedzi: 722
Odsłony: 111028

Dopiero po dłuższej chwili uświadomiła sobie, że cisza została przerwana. Z początku były to oddalone głosy. Ale z czasem... Ktoś nadchodził i z każdym krokiem byli coraz bliżej. Jakby przyciągani przez coś, a w rzeczywistości niczego nieświadomi, byli coraz bliżej.
Zauważyła ich chwilę po tym, jak padła ostatnia wypowiedź białego kruka. Zamarła, jak wryta w ziemię. A on był coraz bliżej i bliżej... Wyrósł czy może to ona błędnie zapamiętała go jako pisklę? Przecież to było tak niedawno... Albo dawno? Na pewno nie był już tym pisklęciem, które zabrała do Gaju Pamięci. Nie był tym młodzikiem, u boku którego konfrontowała się ze zmarłymi przodkami. W pewnym sensie nie był też już tym smokiem, który był przy niej w ostatnich chwilach... A więc wyrósł.
Że też musiała go zobaczyć tutaj, w świecie żywych, by sobie uświadomić, że nie umarła wczoraj. Przez cały czas nad nimi czuwała... Mając wrażenie, że odeszła ledwie wczoraj, jednocześnie czując, jakby była w oddaleniu od wieków.
Albo innymi słowy, po prostu tęskniła. Na nic jej wgląd do świata żywych, jeśli nie mogła ich spotkać.
Ani dotknąć... Wiedziała co się stanie, a jednak w kilku krokach skróciła ten pozostały dystans, wyciągnęła łapę i...! Zatrzymała się tuż przy jego prawym poliku, jakby rzeczywiście mogli zetknąć się fizycznie.
Nie mogli.
Powoli odsunęła łapę i przymknęła ślepia. Nie miała własnego głosu, nie miała swojego kompana, nie miała tych drobnych czułości. Pozostała tylko maddara, której mogła nadać kształt i pchnąć ku umysłowi Hiacynta. Pchnąć jako wiązkę splecionych ze sobą uczuć. Tęsknota, bo oczywiście tęskniła! Radość, bo w końcu znalazła szczelinę i mogła go znów spotkać. Dumę... Bo przecież była niema, ale nie ślepa. Tak, jak obiecała: stała się gwiazdą czuwającą nad nimi. I czułość, bo przecież bez względu na wszystko wciąż ich kochała całym swoim sercem.
autor: Feeria Ciszy
04 lis 2020, 23:34
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Diamentowe źródełko
Odpowiedzi: 484
Odsłony: 68078

Co mogłoby przyjść kuropatwie po gotowości, skoro Ziemista była niematerialna? Feeria z ciekawością przekrzywiła łeb, przyglądając się temu fenomenowi. Przerwanie ciszy było wystarczające, by przyciągnąć jej uwagę... Ale nigdy nie sądziła, że kuropatwy mogą... No właśnie, co jest z tą kuropatwą nie tak?
Najprostsze wyjaśnienie było takie, że mogła być smoczym kompanem. Żyła wśród drapieżników, a więc mogła inaczej postrzegać świat! Zwłaszcza smoka... O ile rozpoznała smoka w sylwetce Uzdrowicielki, która zaraz stała się wyraźniejsza.
Gdzie w takim razie mógł być kompan tej kuropatwy? Zakładając, że teoria nie jest błędna. Nie znała się na zwierzynie. Może po prostu ten gatunek ptaka posiadał jakiś nietypowy mechanizm obronny...?
Nie tylko nie przejmując się agresywnym nastawieniem, ale może też i celowo, Feeria poszła prosto... I przeszła prosto przez ptaszysko! To w sumie było ciekawe. Pierwszy raz przeniknąć przez coś żywego... I w sumie, to nie odczuła nic. Kuropatwa pewnie też nie. Może tylko dowiedziała się, że ma do czynienia z czymś niematerialnym, a jakie wnioski z tego wysnuje to już inna kwestia...!
Zatrzymała się, gdy w końcu dostrzegła poszukiwanego smoka. Czyli nie myliła się... Pytanie czy i wzrok ją teraz nie mylił? Pamiętała tę charakterystyczną postać bagiennej. Wonna Dziewanna. Feeria przymknęła ślepia i bez względu na to, czy rozjuszone gdakanie nie zdradziło już jej obecności, przywitała się z drugą Uzdrowicielką z pomocą maddary... Chociaż myślenie o niej jako o Uzdrowicielce chyba już od dawna nie było aktualne!
Tym, co dotarło do umysłu Lepkiej, był krótki impuls mentalny w postaci pogodnej iskierki. Iskierki w towarzystwie przeświadczenia, że ktoś próbuje przyciągnąć uwagę smoczycy, choć w sposób nienachalny, zostawiający wyraźne pole dla szacunku względem bagiennej.
autor: Feeria Ciszy
04 lis 2020, 23:18
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Samotny pagórek
Odpowiedzi: 636
Odsłony: 85151

Tym, co przyciągnęło jej uwagę, był głos. W wędrówce, która ją spotkała po ucieczce przez szczelinę, to dźwięk był najważniejszym elementem jej percepcji. To teraz najdobitniej odczuła utratę Kerrigana... Na ponowne spotkanie z rodziną mogła liczyć, ale kruk? Miała nieprzyjemne uczucie, że przepadł... Ale kto, wie? Może jednak się myliła i kiedyś znów się zobaczą?
Dlatego w tej bezkruczej ciszy czyiś głos tak bardzo przykuł jej uwagę. I może nawet by poszła dalej... Gdyby nie fakt, że był to głos w jakiś sposób znajomy, a odpowiedź szybko zajaśniała jej we łbie. Jak mogłaby nie poznać tego głosu? To przecież jeden z tych, o których by nie zapomniała.
Podążyła za dźwiękiem i niespiesznie wyłoniła się spomiędzy drzew, stając na przeciw Tweeda.
Niepewnie zebrała maddarę... Czy ona dobrze pamiętała, że w pewnym momencie to... Nie działało najlepiej?
Może źle pamiętała? Albo coś się zmieniło? Nie dowie się, jeśli nie sprawdzi. Wtedy to i tak była tylko teoria, więc może po prostu się myliła...? Zgromadziła swoją maddarę i przesłała ją w postaci krótkiej wiadomości. Impulsu wypełnionego jakimś uczuciem ciepła i radością na widok tego konkretnego smoka.
autor: Feeria Ciszy
04 lis 2020, 23:04
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Wzgórze
Odpowiedzi: 600
Odsłony: 69931

Feeria rozluźniła się nieznacznie. Miał ochotę na ploteczki z zaświatów? Bez Kerrigana może być ciężko...!
Jednak powoli pokiwała łbem z lekkim uśmiechem na pysku. Widywała inne dusze i to całkiem często. Nie była samotna... Choć nie mogła też powiedzieć, że zobaczyła się z każdym, z kim chciała.
Na przykład Daimon... Jej ojciec wrócił na długo, nim ona umarła. Minęła go. Odszedł tak dawno, mimo że chciała z nim nawiązać do tylu tematów... Ale może to i dobrze? Odszedł bez pożegnania. Chłodno i z dystansem, jak za życia... Może to i dobrze. Nie będzie się już trzymać tej części przeszłości.
I chyba dlatego czuła taki spokój. Tę iskrę spokoju przekazała teraz Żerowi. Nie musiała dodawać żadnej tęsknoty, żadnego żalu... Nie żałowała swojego życia, a tęsknotę oboje już znali aż za dobrze! Pierwsze emocje opadły, więc chyba mogli sobie pozwolić na chwilę spokoju, prawda?
Przysiadła na trawie i z ciekawością przechyliła łeb, przypatrując się Czeluści. To, że mogła zobaczyć co nie co, będąc pośród gwiazd, nie zmieniało faktu, że pewne fakty jej umknęły, a inne... Może po prostu lubiła słuchać jego głosu?

Wyszukiwanie zaawansowane