Znaleziono 46 wyników

autor: Tembr Ognia
18 lis 2018, 12:55
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 77939

Ała. Poczuł jak igły świerku wbijają mu się w mózg pod czaszką. Nigdy nie słyszał tak emocjonalnie naszpikowanego zawołania przy użyciu maddary. A że to była Eliana – zerwał się z miejsca aż liście zawirowały w powietrzu. Leciał ile miał siły w skrzydłach, a droga była dość daleka. Zmachał się. Wkładał w swój lot więcej siły niż dynamiki, toteż męczył się dodatkowo. Ale czego nie zrobi dla tej, która na samą myśl o brzmieniu jej imienia skakało mu do gardła serce?
Wyczuł ją. Nieco ulotny zapach, musiała więc polecieć w tamtym kierunku. Przeleciał nad granicą, był na ziemi niczyjej. W oddali zamajaczyły pojedyncze grzbiety, choć ze smoczymi by ich nie skojarzył wedle nazwy. Musiała być na jednej z nich. Jej zrozpaczony głos wprawił go w niezłe palpitacje serca. Rozglądał się, szukał...
Jest.
Smuga wyryta w ziemi sugerująca o średnio kontrolowanym lądowaniu. Prowadziła nieco wgłąb lądu, pomiędzy zieleń. Wylądował więc ostrożnie, powoli. Złożył skrzydła i szukał Błyszczącej, aż na nią natrafił. Leżała wśród mokrego od porannej rosy mchu i reszty zielska. Łkała. To go trochę zbiło z pantałyku. Był przekonany, że coś jej grozi. Ktoś ją krzywdzi. Coś. Ale.. nie, to było coś innego. Wpatrywał się w nią zamurowany, próbując samemu dojść o co chodzi. Jak dotąd nie widział żadnego smoka w takim stanie...
Eliano? – odezwał się wreszcie. – Co się stało? Ktoś ci wyrządził krzywdę? – rozejrzał się odruchowo dookoła, ale nie dostrzegłszy niczego zawisnął nad samicą i spróbował delikatnie trącić nosem jej skrzydło. Przypominała trochę kokon motyla, widział tylko złotołuski kłębek nerwów. – Hej, nie chowaj się przede mną. – Poprosił łagodnie.
autor: Tembr Ognia
25 paź 2018, 12:10
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5722
Odsłony: 309639

Koral dla Zarannej Iskry od Szklanej Melodii (już odjęty)


♣ Aktualizacja ♣
autor: Tembr Ognia
10 paź 2018, 15:49
Forum: Świątynia
Temat: Miejsce wymian
Odpowiedzi: 466
Odsłony: 22705

Powrócił do świątyni, chcąc wykorzystać skarby jakie mu zostały w zapasach. Nie był łasy na błyskotki, na to przyjdzie jeszcze czas. Obecnie musiał zapewnić wyżywienie nie tylko swojemu stadu – zdecydowanie zbyt dużo smoków napotykał o pustych żołądkach.
Skłonił się przed ołtarzem, na którym położył chwilę później piękny bursztyn. Cofnął się o kilka kroków i zastygł w swoistym ukłonie, oczekując boskiej interwencji. W duchu pomodlił się do boga Łowów o łaskę i przychylność przy następnej zdobyczy jaką napotka.

autor: Tembr Ognia
09 paź 2018, 14:26
Forum: Górska Jaskinia
Temat: Legowisko
Odpowiedzi: 1036
Odsłony: 44336

Przyszła pora i na niego, aby skorzystać z usług upadłego boga. Na szczęście Juglan nie był uprzedzony pomimo opinii innych smoków. Przyleciał do górskiej groty i wylądował przed wejściem. Złożył skrzydła. Zastukał palcem o kamień przyścienny, aby ogłosić swoje przybycie zanim wejdzie do środka. Nie zauważył jeszcze nikogo, ale to nic.
Bądź pozdrowiony, mędrcze – skłonił się nisko i wyciągnął zza skrzydła kilka błyskotek, które położył przed sobą na ziemi. – Chciałbym podreperować swoją wytrzymałość, jeżeli byłbyś tak dobry i mi w tym pomógł.
Zamilkł i oczekiwał odpowiedzi. Jeżeli było trzeba, czekałby naprawdę długo.

.
autor: Tembr Ognia
30 wrz 2018, 17:53
Forum: Skały Pokoju
Temat: Wezwanie Przywódcow III
Odpowiedzi: 5
Odsłony: 501

Co prawda wiadomość Calamente nie dotarła do niego bezpośrednio, ale chcąc nie chcąc musiał wziąć w naradzie udział. Obiecał mamie, że będzie mogła na niego liczyć. Zwłaszcza teraz. Z radością wypełniał jej wolę jeżeli tylko miałoby to ją odciążyć i jej ulżyć. Tak więc po krótkiej rozmowie z Rek, wywernowy ruszył z obozu Ognistej Braci w kierunku skał pokoju. Zdaje się, że miał tam zagościć po raz pierwszy. I do tego musiał wyjaśnić ostatnią sytuację. Powtarzał w głowie słowa matki, aby niczego nie przekręcić.
Nietrudno było znaleźć reprezentanta Cienia oraz przywódczynię Ziemi. Spostrzegł też swojego ojca. Ciekaw był też, czy Nurt go rozpozna. Widzieli się wszak tylko raz. Był tu też ktoś jeszcze, ale nie wiedział w jakim celu.
Wylądował nieco za samicą. Miał większe skrzydła, pomimo różnic wieku między nimi, taka natura jego rasy. Złożył je do boków i zbliżył się do zebranych. Dwójkę kojarzył ich zaledwie z widzenia, z żadnym nie rozmówił się dotychczas osobiście. Czas nadrobić, mhm?
Bądźcie pozdrowieni – skłonił się nisko zebranym. – Zwę się Juglan. Będę w tej rozmowie reprezentował moją matkę, Pieśń Płomieni, na jej prośbę. Niestety, nie mogła dziś do Was dołączyć osobiście. W jej imieniu przepraszam za tę niedogodność. – Wytłumaczył swoją obecność na tym prywatnym spotkaniu. Wziął głęboki wdech. – Ostatnio sporo się działo na Płomiennym Szczycie. Poprzednia przywódczyni, Pióro Ognia – teraz już zwana Piórem Krwi – została okrzyknięta zdrajcą przez całe stado. Każdy pod barierą ma nasze błogosławieństwo, aby ją przepędzić lub zabić jako iż złamała boskie prawa. – Następnie wytłumaczył przewinienia tej smoczycy. Że przyczyniła się do śmierci dziecka poprzedniego przywódcy i jedynego w tamtym okresie wojownika Wody, Arii Negacji, w przyjacielskiej walce na arenie. Że poważnie okaleczyła jedną z wojowniczek Ognia, Feridę. Że odcięła się od swojej zastępczyni i działała na własną łapę, nierozważnie, nie informując nikogo o swoich ruchach, które zagrażały bezpieczeństwu obozu. Że okaleczyła celowo swojego ucznia podczas nauki walki. Że porzuciła część swego potomstwa, przyszłość stada, poza barierą, a inne zaś jaja zatrzymała przy sobie, co jednak nie przekładało się na wychowanie piskląt, które straciły życie pod jej opieką. Na sam koniec przekazał również reakcję Pióra na przedstawione zarzuty przez całe stado – chciała walczyć o władzę, zatrzymać ją siłą. Stado wpierw próbowało jedynie pozbawić jej funkcji i umożliwić tej smoczycy odkupienie win, czym ta wstrętnie pogardziła. Zakończyło się to wyklęciem jej osoby poza grono Ognistych.
Szklana Melodia, niektórym znana jako Rek, stanowi pieczę nad naszym stadem. Zwie się teraz Pieśń Płomieni i oczekuje na następcę godnego miana Ognia. – Gdy skończył, skupił spojrzenie na Calamente. Wezwał ich tu co prawda w innej sprawie, ale Ogień był winien wyjaśnienia. – Uznałem, że powinniście być na bieżąco nim rozpoczną się rozmowy na temat niepokojących wieści jakie dotarły do przywódców.
Rek mu przekazała to, co znajdowało się w wiadomości Calamente. Adept zastanawiał się nad ów treścią i możliwymi rozwiązaniami. Do tego zaczynał dochodzić do prostych wniosków – coś wielkiego nadchodziło, a oni mogli być zbyt mało zorganizowani aby sobie z tym problemem poradzić. Pokazywały to wydarzenia nad siedzibą proroków, gdzie mało kto współpracował w grupie – ba, większość smoków wchodziła sobie nieumyślnie w drogę. Oby to tylko były ich przypuszczenia. Liczył na więcej szczegółów od Cienistego, będzie musiał też kontaktować się na bieżąco z matką, a to nie takie proste. Była daleko.
autor: Tembr Ognia
15 wrz 2018, 14:40
Forum: Świątynia
Temat: Miejsce wymian
Odpowiedzi: 466
Odsłony: 22705

Po raz ostatni był tu dwa księżyce temu. Miał trochę kamieni w swoich zapasach, głównie od matki. Nie stwierdziła jednak na co ma je przeznaczyć, a lepiej mieć nadmiar mięsa niż wcale. Dlatego też wybrał regularne wymiany, przynajmniej dopóki nie będzie mógł swobodnie polować jako pełnoprawny łowca.
Skłonił się nisko przed ołtarzykiem. Zaraz potem umieścił na nim żółtopomarańczową błyskotkę. W duchu pomodlił się do bogów z prośbą o łaskę i pozytywne rozpatrzenie jego sprawy. Zerkał co jakiś czas na płaski głaz, ciekaw czy cudy działy się w tych samych sekwencjach, czy jednak za każdym razem inaczej...

.
autor: Tembr Ognia
15 wrz 2018, 14:27
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77293

Przez chwilę Juglan zastanawiał się czy Havi była obecna przy wygnaniu matki. Lecz nie zgadzałoby mu się kilka faktów, więc raczej nie. Poza tym matka mu mówiła o planach związanych z nią i jej bratem. Mieli być.. tymczasowym rodzeństwem. Ale spodziewał się jak taka rozmowa mogłaby przebiec. Burzliwie.
Podobno Pióro miała w sobie geny równinnych. Nie zdziwiłbym się, gdyby przeżyła nas wszystkich. – Próbował ją w ten sposób pocieszyć.
Nawet jeżeli nie miał pewności co do dobrobytu wygnanej, czasem warto było mówić to co inni chcieli usłyszeć. Choćby po to by poprawić im nastrój. Nikomu tym przecież nie szkodził.
Jak najbardziej. – Po tym zapewnieniu przywołał do siebie trochę mięsa z zapasów i podsunął pod łapy Tajemniczej. – Smocznego. – Zażartował. Może nie był to wygórowana gra słów, ale liczył na choć odrobinę uśmiechu u strudzonej adeptki.
autor: Tembr Ognia
12 wrz 2018, 0:45
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77293

Przynajmniej ją skłonił do rozmowy, a to już coś. Bardziej jednak miał nadzieję na ulgę samej samicy, która ewidentnie cierpiała. Z jakiego powodu to nie miało aż takiego znaczenia, choć trafiła się jej nienajlepsza sytuacja.
Wiesz.. – zaczął spokojnie, szukając odpowiednich słów. – To nie tak, że matka mi się zwierza ze wszystkiego. Gdy szła na Szczyt nie mówiła za wiele, a ja w tym czasie udałem się na pierwsze łowy. Jak wróciłem to było po wszystkim. – Wytłumaczył najlepiej jak umiał. – Poza tym, nie zapytałem o suchą informację, tylko uczucia. To one są tu ważne. Jak się miewasz, czy potrzebujesz wsparcia.
Czy ją pamiętał z ceremonii? Trochę tak, ale po prawdzie nie zwracał wtedy na nią takiej uwagi. Wtedy po raz pierwszy poznał stado i to na tym się tamtego dnia skupił. Chłonął wiedzę jak gąbka, co pewnie potrwa jeszcze kilkanaście księżyców. Lubił się uczyć, a już na pewno obserwować.
Kocham moją matkę, ale nie jestem do niej przywiązany ciałem. Każdy kiedyś odejdzie, a niestety nie my mamy wpływ na to kiedy to się stanie. Możemy tylko dobrze wykorzystać dany nam czas. Razem, czy też w pojedynkę. – Westchnął i zerknął na niebo wymownie. Powinien był ostatnio odwiedzić świątynię, pora to nadrobić. Spojrzał znów na Haviamine. – Ciesz się z chwil które miałaś, tych szczęśliwych. Nawet jeżeli nie trwały tak długo jak byś sobie tego życzyła. Tęsknota i żal to silne uczucia, ale bardzo łatwo przeradzają się w truciznę. Chyba tylko tyle mógłbym Ci poradzić jako postronny obserwator...
Rozgadał się, a ona mu zadała jeszcze jedno pytanie. No tak. Kiedyś musiało paść, tak otwarcie. Jak dotąd wszyscy ten temat zręcznie omijali, ale nie wstydził się tego. Czemu miałby? Uśmiechnął się delikatnie.
Moim ojcem jest Szlachetny Nurt, przywódca Wody. – Odpowiedział. – Ale jego również nie przypominam. Jest stosunkowo małym smokiem, gibkim, o złotych łuskach, czterech łapach. A jednak wyklułem się z ich jedynego jaja. Psikus losu, nieprawdaż? – błysnął kłami w rozbawieniu.
autor: Tembr Ognia
11 wrz 2018, 15:39
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77293

Nie do końca zrozumiał powody agresji Tajemniczej Łuski. Była starsza od niego, czy nie powinna więc tego pokazywać swoją postawa? Z drugiej też strony.. on od zawsze był inny. Niczym staruszek w ciele pisklęcia, a teraz młodzieńca. Lekko przechylił głowę słysząc sarkazm płynący z pyska Haviamine. Czyli było źle, nawet bardzo. Hmm...
Nie zyskasz czyjejś sympatii lub wsparcia odpychając go na starcie. – Poradził jej i posłał ciepły uśmiech. Nie mówił tego złośliwie, po prostu podejrzewał jak trudno musiało być samicy. Na pewno winiła siebie za to co się stało z jej matką, albo miała za złe wszystkim dookoła. O ambicjach co prawda pojęcia nie miał, może to i lepiej. Uraziłoby go stwierdzenie, że zajęcie miejsca jego matki należało do priorytetów Juglana. Tak naprawdę nawet przez głowę mu nie przeszedł taki scenariusz. Był zbyt.. odizolowany od innych aby przewodzić. Może na prośbę Rek by to zmienił, aczkolwiek nie wyrywał się do żadnych istotnych funkcji.
Szczerze mówiąc to niespecjalnie. – Przyznał, uśmiechając się przepraszająco. Nie chciał aby źle to odebrała. – Ale jak kogoś spotykam to nie mijam tej osoby jak drzewo. Rozmowa to miła odmiana od samotności w głuszy.
Spojrzał w kierunku lasu z którego przyszedł i wciągnął nozdrzami jego zapach. Bardzo lubił swoje wędrówki w pojedynkę, ale nie zapominał o przynależności. Trudno przecież nawiązać więź z kimkolwiek jeżeli się nie utrzymuje kontaktu.
Podszedł bliżej, aż usiadł przed samicą. A właściwie kucnął. Trochę jak ptaki na gałęzi, samiec podkurczył kolana i opuścił miednicę, ale nie usiadł na zadzie. W ten sposób było mu wygodniej. Skrzydła trzymał wzdłuż ciała. Palcem na lewym z nich podrapał się po poliku.
Co Cię trapi? – spróbował ją przyjaznym głosem zachęcić do zwierzeń. Może z aparycji nie był tak otwarcie i przyjemnie wyglądający jak jego matka, ale przecież charakterem ją trochę przypominał.
autor: Tembr Ognia
10 wrz 2018, 22:59
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Samotna Sosna
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 77293

Juglan nie lubił opuszczać terenów stada. Mimo podrośnięcia, dalej miał w głowie nauki matki. Zresztą jako łowca naprawdę wolał ciągle polować, lecz nim to nadejdzie musi zdać egzamin. Teoretycznie już to zrobił, a w praktyce miał jeszcze kilka spraw do załatwienia nim zgłosi się po ceremonię. Zajmie mu to może dwa, góra trzy księżyce.
Złapał dość znajomy trop. Zapach poznany na Płomiennym Szczycie, należał do aspirującej wojowniczki smoczycy. Córki wygnanej przywódczyni, czy nie tak? Młody spodziewał się jak mogła czuć się obecnie niewiele starsza od niego adeptka. Nawet jeżeli w domyśle wolała być sama, on nieświadomie tę prośbę pogwałcił.
No i ją znalazł. Spacerował piechotą, nie spiesząc się. Mżawka mu nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie – wolał chłodne klimaty, pomimo wyklucia w porze ciepłej. Tak czy owak, namierzył młodkę pod jedną z sosen. Chowała się przed deszczem? Nie, to chyba nie to. Powoli się do niej zbliżył, od przodu. Przystanął kilka kroków od niej, nie narzucał się. Krople ściekały po jego łuskach, przez co niemalże.. lśnił. Niczym trawa usłana rosą.
Bądź pozdrowiona, Haviamine. – Skinął jej nisko głową. – Wybacz mą śmiałość, ale... jak się czujesz? – nie zapyta przecież "czy wszystko gra", bo odpowiedź nasuwała się sama.
autor: Tembr Ognia
01 wrz 2018, 23:18
Forum: Świątynia
Temat: Miejsce wymian
Odpowiedzi: 466
Odsłony: 22705

Młody dużo o bogach wiedział, ale nigdy nie doznał ich muśnięcia. Może dziś będzie miał tyle szczęścia, ile by sobie życzył? Tak czy owak, niezgrabne kroki wywernowego samca odbijały się echem od miejsca w którym smoki wymieniały dobra za pożywienie. Jako początkujący łowca musiał wpierw zadbać o siebie, a potem uzupełniać zapasy dla innych. Liczył, że szybko wyjdzie na prostą.
Pokłonił się przed płaskim głazem, a zaraz potem położył na nim swój pierwszy łup. Opal. W myślach pomodlił się do wszystkich bogów, prosząc o ich błogosławieństwo. Był raczej skromnym smokiem, nie chciał więcej niż jego własna paszcza mogła skonsumować. Trwał w swym mało zgrabnym i eleganckim ukłonie, lecz anatomia na wiele więcej nie pozwalała.

autor: Tembr Ognia
18 sie 2018, 16:52
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Zagajnik
Odpowiedzi: 658
Odsłony: 93648

Wyszczerzył się wesoło gdy usłyszał, że poszło mu bezbłędnie. Na pewno nie będzie miał większych problemów w praktyce, na prawdziwych łowach. Lecz jak się okazało, to nie koniec nauki. Było coś jeszcze. Tropienie. Czy tez śledzenie. Malec z fascynacją słuchał babci, kiwał co jakiś czas głową. Ponownie nic nie mówił, bo nie miał ani pytań, ani nic konkretnego do dodania...
Gdy wilk czmychnął do lasu, wywernowy zamrugał zaskoczony. To już? Eh, może nie będzie tak źle. Podniósł się i poszedł powoli w kierunku w którym widział znikającą przed chwilą sylwetkę wilka. Czyli do zaledwie pierwszego drzewa, poruszał się zwinnie i szybko – jak na drapieżnika przystało. Juglan rozglądał się czujnie za oznakami o których mówiła łowczyni. Futro, ślady, dźwięki, zapach. Gdy tak badał pobliską roślinność, w końcu natrafił na włosie psowatego zaplątane w gałęzie. Hm. Tak, to na pewno było to. Dalej miał w pamięci ten specyficzny zapach wilczego futra. Jak dobrze, że się przytulał do niego kilkakrotnie przez ostatnie ćwiczenia. Powęszył przy niej tak czy siak, aby jeszcze lepiej zakodować jego woń.
Ruszył dalej. Powoli stąpał po ziemi, starał się nie haczyć ogonem ani krawędziami skrzydeł o ziemię. Sprawdzał ją pod kątem odcisków łap, ale póki co niczego się nie dopatrzył. Zatrzymał go wielki pień. Nie chciał za specjalnie go przeskakiwać, może powinien go obe- zaraz! Wziął wdech. I drugi. Ten zapach. Czy to? Rozejrzał się, lecz nic nie zauważył. Przynajmniej nie na ziemi, ani na gałęziach, tak jak wcześniej. Miał już zawołać babcię, poddać się bo wpadł na ślepy zaułek, a tu proszę! Kątem turkusowego ślepia spostrzegł ślady pazurów na pniu. Ech, no tak! Ostatnio też tak skakał. Przybliżył do znaleziska pysk, by lepiej je obejrzeć. Wtedy już nie miał wątpliwości, Toboe to zostawił.
Obszedł pień by niepotrzebnie nie robić hałasu swoim mało zgrabnym skokiem, a potem zauważył stertę liści. Nienaturalnie porozrzucanych i podeptanych. O tym też mówiła babcia! Nachylił się i przyjrzał im uważniej. Jak tak skupił wzrok, to faktycznie mógł dostrzec ślady opuszek łap na niektórych listkach. Był na dobrej drodze! Szedł tak po śladach, aż się one zupełnie rozmyły. Tak przynajmniej mu się wydawało. Kręcił się w kółko, szukał.
Westchnął. Znów miał wołać babcię, ale przypomniał sobie o jej lekcji. Słuch! Wytężył go więc, a z urodzenia miał ten zmysł na bardzo wysokim poziomie. Zamarł w bezruchu, czekał na najmniejszy dźwięk i.. och! Czy to dyszenie? Na pewno. Toboe schładzał się w ten sposób, a Złota Twarz naprawdę dawała w kość. To wystarczyło Juglanowi aby naprowadzić się na odpowiedni kierunek. W ten sposób znalazł norę, do której zajrzał. Tam też spodziewał się dostrzec kompana Aury...
autor: Tembr Ognia
11 sie 2018, 10:27
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Zagajnik
Odpowiedzi: 658
Odsłony: 93648

Sam bardziej traktował to jako zabawę. A że przy tym się jeszcze uczył – tym lepiej! Wyszczerzył ostre ząbki do wilka kiedy siedział na jego grzbiecie. Podświadomie połaskotał go palcem za uchem, ale ostatecznie zszedł – mimo wszystko znał umiar, na tyle na ile mógł w swoim wieku.
Wskazówki rzecz jasna wysłuchał i pokiwał na nią głową. To mądre. Nie był pewien co robić gdy zacznie mieć wątpliwości podczas skradania, ale babcia mu to właśnie wytłumaczyła. Później nastąpiła zmiana krajobrazu. Juglan nie przywyknął do iluzji otoczenia. Mama robiła mu twory do ćwiczeń, na przykład dla potrzeb biegania, ale to.. to było coś innego! Zamrugał w zaskoczeniu i rozdziawił na sekundę paszczę. Wszyscy łowcy tak potrafią?!
Wysłuchał swoich zadań, a potem zabrał się do roboty. Przybrał ponownie odpowiednią pozycję – łapki nieco rozstawił, ugiął je w kolanach. Pochylił się, trzymając szyję i głowę bliżej ziemi, ogon zaś uniósł. Skrzydła trzymał przy bokach, ale lekko uniesione. Nie chciał ich używać by nie dodawać sobie niepotrzebnie wysiłku. Powoli zbliżał się do spadku na dole którego siedział zając. Ostrożnie wymijał drobne kamyki i starał się ich nie szturchać łapami tak, aby nie zaalarmowały potencjalnej ofiary. Gdy dotarł do obniżenia terenu, wzrokiem poszukiwał najlepszej możliwej ścieżki. Znalazł ją, w postaci większych, mocno wbitych w ziemię kamieni. Kładł na nich łapy i to w taki sposób żeby pazury o skalną powierzchnię nie szurały. Schodził powoli w dół, bardziej przypominając drapieżnego ptaka niż smoka. Skrzydła lekko uniósł by pomogły mu zatrzymać równowagę. Oddychał bardzo cicho, chciał być jak najmniej słyszalny. Unikał wszelkich listków które mógł zwiać tu wiatr. A jeżeli o wietrze mowa, jego też pilnował – o ile się w ogóle miał pojawić. Na samym końcu trasy była wysoka trawa w której siedział zwierzak. Na szczęście Juglan widział jego wystające uszy, więc mógł od razu przystąpić do ataku. Przycupnął na ugiętych łapach, wymierzył skok. Odbił się zwinnie od ziemi i chciał wylądować łapami na zającu, przyszpilając go do podłoża w jak najcichszy sposób.
Zadarł pysk, badał wiatr. Jeżeli wszystko szło dobrze, pisklę miało jeszcze jedno zadanie. Toboe. Czuł, że tam był, ale zasłaniały go gęste krzewy. Je najwidoczniej też musiał wyminąć. Znowuż przybrał odpowiednią postawę, taką jak wcześniej. Następnie zaczął powolutku skradać się w kierunku krzaków. Wymijał je slalomem, raz jeden miał z lewej, raz drugi z prawej. Przy okazji dbał o to, aby jego łapy nie zahaczyły o nic na ziemi, zaś ogon i skrzydła nie poruszyły roślin gdy samczyk zmieniał nieco kierunek. Będąc przy ostatnim z krzaków zauważył wilka. Zatrzymał się na moment, zamarł w bezruchu. Badał jego reakcje. Czy zerka za siebie, czy stawia uszy na sztorc, czy węszy. Dopiero gdy Toboe go nie zaalarmował swoim zachowaniem, Juglan ruszył dalej. Powoli kroczył, ostrożnie stawiał łapy. Nie chciał w nic wdepnąć. Znalazłszy się odpowiednio blisko kompana, znowu spróbował go zaatakować. Odbiłby się od ziemi i planował wylądować tuż za nim, obejmując go od przodu długimi, szerokimi skrzydłami. Zupełnie jakby go przytulał, a nie próbował zabić. Wszak ćwiczył tutaj skradanie, nie mordowanie..
autor: Tembr Ognia
08 sie 2018, 14:52
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Zagajnik
Odpowiedzi: 658
Odsłony: 93648

Skradanie? Tak by nikt nie słyszał? Och! To na pewno była ważna dla niego zdolność. Pogłaskał po brodzie Toboe, a potem pozwolił sobie na odwrócenie się do niego bokiem by lepiej widzieć babcię, gdy opowiadała mu teorię. Tak jak mama dotychczas. Tak jak lubił.
Kiwał główką co jakiś czas by dać do zrozumienia Aurze, że wszystko rozumie. Dopiero pod koniec miał jedno pytanie. Uniósł skrzydło i czekał aż pozwoli mu przemówić, wszak nie wypadało jej przerywać lub odzywać się bez pytania.
A jak wieje w bok, to dobrze? – zapytał z zaciekawieniem wymalowanym na pyszczku.
Zerknął do boku kiedy wilk się ruszył. Oddalił się troszkę, a potem młodzik usłyszał swoje pierwsze zadanie. To już? O rety! Ależ się ekscytował. Ino w środku, bowiem z zewnątrz Juglan przypominał sowę. Mądrą, cichą, niewzruszoną. Mimo to nie stronił od pogodnego, serdecznego uśmiechu w kierunku babci. Polubił ją, była z pewnością dobrym łowcą.
Skinął głową i przystąpił do zadania. Wpierw przybrał odpowiednią postawę. Pochylił się lekko nad ziemią aby szyja i głowa były bliżej jej. Łapy rozstawił, ogon uniósł nad podłoże. Nie był do końca pewien co ma zrobić ze skrzydłami, ale poddał się instynktowi. I nie kładł ich na ziemi jak gdy zwykle chodził. Kosztowało go to trochę energii i balansowania resztą ciała. Chodził ze skrzydłami lekko uniesionymi, przykurczonymi do boków. Łapy ostrożnie kładł, gdy przemieszczał się do przodu. Zauważywszy listki na swojej drodze musiał wyciągać nieco krok, aby je wyminąć. Jednocześnie uważając na równowagę żeby się nie wywrócić. Gałązki, te co większe i mniej szeleszczące, powoli odkładał na boki palcem. Nie chciał narobić niepotrzebnego hałasu. Stopniowo zmniejszał dystans dzielący go z Toboe, aż uznał, że jest wystarczająco blisko. Podkurczył tylne łapy, a następnie się z nich wybił. Chciał wylądować na grzbiecie wilka, obejmując go od przodu skrzydłami. O ile da radę się na nich zaczepić, oczywiście bezboleśnie dla kompana.
autor: Tembr Ognia
06 sie 2018, 10:59
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Zagajnik
Odpowiedzi: 658
Odsłony: 93648

Trochę zaczął się nudzić. Jak na młodzika przystało, wiele rzeczy go ciekawiło, ale bardzo szybko tracił nimi zainteresowanie. Przymrużał ślepia gdy słońce przebijało się przez korony drzew prosto na jego pyszczek. Potem jednak usłyszał kroki. I to nie jednej istoty. Chyba. Rozglądał się, ale nie miał zbyt dobrego zmysłu słuchu. Przynajmniej na razie. Zgłupiał troszkę, bo gdy spojrzał za siebie, pojawił się przed nim wielki, mokry nos. I dyszący pysk.
O matko!
Zamrugał i zamarł w bezruchu. Nie widział dotąd takiego stworzenia. Pachniało podobnie jak ciocia Ferida, która miała sierść. I której kompan też ją miał. Może dlatego to tak skojarzył. Odchylił głowę do tyłu gdy uznał, że kompan jest jednak za blisko. Zerknął na zielonołuską smoczycę. Pewnie nie przywykła do widoku tak.. zamkniętych w sobie piskląt. Juglan był spokojny, dobrze wychowany. Nie miotał się jak osa przy kwiatku. Mówił tylko gdy była potrzeba.
Jesteś owcą jak dziadek? – zapytał zaciekawiony, bo mama chyba coś o tym wspominała. Przyglądał się jej swoimi turkusowymi oczami. Nie wyglądała staro. Była równie piękna co jego mama, tylko mniej 'licha'. Nie uważał tego za wadę Melodii, ale wyróżniała się z tłumu dzięki temu. – Jeśtem Juglan! Dzień dobry, babciu! – wyszczerzył się wesoło.
Wspomnienie nauki jakoś mu umknęło. Może dlatego, że nie wiedział czym jest to skradanie. Ośmielił się nieco i uniósł lewe skrzydło, aby jego palcem tyknąć nos Toboe. Boop.

Wyszukiwanie zaawansowane