Znaleziono 46 wyników

autor: Tembr Ognia
02 lut 2019, 12:18
Forum: Skały Pokoju
Temat: Wezwanie Przywódców IV
Odpowiedzi: 19
Odsłony: 1442

Reakcje były różne, tak jak się spodziewał. Zauważywszy reakcję defensywną, ale też w jakimś sensie prowokacyjną, Strażnika Ostępów względem jego partnerki, Juglan wydał z siebie cichy, gardłowy warkot. Enigma również wcięła się ze swoimi rewelacjami po pytaniach przewodniczki Ziemi, co tylko utrudniło wszystkim nadążanie. Jeszcze pomyślą, że on miał z tą misją coś wspólnego.
Choć zaciekawił go fakt, że prorok za którego się podawał nie żyje. Tamten smarkacz nie wydawał się głupi, może troszkę naiwny. Czyżby faktycznie nie był informowany o niczym tak, jak twierdził? Wywern długo wpatrywał się w szkielet, który dzierżyła jego zastępczyni. Dopiero głos Kaskady Kości wybił go z tego marazmu. Potrząsnął lekko głową.
Zostanie pochowany zgodnie z tradycją Ognia, niezależnie od tego ile jego ciała zostało. – Oświadczył, choć w tym wypadku nie brzmiał na.. zmartwionego. Przynajmniej nie postacią samego samczego proroka. Podniósł wzrok na zebranych. – Chyba będę następny do ubicia dla naszych przeciwników... – mruknął sam do siebie, choć z pewnością wszyscy mogli to usłyszeć. Zaraz mieli się dowiedzieć dlaczego.
Poczekał aż emocje opadną, zwłaszcza te u Szabli Kniei. Rozumiał jej chęć poznania prawdy, ale wolał by z ich spotkania nie zrodziła się wojna ze względu na nieprawidłową interpretację spowodowaną emocjami.

Odchrząknął by zwilżyć gardło. Czas na najdłuższą opowieść jego życia.
Gdy pojawił się skalny tytan i smoki zebrały się na wyspie proroków by z nim walczyć, spod ruin siedziby proroka wyłonił się żbik. Deidara, jak się okazuje, kompan Zmierzchu Gwiazd. Był wystraszony. Pierwsza dostrzegła go moja babcia, Wieczorna Aura. Podleciałem jej pomóc w uspokajaniu zwierzęcia. Przelecieliśmy na drugi brzeg jeziora. Uznaliśmy, że spróbujemy z pomocą kompana odszukać proroka. Wszak więź była naszym jedynym ratunkiem w sytuacji, gdy nie wiedzieliśmy kto i dlaczego uprowadził proroka. Aura zebrała wokół siebie smoki najmniej skupione na walce ze skalnym. Był tam smok z Cienia, Szmer. Swoją drogą – zerknął tu na partnerkę i jej brata. – Bardzo problematyczna jednostka....
Urwał, aby sobie przypomnieć resztę.
Był jakiś smok Wody, który szybko się od nas odłączył. A także jeszcze jeden Ognisty, który również zniknął po drodze. Marsz jednak trwał dalej. Była nas trójka, oraz kompan. Doszliśmy do terenów mojego stada, aż nagle Deidara padł na ziemię w konwulsjach. Nie było w okolicy żadnego przeciwnika, nikogo nie usłyszeliśmy ani nie wyczuliśmy. Trwało to jakiś czas, aż ustało samo z siebie. Wtedy uznałem, że lepiej będzie nie męczyć żbika. Wziąłem go na grzbiet, wspólnie z Aurą próbując przebić się jak najdelikatniej do jego umysłu aby nas poprowadził ku Zmierzchu Gwiazd. Polecieliśmy, nadrabiając stracony czas. Kot cały czas w specyficzny sposób pokazywał w którym kierunku mamy lecieć. – Samiec pamiętał to tak, jakby zdarzyło się wczoraj. Poniekąd nie było to dalekie od prawdy. – W trakcie lotu komunikowaliśmy się telepatycznie przy użyciu maddary. Aura leciała przodem, Szmer pode mną, ja z Deidarą trzymaliśmy się z tyłu. Był zbyt cenny aby lecieć z nim na przedzie. Wtedy nagle ten Cienisty smok zwariował, jakby nas nie pamiętał. Pytał 'kto nas śledzi, dokąd mnie zabieracie'. Chyba maddara powoduje u niego zaniki pamięci. – Westchnął. – Wtedy też uznałem, że przyda nam się uzdrowiciel albo kleryk. Nie wiadomo w jakim stanie byśmy znaleźli Zmierzch Gwiazd. Lub co byśmy zrobili, gdyby Deidara albo jedno z nas ucierpiało. Wysłałem impuls wgłąb terenów. Odebrał go mój wychowanek, Światłość Erycala. Dogonił nas i ruszyliśmy dalej. Dostrzegliśmy słup dymu unoszący się tuż przy barierze, zasadniczo też trochę za nią. Nieopodal Wierchów Snu. Wylądowaliśmy kawałek wcześniej i poszliśmy piechotą, ostrożnie. Zakradliśmy się do.. obozowiska porywaczy. Na środku leżała związana prorokini. Z jej ramienia sączyła się czarna maź, ta sama, która wciąż okala jej łuski. Zmierzch Gwiazd wtedy jeszcze żyła. – Posłał tutaj Szabli znaczące spojrzenie. Choć wątpił, aby to miało ją ukoić. – Była ich czwórka. Uzgodniliśmy, że spróbujemy ich podejść z zaskoczenia. Tylko, że oni chyba byli na to częściowo przygotowani. Ja miałem zajść obóz od strony gór jako wywern, który lepiej sobie radzi na skalnej powierzchni. Aura od strony lasu, Szmer od południa. Światłość miał trzymać się na razie z Deidarą z tyłu. I tu zaczął się problem... – westchnął ciężko.
Jak im to przedstawić, by wina nie spadła na nikogo? Niby Aura była u kresu swych dni, ale już teraz pewnie się zadręczała. Postawi na przypadek.
Musiałem wysoko w chmurach przelecieć nad obozem aby nie zostać zauważony. Niestety mgła nieco mnie zmyliła i wylądowałem wyżej niż planowałem, więc potrzebowałem dodatkowej ilości czasu. Gdy dopiero podkradałem się od swojej strony do obozu, już widziałem, że nastąpi zaraz katastrofa. Aura popełniła bład który mógł się zdarzyć każdemu, złamała się pod nią gałązka – westchnął. – Możliwe, że spowodował to stres. Albo złość. Nie wiem, ciężko mi było ocenić z tamtej odległości. Jeden z nich, czarny, podobno nazywał się Ardal. Nie wiem co dokładnie mówił, ale podsunął szpony pod gardło Zmierzchu Gwiazd. Aura tak czy owak zaatakowała, byłem jeszcze za daleko aby cokolwiek zrobić. Było za późno. Widziałem jak ciało proroka pada na ziemię, a moja babka w swojej złości rzuca się na mordercę. Reszta też ruszyła do ataku. Ja również, mnie chyba najmniej się spodziewali. No i walczyliśmy. – Przymrużył ślepia. – Jeden z porywaczy, taki jasnobrązowy, nagle wzbił się w powietrze i leciał w kierunku bariery. Poleciłem Światłości lecieć za nim. Podobno gość spadł z nieba i nagle się rozkwasił na ziemi, niewiele z niego zostało... – uśmiechnął się krzywo, chociaż jedna dobra wiadomość. – Aura ubiła czarnołuskiego. Szmer zemdlał w walce z jednym z nich. Ja biłem się z takim błękitnym. Wydrapałem mu oczy, dalej się jakoś trzymał. I nagle.. zaczął mówić. Cytując: "Prorok tak by umarł. To, że przez waszą głupotę i głuchotę zdarzyło się to teraz i w tych okolicznościach nie opóźni nieuniknionego tak bardzo. Czas, byście przestali ignorować to, co dzieje się dalej niż czubek waszych własnych nosów! Za twoją barierą nie ma potworów, głupcze, są tylko bieda i konflikty. Walka o przetrwanie, kiedy wy spędzacie całe życie w raju. Zasługujemy na więcej niż..." No i wtedy padł. Zanim jednak to zrobił, zaoferowałem, że puszczę ostatniego z nich, tego najmłodszego, w najlepszym stanie, żywego, jeżeli nam udzielą informacji. Co ciekawsze, smarkacz sam się wyrywał do odpowiedzi. Bał się. Nie chciał ginąć, miałem wrażenie, że wypluje swoje wnętrzności ze stresu. Gdy trójka leżała na ziemi martwa, a czwarty dygotał ze strachu, rozmawialiśmy. Tak jakby.... – sięgnął pazurem do brody i się po niej podrapał.
Czy warto mówić wszystko? Chyba tak. Głównie dlatego, że była tu jego partnerka, a jej ze wszystkich osób okłamywać nie chciał. Ponadto warto uświadomić innym wagę sytuacji.
Chciałem go jeszcze bardziej przycisnąć, nastraszyć. I jednocześnie pokazać, że nie pozbawili nas nadziei czy kontaktu z bogami całkowicie, nawet jeżeli to nieprawda. Trzeba trzymać fason. Otóż matka opowiadała mi o proroku ze Stada Ognia, który był Czempionem Viliara. Nikt z żyjących go raczej nie zna osobiście. Przez potencjalną reakcję dzieciaka chciałem też się przekonać ile wie. Czy może coś się stało z drugim prorokiem. A jak nie, to wykorzystać jego niewiedzę na swoją korzyść. Uwierzył, zadziwiająco łatwo. Na sam dźwięk mojego imienia, to jest Oprawcy Gwiazd, dygotał jeszcze bardziej. Rozwiązał mu się język. Mówił, że prorok łączy nas, śmiertelników, z niebiosami, tak mówili jego szamani. Bez niego my, a także nasi bogowie, staniemy się słabsi. Twierdzi, że ten cały Ardal, czarnołuski zabójca Zmierzchu Gwiazd, został przez Aurę sprowokowany. Zmierzch Gwiazd nie musiała ginąć, choć nie zgadzało się to ze słowami tego oślepionego przeze mnie smoka nim ten wyzionął ducha. Młody twierdził, że mieli ją rzekomo tylko odciągnąć. Twierdził, że nic mu nie mówią. Dają rozkazy, on je wykonuje. Ale boi się wracać do obozu z pustymi łapami. Nikt go o zdanie nie pyta, on jest posłuszny i tak dalej. – Zakończył długi wywód. – Puściłem go. Razem z wiadomością dla jego przewodników. Nie wiem kim są i czego dokładnie oczekują. Niemniej wątpię, aby odpowiedzieli na tę wiadomość jakkolwiek inaczej niż agresją. Może to pora udać się do ich obozu i rozliczyć się z tego, co nas ostatnio spotyka?

Po chwili mówił dalej:
Nie wiem czy to, co spotkało Jad Duszy było powiązane z porwaniem Zmierzchu Gwiazd. Jeżeli nie, mam chyba przerąbane – parsknął, jakby niezbyt się tym przejmował w tym momencie. – A jeżeli tak, zawsze mogą pomyśleć, że ubili niewłaściwego smoka. Tak czy owak, mogą mnie potencjalnie wziąć za ostatniego proroka. Zastanawiam się jednak czy nie lepiej to wykorzystać i dalej ciągnąć fortel z faktem, że jestem Oprawcą Gwiazd, a nie Tembrem Ognia. Niewątpliwie usłyszymy niedługo o tych agresorach. Szczerze mówiąc na to liczę. Ślad, który zostawił młody może nas zaprowadzić do ich obozu jak po okruszkach. Tylko czy właściwym jest ruszać teraz, zaraz, nim zmyje go następny deszcz*?

Gdy zakończył relację wydarzeń, podniósł wzrok na Szablę Kniei. Nie wiedział, że to jego ciotka. Ale i tak jej współczuł:
Przykro mi, że do tego doszło. Żadne z nas tego się nie spodziewało. Porywacze byli dobrze przeszkoleni. Wiedzieli co robić w razie każdego zagrożenia. To jak się ruszali, z jak wyćwiczoną prędkością reagowali na zewnętrzne bodźce... ktoś to planował od dawna. Nie przygotowali się jednak na ewentualność, w której to smoki spod bariery lepiej od nich radzą sobie w walce, nawet nie będąc ku temu przeszkolonymi. – Przerwał na moment. – Aura bardzo to przeżyła. Dzielnie walczyła do końca, choć niewątpliwie zżerają ją wyrzuty sumienia. Udała się zapewne do swojego legowiska w waszym obozie. Nasza grupa rozdzieliła się po dotarciu na tereny wspólne, ja ruszyłem od razu tutaj i w drodze na skały pokoju usłyszałem wezwanie Dotyku Cienia. – Wyjaśnił.


autor: Tembr Ognia
01 lut 2019, 11:17
Forum: Świątynia
Temat: Świątynia
Odpowiedzi: 714
Odsłony: 33372

Nie zniechęcał się postawą duszka. Był znudzony? Prawdopodobnie. Sam by się nudził gdyby istota niższa w hierarchii istnienia próbowała go o coś prosić. Takie już chyba było życie.
Nie przypominam sobie, aby prawa smoków wspominały o kataklizmach, wielkich skalnych gigantach, porwaniach proroków i zagrożeniu zza bariery, która powinna nas ochronić wedle woli boginki Naranlei... – powiedział bez krztyny kpiny, po prostu nie rozumiał co jedno ma wspólnego z drugim. – Ostatnio dzieje się tyle złego, że sam nie wiem czy to jest powiązane, czy może wszystko na raz zwala nam się na głowę... jak odłamki stalaktytu... – uśmiechnął się delikatnie na tę analogię.
Gdy wężyk pojawił się u jego łap, Tembr przestąpił z jednej na drugą i zadarł pysk do dołu. Nie spodziewał się ujrzeć tak przedziwnej postaci. Zmrużył lekko ślepia widząc kamień pokryty lodem. I radę. A może polecenie? Czy było dosłowne? Nie wiedział, ale zamierzał to sprawdzić. Wezbranym w pysku ciepłym powietrzem dmuchnął na lodową powłokę. Taak, chyba w swej desperacji liczył, że pokrywa stopnieje i ukaże mu odpowiedzi na wszystkie ich problemy. Ale świat zdecydowanie nie działał w ten sposób.
Tylko jak uchronić się przed wizją fali uderzającej w nasze tereny? – spytał bardziej siebie niż jego, ale swoich pomysłów nie uzewnętrznił. Dodatkowe bariery albo jakieś mury brzmiały zbyt bajkowo, aby mogły znaleźć zastosowanie.
autor: Tembr Ognia
31 sty 2019, 11:59
Forum: Świątynia
Temat: Świątynia
Odpowiedzi: 714
Odsłony: 33372

"Oprawco Gwiazd". Ha, czyli już ci wyżej wiedzieli o jego małym fortelu. Kąciki pyska drgnęły jakoby samiec chciał się uśmiechnąć, ale jego morda ostatecznie nie przywdziała niczego. Pozostawał tak neutralny, jak tylko się dało.
Czyż nie od tego właśnie są? – zapytał spokojnie. – Od wskazywania nam drogi gdy zbłądzimy, od cierpliwości wobec własnych tworów, dzieci, a w razie spraw beznadziejnych także pomocy tam, gdzie siła i wiedza śmiertelników się kończy?
Przechylił głowę zastanawiając się nad kolejnymi słowami.
Po ostatnich wydarzeniach, wolę dmuchać na zimne – oznajmił. – Twierdzisz, że wizja w śnie Zmyślnej Inspiracji była tylko złym snem, koszmarem, a nie przesłaniem od istot wyższych? – upewnił się, czy dobrze interpretuje słowa duszka.
autor: Tembr Ognia
24 sty 2019, 9:15
Forum: Skały Pokoju
Temat: Wezwanie Przywódców IV
Odpowiedzi: 19
Odsłony: 1442

Długo nie było wieści od przewodnika Ognia i zdawać się mogło, że albo bezczelnie zignorował wezwanie (i to własnej partnerki), albo coś się wydarzyło. Wracając zza bariery usłyszał mentalny zew. Warknął pod nosem, omal nie spadł z nieba – a 'pakunek' który niósł był bardzo cenny. Nawet jeżeli martwy. Pożegnał się z resztą uczestników wyprawy kiedy dotarli na tereny wspólne drogą powietrzną, a potem skierował ku skałom pokoju. Już z daleka zauważył majaczące sylwetki smoków reprezentujące stada. Hej, przynajmniej nie będzie musiał ich wzywać. Sami już tu byli.
Wywern rósł w oczach, aż znalazł się tuż nad zebranymi. Widać było, że coś mu ciąży na plecach. Widok znany zapewne głównie Ziemistym smokom. Juglan niósł Zmierzch Gwiazd. Musiał zakołować, aby odpowiednio wylądować z takim balastem. Gdy to zrobił, omal nie rozjechały mu się łapy. Był bardzo zmęczony, nie przywykł do niesienia takich ciężarów, a maddara babci przestała go wspierać pod koniec tej drogi.
Strapione ślepia Tembru powiodły ku zebranym. Nie dostrzegł jeszcze Enigmy. Być może i ona nie zdążyła jeszcze wrócić ze swojego zadania, które je powierzył na prośbę Rek. Samiec odsapnął, dopiero później schylił się by ostrożnie ułożyć na ziemi martwe ciało Zmierzchu Gwiazd. Miała poderżnięte gardło, dziwne znamię na prawym ramieniu w ramach rozcięcia, z którego toczyła się czarna krew okalająca zielone łuski prorokini. Była też związana. Cholera, zapomniał o tym. Rozciął szponem więzy, aby nie wyglądała jeszcze gorzej. O ile jest coś gorszego niż to, co ją dotychczas spotkało.
Mamy... spory problem. – Odezwał się w końcu, próbując złapać oddech.
Trzęsące się ze zmęczenia łapy wywerna ugięły się, a on sam po prostu usiadł. Zakrył skrzydłami swoje słabości. Przeszli spory kawał drogi za Deidarą, potem jeszcze walczyli, aby na sam koniec to on musiał przekazać paskudne wieści Smokom Ziemi. Wszak to stamtąd pochodziła prorokini i prababcia Juglana. Nie zapowiadało to dobrej, spokojnej rozmowy.
autor: Tembr Ognia
20 sty 2019, 12:07
Forum: Świątynia
Temat: Świątynia
Odpowiedzi: 714
Odsłony: 33372

Zauważywszy co ów istota wyczynia niebezpośrednio z posągiem najwyższego, ledwo powstrzymał warkot. Spiął mięśnie. Nie miał pojęcia z kim ma do czynienia. Czy to na pewno Riromi? Wydawało mu się, że duszki stały znacznie niżej od bogów w hierarchii istnienia. Ale wyżej od smoków. Tylko czy odważyły by się na coś takiego?
Lubię wiedzieć, z kim rozmawiam – odparł w miarę neutralnie. – Pewnie ty wiesz kim jestem, niewiele cię raczej omija. Ale jeżeli nie: nazywam się Tembr Ognia i przewodzę stadu Ognia. Ostatnio jedną z naszych czarodziejek nawiedziła wizja katastrofy pod barierą. Chcemy się dowiedzieć, czy jest prawdziwa i czy możemy coś z tym zrobić. A do tego potrzeba nam raczej bogów, prawda? – zerknął w kierunku żółtawych ślepi.
Wolał póki co ugryźć te kwestię w ten sposób.
autor: Tembr Ognia
15 sty 2019, 20:22
Forum: Świątynia
Temat: Świątynia
Odpowiedzi: 714
Odsłony: 33372

Nie spodziewał się towarzystwa, ale jednocześnie ucieszyła go wewnętrznie obecność Tchnienia. Miał jej już jakkolwiek odpowiedzieć, ale rozproszył go błysk w górze. Nie dostrzegał za wiele, poza tymi ślepiami, które były znacznie wyraźniejsze od reszty ciała. Po głosie rozpoznał, że nie była to ani Naqimia ani Alaleya. Pomijając już brak ogłady.
Klękam tylko przed bogami – odparł spokojnie, w jakimś sensie szykując się na zrzucenie mu na łeb czegoś ciężkiego za tę "bezczelność". Skinął jednak pyskiem w tamtym kierunku, nie zamierzał bruździć przybyszowi. Miał nawet zapytać istotę o tę sprawę, ale coś czuł, że niewiele się dowie. Potem przypomniał sobie nauki matki. Duszków była piątka, a tylko o jednym z nich mówiło się negatywnie. – Jesteś.. Riromi, zgadza się? – dopytał. – Czy to ty zostawiałeś ostatnio wiadomości w świątyni? Te z kamyczków.
Kątem oka zerknął na wojowniczkę, ciekaw jej reakcji.
autor: Tembr Ognia
15 sty 2019, 13:02
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 527
Odsłony: 83302

Na temat bogów się już nie rozwodził. Generalnie rzecz ujmując Tembr został wychowany w wielkim szacunku do bogów i w nieodpartej wierze, ale nie lubił o tym rozmawiać. Temat go drażnił, zważywszy na ostatnie wydarzenia. O których jednak Vidblainn pojęcia mieć nie mogła.
Mnie słuch rzadko zawodzi. Najczęściej wzrok, później węch – zastanowił się. To chyba kwestia indywidualna.
Trzepotanie rzęsami może i zadziałało. Albo to dobroć serca Juglana. Tak czy owak, zgodził się i kiwnął na potwierdzenie pyskiem. Otoczenie faktycznie uległo delikatnemu zniekształceniu. Zamiast łąki pełnej głazów dookoła rozciągało się mokradło, i to w wilgotnej porze roku. Wszystko się lepiło a pod łapami była jedna wielka paćka. Z oddali było słychać kolejno: rechot żab, chlupot, ryk roślinożercy, wilczy warkot. Zapachy były trudne do odgadnięcia przez bagnistą stęchliznę, a póki co.. oczy niczego nie dojrzały.
autor: Tembr Ognia
13 sty 2019, 15:40
Forum: Świątynia
Temat: Świątynia
Odpowiedzi: 714
Odsłony: 33372

Ostatnio usłyszał tylko ciszę, do tego kującą go w serce. Nie spodobało mu się to. Po usłyszeniu rewelacji od Haviamine musiał tu wrócić. Nie byłby sobą gdyby to zignorował. Tym razem nie szedł powoli, dostojnie, z należytym szacunkiem do tego miejsca. Wparował tu jakby go sam Tarram gonił z biczem w łapie. Zatrzymał się gwałtownie i spojrzał po posągach. Czy było tak źle, jak przypuszczał? Tembr nie chciał aby jego stado spotkało coś złego. Lub Elianę. Cień nigdy nie wierzył mocno w bogów pod barierą, tego był pewien. Musiał więc wierzyć za wielu. Był silny, musiał być.
NAQIMIO! ALALEYO! – zawołał. – Wiele księżyców temu pomogłem wam uporać się z ludźmi, którzy przeprowadzali krwawe rytuały na tutejszej zwierzynie, bezczeszcząc pozostawione ciała. Proszę, abyście teraz wy pomogły mnie. Nam, stadom. – Rozglądał się nieustannie, wyszukując znaków. – Przybądźcie, proszę, na moje wezwanie.
Nie przestawał nawoływać duszków, dopóki nie uzyskał odpowiedzi. Dzięki Enigmie wiedział, że duszki w dalszym ciągu tu były i próbowały się z nimi komunikować, tak przynajmniej założył – bo nie znali istnienia innych osobistości. Trochę zbyt enigamtycznie, zważywszy na powagę sprawy. Znał jednak tylko Naqimię i Alaleye z drobnej, nieprzewidzianej 'przygody' jaka spotkała go w przygórskim lesie. Miał nadzieję, że to przyzwie tutaj te istoty. To była ich ostatnia nadzieja.

autor: Tembr Ognia
12 sty 2019, 15:31
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 527
Odsłony: 83302

Szczerze powiedziawszy nie spodziewał się prośby o nauki. Zazwyczaj nie miał z tym problemu. I teraz też nie, ale z jakiegoś powodu miał ochotę się z nią podroczyć. Na jego pysku pojawił się dziwny, niby to złowróżbny uśmiech.
A ile mi za tę usługę zapłacisz? – zapytał pogodnie, szybko jednak uświadamiając ją, że to niewinny żart. Spoważniał na powrót i zaczął się zastanawiać co mógłby jej powiedzieć. Zwykle przekazywał wiedzę czysto ogólną, podstawową, więc zdołał zapomnieć o.. dodatkach. – Cóż, nie tyle sztuczki, co raczej możliwość treningu sytuacji nieczęstych, ale jednak zdarzających się. Przykładowo, gdy tropisz jedno zwierzę, a nagle jego ślady zaciera ci inne, które się z nim minęło. Albo coś sprawi, że trop się urwie. Przynajmniej na pierwszy rzut oka – podsumował. – Pod barierą jednak łatwo zgubić trop. Czasem mam wrażenie, że to tutejsi bogowie lub ich wysłannicy płatają łowcom figla.
autor: Tembr Ognia
10 sty 2019, 17:58
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 527
Odsłony: 83302

Słuchał z zaciekawieniem. Więc jednak pozostawał raczej nieanonimowy, mhm? Cóż, trudno. Wieści rozchodziły się pod barierą szybko. Co prawda nie miał sposobności korzystać z przywileju przywódcy w ramach jakiegokolwiek konfliktu lub spotkania, ale z pewnością go to spotka. Długie życie przed nim. O ile dożyje.
Ogień swego czasu zanadto wpychał swoje pyski w sprawy innych stad. Staram się to zmienić. Nie zamierzam szukać wszędzie zysku czy ryzykować życiem moich podopiecznych. Jest nas jednak spora grupka. Nie przyszło nam to łatwo, przekazano mi stado w bardzo.. lichym stanie – uśmiechnął się słabo. – Latamy nisko i nie szukamy zwady. A gdy sama nas znajdzie, wybijamy jej zęby.
Może nie brzmiało to zbyt heroicznie, ale w dzisiejszych czasach było to najrozsądniejsze. Na pewno nie zamierzał się wciskać w sprawy innych, jak robili to jego poprzednicy. Dopóki nie zostanie jasno zaproszony i przekonany, oczywiście. Nie więził go też żaden sojusz, co tylko dawało poczucie luzu.
Na jej przeprosiny coś tylko wymruczał, jakby chciał dać jej znak by się nie przejmowała taką bzdurą. Później milczał nieco dłużej, chyba się zastanawiał. Chociaż nie musiał robić tego zbyt długo.
Nie ma co, masz dar przemowy – stwierdził. – Nie znam cię, Vidblainn, ani twoich zamiarów. Słowami można operować bardzo gładko. Mówić to, co druga strona chciałaby usłyszeć. Manipulować. Ale niezależnie od twoich intencji, jestem skłonny przystać na twą prośbę. Jednakże... – uniósł tu palec. – Wyznaczę ci niewielki skrawek terenów na których możesz polować. Będziesz miała do dyspozycji trochę lasu, równin i nawet podnóże gór. To tereny przygraniczne ze stadem Ziemi i częściowo z ziemiami wspólnymi. Jeżeli jednak przekroczysz las valkhi na zachód, wgłąb naszych terenów, nasi wojownicy nie zawahają się cię zabić. A jak pewnie wiesz, prawa pod barierą nie chronią samotników. – Urwał na moment. – Potrzebujesz czterech księżyców, zgoda. Za każdy zapłacisz jednym kamieniem szlachetnym. I chcę je dostawać na bieżąco, za każdy miniony księżyc. – Postanowił, spoglądając na nią z zaciekawieniem. Czy nie wycofa się z takiej umowy? Nie miała przecież pewności, że cokolwiek uda się jej znaleźć. – Jeżeli nie wywiążesz się z zapłaty... cóż, podejrzewam, że wiesz co może cię czekać. Nie lubię być oszukiwany. – Błysnął kłami złowróżbnie.
autor: Tembr Ognia
10 sty 2019, 12:09
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 527
Odsłony: 83302

Nie chciał słuchać sztucznych pochlebstw, ale w pewnym sensie był na nie przygotowany. Nie mogła przecież go szanować naprawdę, nie znali się. Respekt w tych stronach znikał i pojawiał się w zawrotnym tempie.
A kto taki i co konkretnie mówił o mnie? – spytał lekko rozbawiony, ciekaw jak go postrzegają inni.
Gdyby wiedział jakie miała myśli, poczułby się urażony. Nie uważał jej za gorszej, z tego też powodu z nią dalej rozmawiał zamiast ją zbyć. Pewnie co drugi przywódca by tak uczynił w trosce o swoje stado, ale akurat Ogień miał kilka miejsc które mógł udostępnić samotnej duszy za jakąś opłatą. Jakby o jego samopoczucie chodziło, puściłby ją tam za darmo. Nic na tym nie tracił, sam nie zapuszczał się blisko granicy z ziemią. Nie licząc patroli. Nikt na tym też nie ucierpi, skoro on był w stadzie jedynym łowcą.
Czy mam zdolności, nie mnie oceniać. Zapasy wynikają z nieustannych łowów. Teraz jednak zwierzyna jest wychudzona przez porę białych dywanów, więc staram się szukać czegoś innego w oczekiwaniu na odejście tego wstrętnego puchu. – Odparł lekko zniesmaczony. – Dziwny wybrałaś fach. Łowcy, bez stada, bez terenów na których może polować. Wielu dla samego przetrwania wybrałoby którekolwiek stado, ty jednak prosisz o coś, co wielu by wyśmiało na moim miejscu. – Zamyślił się.
autor: Tembr Ognia
10 sty 2019, 11:00
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 527
Odsłony: 83302

Jak dotąd nie spotkał się z podobną prośbą. Samotnicy byli dla niego mitem, żadnego nie miał przyjemności poznać, ale jak widać – czasy się zmieniły. Podejrzliwość wywerny widoczna była tylko dla jego samego. Miał wiele pytań, wiele kontrargumentów, ale ostatecznie uznał, że kiedyś to dobre serce wpędzi go do grobu. Mógł jednak zrobić choć tyle, by ją wysłuchać. Od tego się nie umierało.
Przysiadł słysząc propozycję. Nie była wcale taka nieuczciwa. Z drugiej strony, na jego język cisnęło się kilka spraw których nie zamierzał przemilczeć.
Dlaczego przychodzisz z tym do mnie? Są tu jeszcze trzy inne stada – odparł, zastanawiając się czy był ostatnim, czy pierwszym wyborem.
Raczej nie sprawiał wrażenia takiego co by ją chętnie zaatakował. Zasadniczo wręcz przeciwnie. Podrapał się lewym palcem po brodzie w zastanowieniu. Na jej ostatnią sugestię przymrużył lekko ślepia i pokręcił głowa.
Moje zapasy są tak liczne, że zdążą wyżywić jeszcze dwa pokolenia – mruknął, bo nie było potrzeby aby uszczuplała własnych, choć doceniał gest. Na ile był szczery – nie wiedział. Prawdopodobnie samica mówiła to co każdy chciałby usłyszeć. Traktował więc to wszystko z pewną dozą rezerwy. Poczekał jednak na odpowiedź na jego pytanie nim udzieli własnej.
autor: Tembr Ognia
09 sty 2019, 18:03
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 527
Odsłony: 83302

Pokazała manierę godną podziwu, zazwyczaj odpowiadano mu wytrzeszczem ślepi lub zwyczajnymi przemowami. Tutaj miał mieszankę, która go zaintrygowała. Już po jej pierwszej wypowiedzi odnosił wrażenie, że wie o co go zapyta samica. Mimo to, nie przerywał jej. Delikatnie skinął głową na znak, że wysłucha tego co ma do powiedzenia. Przecież nie odpadną mu łuski jak poświęci uwagę osobie, która tego potrzebuje, a której nie ma powodu odtrącać tylko dlatego, że nie należała do żadnego ze stad.
Przechylił głowę w drugą stronę, nieco zahipnotyzowany jej osobą.
autor: Tembr Ognia
09 sty 2019, 17:31
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Las
Odpowiedzi: 599
Odsłony: 90017

Juglan szedł za Tejfe, ale zwiększył się dystans między nimi. Nie chciał mu przeszkadzać, ani się odzywać póki młodzik nie będzie czegoś niepewny. Za każdym razem gdy adept coś mówił, a łowca nie miał obiekcji, wydobywał ze swojego gardła cichy pomruk aprobaty.
Dobrze. W którą stronę teraz? – zapytał.
I chwilę później z oddali było słychać ciche pocierane niesione echem lasu. Jeleń musiał ostrzyć poroże o korę drzewa. Drapanie zaś ustało, ale pochodziło z północnego wschodu. Gdyby Tejfe udał się w tamtą stronę, zauważyłby kolejne nadgryzione gałązki pobliskich krzewów, a także odciski w ziemi, lekko starte. Zwierzę szło cały czas przed siebie, nie zmieniało kierunku. Później nos (a może i oczy?) adepta wyłapały obecność wspomnianych przez niego odchodów. Brzydko pachniały, ale służyły za niezbywalną wskazówkę. Na sam koniec młodzik usłyszałby donośny ryk. Jeleń byłby tuż za gęstą linią krzewów na lewo od niego samego.

autor: Tembr Ognia
09 sty 2019, 17:15
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Łąka głazów
Odpowiedzi: 527
Odsłony: 83302

Zagajnik mu się kojarzył raczej pozytywnie, choć nie lubił wychodzić poza tereny stada. Szczędził sobie towarzystwa, za wyjątkiem nielicznych smoków. Czasem jednak warto poznać pyski innych, a nuż ta wiedza mu się kiedyś przyda.
Ryk nie był tak naprawdę potrzebny, choć zadudnił mu w uszach. Spacerował między skalnymi wyrostami, gdy zauważył osobliwie wyglądającą wywernę. Kolejną. Nie licząc jego i nieżywej już przywódczyni cienia. Czasem czuł się przez to jak odmieniec zupełnie innego kalibru, a jego naturalną ciekawość zaspokajało podejście do innego przedstawiciela gatunku. Tutaj widział delikatne wpływy innych ras, ale to jednak jego dominowała. Czy pochodziła stąd? Raczej nie. Przynajmniej nie skojarzyłby jej wyglądem z samą Delirium. Na samo wspomnienie o niej mimowolnie się uśmiechnął. Nawet przepadał za ich filozoficznymi rozmówkami. Wielka szkoda, spotkał ją los niewymierny do czynów – przynajmniej tak uważał jako ktoś obiektywny, niezwiązany z Elianą.
Wyszedł z "ukrycia", naprzeciw Szamance. Teraz mógł ją oglądać z bliska. Była śliczna. Sam jej gatunek dawał ogromną przewagę, o ile komukolwiek zależało na uwadze Juglana. Przekręcił łeb do boku. Podszedł nieco bliżej, stając kilka kroków przed nią.
Bądź pozdrowiona, nieznajoma – skłonił się życzliwie, a następnie wyprostował. – Ładnie krzyczysz. – Stwierdził z nutą rozbawienia, próbując nawiązać luźniejszy dialog.

Wyszukiwanie zaawansowane