Znaleziono 48 wyników

autor: Trująca Jagoda
18 cze 2020, 15:06
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Mała plaża
Odpowiedzi: 893
Odsłony: 133726

Łowczyni wyruszyła na drobny spacerek gdzieś dookoła terenów znanych jej osobie, by rozrószyć stare kości siedzące pod jej mięsem i tłuszczem. Była przekąską i to wiedziała.
Może nie należała do najstarszych smoków wolnych stad, lecz nie cieszyła się już ciałem 20-księżycowej adeptki czekającej na swój przyrost w dorosłość.
Nie, ona była już dorosła, a przynajmniej tak wydawać by się mogło smokom dookoła. Znikała, uciekała i wracała jak czegoś chciała, typowa normalka dla bengalowej smoczycy w ciepki i inne prążki.
Jej wzrokowi ukazała się mała plaża, usmorana w błoto i inny piach, lecz także nasłonecznione skały przy brzegu.
It's free real estate.
Samica skoczyła ku kamieniom zwinnym susem, po czym przeciągnęła się i rozłożyła na miejscu, by pozwolić złotym światełkom zrobić swoje.
Nie zwróciła jednak uwagi na inne spoki, a zamiast tego tylko zaklekotała płytkami.
autor: Trująca Jagoda
02 maja 2020, 22:36
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: Posąg Thahara
Odpowiedzi: 108
Odsłony: 6549

Pan łowów? No to się ich dwójka dobrała! Znakomicie!
A raczej on sobie dobrał wzywane smoki, które to albo wybierały by zostać i dobrze zjeść, a przy okazji porozmawiać w obliczu boga, albo to uciekały jak szczury, gdy usłyszały, że za taką uczte trzeba zapłacić.
Bóg, a raczej bogowie, byli hojni i dali im wszystkim wybór. Tyle tylko usprawiedliwiało takie zachowanie ich reszty uciekającej.
Gdy bóg o większych gabarytach ukłonił się lekko przed jej własną beczułkowatą osobą, pręguska zamrugała i przyjrzała się jemu budowie, lecz szybko odwzajemniła gesture, by nie wyjść na jakiegoś gapia! Nie mogła ukryć, że bóg... Miał w sobie urok, którego brakowało wielu. Czy to w krokach, czy to w gębie. Czy to w po prostu byciu.
Bóg wydawał się bardzo charyzmatyczny, a nawet w pewnym stopniu... Miał swój na życie momentem. Brał wszystkich przybyłych w odpowiedź, a do tego uznawał ich za przyjaciół, których nie widział przez długi czas i się stęsknił. Scorpia lubiła taki stan rzeczy... Byleby nie wyszło to im na złe. Wtedy ta gra by jej się nie podobała i musiała wziąć rzeczy w swe łapy. Jak zawsze.
Charyzmatyczne zachowanie Thahara, pana łowów, lekko zbiło jej własną grubą osobę lekko z tropu, lecz patrząc na to, jak do wszystkich smoków, a nawet drugiego boga, odpowiadał przyjaźnie, a Scorpia nawet powiedziałaby, że prawdziwie... Prawdziwiej niż wszyscy w jej życiu do tej pory, to nie mogła kłamać. Podobało jej się to wszystko.
Spokojnym głosem, lecz też z nutką przyjaźni odpowiedziała, już bardziej prawdziwie, jak sam Bóg, a do tego bardziej... Pewnie.
Pewnie w głosie i w swej grubej, olbrzymiej budowie. Nie była jedyna, bóg był po jej stronie wyglądu.
Czyżby cała ta radość przeniosła się w jej własną głowe? Być może.
Thahar był teraz głównym celem ich atencji, nie drugi bóg, którego Thahar... Spławił w pewnym sensie. Przyjaźnie.
Teraz był czas zabawy, a nie walki za stare czasy. Czas nowych przyjaźni był przed nimi!
A ja jestem Trująca Jagoda, łowczyni mego stada. Z matki łowczyni. – Uśmiechnęła się i odwzajemniła uśmiech z kłami, które wystawały jej z pyska. –To zaszczyt dla mej strony, drogi... Thaharze. Mogę ci tak mówić? – Radość, ale to z czego?
Może z tego, że w końcu znalazła kogoś, kogoś podobnego.
Troche tłuszczu jeszcze nikomu nic złego nie zrobiło, a powiedziałabym, że nawet zrobi lepiej. – Po czym spojrzała się na Villara i Thaharowi kiwnęła łbem w stronę czerwonego, niemalże w stylu plotkujących szkolnych przyjaciół w tej samej ławce.
Po chwili jednak uświadomiła sobie o swoich kłach. Musiała je schować... Ale jak?
Scorpia nie zauważyła, że jej wypustki i płytki na plecach zaklekotały radośnie.
autor: Trująca Jagoda
28 kwie 2020, 18:19
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podnóże Skał
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 76966

Pręguska leżała spokojnie, a jej boki unosiły się to co chwila do góry i w dół.
Jej oddechy nie były leniwe, a spokojne tak jak sama smoczyca, chociaż tyle mogła dla siebie samej zrobić, po tym wszystkim.
Ciekawe, gdzie się podziewał samotnik? Scorpia nie tęskniła, a raczej była ciekawa tego, czy go coś za granicami nie ubiło i nie wyrobiło soboe z jego egzotycznych łusek i kości miseczki, czy po prostu posiłku.
Wychodzi na to, że chyba nigdy się nie dowie, a dawny kompan do rozmowy już dawno był daleko, gdzieś tam, gdzie ona sama zapuszczać się nie miała zamiaru.
Kokpan do rozmowy jednak by się przydał. Czy to egzotyczny samotnik, czy ptak na gałęzi niedaleko drzewa. Jednak czegoś takiego nie było, a ona sama jak ten palec leżała sobie w słońcu.
Nie narzekała, o nie. Ciepło miejsca było tylko jej.
Jej wypustki zadrgały, gdy bengalska usłyszała jakiś obcy, lecz dziwnie jakby już gdzieś słyszany, głos.
Spojrzała się na smoka, który to pojawił się pare długości od niej samej.
Pręguska zaklekotała płytami, gdy poczuła zapach stada wody.
Oh? Witam. – Jej bursztynowy wzrok spojrzał się ukradkiem na dziwne to stworzonko przy boku samca, a sama Scorpia przekręciła się na bok, by jakby co, brzuch uchronić.
A whole unit loaf.
A kim jest ta istotka obok ciebie?
autor: Trująca Jagoda
26 kwie 2020, 21:24
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podnóże Skał
Odpowiedzi: 559
Odsłony: 76966

Masywne łapska smoczycy łaknęły o ziemię, a samica rozejrzała się po miejscu i zatrzęsła się, by pozbyć się ewentualnego pyłu czy brudu z łusek.
Wylądowała, a swoje skrzydła przysunęła do grubej tuszy swojego tułowia. Nozdrza wydały z siebie znajomy, byczy i długi wydech, a pręguska ruszyła spokojnym, lecz eleganckim krokiem przed siebie.
Nie miała takiego spokoju od dawna, lecz czuła się z tym dobrze, bo czemu nie miałaby? Nie musiała się martwić o nic, a siostra i stado było bezpieczne.
Bengalka w pewnym momencie poczuła na swoim ciele słoneczne promienie, które rozgrzewały kawałki skał i ziemi pod jej osobą.
Wypustki na plecach samicy zaklekotały, a ona zamruczała potulnie w iście to kociej manierze.
Swoją przednią część ciała zaczęła przechylać do ziemi, a gdy była wystarczająco nisko pyskiem, położyła się całkiem swą osobą i przekręciła się na bok, by słoneczne ciepło otuliło ją swoim blaskiem. Jak dawno tego nie miała? Długo, a czas nieubolewnie gonił ją swoim ogniem, by spalić jej tłuszcz w głębinie nicości.
Mogła jedynie liczyć, że bogowie dadzą jej zbawienie... Musi kiedyś porozmawiać z boginią lata i słońca, lub co gorsza z jej zwierzątkiem z obróżką na szyi. Przychodził często na ceremonie... Możnaby się kiedyś czegoś dowiedzieć, lecz teraz miała spokój, więc raczej nikt nie będzie miał do niej pretensji, że sobie przystanie i weźmie spokojnie wdech, lub dwa.
Nawet królowie musieli odpocząć.
autor: Trująca Jagoda
13 mar 2020, 14:39
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Samotna Skała
Odpowiedzi: 544
Odsłony: 72909

Jej górskie pazury wbijały się w skałę, gdy samica ruszyła i zaczęła się wspinać. Nie bała się upadku z tego miejsca, a raczej tonienzajomy znajomy powinien się go bać... Jak samiec w ogóle tu wlazł? Najwidoczniej będzie to pytanie istnie niemające odpowiedzi, bo pręgusce jednak nie chce się o to pytać.
Sczególnie, gdy samiec... Ją skomplementował. Jej wypustki zadrgały, a samica uniosła mięsień, gdzie teoretycznie byłyby brwi.
Gdyby była ludzką damą, najpewniej pomachałaby swą rączką w stylu wachlarza i zarumieniłaby się. No cóż, jednak po tym wszystkim w Ogniu... Jakoś nie udawało jej się zwrócić na siebie i swą osobę uwagi. Co było dobre, lecz matka? Ona miała znajomości nawet u bogów, w historii tego wszystkiego, a ona? Nie chciała skończyć na tle rodzinnym jako plama, która wyszła i nie zeszła. Z czasem wszystko znika, więc zapisanie się na kartach historii... To by było coś.
W Ogniu jej siostra została zastępcą, co już było dobre. Dobre dla siostry.
Lecz Scorpia? Co ona mogła zrobić, by nie zostać wymyta z pamięci?
Chaos był tu odpowiedzią.
Płytki na pleckach zadgrały i wydały z siebie charakterystyczne "bidibidibidi", a samica ze spokojem w swym głosie odpowiedziała samcowi.
Bez błota i wody jeziora, czy też bagna wokół waszej sylwetki też wyglądacie lepiej dla widoku i dla okha. Nawet ma osoba nie zauważyła niektórych detali, którrrre są teraz wyostrzone przez jaśniejące słońce. – Po czym spojrzała się na wcześniej wspomniany przez samca horyzont. To miejsce przypominało trochę drzewo na wzgórzu.
Ile to już czasu minęło, od spotkania z całą rodzinką, która jeszcze żyła. No cóż. Scorpia mogła wzdrygnąć się na myśl, że idzie w ślady swej matki, w dobrym tego słowa znaczeniu. Słowa jak i działaniu.
A czemu miałabym nie mieć? Stadne życie to nie bajka, lecz jak już tu jestem, to zostanę na tyle ile trzeba. – Stadne życie... Było dla Scorpii wolnym życiem. Dopóki dawała coś stadu, to nic złego się nie działo, ani nikt jej o nic nie oskarżał, co było dobre dla jej osoby.
Ścieżki chociaż, że osobne, to może jednak podobne? – Zaczęła spokojnie i przeciągnęła swoim ogonem leniwie, ukazując różowe alcenty i inne kolory swej łuskatej skóry. –Za młodu uczyłam się z matką historii nowych i starych Stad, Upadły skalny gigant też był widziany prrrrzez mą oshobę, dowiedziałam się kim są bogowie, widziałam narodziny nowego boga... Jako młódka o mało co nie zostałam zamieniona w jakąś pożywkę dla dziwnych wróżek. Oh, czego to nie było. Podróż, wieczna wędrówka po ziemii tego świata, lecz trrrrrchę... jakby to ująć... Samotna.
A wy? Co robiliście gdy nas jeszcze nie znaliście?
autor: Trująca Jagoda
24 lut 2020, 17:11
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: Posąg Thahara
Odpowiedzi: 108
Odsłony: 6549

Co ona tu robiła? Daleko od ognia? Daleko od siostry, Genaia i wspomnienia matki?
Leciała, to, co właśnie robiła było już niemalże codziennością. No umówmy się z szczerością w głowie, że pręgowana samica nie miała zamiaru siedzieć z tłuszczem w obozie.
Ogień był domem, lecz... Scorpia miała do niego już pewien dystans, po tym wszystkim nie wiedziała co ma robić. Po tym, jak potraktowano to wszystko.
Czy powinna coś zrobić w takiej scenie dramatu? Czy w ogóle powinna się starać by na coś wyjść? Czuła się tym zmęczona, a starsze smoki w stadzie pewnie tak samo ochydnie czuli się do jej leniwej osoby. Dobrze, tak powinno być. Niech mają za swoje, a one dalej będzie dyszeć, tylko dla tej jednej opcji w życiu.
Jej skrzydła trzepotały i szybowały grubą sylwetką, a po chwili wypustki na jej łbie ustawiły się na dęba.
Coś pękało, jak twarda niczym diament skała. Niedaleko było słychać szmery i głosy innych smoków.
Scorpia poszybowała w stronę nieznanych głosów.
Jej osoba wylądowała spokojnie, lecz tłuszcz i fałdy spowodowały dość typoey dźwięk upadającej skały. W tym przypadku smoka na ziemię. Proch ziemii i piasku uniósł się w powietrzu, a samica rozproszyła go ogonem.
Jej elegancki krok zaniósł ją do... Dość niecodziennego widoku.
Smoki z różnych stad, ognia, wody, a nawet ziemii znajdowały się w pomieszczeniu... Był tam także osobnik którego Scorpia nie znała.
Rozejrzała się jeszcze chwilę i ujrzała Perspektywę Wieczności. Jej mentorkę od siedmiu boleści.
Pręgudka ruszyła swą grubą osobę w stronę dwóch osobników którzy... Wyglądali na tych, którzy to przyjęcie urządzili.
Spojrzała się na morskiego samca, czy to nie był przypadkiem przywódcta ziemii? Drugiego smoka nie rozpoznawała, lecz co ciekawe wszyscy byli przy tuszy...
Płytki na grzbiecie samicy zaklekotały, by jakkolwiek zwrócić uwagę dwójki. Przywitała się normalnie, z głosem bez agresji. –Witam, a cóż to za okazja?
Jej nienaturalne kły wystawały z pyska, gdy ta uśmiechnęła się... Nienaturalnie, jak kotek z krainy czarów. Po chwili nie oddaliła się za daleko, lecz hańbą byłoby, gdyby mięso się zmarnowało.
Jeśli taka jest wola sił wyższych, poczęstuje się. – Po słowach ustała na tylnych łapach i ukłoniła się ze skrzydłami rozpiętymi lekko na boki. Wygląd po matce, lecz anatomia to po kim? Smoczyca miała z nią problemy, lecz także zabawę.
Pręguska jak i wiele innych smoków przysiadła się i z kilkoma gryzami zjadła odpowiedni kawałek mięsa, by złagodzić swój głód.
autor: Trująca Jagoda
11 lut 2020, 20:13
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 68784

Nicość. W pewnym tego słowie znaczenia.
Nie taka pełna nicość nad nicościami, która mogłaby się pojawiać w różnych sytuacjach między smokami, kompanami, a nawet naturą, którą coś zabiło w pewnym momencie, by tylko wnerwić łowcę
Nie, że zabić naprawdę. Czy... Naturę dałoby się zabić? Da się pozbyć gatunków, ba, czasami sam świat na to decyduję, by wybić kogoś lub... Wszystkich. To decyzja natury samej w sobie. Cel jest lub nie jest wiadomy.
Czy naturę da się zrozumieć? Jej akcje? Ich bogów? Bo jednak, można by rzec, że natura to jeden z najpotężniejszych bogów.
To ono decyduję o tym, co się zadzieję, to ono panowało. To natura i jej prawa miały ich ziemię w swych szponach jako teren, a ich stada tylko tu mieszkały w gościnie.
Ich czas minię, a natura znajdzie swój sposób...
Natura jednak z początku nie obdarzyła jej pręgowanje osoby hojnie, a wręcz przeciwnie.
W pewnym stopniu, bo jednak... Coś to było.
Jej mieszanka kolorowego wzroku przyuważyła...Nic, a przynajmniej nic wartościowego dla jej celu w zadaniu do wykonania. Miała cel, znaleść cokolwiek lub kogokolwiek, a ślady które zostały wykonane w stylu zniszczenia... Nie były świeże, ba, wyglądały jakby były tu od księżyców.
Nic.
Jej kończyny nie wyczuły nic, po za lekko zmarźniętą trawą pod jej łapskami i ewentualnym szronem na galązkach.
Nic.
Do czasu.
Jej nos nie został źle potraktowany, a zamiast tego została obdarowana kropeczką nad i w sprawie nadzieji, że coś znajdzie.
Zapach nie był wielce nieznany, był jednak odległy. Fizycznie i psychicznie dla pręguski.
Jej płyty i wypustki przyległy do jej ciała, a Ciemna łuska ruszyła, a raczej... W przykroczeniu ugięła łapy i powoli, spokojnie i elegancko ruszyła w skradaniu do lewej strony, gdzie znajdowały się krzaki.
Jej oczy wypatrywały, kończyny wyczuwały, a nos wąchał.
Znajdzie ten zapach. Jego źródło tu było, może się założyć o to jak o własne płytki!
Uszate zwierze nie mogło już się ukryć.
autor: Trująca Jagoda
10 lut 2020, 15:43
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Samotna Skała
Odpowiedzi: 544
Odsłony: 72909

Ciepło. Ciepło które napływało z jednej i jedynej strony, a przy tym dość... Znajome uczucie myśli.
Scorpia leciała spokojnie nad terenami wspólnymi wszystkich stad, lecz od ranka nie potrafiła się ogarnąć. A raczej swych chaotycznych myśli które z niewiadomo skąd płynęły, jak rzeka bez końca spływająca do oceanu prosto z gór. Drogi i rzeczki w które trafiała woda były kręte, a do tego ciężkie do pokonania, a jednak.
Jednak w jej srogim umyśle beczułkowatego smoka pojawiło się coś czystego.
Czystego w sensie retorycznym, bo jak już coś w jej łbie jest, to na pewno nie należy to do najlepszych, a sama smoczyca...Nigdy nie mogła mieć pewności.
Zawsze musiała się mieć na baczności.
Jej skrzydła unosiły swoją właścicielkę w locie spokojnym, bez żadnych beczek czy też skrętów.
Gdy w jej głowie pojawiła się wskazówka, ona ruszyła. W pysku miała kwas, więc nie ważne kto się bawił w te rzeczy, jeśli ją nabierał... No cóż. Cene zapłaci śmieszek.
Jej bursztynowe ślepia jednak nie zauważyły nikogo nieznajomego, abzamiast tego, skorupę egzotycznie kolorowego wędrowc...wędrowców? No tak. Oni. Ci. Nie zapomniała ona życzenia smoka i jego kompana.
Górskie geny były przydatne, bo dzięki pazurom pręgudka wylądowała elegancko i lekko, bez żadnych wpadek.
Wyprostowała się, rozciągając swą grubą tuszę.
Jej wypustki na głowie i ciele zaklekotały, a Scorpia wydała z siebie pomruk zadowolenia.
To wy? Wy. – Pytanie i odpowiedź bardziej do siebie. Nie mógł być to przypadek. –Witham. – Skinęła łbem po czym spojrzała się na widok skalistych cierni pod nimi. –Niezły widok sobie wybraliście.
autor: Trująca Jagoda
04 lut 2020, 20:35
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szklista skała
Odpowiedzi: 505
Odsłony: 86232

Pomarańcze według opinii pół-olbrzymiej smoczycy była dobra, wspaniała, a do tego urokliwa na swój sposób. Tak, ich nauczycielka naprawdę był jedną z ładniejszych. Scorpia już nawet nie wspominała o samcach, które spotkała na swej drodze... No, ewentualnie jeden czy dwa byli także urokliwi, lecz czerwona nigdy tego nie przyzna ani nie wyzna nikomu. Na wzrok od swej żmijowej siostrzanej osoby odpowiedziała, a raczej nie, swoim własnym, a do tego podciągnęła swe przednie kończyny do ciała, tworząc przy tym fałdy w owych miejscach na ciele i wystawiła język. Blep. Jedno było pewne, Vak nie mogła jej niczego zarzucić, bo jednak nie tylko ona ma tutaj dobry wzrok i widziała(Plus słyszała!) w jaki sposób to czarna łuska się wysławia. Wonna Dziewanna nie była złym materiałem, to pewne. A jeśli siostra już wypatruje ciekawości, tym lepiej.
Znanie podstaw to nigdy grzech, a uzdrowicielka sama to powiedziała, jak ładnie, jak cudnie!
Bursztynowe ślepia mrugnęły, a ich właścicielka przekręciła łbem z dość urokliwym wyrazem na swym grubym pysku.
Świat dziwny jest jak magia, a magia jak ten świat.
Magia to w pewnym stopniu iluzja. Czemu jej pręgowanej osoby to nie dziwi? Iluzja, którą stworzyły siły inne, a jednak.. Można nimi coś zdziałać. Mało, lecz jakoś na pewno.
Magia, coś co pewnie było kiedyś dane bogom i innym, ale w innej formie i najpewniej było to silniejsze. Podczas spotkania z czarnym bogiem, a także narodzeniem się nowego boga, a raczej bogini, podobnej w pustynnym wzorze rasowym, magia została ukazana, a oni przybrali na wieku, a nowy prorok... Ta. Nowy prorok. Samiec ten odzyskał swój wigor. Sennah... Ciekawe byłoby spotkanie, z najpewniej samicą, po księżycach. Matkę podejrzewała o pogadanki z bogami, za które miała trochę żalu, bo pasiasta wtedy łowczyni ich sobie nie przedstawiła, ale no cóż, teraz będzie musiała sama spróbować wbić się w takie szeregi.
Magia i iluzja zaczęła bić w sercu olbrzymki jak ogień, jak w pewnym rodzaju iskra, a jej oczy skupiły się na... Żmijowej, a później na Dziewannie. Uzdrowiciele mieli do tego nosa, huh... Na to najwyraźniej wychodziło. Czasami samica mogła by przyrzec, że już gdzieś to słyszała ale bez pewności. Bez jakiejkolwiek pewności w swej głowie lub w głosie mówcy... Pióra. Pióra latające!
Miały zaplanować... Oni mieli planować.
W jaką część ciała ma trafić? A w którą byłoby w ich przypadku najtrafniej? Najtrafniej, a do tego... Jak najbezpieczniej?
Scorpia nie chciała skrzywdzić nauczycielki, w walce prawdziwej, to tak, najchętniej przebiłaby parę łusek i kości swym ulubionym niebiesko-złotawym kwasem posmaku i zapachu owocowego, który to teraz bulgotał w jej gardle jak w najzwyczajniejszym, rozgrzanym kotle pełnym wody.
Jednak to była taka pasywno agresywna nauka, a one nie miały się pozabijać, lecz wywrzeć wrażenie na swym przeciwniku, tak, by to zapamiętali.
Twarz. Twarz był dobrym celem, wtedy nikt niczego nie zapomina, szczególnie, gdy dostanie się coś do oczu, a widok zagłady jest bliski.
Tak, twarz i pysk uzdrowicielki, to najtrafniejszy cel.
W trajektorię... To jednak prostsze. Scorpia nie miała zamiaru bawić się w inne zabawki.
W jej myślach przedstawiła się pomarańcza, nie, nie nauczycielka, a pomarańcza z wcześniej.
Skórka pomarańczy była i miała być koloru pięknego widoku który ją zaszczycił, a w dotyku skórka była lekko kanciata, lecz nie na tyle, by popsuć cokolwiek co miało zdarzyć się pomarańczowemu przedmiotu. Smak nie grał roli.
Zamiast smaku, na pomarańczy widać było kilka kropelek rosy, a sama pomarańcza wydawała z siebie potulny i przyjemny aromat czystości i świeżości danego owocu.
Scorpia przyjrzała się owocowi, po czym ze skupionymi myślami rzuciła go mocno w stronę pysku samicy.
Co owoc miał zrobić? Miał spowodować pewność, że właścicielka Mokradła miała ją zapamiętać...
Kwiaty. Najróżniejsze kwiaty miały wyprysnąć w twarz smoczycy. Kwiaty koloru lawendy, miodu, a także czerwone róże. Kwiaty same w sobie miały oddawać piękno tych prawdziwych, a także brązowo-pozłacanej mentorki. Ich zapach był przyjemny dla nosa, nawet jeśli ktoś takowego nie miał.
Scorpia zrealizowała swoje myśli dopiero po fakcie. Na co syknęła cicho.
autor: Trująca Jagoda
01 lut 2020, 16:19
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 68784

Jej gruba osoba wstała, a jej ciężar... Jakby próbowała schować powiędzy wciąganiem brzucha, a to rozstawianiem łap, by ciężar był właśnie tam. Niby nie ukryje jej to brzucha i tłuszczu, lecz zawsze coś. Jej postura jakby chciała się ukryć, by nie dać się zauważyć.
Powoli i spokojnie ruszyła przed siebie na bardziej trawiaste odrywki terenu na których mogłaby coś ujrzeć, lecz swoje kroki stawiała spokojnie, lekko, by gdyby poczuła coś pod swymi łapami ukrytego, czy też zapadłego, to jej osoba mogłaby to wyczuć swymi kończynami i pazurami. Nie szurała ogonem po ziemi, zamiast tego używała ogona, a dokładniej jego końcówki, jako kolejną łapę. Próbowała nią też coś wyczuć.
Jej bursztynowe ślepia wypatrywały jakiś niecodzienności. Ciemniejszych plam na kamieniach, urywki na drzewach, czy też jakiekolwiek ślady zagnieżdżone w ziemi czy piachu. Do śladów niecodziennych mogłaby też zaliczyć popsute gniazda ptaków, które by sugerowały, że był tu inny mięsożerca.
Jej nosem zaczęła wąchać drzewa, liście, a nawet śnieg. Jej węch mógłby się postarać, lecz mogła tylko liczyć, że robi to dobrze.
Jej wypustki uniosły się, a Scorpia zaczęła nasłuchiwać dźwięków swego otoczenia.
autor: Trująca Jagoda
15 sty 2020, 13:01
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 68784

No cóż. Matka jej tego nie mówiła... No ale cóż. Życie.
Jeszcze się nauczy. A przynajmniej taką miała nadzieję, bo nie miała czerwona smoczyca zamiaru marnować sobie krwi w ogniu, że jej adepci umieli by lepiej. Jednak może to lepiej? W końcu po co są nowe generacje? Pisklęta? Jaki jest w nich sens? No tak. By były lepsze. By umiały, więc czemu ona nie umiała? Matka najpewniej była w tym dobra by wiedzieć czym się wszystko różni, a ona?... Co ona potrafiła?
Wzrokiem można wypatrzeć ślady na podłożu, a do tego spojrzeć, że coś jest nie thak... Jak było wcześniej. – Zmiany terenu, porozrzucane kamienie, pazury w drzewach... Różne różności, a i tak to pewnie ślady więc nie ma wielkiej różnicy.
Wechęm można... No. Wywęszyć nieznany zapach, lub zapach kogoś kto nie jest smokiem. Lub czy nie idzie pod wiatr. Każde ze stad ma swój zapach, więc będzie zrozumiałe, że jeśli coś pachnie inaczej, to nie będzie smok. – smoki miały lub nie miały, zapach nieba. Maddary, a niektóre zwierzęta go po prostu nie miały. –Słuchem, jak się przysłuch...Chać, można usłyszeć zwierzyne lub innego smoka, jego kroki, czy też oddech. – Nie liczyła, że mówi dobrze, a i tak czarnemu samcowi nie zależało.
Dotykiem można poczuć, czy ślady pozostawione na drzewach czy też innych krzakach, to na przykład ślady wykonane przez pazury, a nie... – Wdech i wydech. –Naturalne. Albo dotykiem można poczuć zagłębiający się śnieg, który na przykład maskował zakryte ślady.
autor: Trująca Jagoda
11 sty 2020, 18:07
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szklista skała
Odpowiedzi: 505
Odsłony: 86232

Echo uzdrowicielka wody?... ciekawe kto to. Trzeba by było sprawdzić, bo kto wie, może to Koralowa lub jakaś rodzina.
Jednak nie na to teraz była pora.
Pora jednak była na to, co mówiła pomarańczowa piękność.
Niestabilna magia, oh... Napewno było to okropne i nielubne dla smoka, szczególnie gdy ten chciał użyć takiej jakiejś prostej sztuczki magicznej! Oh... Napewno. Scorpia napewno żałuje takie osobniki jej własnegi gatunku... Tak jakby. Bo raczej takie smoki to nie mogą nie mieć problemów. Tsa.
Scorpia jednak skupiła się na porze drugich słów, na porze owocka, którego jej poleciła pomarańczka...
Pomaramczka to też jakiś owocek, czyż nie? Oh co to było za przyjazne podobieństwo! Podoba jej się to. No w sumie to miało jakiś sens! Lecz czy... powinna? Czy byłaby jakakolwiek szansa?
Jej serce chciało jednego, lecz głowa nie mogła sobie na to pozwolić. To było głupie. Owockiem które chciała była jednak pomarańcza, może Wonnej się spodoba? Wątpliwe.
Jak duży jest? Duży, widoczny, lecz powinno być to na poziomie zjadliwym jako przekąska. Coś co ktoś chciałby schrupać. Rozmiar dobry na kilka kęsów, by można było delektować się smakiem znanego owocu. Miąsz odpowiedni, by odpowiedzieć gustom nawet najlepszych krytyków czy też najbardziej wybredne dzieciorki które odmawiają wszystkiego. Lekko twarde, lecz rozpływające się w pysku i nie ustawało na kłach.
Smak. Dobry. Po prostu smaczny. Smak owocu powinien być odpowiednio słodki, lecz lekko kwaskowaty dla jakiejś świeżości... Tak! Świeży, nie jakiś zagniły zielonkawym kolorem, a świeży, pachnący jak pomarańcze zbierane w najlepszych okresie zbieractwa! O kolorze istnie Wonnej Dziewanny. Piękny intensywny kolor pomaeańczy z akcentami złotka na skórce.
Skórka bez obicia, bez żadnych grudek, a zamiast tego typowo pomarańczowa, lecz bez rosy na sobie, nie było deszczu. Nie, żeby ktoś się nie nabrał.
Scorpia skupiła się na jednym miejscu obok siebie. By tam pojawił się właśnie taki owocek.
autor: Trująca Jagoda
09 sty 2020, 21:10
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Polanka
Odpowiedzi: 602
Odsłony: 68784

Nauka śledzenia można było podsumować bardzo krótko, więc Scorpia nie miała zamiaru marnować powietrza na zaiście wielkie wypowiedzi... W pewnym stopniu. Może.
Gdy samiec się usiadł, pręguska zrobiła to samo, a po chwili wyprostowała się dumnie i odkaszlnęła. –Śledzenie jest potrzebne nam po to, by nie umrzeć. – Zaczęła neutrnie, lecz spokojnym tonem. Ułożyła wypustki ciasno do ciała i kontynuowała. –Śledzenie jest potrzebne, żebyśmy my byli łowcami, a nie ofiarą. Owa umiejętność pozwala na ukrycie się i ciche podejście do ofiary, by zadać pare tych śmiertelnych dla niej ciosów. – No co, to tyle. Czarny smok tak naprawdę mógł jej coś dopowiedzieć... chociaż co tam było do powiedzenia? Wszystkie te umiejętności ratują życie. Trzeba tylko je dobrze użyć.
autor: Trująca Jagoda
07 sty 2020, 20:37
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Jezioro
Odpowiedzi: 894
Odsłony: 137439

//?? XD ok then


Scorpia spokojnie siedziała przy tafli, co okazjonalnie próbując przebić Jej lodowatą osłonę swym rozgrzanym jęzorem. Nie mogła pręguska kłamać, chciało jej się pić. Chociaż jak tak pomyślała o tym, to jednak trochę przypał z tym piciem, bo jednak jezioro jest wielkie, a jeszcze większa była liczba smoków, które w nim pływały.
Scorpia nagle uniosła język w obrzydzeniu i zawiedzeniu. No co jak co, ale chciała się napić... Akurat ją złapały te myśli. Choróbsko złapać to nie frajda, szczególnie gdy łapiesz je ty, a nie inni. W jej przypadku choroba zakażenia czy też zapalenia, albo takie niewiadome przeziębienie nie mogłoby się skończyć dobrze.
Scorpia siedziała tak chwilę, klekotając swymi płytami. Nic się nie złapało.
Do czasu.
Czerwona rozetkowa samica natychmiastowo wyprostowała swe wypustki gdy dobiegł ją dźwięk trzaskającego lodu. Scorpia zerwała się nad jezioro i zatrzepotała skrzydliskami nie za wysoko, lecz nie za nisko. Po chwili szkarłatnym ślepiom ukazał się zaskakujący widok. Coś się złapało!
Jednak... Było to większe niż to, co oczekiwała.
Więcej mięsa!
Scorpia spojrzała się ostatni raz, gdzie podpływał dziwny cień. Uniosła się, by dobrze wycelować i by potencjalne zagrożenie ze strony jedzenia... Nie odwróciło ról. To coś chciało wyjść. A ona miała zamiar je złapać jak wyjdzie.
Nagięła szyję, po czym splunęła kwasem na lód, czekając cierpliwie, aż się roztopi.
autor: Trująca Jagoda
05 sty 2020, 17:40
Forum: Szklisty Zagajnik
Temat: Szklista skała
Odpowiedzi: 505
Odsłony: 86232

Pomarańczowa tłumaczyła, a po chwili rodziły się kolejne pytania. –Coś tam wiem. – Jednak tak naprawdę, to co wiedziała nie mogło się porównywać z wiedzą uzdrowicielki. No jasne, że nie mogło się liczyć z wiedzą takiej piękności. Ona była uzdrowicielką ale to i jaką! A ona sama? Nie była najbystrzejsza z rodzeństwa, lecz była lepsza. Jeszcze droga do bycia najlepszym była kręta, lecz kiedyś tam dotrze. Nie ważne czy z rodzeństwem czy bez. Jeśli będą sobie wchodzić w droge, to Scorpia nie zawaha się posunąć do kłamstewek, czy też lekkiego naginania prawdy w życiu codziennym. Pręguska miała dla ich rodziny plany, a jeśli oni nie pomogą, to ona sama im pomoże. Gdy usłyszała głos pomarańczowej piękności w głowie, Scorpia nastawiła wypustki na plecach. No cóż... Pomarańczowa mogłaby tak gadać w jej głowie cały czas. Nic innego od tego co ma na codzień.
Scorpia wzięła wdech i wydech i dumnie się usiadła. Źródło, miała je znaleźć.
Wyobraźnia. Ćwiczenie mózgu, a czasami bez braku partnera na swoim poziomie. Czy to na poziomie ciała czy też umysłowego. Czasami niektórzy wcale się na tym nie znają, a nadal komentują bez większego powodu. Czasami udają twardych wyobraźnią, a i tak nic im z tego nie wiadomo. Wyobraźnie była różna.
Jaką ona miała wyobraźnię?
Wyroby mózgowe nie były czymś obcym dla czerwonej, ba! Spalone mięso, tkanki, a nawet poćwiartowane ciała, to nic w porównaniu z jej myślami. Robota łowcy nie była łatwa. Śmierć czekała na każdym kroku, a jeśli nie wykonało się chociaż jednego dobrego kroku... to ciach. Ciach mach i już nie było życia ani oddechu. Nie było to nic nowego, nic personalnego. Dlatego ich wyobraźnia musiała być lepsza, musieli wynajdować, musieli tworzyć. Tworzyć ale co? Rzeczy za pomocą głowy i czaszki. Różne były motywy, tak jak różne są smoki. Jedne chcą przyjaźni, a inne mają zamiary robienia z maddary ataków i iluzji, by zmylić mniej ogarniętych.
Wyobraźnia to jedyna rzecz która ich różniła w teorii od mniejszych zwierząt, a prosze. Jak wyobraźnia jest ważna w ich codziennym życiu. Nie różnili się jednak od zwierząt które jedzą tak bardzo, lecz wyobraźnia chciała, by to oni mogli bawić się w życiowe igraszki z losem . Nie różnili się tak bardzo, a jednak... Jedna rzecz, jedna sprawa, a wyobraźnia dawała im więcej siły. Siła którą muszą pojąć.

Wyszukiwanie zaawansowane