Znaleziono 66 wyników

autor: Dymomówczyni
25 sie 2020, 21:38
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 540
Odsłony: 71242

Z jednej strony wolałaby całkowicie skupić się na Goździk, a z drugiej nie umiała puścić mimo uszu dialogu, który odbywał się tuż obok. Liczyła raczej na jakieś przyjemne spotkanie. Dawno nie widziała brata i nawet jeśli cel mógł być melancholijny, to jednak mieliby chwilę na spędzenie czasu. Taką bez trupów, wymiocin i innych nieprzyjemności tak blisko związanych z cyklem rodzenia się i umierania...
Na pewno nie chciała teraz słyszeć, jak ojciec usilnie próbuje coś udowodnić Basiorowi. Do tego coś, czego Poszukująca nie rozumiała. Co tak bardzo mu w tym wszystkim przeszkadzało? Czy naprawdę musiał drążyć? Czy naprawdę teraz?
Miała ochotę po prostu stąd odejść...
Nie! Skup się na czym innym. Na przykład na Goździk!
– To perła – odparła lakonicznie, ale tym razem nie mogła się powstrzymać, by nie dodać jeszcze kilku słów. – Dostałam ją od mojej Mamy, a twojej babci. To pióro, to też pamiątka po niej – dorzuciła, lekko przechylając łeb i wskazując szponem na złote pióro feniksa przymocowane do lewego rogu. To zaskakujące jak bardzo je lubiła mimo tego, jak bardzo nienawidziła jego właściciela...
A po tej melancholijnej wstawce przyszedł czas na coś bardziej optymistycznego. Estrel uśmiechnęła się lekko, tylko nieznacznie odsłaniając kły:
– Nie mam nic przeciwko. To miłe. – Sama korzystała z tego słowa zawsze, gdy myślała o Perspektywie. “Ciocia Aank”. Mimo wszystko to określenie kojarzyło jej się bardzo dobrze.
Wszelkie pozytywne odczucia prysnęły jak mydlana bańka. Zastrzygła uszami i zerknęła na Strażnika z wyraźnym bólem.
Ale to był tylko ułamek chwili. Zaraz wzięła głębszy wdech i znów miała na pysku swoją zwyczajową, neutralną minę.
Był wściekły. Pewnie powiedział tak z rozpędu...
A jeśli nie? Estrel przypomniała sobie rozmowę z Rozrabiaką. Dołączyła do tego niejasne skojarzenia ze spotkania z Zamąconym... Może bańka, która pękła, nie była wcale bańką dobrych odczuć. Może raczej była to iluzja, której uparcie wciąż się trzymała, mimo że wszystko wokół wskazywało, że to tylko miraż? Piękny i wyraźnie fałszywy miraż. I tak długo nie chciała tego do siebie dopuścić... Wciąż nie chciała.
Lobelia! Tak, to było teraz ważne. Nie jakieś tam nic nie warte słowa. Lobelia.
Poszukująca przez chwilę grzebała w pamięci. Skąd ona kojarzyła tę nazwę? Czy to nie był ten wodny kwiat?
Odpowiedziała bratu lekkim uśmiechem i skinęła łbem.
– Musimy jeszcze dojść do Kurhanu. Może po drodze wymyślimy jakiś tekst...? – dodała, wstając i jakby całkowicie ignorując słowa Strażnika. Albo jego postać w ogóle, bo pytając wciąż wpatrywała się w Hebzena i po krótkiej chwili przeniosła spojrzenie na Goździk.
autor: Dymomówczyni
25 sie 2020, 21:11
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Niewielkie zlodowacenie
Odpowiedzi: 406
Odsłony: 67347

Potrafiła zignorować ból i dalej tworzyć udane twory... Ale pole walki było czymś całkowicie innym. Tam twory nie musiały być finezyjne i piękne. Miały być skuteczne i skutkować szybko. A to tutaj to co innego! Zwłaszcza, że też nie sam twór był jej celem...
Tak więc jeśli Wodna szukała smoka, który nie usłyszy nawet biegnącego dzika, to właśnie go znalazła! Nie dość, że Poszukująca niezbyt przejmowała się przypadkowym spotkaniem jakiegoś dzika to jeszcze całkowicie odcięła się od świata zewnętrznego. Wężowa bez problemu zdołała spojrzeć jej ponad ramieniem i zabrać głos...
A wtedy wszystko runęło do wody! Bryła, która nawet zaczynała przypominać jakiegoś grubo ciosanego ptaka, z głośnym pluskiem zatonęła w jeziorze. Sama "artystka" podskoczyła zaskoczona i odruchowo otaczać się maddarą.
Chwila, czy to nie były...? Nie. To nie mdłości. Po prostu tak się wystraszyła, że na chwilę serce podeszło jej do gardła... Hm, ale czy to też nie jest jakiś trop?
Może później przemyśli tę teorię! Nie potrzebowała wiele, by zorientować się, że jednak nie była celem czyjegoś ataku. Maddara, która jak dotąd bezustannie krążyła w powietrzu, nagle gdzieś zniknęła, Trel stanęła stabilniej łapach i przez ramię obejrzała się na Wodną. Może nie najlepsza to pozycja do obrony... Ale od czego miała swoje źródło?
Z resztą, smoczyca na pierwszy rzut oka nie wydawała się groźna. Trochę zakurzona, bez łapy... Ale czy Sztorm też nie straciła łapy, a mimo to pozostawała jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą Wojowniczką Ognia? Nawet jeśli miała protezę...
No, i jeszcze te "ślepe" oczy. Wydawały się niepokojące. Jakby ostrzegały innych, że ta kolorowa smoczyca w rzeczywistości jest groźnym przeciwnikiem. Trochę tak, jak ten krzywy uśmiech Poszukującej. Chyba miała jakąś wadę zgryzu niewidoczną na pierwszy rzut oka, skoro niemal każdy jej uśmiech odsłaniał przy tym kły. Albo po prostu nie umiała normalnie się uśmiechnąć. Wyglądało groźnie, a ona nawet nie była tego świadoma...
– Dziki nie są maddaroodporne – odparła lekkim tonem, sztywno się prostując. Prawie jak Strażnik. Prawie, bo różniła się chociażby tym, że nie wyglądała chłodno. Ani tym bardziej wrogo...
autor: Dymomówczyni
25 sie 2020, 18:38
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Niewielkie zlodowacenie
Odpowiedzi: 406
Odsłony: 67347

Estrel zatrzymała się nad brzegiem Zimnego Jeziora. Kilka łusek do linii wody. Stąd nie miała tak daleko do Dzikiej Puszczy... Ale jakoś nie miała ochoty tam znów przychodzić. Może za kilka księżycy z nim pogada. W końcu zawsze podkreślał, że może z nim porozmawiać na jakiś ważny temat i w ogóle... O ile tylko Poszukująca będzie chciała. A to już inna kwestia! Chyba trochę zwątpiła w idealizm płynący z tej myśli...
Teraz jednak była skupiona na jeziorze, udanie ignorując większość swoich niepokoi i skupiając się na tylko jednym na raz.
Jeziorna tafla była całkowicie inne od tej morskiej, którą częściej widywała. A widywała ją zaskakująco często jak na smoka, który nie umie pływać i do tej nauki się nie spieszy!
W zamyśleniu zebrała maddarę, jedną łapą chwytając perłę na swojej szyi. Od wodnej tafli zaczęły odrywać się krople, formujące jakiś kształt... Dość kanciasty kształt. Chyba jednak była beznadziejna w rzeźbieniu, ale nie o to teraz chodziło! Skupiona bardziej na maddarze i własnym źródle nie przejmowała się tym, czy to co ma w głowie choć trochę przypomina to, co powstaje w świecie wewnętrznym... Ale mdłości nie nadchodziły.
Maddara działała tak, jak działać powinna. Może prędzej by do czegoś doszła, gdyby spróbowała zaatakować jakieś drzewo? Ojciec łapy by jej za to pourywał...
autor: Dymomówczyni
19 sie 2020, 21:20
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 237
Odsłony: 23656

Komuś mogłaby się nie podobać ta ostrość, która nagle pojawiła się w głosie Strażnika... Ale Estrel ona nie przeszkadzała. Ba! Może nawet na swój sposób... Odpowiadała? Brak pytań o brata i surowość, przez którą tylko bardziej skupiała się na nauce. Tak, czując presję łatwiej było skupić się na tych najważniejszych rzeczach. Słowa ojca, obecny stan walki... Tak. Jest dobrze. Nawet jeśli miała wrażenie, że ten surowy ton nie jest taki sam, jak w tych sytuacjach, gdy Strażnik czuł gniew. Ale co inne mógłby czuć? Nie rozumiała, może później... Na pewno później. Teraz chciała skupić się tylko na tym, co najważniejsze.

Bo przecież tych, co odeszli łatwiej zaliczyć do duchów. A duchy przecież należą do przeszłości, a więc już nie mają znaczenia... Tak?

Wykonanie któregoś z dwóch wymienionych ruchów zdawało się być zbyt oczywiste... Ale przecież lepiej spróbować tego teraz, niż w jakiejś niedorzecznej sytuacji, gdy będzie musiała się bronić bez pomocy maddary! Poza tym, nie da się ukryć, że jej kreatywność w walkach fizycznych była na tragicznie niskim poziomie.
To co, może rogi?
Czemu nie. Ten ogon wydawał się... Może później!
Skoro Strażnik celowo się odsłonił, to zadanie miała tylko ułatwione. Pochyliła łeb, celując rogami w bok Proroka. Usztywniła kark i wykorzystała tę pozostałą przestrzeń między nimi, by wykonać krok w przód i oprzeć się bardziej na sile rozpędu, niż tylko i wyłącznie na własnych mięśniach. Przecież do najsilniejszych to ona nie należała... Ale gdyby naparła własnym ciałem? Rogi były ostre, więc mogłyby wbić się między łuski i zadać rany kłute. Gdyby była silniejsza, to może zadziałałyby coś jeszcze... Celowała bliżej tylnej łapy, nieco ponad miękkim podbrzuszem. To miejsce nie powinno być na tyle wrażliwe, by zadać ranę witalną (zakładając, że to się uda, a ona miałaby wystarczającą siłę, której nie miała). Nie przejmowała się tym, że może zranić ojca, ale tym, by walczyć, jakby to była zwykła treningowa walka – zadać rany, ale nie zabić, czyli nie celować w punkty witalne. Dla zachowania równowagi starała się stawiać łapy nieco szerzej i tak stabilnie jak tylko się da... Ale Strażnik jeden wie, czy to rzeczywiście byłoby skuteczne w prawdziwej walce!
Zaraz z resztą pewnie się przekona, czy jednak nie obmyśliła czegoś nie tak, jak trzeba.
autor: Dymomówczyni
14 lip 2020, 22:22
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 540
Odsłony: 71242

Lekko skrzywiła się na wieść o łamanych łapach, ale ostatecznie na jej pysku wykwitł ten Estrelowy, krzywy uśmiech;
– Nie spisuj mnie na straty. To dopiero pierwszy raz... – zażartowała, choć fakt faktem, że Hebzen podejrzenia miał dobre... Tylko łamanie łap wciąż nie wydawało jej się tym samym, co maddara buntująca się wobec smoka. A może to nie maddara się zbuntowała, ale przeoczyła jakiś szczegół w czasie opracowywania tworu?
Z zainteresowaniem, ale też i rozbawieniem obserwowała poczynania młodej. Ale skoro sama Poszukująca, nie będąca czysto drzewnym, a potrafiła nieźle się wspinać, to i młoda dojdzie jeszcze do wprawy!
Nie oczekiwała po Strażniku entuzjazmu wobec pisklęcia... Ale czy naprawdę musiał zadawać te wszystkie pytania właśnie teraz? Czy chciał prowadzić dochodzenie, gdy samo pisklę jest tak blisko...? Chyba coraz lepiej rozumiała brata Błyska, który tyle księżycy temu zwrócił Strażnikowi uwagę na jego podejście do piskląt.
Jednym uchem wciąż łapiąc rozmowę brata i ojca, skupiła się na Goździk. Być może teraz się okaże czy młoda ma podzielną uwagę...! Oraz jak tragiczne Trel radzi sobie z pisklętami.
– Nie sądzę, abym kiedykolwiek spotkała twoją mamę. Może w przyszłości się to uda... – Jedyna, znajoma smoczyca z Plagi wydawała się za bardzo różnić wyglądem. Szansa, że to o nią chodziło, była naprawdę nikła!
W nieświadomym odruchu, Czarodziejka położyła łapę na perle wiszącej na jej szyi. Nie przykładała wielkiej uwagi do opinii pisklęcia na temat jej aparycji, ale chyba powinna podziękować, nie? Nawet jeśli uważała, że to tylko element paplaniny tworzonej poprzez pryzmat pisklęco optymistycznego poglądu na świat.
– Dziękuję – mruknęła więc trochę nieprzytomnie i dalszy dialog z młódką pozostawiła Hebzenowi. Nawet gdyby chciała ją zająć na dłużej, to nie potrafiła prowadzić monologów. Istniał może tylko jeden temat, nad którym mogłaby się rozwodzić, ale tutaj nie było dla niego miejsca.
Spotkaliście się tu przypadkiem czy w konkretnym celu?
Racja, powinna w końcu przejść do sedna sprawy!
– Spotkania z tatą nie planowałam... – zaczęła i po krótkiej chwili zbierania myśli, kontynuowała; – Na kurhanie Ognia wciąż brakuje pewnej smoczycy. Poeci raczej z nas marni, ale wspólnie może wymyślimy... Cokolwiek – stwierdziła bez ogródek i specjalnych emocji. Poza tym po prostu nie chciała urywać kontaktu z bratem, a nie potrafiła wezwać go ot tak bez żadnego powodu... A może przede wszystkim właśnie o to chodziło?
autor: Dymomówczyni
13 lip 2020, 12:18
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 540
Odsłony: 71242

Tata nie był dzisiaj zbyt rozmowny... To znaczy, bardziej niż zwykle. Ale i tak Trel mogła sobie dopisać jeden sukces do listy – Strażnik nie wyglądał na poirytowanego. To bardzo dobrze!
Z pewną ciekawością przypatrywała się sarnie. Nie agresywnie, ale też nie przyjaźnie. Jest sarna? Jest. A na co tutaj jest? Tak długo, jak długo nie będzie siedzieć jej na ogonie, nie miała nic przeciwko istnieniu Kazesa. Niech sobie dalej egzystuje, czy co tam chce... I nawet jeśli Poszukująca chciała jakoś ten fakt skomentować, zabrakło jej na to czasu. Już wcześniej poczuła ciepło w piersi, słysząc odpowiedź brata. Natomiast w tej chwili nie mogła powstrzymać uśmiechu wypływającego na jej pysk. nawet jeśli nieco krzywego, jak zawsze zresztą...
Rana? Powiodła spojrzeniem w ślad za Hebzenem i... Uch, um...
– Kolejnym razem będę pamiętać – odparła nerwowo, posyłając mu przepraszające spojrzenie... Zapomniała? Może nie zapomniała o samej ranie, której działanie odruchowo jakoś zneutralizowała maddarą... Ale zapomniała odwiedzić Przebłysk albo wezwać innego Uzdrowiciela. Tak, zapomniała.
Nie mogła więc winić brata za to, że ograniczył się do tylko jednego etapu. Tym bardziej nie mogła winić go, jeśli leczenie się nie powiedzie. Ani za to, że... O borze sosnowy, to nastawianie kości bolało? Ale sama sobie była winna! Ograniczyła się więc do syknięcia poprzez zagryzany kij i... Pisklę?!
Z pewnym zdziwieniem zerknęła na latorośl, która najwyraźniej pojawiła się tutaj wraz z Łajzą. Najwyraźniej jednak sama latorośl nie zadawała się być zaskoczona istnieniem jakiejś tam ciotki z Ogniu. Ba! Jakaś-tam-ciotka-z-Ognia mogła liczyć na okaz czułości! Nie chcąc stracić równowagi podczas leczenia, Trel lekko objęła pisklę swoim skrzydłem. Na tyle lekko, by zaraz mogło polecieć dalej, ale na tyle mocno, by poczuło, że Czarodziejka doceniła ten gest.
Skoro tylko leczenie się skończyło, odrzuciła zagryzany kijek w krzaki i w końcu odpowiedziała młodej;
– Dzięki twojemu tacie kuku już nie boli. I to nie inny smok zadał kuku. To był... Wypadek przy pracy – w końcu zakończyła dyplomatycznie. Lepiej się przecież nie przyznawać do tego, że to była rana z walki z chochlikiem. Ani tym bardziej, że chochlik nawet jej nie zranił, bo to było... Uch, nigdy nie sądziła, że jej własna maddara może ją zranić! Do tego już za pierwszym razem, gdy próbowała z jej pomocą walczyć. Czyżby Matka z nieba dawała jej znak, że może lepiej, aby córka została Uzdrowicielką?
W przeciwieństwie do Strażnika, Poszukująca nie była zainteresowana pochodzeniem... Bratanicy? Tak, miała bratanicę! A Hebzen przecież nie zamordował innego smoka, by mu wykraść pisklę, nie? Nie sądziła też, aby Goździk miała za sobą jakąś inną, nieprzyjemną historię... W końcu była taka pocieszna! Wyglądała na szczęśliwe pisklę. Biegała pogodnie w jedną i drugą stronę... Skąd Estrel to znała?
autor: Dymomówczyni
11 lip 2020, 19:15
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Aleja Zakochanych
Odpowiedzi: 540
Odsłony: 71242

Dla Estrel nazwa tego miejsca nie miała żadnego znaczenia. Ważne, że było charakterystyczne i każdy smok bez problemu dotarłby na miejsce. Adeptka przysiadła w punkcie, który można by uznać za początek Alei i w zamyśleniu zaczęła gładzić perłę zawieszoną na szyi. Nie była pewna, czy chce się spotkać z bratem dlatego, że rzeczywiście mają coś do ogarnięcia, czy raczej dlatego, że po prostu za nim tęskni...? Pewnie to drugie. Jakoś nie sądziła, aby którekolwiek z nich potrafiło napisać coś pięknego na grobie Matki. Na pewno nie na tyle pięknego, by oddało to choć ułamek tego, jakim była smokiem... Chociaż kto wie, może Łajza miał w sobie jakieś skrzętnie ukryte, poetyczne pokłady?
No, mniejsza z tym. Nie dowie się, jeśli nie sięgnie po maddarę!
~ Masz czas? Jestem w Alei Zakochanych ~ przesłała lakoniczną wiadomość do brata. Żadnego popędzania, żadnego dodawania powodów. Jeśli będzie mógł... Jeśli będzie chciał, to na pewno przyleci, nie?

Jednak bez względu na fakt, jaką decyzję zamierzał podjąć Hebzen, Poszukująca długo nie była sama. Ba! Smok, którego zobaczyła na horyzoncie nie był jakimś przypadkowym, nieznanym gadem. Chyba wypadałoby się chociaż przywitać, nie? Jego też już nie widziała od jakiegoś czasu.
Niespiesznym krokiem ruszyła na spotkanie ojca i... Sarna? Zapewne kompan, jednak wdziała ją pierwszy raz. Ciekawe, czy gdyby pojawiła się wcześniej, miałaby na głowie kolejnego Gołębia do spławiania... Chociaż czy sarna wciąż mogła być określana terminem Gołębia? Nawet jeśli jest mowa o Gołębiach z dużej litery...
– Wyglądasz, jakby ta sarna wyssała z ciebie całą energię do życia, tato – rzuciła na przywitanie tonem, jakby stwierdzała oczywisty, znany wszystkim fakt w stylu: "mamy dziś ładną pogodę!" albo "obecny Przywódca Ognia ma w imieniu człon 'Płomień' ". Nie żeby Strażnik był typem smoka, który kiedykolwiek tryskał radością...

//1x ciężka
autor: Dymomówczyni
23 cze 2020, 16:00
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 237
Odsłony: 23656

Czy walka była dla niej nieintuicyjna? Owszem. No, a przynajmniej ta oparta na atakach fizycznych. Jakoś wymyślanie to kolejnych ataków czy obron z wykorzystaniem maddary nie stanowiło jej żadnego problemu. Nawet gdy ktoś wymagał, by spróbowała czegoś całkowicie nowego. Ba! Z ochotą podejmowała wyzwanie. Ale to... Ale to było coś całkowicie innego! Takie walki mogła sobie tylko wyobrażać – a to jej w tym przypadku nie wystarczało. Nie miała skąd czerpać inspiracji. Bo co niby może zrobić? Każda możliwość zdawała się jej kończyć tak samo – definitywnie w sposób nieudany. Czy myślała o konsekwencjach? Tak, zaczęła je rozważać. Sęk w tym, że na co nie wpadła, nic nie wydawało jej się wystarczająco dobre, by to wypróbować.
Do tego jeszcze to pytanie. Niby niewinne, ale... Czy on naprawdę nie wiedział? Nie domyślał się?
– Nie ma go. Odszedł – Coś ją zakuło w serce wraz z tym ostatnim słowem. Takie dobitne... A ona wciąż nie chciała tego zaakceptować. Jeszcze nie teraz, może kiedyś, ale dziś... Z jednej strony ktoś narzuca jej konkretny sposób walki (jak to tak bez maddary!), a z drugiej jeszcze ten cały Świat, który wymaga pogodzenia się z tymi faktami...
Ale nie o tym teraz chciała myśleć. Jej chęć nauczenia się walki w sposób fizyczny nie słabła! Po prostu cierpiała na brak pomysłów... I to pewnie dlatego w końcu zrezygnowała z dalszego myślenia, by w końcu wykonać jakiś ruch. Nie to, że był całkiem nieprzemyślany... Po prostu wciąż wydawał się do pewnego stopnia nieprawidłowy.
Ale może tylko tak jej się zdawało? Może nie miała racji...
Przestała w ten czujny sposób zataczać kółeczka razem z ojcem i przeszła do ofensywy! Tym razem, gdy zaatakowała, starała się aż tak bardzo nie odsłaniać. Zrobiła to bardziej frontalnie, wyciągając prawą łapę i celując nieco powyżej lewego barku Strażnika. Trochę bliżej piersi, ale nie na tyle by stracić pewność, że nie atakuje miejsca witalnego. Szpony rozwarła szeroko, usztywniając nadgarstek i z zamiarem szybkiego cięcia, zamierzała przesunąć łapą w odpowiednim miejscu. To może nie byłaby zbyt głęboka rana... Ale nie o to chodziło! Raczej wolała przeprowadzić to szybko, by po chwili móc znów lekko odbić się od ziemi i zrobić dłuższy krok w tył. Unikiem to na pewno nie było, ale jeśli będzie wystarczająco zręczna to może da radę wyjść spoza strefy, gdzie jest najbardziej narażona...
Może bez stuprocentowej pewności, ale w końcu wykonała swój ruch. Niepewna czy w tej chwili cokolwiek ma sens – ani to co robi, ani to co mówi.
autor: Dymomówczyni
25 maja 2020, 23:12
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 237
Odsłony: 23656

Gdy ona uśmiechała się w jakiejś mierze sarkastycznie, ojciec odpowiedział jej podejrzliwym zmrużeniem oczu. Hmm... Wytłumaczeń na tę ciekawą reakcję miała wiele! A za prawdziwą uznała coś w rodzaju wyzwania. Choć poprzednio nie myślała o tym, to jednak nie da się ukryć, że lubiła zadawać pytania w sposób niejasny...
– Zamierzałam to zrobić niedługo. Po prostu chciałam się upewnić, że do kogokolwiek to trafi – odparła zgodnie z prawdą i, jak na nią, bardzo konkretnie. Strażnik mógłby być zdziwiony tym, jak bezpośrednie w rzeczywistości było to stwierdzenie.
Jej również nie przeszkadzało to dwutorowe prowadzenie rozmowy. Przeciwnie – ważna rozmowa i równie ważna nauka w jednym czasie były bardzo praktyczne, a póki nie stanowiły przy tym problemu... Wspaniale!
Jeszcze nim padły uwagi, Trel zdążyła nieznacznie zredukować ułożenie szyi. Nie umknęła jej ta delikatna różnica w obu postawach. Ba! Zaraz usłyszała potwierdzenie, że podejrzenia miała dobre. Do tego od razu logiczne uzasadnienie... Tak, w ten sposób łatwiej będzie zapamiętać. Zwłaszcza, że akurat kwestia postawy wydawała jej się ważna – choć zamierzała zostać Czarodziejką, to jednak nie potrafiła sobie wyobrazić bezczynnego siedzenia w czasie walki.
Odruchowo zaczęła równie ostrożnie obracać się w miejscu. Wciąż pilnując, by przez cały czas mieć stabilne oparcie – pomijając fakt, że było to ważne, to też przy okazji dodawało komfortu psychicznego! Niby to tylko nauka, ale im szybciej nabierze dobrych odruchów, tym lepiej.
Skinęła łbem na potwierdzenie, że rozumie, gotowa na spełnienie pierwszego polecenia. Domyślała się, że już niedługo przestaną przerzucać się teorią i przejdą do praktyki.
Choć nie spodziewała się, że polecenie padnie równocześnie z pytaniem. Gdyby chociaż to było jakieś zwykłe, niewinne pytanie... Nie! Ono rzeczywiście było niewinne, ale... On nie wiedział?
Coś się w niej zagotowało. Samo pytanie przywołało ten mglisty obraz, który wciąż jej nie opuścił...
Chwila zawahania. Cisza. W ciągu tej chwili na ułamek sekundy straciła gardę, a w ślepiach zabłysło zdziwienie. I jakaś gorycz. Wydawało się, że Estrel coś powie...
Nie. To był czas na atak.
Równie szybko w oczach zabłysło coś wyzywającego i niebezpiecznego zarazem. Skorzystała z tej bliskiej odległości i szybko wyciągnęła prawą łapę. Oczywiście, pamiętała, że to walka "nie na poważnie", więc nie będzie się ojcu rzucać do gardła! Za swój cel Poszukująca obrała lewy bark przeciwnika. Rana, gdyby tylko atak się udał, pewnie nie byłaby głęboka... Cóż, chodziło jej raczej o zadanie płytkiego, ale rozległego cięcia pazurami, nieco powyżej łapy. Szybki, ale skuteczny atak nie brzmiał jak zły początek! Wystarczyło tylko pamiętać o jednoczesnym utrzymaniu stabilność (kochany ogon, zawsze taki pomocny...!) i o ile przeciwnik nie wpadnie na genialny pomysł kontrowania, to chyba wszystko, co musiała zrobić, nie? Hmm... Nie. Może też obserwować? Tak, oczywista, oczywistość... Choć to dobre pytanie, czy powinna raczej wbić spojrzenie w miejsce ataku, czy patrzeć się prosto w twarz atakowanego? Trel postawiła na coś pomiędzy i skupiła się ogółem na sylwetce Strażnika, niż na konkretnym szczególe. Widziała co atakuje? Widziała. Widziała jaka jest reakcja drugiego smoka? Widziała. Jest dobrze? Jest!
Chyba... Zawsze znajdzie się coś nie tak.
Ale z drugiej strony, jej priorytetem wciąż pozostawały walki przy użyciu maddary...
Niezależnie od tego, jaki był efekt, Estrel wykorzystała chwilę wytchnienia, gdy jej łapa znów wylądowała na ziemi. Uginając się lekko, by się nie wywrócić, parsknęła:
– Jest ważny, ale nie lubię rozmawiać z pustką.
autor: Dymomówczyni
24 maja 2020, 19:04
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 237
Odsłony: 23656

Dlaczego mogłaby zapytać o Hezbena? Trel odpowiedź na to pytanie wydawała się oczywista. Dawno go nie widziała i po prostu martwiła się... Choć ta krótka odpowiedź Strażnika wystarczyła by ją uspokoić! Skoro widywał go na Ceremoniach, to znaczy, że Hezben wciąż żyje. W przeciwieństwie do niektórych...
– Nie powinnam interesować się losem swojego brata? – odparła dając lekki upust swojemu zdziwieniu... Ale niekoniecznie dała tym samym upust ciekawości ojca. Z Poszukującą nie ma tak łatwo, żeby zawsze uzyskiwać jasne odpowiedzi! Czasem trzeba... Poszukać.

Choć przez cały czas uważnie słuchała tłumaczeń ojca, to jej reakcje ograniczyły się do kiwania łbem. Tak, tak, to oczywiste, że w czasie walk treningowych nie próbuje się zamordować drugiego smoka. Do tego siła i... Czy ona naprawdę wyglądała na smoka, który co dzień będzie wykorzystywał właśnie tę metodę walki? Wiadomo, to wciąż coś ważnego... Ale aspirującej Czarodziejce całkowicie wystarczyłyby podstawy.
Ale przecież i tak nie będzie przeszkadzać tacie, nie? Niech sobie tłumaczy dalej, może powie coś, z czego mimo wszystko skorzysta... Choć uśmiech, który czaił się w kącikach pyska Ognistej miał w sobie coś ironicznego. Wciąż szanowała każde słowo i starania Strażnika, ale z chęcią ominęłaby to, co w większości już gdzieś usłyszała...
Kolejne wyzwanie!
Trel chwilę zastanowiła się nad tym, jednocześnie wstając na równe łapy. Teraz już z całkowicie poważnym i skupionym pyskiem. Nie wiedzieć czemu przypomniało jej to naukę skradania z Nubes... Może to nie to samo, ale coś mogła stamtąd zaczerpnąć, nie?
Smok w czasie walki w każdej chwili musi być gotowy do akcji... Więc może tak lekko ugiąć łapy? I może też rozstawić je trochę szerzej, ale tak, by stać stabilnie. Stabilność! Do jej utrzymania w czasie skradania ważny był ogon, więc i teraz uniósł się lekko nad ziemią, gotów do działania. I hmm... Pewnie trzeba skrzydła trochę docisnąć do grzbietu, nie? To jedna z tych czynności, przy których mogą przeszkadzać. Jakby odruchowo, nieco pochyliła łeb w przód, wciąż jednak stojąc swobodnie i uznała, że takie coś nie może wyglądać źle, jak na pierwszą próbę.
– Pewnie ważne jest, by stać stabilnie i nie wywrócić się przy byle uniku. No i... Hmm, pewnie jakoś trzeba osłaniać te punkty witalne, tak na wszelki wypadek, prawda? – No dobra, o co tam jeszcze pytał tata? Jak się poruszać na początku i po zakończeniu...? – To walka, więc przez cały czas trzeba być czujnym. Zwłaszcza na początku, gdy nie wiesz, kiedy ktoś zaatakuje. I na końcu, bo nie masz pewności, czy na pewno już wygrałeś...
autor: Dymomówczyni
14 maja 2020, 19:41
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 237
Odsłony: 23656

No tak. Czego oczekiwała, przecież smoki tak bardzo lubią gadać...! Przysiadła przed Strażnikiem, podobnie jak on, owijając ogonem łapy. Uśmiechnęła się krótko, słysząc, że pamięta, a potem... Sama przecież pamiętała, kiedy to obiecał i to jej przywiodło do łba pewną myśl! Może jednak było coś w czym mógł jej pomóc.
– Jak tak pomyśleć, to jest jakiś brak o którym możemy pogadać... – Może dlatego nie od razu na to wpadła, bo uparcie odsuwała od siebie pewne myśli...? Ale jednak wciąż miała zbyt dobrą pamięć, by o tym zapomnieć. – Widziałeś ostatnio Hezbena? – spytała krótko. Jedyne co się dało wyczytać po tonie głosu to to, że była zamyślona... Ale może to była kwestia tego, że jednocześnie już zaczynała zastanawiać się nad zadanym pytaniem.
Dała ojcu czas na odpowiedź (lub całą rozmowę...) i w końcu odparła;
– Wrażliwe są gardło, brzuch, pachwiny i pysk ponieważ... Hmm... To są wrażliwe... Witalne miejsca, nie? Łatwiej tam zadać śmiertelny cios, więc trzeba być ostrożnym. – Idziemy dalej. Tym razem nie chodzi o lakoniczną odpowiedź: “maddara”. – Do ataku bez pomocy maddary pewnie można wykorzystać wszystko co ostre... Zęby, żeby gryźć, czy tam szarpać. Szpony, żeby ciąć. – Z zamyśleniem zerknęła na końcówkę swojego ogona. – I pewnie też inne kolce, jak ten na ogonie albo rogi, żeby... Kłuć? – Inaczej rzecz ujmując, atakować można wszystkim, co przyjdzie ci do łba. Zwłaszcza, jeśli masz do dyspozycji maddarę...
autor: Dymomówczyni
09 maja 2020, 11:54
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 237
Odsłony: 23656

A więc złota blizna? Trel z większą uwagą przyjrzała się śladowi... I może coś było na rzeczy. Ołtarz? Może stąd taki specyficzny kolor? Nie zauważyła, aby blizny innych smoków miały taki kolor, więc był to swego rodzaju fenomen...
Nie zmieniła się? Och, tak, nie zaatakował ją żaden niedźwiedź, więc z wyglądu raczej się nie zmieniła! Nic z resztą nie odparła na ten komentarz. Nie wydawało jej się, aby miał wielkie znaczenie, więc co takiego miała by rzucić? Nie będzie przecież znów powtarzać, że wygląd taty mógł się trochę zmienić...
W kącikach jej pyska zaigrał lekki uśmieszek. A więc pamiętał o nauce walki! Ciekawe, więc czy pamiętał i o tym...
– Jedna z dwóch nauk, które mi obiecałeś – stwierdziła dość bezbarwnie, jednocześnie kiwając łbem. Mogłaby zacząć naukę i z tego miejsca. Nie ma co zwlekać; pozbądźmy się wreszcie tych ptaszorów!
Chociaż sam Strażnik najwyraźniej nie chciał tego zaczynać od razu. Hmm... Czego mogłoby jej brakować? Całkowitej swobody? Ale na co to komu!? Zresztą już i tak była blisko i nie potrzebowała w tej kwestii jego pomocy.
– Nic – odparła lekko. Jeśli Strażnik liczył na jakieś wyznania, czy potrzebę wsparcia... Może w przyszłości. Ale dziś nie było co na to liczyć! – Zaczynamy?– dodała trochę ciszej, niespokojnie przestępując z łapy na łapę. To też się nie zmieniło: zapał do nauki zawsze się u Trel znajdzie! I najwyraźniej nie martwił ją tak, że mimo dłużej przerwy w kontaktach z tatą, odsuwała wszelką próbę rozmowy... Ale może to tylko wina tego podekscytowania?
autor: Dymomówczyni
02 maja 2020, 20:32
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 237
Odsłony: 23656

Tata ni z tego, ni z owego zaczyna nosić dziwną obrożę, a ona miałaby nie mieć nic do powiedzenia? Pfff... Niedoczekanie!
Ale zacznijmy od początku. Fakt, pomijając Ceremonie już od jakiegoś czasu nie widziała Strażnika. Ani on nie nawiązywał kontaktu, ani też Trel. Czy to znaczyło, że z jakiegoś powodu czuła urazę po ostatnim spotkaniu? A może coś się stało po rozmowie z Rozrabiaką...?
Nie. Nie było tu miejsca na żadną urazę, czy dystans! Po prostu... Powiedzmy, że była zajęta innymi sprawami.
Teraz jednak nie zamierzała odmawiać! Na swoją wiadomość Strażnik otrzymał jedynie lakoniczne, bezbarwne:
~ Zaraz będę.~ Co przy okazji pokazywało, że jego córka wcale nie próżnuje i przez cały czas czegoś się uczy.
Jednak potem przez jakiś czas musiał przesiedzieć sam na sam ze swoimi myślami. W prawdzie, Trel wcale nie szła nie wiadomo jak długo, ale jednak – była gdzieś na terenach Ognia i potrzebowała chwili na dobiegnięcie na miejsce.
Zwolniła dopiero w Puszczy i stamtąd już spokojnie dotarła pod Strzeżony Dąb. Skinęła łbem na przywitanie i rzuciła;
– To normalne, że łuski złocieją? – O obrożę jeszcze zdąży zapytać, a na razie... Jakoś nie zdarzało jej się widywać złotych przebarwień na smoczych łuskach, a to jednak zdawało się być bardziej nurtującym pytaniem, niż jakaś tam obręcz. Raz czy dwa minęła już smoka z biżuterią, więc to wcale nie musiało być nic takiego... Ale na każde pytanie jeszcze przyjdzie pora.
autor: Dymomówczyni
11 kwie 2020, 21:46
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Prastare Drzewo
Odpowiedzi: 584
Odsłony: 84834

Estrel zastrzygła z ciekawością uchem, gdy tylko usłyszała o innym bracie... Ale nie do końca bracie? No, mniejsza z tym! Na razie zostawiła ten temat. Zapisała sobie tylko w pamięci to bardzo ważne imię: Zamącony Błysk. A potem znów wciągnęła się w tłumaczenia Zefira.
Pokiwała z entuzjazmem łbem na znak, że zrozumiała. Kawałek kory na dwa szpony, niepopękany... Coś się znajdzie! Szybko pobiegła między drzewa, nie zauważając faktu, że Rozrabiaka poprawił jej robotę. I pewnie też nie zauważy tego, gdy już wróci...
Bez reszty pochłonęło ją poszukiwanie kory. Ziemny przez cały czas mógł widzieć, jak gdzieś między drzewami przemyka złota iskierka. Trwało to dłużej, niż by chciała, ale ostatecznie jakiś czas po bracie wróciła na polanę. Między kłami delikatnie trzymała kawałek kory – taki, by całkowicie nie przykrył dołka. Sama go wykopała, więc oczywiście wiedziała, jak szeroki on jest! Postarała się, aby jej znalezisko było jak najbliższe opisowi Zefira i ostatecznie udało się znaleźć coś w miarę niepopękanego... No, może ten jeden róg, mógłby wyglądać lepiej...!
Wyciągnęła korę spomiędzy zębów. Jakimś cudem nie była prawie w ogóle obśliniona. Machnęła nią w stronę brata, z pytającym wyrazem pyska. W porządku?
Potem odłożyła ją na bok i w skupieniu zaczęła obserwować poczynania Rozrabiaki. Oraz słuchać! Był fachowcem, więc na pewno wiedział, co robi!
W sumie, to gdy tak jednocześnie pokazywał, to to nawet nie wydawało się takie skomplikowane. Nic więc dziwnego, że nie przerywała, a jedynie kiwała co jakiś czas łbem. Choć gdy tylko zapadła dłuższa cisza, zadała jedno pytanie, które przyszło jej do łba:
– Kamuflaż? To jest to... No, to. Wiesz co – dokończyła z bardzo poważnym wyrazem pyska. I z lekka skonfundowanym. Nawet jeśli w istocie wiedziała o co chodzi, to najwyraźniej nie wiedziała jak to nazwać.
autor: Dymomówczyni
11 kwie 2020, 20:45
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Strzeżony Dąb
Odpowiedzi: 237
Odsłony: 23656

Uff... Ledwie się udało! Nie sądziła, że to możliwe, ale miała wrażenie, że przez kilka chwil jej serce biło jeszcze mocniej. Mamie by się to pewnie nie spodobało... Ale na pysku Estrel wykwitł lekki uśmiech. I pewnie gnana euforią, czy też adrenaliną, pobiegłaby jeszcze szybciej, gdyby nie...
Ale co ten tata?!
Nie musiał jej wysyłać jakiejś wizji. Umysł pisklęcia natychmiast uruchomił wyraźne alarmy: hamuj! HAMUJ!
I tak też zrobiła. Obraz przesłany przez ojca był dość krótki... Ale w połączeniu z wrzeszczącymi instynktami we łbie, zdołała co nieco zapamiętać.
Ten jeden krok zakończyła inaczej – zamiast postawić łapy na ziemi i odbić się nimi po raz kolejny, wyciągnęła je dalej przed siebie. Mniej-więcej na szerokośc barków, choć w czasie hamowania mogą się trochę rozjechać.W tej samej chwili uniosła zad wyżej i skorzystała z tej okazji, by lepiej ułożyć tylne łapy. Pozwoliła, by ta częściała opadła na ziemię, opierając się lekko na kończynach. Nieco wycofała łeb do tyłu i aby całość jakośzadziałała, skorzystała ze swoich pazurów w przednich łapach. I ogona, coby się nie wywrócić... Ale też lekko skręcić na lewo od Strażnika! Nieznacznie przechyliła się na prawo. Nie na tyle mocno, by od razu się wrócić. Chodziło jej tylko zmianę kursu, która dodatkowo mogłaby jej pomóc wyhamować. W połączeniu z mocnym zaparciem się przednich łap, powinno jakoś pójść... I może tym razem wyląduje w śniegu, ale w sposób nieszkodzący jej własnemu zdrowiu!

Wyszukiwanie zaawansowane