Znaleziono 61 wyników

autor: Lumi
15 lis 2020, 22:48
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 85265

Cholera, naprawdę go to poruszyło. Nie musiał walczyć, błagać, czy wymuszać tak błahej rzeczy. Po prostu poprosił o to odpowiedniego smoka, i tak po prostu mu nie odmówiono. Czyżby nie wszystkie niespaczone dusze były złem wcielonym? Jego siostra była tym dobrym wyjątkiem, perłą w morzu niesprawiedliwości oraz zła.
Nadal patrzył się na nią z nutą niedowierzania, ale na jego pysk wstępował coraz szerszy uśmiech. Będą mieli grób! Nawet po śmierci ich nie rozdzielą, nie dopełnią swego dzieła zniszczenia piękna chaosu. I to wszystko dzięki jednemu smokowi. – Niechaj Chaos Ci błogosławi tak szczerze i dozgonnie jak robię to ja. Bądź pozdrowiona przez całą swą wędrówkę ku oświeceniu. Niechaj potomkowie twi ogrzeją się w blasku prawdy, a stronią od mroźnych ostępów fałszu. – Odwinął ogon z gałęzi, i zeskoczył na gałąź na której siedziała Zirka. Spojrzał się na nią z czystą wdzięcznością, i pociągnął nosem. Ku swemu zaskoczeniu nawet się wzruszył. – Pewnie chciałaby aby upamiętnić nas gdziekolwiek na wspólnych. Byle nie w Ziemi. – Powiedział sporo ciszej niż wcześniej.
– Jedyna prośba jaka mi zostaje to poproszenie Ciebie o to żebyś o siebie dbała. Obdarowuj innych swym ciepłem i wyrozumiałością, bądź zdrowa Pogodna Myślo! – Szybko odwrócił łeb, aby nie zobaczyła powoli formujących się łez. Szybkie rozpostarcie skrzydeł, skok i..
Leciał w dół niemalże do końca, dopóki nie zdecydował się na zrobienie kilku potężnych wymachów. Wypoziomował lot gdzieś na wysokości połowy ogona od ziemi, coraz szybciej wymachując skrzydłami. Może uda mu się ucieknąć przed losem.. Albo odnajdzie matkę jeszcze tutaj, na ziemskim padole!
// ZT
autor: Lumi
15 lis 2020, 18:49
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 85265

– Taki spasiony morski? – Przekrzywił nieco łeb próbując sobie wyobrazić jak takie coś by wyglądało. Cóż, chyba właśnie spasiony smok najtrafniej określał jak wyglądałoby takie zwierzę. Świat jest naprawdę dziwny..
Ach, jakże miła była jego siostra! Zgodziła się! Podniósł łeb i spojrzał się na nią nieco niedowierzając w to co usłyszał. Zrobiła to tak o, bez choćby słowa polemiki czy sprzeciwu. Na wszystkie cuda chaosu, była cudowna! Wiedział że się na niej nie zawiedzie i będzie mógł jeszcze bardziej uszczęśliwić matkę. Na pewno się ucieszy!
– Tak bardzo ci dziękuję. – Powiedział cicho. – Nie zapomnimy Ci tego, odwdzięczymy się jak tylko będziemy mogli. Jesteś tak dobrą duszą.. – Głos uwiązł mu w gardle, i po prostu patrzył się na nią z wdzięcznością.
autor: Lumi
15 lis 2020, 17:48
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 85265

Ona w ogóle go znała? Jak mógłby zostawić kogoś w spokoju w zaświatach? Najwyżej zaględzi tego całego Mango na śmierć, albo przetestuje na nim możliwość zabójstwa duszy. Tyle możliwości!
– Zawsze możesz mu powiedzieć że po śmierci spotka tyle Bogów Bożków i Duszków ile tylko zapragnie. Reszta dokona się sama.. – Uśmiechnął się pod nosem na samą myśl o tak "wyrafinowanym" popchnięciu kogoś do zadania sobie śmierci. Gdyby tylko miał ciało to zrobiłby to o wiele wiele lepiej.
– Foczki? To coś pożywnego? – Podniósł łuk brwiowy, próbując przekopać pamięć w poszukiwaniu tak rzadko spotykanego słowa. Na wszystkie dziwy chaosu, nie znał takiego czegoś! Pewnie było to zwierzę które większość myśliwych bardzo ceni skoro siostra musiała się mu tym pochwalić.
I oczywiście najbardziej ważną dla niego rzecz chował na koniec. Zgarbił się, i z całej siły docisnął skrzydła do boków, a łeb niemalże żałobnie zwiesił. Można by rzec że wyglądał jak zbity smok. – Zirko.. – Zaczął cicho, podniósł łeb i po raz kolejny wbił w nią maślany wzrok. – ..Chciałbym poprosić Cię o przysługę. Nie dla mnie, a mej matki. Chciałbym uczynić jej prezent, ale nie mam tutaj mocy sprawczej. Czy mogłabyś w moim imieniu stworzyć na terenach wspólnych coś w rodzaju naszego nagrobka? Na pewno spojrzałaby na Ciebie łaskawszym okiem, a nasze dusze radowałyby się w zaświatach za ten uczynek. – Uciekł wzrokiem gdzieś w dół, aby nie patrzeć jej w oczy w razie potencjalnej odmowy.
autor: Lumi
15 lis 2020, 14:05
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 85265

Chaosie, miej litość nad oddaną duszą! Czemu musiał wikłać się w tak bezsensowne spory jeśli chciał wytłumaczyć tylko jedną prostą rzecz?
– Przyznałaś mi rację? – Mruknął zaskoczony po jej wypowiedzi. – Zniknie po długim wysiłku uzdrowiciela, czyli jest możliwe jej zamazanie. Zmazanie takiej rzeczy jest równe chęci zapomnienia o czynnikach z nią związanych, oraz stworzenia nierzeczywistego obrazu siebie. Nie można sprawdzić czy ktoś je zamazał, więc to czyni je o wiele gorszymi zamiennikami gorszych kalectw! – Wyszczerzył kły w triumfalnym uśmiechu i nawet trzepnął wesoło skrzydłami.
Pokręcił łbem, kiedy przypomniał sobie ile czasu mu mogło zostać. Mało, stanowczo zbyt mało. Matka pewnie zdążyła odwiedzić każdą swą siostrę, a może nawet i ich potomków.
– Mango. Zapamiętam. – Mruknął pod nosem. – Mogę przyrzec że nie będzie miał życia w zaświatach – Uśmiechnął się nieco, obracając w myślach ten subtelny żart. "Życie" w zaświatach... Miał naprawdę koszmarne poczucie humoru.
– Szkoda, są naprawdę dobre. A w takim razie co najciekawszego udało ci się spotkać na tych polowaniach? – Przekrzywił łeb i po raz enty wlepił w nią ciekawe spojrzenie. Może nie polowała tylko na jakieś małe sztuki?
autor: Lumi
14 lis 2020, 13:32
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 85265

Nie. Po prostu nie. Rozumiała to wszystko zbyt dosłownie, nawet nie próbując wejść w metaforyczny sens jego wypowiedzi. Rozumowała, ale na zbyt niskim poziomie. Na wszystkie cuda chaosu, niech w końcu zacznie logicznie myśleć! Wszystkie opisy ran miały za zadanie przystępnie wyjaśnić jej pojęcie pamięci. Ona bowiem niczym otwarta rana nie daje o sobie zapomnieć, a im cięższe przewinienia ma się na sumieniu tym bardziej broczy krwią. Wrotycz miał tylko jedną taką ranę, i był nią ułamany róg – symbol jego ignoranctwa na piękno chaosu przed odnalezieniem matki.
– Nie uzdrowiciel leczy rany, on tylko umożliwia powłoce na regenerację. O to chodzi w życiu. Po popełnieniu błędu zazwyczaj zostaje ci jakaś pamiątka. Ale czymże jest blizna, jeśli nie taką pamiątką? Jest jednak zbyt ulotna, łatwa do pozbycia się przez uzdrowiciela. Jednostki bez blizn są albo bardzo młode, albo po prostu nie chcą pamiętać o swych klęskach. – Zrobił kilka wdechów na wyrównanie oddechu i pozbycie się nagromadzonych emocji. – Ciało nie jest rzeczą stałą, nie zabierzesz go ze sobą do gwiazd. Pierwotny instynkt bywa przydatny, ale tam takie coś już nie obowiązuje. Łączymy się w wysiłku umysłu ku chwale chaosu. Nie ma tam zagrożeń, więc takie ekscesy nie są potrzebne. A co ci dadzą odruchy? Połamiesz mi łapę, jeśli spróbuję cię nagle przytulić? Tylko zwierzęta opierają się na takiej nauce przez ból. Smoki potrafią wyciągać wnioski z ran innych. –
Bez Cykuty jego życie stało się puste i bezwartościowe. Po co miałby nauczać kogokolwiek skoro jego misja opierała się na towarzyszeniu matce? Był dumny z takiej indoktrynacji, poświęcenia ostatecznego.
Pokiwał powoli łbem słysząc odpowiedzi. Chociaż co do drzewa sprawa była dyskusyjna. To nie były zawody, tylko ucieczka przed zbliżeniem się do niej. Na samą myśl przycisnął skrzydła bardziej do boków.
Och, czyżby insynuowała zmienność pamięci? W jednej chwili miała sformowane pytanie będące w stanie wpłynąć na całe stado, aby w następnej chwili znaleźć na nie beznadziejną odpowiedź, albo po prostu je zapomnieć? – Cisza w żadnym wypadku nie jest niezręczna, to po prostu zakomunikowanie wyczerpania tematu. Ewentualnie po prostu można rozumieć się tak bardzo, że słowa nie są potrzebne, prawda? –
– Pozdrowię go, może nawet się nim zaopiekuję. – Zakomunikował wspaniałomyślnie. Kolejna prawie znajoma duszyczka do zamęczenia monologami o synkretyźmie chaosu!
– Czyli jednak ktoś zaszedł? Kto taki!? I po co komu sarny, skoro ma się nietoperze? Upolowałaś jakiegoś? I łowcy są właśnie po to abyś mogła walczyć, a nie polować! – Odpowiedział niemalże chaotycznie. Och... Nawet także krzywo wyszczerzył kły.
autor: Lumi
13 lis 2020, 23:12
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 85265

Niech żyje wolność, niech żyje chaos! Mógł spaczyć każdego tylko i wyłącznie przy użyciu mowy. Dzięki niemu widzieli więcej, rozwijali się i zmuszali swoje otępiałe mózgi do myślenia. Czy jego metody zaczynały powoli dorównywać tym które sam zaznał z łap swej matki?
Kiedy tylko wrócił do tamtych czasów myślami, wzdrygnął się instynktownie. Tylko resztki jego lewego rogu zostały mu jako żywa pamiątka, sucha skała pośród oceanu fałszu. Wiedział że musiała mu to zrobić, ale nadal żywił do tych czasów coś w rodzaju odrazy. Czemu nie mogła go po prostu przekonać tak jak próbował robić to on?
Przestań zachowywać się jak wróg chaosu.
Skulił się instynktownie, i potrząsnął kilka razy łbem aby pozbyć się choćby cienia głosu. Jednocześnie jego stróż, kiedy zaczynał coraz bardziej popadać w rewizjonizm oraz kat w chwilach próby ucieknięcia choćby myślą od jego należnego miejsca. Nie miał choćby szczątkowej chęci do sprzeciwienia się czy to matce czy własnym omamom, więc od razu zaprzątnął łeb innymi sprawami. Czymś bezpieczniejszym. Kolejny wdech, oraz potrząśnięcie łbem pozwoliło mu na powrócenie do rozmowy jakby nigdy nic. No może pomijając fakt zimniejszego i suchszego tonu. – Wiesz czemu matka urżnęła mi róg? – Wlepił wzrok gdzieś w horyzont. – Czemu musiała zrobić tak brutalną rzecz własnemu pisklęciu? Czegoś co jest nieodwracalne nie robi się przecież ot tak. O to chodzi w kalectwie, czy urzynaniu kończyn. Aby pamiętać. Ilekroć nie spojrzysz się na takie coś, od razu przypominasz sobie wszystko. Za co, jak i po co stało się to a nie tamto. Blizny są za płytkie, zbyt łatwe do zmazania. Inaczej mówiąc: pamiętasz czemu pierwszy raz w życiu się skaleczyłaś? Nie? A jakby coś urżnęło ci ogon? Pamiętałaś by to? –
Och, ona poznałaby jego rodzinkę? Już to widział, niekończące się dysputy na temat tego czy za życia poznała choćby cząstkę chaosu, czy pozostała nieuświadomiona do końca życia. Och, kolejne księżyce niszczenia wartości jaśnie siewców chaosu, którzy mogli poszczycić się co najwyżej godną śmiercią. Wrotycz wróciłby do tego z przyjemnością. – Brakuje? Przecież masz tą kulkę, pewnie ma jeszcze jakieś szczątki mojego zapachu. Po co umartwiać się kimś kto już jest pośród gwiazd? No chyba że znowu chcesz się powspinać na drzewo. – Zdobył się na suchy chichot, i nawet przestał przekrzywiać łeb gapiąc się przed siebie. Cholera, ile on wtedy miał księżycy?
– Czy mam pytania? A czy pytanie nie jest idealnym odwrotnie proporcjonalnym odzwierciedleniem ignorancji? Im więcej pytań, tym mniej chamstwa! – Wziął solidny wdech, i nawet wplótł coś na kształt przyjaznej nuty do swego tonu. – Ktoś się u was przekręcił? Pozdrowić go w zaświatach? Zaszedł Ci ktoś za skórę? Mogę się nim zająć! I chyba nie przymierasz głodem na tym ziemskim padole? – Niemalże natychmiast po skończeniu gadaniny wlepił w nią niemalże maślane i opiekuńcze spojrzenie. Cóż bowiem znaczy jednostka bez innych jednostek? Nic!
autor: Lumi
09 lis 2020, 22:28
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 85265

W końcu! Rozmawiali jak dwie równe sobie istoty, wymieniali się poglądami, a nawet mogli się sprzeczać! W końcu przestali tylko wymieniać się informacjami, i zaczęli tworzyć coś razem. Teoretyzowali!
W końcu zaczęła mówić z większym sensem, co wywołało u niego niemały entuzjazm. Może jest nawet szansa, aby ją odratować z otchłani niewiedzy? Rozejrzał się po okolicy, gdzieś podświadomie szukając swojej matki. Pewnie byłaby dumna widząc że rozmawia z kimkolwiek i nawet daje mu się wypowiedzieć. Kolejne kilka głębszych wdechów i znów zaczął krótki monolog.
– Po niektórych przeżyciach można dostrzec kilka szczegółów które naprostowują twój charakter.. Wiesz jak bardzo niektórzy są dwulicowi? Mówią jedno a robią drugie. A innym są rany, niźli niemym świadkiem minionych wydarzeń? Po co je leczyć skoro zasklepią się kiedy tylko nadejdzie czas? A rozmawiamy teraz tylko i wyłącznie dlatego, że jakiś debil tam na górze nie potrafił upilnować spaczonych duszyczek. – Machnął łapą w stronę nieba, i mruknął kilka mało zaowalonych obelg w stronę całego "Boskiego" panteonu. Marionetki w łapach Chaosu.
– A pomyślałaś może że jest tam bez Ciebie trochę nudno? – Krzywy uśmiech, jeśli można było go tak nazwać zmienił się w grymas między szczerością a ironią. Czyli nadal uśmiech, nie? – Albo po prostu mi Ciebie brakuje? Zapoznałbym z tobą całą rodzinę z krwi, ale cóż.. Są martwi! Co najwyżej kilka ciotek ze strony matki łazi gdzieś po tym parszywym świecie, ale nawet nie wiem jak się nazywają. –
Też westchnął, aby szczególnie od niej nie odstawać. Och, Mrok u nich mieszka? Jak słodko.
– Ach, nietrafione spaczenia.. takie piękne w swej prymitywnej naturze. Takie łatwe do owinięcia ich wokół szpona. Przedmioty, nic więcej. Nawet duszy nie mają! Zobaczysz, jeszcze kilka smoków przekręci się za młodu przez tą kreaturę. – Zachichotał cicho. Chciałby jej powiedzieć wszystkie swoje "Prawdy" z nim związane, ale pewnie brakłoby mu chęci i czasu.
– A tal przy okazji.. Chciałabyś się o coś zapytać? – Wysunął nieco język, próbując maksymalnie skupić się na potencjalnym pytaniu.
autor: Lumi
07 lis 2020, 15:32
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 85265

Czy tylko on widział to co zakryte? Przecież prawda była na wyciągnięcie łapy, wystarczyło ją tylko pochwycić i przyswoić. On temu podołał, a wszyscy inni zadawalali się tylko półprawdą, czymś co można było nazwać tylko opowieściami dla debili. A każdy w nie wierzył.. Pewnie nawet jego przybrana siostra nie potrafiła wyłapać zakamuflowanych odpowiedzi i uważała go za wariata.
Przekrzywił łeb jeszcze bardziej przy okazji chrupiąc kręgosłupem, słysząc jej odpowiedź. Nie zrobią mu krzywdy? Nie wierzył w to, i już w pamięci zanotował sobie, aby przygotować dla niego komitet powitalny w zaświatach. Wrotycz będzie miał sporo czasu aby pokazać mu na jego własnym przykładzie, ile przecierpiał przez jego głupie nauki.
– Słodko i w ogóle, ale on już chyba się zestarzał prawda? A jest wojownikiem a nie łowcą, więc jest to raczej wyścig z czasem a nie spłata długu. – Odparł całkowicie neutralnie. Nie widział w tym nic złego, ot staruszek się przekręci i zobaczy do czego doprowadził.
Jej słowa o przywódcy autentycznie wywołały w nim rozbawienie. Naprawdę była tak naiwna? Nie łączyła przyczyn ze skutkami? Nie próbowała wyobrażać sobie innych scenariuszy? Na jego pysk wlazł zjadliwy uśmiech, a oczy nadal się w nią wpatrywały, zupełnie jakby chciały przewiercić ją na wylot.
– Po co leczyć smoki, skoro tak czy siak umrą? Czemu w ogóle ze sobą rozmawiamy, przecież tak czy siak kiedyś się spotkamy, nieprawdaż? Czy utrzymywanie się przy życiu nie jest głupstwem, jeśli prędzej czy później nadejdzie nieuniknione? – Przekrzywił łeb w lewo, jeszcze raz chrupiąc widmowymi kręgami. – Wiesz czemu przenosi się obóz, albo zabija niewygodne jednostki? Dla pewności. Jeśli przenieślibyście obóz, nie musielibyście martwić się starymi zagrożeniami, a skupić się na nowych. Wystarczy regularnie powtarzać tą czynność, a większość wrogów nie będzie wiedziała gdzie się znajdujecie. A tak przy okazji.. Mrok nadal u was pomieszkuje? – Musiał sprawdzić swoje teorie, i udowodnić zaświatom że nigdy się nie myli. W końcu to Ziemia, a nie jego matka się z nim bratali, nieprawdaż?
autor: Lumi
05 lis 2020, 22:59
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 85265

Powoli nabrał powietrza do płuc. Tego nie przewidział. Co ma teraz powiedzieć? Na wszystkie spaczenia chaosu, nie może postawić własnej matki w złym świetle! Jął więc znowu swym tonem, w którym coraz częściej dało się usłyszeć drobne drgania. Trochę się stresował, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. – Prawda, odpowiedzią na wszystko jest prawda! Jak ktoś kto przez całe życie mnie chował mógłby bezczynnie patrzeć jak schodzę na drogę rewizjonizmu i coraz większej fragmentacji mego umysłu? Czyż lepiej nie jest urżnąć rogu, aby nie ugodził on kogoś niewinnego? Oto cały sekret tego czemu my jesteśmy godni spaczenia, a wy wegetujecie na ziemi, my bowiem dbamy o siebie w każdym szczególe nie mając przed sobą choćby tajemnicy! Ja jestem nią a ona mną, tak samo jak każda inna spaczona dusza. Znając mnie, znasz i ją. Z chwilą jej śmierci umarłem i ja. Jesteśmy równi, tak samo obdarzeni łaską ujrzenia chaosu w całej jego okazałości. My spaczamy na swoje podobieństwo i tylko od waszej woli zależy czy to przyjmiecie. –
Och, jakże mało i nieprecyzyjnie o niej mówił! Chciał dokonać takich samych cud ze słowami jak na wulkanie, ale po prostu mu się nie chciało. Przekaz pozostanie taki sam, a nikt nie będzie przeinaczyć jego słów.
Na wieść o ojcu tylko zaśmiał się cicho. Proszę bardzo, czyli jednak udało mu się uciec przed Mrokiem, a wszystko dzięki ostrzeżeniu Wrotycza! – Czyli jednak podjął się próby uratowania mnie? Zawsze wiedziałem że jest trochę zbyt impulsywny, ale czai się w nim ziarnko chaosu. A zgaduję, że Ziemia go kropnie jak już spłaci ten dług? – Na końcu dodał pytającą nutę, i przekrzywił nieco łeb patrząc się jej w ślepia. Nie widział w tym pytaniu nic złego, ot zwykła ciekawość.
Na wieść o nowym przywódcy, na jego pysk wstąpiła nutka zaskoczenia. Czyli Honi nie przywłaszczyła sobie całkowicie władzy, a część jego teorii okazała się nietrafiona. Pewnie sterowała wszystkim z cienia, nie chcąc wzbudzić podejrzeń innych. – I jak rządzi? Po co wam przenoszenie obozu, ktoś się tam wdarł? I chyba na pewno jest pewniejszy od swojej poprzedniczki. Nawet Ogień jej nie ufał. –
autor: Lumi
03 lis 2020, 22:51
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 85265

Oh, jego życie było takie fałszywe!
Co mógł począć jego umysł, skoro najbardziej umiłowany smok w jego życiu parał się bez ustanku magią? Nie mógł przez całą wieczność odstawać od niej w choćby najmniejszym szczególe. Co wtedy ktoś mógł powiedzieć o jego pochodzeniu? Może jeszcze że wcale ze sobą nie są spokrewnieni!? Na tym polegało według niego dwójmyślenie, z tyłu głowy nosił straszną prawdę, aby reszta umysłu korzystając z niej mogła spaczać rzeczywistość na kompletną odwrotność prawdy. W ten sposób mógł prowadzić względnie normalnie i nawet czasem szczęśliwe życie u boku Cykuty. Nigdy nie wdawał się w szczegóły, podświadomie wiedząc że to co powie jego matka może definitywnie zniszczyć jego umysł.
Przez jego pysk przemknął cień niemalże prawdziwego uśmiechu. Używanie maddary traktował jak przezwyciężenie własnych słabości, czegoś do czego smokowi po śmierci nie przystawało się przyznawać. Ileż to on razy nie pokazywał czy to w wulkanie, albo już po śmierci iluzji ubarwiających jego nieco monotematyczne przemówienia.
– Matka pewnie by mnie zatłukła gdybym nadal trzymał się ziemskich uprzedzeń. – Przewrócił oczami, już widząc jej minę gdyby zacząłby więcej opowiadać o swej matce z krwi. – ...Ale jest Ci cieplej, nie? Ja już raczej nie przemarznę, ale lepiej abyś ty nie nabawiła się czarnego kaszlu. – Odpowiedział nieśpiesznie, przy okazji próbując nieco się rozciągnąć, gibając się na boki. Skrzydła nadal trzymał dociśnięte do ciała, a ogon zawinął się jeszcze ciaśniej wokół konaru.
Pokiwał powoli głową słysząc jej odpowiedzi, a z jego gardła jeszcze raz wyrwał się suchy śmiech. Rechotał mimowolne, coraz głośniej się śmiejąc. Nie zrozumiała, nawet nie zadała sobie trudu aby uważniej rozważyć w głębi serca aby zagłębić się w jego pytania. Raz po raz wybuchał coraz bardziej panicznym śmiechem, nawet kiedy próbował złapać się łapą za pysk i się uciszyć. Ucichł gwałtownie, próbując jakoś się pozbierać. Tylko coraz cichszy rechot zdradzał jego stan.
Nie miał choćby najmniejszego powodu aby ją obwiniać. Wiedział że dla każdego jest tylko martwym wariatem, ale to było coś co przelało czarę goryczy. Ale dobrze, jak chcą. On będzie triumfować po ich śmierci. Póki co mógł chociaż trochę porozmawiać z tymi, który nie są kompletnie skrzywieni. – Właśnie, Ziemia.. – Zaczął chwiejnie, jeszcze raz na jakiś czas chichrając w połowie słowa. – ..Jak wam się powodzi? Coś się zmieniło? Co się stało z ojcem? – Nawet nie zaprzątał sobie głowy jego imieniem. Miał matkę, i ona była jego jedynym rodzicem.
autor: Lumi
02 lis 2020, 20:18
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 85265

Było jej zimno? Wiatr przeszywał jego ciało na wylot, więc nie robiło mu to zbyt dużej różnicy. Jednakże informacja o tym że po prostu było jej chłodno, uspokoiła go.. Na to mógł coś zaradzić!
Mruknął pod nosem kilka zaowoalonych gróźb w stronę bogów, bożków i duszków odpowiedzialnych za aktualną pogodę, i zabrał się za coś z czego jego matka byłaby wyjątkowo dumna. Nigdy nie był wprawnym magikiem, ale teraz był trupem i mógł czerpać od Cykuty tyle wiedzy ile tylko chciał. A nawet na to znajdował czas między praktycznie niczym nie różniącymi się monologami. Wyobraził sobie jak na grzbiecie siostry formuje się coś na kształt szaty zarzuconej jej na plecy. Miała ona wyglądać jak mech, jednakże była pozbawiona zapachu. Jej kształtowi było najbliżej do prostokąta, a jej długość i szerokość były na tyle duże aby Zirka mogła się nią opatulić jeśli chciała. Kiedy tylko twór pojawił się na jej grzbiecie, Wrotycz wyobraził sobie jak cały mech zaczął powoli się nagrzewać do temperatury nieco wyższej od ciała smoczycy.
Bacznie obserwował jej reakcje, i był w razie czego gotów do odcięcia dopływu maddary do "szaty" w razie nieprzychylnej mu reakcji.
Już samo słowo "Mogło" wydusił z siebie z trudem. Nie próbował wczuwać się zbyt bardzo w jej sytuację, i uważał że tyle z przeprosin starczy. Po prostu była o złym miejscu o złym czasie za co nie mógł być winny.
Lewą łapą spróbował sobie wyrwać chociaż łuskę z ciała, kiedy usłyszał odpowiedź siostry. Nikt się nie garnął do wojaczki? Porzucił bezowocne próby rozłożenia swojej dziwnej powłoki na części pierwsze, i wpatrzył się gdzieś przed siebie, aby zaraz potem jeszcze raz nawiązać z Zirką kontakt wzrokowy. – Nie ma już tak narwanych smoków? Na pewno sobie znajdziesz jakiegoś pojętnego ucznia, i wyszkolisz go w raz-dwa! Ale chyba nie macie samych łowców, prawda? Stado bez wojowników długo nie przetrwa. – Zamilkł na chwilę, aby poskładać myśli. – Pamiętasz jak pytałem się Ciebie czemu smoki znikają? Właśnie chodzi mi o te pytania. Jeśli nie chcesz to nie musisz na nie odpowiadać, po prostu.. Jestem ciekaw. – Jego głos był cichy, nie chciał wydać się jej w jakimkolwiek stopniu zły, czy wzbudzający strach.
autor: Lumi
02 lis 2020, 0:32
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 85265

Można by rzec, że sam nie wiedział co o tym myśleć. Jak ostatni czubek schował się przed chyba ostatnim miłującym go smokiem, mając nadzieję że to może coś zmienić. Może teraz nie zauważy tu i ówdzie stopionych łusek, albo ranki na policzku ale co z tego? Tak czy siak skończą mu się wyższe gałęzie, więc nie miał szans na ciągłą ucieczkę w górę.
Jej odpowiedzi wywołały w nim coś na kształt ulgi. Prosił ją aby zapomniała, ale wtedy nie wiedział że kiedykolwiek się znów spotkają. W ten sposób minimalizował potencjalne ryzyko tego, że jej stałaby się krzywda. Nawet nie próbowała oceniać go po łuskach, czy pryzmat tego co robił w ostatnich dniach swojego życia. Jej miłość tak bardzo różniła się od uczucia które okazywała mu matka... Nawet jej głos był spokojny, i nawet nie spłoszył drzewnego.
Na jej prośbę pokiwał łbem i nawet zrobił kilka nieco niezdarnych kroków ku grubszej części swojej gałęzi, aby być nieco bliżej niej. Nie czuł wiatru smagającego jego widmowe ciało, więc jej przylgnięcie do pnia mocno go zdezorientowało – Coś się stało, potrzebujesz uzdrowiciela? – Spytał cicho, tonem który próbował się jak najmniej narzucać wojowniczce. I w sumie to skąd znalazłby kogokolwiek kto zna się na łataniu smoków? Nie należał już do tego świata.
Uśmiechała się? Zrobił coś głupiego? Wcale nie było tak źle jak myślał? Prawdą okazała się ostatnia opcja, więc spróbował mniej lub bardziej sztucznie odwzajemnić uśmiech. Czyli nadal obijała innym pyski, i na pewno musiało jej to wychodzić świetnie! Powoli przekręcił łeb z lewej na prawą, próbując wychwycić jakiekolwiek zmiany w jej wyglądzie, czy to w postaci blizn czy innych ran. W końcu jednak odchrząknął cicho, i znowu jął swoim cichym i jednostajnym tonem. – Wiem jak to zabrzmi, ale chyba dopiero któraś rozmowa z mamą z kolei uświadomiła mi pewną rzecz. Mogłem Cię zranić, dążąc do swego celu, za co z góry przepraszam. Ale wracając do życia doczesnego.. Tylko wojujesz? Masz już uczniów? Na pewno któryś się już rozwija pod twoimi skrzydłami, nie? I na pewno odpowiedziałaś sobie na te moje pytania które kiedyś ci zadałem, prawda? – Czy widział coś złego w przeprosinach, po których zaraz potem podążyły pytania? W życiu!
autor: Lumi
01 lis 2020, 11:15
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 85265

Kiedy jego siostra zawisła na gałęzi, Wrotycz odruchowo spiął mięśnie, aby w razie czego pomóc się jej dostać na niższą gałąź. Wytłumaczył sobie to zdarzenie inną niż jego rasą siostry, w końcu to on tutaj był drzewnym. Jego zachowanie nie mogło mieć z tym nic wspólnego, w końcu po prostu ją chronił.
W głębi serca czuł że bliskie spotkanie może przynieść tylko smutek, żal i rozczarowanie. Szybko potrząsnął łbem chcąc pozbyć się natrętnych myśli, i podrapał się w okolicy przecięcia na szyi. – Nie chcesz widzieć mnie z bliska. Nie wyglądam tak jak pamiętasz, a z poprzedniej powłoki zostały mi tylko rany. Wspomnienia pewnie będą łaskawsze dla mojego wyglądu. – Zrobił kilka wdechów, i spojrzał się na nią z nutą troski.
Kolejne zdania zostawił sobie na później, nie chcąc kazać siostrze oczekiwać zbyt długo na pozostałe odpowiedzi. – Zawiedziesz się. Nie możesz po prostu przywołać wspomnień? Po co chcesz się patrzeć na mnie skoro jestem cieniem samego siebie? ...Zapomniałaś jak wyglądam? – Pysk momentalnie mu stężał, a łapy kurczowo zacisnęły się na korze drzewa. Jednak zaraz potem mimowolnie wrócił do tańca między uśmiechem a zasmuceniem.
Na koniec zostawił sobie jej wypowiedź o czasie. Dwadzieścia? Ile to jest? Jego łapy miały tyle palców, zębów pewnie miał ze dwa razy więcej.
Dwadzieścia księżyców.
Dużo czasu.

Przez ściśniętą krtań przebił się dźwięk, którego sam nie był w stanie określić. Z początku suchy śmiech, który zaraz potem przeszedł w żałobny szloch. Tyle zadręczał całe zaświaty swoimi teoriami? Tak bardzo zatracił poczucie czasu? Schylił przed Zirką łeb, nie chcąc napotkać jej zapewne gniewnego wzroku. – Tak długo? Jakim cudem? – Mamrotał pod nosem, kiwając się w przód i w tył. Gdzieś po czwartym powtórzeniu zamarł, i oblizał wysuszone wargi. – Co się z tobą działo przez ten czas, jesteś na mnie zła? – Odważył się podnieść łeb, i wbić w nią pełne nadziei szare ślepia. Nie zawiedzie go, prawda?
autor: Lumi
01 lis 2020, 0:41
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 85265

Umysł drzewnego raz po raz zadawał sobie do bólu standardowy zestaw pytań. Jakim cudem ją spotkał? Czyżby jednak los istniał? Jak długo tu zostanie? Siostra będzie miała mu za złe jego zachowanie? Z góry odpowiedział sobie przecząco na ostatnie pytanie, wiedząc że musiała zrozumieć jego zachowanie. W końcu po to wogóle zaczął opowiadać historię swego życia na granicy z Ogniem.
Jej słowa momentalnie wyprały jednak jego świadomość z jakiejkolwiek, choćby najprostszej myśli. Zastąpiło ją słowo. Słowo, które usilnie wypierał z pamięci byle umocnić swoją więź z matką, i utrzymać choćby pozory tożsamości. Ale w tamtym momencie słowo kołatało się w umyśle, torując sobie drogę do najciemniejszcyh zakamarków jego umysłu.
– Siostro – Wyszeptał cicho, i przekrzywił łeb chcąc upewnić się czy nie jest po prostu projekcją jego umysłu. Stała, mówiła, i ku jego zaskoczeniu nie uciekła z krzykiem. W końcu kto chciałby zadawać się ze zmarłymi?
– Jestem duchem. – Odpowiedział nieco głośniej, a z jego rany jakby na przekór jemu, krew pociekła żwawiej niż wcześniej. – Marną kupką wspomnień, która kurczowo trzyma się przeszłości. Dawno zapomnianymi czułościami i postradanymi zmysłami. Jestem duszą która jest wszystkim i jednocześnie niczym. Marną kopią ziemskiej powłoki. – Jego ton nie był natarczywy, a ślepia z ciekawością obserwowały jej reakcję. Uśmiechała się? Na jego pysk też wlazł grymas, który od biedy można by nazwać serdecznym uśmiechem. Nieustannie zmieniał się on, od rozpaczy po euforię, jednak robił to w sposób niekontrolowany, losowy.
Zawczasu zauważył jej intencje, które przyprawiły go o dreszcz przerażenia. Nie chciał aby z bliska patrzyła jak skończył, aby przypadkiem jej nie spłoszyć. Co takiego chciała ujrzeć? Wystające żebra i napiętę do granic możliwości ścięgna trzymające w kupię jego formę? A może stopione łuski i obłęd w jego oczach? Kiedy ta szykowała się do skoku, Wrotycz odwinął ogon, i niemal niezauważalnie spiął mięśnie. Wychudła sylwetka równo ze swoją przybraną siostrą wykonała skok, i zapewne ona tak samo sprawnie jak i on osiągnęła swój cel. Znów był wyżej od niej, i patrzył się na nią z tym samym zaciekawieniem. Zaraz potem rozłożył skrzydła i położył je po bokach swojego "ciała" byle nie zauważyła że nie jadł od... no właśnie kiedy?
– Miałem zamiar wyłożyć swojemu rozmówcy teorię czegoś, co nazwałem dwójmyślemien, kiedy zauważyłem okazję do ucieczki. Po prostu niebiosa się otworzyły, a ja skorzystałem z okazji. – Zaczął z delikatnym uśmiechem – Spadałem przez spory kawałek czasu, dopóki nie pieprznąłem o ziemię. Nie straciłem choćby łuski, a potem postanowiłem się przejść.. I chyba wiesz co stało się dalej. – Odchrząknął cicho, i znów owinął ogon wokół gałęzi. Śmieszne, że instynkt kazał mu to robić mimo bycia trupem.
– Jednak przez ten kawałek czasu miałem okazję zobaczyć kilka rzeczy, zaględzić matkę na śmierć że dwa razy, i porozmyślać nad pewnymi sprawami. – Wyszczerzył przez chwilę kły, a z jego gardła wydobył się stłumiony rechot. – Głównie związanymi z Tobą i tym co porabiasz. Długo już nie żyję? Odpowiedziałaś sobie na tamte pytania? Przejrzeliście na oczy? Nadal jesteś wojowniczką? – Pytania zadawał niemalże gorączkowo, chcąc jak najszybciej nadrobić czas przez który go nie było.
autor: Lumi
31 paź 2020, 14:37
Forum: Czarne Wzgórza
Temat: Drzewo na Wzgórzu
Odpowiedzi: 587
Odsłony: 85265

Kiedy tylko łapą iluzji opadła na jego szyję, ból momentalnie pozbawił go przytomności... Ale żył. Gdy tylko otworzył oczy, znalazł się w swoim spaczonym świecie. Jego marzenia się ziściły, i znów stał pod rozłożystym drzewem u boku tak umiłowanej matki, dla której oddał wszystko: godność, umysł, wolę i resztki niepostradanych zmysłów. Jej pysk wydawał się mu jeszcze piękniejszy w swej karykaturalnej brzydocie.
A może to po prostu łuna pożaru trawiącego dąb tak dodawał jej uroku? Dopiero po chwili zauważył jak łuny pożarów trawią świat wokół nich, oświetlając całą okolicę i nadając jej wszelkie odcienie pomarańczy oraz czerwieni. Zwrócił ku Cykucie zwe szare ślepia i uśmiechnął się nieco widząc jej reakcję.
Była dumna.
Pobyt w krainie zaświatów mógł określić jako doświadczenie bardzo odbiegające od jego wyobrażeń. Nie musieli walczyć, ani ukrywać się przez swój światopogląd czy charakter. Po prostu byli wolni, zjednoczeni w słowie, myśli i uczynku.
Z początku nie postępował matki na krok, i zamęczał ją na (o ironio) śmierć historiami co się stało z jej ciałem, oraz czemu tak szybko do niej dołączył. Nawet udało mu się dowiedzieć co nieco o jej rodzinie! Potem zaczynał szukać innych spaczonych dusz, aby wykładać im nauki o chaosie i marności ich żywotów i umysłów w porównaniu do Cykuty. Na końcu po prostu starał trzymać się matki i mówił każdemu kto chciał słuchać o tym jak być dobrą duszą.
"Smok wierny chaosowi winien jest mieć gorące serce, zimny umysł, nieistniejące sumienie i w miarę możliwości czyste łapy."
Szansa do ucieczki nadarzyła się sama, kiedy akurat zaględzał do utraty tchu jakiegoś nieszczęśnika. Mógł uciec z gwiazd i wrócić do świata żywych! Cykuta pewnie odwiedziłaby swoje siostry, ale on miał ważniejszą misję.
Pędem ruszył przez zaświaty w kierunku znanych mu terenów, nawet nie oglądając się za siebie. Nie miał czasu na rozglądanie się, musiał po prostu odwiedzić kogoś żywego. Jak piorun spadł na ziemię, ale nie zrobił nic poza wniesieniem w powietrze kilku liści. A może był to tylko wiatr? Rozejrzał się prędko po okolicy, szukając choćby najmniejszego znaku życia, albo chociaż punktu orientacyjnego.
Kiedy tylko zauważył drzewo, ruszył ku niemu pędem, choć poruszał się bezszelestnie. Był duchem, nie był w stanie choćby tupnąć czy zostawić po sobie zapachu bądź odcisków łap. Ciało jego było półprzeźroczyste, a z szyi ciągle leciała mu stróżka widmowej krwi. Tu i ówdzie można było zauważyć stopioną łuskę, a jego lewy róg bynajmniej nie odorósł.
Zatrzymał się tuż pod drzewem, po czym wskoczył na gałąź która była usadowiona nieco wyżej od niego. Owinął wokół niej ogon, i zlustrował wzrokiem okolicę.. I po chwili zamarł. Jego pysk przybrał mieszankę niedowierzania i zaskoczenia, a jego ciało zamarło i za nic nie chciało się choćby ruszyć. Nie mógł uwierzyć własnym oczom, że spotkał właśnie ją.
– Zirka? – Wychrypiał cicho po dłuższej chwili.[/color

Wyszukiwanie zaawansowane