Znaleziono 16 wyników

autor: Krucza Łuska.
05 lis 2021, 9:39
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 732
Odsłony: 93780

Nastroszyła wszystkie pióra na ciele, kiedy samiec nagle zerwał się z miejsca. W pierwszej chwili sądziła, że chciał ją zaatakować, toteż w bezwarunkowym odruchu zamachnęła się dzierżonym kijem i świsnęła nim przez powietrze, rzecz jasna nie trafiając w smoka, ale w puste już miejsce, w którym jeszcze chwilę temu leżał ledwo żywy. Prędko powróciły mu siły.
– Tch. – Odrzuciła gałąź i ostrzegawczo uniosła czerwoną grzywę na czubku głowy, natomiast Brodacz wrzasnął z niebios coś o tym, że powinna uderzać mocniej. Może i powinna, choć w tej sytuacji najwidoczniej nie było to konieczne, bo smok był nieszkodliwy, a w dodatku po prostu przestraszony, co wywnioskowała z jego zająknięcia oraz śmiesznych słów, ale... czy miał czego się bać? Co najwyżej kruka, który swoim dużym dziobem mógł rozkwasić mu oczodół albo dwa.
– Niebezpieczne smoki raczej nie muszą o tym głośno mówić. Często w ogóle nie mówią, tylko od razu przechodzą do działania. – Zmierzyła go badawczo, trafnie zresztą zauważając pewną zależność, która tu została naruszona już na samym wstępie. Podobało jej się w nim jedno – miał skrzydła. Większość jej rówieśników albo ich nie miała, albo posiadali jakieś inne dziwne upośledzenia, jak ślepotę pod różną postacią.
Wyciągnęła ku niemu swoją szyję i zwietrzyła delikatny zapach, który zdążyła już poznać dawno temu. Wiele razy była na granicy z plagą, począwszy od nielegalnego wypadu z bratem, kiedy mieli zaledwie trzy księżyce, albo i mniej.
– Jesteś z Plagi. Sądziłam, że nie wychodzicie poza swoje ziemie za często. Jak to się stało, że spadłeś z nieba w środku nocy? – Było to podejrzane, nawet bardzo, ale jednocześnie ciekawe. Brodacz zresztą również zainteresował się adeptem, jako że obniżył swój lot i przysiadł na czerwonej głowie Kukułki, która, czując jego pazury na swojej czaszce, położyła aż po sobie uszy.
autor: Krucza Łuska.
30 paź 2021, 1:18
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5722
Odsłony: 308975

Leczenie Sekcji Zwłok – udane. PL przyznany.
1x średnia

Leczenie Światła Głębin – udane. PL przyznany.
1x ciężka

Użyte zioła: 1x grzybień, 1x babka, 2x macierzanka, 2x grzybień, 2x żmijowiec
Ścigająca Burzę: +2 PL
https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 294#482294

Efekt nieznanego zakażenia bez konkretnych objawów:
Sekcja Zwłok i Światło Głębin +2 ST do wszystkich akcji do 05.11

Ściagająca Burzę: do 05.11 -1 ST do leczeń

akt.
autor: Krucza Łuska.
28 paź 2021, 15:51
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 77886

Zamrugała niemrawo, wsuwając palce prawej łapy pomiędzy maleńkie piórka na swojej piersi, docierając aż do samej, bardzo ciepłej skóry. Puchata klatka piersiowa unosiła się i opadała, początkowo gwałtownie i zamaszyście, po chwili jednak już spokojnie i w coraz to płytszej manierze. Kątem oka, gdy nieco podciągnęła barki ku górze, obejrzała swoje ciało. Wiedziała jak działa adrenalina i że potencjalne rany mogły być przez nią maskowane, ale na całe szczęście nigdzie nie była przebita. Poroże biesa mogło równie dobrze przeszyć ją na wylot, gdyby upadła niefortunnie. Poczuła na sobie jedynie ciepły oddech samego trufli, który zwęszył ją od stóp do głów i bynajmniej nie dziwiła ją ta reakcja. Na pewno nie chciałby podpaść Goździk. Nikt nie powinien chcieć. Drapieżnik odsunął się na bok, ustępując miejsca Pełni, któremu nie powinien wchodzić w drogę.
Przekręciła się na bok i zachęcona szturchnięciem pyska dźwignęła na równe łapy, które ugięły się pod nią lekko i posłały jej zadek z powrotem na trawę. Były jak z waty. Potrząsnęła głową.
– Tak... chyba tak. Mogło być gorzej. – Zdecydowanie gorzej. Zadarła nos w kierunku samca, który skubał swoje skrzydło i postawiła uszy na sztorc, a kiedy z powrotem na nią spojrzał, opuściła je smętnie po ciele, zwłaszcza na wspomnienie ojca.
– Mama troszczy się o wszystkich jak może, nie wiem kiedy znajduje na to czas. To znaczy wiem, bo mało ma czasu wolnego, a tato jej w ogóle nie pomaga, no, przynajmniej nigdy nie pomagał ze mną, nie wiem jak z Tojadem, bo jego chyba kocha bardziej. – Nawet nie zastanawiała się nad tym czy powinna tyle mówić Pełni, czy lepiej sobie darować. Przyjaciel Goździk żył wystarczająco długo i miał wystarczająco dużo doświadczenia ze swoimi dziećmi, by jej jakoś doradzić, tak przynajmniej sądziła. Byli tu sami, więc nikt poza nim nie będzie jej ani jej rodziny oceniał.
– W ogóle mam wrażenie, że woli inne pisklęta. Chyba coś jest ze mną nie w porządku, nie wiem, może nie spełniam jego oczekiwań? A może nie podoba mu się, że nie jestem do niego i do mamy podobna? Ale przecież nie mam na to wpływu. – Potrząsnęła łebkiem na boki i opuściła go lekko, przymykając przy tym ślepia. Z reguły o tym nie myślała. Odtrącała hipotezy, ponieważ ani nie mogła ich potwierdzić, ani też nie mogła ich odrzucić, a takie nakręcanie się w niczym nie pomagało, zwłaszcza że i tak nie wiedziała co z tym faktem zrobić. Byli w jednym stadzie. Czy ją kochał, czy nie i czy w ogóle była chcianym dzieckiem, czy powstałym z przypadku, nie mogła od tak sobie wyjść i o tym zapomnieć.
– Czy to normalne? To znaczy... No wiesz. Czy Ty spędzasz czas ze swoimi dziećmi? Bo może ja za dużo od niego oczekuję, tak w sumie. Mam takiego kolegę, Erję. On też głównie przebywa ze swoją mamą, a przy ojcu nigdy go nie widziałam. – Zrzucanie obowiązku wychowywania piskląt na samicę, kiedy samiec zabawia się w najlepsze? Świetny przykład dla dorastającego dziecka.
autor: Krucza Łuska.
27 paź 2021, 21:33
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 732
Odsłony: 93780

Kruk kołujący nad jej głową ponownie zakrakał. W jego tonie usłyszała jakąś presję i dyskomfort, ale zignorowała to, jedynie wykręcając ku niemu swoje prawe ucho. Głębinowa tafla po chwili zatraciła swój blask, gdy księżyc ponownie zniknął za chmurami.
A wtedy coś potężnego zatopiło się w wodzie.
Hałas spowodowany uderzeniem postawił każde piórko na jej ciele na baczność, włącznie z futrem i czerwonym grzebieniem na czubku łba, który podrygiwał ostrzegawczo, kiedy bynajmniej nie stała w miejscu, a od razu odskoczyła od wody, zupełnie jakby parzyła, popychając się ku tylkowi silnym uderzeniem skrzydeł. Liczne krople, które na nią spadły, wsiąkały szybko. Były chłodne i nieprzyjemne, a z rzeki zaczęło coś wyłazić. Kompan ojca od razu zniżył swój lot i groźnie świsnął pazurami nad wychodzącą z wody... połową smoka.
Przełknęła z trudem ślinę, przez gardło zaciśnięte niczym imadło, gdy cofnęła się o kilka kroków do tyłu. Wydała z siebie ciche warknięcie, nieco zduszone, a jednocześnie mocniej zacisnęła pazury na glebie, co by móc natychmiastowo ewakuować się ku gwiazdom. Brodacz z znowu obniżył swój lot, krzycząc przy tym miarowo "smok! To smok!" i wtedy część jej napięcia przepełzła do gleby, a druga część wyparowała dopiero gdy księżyc znowu zalśnił i, jak się okazało, nie leżała przed nią połowa smoka, ale cały smok. W tych mrokach niemalże nie widziała jego czarnych łusek.
A mimo to wciąż milczała. Nie ruszając się z miejsca przyjęła kamienny wyraz pyska i z zaciętą miną obserwowała rozbitka, zastanawiając się w ogóle, czy żyje. Miała na tyle oleju w głowie, by nie zbliżać się zanadto, ale z drugiej strony jako przyszła uzdrowicielka powinna coś w tej sytuacji zrobić.
Z trzeciej strony to coś nie było ze stada ziemi, a nie przypominała sobie, aby zobowiązywała się do pomagania smokom zza granicy.
Przesunęła łapą przez trawę, chwyciła w dłoń patyk i po prostu wyciągnęła go ku konającemu truchełku, które dźgnęła w lewy bark.
– Chciałeś się zabić? – Czy on w ogóle mówi po smoczemu? Spojrzała zmieszana na kruka ojca, którego miała tuż pod nosem, ale chyba on również nie wiedział.
autor: Krucza Łuska.
25 paź 2021, 20:54
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 732
Odsłony: 93780

Noc była głęboka, a niebo bezgwiezdne. Gęste chmury zasłoniły migoczące sukno, pogłębiając cienie lądu, przez co pole widzenia znaczenie się zawęziło. Szybowała wysoko, pozwalając nieść się ciepłym prądom, a gdyby uniosła skrzydła ciut bardziej, prawdopodobnie zagarnęłaby część wilgotnego puchu, zmuszając go do krótkiej podróży wedle swej woli. Dotarła tu, gdzie planowała, lecz nim wzbije się ponad kłęby, by popaść w wizualną ekstazę, musiała odpocząć. Stuliła pierzaste skrzydła, pochyliła się do przodu i opadła ku rzece. Była widoczna tylko dlatego, że jej czerń zdawała się pożerać pozostałą z okolicy, nawet pomimo braku księżycowej łuny.
Wysunęła tylne łapy, zatrzepotała piórami raz jeszcze i osiadła na krótkiej, nieco przyszronionej trawie, co by zbliżyć się do brzegu i zaczerpnąć kilka chłodnych, ale też orzeźwiających łyków. Nie była tu sama. Towarzyszył jej Brodacz. Samotne podróże wśród sfer eteru były bardzo melancholijne, a u boku kruka czuła się niczym ryba w wodzie. Westchnęła, ciepłym oddechem poruszając spokojną taflę wody, której wibracje zniekształciły jej odbicie, a jakby na zawołanie ptaszysko zakrakało gdzieś daleko ponad jej głową, posyłając echo.
Ściągnąwszy brwi, próbowała dostrzec na kształtach swojego lica cokolwiek osobliwego, zwłaszcza teraz, kiedy jakieś mdłe światło przebiło się przez przesmyk między chmurami, ale poza pustymi, czarnymi oczodołami, nie było tu niczego interesującego. Wyciągnęła łapę i czerwonym pazurem wskazującego palca przecięła się na ukos. Hmmpf.
autor: Krucza Łuska.
15 paź 2021, 0:50
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5722
Odsłony: 308975

Erja: rana do usunięcia, leczenie częściowo nieudane.
Rehabilitacja do 21.10 włącznie: 1x średnia .

Sekcja Zwłok wyleczona z:
1x ciężka

Zużyte zioła: 1x owoc kaliny, 1x tasznik, 4x jałowiec, 2x lulek, 2x czosnek
Ścigająca Burzę: +1 PL

https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 962#479962

Akt.
autor: Krucza Łuska.
14 paź 2021, 12:16
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 77886

W tym samym momencie, w którym została skarcona, ściągnęła brwi i skupiła się bardziej, zapominając o słodkiej przyjemności szybowania, a przypominając sobie o nieustannej pracy skrzydeł, których kilkoma silnymi ruchami zagarnęła powietrze zarówno pod, jak i za siebie, dzięki czemu nie tylko się wznosiła, ale również nie traciła na nabranej już prędkości. Im dłużej przebywała w powietrzu, tym bardziej komfortowo się czuła. Na dobrą sprawę kontrolowanie lotu, kiedy już się tę czynność wykonywało, było faktycznie niczym bułka z masłem. Najgorszym punktem w jej mniemaniu stanowiło wybijanie się z ziemi, jako że musiała w to włożyć mnóstwo energii i siły, której de facto jeszcze nie posiadała, ale która przyjdzie wraz z wiekiem. Na pewno zapomni o tych trudach po kilku kolejnych księżycach. Przymknęła ślepia na kilka uderzeń serca, mrok nocy przysłaniając gęstą czernią. Poprawiła wtedy również swój ogon – delikatne usztywnienie i wyczucie jego obecności sprawiło, że przy kolejnym skręcie, tym razem w lewo, dużo żwawiej weszła w zakręt. Z początku odrobinę ją to spłoszyło, przez co szarpnęła się na boki, oczy otworzyła szerzej, a przednimi łapami aż zaszamotała, jakoby poszukując oparcia w miejscu, w którym bynajmniej go nie odnajdzie. Opanuj się. Wdech, wydech.
Pora wylądować.
Z pewnością nie miała zamiaru decydować się na pierwszy wskazany przez Wspomnienie Nocy sposób, jako że nie czuła się jeszcze na tyle pewnie i swobodnie, by zaufać swoim jak dotąd niewyrobionym mięśniom, których reakcja mogła być zbyt wolna i zbyt słaba, a tym razem nikt nie złapałby jej zestrzelonego z nieba ciała kosztem swoich delikatnych kości. Zadarła wyżej głowę i powiodła wzrokiem za Pełnią, zza którego grzbietu po raz kolejny wyjrzał sierp księżyca, otoczony rojem gwiazd. Srebrzysta łuna liznęła jego jasne pióra, przez co wyglądał niczym sunąca przez nieboskłon mara, doglądająca jej poczynań z troską i uwagą. Pociągnęła nosem, po czym rozłożyła skrzydła i praktycznie przestała nimi machać. Robiła to tylko od czasu do czasu, delikatnie, kiedy czuła, że jej sylwetka zmienia swoją pozycję na odrobinę niekomfortową i nieprzystosowaną do lotu. Pilnowała również ogona, który stanowił przeciwwagę i ster, gdy przechylała się do przodu, ale... w pewnym momencie poczuła, że musi. Całkowite oddanie się przewodnictwu eteru i jego prądów zajmowało wiele czasu, a ona, wyznaczając sobie za punkt lądowania kompanów Cynamon, zrobiła to, czego z początku nie planowała – pochyliła się do przodu i ściągnęła skrzydła.
Pęd, którego nabrała, szarpnął jej futrem i piórami, które przytuliły się gładko do ciała i delikatnie przy nim falowały. Musiała aż przymrużyć oczy, jako iż nieustający podmuch był za silny, by rozewrzeć je szerzej. Pikowała ku ziemi pod kątem trzydziestu, a później już dwudziestu stopni, kiedy odrobinę rozłożyła skrzydła i nieco wygięła grzbiet, by unieść się minimalnie wyżej. Pozycja ta była na tyle komfortowa, bezpieczna i stabilna, że była w stanie kontrolować prędkość i bezpiecznie wyrównać przy samym lądzie. Czarne połacie porośnięte trawą było coraz bliżej, a nierówna powierzchnia nie zdradzała zbyt wielu dogodnych miejsc do osiedlenia cielska, dlatego spojrzenie skupiła na Trufli i zamierzała osiąść tuż przy nim. Była coraz bliżej i bliżej, kiedy zaświszczało jej w uszach i zerwał się silny wiatr, szargający również chmurami na niebie.
Miała mu nigdy nie ufać.
Uderzona w lewy bok zachwiała się, zaszamotała skrzydłami i wybita z rytmu spadała stromo ku ziemi. Przeorała pazurami powietrze, szarpnęła lewym ramieniem, ale zamiast wyprowadzić się z błędu, sytuacja przeszła na jeszcze inny tor i Kukułka przekręciła się wokół własnej, poziomej osi. Świat zawirował, potrząsnął u podstaw i pobudził jej ciało do pracy, które po zaledwie jednym uderzeniu sercu wystrzeliło do żył solidną dawkę adrenaliny. Tyle wystarczyło, by otrzeźwiała, zwłaszcza że czasu miała coraz mniej, a przecież Pełnia nie miał szans, by ją uratować przed gorzkim końcem, a przynajmniej tak uważała. Wykorzystała swój ogon, którym szarpnęła. Cisnęła nim do przodu, dzięki czemu tylne łapy miała bliżej ziemi nad którą dosłownie zawisła i w ostatniej chwili solidnie uderzyła parą skrzydeł, dzięki czemu wyhamowała tuż przed pyskiem kompana Goździk... choć bynajmniej nie zatrzymała. Prędkość została jednakże zmniejszona na tyle, by nikomu nie stała się krzywda. Lewą stopę oparła na gębie biesa, w panice poruszyła ramionami raz jeszcze, a zarzuciwszy ogonem opadła do przodu, prawą stopą opierając się o lewy róg, który przeważył łbem stworzenia i to skierowało się ku niebu, a ona runęła do przodu. Wyciągnęła przednie łapy, lecz czerwone pazury jedynie przeorały grube futro i bynajmniej nie zamortyzowały upadku, który przynajmniej nie skończył się fatalnie. Z mięsistym łoskotem opadła piersią na grzbiet Trufli, a podbródkiem uderzyła o jego kość ogonową, po czym zsunęła się z tułowia i opadła na trawę. Potrzebowała dłuższej chwili, by złapać oddech.
– Zajmowałeś się naukami każdego z dziewięciorga? – zahaczyła o uprzedni temat, sprytnie odcinając się od lotu przynajmniej na chwilę. Musiała odpocząć.
autor: Krucza Łuska.
12 paź 2021, 22:06
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 77886

O-och... faktycznie źle sformułowała to pytanie i zabrzmiało dość dwuznacznie, ale skoro rozmawiali o dzieciach Goździk to naturalnie wydawało jej się odpowiednie, żeby zagaić o potomstwie Pełni. Nie chciała przecież wchodzić mu do życia z buciorami i wypytywać się o partnerki! Ale teraz nie wiedziała do końca, jak wybrnąć z sytuacji. Cofnęła lekko szyjkę i spuściła wzrok na czarną trawę, która jedynie miejscami mieniła się od srebrzystej łuny. Zamrugała powoli i wzięła głęboki wdech, zaraz po tym jak przyjemny podmuch wiatru przeczesał jej futro i orzeźwił nieco myśli.
– Chyba to pierwsze. Chociaż drugie może też – bąknęła, drugą część wypowiedzi tonując nieco ciszej, niż te pierwszą. Nie czuła się do końca komfortowo wypytując Pełnię o takie rzeczy. Dopiero co się spotkali, a poza tym była między nimi tak gigantyczna różnica wieku, że chyba po prostu nie wypadało o niektórych rzeczach rozmawiać z czystej kurtuazji oraz szacunku, ale przynajmniej jej wątpliwości szybko zostały zepchnięte na drugi plan poprzez ważniejsza kwestię – trud nauki.
Wzbijając się raz po raz próbowała skupić uwagę na słowach nauczyciela, ale im więcej czasu im poświęcała, tym mniej miała na faktyczne zastanowienie się nad swoimi błędami. Przyjęła jednakże głęboko do serca informację o tym, iż powinna zachować zimną krew. Miał rację. Opanowanie, chłodną kalkulacja i precyzja. Musiała po prostu każdy ruch odpowiednio dawkować i smakować, aż nie stanie się naturalny... mechaniczny wręcz.
Nie ufaj wiatrowi. Bywa zdradliwy.
Woda również była przebiegła. I nieprzewidywalna.
Taki już chyba urok żywiołów, czyż nie?
Skrzywiła się delikatnie i z początku nie zrobiła niczego, tylko nadal leciała przed siebie. Z każdym kolejnym uderzeniem skrzydeł coraz bardziej przyzwyczajona była do ruchu kończyn, których do tej pory nie używała. Stawało się to naturalne zupełnie niczym chodzenie, czy później bieganie, tak jakby przyszła na świat specjalnie po to, by życie spędzić wśród eteru. Wciągnęła słodko pachnące powietrze do płuc i wyprostowała ramiona, zrównując ich poziom, co by przejść do szybowania, a następnie wedle polecenia lewe skrzydło obniżyła, a prawe podniosła, zaś ciało wygięła w łuk, wklęsły do strony zachodniej, podobnie jak robiła to skręcaniu podczas pływania i... zaczęła zawracać. Nawet się tym nie męczyła. Wiatr niósł ją sam, jakoby osiadła na jego niewidzialnych ramionach, a w nagrodę za udane manewry delikatnie przeczesywał wszystkie jej maleńkie piórka na ciele oraz futro grzywy. Uśmiechnęła się do siebie, wznosząc spojrzenie ku niebu, które tym razem zgasło. Nie było ani gwiazd, ani księżyca, a szarobure sklepienie z deszczowych chmur. Delikatne rozczarowanie rozkwitło w jej brzuchu, a zaraz potem zamieniło się w dziwne uczucie nagłego łaskotania, kiedy przez dziwny prąd została porwana wyżej. Obnażyła zaciśnięte zęby i szerzej rozwarła oczy, starając się nad tym zapanować, ale przypomniały jej się słowa Pełni... zachowaj opanowanie. Przełknęła ślinę i zachowała skrzydła na równym poziomie, by po chwili nieco je wygiąć, tak aby utworzyły łuki, a po tym ruchu ciepłe powietrze pchnęło ją jeszcze wyżej. Słyszała o tym. Mówił jej o tym dosłownie na początku, kiedy tylko się spotkali. Nie zamierzała z tym walczyć, a uległa, pozwalając by powietrze niosło jej ciało aż do momentu, w którym pomału zaczęła opadać. Wstrzymała wtedy oddech i prędko przemyślała swój następny ruch. Tym razem prawe skrzydło opuściła, a lewe uniosla wyżej, po czym wygięła ciało w łuk wklęsły od wschodu i skręciła w prawo. Szybowała przez chwilę, pomału opadając, ale raz po raz poruszała skrzydłami. Delikatnie i płytko. Tak, jak jej kazał.
Pozwoliła sobie na czyn niesamowicie odważny i spojrzała na Wspomnienie Nocy przez bark. Co dalej?
autor: Krucza Łuska.
10 paź 2021, 1:08
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 77886

O ile roślinki Kaskady wydawały jej się zupełnie normalne, o tyle macki? Jako część ciała smoka? Czegoś takiego jeszcze nigdy nie słyszała, a widzieć to już w ogóle. Najwidoczniej każde stado miało swoje udziwnienia, ale przynajmniej zgodne z nazwą, jako że urok jej siostry bardzo pasował do ziemi, podczas gdy to, o czym wspomniał Pełnia, brzmiało jak cecha charakterystyczna niegdysiejszej wody.
– Została przygarnięta – odpowiedziała, mając nadzieję, że to rozwiewało wszelkie wątpliwości. Nie miała zielonego pojęcia po kim Kaskada odziedziczyła tak osobliwy dodatek, być może po matce, o czym wiedziałaby Goździk, która znalazła ją u boku umierającej smoczycy, być może po ojcu, a być może była wyjątkowa tak po prostu, sama z siebie.
– A Ty masz kogoś? – zapytała, chcąc zaspokoić swoją ciekawość, a przy tym przechyliła na bok głowę, za którą podążyły uszy. Owszem, może i była nieco wścibska i nie powinna się tym interesować, ale skoro zeszli już na te tory rozmowy to nic nie stało na przeszkodzie, by nadal nimi podążać, przynajmniej do momentu wzbicia się Wspomnienia Nocy w powietrze.

Patrzyła na jego ruchy z zachwytem, nie mogąc pozbierać się do zamknięcia pyszczka, który gdzieś po drodze, kiedy unosiła za Pełnią spojrzenie, rozchylił się w oczarowaniu. Mimo że niebo było przychmurzone, tak spomiędzy prześwitów przezierała się księżycowa łuna, rzucająca srebrzysty poblask na miękko trzepoczące pióra samca, a ona, wybałuszając oczy, postąpiła krok do przodu i nieznacznie rozłożyła swoje własne skrzydełka. Też chciała. Tak bardzo chciała tam, do nieba, do gwiazd, poczuć ciepły wiatr, zasmakować innego powietrza, złapać chmury... przymknęła pysk i przełknęła ślinę, która wezbrała się wewnątrz, z siorbnięciem. Wszystkie słowa kotłowały się teraz w jej głowie i mieszały ze sobą, ale zamierzała dać z siebie jak najwięcej. Ugięła łapy w łokciach i kolanach, rozpostarła ramiona szerzej i odbiła się od gleby. Skrzydła wzniosły się prędko ponad jej głowę, może nieco nawet i przed nią, zagarnęły powietrze wpierw do środka, a następnie przepchnęły je do dołu, a przy drugim zamachu jej zad z niewiadomych przyczyn wyślizgnął się do przodu. Rozwarła szerzej oczy i zacisnęła zęby, ogon mignął tuż przed jej nosem, a uderzenie serca później spadła na grzbiet z tępym jękiem, przygniatając przy tym prawe skrzydło.
– Tch. – Wielki grymas wykrzywił jej oblicze w zdeterminowanym rozczarowaniu. Przetoczyła się na bok, oswobodziła przyblokowaną kończynę i od razu wyskoczyła do góry. Energicznymi, kolistymi ruchami ponownie zagarniała powietrze i każde żwawe, rytmiczne powtórzenie wyliczała. Raz, dwa, trzy, czte- świst. Krew zabuzowała w żyłach, kiedy tym razem jej ciało przeważyło w drugą stronę i przechyliło się do przodu. W panice poruszyła przednimi łapami tak, jakby miała płynąć, uderzyła skrzydłami raz jeszcze powietrze i finalnie rąbnęła brodą o trawę. Całe jej ciało przeszył okropny ból, w niektórych miejscach poczuła dotkliwe pieczenie, a z tego wszystkiego aż syknęła donośnie. Podniosła się jednak, nie tracąc czasu, i podskoczyła żałośnie w kierunku Wspomnienia Nocy, jak gdyby wypuszczała z siebie ostatnie podrygi życia... niczym potrącony przez samochód zając w spazmach. Nędzne stworzenie. Podskoczyła raz jeszcze, ledwie zdążając w ogóle poczynić jakikolwiek ruch swoimi skrzydłami, a przy kolejnej próbie i uderzeniu praktycznie nie oderwała się od ziemi. Desperacja działała na jej niekorzyść. To na nic. Nareszcie nadszedł jej czas by odpowiedzieć na wezwanie przestworzy i ponosiła jedną porażkę za drugą. Przesunęła łapą po pysku, bardzo powoli wypuszczając powietrze przez zaciśnięte zęby, co by powstrzymać się od uronienia gorzkich łez, mimo że z żalu ściskało jej się już gardło. Była o krok od rezygnacji, spuszczenia ogona na trawę i pożegnania się z Pełnią słowami, iż jednak nic z tego nie będzie i skupi się na pełzaniu po ziemi niczym gąsienica, ale sama myśl o tym dała jej do myślenia. Zamiast uparcie wznosić się pionowo do góry, metr po metrze, obciążając słabe jeszcze ramiona, powinna wykorzystać miejsce w którym się znajdowała i pęd, jaki mogła nabrać za sprawą dobrze umięśnionych już łap. Cofnęła się o kilka kroków, przysunęła skrzydła bliżej ciała i pobiegła, wyrzucając za siebie grudki ziemi i skrawki postrzępionej pazurami trawy. Szyję wyciągnęła do przodu i pochyliła, a dla opływowego kształtu ciała położyła również po sobie uszy. Żwawo gnała ku stromemu spadowi wzgórza, a pachnący nocny wiatr, który przeczesywał jej futro i pióra, uskrzydlał. Uniosła wzrok ku niebu, na którym chmury rozstąpiły się. Księżyc wskazywał jej drogę, a każda z gwiazd migotała, cichutko dopingując. Były zniecierpliwione, ale nie bardziej niż ona. Z każdym kolejnym przebytym susem czuła się lżejsza i wiedziała, że jednak może tego dokonać, a tuż przy krawędzi rozłożyła skrzydła do połowy, po czym z silnym impetem odepchnęła się od skraju zbocza i rozpostarła ramiona całkowicie. Przez kilka pierwszych uderzeń serca pióra niosły ją same, gdy szybowała, powoli opadając. Te krótkie chwile, trwające zaledwie sekundę, a może góra dwie, wypełniły jej płuca po brzegi mieszanką emocji. Ulga. Nadzieja. Ekscytacja. Adrenalina. Stres. Czas stanął w miejscu, ale pomimo to uśmiechnęła się do siebie, na początku nieznacznie i sugestywnie, a później z radości przygryzła aż dolną wargę, kontynuując to, co zaczęła. Poruszyła skrzydłami, przepchnęła powietrze do środka i dalej na ukos – nieco za siebie, a nieco pod siebie, dzięki czemu stopniowo wzbijała się wyżej i leciała dalej, ale... był jeden problem, olbrzymi problem, gigantyczny wręcz.
– J-jak się zawraca! – Jakkolwiek by się nie starała, tak nie miała zielonego pojęcia jak poruszyć skrzydłami, aby było dobrze. Bała się też, że podmuch powietrza znowu przeważy nad jej wagą, przez co straci równowagę i runie ku czeluściom znajdujących się pod nią równin.
autor: Krucza Łuska.
07 paź 2021, 11:48
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Liściaste rozstaje
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 98223

W pierwszej chwili, kiedy światła z obu kwarców ruszyły w jej kierunku, poczuła jak najbardziej uzasadniony niepokój, zwłaszcza że w tle całego wydarzenia kawałki mięsa, które złożyła u fundamentów kwarców, zaczęły poruszać się samoistnie. Nie zmieniało to faktu, że jednocześnie podobały jej się te kolorowe iskry oraz migoczące zorze, które widziała dosłownie na chwilę przed zapadnięciem w letarg. Nad jeziorem zaś trosk już nie miała. Nostalgiczna aura apatii była kojąca, a poza napełnianiem naczynia w kółko i w kółko świata nie widziała. Poruszyły ją jednak głosy, które słyszała. Nie należały do nikogo, kogo znała... czyje zatem były? Ocknęła się, wyrwana z głębokich myśli. Spojrzała skołowana na matkę, ściągając przy tym brwi, jako że pulsujący ból rozpierał jej głowę. Z każdym uderzeniem serca był coraz bardziej odległy, nie było czym się przejmować.
– Słyszałam głosy – zaczęła, świdrując spojrzeniem wyrozumiałe oczy Cynamon. – Do kogo one należą? – dodała, akurat kiedy była ściągana z grzbietu, toteż stęknęła po drodze, zupełnie jakby wkładała w to swój własny wysiłek. Spojrzała na swoje czarne łapy, zatopione w miękkim, pokrywającym skałę mchu. Wciąż się rozjeżdżały, zupełnie jakby z dwóch miały zaraz powstać cztery. Usiadła i już miała potrząsnąć głową na boki, odmawiając posiłku, kiedy mimo wszystko otrzymała owoc. Brzoskwinia... lubiła je, Było jednak zdecydowanie za wcześnie na jedzenie, zupełnie tak, jakby dopiero co wybudzono ją spod narkozy. Jeśli uczucie po spotkaniu z kwarcami naprawdę było dla niektórych uzależniające, musieli albo być masochistami, albo już do tego przywykli. Wciąż była młoda, jej ciało mogło tego najzwyczajniej w świecie nie akceptować tak, jak silniejsze organizmy dorosłych smoków. Przesunęła palcami po mięciutkiej, pokrytej krótkim meszkiem skórce owocu i przyjrzała mu się uważnie. Chyba jednak się skusi.
– Hmm... – zastanowiła się przez dłuższą chwilę. Co jej się podobało? Wiele rzeczy. Nie wiedziała, czy starczy jej dnia, aby o wszystkim opowiedzieć. Zadarła podbródek i uniosła parę uszu, wspominając te wszystkie piękne widoki.
– Byliśmy wtedy na wzgórzu – Zamknęła oczy, przywołując obraz wspomnienia. – Było już długo po zmierzchu, a na nocnym niebie nie przewinęła się ani jedna chmurka. Wciąż nie rozumiem jak to się dzieje, że niebo tak po prostu gaśnie, ale wyglądało pięknie. Było czarne, ale nie tak jak smocze łuski, ale jak... krucze pióra, może nawet i bardziej! I całe migotało. Tak, jakby ktoś roztrzaskał kwarc na setki maleńkich kawałeczków. Gwiazd było tysiące. Nie. Miliony! – powiedziała głośniej, wyraźnie rozemocjonowana, a dla podkreślenia ogromu sytuacji aż rozpostarła obydwie łapki i skrzydła, uważając przy tym, aby nie upuścić brzoskwini.
– Starałam się je policzyć. Niektóre ciemniejsze, inne jaśniejsze, każda w innym odcieniu, ale nie leżały blisko siebie. – Tak jakby jedna nie chciała przyćmiewać piękna drugiej – dlatego uznałam, że było to łatwe. Ale potem odwróciłam się i zobaczyłam cały ich rój, niczym szarańczy! – Tworzący długą ścieżkę, która onieśmielała nawet księżyc w sierpie. – Pomyślałam wtedy, że kiedyś nocne niebo musiało być puste. – Ściągnęła brwi i mocniej zacisnęła oczy, zbierając myśli, które w dalszym ciągu były rozproszone po spotkaniu z kwarcami. – Ale ktoś je rozerwał i z tej wielkiej, zabliźnionej już rany wysypały się gwiazdy. – Niegdyś krew, a smoki za karę zostały strącone z niebios i nigdy więcej nie miały sięgnąć księżyca. Cóż. Pisklęca wyobraźnia nie miała żadnych granic, a z Kukułki z pewnością byłaby przykładna ciocia, która niejedną bajkę potrafiła wyciągnąć z rękawa niczym białego królika z kapelusza.
– Jak myślisz, mamo? Czy tam daleko... – wyciągnęła łapę przed siebie i otworzyła oczy. Czar prysł. Przed oczami znowu miała światło i korony drzew, przez których szumiące, złoto-pomarańczowe listki przebijały się ciepłe promienie słońca. Co ona w ogóle za bzdury plotła? Ta wizyta u kwarców ewidentnie jej nie posłużyła.
– Nie, to nie ma sensu. – Potrząsnęła łebkiem na boki, uśmiechnęła się i nadgryzła brzoskwinię, której słodkie soki ściekły jej po podbródku. – Fisiałm- – Przełknęła kęs. – Widziałam też morze. Było ładne, ale słone. Oczy mnie piekły od tej wody. – Wzruszyła wątłymi barkami i znowu nadgryzła owoc, jęcząc coś niewyraźnie z przyjemności. Przy pestce był trochę taki bardziej kwaśny, niż słodki... całkiem niezły!
autor: Krucza Łuska.
05 paź 2021, 10:51
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 77886

Och, na mądrość Naranlei, jak mogła nie obawiać się obcego olbrzyma, który sunął ku niej niczym skrzydlaty bies? Z daleka wcale nie wyglądał jak przyjazny, misiowaty smok! A w ogóle to jak mógł nie słyszeć o roślinach na smoczym ciele? Przecież to było zupełnie normalne... choć z drugiej strony może taki urok Ziemi i żadne inne stado nie posiadało w swoich szeregach członków o podobnej urodzie, a ta Kaskady była specyficzna; wyróżniała ją, przynajmniej zdaniem Kukułki.
– No, tak to. Kaskada ma takie dłuuuugie łodygi na całym karku! – Rozpostarła przednie łapy tak szeroko, jak tylko mogła, żeby zaprezentować przyjacielowi mamy jak wielkie były to dziwadła. – I z każdej łodygi wyrastają nakrapiane liście. W sumie to wyglądają trochę jak wodorosty... – Co miało bardzo dużo sensu, jako że jej siostra była czystym smokiem morskim, choć już o tym szczególne nie pamiętała, aby przedstawić go Wspomnieniu Nocy. Być może Goździk za pomocą maddary pokaże mu to przy ich następnym spotkaniu, jako ze ona sama była jeszcze za młoda na władanie magią i na dobrą sprawę lepiej, aby za wcześnie nie przyswoiła tej wiedzy, jako że miała bardzo specyficzne pomysły i niejednemu mogłaby się dać nimi we znaki, choć zapewne i tak nie umywałaby się do Tojadu.
Iskierka... – Szczerze powiedziawszy to nigdy się nie zastanawiała. – ja... nigdy jej na oczy nie widziałam, wiesz? Mama musiała sobie po prostu żartować, bo, no – spojrzała mu w oczy, które w mroku wyglądały jak dwie czarne dziury – bo ja nie mam takiej siostry. – Słyszała o niej kilka razy, ale były to tylko wzmianki, albo krótkie anegdotki. W praktyce nie miała z Jutrzenką żadnej styczności, nie wymieniły żadnego zdania i nawet się nie spotkały. Taki był los zdrajcy, czyż nie? Iskra dla wielu smoków po prostu nie istniała i nie było na nią miejsca w ich wspomnieniach. Czekało ją jedynie przeminięcie z czasem. Skończy w piachu zapomniana i opuszczona przez wszystkich, tak jak sobie zasłużyła i na co sobie zapracowała. Ale mniejsza o to, jako że ważniejsze było podlizywanie się Pełni. Skinęła głową, delikatnie uśmiechając się na widok napompowanego z dumy samca. Nie do końca rozumiała, dlaczego w ten sposób zareagował na wspomnienie, że Cynamon go pochwaliła, ale może warto było zanotować sobie z tyłu głowy, że miał taką, a nie inną słabość? W każdym bądź razie usłuchała się jego polecenia.
Uniosła ramiona swoich skrzydeł powoli ku górze, odrobinę wyciągając je również do przodu, aż nie zetknęły się ze sobą. Razem z Pełnią opuściła je, przepychając neco ku tyłowi. Czuła jak powietrze stawia opór i gromadzi się pod piórami, które delikatnie drgały na boki, gdy przepuszczały podmuch na zewnątrz. Manewr powtórzyła kilka razy, uświadamiając sobie, że gdy odpychała tak powietrze, ciążące na ziemi ciało wydawało się jakby lżejsze, bardziej podatne na oderwanie się i uniesienie, co jedynie potwierdzało, że wznoszenie się wymagało naprawdę dużego nakładu siły, determinacji i przede wszystkim precyzji – tego ostatniego w szczególności na początku, kiedy jeszcze nie miała wbudowanej w mięśnie pamięci do działania. Wzięła głęboki wdech i rozłożyła skrzydła, wyczuwając dokładną długość obojga. Poruszyła nimi delikatnie i powoli – wyciągnęła lekko do przodu i uniosła, a następnie pod odpowiednim kątem przepchnęła wszystko do tyłu, zagarniając w ten sposób powietrze do środka. Z początku ruchy miała odrobinę zesztywniałe, ale z każdą kolejną próbą ramiona przyzwyczajały się do nowego manewru, rozgrzewały i szykowały do rychłej pracy. Zaczynała się odrobinę stresować, a jednocześnie ekscytować, zwłaszcza kiedy chmury ponownie rozstąpiły się na niebie i odkryły jaśniejący sierp księżyca.
– Myślisz, że sobie poradzę? – zapytała w końcu – nie wiem, czy moje ramiona są wystarczająco silne – wytłumaczyła od razu skąd wzięła się u niej ta wątpliwość. Nieczęsto używała swoich skrzydeł w ten sposób, więc może podobne ćwiczenia powinna wykonywać przynajmniej przez kilka dni, albo tygodni, nim w ogóle postanowi spróbować wzbić się w eter.
autor: Krucza Łuska.
01 paź 2021, 21:22
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 77886

Ona również wolałaby, aby Cynamon tu była.
Czułaby się dużo pewniej i bezpieczniej w obecności mamy, ale ostatecznie nie miała jej za złe tej absencji. Była przewspaniałą łowczynią, rozchwytywaną wręcz. Jej posiłki były najlepsze, uśmiech najcieplejszy, a żeby wypełnić wszystkie swoje obowiązki z jednoczesnym dopilnowaniem piskląt i zadbaniem o ich naukę, musiałaby się po prostu rozdwoić, co było fizycznie niemożliwe, toteż pewnie dlatego była tu sama – mimo wszystko w dobrych łapach księżycowego staruszka, podczas gdy jej rodzice mogli w pełni skupić się na suszeniu głowy Tojadu, który na pewno po raz kolejny wpakował się w jakieś kłopoty. Niestety, braciszku, tym razem nie będziesz miał solidnego wsparcia za swoimi plecami...
Niemniej jednak z tych wszystkich rozmyślań wyrwał ją ruch. Kątem oka dostrzegła, że na czarnym niebie jedna z ledwie widocznych gwiazd poruszyła się i zaczęła spadać. Była przygaszona, nieco obumarła, ale coraz większa... zaraz, co? Ściągnęła brwi, wyciągnęła szyję i przypatrzyła się uważnie w punkcik, próbując odpowiedzieć sobie na pytanie co właśnie widzi. Trufla oraz Dixi również spojrzeli w tamtym kierunku, natomiast Brodacz przerwał trawiącą okolicę ciszę głośnym krakaniem, który przepięknie zdradził ich obecność. Dzięki, gościu.
Spadająca gwiazda okazała się być jednak smokiem, i to nie byle jakim, bo bardzo wielkim. Instynktownie cofnęła się o krok i uniosła ostrzegawczo swoją czerwoną grzywę, uderzenie serca przed tym, jak cała się groźnie napuszyła. Spodziewała się przybycia Wspomnienia Nocy, ale nie miała jednak pewności, że to właśnie on przed nią właśnie wylądował, niesamowicie dostojny i pełen wdzięku. Od razu przypadł jej do gustu, bo przypominał jej Irę. No, może nie pod względem dziobu, krągłości, czy błoniastych, szeroko rozstawionych łap, ale miał podobnie białe pióra tu i ówdzie no i futerko, a te wolała znacznie bardziej od jakichś tam łusek. Przekręciła uszy do przodu, kiedy odezwał się dźwięcznym głosem, a zaraz później oklapły do tyłu, zaś w ruch poszły czerwone nozdrza. Mmmhh. Przymknęła oczy.
– Ładnie pachniesz – powiedziała rezolutnie na powitanie, w pewnym sensie odwdzięczając się za komplement komplementem. Coś w posturze samca sprawiało, że od razu nabrała pewności siebie i wszelkie troski spowodowane mrokiem, nocą i potencjalnymi zagrożeniami odeszły w kąt. Teraz nie musiała się już niczego obawiać.
Pełnio – dodała na sam koniec, kiedy przestała się wewnętrznie zachwycać. – Kukułka. Kaskada jest już dorosła, ma lazurowe łuski i... rośliny na karku. Nie można jej pomylić z nikim innym, jak już raz się ją spotka. – Nie wiedziała czy jest to aż tak istotna informacja, ale uznała, że skoro Pełnia oraz Goździk są przyjaciółmi, warto aby ten pierwszy potrafił rozpoznawać pisklęta tej drugiej i przynajmniej co nieco się w nich orientował. Kto wie, może w jakiś sposób aż takie rozeznanie w detalach jej zaimponuje?
– Mama mówiła, że jesteś najwspanialszym lotnikiem, jakiego kiedykolwiek znała – zaczęła, wybitnie i bez mrugnięcia okiem kolorując rzeczywistość. No co. Chciała się w jakiś sposób podlizać swojemu nauczycielowi, a ten sposób był jej zdaniem bardzo dobry i trafiony. Westchnęła bezdźwięcznie i zadarła głowę ku chmurom, doszukując się pomiędzy nimi choćby najmniejszego błysku księżyca. Długo to nie trwało, nim łuna ponownie przebiła się przez cienkie warstwy.
– Pokażesz mi niebo?
autor: Krucza Łuska.
30 wrz 2021, 20:08
Forum: Warsztat
Temat: Kwarce Zręczności i Mocy
Odpowiedzi: 284
Odsłony: 13615

Bardzo się ucieszyła na wieść o wycieczce z mamą. Przez ostatnie księżyce spędzała mnóstwo czasu ze swoim ukochanym bratem i zdołała poznać wiele ciekawych smoków, ale w dalszym ciągu to Cynamon lubiła najbardziej, dlatego, korzystając z okazji, objęła łapkami jej szyję i mocno się uczepiła, czerpiąc z podróży samą radość, zwłaszcza że droga do świątyni bynajmniej nie była nudna! Rzeki, jeziorka, lasy, spłoszone stada saren, chmary wróbli. Na całe szczęście okienko pogodowe również im sprzyjało, dzięki czemu mogła wygrzać się w tych ostatnich, ledwie zipiących promieniach słońca.
Kiedy były już na miejscu, zjechała ostrożnie po skrzydle mamy i rozejrzała się wkoło po polanie, skrytej pośród olbrzymich drzew, ale to nie one zwróciły jej uwagę, a kwarce. Kamienie były piękne, czyste i delikatne, zupełnie jakby zawierały w sobie całą mądrość tego świata. Postąpiła kilka kroków do przodu i wyciągnąwszy szyję zobaczyła, że w niektórych załamaniach mogła dostrzec swoje odbicie.
– Co się stanie, kiedy je poproszę? Poczuję to jakoś? – zapytała, przekręciwszy główkę na bok niczym szczenię, a potem, dosłownie po uderzeniu serca, otrzeźwiała.
– B-będzie bolało? – bąknęła cichuteńko pod nosem, ale kiedy została przez mamę uspokojona – bo na pewno została, przecież nie była Porankiem – postanowiła spróbować, a chwilę jej to zajęło, zwłaszcza przeniesienie mięsa. Najpierw położyła przy wskazanym kwarcu część pożywienia oraz nieco kamieni, a potem przy drugim zrobiła to samo z pozostałą ilością, dzieląc wszystko na pół. Cofnęła się o kilka kroków i rozłożyła skrzydełka na bok. Pochyliła się błagalnie w niby-ukłonie, przymknęła oczka i na zaś mocno zacisnęła zęby, w razie gdyby jednak bolało.
~ proszę ~ pomyślała w głębi duszy.


| 8/4 mięsa, granat, onyks, bursztyn, ametyst, turkus => Zręczność III
| 8/4 mięsa, granat, topaz, tygrysie oko, ametyst, turkus => Moc III
autor: Krucza Łuska.
29 wrz 2021, 21:07
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Smoczy Grzbiet
Odpowiedzi: 441
Odsłony: 77886

Gęste chmury wiły się po nocnym niebie, przysłaniając rzucający na nie jasną łunę sierp księżyca. Zadarła głowę, czekając, aż spadnie na nią deszcz, ale na to się nie zapowiadało. Było po prostu brzydko, ciemno, nie widziała gwiazd, nie mrugała do niej prababcia Honi, nie pilnowali jej przodkowie. Nie podobało jej się to, ale sama nie wiedziała skąd brał się ten dyskomfort. Kotłującego się w żołądku niepokoju nie potrafiła nawet załagodzić obecność Trufli oraz Dixiego, którzy prowadzili ją ku spotkaniu ze "starym przyjacielem mamy", tak jak i szybujący daleko na zwiadzie Brodacz wcale nie sprawiał, że była pewna o braku zagrożenia.
Kroczyła powoli.
Ciemne źdźbła traw cichutko szeleściły przy każdym kroku, którym przygniatała część z nich, a część rozchylała na boki, aż w końcu nie wdrapała się na najwyższy w okolicy grzbiet, posępnie wiszący nad Zimnym Jeziorem, które z tej perspektywy wyglądało jak gigantyczna wyrwa w ziemi; czeluść bez dna... przeszły ją dreszcze, a wszystkie piórka na ciele napuszyły się. Przysiadła. Czekała. Poruszyła swoim prawym skrzydłem, które rozprostowała i które to obejrzała krytycznie, a następnie to samo poczyniła z lewym. Jeszcze jakiś czas temu były sporo krótsze i znacznie słabsze, a przez ostatni księżyc nabrały zadziwiająco innego kształtu.
W końcu miała tej nocy odbyć nauki latania...
I to nie z byle kim, ale z ponoć naprawdę wprawionym lotnikiem, który rozumiał jak posługiwać się czymś, co pozbawione było błon. Wspomnienie Nocy, tak miał na imię? Tak, na pewno tak, nie zapomniałaby przecież czegoś, co smakowało nostalgią.

/Pełnia.
autor: Krucza Łuska.
13 wrz 2021, 22:13
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 5722
Odsłony: 308975

Jutrzenka Serc wyleczona z:
1x średnia

https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 549#472549

Dodano: 2021-09-13, 22:13[/i] ]
Babi wyleczony z:
1x lekka


Światło Głębin wyleczony z:
1x ciężka


Dorodny Odyniec wyleczony z:
1x ciężka


https://smoki-wolnych-stad.pl/viewt ... 552#472552
Użyte zioła: x1 babka, 2x lulek, 2x owoce kaliny, 2x ślaz, 2x grzybień, 2x rzęśl, 2x tasznik
Ścigająca Burzę: +2 i 1/3 PL

Akt.

Wyszukiwanie zaawansowane