Znaleziono 3 wyniki

autor: Zaćmiona Łuska
18 lut 2022, 13:22
Forum: Wyspa na Jeziorze
Temat: Wyspa na Jeziorze
Odpowiedzi: 322
Odsłony: 17749

Strażniku Gwiazd... jak wielkim ignorantem jesteś? Zadała sobie pytanie już na samym wstępie, poniekąd wyłączając otaczający ich sylwetki krajobraz. Nie było już wielkiego jeziora, otaczającego wyspę. Nie było żadnych drzew, nie było nieba – nie było nawet giganta ponad poziomem jego kolan. Ćma widziała tylko gęstą czerń, pochłaniającą wszystko w sposób, jakby cała okolica przekroczyła horyzont zdarzeń i nie mogła go już opuścić. Był jednakowoż Strażnik, była ona, był strzępek śnieżnego klepiska oraz kawałek nóg wielkiego pomnika. Uwaga Ćmy znacząco się zawęziła, a jasnoszare źrenice jej oczu nie były dłużej okrągłe – przybrały postać cienkich i dzikich – kocich. Część słów stojącego przed nią samca puściła mimo uszu – w istniejącą, lecz niedostrzegalną od strony obserwatora nicość – natomiast druga część, pełna błędów, była ostra niczym światło dzienne. Nastał czas fertycznego preludium.

  Był niewprawionym w swej dziedzinie Mówcą – to pierwszy wniosek, jaki wyciągnęła na jego temat. Wypowiadał swoje myśli na długo, nim zdążył je w ogóle przetrawić, albowiem imię Ćmy było jak najbardziej dwuczłonowe. Szczegół? Jak najbardziej, krótkowzrocznym rzutem oceniając. Dalekosiężnie natomiast – niedoprecyzowanie jednego szczegółu mogło wydać na świat mnóstwo sporów oraz konfliktów – nic nie dzieliło tak bardzo, jak słowa, toteż jej zdaniem nic nie było ważniejsze od ostrożnego operowania językiem, w który brązowy samiec powinien się w zaistniałej chwili ugryźć i narzucić niezbędne poprawki na wypowiedź. Jego szorstki głos był niezłomny i operował wyrażeniami niezachwianie – stało to w opozycji do całej tej nieporadności przekazu. W oczach Ćmy stał się pisklęciem naśladującym starszych w wyjątkowo nieudolny sposób. Podeszła bliżej o kilka kroków, jego pierwszy błąd spijając niczym pożywkę. Tak, to ona była tu nowa – nowa i obca, której nie powinno się szufladkować. Strażnik Gwiazd potknął się o własną nieostrożność, choć jeszcze nie upadł.

  Jego zrozumienie Czasu oraz smoczych możliwości było płytkie – kolejna opinia, jaką prędko naszkicowała w swoim umyśle – a "naszkicowała" dlatego, iże nie była przecież okrutna, a łaskawa. Zawsze zezwalała innym na poprawę, uznając to za wspaniałomyślną drugą szansę, choć w zaistniałej sytuacji Strażnik nie był winny sam sobie – jego ślepoty winna była cywilizacja, w której objęciach przyszedł na świat. Cywilizacja, która zamykała się pod barierą i poza swoim płytkim bajorem nie miała żadnego pojęcia o niezmierzonych możliwościach, jakie ich otaczały – albo pojęcie miała, jednakże stłumiona strachem nie potrafiła z nich korzystać. Na tę myśl jej spojrzenie nie było już tak ostre i przeszywające – stało się na powrót tęskne, zgoła melancholijne. Jesteś kolejną ofiarą waszego zniewalającego systemu, Strażniku. Skłamałabym, mówiąc, iże moje serce nie łka na widok sprowadzenia naszego gatunku do roli boskich marionetek w tym przeklętym miejscu. Łka ono jeszcze bardziej natomiast na myśl, że jestem Nikim i was nie oświecę – z własnego, samolubnego wyboru. Wybacz mi ten egoizm, miłościwy Siewco. Ćma była bowiem jedynie maleńkim pionkiem na wielkiej szachownicy i nie zamierzała tego zmieniać. Nie zamierzała wychodzić przed szereg, a trzymać się utworzonej przez stulecia tradycji linii, dzięki której jej własna dusza zazna spokoju. Zastanawiało ją jedno – dlaczego Adrastos wysłał ją właśnie tutaj? Czy niegdysiejszy raj, o którym prawił, był teraz Upadłym i Zapomnianym? A może wciąż czekało ją oświecające odkrycie?

  Ćma nie miała "trochę czasu", jak krótkowzrocznie ocenił to Strażnik Gwiazd – smok uczy się całe życie, droga ku perfekcji jest nieskończenie długa oraz kręta, a po spiciu każdej możliwej kropli wiedzy, co niemalże nikomu nie udaje się przed śmiercią, pojawia się kolejna brama – brama po przekroczeniu której nastaje czas na tworzenie i trwa on wiecznie – aż do powrotu smoczej duszy do jądra gwiazdy, skąd prędzej czy później powróci. W związku z powyższym Ćma miała całe życie, aby uczyć się o wolnych stadach. Istniała jeszcze druga teza, jaką wzięła pod uwagę – Strażnik mógł planować ją zgładzić, dlatego posłużył się zwrotem "trochę czasu". Nie uważała, aby posunął się do tak radykalnych środków, choć nawet pod najmniejszym głazem zgromadzić się mogą miriady czerwi – w przeciwieństwie do niego, ona go nie lekceważyła, a Egis jedynie ugłaskiwała, odraczając w czasie to, co potencjalnie musiałaby wydać na osąd wyspy.

– Nie zauważasz, Strażniku Gwiazd, jak wiele błędów popełniasz. – Cmoknęła współczująco, wyciągając ku niemu swoje szczupłe palce. Nie dotknęła jednakże ani jednej z brązowych łusek – dłonią powiodła blisko nich, przez gęstniejące powietrze. Co ciekawe, przebicie osłaniającej przed obcą maddarą bariery, jaką cechowało się smocze ciało, wymagało nieco innego podejścia w zależności od osobnika. Cofnęła się o krok.
– Trzy werbalne, jedno niewerbalne. Żadne, jednakże, wystarczająco istotne w oczach przeciętnego słuchacza, aby przykuły jego uwagę. Możesz zatem nie zaprzątać sobie nimi głowy, choć żyjemy po to, aby się doskonalić, a to oznacza nieustanną drogę ku ideałom, być może nawet niedoścignionym. W tym celu każdy defekt wypadałoby skorygować. – Machnęła delikatnie łapą, jakby odganiała natrętnego komara.
– To nic osobistego. Wszyscy stąpamy po grząskich niwach i nieustannie się potykamy, ze mną włącznie – jednego uchybienia już się dopuściłam, choć mam tego świadomość. Grunt to odnaleźć stabilne podłoże, miast powtarzać mankamenty przeszłości, czyż nie? – Cofnęła się po raz kolejny, powolnym krokiem – i poniekąd bokiem, aby widzieć poczynania swego potencjalnego oponenta – zbliżając się ku pomnikowi. Nic już nie było czarne. Niebo powróciło, pomnik posępnie pilnował tego miejsca w całej swej okazałości, a wiatr wył wśród łysych koron drzew. Ćma w żadnym wypadku nie planowała kontynuować swojego odstępstwa od normy. Podzieliła się tym, co leżało jej na sercu, mając w tym tylko i wyłącznie jeden cel – uświadomienie swego rozmówcy, iże jest nieustannie obserwowany oraz oceniany, tak jak i ona jest obserwowana oraz oceniana przez niego. Różnica tkwiła w detalach – Ćma miała głęboko w poważaniu czyjeś opinie o jej jestestwie. Miała cel w życiu – jego sens – do którego uparcie dążyła i nic innego się nie liczyło. Ona, jednakże, nie była nikim ważnym – dosłownie mówiąc była po prostu Nikim. Ktoś, kto stał ponad nią, reprezentował wartości oraz warował ponad cnotami, mógł być bardziej wyczulony na sympatię otoczenia – pytanie tylko czy Strażnikowi zależało na uznaniu innych, czy również spływało to po nim jak po kaczce – jak po Ćmie, chciałoby się rzec.
– Nie musisz nawet słuchać moich dygresji, wszak mało kto jest na tyle otwarty, aby je zrozumieć, toteż mogą ci się do niczego nie przydać. W końcu jestem wyłącznie obcym przybyszem, któremu proponujesz przestudiowanie historycznych zapisków, będących od dawien dawna zapomnianymi i porzuconymi przez was samych, skoro "niewiele smoków odwiedza to miejsce". Być może nikogo nie interesują dokonania waszych przodków, a być może rzeczonym kronikom brakuje przekazu oraz morału, w związku z czym zaznajamianie się z nimi jest stratą czasu...

  "Niewiele smoków odwiedza to miejsce". Łapa Strażnika podwinęła się po raz kolejny – tym razem niemalże upadł. W celu bycia bliżej związaną z miejscem, którego miała być wkrótce częścią, powinna zaznajomić się z porzuconymi zapiskami, których nie analizują nawet zamieszkujące Upadły Raj Pod Barierą smoki, a skoro oni nie byli związani z tym miejscem, swoimi przodkami oraz historią, dlaczego Ćma miała poświęcać temu czas – w gruncie rzeczy nie było to konieczne, jak widać, aby być częścią tej pełnej dziur i wad społeczności. Nie zamierzała, jednakowoż, odrzucać propozycji. Głównym powodem było jej niezaspokojone pragnienie zdobywania wiedzy – za misję obrała sobie nie tylko zagłębianie tajemnic ciał niebieskich i przestrzeni, lecz także pozyskiwanie informacji o otaczających ją bogach oraz cywilizacjach. Ta, z którą aktualnie przyszło jej się mierzyć, była zagubiona, posklejana na walące się tradycje oraz zasady – wytarte ze smoczych umysłów z biegiem czasu tak, jak wytarła się twarz humanoidalnego posągu.

– Przyjrzę się kronikom, o których prawisz. Ocenię czy w ich treści jest wartość, z której proste smoki mogą wyciągnąć jakąkolwiek naukę, gdyż jeśli tak nie będzie – miejsce to będzie zasługiwało na bycie zapomnianym. Wskaż mi tylko drogę, chyba że chcesz być obecny przy moich nudnych rozważaniach, o ile jakiekolwiek będę mieć. – Chłodny pysk Ćmy nagle został rozjaśniony ciepłym uśmiechem, w którym tliło się zaintrygowanie tematem. Była gotowa na lekcję.
autor: Zaćmiona Łuska
17 lut 2022, 11:51
Forum: Wyspa na Jeziorze
Temat: Wyspa na Jeziorze
Odpowiedzi: 322
Odsłony: 17749

  Wzniosła spojrzenie na oddalone lico humanoidalnej istoty, którego nie potrafiła już dostrzec – z biegiem czasu szczegóły znacząco się zatarły. Czuła niekomfortowy chłód wydzielany przez wiekowy kamień, z którego celebrujący czyjeś istnienie pomnik został wzniesiony – a chłód ten zdawał się Ćmie przygniatać nawet naturalny ziąb panujących ponad smokami śniegów. Kłamstwem byłoby stwierdzić, iże nie interesowała ją geneza tego miejsca. Wszystko to, co na przestrzeni niekończącej się osi czasu miało swój początek, dotarło do momentu własnego zapoczątkowania poprzez powód oraz nierzadko również cel.

  Śpiący na wyspie olbrzym – teraz wznoszący się nadeń niczym Senny Strażnik – został, jak sądziła, dalece zapomniany, choć to wyłącznie jedna z najprostszych hipotez. Mógł stanowić coś znacznie gorszego – posępnie spoczywać nad życiami tutejszych smoków jako wcielenie Latarni, do której pewnego dnia przybiją legiony, aby odebrać niwy, niegdyś do nich należące. Z uchylonego pyska Ćmy uleciała biaława chmura ciepłego powietrza, nim zwróciła się ku czyimś krokom – opadające po karku uszy nigdy jej jeszcze nie zawiodły.

  Dwie rzeki miały złączyć się w jedną – dwie osobne linie wydarzeń spleść, tworząc supeł. Tym razem powodem zakłóceń jej ascetycznej bierności był smok, którego sylwetkę dostrzegła niedługo po swoim przybyciu i którego nie przypisała do stada księżyca. Smoczy nos, choćby niedomagający, potrafił odróżnić nawet najdrobniejsze różnice w płynących poprzez powietrze związkach chemicznych. Niech będzie.

  Delikatnie uniosła swój podbródek, elegijnym spojrzeniem nie odstępując pary niebieskich ślepiów choćby na czas trwania jednego oddechu. Ćma bynajmniej nie czuła się w zaistniałej sytuacji zagrożona, jednakowoż musiałaby postradać swoje zmysły, twardo nie pokazując otoczeniu swej niezłomności.

– Witaj, smokuodpowiedziała chłodno, jego nieprzyjemnie szorstki głos konfrontując ze swoim aksamitnym – jakby gasnącym u ledwie wyczuwalnych, wibracyjnych zakończeń. Wykazywaną przez siebie ignorancję Ćma strzepnęła uchem – tak nieznacząca ujma była zaledwie pyłem.
– Nie. Zamierzasz mnie oświecić? – Odparła lakonicznie, natychmiastowo konfrontując go z powodem zaczepki.

  Ćma nigdy nie zwlekała z badaniem gruntu, po którym przyszło jej stąpać – nie zamierzała również pozwalać na wplecenie się w wir konwersacji o niekomfortowej dlań tematyce, w związku z czym potencjalną wylewność swych przyszłych słów trzymała na krótkiej smyczy, badawczo przesuwając spojrzeniem po ciele samca, kiedy jego wzrok odciął się od niej i pomaszerował ku pomnikowi. Co zapewne oczywiste, obroża na jego szyi rzucała się w oczy najbardziej, jednakowoż tak bardzo, jak jej pochodzenie mogło być w oczach Ćmy zastanawiające, tak sam przedmiot w żadnym wypadku nie był – spotkała mnóstwo podobnych na swojej drodze, niektóre były zaledwie martwymi metalami, inne natomiast niosły ze sobą magiczne właściwości, z których część oddziaływała na właściciela, a część na otoczenie.

  Nie poświęcała temu ani chwili dłużej – powróciła uwagą do samego smoka oraz powodu, który sprawił, iże łapy postawił w tym miejscu akurat w podobnym czasie, co ona. Czyżbyś mnie śledził? Przeszło Ćmie przez myśl, wzniecając coraz to większą podejrzliwość wobec wątłej, brązowej sylwetki. Po raz kolejny przesunęła szczupłymi palcami po jaśniejącej na swym czole gwieździe, łagodząc nieregularne wibracje pod czaszką, które informowały ją o pełnej gotowości do zagięcia praw, jakimi rządziła się rzeczywistość.

Ćśśś... to nie będzie konieczne.
autor: Zaćmiona Łuska
05 lut 2022, 20:28
Forum: Wyspa na Jeziorze
Temat: Wyspa na Jeziorze
Odpowiedzi: 322
Odsłony: 17749

  Ćma nie była pewna na co tak naprawdę patrzyła – podobiznę człowieka, niziołka, krasnoluda, elfa, a może żadnego z nich. Pomnik, niczym karykatura, pozbawiony był rąk, a nadgryziony zębem czasu począł obrastać mchem i bluszczem, które o tej porze roku nie wyglądały już tak urodzajnie, będąc okrytymi cienką warstwą śniegu. Widok nie robił na niej wrażenia, albowiem w swoich rodzimych stronach widywała już posągi, nawet jeśli nie były tak majestatyczne. Pośród górskich szlaków zdarzało jej się natrafić na porzucone elfickie kaplice – jednych strzegły marmurowe lisy, innych natomiast wyłącznie błędne światła, uwięzione w otoczonych szkłem niby-smoczych szponach. Różnica polegała na tym, iż w kaplicach pochwycone były duchy, których z pory na porę gasnącą obecność potrafiła wyczuć, natomiast tutaj – tylko głucha śmierć i samotność. Zapomniane dzieje i ważne historie, których bohaterowie nigdy więcej nie zagoszczą na niczyich językach.

  Przesunęła dłonią po chłodnej powierzchni giganta, którego prymitywny materiał budowlany przypominał jej kolumny, jakie otaczały ceremonialny plac na szczycie góry – ten na którym rozpoczynano inicjację. Z jednej strony, poznawszy już część tutejszych zwyczajów, Ćma uważała, iże jej rodzime stado obrało bardziej wymagającą ścieżkę życia. Sprawdziany były trudniejsze – tak samo jak dotarcie do kamieni milowych – błędy traktowane surowiej, a jednocześnie cel dalekosiężny, toteż gorycz podróży – usprawiedliwiona. Mimo wszystko żyli razem – bez sporów i wojen między sobą. Nie znali brzydoty świata, a tak długo, jak mogli, spijali jedynie ściekający od losu słodki miód. Mieli jednakże świadomość, że gdzieś tam czają się na nich ludzie. Ćma wiele razy slyszala o ich brutalności podczas polowania na smocze głowy, toteż w ramach bezpieczeństwa nie mogli prowadzić selekcji pośród swoich. Tutaj natomiast uderzyły w nią podziały – smoki rozbite oraz zbite w mniejsze grupy, każda posłuszna innemu wodzowi, każda żyjąca na innych terenach, a jednocześnie każda ślepo wierząca w tych samych bogów.

  Bezszelestnie obeszła Giganta dookoła. Kiedy zaczął się wasz rozłam, smoki, i co do niego doprowadziło? A może od samego nasienia przeznaczony wam był konflikt – uczył pokory i szacunku, choć pokazywał jak bardzo prymitywne z nas stworzenia. Myśli Ćmy spuściły się ze smyczy, albowiem wiedziała, że na zadawane pytania odpowiedzi nie odnajdzie. Tutaj nikt już nie pamiętał dziejów swoich przodków – tak uważała.

A może to tylko surowa lekcja, z której nie potraficie wyciągnąć nauki – bez wspólnego wroga z zewnątrz zwracacie się przeciwko sobie, nieustannie łaknąc destrukcji oraz dominacji. Wzniosła spojrzenie ku ciemniejącemu niebu, upraszając bóstwa o ukrócenie jej dociekliwości. Miała dosyć tego nieustannego kluczenia po labiryncie swej własnej ciekawości. Jako młoda terminatorka, Ćma wierzyła, że szukając zawsze odnajdzie, lecz teraz – po wszystkim co się wydarzyło – była nieustannie zmęczona samą sobą. Nie miała już siły i gorliwości, aby szukać, albowiem podświadomie czuła, iż prędzej zagubi się we mgle zapomnianych przez samych bogów dziejów, niż oświetli umysł na nowo.

  Wzniosła swoje ramię i szczupłymi palcami prawej dłoni przesunęła po ciemnym czole, dotyk zatrzymując na gwieździe. Niektóre rzeczy warto zabrać ze sobą do grobu – inne natomiast trzeba.

› Strażnik Gwiazd.

Wyszukiwanie zaawansowane