Przymknął na moment ślepia, przytakując skinieniem głowy. Tak, mniej więcej takiego przebiegu misji się spodziewał.
– Farain, który ledwo przeżył, wyszkolony wojownik, który ledwo przeżył, gniazdo czerwi i Okowy składająca was na bieżąco. To brzmi bardziej jak świątynia ośmiornicy. – powiedział, zamykając księgę i oddając ją Yulo. – Będę pamiętał, żeby się do ciebie zgłosić. Być może po zniszczeniu większego gniazda czerwi znalezienie kwiatu pustyni będzie prostsze. – zauważył. Nie umknęło jego uwadze, że Yulo zawahał się przy określeniu swojego przyjaciela. Nie drążył jednak dalej, pamiętając jaki sam miał z tym problem.
Skrzywił się i położył po sobie uszy.
– Nie mów tak. Mierzi mnie to określenie. – powiedział nieco chłodniej. Zawsze drażnił go sposób w jaki Yulo celowo się umniejszał i powoli miał tego dość. Nie miał pojęcia czy był to jego sposób na radzenie sobie z przeciwnościami i rzeczywistością, sposób na zwrócenie uwagi czy też wynikał z czego innego, nie był jednak ani zdrowy, ani rozsądny. – Nie jestem w żadnym stopniu większy od ciebie. – poruszył ogonem, a pióra zaszeleściły na podłodze groty. – Porozmawiam z Arel i ustalimy kolejny skład grupy kontaktowej z Nową Trundią, muszę też poznać jej zdanie. – spojrzał na Yulo ponownie, zastanawiając się czy odnieść się do jego stwierdzenia o prawdzie, ale uznał że nie ma to na razie sensu. Marudzenie o tym, że w stadzie zawsze był ktoś do domagał się spotkania, rozmowy, interwencji, zawsze był jakiś konflikt albo kolejny kretyn, który wbił sobie do łba, że Tarram jest ofiarą zbrodniczego reżimu bogów i trzeba go uhonorować, nie było w jego stylu. Przynajmniej dopóki nadal zajmował stanowisko.
Gdy zaś Yulo podniósł przeszedł do kolejnego tematu, Su miał ochotę potrzeć sobie skronie, ale nie zrobił tego. Nie chciał sprawiać siostrzeńcowi przykrości, kiedy ten otwierał się na niego i dzielił swoimi problemami. Zamiast tego siedział spokojnie, przypominając posąg, obserwując siostrzeńca. Może powinien go przytulić albo pocieszyć, zapewnić że wszystko będzie dobrze? Z drugiej strony czy to nie byłoby równorzędne z traktowaniem go jak kretyna, który nie potrafi sam sobie poradzić?
Ach, zaraza i ruchome piaski.
– Zanim powiem cokolwiek więcej, muszę cię ostrzec, że o ile w wielu innych kwestiach jestem pewny swojego osądu, o tyle w kwestii uczyć i relacji międzysmoczych... Te leżą daleko po za obszarem mojej ekspertyzy. Nigdy ich nie rozumiałem, ani swoich, ani cudzych. Więc jeśli coś co powiem wyda ci się bez sensu lub będzie kompletnie sprzeczne z twoim wyczuciem, musisz mi o tym powiedzieć. – odchrząknął nieco niezręcznie. – Mhmmm... – zamruczał, przymykając ślepia, nisko, ciepło, zastanawiając się od czego w ogóle zacząć rozwiązywanie tego węzła. – Pewnego dnia Szron zapadł w smoczy sen przed pomnikiem Lahae. Znalazłem go tam przypadkiem, śpiącego w bezruchu. Tak się złożyło, że chwilę wcześniej odnaleźli go jego rodzice, przywódcy Ziemi. Porozmawiałem z nimi, zanim zabrali go na tereny i zostawiłem z nim jedno ze swoich piór, żeby wiedział że ktoś po za rodziną na niego czeka. Gdy Córa Róż zapytała mnie kim dla niego jestem nie wiedziałem jak odpowiedzieć. Przed jego snem spotykaliśmy się wielokrotnie, rozmawiając o świecie, maddarze, naszych stadach, wojnie i dziesiątkach innych rzeczy, po prostu ciesząc się swoją kompanią. Nim się spostrzegłem ze smoka którego szanowałem, stał się dla mnie kimś więcej niż przyjaciel, ale nie byliśmy po słowie, więc odpowiedziałem, że jestem po prostu jego przyjacielem. – uśmiechnął się pod nosem. Teraz z perspektywy czasu, widział jakim był idiotą. Bogowie, zmroziło go nawet lekko, ale rozumiał.
– Próbowałeś kiedyś określić kształt wody? – zapytał, przywołując niewielką kulę wody, która unosiła się nad jego łapą. – Nie da się tego zrobić, bo woda zawsze przybiera kształt naczynia. Taki sam problem jest z miłością. Dla każdego smoka przybiera inny kształt, składa się z innych wartości. Dla jednych miłość to pożądanie, żądza, zagarnięcie dla siebie ciała innej istoty lub potrzeba oddania się innej istocie. Dla innych to wspólnie spędzony czas, rozmowy, polowania i wyprawy. Dla jeszcze innych to troska, zaufanie, małe czynności wykonywane dla drugiej połówki każdego dnia. Nie ma jednej, prawidłowej odpowiedzi czym jest miłość, dlatego jest ona trudna... i być może ekscytująca.
– Powiedziałeś, że go pragniesz. Ale czego konkretnie? Jego ciała? Umysłu? Czasu? Wszystkiego? – zapytał, odrywając wzrok od kuli i przenosząc go na siostrzeńca.
Powiernik Pieśni
Znaleziono 148 wyników
- 06 kwie 2024, 14:10
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 647
- Odsłony: 69754
- 01 kwie 2024, 20:40
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 647
- Odsłony: 69754
Grota pod Skałą
– Nie szkodzi. – odparł krótko. Przywykł do tego, że jeśli chciał gdzieś dotrzeć w rozsądnym czasie, musiał po prostu biec. Taki los smoka pozbawionego skrzydeł.
Z ciekawością obserwował zawiniątko, które wyciągnął siostrzeniec.
– Dla mnie? – zastrzygł uszami, zaskoczony. Wojna skutecznie odciągnęła jego uwagę od wypadów po za tereny Wolnych Stad. O ile ich ostatnia wyprawa do pustynnej świątyni obyła się bez ofiar, trwała nieco zbyt długo. Czuł się źle zostawiając Arel samą. Nie dlatego, że sobie nie radziła, ale nie chciał by dźwigała wszystko sama na swoich barkach. Wziął od Yulo książkę, unosząc ją maddarą i przekartkowując. Słuchał nadal jego opowieści i w miarę tego jak siostrzeniec mówił, wzrok zastępcy przechodził z kartki na niego.
Zimne, turkusowe ślepia spoglądały badawczo na wojownika.
– To wszystko, hm? – zapytał powoli. Ton czarodzieja był stanowczy, ale nie surowy. Podskórnie czuł, że nie była to cała opowieść. Widział że Yulo był cały, bez żadnych trwałych urazów po za urwaną łapą, ale cała wyprawa nie mogła być tak łatwa. Skoro sam Farain, który dysponował sporą mocą magiczną otarł się o śmierć...
Yulo mógł przysiąc, że wuj wiedział albo przynajmniej się domyślał.
– Dziękuję. To prawda, wolę nie wracać do świątyni dopóki sprawa wojny z ludźmi nie zostanie rozwiązana do końca. Została jeszcze Nowa Trudnia, a potem... – westchnął lekko, postanawiając nie drążyć wymijającego opisu dalej. Prawdopodobnie nie wynikłoby z tego nic po za kłótnią. – ...kolejne sprawy będą już dla nowych przywódców, a ja będę mógł wrócić do wypraw i nic nierobienia. – przez wojnę przewodzili stadu dłużej niż powinni. Miał nadzieję, że szybko załatwią kwestię pojedynku, a potem mógł wreszcie zacząć zachowywać się jak stary, wredny dziad którym już przecież był. Czekał z rozkoszą na chaos jaki rozpęta po ich ustąpieniu. Miał tylko nadzieję, że nie będą musieli ścigać kandydatów na zastępstwo albo ściągać ich z innych stad. – Wtedy chętnie dołączę ponownie, żeby dalej ją badać, znaleźć kwiat pustyni, a także kontynuować to. – wskazał łapą na unoszącą się w powietrzu książkę. Hmm, spędzenie emerytury na towarzyszeniu Farainowi w badaniach, nie było taką złą perspektywą.
– Hm? – poruszył długim ogonem i zamiótł miotełką z piór. – Pierwszy raz spotkaliśmy się ot, przez zbieg okoliczności. Gadał coś o magii krwi i nastraszył mi kompana, Kaveh nie lubił go przez długi czas. Drugi raz spotkaliśmy się poprzez kwiaty Uessasa. Gdy ma za dużo czasu, czasami bawi się w swatkę, nawet celnie można by powiedzieć. – dodał, przekręcając lekko głowę. – Czemu cię to interesuje?
Powiernik Pieśni
Z ciekawością obserwował zawiniątko, które wyciągnął siostrzeniec.
– Dla mnie? – zastrzygł uszami, zaskoczony. Wojna skutecznie odciągnęła jego uwagę od wypadów po za tereny Wolnych Stad. O ile ich ostatnia wyprawa do pustynnej świątyni obyła się bez ofiar, trwała nieco zbyt długo. Czuł się źle zostawiając Arel samą. Nie dlatego, że sobie nie radziła, ale nie chciał by dźwigała wszystko sama na swoich barkach. Wziął od Yulo książkę, unosząc ją maddarą i przekartkowując. Słuchał nadal jego opowieści i w miarę tego jak siostrzeniec mówił, wzrok zastępcy przechodził z kartki na niego.
Zimne, turkusowe ślepia spoglądały badawczo na wojownika.
– To wszystko, hm? – zapytał powoli. Ton czarodzieja był stanowczy, ale nie surowy. Podskórnie czuł, że nie była to cała opowieść. Widział że Yulo był cały, bez żadnych trwałych urazów po za urwaną łapą, ale cała wyprawa nie mogła być tak łatwa. Skoro sam Farain, który dysponował sporą mocą magiczną otarł się o śmierć...
Yulo mógł przysiąc, że wuj wiedział albo przynajmniej się domyślał.
– Dziękuję. To prawda, wolę nie wracać do świątyni dopóki sprawa wojny z ludźmi nie zostanie rozwiązana do końca. Została jeszcze Nowa Trudnia, a potem... – westchnął lekko, postanawiając nie drążyć wymijającego opisu dalej. Prawdopodobnie nie wynikłoby z tego nic po za kłótnią. – ...kolejne sprawy będą już dla nowych przywódców, a ja będę mógł wrócić do wypraw i nic nierobienia. – przez wojnę przewodzili stadu dłużej niż powinni. Miał nadzieję, że szybko załatwią kwestię pojedynku, a potem mógł wreszcie zacząć zachowywać się jak stary, wredny dziad którym już przecież był. Czekał z rozkoszą na chaos jaki rozpęta po ich ustąpieniu. Miał tylko nadzieję, że nie będą musieli ścigać kandydatów na zastępstwo albo ściągać ich z innych stad. – Wtedy chętnie dołączę ponownie, żeby dalej ją badać, znaleźć kwiat pustyni, a także kontynuować to. – wskazał łapą na unoszącą się w powietrzu książkę. Hmm, spędzenie emerytury na towarzyszeniu Farainowi w badaniach, nie było taką złą perspektywą.
– Hm? – poruszył długim ogonem i zamiótł miotełką z piór. – Pierwszy raz spotkaliśmy się ot, przez zbieg okoliczności. Gadał coś o magii krwi i nastraszył mi kompana, Kaveh nie lubił go przez długi czas. Drugi raz spotkaliśmy się poprzez kwiaty Uessasa. Gdy ma za dużo czasu, czasami bawi się w swatkę, nawet celnie można by powiedzieć. – dodał, przekręcając lekko głowę. – Czemu cię to interesuje?
Powiernik Pieśni
- 24 mar 2024, 20:13
- Forum: Grota Cudów
- Temat: Posąg Uessasa
- Odpowiedzi: 99
- Odsłony: 5663
Posąg Uessasa
Zastrzygł uszami na pytanie Imbir.
– Moja mała, jeśli nie chcesz piskląt nikt nie może cię zmusić do ich posiadania. Nigdy. – powiedział z grobową wręcz powagą. Rozdarłby na kawałki każdego, kto chociażby spróbował zasugerować Imbir, że jest inaczej. – Nie ma w tym absolutnie nic złego. – dodał już łagodniej. – My zdecydowaliśmy się na nie gdy zrozumieliśmy swoje uczucia do siebie. Nie był to ani impuls, ani zachcianka. Chcieliśmy zostawić po sobie coś więcej niż wiedzę spisaną na papierze i kamieniu. Kogoś kogo będziemy mogli otoczyć miłością, wiedzą, patrzeć jak się rozwija, dorasta i osiąga pełnie siebie. – powiedział, ostatnie zdanie wypowiadając nieco ciszej. Stworzył w swoim życiu wiele zaklęć i przedmiotów, ale córki były dziełem jego życia.
– Będę z tobą szczery kochanie, jestem chyba najmniej kompetentnym smokiem by opowiadać o logice kierującej działaniami bogów. Wiem o nich drastycznie niewiele. – przyznał otwarcie. Istnienia niektórych nie był w ogóle świadom. Istnienie innych było mu zupełnie obojętne. Kilku unikał jak ognia. Z całego gwiezdnego stada bogów, tych których odwiedzał z własnej woli można było policzyć na palcach jednej łapy. Podniósł wzrok z córek na statuę boga miłości. – To co wiem, to fakt, że twoja prababcia wybrała go na patrona Słońca, a ja otrzymałem od niego wiele dobrego: was i waszego ojca, choć nie prosiłem o nie wcale. To kwiaty Uessasa, sprawiły kiedyś, że się spotkaliśmy. – urwał na moment. Dary, których przypadkiem o mało co nie odrzucił jak skończony głupiec, gdyby nie interwencja Alaleyi. – Więc jeśli jest bóg zdolny czynić cuda jedynie na prośbę zwykłego śmiertelnika, to jest to właśnie on.
Spojrzał na córkę z iskierką błyszczącą w oku, jak zawsze kiedy miał coś na myśli, kiedy coś kombinował.
– Uessasie! – powiedział głośniej, wracając wzrokiem do statuy. – Przyprowadzam ci dzisiaj dwie z moich córek by prosić o błogosławieństwo dla nich.– jeśli cuda mogły się zdarzać, ich obecność tutaj była tego najlepszym dowodem. Czarodziej pochylił głowę, w niecodziennym dla niego wyrazie szacunku. – Są moją dumą, a twoje kwiecie było dla mnie wyłącznie źródłem szczęścia, toteż chciałem złożyć ci w podzięce dar moich własnych łap. – powiedział, wyciągając z torby przewieszonej przez ramię parę kolczyków i składając je przed posągiem. Ozdoba, chociaż drobna była bardzo szczegółowo wykonana: cienkie i lśniące srebro stanowiło jej podstawę. Metal został dokładnie uformowany i wyszlifowany, a następnie pomalowany różową emalią. Sporo czasu zajęło mu stworzenie odpowiedniego i trwałego koloru, zmarnował w swoich próbach wiele materiałów. Włożył w ozdobę sporo serca i nie akceptował żadnego kompromisu, jedynie idealny stan. Serca kwiatów stanowiły lśniące, drobne, górskie kryształy o jasno-różowej barwie, kolejny element nad którym spędził zbrodniczo dużo czasu. Śmiało mógł powiedzieć, że ozdoba którą składał przed Uessasem była jedną z najlepszych jakie kiedykolwiek wyszły spod jego łapy. Prosta, ale elegancka, lekka i subtelna, wyglądająca dokładnie tak jak dziesiątki księżyców temu zapamiętał kwiaty, które doprowadziły do spotkania jego i Szrona. Zawierała w sobie nie tylko czas z życia czarodzieja, ale także jego emocje, myśli i cząstkę duszy.
– Chciałbym poprosić cię także o coś jeszcze, być może ostatnią prośbę w moim życiu: chciałbym choć raz móc przemierzyć z córkami przestworza. Całe swoje życie spędziłem na ziemi i nigdy mi to nie przeszkadzało, aż do teraz. – w jego głowie, Uessas mógł dostrzec także inne pragnienie, którego nie wypowiedział na głos: możliwość odwiedzenia głębin. Tych samych głębin które przyzywały go i w których odnajdował spokój i odpoczynek od trosk, które kusiły go coraz bardziej, niczym syreny by pozostał w nich na zawsze. Mógł widzieć przemożną fascynację i ciekawość płonącą niczym latarnia na morskim brzegu, z która mogła rywalizować jedynie jego ciekawość magii. – Czy mógłbyś podarować mi zdolne do tego ciało? – zapytał, nie podnosząc wzroku. Wiedział, że prosi o wiele, wprost o cud. Ale jeśli był ktoś zdolny ten cud uczynić, był to właśnie Uessas.
// wykorzystuję nagrodę z loterii: zmiana rasy (i lekkie dopasowanie wyglądu) – L23, zużyj do końca '24. Poproszę o zmianę rasy z wężowo – rajskiej na czystą morską.
Czarująca Łuska Zapach Goździków Uessas
– Moja mała, jeśli nie chcesz piskląt nikt nie może cię zmusić do ich posiadania. Nigdy. – powiedział z grobową wręcz powagą. Rozdarłby na kawałki każdego, kto chociażby spróbował zasugerować Imbir, że jest inaczej. – Nie ma w tym absolutnie nic złego. – dodał już łagodniej. – My zdecydowaliśmy się na nie gdy zrozumieliśmy swoje uczucia do siebie. Nie był to ani impuls, ani zachcianka. Chcieliśmy zostawić po sobie coś więcej niż wiedzę spisaną na papierze i kamieniu. Kogoś kogo będziemy mogli otoczyć miłością, wiedzą, patrzeć jak się rozwija, dorasta i osiąga pełnie siebie. – powiedział, ostatnie zdanie wypowiadając nieco ciszej. Stworzył w swoim życiu wiele zaklęć i przedmiotów, ale córki były dziełem jego życia.
– Będę z tobą szczery kochanie, jestem chyba najmniej kompetentnym smokiem by opowiadać o logice kierującej działaniami bogów. Wiem o nich drastycznie niewiele. – przyznał otwarcie. Istnienia niektórych nie był w ogóle świadom. Istnienie innych było mu zupełnie obojętne. Kilku unikał jak ognia. Z całego gwiezdnego stada bogów, tych których odwiedzał z własnej woli można było policzyć na palcach jednej łapy. Podniósł wzrok z córek na statuę boga miłości. – To co wiem, to fakt, że twoja prababcia wybrała go na patrona Słońca, a ja otrzymałem od niego wiele dobrego: was i waszego ojca, choć nie prosiłem o nie wcale. To kwiaty Uessasa, sprawiły kiedyś, że się spotkaliśmy. – urwał na moment. Dary, których przypadkiem o mało co nie odrzucił jak skończony głupiec, gdyby nie interwencja Alaleyi. – Więc jeśli jest bóg zdolny czynić cuda jedynie na prośbę zwykłego śmiertelnika, to jest to właśnie on.
Spojrzał na córkę z iskierką błyszczącą w oku, jak zawsze kiedy miał coś na myśli, kiedy coś kombinował.
– Uessasie! – powiedział głośniej, wracając wzrokiem do statuy. – Przyprowadzam ci dzisiaj dwie z moich córek by prosić o błogosławieństwo dla nich.– jeśli cuda mogły się zdarzać, ich obecność tutaj była tego najlepszym dowodem. Czarodziej pochylił głowę, w niecodziennym dla niego wyrazie szacunku. – Są moją dumą, a twoje kwiecie było dla mnie wyłącznie źródłem szczęścia, toteż chciałem złożyć ci w podzięce dar moich własnych łap. – powiedział, wyciągając z torby przewieszonej przez ramię parę kolczyków i składając je przed posągiem. Ozdoba, chociaż drobna była bardzo szczegółowo wykonana: cienkie i lśniące srebro stanowiło jej podstawę. Metal został dokładnie uformowany i wyszlifowany, a następnie pomalowany różową emalią. Sporo czasu zajęło mu stworzenie odpowiedniego i trwałego koloru, zmarnował w swoich próbach wiele materiałów. Włożył w ozdobę sporo serca i nie akceptował żadnego kompromisu, jedynie idealny stan. Serca kwiatów stanowiły lśniące, drobne, górskie kryształy o jasno-różowej barwie, kolejny element nad którym spędził zbrodniczo dużo czasu. Śmiało mógł powiedzieć, że ozdoba którą składał przed Uessasem była jedną z najlepszych jakie kiedykolwiek wyszły spod jego łapy. Prosta, ale elegancka, lekka i subtelna, wyglądająca dokładnie tak jak dziesiątki księżyców temu zapamiętał kwiaty, które doprowadziły do spotkania jego i Szrona. Zawierała w sobie nie tylko czas z życia czarodzieja, ale także jego emocje, myśli i cząstkę duszy.
– Chciałbym poprosić cię także o coś jeszcze, być może ostatnią prośbę w moim życiu: chciałbym choć raz móc przemierzyć z córkami przestworza. Całe swoje życie spędziłem na ziemi i nigdy mi to nie przeszkadzało, aż do teraz. – w jego głowie, Uessas mógł dostrzec także inne pragnienie, którego nie wypowiedział na głos: możliwość odwiedzenia głębin. Tych samych głębin które przyzywały go i w których odnajdował spokój i odpoczynek od trosk, które kusiły go coraz bardziej, niczym syreny by pozostał w nich na zawsze. Mógł widzieć przemożną fascynację i ciekawość płonącą niczym latarnia na morskim brzegu, z która mogła rywalizować jedynie jego ciekawość magii. – Czy mógłbyś podarować mi zdolne do tego ciało? – zapytał, nie podnosząc wzroku. Wiedział, że prosi o wiele, wprost o cud. Ale jeśli był ktoś zdolny ten cud uczynić, był to właśnie Uessas.
// wykorzystuję nagrodę z loterii: zmiana rasy (i lekkie dopasowanie wyglądu) – L23, zużyj do końca '24. Poproszę o zmianę rasy z wężowo – rajskiej na czystą morską.
Czarująca Łuska Zapach Goździków Uessas
- 23 mar 2024, 21:04
- Forum: Zimne Jezioro
- Temat: Księżycowa łąka
- Odpowiedzi: 684
- Odsłony: 100598
Księżycowa łąka
Su nie znał dotyku umysłu Okowów Przeszłości, nie wiedział więc do końca kto go wzywał. Odpowiedział jednak niemal natychmiast:
– Słyszę i jestem w drodze.
Czarodziej pędził pędził przez tereny Słońca w stronę terenów wspólnych, gdzie znajdowała się arena Viliara. Nie oczekiwał niczego dobrego słysząc, że został wezwany w to miejsce, zwłaszcza jeśli sprawa dotyczyła któregoś z ich wojowników. Wybór nie był przesadnie duży: Yulo, Enge, Batsu i Widmo. Które z nich?
– Arel, zmierzam na Arenę Viliara. Coś stało się z jednym z naszych wojowników. – dał znać przywódczyni, jednie tyle ile wiedział.
Gdy przybył na miejsce, zastał Okowy oraz leżące nieopodal ciało pokryte rudym futrem. Ach...
Oczekiwał znajomego uderzenia smutku i bezsilności, ale czuł się jakby patrzył w wyschnięte koryto rzeki. Czuł wewnętrzną pustkę, nicość, bezruch. Kolejny dzień, kolejny martwy bliski.
Podszedł bliżej do okowów, odrywając wzrok od ciała.
– Co się stało? – zapytał rzeczowo, sucho, bez powitania. Jego pierś unosiła się i opadała lekko po intensywnym biegu.
Okowy Przeszłości Powroty Słońca
– Słyszę i jestem w drodze.
Czarodziej pędził pędził przez tereny Słońca w stronę terenów wspólnych, gdzie znajdowała się arena Viliara. Nie oczekiwał niczego dobrego słysząc, że został wezwany w to miejsce, zwłaszcza jeśli sprawa dotyczyła któregoś z ich wojowników. Wybór nie był przesadnie duży: Yulo, Enge, Batsu i Widmo. Które z nich?
– Arel, zmierzam na Arenę Viliara. Coś stało się z jednym z naszych wojowników. – dał znać przywódczyni, jednie tyle ile wiedział.
Gdy przybył na miejsce, zastał Okowy oraz leżące nieopodal ciało pokryte rudym futrem. Ach...
Oczekiwał znajomego uderzenia smutku i bezsilności, ale czuł się jakby patrzył w wyschnięte koryto rzeki. Czuł wewnętrzną pustkę, nicość, bezruch. Kolejny dzień, kolejny martwy bliski.
Podszedł bliżej do okowów, odrywając wzrok od ciała.
– Co się stało? – zapytał rzeczowo, sucho, bez powitania. Jego pierś unosiła się i opadała lekko po intensywnym biegu.
Okowy Przeszłości Powroty Słońca
- 21 mar 2024, 16:19
- Forum: Bliźniacze Skały
- Temat: Grota pod Skałą
- Odpowiedzi: 647
- Odsłony: 69754
Grota pod Skałą
Czarodziej odpowiedział krótką, twierdzącą myślą. Siostrzeniec musiał jednak trochę poczekać, bo Su kręcił się w głębi terenów Słońca. Gdy wuj przybył, jego pierś opadała i podnosiła się, wskazując na bieg, jednak oddech czarodzieja był stabilny i równy. Mimo upływu księżyców nadal pozostawał w dobrej kondycji.
Wszedł do dosyć ciemnej groty, spostrzegając siostrzeńca pochylonego nad czymś. Przywitał się krótkim skinieniem łba, siadając niedaleko i owijając sobie łapy pierzastym ogonem.
– Jestem. W czym rzecz? – zapytał rzeczowo, spoglądając na niego zimnymi, turkusowymi ślepiami.
Powiernik Pieśni
Wszedł do dosyć ciemnej groty, spostrzegając siostrzeńca pochylonego nad czymś. Przywitał się krótkim skinieniem łba, siadając niedaleko i owijając sobie łapy pierzastym ogonem.
– Jestem. W czym rzecz? – zapytał rzeczowo, spoglądając na niego zimnymi, turkusowymi ślepiami.
Powiernik Pieśni
- 11 mar 2024, 20:45
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Szklista skała
- Odpowiedzi: 505
- Odsłony: 83172
Szklista skała
Czarodziej milczał w trakcie opowieści proroka, jego wzrok jednak jak dziki wędrował po drewnianych deskach, które zapisywał kolejno, wypalając na nich ciągi swoich zapisków. Drobne, ale eleganckie pismo pokrywało szczelnie całą powierzchnię. Notował treściwie, zwięźle, część mniej ważnych informacji zostawiając swojej pamięci. Jego ogon poruszał się lekko po trawie, zdradzając jego ekscytację, jak zawsze kiedy mógł chłonąć wiedzę lub dokonywał w czymś przełomu.
Pokręcił jedynie głową gdy Strażnik wspomniał o spotkaniu z panem uzdrowień. Zaskakująco, nigdy nie miał powodu by się do niego udać. Logika, kalkulacja i rozwaga uratowały go przed zbędnymi ranami. Może niektórzy lubi tracić członki i łby w imię wyższej idei, jednak on nie czuł się do tego zobowiązany.
– Wtórne utopienie występuje wtedy gdy, podtopiony smok wychodzi na brzeg, ale nadal ma wodę w płucach, czasami nawet po kilku godzinach. Puchną od tego i uniemożliwia to złapanie oddechu, o szczegóły musiałbyś pytać uzdrowiciela. – odpowiedział niemal odruchowo, nie odrywając wzroku od tabliczki, z nad której unosił się dym. Ojciec opowiedział im raz o tym, a ponieważ wszystkie węże wychowywały się na wyspie, istotnym było by wiedziały jak zachować się w wodzie i jakie były związane z nią zagrożenia.
Odchrząknął, podnosząc wzrok na Strażnika.
– Znasz może szczegóły tej sprawy ze smoczycą-zdrajczynią? – zapytał. – Potem możemy przejść do sytuacji księżyca. Tutaj posiadam nieco więcej informacji, rozmawiałam z Rozwianym Dmuchawcem, Migotem Sadiru i Mackonurem. Są one jednak niepełne, potrzebuję pomocy w ich połączeniu. – powiedział, milknąc na chwilę. – Konflikt Księżyca i Plagi czy też późniejszych Mgieł ciągnie się znacznie dalej w przeszłość, prawda? W dużym uproszczeniu Księżyc po odejściu Wspomnienia Nocy był osłabiony, więc gdy Plaga wystąpiła o część ich ziem, a Księżyc postanowił oddać je bez walki ponieważ nie miał na nią ani sił, ani zasobów. Czy owo osłabienie było związane z odejściem poprzedniego przywódcy? A może z przegranym pojedynkiem, gdy Księżyc jeszcze wcześniej wystąpił o część ziem Plagi? – zaczął pytać. Najgorsze było to, że według jego obserwacji każde stado miało swój rytm, naturalne fluktuacje, które mógł przyrównać do fali przypływów i odpływów. Smoków przybywało i ubywało falami, na które wpływ miało wiele czynników. Czasami nawet dobry przywódca nic nie mógł poradzić na to, że członkowie stada umierali lub odchodzili. Czasami przywódca który podejmował decyzje nierozważne i niebezpieczne cieszył się dobrymi wiatrami, bo akurat przeżyło sporo piskląt z poprzednich lęgów i miał w ogóle kim zarządzać.
Strażnik Gwiazd
Pokręcił jedynie głową gdy Strażnik wspomniał o spotkaniu z panem uzdrowień. Zaskakująco, nigdy nie miał powodu by się do niego udać. Logika, kalkulacja i rozwaga uratowały go przed zbędnymi ranami. Może niektórzy lubi tracić członki i łby w imię wyższej idei, jednak on nie czuł się do tego zobowiązany.
– Wtórne utopienie występuje wtedy gdy, podtopiony smok wychodzi na brzeg, ale nadal ma wodę w płucach, czasami nawet po kilku godzinach. Puchną od tego i uniemożliwia to złapanie oddechu, o szczegóły musiałbyś pytać uzdrowiciela. – odpowiedział niemal odruchowo, nie odrywając wzroku od tabliczki, z nad której unosił się dym. Ojciec opowiedział im raz o tym, a ponieważ wszystkie węże wychowywały się na wyspie, istotnym było by wiedziały jak zachować się w wodzie i jakie były związane z nią zagrożenia.
Odchrząknął, podnosząc wzrok na Strażnika.
– Znasz może szczegóły tej sprawy ze smoczycą-zdrajczynią? – zapytał. – Potem możemy przejść do sytuacji księżyca. Tutaj posiadam nieco więcej informacji, rozmawiałam z Rozwianym Dmuchawcem, Migotem Sadiru i Mackonurem. Są one jednak niepełne, potrzebuję pomocy w ich połączeniu. – powiedział, milknąc na chwilę. – Konflikt Księżyca i Plagi czy też późniejszych Mgieł ciągnie się znacznie dalej w przeszłość, prawda? W dużym uproszczeniu Księżyc po odejściu Wspomnienia Nocy był osłabiony, więc gdy Plaga wystąpiła o część ich ziem, a Księżyc postanowił oddać je bez walki ponieważ nie miał na nią ani sił, ani zasobów. Czy owo osłabienie było związane z odejściem poprzedniego przywódcy? A może z przegranym pojedynkiem, gdy Księżyc jeszcze wcześniej wystąpił o część ziem Plagi? – zaczął pytać. Najgorsze było to, że według jego obserwacji każde stado miało swój rytm, naturalne fluktuacje, które mógł przyrównać do fali przypływów i odpływów. Smoków przybywało i ubywało falami, na które wpływ miało wiele czynników. Czasami nawet dobry przywódca nic nie mógł poradzić na to, że członkowie stada umierali lub odchodzili. Czasami przywódca który podejmował decyzje nierozważne i niebezpieczne cieszył się dobrymi wiatrami, bo akurat przeżyło sporo piskląt z poprzednich lęgów i miał w ogóle kim zarządzać.
Strażnik Gwiazd
- 11 mar 2024, 13:25
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 1529
- Odsłony: 56919
Powiadomienia
Ze skarbca do kapcia Su:
1x eliksir chroniący przed atakiem fizycznym
1x przed atakiem magicznym
1x eliksir chroniący przed atakiem fizycznym
1x przed atakiem magicznym
- aktualizacja
- 19 lut 2024, 20:59
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 1529
- Odsłony: 56919
Powiadomienia
Z KP Idei dla Erudycyjnej Łuski:
– 2x eliksir leczący rany ciężkie
– 2x eliksir leczący rany średnie
– 2x eliksir leczący rany lekkie
– 1x eliksir zwiększający Aparycję
– Sakiewka z mieszanką ziół (leczy czarny kaszel) – użyj do '24
Aktualizacja
– 2x eliksir leczący rany ciężkie
– 2x eliksir leczący rany średnie
– 2x eliksir leczący rany lekkie
– 1x eliksir zwiększający Aparycję
– Sakiewka z mieszanką ziół (leczy czarny kaszel) – użyj do '24
Aktualizacja
- 19 lut 2024, 20:58
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 5575
- Odsłony: 203957
Powiadomienia
Z KP Idei dla Erudycyjnej Łuski:
– 2x eliksir leczący rany ciężkie
– 2x eliksir leczący rany średnie
– 2x eliksir leczący rany lekkie
– 1x eliksir zwiększający Aparycję
– Sakiewka z mieszanką ziół (leczy czarny kaszel) – użyj do '24
akt.
– 2x eliksir leczący rany ciężkie
– 2x eliksir leczący rany średnie
– 2x eliksir leczący rany lekkie
– 1x eliksir zwiększający Aparycję
– Sakiewka z mieszanką ziół (leczy czarny kaszel) – użyj do '24
akt.
- 15 lut 2024, 11:14
- Forum: Grota Cudów
- Temat: Posąg Uessasa
- Odpowiedzi: 99
- Odsłony: 5663
Posąg Uessasa
//inny czas
Czarodziej z zamiarem wyprawienia się do świątyni z córkami zanosił się od dłuższego czasu. W końcu, po powrocie z dłuższej eskapady po za granice, porozmawiał z Jaśmin i zaaranżował spotkanie z Imbir. Cała czwórka, bo towarzyszył im także Kaveh, spotkała się na granicy Ziemi i Słońca, a potem pomaszerowała wspólnie do świątyni rozmawiając, śmiejąc się i wymieniając historie.
Gdy dotarli na miejsce, zaprowadził wszystkich pod posąg Uessasa. Westchnął lekko, wracając wspomnieniami do dnia, w którym odwiedził posąg boga miłości razem ze Szronem. Jak wiele się od tego momentu zmieniło...
– To tutaj kochane. Tutaj ja i tata Szron otrzymaliśmy od Pana Uessasa kwiat wiśni który potem dał nam jaja wasze i Świetlistej. – wyjaśnił, spoglądając na córki z pewnym rozrzewnieniem. Kaveh z kolei stał przy prawej łapie czarodzieja, jak zwykle nieco nieśmiały podczas wizyty w miejscu gdzie skupiały się tak potężne moce. Jednak ze względu na to, że był w większym towarzystwie oraz ze względu na sam wygląd Uessasa był mniej zaniepokojony niż zwykle i z ciekawością przyglądał się rzeźbie.
Jaśmin Erudycyjna Łuska
Czarodziej z zamiarem wyprawienia się do świątyni z córkami zanosił się od dłuższego czasu. W końcu, po powrocie z dłuższej eskapady po za granice, porozmawiał z Jaśmin i zaaranżował spotkanie z Imbir. Cała czwórka, bo towarzyszył im także Kaveh, spotkała się na granicy Ziemi i Słońca, a potem pomaszerowała wspólnie do świątyni rozmawiając, śmiejąc się i wymieniając historie.
Gdy dotarli na miejsce, zaprowadził wszystkich pod posąg Uessasa. Westchnął lekko, wracając wspomnieniami do dnia, w którym odwiedził posąg boga miłości razem ze Szronem. Jak wiele się od tego momentu zmieniło...
– To tutaj kochane. Tutaj ja i tata Szron otrzymaliśmy od Pana Uessasa kwiat wiśni który potem dał nam jaja wasze i Świetlistej. – wyjaśnił, spoglądając na córki z pewnym rozrzewnieniem. Kaveh z kolei stał przy prawej łapie czarodzieja, jak zwykle nieco nieśmiały podczas wizyty w miejscu gdzie skupiały się tak potężne moce. Jednak ze względu na to, że był w większym towarzystwie oraz ze względu na sam wygląd Uessasa był mniej zaniepokojony niż zwykle i z ciekawością przyglądał się rzeźbie.
Jaśmin Erudycyjna Łuska
- 05 lut 2024, 7:44
- Forum: Ogólne
- Temat: Powiadomienia
- Odpowiedzi: 1529
- Odsłony: 56919
Powiadomienia
To dla mnie w takim wypadku:
spinka w kształcie kwiatu
3x czysta kartka pergaminu
spinka w kształcie kwiatu
3x czysta kartka pergaminu
- aktualizacja
- 04 lut 2024, 1:08
- Forum: Nisza Zadumy
- Temat: Posąg Sennah
- Odpowiedzi: 126
- Odsłony: 5247
Posąg Sennah
Su rzeźbił magicznie w krysztale wyjątkowo delikatną i drobną rzeźbę przedstawiającą kilka róż. W momencie kiedy jego świadomość została dotknięta przez Sennah, jego koncentracja prysła jak mydlana bańka, a razem z nim jego intrantna rzeźba. Czego jak czego, ale wezwania do świątyni się nie spodziewał i w pierwszej chwili nawet spanikował, sądząc że w końcu się doigrał. Treść wiadomości wspominała jednak o jakichś tytułach. Zastanawiał się czy powinien się stawić, ale na widok strzaskanej roboty westchnął jedynie ciężko.
Cóż, teraz równie dobrze mógł sprawdzić o co chodzi. Nie znał się zupełnie na świątynnych obyczajach, więc może pora w końcu była ich doświadczyć. Nawet jeśli ich nie rozumiał, mógł po prostu obserwować i naśladować innych.
Do świątyni przybył jakiś czas po Yulo, obok którego usiadł, wcześniej pociągając go lekko maddarą za pierzasty ogon. Kwinął głową na powitanie także Przeświadczeniu oraz Wyśnionemu Szczęściu, która wyglądała zupełnie inaczej niż kiedy ostatni raz ją widział.
Cóż, teraz równie dobrze mógł sprawdzić o co chodzi. Nie znał się zupełnie na świątynnych obyczajach, więc może pora w końcu była ich doświadczyć. Nawet jeśli ich nie rozumiał, mógł po prostu obserwować i naśladować innych.
Do świątyni przybył jakiś czas po Yulo, obok którego usiadł, wcześniej pociągając go lekko maddarą za pierzasty ogon. Kwinął głową na powitanie także Przeświadczeniu oraz Wyśnionemu Szczęściu, która wyglądała zupełnie inaczej niż kiedy ostatni raz ją widział.
- 18 sty 2024, 21:59
- Forum: Szklisty Zagajnik
- Temat: Szklista skała
- Odpowiedzi: 505
- Odsłony: 83172
Szklista skała
Zastrzygł uszami słysząc słowa Strażnika. Jak mógł popełnić taki głupi błąd? Przecież psioczenie na jednego boga do ich posłańca nie było najmądrzejszym posunięciem, które pewnie tylko zwiększyło niechęć starego smoka do czarodzieja. Może nawet został prorokiem z ramienia tego ognistego pierda. Cóż, nawet najlepsi popełniali błędy. Ale czy Su był na tyle rozsądny by się do nich przyznać? Nigdy w życiu. Może przed kimś bliskim, a tym Strażnik Gwiazd zdecydowanie nie był.
Z całą pewnością też nie uważał swojego twierdzenia za niesłuszne lub nieprawdziwe. Kammanor nic wspólnego nie miał ze Słońcem, ale on pytał o historię stada Ognia, któremu patronował bóg ognia. Nawet gdyby ognisty pierd zaczął marudzić i opowiadać o prawdziwych smokach Ognia, które nie porzuciły wiary w niego byłaby to dla niego informacja i coś interesującego. Może nie tak jak historia najnowsza, ale nadal coś wartego zachowania. Było dla niego rozczarowaniem, że cała ta wiara, wszystkie modlitwy i podarki jakie zapewne składały na jego piedestale smoki Ognia poszło w zapomnienie, było czymś zupełnie nieważnym dla samego boga. Sami redukowali siebie do magicznych wróżek, które przychodzą jedynie, gdy czegoś chcą.
Niemniej jednak nie był to ani czas, ani miejsce.
– Odłóżmy dyskusję o Kammanorze na bok i przejdźmy do konkretów. – odpowiedział krótko na słowa Strażnika o związku Słońca i Kammanora. Wzrok czarodzieja był już skupiony na notesie proroka oraz magicznej łapce która go trzymała. Ciekawe co jeszcze miał tam zanotowane?
Sam wyjął kilka małych, drewnianych desek. Słuchał uważnie słów Strażnika, od czasu do czasu wypalając na nich swoje własne notatki, które potem zamierzał przenieść na coś bardziej trwałego.
Znał sporo imion które wymienił na początku prorok. Wędrowny Świergot, stare imię jego babci, Jad Grzechotnika który był jej zastępcą i pomocą w wielu sprawach, Granica Wybuchu – porywcza wojowniczka którą babcia czasami wspominała, mrukliwy Burzowe Chmury, wesoła Aberracja i Sekret Lasu, który również był jej przyjacielem. Nie znał jedynie Liliowego Kolca.
Stary Ogień brzmiał niezwykle chaotycznie. Wygnania, konflikty na szczeblu przywódczym, napiętnowanie tytułem zdrajcy, rozdział wynikających z innych obyczajów przybyszy oraz różnicy językowej. Teraz akarubi stał się dużo bardziej powszechny i wychodził po za stado Słońca. Sam uczył go córek, a wiedział że jego rodzeństwo także uczyło tego języka innych. Był to dla niego niezwykle interesujący fakt, że język przyniesiony przez obce smoki zdołał przetrwać tak długo.
Był ciekaw czy liczni przybysze z Ode Solen zostawią po sobie równie trwały ślad?
Nie umknęło jego uwadze to, że Strażnik z niechęcią mówił o niesnaskach pośród przywódczyń i zastępczyń stada Ognia. Niechęć owa nie wynikała z jego tonu, ale raczej z drobnych gestów i mimiki, które dostrzegał swoim uważnym okiem. Nie wiedział czy te smoki były dla siebie kimś bliskim czy też nie, ale z daleka pachniało mu to rodzinnym konfliktem.
Zgodnie z poleceniem, czekał aż Strażnik skończy pierwszą część wykładu, jednak pytania w jego głowie eksplodowały gdy usłyszał o tym, że Wizja Ognia próbowała uwolnić Tarrama. Zaraza i wrzody, czemu nie wspomniał o tym na ceremonii? Czy był lepszy przykład dlaczego wszelkie konszachty z byłym bogiem śmierci były niebezpieczne? Jak w ogóle ktoś mógł pomyśleć o uwolnieniu Tarrama, skoro Wolne Stada miały kogoś tak rzetelnego i wiarygodnego jak Ateral?
Dalsza część opowieści nie zdziwiła go specjalnie. Fakt, że Granica Wybuchu była pierwszą, która podniosła wątpliwości nie był dla niego zaskoczeniem. Pasowało to do jej charakteru z opowiastek babci.
– Zanim przejdziemy do sytuacji stada Księżyca, mógłbyś przybliżyć sytuację Wizji Ognia i Tarrama? Dlaczego chciała go uwolnić? I dlaczego zginęła? Została zabita przez inne smoki, gdy się o tym dowiedziały czy też była to boska kara? – zapytał, z zaintrygowaniem w ślepiach. Strażnik na pewno wiedział dlaczego. – Biorąc pod uwagę ostatnie pomysły naszych adeptów, dobrze byłoby zachować ten fragment jako ostrzeżenie. – było to dla niego bardzo dziwne i bardzo tajemnicze, że podobny przypadek zdążył się aż dwa razy, z tym że Razithal nie zaszła aż tak daleko. Co było najpierw w Ogniu, a potem w Słońcu, że Tarram obierał smoki z tych stad jako cel?
Strażnik Gwiazd
Z całą pewnością też nie uważał swojego twierdzenia za niesłuszne lub nieprawdziwe. Kammanor nic wspólnego nie miał ze Słońcem, ale on pytał o historię stada Ognia, któremu patronował bóg ognia. Nawet gdyby ognisty pierd zaczął marudzić i opowiadać o prawdziwych smokach Ognia, które nie porzuciły wiary w niego byłaby to dla niego informacja i coś interesującego. Może nie tak jak historia najnowsza, ale nadal coś wartego zachowania. Było dla niego rozczarowaniem, że cała ta wiara, wszystkie modlitwy i podarki jakie zapewne składały na jego piedestale smoki Ognia poszło w zapomnienie, było czymś zupełnie nieważnym dla samego boga. Sami redukowali siebie do magicznych wróżek, które przychodzą jedynie, gdy czegoś chcą.
Niemniej jednak nie był to ani czas, ani miejsce.
– Odłóżmy dyskusję o Kammanorze na bok i przejdźmy do konkretów. – odpowiedział krótko na słowa Strażnika o związku Słońca i Kammanora. Wzrok czarodzieja był już skupiony na notesie proroka oraz magicznej łapce która go trzymała. Ciekawe co jeszcze miał tam zanotowane?
Sam wyjął kilka małych, drewnianych desek. Słuchał uważnie słów Strażnika, od czasu do czasu wypalając na nich swoje własne notatki, które potem zamierzał przenieść na coś bardziej trwałego.
Znał sporo imion które wymienił na początku prorok. Wędrowny Świergot, stare imię jego babci, Jad Grzechotnika który był jej zastępcą i pomocą w wielu sprawach, Granica Wybuchu – porywcza wojowniczka którą babcia czasami wspominała, mrukliwy Burzowe Chmury, wesoła Aberracja i Sekret Lasu, który również był jej przyjacielem. Nie znał jedynie Liliowego Kolca.
Stary Ogień brzmiał niezwykle chaotycznie. Wygnania, konflikty na szczeblu przywódczym, napiętnowanie tytułem zdrajcy, rozdział wynikających z innych obyczajów przybyszy oraz różnicy językowej. Teraz akarubi stał się dużo bardziej powszechny i wychodził po za stado Słońca. Sam uczył go córek, a wiedział że jego rodzeństwo także uczyło tego języka innych. Był to dla niego niezwykle interesujący fakt, że język przyniesiony przez obce smoki zdołał przetrwać tak długo.
Był ciekaw czy liczni przybysze z Ode Solen zostawią po sobie równie trwały ślad?
Nie umknęło jego uwadze to, że Strażnik z niechęcią mówił o niesnaskach pośród przywódczyń i zastępczyń stada Ognia. Niechęć owa nie wynikała z jego tonu, ale raczej z drobnych gestów i mimiki, które dostrzegał swoim uważnym okiem. Nie wiedział czy te smoki były dla siebie kimś bliskim czy też nie, ale z daleka pachniało mu to rodzinnym konfliktem.
Zgodnie z poleceniem, czekał aż Strażnik skończy pierwszą część wykładu, jednak pytania w jego głowie eksplodowały gdy usłyszał o tym, że Wizja Ognia próbowała uwolnić Tarrama. Zaraza i wrzody, czemu nie wspomniał o tym na ceremonii? Czy był lepszy przykład dlaczego wszelkie konszachty z byłym bogiem śmierci były niebezpieczne? Jak w ogóle ktoś mógł pomyśleć o uwolnieniu Tarrama, skoro Wolne Stada miały kogoś tak rzetelnego i wiarygodnego jak Ateral?
Dalsza część opowieści nie zdziwiła go specjalnie. Fakt, że Granica Wybuchu była pierwszą, która podniosła wątpliwości nie był dla niego zaskoczeniem. Pasowało to do jej charakteru z opowiastek babci.
– Zanim przejdziemy do sytuacji stada Księżyca, mógłbyś przybliżyć sytuację Wizji Ognia i Tarrama? Dlaczego chciała go uwolnić? I dlaczego zginęła? Została zabita przez inne smoki, gdy się o tym dowiedziały czy też była to boska kara? – zapytał, z zaintrygowaniem w ślepiach. Strażnik na pewno wiedział dlaczego. – Biorąc pod uwagę ostatnie pomysły naszych adeptów, dobrze byłoby zachować ten fragment jako ostrzeżenie. – było to dla niego bardzo dziwne i bardzo tajemnicze, że podobny przypadek zdążył się aż dwa razy, z tym że Razithal nie zaszła aż tak daleko. Co było najpierw w Ogniu, a potem w Słońcu, że Tarram obierał smoki z tych stad jako cel?
Strażnik Gwiazd
- 10 sty 2024, 20:09
- Forum: Świątynia
- Temat: Plac przed świątynią
- Odpowiedzi: 1538
- Odsłony: 50514
Plac przed świątynią
Su pojawił się na placu przed świątynią lewitując za sobą sporą ilość zwierzyny, zaś na jego głowie spoczywał wianek upleciony z jesiennych liści oraz zasuszonych owoców. Czarodziej minął Bezsene Noce oraz Toplę, złożył dary przed ołtarzem, a następnie wrócił do smoczyc witając się z nimi.
Sam wianek był już odrobinę sfastrygowany, ale nadal było widać jego piękno – kolorowe żółte i czerwone liście zatknięto na solidnej podstawie z zielonych gałęzi sosny splecionych w okrąg. Kolejnym kolorem była intensywna czerwień owoców głogu oraz jarzebiny, co razem tworzyły estetyczną, jesienną ozdobę. Trochę przyschniętą i zakurzoną, bo czarodziej ściągnął ją z jednej z półek. Kiedyś zrobił go dla Jaśmin, ale córka dawno straciła już zainteresowanie i zapomniała o wianku. Za dużo miał klamotów w Norze, więc z większości z nich po zdmuchnięciu kurzu coby nie podrażnić boskiego poczucia smaku, dało się zrobić przyzwoite ofiary.
//boski ulubieniec – 11.01
24/4 żarcia za 18.01, 25 01.
Sam wianek był już odrobinę sfastrygowany, ale nadal było widać jego piękno – kolorowe żółte i czerwone liście zatknięto na solidnej podstawie z zielonych gałęzi sosny splecionych w okrąg. Kolejnym kolorem była intensywna czerwień owoców głogu oraz jarzebiny, co razem tworzyły estetyczną, jesienną ozdobę. Trochę przyschniętą i zakurzoną, bo czarodziej ściągnął ją z jednej z półek. Kiedyś zrobił go dla Jaśmin, ale córka dawno straciła już zainteresowanie i zapomniała o wianku. Za dużo miał klamotów w Norze, więc z większości z nich po zdmuchnięciu kurzu coby nie podrażnić boskiego poczucia smaku, dało się zrobić przyzwoite ofiary.
//boski ulubieniec – 11.01
24/4 żarcia za 18.01, 25 01.
- 05 sty 2024, 10:21
- Forum: Warsztat
- Temat: Kwarce Skradania i Śledzenia
- Odpowiedzi: 105
- Odsłony: 3910
Kwarce Skradania i Śledzenia
Niespodziewanie przy kwarcu zawierającym wspomnienia odnośnie śledzenia i skradania pojawił się Su, z torbą u boku. Nie wyglądało na to, żeby był to najpopularniejszy kwarc na świecie, więc zanim zaczął wyciągać swoje dary, obracając się tyłem przetarł obszar dookoła kwarcu i sam kwarc końcówką swojego ogona. Zakończona miotełką z długich piór, zgrabnie starła nagromadzoną warstwę kurzu i pyłu. Nie znosił robienia czegokolwiek w syfie przez szacunek do samego siebie. Oczyści sobie ogon w drodze powrotnej.
Poszperał w niej wyciągając sporą ilość dżemów i konfitur pozamykanych w szklanych słojach za drewnianymi pokrywkami pokrytymi ochronną warstwą wosku, a także dosyć duże zawiniątko z paskami wysuszonego miejsca. Dary te ułożył pod kwarcem i usiadł sobie kawałek dalej, będąc ciekaw kogo i jakie wspomnienia ujrzy tym razem.
//11/4 roślin i 5/4 mięsa za Skradanie 2
Poszperał w niej wyciągając sporą ilość dżemów i konfitur pozamykanych w szklanych słojach za drewnianymi pokrywkami pokrytymi ochronną warstwą wosku, a także dosyć duże zawiniątko z paskami wysuszonego miejsca. Dary te ułożył pod kwarcem i usiadł sobie kawałek dalej, będąc ciekaw kogo i jakie wspomnienia ujrzy tym razem.
//11/4 roślin i 5/4 mięsa za Skradanie 2