Znaleziono 75 wyników

autor: Płocha Ćma
19 cze 2023, 1:02
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakÄ…tek
Odpowiedzi: 516
Odsłony: 75495

Skalny zakÄ…tek

Wstrzymał oddech. Słyszała to i jej serce na moment stanęło. Niespodziewana reakcja z jego strony, ale chciała tego więcej. Chciała widzieć i słyszeć więcej reakcji z jego strony. Zamruczała w jego futro, niewyraźnie, na tyle, na ile pozwalało jej poranione gardło. Jego gorący oddech odbił się falą dreszczy na jej ciele. Chuchał w jej pióra i drżała za każdym razem, powoli czując, że nie wytrzymuje. Nigdy nie czuła się tak, jak teraz; miała wrażenie, że cały jej rozsądek zabrał wszystkie myśli i po prostu odszedł, zostawiając ją sam na sam z olbrzymem. Wygięła odrobinę szyję. Schowała pysk pod jego gardłem, dotykając twardych łusek, nieco wyginając się, pozwalając, by bawił się jej piórami. I już nie myślała o tym, że powinna przestać, odsunąć się, bo przecież go nie znała.

Był zbyt blisko. Nie chciała go puścić. Zaskoczenie przemknęło przez jej schowany pysk, gdy zdała sobie sprawę, że nie chciała przestawać, wręcz przeciwnie. W tej chwili mogłaby trwać tak już na wieki, otulona ciepłem i gorącym oddechem... ale to by nie wystarczyło. Gotowało się w niej, a oddech powoli stawał się cięższy. Bała się nazwać to, co toczyło się po jej ciele, pierwszy raz przez te wszystkie księżyce życia. Przejechała nosem po jego łuskach, zaciągając się ich zapachem. I już nie zwracała uwagi na słaby zapach Ziemi, jaki się na nich osiadł. Czuła tylko jego.

Poruszył się i przez ułamek sekundy przeraziła się, że to koniec. Że zaraz odsunie się i zimno wkradnie się pod jej pióra, mrożąc wszystko to, co teraz czuła. Ale wtedy usłyszała jego głos. Niski i warczący, prosto przy uchu. Zmiękły jej łapy, chociaż znieruchomiała. Baal. Powstrzymała pierwszy odruch, który kazał jej rzucić się na niego; zamiast tego poruszyła końcówką ogona i splotła ją ostrożnie z końcówką olbrzyma, wypuszczając powietrze z płuc ciężko, szybko. Odsunęła głowę, wyprostowała ją, by spojrzeć na jego pysk. Oczy miała ogromne, ale jednocześnie jakby nieobecne. Obserwowała go, jakby jednak nic nie widząc. Analizowała przez chwilę wyraz jego pyska, nim rozwarła wargi. Jak nigdy wcześniej żałowała, że nie może nic powiedzieć. Chciała wyszeptać jego imię, powiedzieć coś, cokolwiek, mimo że nawet nie wiedziała co. Zamiast tego na nowo uniosła łapy, by objąć nimi pysk Vedilumiego. Pogładziła go. Raz, drugi, nim zbliżyła się z drżącym oddechem. Kąciki warg uzdrowicielki drgnęły, nim przejechała językiem po jego nosie. Powoli, nie tylko bojąc się jego reakcji, ale przede wszystkim – delektując się tym gestem. Niby prostym, niby jej znanym, ale teraz dziwnie obcym. Przeniosła ciężar ciała na swój tył, balansując tak, gdy subtelnie wplotła palce w jego futro i pociągnęła go bliżej siebie. Słabo, nie próbując go przeciągnąć na siłę, a... zachęcając. Chociaż chciała go bliżej, czuła, że zaraz wybuchnie, nie próbowała go do niczego zmuszać.

Vedilumi
autor: Płocha Ćma
14 cze 2023, 23:26
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakÄ…tek
Odpowiedzi: 516
Odsłony: 75495

Skalny zakÄ…tek

Faktycznie była niczym ćma, choć nie wiedziała, co teraz konkretnie było jej światłem. Może bliskość. Im dłużej go dotykała, im dłużej był tak blisko, coraz bardziej czuła, że dziura w jej sercu rozrasta się, paradoksalnie. Powiększała się i krzyczała, próbując zagarnąć do siebie każdy skrawek ciepła drugiej osoby. A on nie oponował. Nie cofnął się, pozwolił się przysunąć i oprzeć o siebie polik, a jej wnętrze powoli zaczynało wyć. Zdała sobie sprawę, że wszystko było tak bardzo... ulotne. Wystarczyłoby, żeby nagle się wyprostował, a już uciekłby z jej zasięgu i zostałaby sama. Tak, jak zawsze. Za każdym razem.

Jej palce zacisnęły się na jego futrze, jakby w panice, że tak właśnie zaraz się stało, a ona próbowała temu zapobiec. To... straszne, jak próbowała znaleźć ukojenie w obcym smoku. Chciała się łudzić, że on też. Że dawał się jej zbliżyć, bo sam tego potrzebował, ale... ale coś w jej duchu mówiło, iż niekoniecznie tak musiało być. Drgnęła, czując jego dotyk na własnym ogonie. To tylko sprawiło, że przysunęła się bliżej. Palce zjechały na jego szyje, odkrywając tam kolejne blizny. Pogładziła je. Delikatnie, zupełnie tak, jakby to właśnie prawdziwa ćma musnęła jego szyję swoimi skrzydłami, a nie smoczyca.

Drgnęła zaskoczona nagłym pociągnięciem i chwilowym bólem na łbie, jednak nie odsunęła się. Impuls rozszedł się po jej ciele, jednak nie był nieprzyjemny. Zrobiło jej się gorąco. Przez moment przeszło przez jej umysł, że powinna się odsunąć, ale... nie chciała. Perspektywa stania samej, powrotu do swoistej normalności, była taka nieprzyjemna. Zimna. Nie. Chciała pozostać w cieple, gorącu. Sapnęła. Pochyliła łeb i zanurzyła własny nos w sierści na jego szyi, chłonąc zapach samca. Ignorowała nutę Ziemi, skupiając się na tym, co było jego. Przełknęła ślinę. Rozwarła wargi i złapała za kosmyk futra, po czym pociągnęła go delikatnie. Nie tak, jak on; nie wyrwała jego włosów. Powstrzymała unoszące się kąciki, poruszyła uchem. Czekała.

Vedilumi
autor: Płocha Ćma
13 cze 2023, 17:45
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakÄ…tek
Odpowiedzi: 516
Odsłony: 75495

Skalny zakÄ…tek

Złagodniał. Czuła, jak uspokajał się niemalże pod jej palcami, a razem z nim uspokajała się ona. Dopasowała oddech do jego, drżąc pod wpływem ciepła na karku, szyi. O ile była przyzwyczajona do kontaktu fizycznego z rodziną, tak to... było inne. Dziwne. Nie umiała wyjaśnić własnych reakcji, mieszanych raz po raz z bólem rozlewającym się po jej wnętrzu. Żalem. Smutkiem. Wsunęła palce między futro na jego polikach, nieświadomie przyciągając go bliżej. I nie miała w tym żadnych niecnych zamiarów, żadna taka myśl nawet nie pojawiła się w jej głowie, mimo reakcji jej ciała. Wręcz przeciwnie. W jednej chwili zapragnęła schować go przed światem, choćby w zagłębieniu własnej wątłej szyi. Znowu zdała sobie sprawę, że był ogromny, miała wrażenie, że dwa razy większy od niej; to prędzej on mógłby ją schować, nie ona jego.

Zastygła, gdy wreszcie postanowił jej odpowiedzieć. Jej palce znieruchomiały, tak jak reszta ciała, gdy analizowała zasłyszane słowo. Kilka uderzeń serca i pokiwała powoli głową. Nie wiedziała, jaka historia kryła się za tym słowem. Kim był mistrz, co zrobił i dlaczego. Cóż, właściwie nawet nie bardzo wiedziała, kim był sam samiec, ale to nie przeszkadzało jej sercu w tym, by pojawiła się na nim rysa. Z początku drobna, z każdą chwilą nieco większa. Nie ważne, co zrobił. Nikt nie zasługiwał na cierpienie.

Pochyliła łeb. Już nie zasięgała do swojej maddary, nie chciała ciągnąć go za język, nie wiedząc, jakby zareagował. Choć nie widziała w nim właściwie żadnych emocji, szczególnie związanych z tą odpowiedzią, nie miała serca drążyć dalej. I tak nie wiedziałaby, co powiedzieć. Co dalej zrobić. Nie była silną Aie, która mogłaby urządzić krucjatę na obcego dręczyciela, wyrżnąć każdego, kto przyczynił się do powstania tych blizn. Nie była też mądrym Su, który zapewne wymyśliłby kilka możliwych, dobrych rozwiązań. Była sobą. Nijaką, słabą, ale... ale przynajmniej o dobrym sercu?

Otworzyła ślepia. Dostrzegła, że wciąż ją uważnie obserwował, na co uniosła kąciki ust w bladym uśmiechu. Niezbyt szczerym, ale może jakkolwiek pokrzepiającym, chociaż wątpiła, że Vedilumi zwróciłby na to uwagę. Dlatego zniżyła jeszcze bardziej łeb. Pokonała niewidzialną barierę, jaka powstrzymywała ją wcześniej i oparła czoło o jego nos, by zaraz otrzeć się o niego polikiem. Prosty gest, choć nie wiedziała, czy miał podnieść na duchu ją samą. Oparła się o niego. Z uchem przy jego nosie, a swoim własnym – schowanym w sierści rosnącej na poliku. Serce zaczęło jej bić jak szalone, bez konkretnego – w jej niewinnym umyśle – powodu. I na nowo zamknęła powieki, zaciągając sie jego zapachem.

Vedilumi Asu
autor: Płocha Ćma
13 cze 2023, 16:11
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakÄ…tek
Odpowiedzi: 516
Odsłony: 75495

Skalny zakÄ…tek

Nie otrzymała odpowiedzi. Właściwie nawet jej to nie zdziwiło; może tak było lepiej. Nie usłyszała warkotu, samiec nie poruszył się, by jednak zacząć gonić owcę, więc chyba było... dobrze. Czuła jego uważne spojrzenie, nie spuszczał go nawet na sekundę, i nie wiedziała, jak powinna się z tym czuć. Jak ofiara podana pod nos? Jak ciekawy obiekt? Widziała, że zaczął ruszać ogonem. Poruszyła się delikatnie, ale nie pomogło to w żaden sposób z napięciem, jakie powoli w niej rosło.

Zbliżył do niej pysk. Chociaż poniekąd tego właśnie chciała, i tak drgnęła, zaskoczona. Jej łapa zawisła w powietrzu, niepewna kolejnego ruchu. Nie powiedział nic, oczywiście, ale sam gest był wystarczający. Ciepło jego języka zbiło ją z tropu i prawie cofnęłaby łapę, ale powstrzymała odruch. Kąciki pyska uniosły się ostrożnie, by zaraz jednak na nowo opaść. Odetchnęła, wypuszczając powietrze nosem prosto na jego pysk, który zaraz dotknęła. Delikatnie, jakby bała się, że blizny zaraz otworzą się, a krew zabarwi ziemię między nimi. Jego futro było miękkie. To był pierwszy fakt, który zarejestrowała, zaskoczona. Surrealistycznie miła w dotyku, stanowiąca kontrast do tego, co widziała. A widziała poranionego, rozszarpanego przez życie smoka. Zacisnęła wargi w wąską linię. Przejechała palcem przez jego bliznę na grzbiecie nosa. Stwardniała, może stara, nie potrafiła stwierdzić. Na nowo zmarniała i podeszła krok bliżej, by zaraz ułożyć łapę na jego policzku. Pogładziła go palcami, przełykając gulę, jaka zaczęła się tworzyć w jej gardle. Otworzyła pysk, by coś powiedzieć, czysto odruchowo, ale nie wydała z siebie żadnego dźwięku – nie mogła. Usiadła przed nim, dłoń wciąż trzymając na jego policzku.
~ Kto ci to zrobił? ~ Jej cichy, smutny głos rozbrzmiał dookoła nich, a maddara zawibrowała równie delikatnie.

Nie wyobrażała sobie, że kogoś mógł tak pokarać los. Tyle walk, tyle zdobytych ran i dalej blizn; jak straszne to musiało być? Czy tak jak i ona też stanął na skraju śmierci? Może, może nawet nie raz. To straszna wizja. Zagryzła wargę, w zamyśleniu, nim uniosła drugą łapę i równie łagodnie, a nawet troskliwie, objęła jego pysk drugą łapą. Wpatrywała się w jego oblicze, nim przymknęła ślepia i ponownie westchnęła, garbiąc się. Miała ochotę przytknąć czoło do jego nosa, ale zamiast tego błądziła czule palcami po jego polikach, próbując zwalczyć falę bólu, która do niej napływała. Każdy ma prawo żyć w komforcie – tak powiedziała kiedyś Urthemielowi. A to, co widziała, było przeciwieństwem komfortu. Chyba nigdy nie czuła się tak bezsilna, jak w tym momencie.

Vedilumi
autor: Płocha Ćma
13 cze 2023, 11:32
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakÄ…tek
Odpowiedzi: 516
Odsłony: 75495

Skalny zakÄ…tek

Och, gdyby tylko Baal wiedziała.

Ale nie miała pojęcia. O niczym, tak właściwie; nie wiedziała, co spotkało samotnika. Czemu zachowywał się tak, a nie inaczej. Rozumiał ją? Wydawało się, że tak. Ale może jednak nie? Jej myśli zaczęły swobodnie płynąć przez tę chwilę, gdy trwali w ciszy. W zamyśleniu wyprostowała się, przyglądając się jego postawie. Nie warczał, ale też nie stał swobodnie. Zagryzła wargę i chyba prawie ją sobie odgryzła, gdy z zamyślenia wyrwał ją warkot samca.

Owca? Zamrugała szczerze zaskoczona. Podwójnie, bo dodatkowo wypowiedział jej imię. Owca. Chwilę zajęło jej połączenie tego z wilkiem, a to... nie wiedziała jak powinna zareagować. Zbił ją z tropu i nie miała pojęcia, co sugerował. W jaką stronę powinna to pociągnąć, by zrozumieć? Wydęła obolałe wargi, przechylając łeb.
~ Owca ~ powtórzyła po nim wolno, przeciągając samogłoski. Wypuściła powietrze nosem. ~ Chyba wilk nie zacznie gonić owcy? ~ zapytała, niby ze śmiechem, ale ta perspektywa wcale nie wydawała jej się taka nierealna. Przełknęła zaraz ślinę i postanowiła skupić uwagę ich obojga na czymś innym.

Na jego bliznach. Uniosła delikatnie łapę, z wyprostowanym jednym szponiastym palcem. Wyciągnęła ją odrobinę przed siebie, ale nie za bardzo, wskazując na pobliźniony pysk samotnika. Jej spojrzenie znowu nieco spochmurniało, gdy na nowo zaczęła jeździć spojrzeniem po wszystkich tych pamiątkach ran. Żal boleśnie wbił się w jej serce. Ciekawe czy byłaby w stanie sprawić, by zniknęły? Nigdy tego nie próbowała; do tej pory jedynie zasklepiała rany tak, by zminimalizować ryzyko powstania blizn. Spojrzała niepewnie w oczy samca, jakby pytająco.

Vedilumi
autor: Płocha Ćma
11 cze 2023, 22:47
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakÄ…tek
Odpowiedzi: 516
Odsłony: 75495

Skalny zakÄ…tek

Nie miała pojęcia, że wygląda w jego oczach tak... miernie. Słabo. Jak sarna w obliczu drapieżnika. Ale może wyglądała tak przy wszystkich i już zwyczajnie nie zwracała na to uwagi, już i tak zbyt wiele razy porównywała się do innych. Obserwowała jego ruchy, widząc, że powoli swoista, groźna aura wygasała – a może to było tylko złudzenie. Może dopowiadała sobie zbyt wiele, widząc te proste gesty. Podszedł bliżej, dalej ją obwąchując. Chociaż w jej umyśle pojawił się swoisty dysonans, jej wąsy zadrżały. Powtórzył swoje imię i wciąż ją obwąchiwał. Wtedy zachichotała niemo niczym głupiutki podlotek. To było dość... surrealistyczne. Nigdy nie sądziła, że będzie obwąchiwana w taki sposób przez drugiego smoka.

Powstrzymała swoje zawstydzenie, by skupić się na jego niewyraźnej odpowiedzi. Warkliwej, ale jednak w jakiś sposób zrozumiałej. Wilk. Nie mogła powiedzieć, że ją to zaskoczyła; przypominał takowego. Poruszyła wargami, jakby chciała powtórzyć ten wyraz, ale nie wydobył się z niej żaden dźwięk, w końcu nie mógł. Pochyliła odrobinę łeb.
~ W moim języku wilk to vazu ~ powiedziała z pomocą magii, bez żadnego konkretnego celu. Może żeby trochę oderwać własne myśli od tego, że była teraz bezwstydnie obwąchiwana. Pochylona głowa skierowała się nieco w kierunku tej większej, potężniejszej i sama poruszyła nozdrzami, nabierając w nie obcy zapach, analizując go. Wykorzystała też okazję, by przyjrzeć bliżej pyskowi Vedilumiego. Cały w bliznach. Jej ślepia posmutniały, gdy przejeżdżała spojrzeniem po kolejnych bliznach. Dużo ich. Co on musiał przeżyć? Zacisnęła delikatnie wargi. Jej wrażliwe serce drgnęło kilkukrotnie. To smutne.

Vedilumi
autor: Płocha Ćma
11 cze 2023, 19:29
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakÄ…tek
Odpowiedzi: 516
Odsłony: 75495

Skalny zakÄ…tek

Drgnęła, kiedy wykonał kolejny krok. Przyglądała mu się, nie bardzo rozumiejąc całe zajście; czuła się trochę tak, jak przy naukach z dziadkiem. On wtedy też udawał zwierzynę, czy to zaciekawioną, czy to agresywną... ale miała wrażenie, że ten tutaj nie udawał. Może po prostu miał taką manierę? Nie chciała go oceniać z góry po pierwszych chwilach kontaktu, choć ciężko było się pozbyć napływających do umysłu myśli. Ponownie zagryzła wargę. Samiec stanowił dla niej jedną wielką zagadkę. Może i była empatyczna, ale nie należała do najbystrzejszych głów – Aie była mądrzejsza. Nie rozumiała wszystkich niuansów, chociaż była dobra w wyłapywaniu emocji.

Dlatego wyłapała, że smok nie reagował już złością na jej maddarę. To pozwoliło jej trochę zrelaksować się, gdy wciąż wpatrywała się w samca. Kiedy podszedł jeszcze bliżej, miała wrażenie, że stała przed nią góra. W dodatku był umięśniony. Im dłużej na niego patrzyła, tym więcej szczegółów zauważała. Nie był tylko wysoki, był też szeroki. Słowem – ogromny. Jak jej posąg w grocie. Wąsy uzdrowicielki drgnęły na to porównanie, jednak szybko je od siebie odrzuciła. Nie wypadało, nawet jeśli to były tylko myśli.

Uśmiechnęła się szerzej, gdy nieznajomy jednak się odezwał. Vedilumi. Trawiła przez chwilę jego imię, jakby próbując odkryć jego znaczenie, ale że nic mądrego nie przyszło do jej głowy – odpuściła. Głos miał zachrypły, jakby nie używał go praktycznie wcale. Nie należał do stada Ziemi, jak zaprzeczył kilka chwil wcześniej (polował u nich tak, jak planował Urthemiel?). Czyli wychodziło na to, że był samotnikiem; może po prostu nie był przyzwyczajony do kontaktów z innymi? Urthemiel, jak jej wyjawił, wychowywał się z kilkoma smokami na krzyż. Vedilumi... mógł po prostu nie mieć nikogo. Ta myśl ją zasmuciła, toteż pochyliła lekko łeb.
~ Vedilumi ~ powtórzyła, a maddara ponownie zawibrowała w powietrzu. Nie mogła przysłowiowo posmakować imienia na własnym języku, toteż musiała się zadowolić taką formą. Przechyliła głowę na bok, znowu mrugając do niego i uśmiechając się. ~ Ma jakieś znaczenie? Baal oznacza świt ~ kontynuowała, skoro samiec nie kazał jej odejść. Cóż, zostać też nie, ale skoro nie otrzymała odmowy, postanowiła wykorzystać okazję. Zaciekawił ją. Usiadła, ogon układając wygodnie dookoła własnych łap. Z trudem zignorowała wspomnienie o matce; w końcu to od niej otrzymała własne imię.

Vedilumi
autor: Płocha Ćma
11 cze 2023, 18:53
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakÄ…tek
Odpowiedzi: 516
Odsłony: 75495

Skalny zakÄ…tek

Wyraźnie zmieszała się, kiedy samotnik spojrzał wprost na nią. Przełknęła ślinę, oczekując wyrazu złości. Taki też napotkała, gdy jej maddara zawibrowała w powietrzu, a samiec na nią zareagował. W sposób specyficzny i niespodziewany. Zamrugała, zaskoczona i zbita z tropu. Wiedziała, że niektóre smoki nie przepadały za maddarą i miały do tego pełne prawo, ale nie spotkała się nigdy z tym, żeby ktoś na nią... warczał.

Reagował jak zwierzę. Myśl ta rozbrzmiała w jej głowie dwa razy. Pierwszy, gdy wydał z siebie dźwięk. Drugi, gdy postąpił w jej kierunku krok i zaczął węszyć. Zagryzła wargę. Może jednak powinna zawrócić? Nie powinna tak bez parady wpadać na inne smoki, spoza jej stada, zakłócać im spokój. Samiec spał. Wyrwała go z odpoczynku i teraz bogowie jedni wiedzieli tylko, jak wielki to mógł być błąd. Przestąpiła z łapy na łapę. Był ogromny. Gigantyczny wręcz, co jedynie peszyło ją bardziej. Była przy nim malutka. Jak przy wielu smokach, ale przy nim już w szczególności.

Pochyliła delikatnie łeb. Postanowiła powtórzyć jego gest, wyciągając nieco ku niemu szyję i węsząc. Chciała wyłapać jego zapach. Miał w sobie delikatną nutę Ziemi, ale nie tak silną, jak jego smoki. Przechyliła zaciekawiona głowę. Przez chwilę wahała się przed użyciem ponownie maddary, ale nie miała innego wyboru – przecież nie mogła się normalnie odezwać. Mrugnęła do niego.
~ Jesteś z Ziemi? ~ zagaiła miłym tonem, pozwalając sobie na delikatny uśmiech – może w ten sposób załagodzi jego ewentualną złość. Na moment uciekła spojrzeniem na bok, nim skierowała je z powrotem na nieznajomego. Właśnie. ~ Jestem Płocha Ćma. Albo Baal. Ze stada Słońca ~ przedstawiła się. Zaraz zmieszała się, wracając myślami do swoich poprzednich słów. ~ Um, jeśli przeszkadzam, to... mogę pójść ~ zaoferowała nieśmiało, a jej głos nabrał smutniejszej nuty.

Nie chciała być problemem. Przeszkadzać tak, jak zapewne każdemu innemu.

Vedilumi
autor: Płocha Ćma
11 cze 2023, 18:36
Forum: ÅšwiÄ…tynia
Temat: OÅ‚tarz Erycala
Odpowiedzi: 724
Odsłony: 41583

OÅ‚tarz Erycala

//inny czas

Wreszcie zebrała się na odwagę, żeby zawitać w świątyni, a dalej – przed ołtarzem boga uzdrowicieli. Zżerał ją stres. Nie tylko przez fakt, że wchodziła tu w grę cena za jej sprawność, ale też przez zdarzenie sprzed wielu, wielu księżyców. To było tak dawno, a jednak wspomnienia zgniatania małej postaci wciąż były w niej żywe. Wypuściła powietrze z płuc, sztywnym krokiem wkraczając do świątyni, przed ołtarz.

Wlepiła w niego spojrzenie. Trwała w ciszy, dość długi czas, nim poruszyła się lekko i odezwała.
~ Erycalu ~ posłała w eter myśl, wiadomość. W jej głosie rozbrzmiewał respekt i stres. ~ Ucierpiałam na ostatniej... wyprawie z siostrami poza tereny stad. Straciłam głos. Moja maddara nie działa tak, jak wcześniej. Ciało też nie ~ przedstawiła powoli, na tyle spokojnie, na ile była w stanie. Przełknęła ślinę, wzdychając zaraz. ~ Co mam zrobić, by odzyskać sprawność? ~ zapytała, przysiadając. Wiedziała, że to będzie miało swoją cenę, liczyła się z tym. Kiedyś na to uzbiera. Przymknęła delikatnie powieki, oczekując.

/niezdolność do mówienia, +1ST do ziania, +1ST do magii
autor: Płocha Ćma
11 cze 2023, 0:23
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Skalny zakÄ…tek
Odpowiedzi: 516
Odsłony: 75495

Skalny zakÄ…tek

Czuła się... samotna.

To nie tak, że nie miała przy sobie nikogo. Miała rodzeństwo. Verhu, Su, Aie, Tio. Yatu postanowił podążyć za Bebe poza granice stad i nawet jeśli chciała, nie mogła go zatrzymać. Przynajmniej żył. Matka też, podobno. Chociaż chciała za nią wyruszyć, nigdy nie odważyła się na taki krok. Czy z Yatu bedzie tak samo? Już nigdy go nie zobaczy? Sama ta myśl sprawiała, że gula rosła w jej gardle, a żołądek wykręcał się boleśnie. Dio za to już nigdy nie zobaczy... ale może on sam by wolał, żeby tak było.

Miała też Kafdoia. Antylopa towarzyszyła jej na każdym kroku, wyczuwając zmiany w jej nastroju, reagując na swój uroczy, kochany sposób. Ale to było tylko zwierzę. Nie mogło jej zastąpić wszystkiego, nawet jeśli pokochała kompana całym sercem. Nie mógł zapełnić swoistej pustki, która rosła w jej sercu.

A rosła z każdą kolejną chwilą. Najbardziej poczuła to wtedy, gdy obserwowała siostrę ze swoimi dzieciakami. Gdy widziała mianowanie swojego siostrzeńca. Przełknęła ślinę na samo wspomnienie, ponownie czując ból rozlewający się po jej sercu. Wiedziała, dlaczego Wilczy Kolec wybrał Topolę. Wiedziała, rozumiała, nie miała zamiaru się mieszać; ale nie potrafiła zatrzymać nieprzyjemnego uczucia rozlewającego się po ciele. Może faktycznie była nieistotna? Gdy uciekła śmierci spod jej szponów, zdała sobie sprawę, że nie powinna brać każdego wydarzenia w życiu... ale najwyraźniej odnosiła to tylko do swojej profesji. Ciała były kruche, ciężkie do odratowania, gdy znajdowały się na krawędzi życia. Nawet jeśli się starała i chciała dobrze. Ale chyba jednak nie potrafiła zastosować tej myśli do innych aspektów własnego istnienia.

Jestem niepotrzebna. Ta myśl wbiła się boleśnie w jej umysł, gdy przemierzała zacieniony las Dzikiej Puszczy. Zapachy różnych stad mieszały się w jej nosie, ale powoli przeważał zapach Ziemi. Nic dziwnego, w końcu puszcza znajdowała się w znacznej swojej części na terenach tego stada. Musiała uważać, żeby nie przekroczyć granicy. Ale do tego jeszcze trochę.

Nie wiedziała, czego szukała na ziemiach wspólnych. Kafdoia zostawiła u siebie, nie chcąc zabierać go w miejsce, gdzie mogła powtórzyć się sytuacja z ceremonii. Musiał ochłonąć, a ona potrzebowała czasu dla siebie. Nie spostrzegła, kiedy dostrzegła do Skalnego Zakątka. Przystanęła między drzewami, czując cudzy zapach, silniejszy, niż inne. Zamrugała i uniosła wreszcie łeb, spojrzenie, które dotąd było wlepione w podłoże. Wtedy dostrzegła olbrzymiego samca rozłożonego na skale. Uch, och. Poruszyła się nieco niespokojnie, karcąc się za nieuwagę.
~ Um, przepraszam, nie chciałam... przeszkadzać ~ wymamrotała mentalnie, nie sięgając do cudzego umysłu (nie miała odwagi, by wtargać do głowy obcego smoka), a zamiast tego roztaczając własny, łagodny głos dookoła. Przystanęła między drzewami, przepraszająco spoglądając na nieznajomego.

Vedilumi
autor: Płocha Ćma
09 cze 2023, 4:50
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 732
Odsłony: 93834

Błękitna Rzeczka

Zeszli całkowicie na temat zawiłości relacji stad i samotników, co przyjęła z nieskrywaną ulgą. Kiwnęła lekko głową na jego podziękowanie, nie widząc szczególnie powodów do takowych, ale był to miły gest. Być może to było naiwne założenie, ale wierzyła, że miała do czynienia z porządnym smokiem, nie osobnikiem, który zaraz rozszarpałby jej gardło. Zagryzła delikatnie wargę na jego kolejne słowa i uciekła spojrzeniem na bok. Alternatywy. W głowie miała pełno pomysłów, ale domyślała się, o co mogło chodzić.
— Słońce chętnie przyjmuje smoki w swoje sze'egi — powiedziała cichutko, spoglądając na niego. — Tak... gdyby ci się nie udało z Ziemią — dodała, poruszając się lekko. Jego kolejne pytanie sprawiło, że nieco zmarkotniała, choć chyba bardziej już się nie dało – wciąż wyglądała jak kłębek nieszczęść. Pokręciła głową. — Nie spotkałam żadnego innego samotnika, op'ócz ciebie — odparła smutno. — Teo'etycznie możesz przebywać na ziemiach niczyich, tylko... Tylko p'awa Wolnych Stad nie ch'onią samotników. Gdyby ktoś chciał, t-to mógłby się... ciebie pozbyć — odparła całkowicie szczerze, pochylając lekko łeb. Widać było, że nie popierała takich zasad. Co to w ogóle miało znaczyć – możesz zabić samotnika, jeśli tylko skończył dziesięć księżyców? — A-ale nie znam smoków z takimi zzapędami — zapewniła go zaraz, choć może niepotrzebnie; nie wybaczyłaby sobie, gdyby przez to stracił czujność i dał się zabić.

Urthemiel
autor: Płocha Ćma
04 maja 2023, 2:47
Forum: Ogólne
Temat: Powiadomienia
Odpowiedzi: 1697
Odsłony: 98314

Powiadomienia

Gorzki Miód
1x lekka [rana kłuta lewego barku: krwawienie, ból, ryzyko infekcji]
1x średnia [złamanie zamknięte lewej strony, dolnej szczęki; wybite dwa zęby; krwawienie; ból; rosnąca opuchlizna; możliwość infekcji]
viewtopic.php?p=565916#p565916
  • aktualizacja
autor: Płocha Ćma
30 kwie 2023, 9:55
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 732
Odsłony: 93834

Błękitna Rzeczka

Westchnienie opuściło jej pysk. Zapach łez, nigdy o tym nie pomyślała. Miała tylko nadzieję, przez ostatnie księżyce nim nie przesiąkła, ponieważ już sama myśl o tym przyprawiała ją o dreszcze. Nie potrzebowała kolejnych powodów do umniejszania swojej osoby.
— Czasem ze szczęścia... — zaczęła, mamrocząc pod nosem. Ale w moim życiu dawno szczęścia nie było, chciała dopowiedzieć, jednak ostatecznie tylko pokręciła łbem, porzucając tę kwestię. Zapewne samiec sam był w stanie sobie to dopowiedzieć.

Przechyliła odrobinę głowę, w zaciekawieniu, ale nie zamierzała napierać na Urthemiela, by wyjawił jej swoją historię – to byłoby zwyczajnie nie w porządku, skoro sama od tego uciekała. Zamiast tego przyglądała mu się, a w złotych ślepiach mignęła gdzieś cząstka młodziutkiej kleryczki, pełnej ciepła, troski.
— Mam nadzieję, że Ża' Słońca pot'aktuje cię łagodnie — odparła mu, wreszcie czując się na tyle komfortowo, by przysiąść. — To przywódca mojego stada. Trzecie stado, o któ'ym mówisz, to Mgły, ale... — zawahała się, przejeżdżając złotymi szponami po podłożu. — ...ale wątpię, że jest sens tam p'óbować. Mgły są ba'dzo zamkniętą g'upą, nie słyszałam, by wpuszczali obcych — objaśniła samotnikowi, całkowicie szczerze. Nie chciała zniechęcać go do tego stada, przecież nie miała do tego powodów, ale fakty wyglądały tak, jak, cóż, wyglądały.

Urthemiel
autor: Płocha Ćma
29 kwie 2023, 13:17
Forum: Błękitna Skała
Temat: Błękitna Rzeczka
Odpowiedzi: 732
Odsłony: 93834

Błękitna Rzeczka

Starała się nie zwracać uwagi na zdziwienia nowo poznanych smoków w reakcji na jej wadę wymowy; naprawdę przyzwyczaiła się do swojego sposobu i nie przeszkadzał jej... chociaż w ostatnim czasie neutralne kwestie zmieniały się w te negatywne. Zauważyła jego szybkie mrugnięcie, ale nie poruszyła się, z całych swoich sił nie próbując tego identyfikować jako reakcję na nią samą.

Poruszyła się nerwowo dopiero w momencie, kiedy to stwierdził oczywistość. Przełknęła ślinę, błądząc spojrzeniem po okolicy. No dobrze, w takim razie co powinna mu na to odpowiedzieć? "Och, wiesz, ostatnio umierają mi bliscy, a w sumie to też dałam pacjentowi umrzeć"? Absolutnie nie. Głowiła się przez kilka chwil, nim opuściła odrobinę łeb.
— Ba'dzo to widać? — wymamrotała smętnie, zaraz kręcąc łbem. Skoro widział to zupełnie obcy jej smok, to jak mogła spoglądać na siebie inaczej, niż przez pryzmat beznadziei? Przeniosła na niego spojrzenie dopiero, gdy się przedstawił. Przyglądała mu się w ciszy, aż wreszcie uleciał z niej słaby głos. — Baal. Albo Płocha Ćma, uzd'owicielka Słońca — przedstawiła się sama. Zagryzła policzek. — ...miło mi cię... poznać — dodała, nagle przypominając sobie o wszelakich grzecznościach, jakie przecież nie były jej obce. Co się z nią działo? Tym razem to ona odchrząknęła. — Nie jesteś stąd, p'awda? Nie pachniesz jak któ'ekolwiek ze stad — zagaiła dalej, momentalnie czując się bardzo głupio... nawet jeśli nie miała ku temu za bardzo powodów. Stwierdzała oczywistość? Może i tak. Z jednej strony bała się, że ją wyśmieje, a z drugiej – przecież miała prawo do ciekawości. I unikania rozmów o własnym samopoczuciu.

Urthemiel
autor: Płocha Ćma
29 kwie 2023, 5:03
Forum: Wewnętrzna Jaskinia
Temat: PosÄ…g Kammanora
Odpowiedzi: 120
Odsłony: 9112

PosÄ…g Kammanora

//inny czas, niż Wrząca

Zmarniała pojawiła się w świątyni, gdy Wolne Stada zaczął powoli otulać zmrok. Długo odkładała tę wizytę i czuła, że może być już za późno, jednak dopiero teraz była w stanie zebrać w sobie tyle sił, by zjawić się pod posągiem boga Siły. Siły, której nigdy nie miała i nigdy mieć nie będzie, zarówno fizycznej jak i mentalnej. Czuła się troszkę nie na miejscu, nieswojo. Czuła się jeszcze słabsza, niż zazwyczaj; malutka, beznadziejna. Wciągnęła powietrze do płuc, poprawiła nieco swoje zmierzwione, nieco zaniedbane pióra, nim sięgnęła do swojej torby. Wyjęła z niej starannie wykonany bukiet z wcześnie kwitnących kwiatów. Przebiśniegi, szafirki, kilka hiacyntów, cebulice układały się w biało-niebieską kompozycję. Zrezygnowała z kosaćców, jako że były trujące i nie chciała, by bóg ją źle odebrał... chociaż i tak w głębi ducha bała się, że ją wyśmieje. Ją i jej prezent. Jednak prawda była taka, że nie miała wiele więcej do zaoferowania.

W ciszy podeszła pod posąg i ułożyła pod nim bukiet. Cofnęła się o dwa kroki, obserwując swój dar. Dopiero po chwili odezwała się.
— Kammanorze... — wyszeptała, zagryzając lekko wargę. Nie wiedziała czy jej w ogóle słuchał, ale kontynuowała. — Ne sakkenuba ko'a 'ajei, san ne ümet pleu'oro ak' 'äbaro, ë'eNie przychodzę po ogień, bo nie jestem wojownikiem ani łowcą, jednak... — Chwila zacięcia, w której słowa odbiły się lekkim echem od ścian. Nie chciała marnować daru od boga, wiedziała, że nie wykorzysta go należycie, dlatego chciała zrobić coś innego – coś, do czego chociaż odrobinę się nadawała. A może nawet nie i zaraz miała się o tym brutalnie przekonać. — Kecami aha or tekine hämmoi an okac nabu skadaero, mäsevëro.Chcę podziękować za twoje błogosławieństwo opiekę nad smokami, stadami. — Kontynuowała nieco pewniej, unosząc spojrzenie na sylwetkę wykutą w kamieniu. Spoglądnęła na jego pysk, czarne ślepia symbolizowane przez kamienie szlachetne. — Aharomi, we miore pomeneDziękuję, że nam pomagasz — powiedziała na koniec i schyliła łeb w szczerym wyrazie podzięki.

Wyszukiwanie zaawansowane