uzbierawszy potrzebne mi kamienie na wyleczenie ciążących mi kalectw, ruszyła w kierunku świątyni.
Nie czułam się najlepiej, pomijając już sam fakt nieprzyjemnych konsekwencji uniknięcia śmierci, nie wiodło nam się najlepiej. Niestety, ale głód dawał nam się we znaki, zwierzyny było nie wiele, a do tego okrutnie chuda, a wszystko przez przeklęty pakt z Błędem.
Nie rozumiałam, dlaczego Horus nie zmienił zapłaty za ten... układ. A może nie mógł? Tak więc udawało mi się jedynie wykarmić pisklę oraz kompanów, sama zaś przedstawiałam raczej marny... wygląd.
Dotarłam, sapiąc głośno, przed ołtarz, a widząc siostrę, rozluźniłam się. Martwiłam się o nią przez ten czas. Potarłam nosem jej polik, zerkając na nią pytająco.
~Jak się czujesz, siostrzyczko? ~zagadnęłam cicho w jej głowie.
Położyłam przed sobą stosik kamieni, bolało mnie serce, że się go pozbywałam, ale... cóż.
//6x tygrysie oko, 6x bursztyn za wyleczenie:
– Poderżnięte gardło: +1st do wytrzymałości i +1st do magii oraz brak zionięcia i mowy
– Odmrożenia (postać straciła po dwa place u każdej z łap oraz część ogona, na skutek martwicy) +2st do akcji fizycznych