Przez chwilę miał wrażenie, że znów jest na prerii. Suche trawy szeleszczą gniecione przez jego upadające ciało, łapiąc oddech czuł zapach nagrzanej ziemi i wszechobecnego ziela, a wytrącony z równowagi wywern, jak prawie co dzień, znów przygniata go do podłoża i ledwie się powstrzymuje, by nie wydostać maddary w momencie pochwycenia go za gardło, co przyprawia go o rozbawienie. [...]
Nie całkiem szczęśliwe wspomnienie, sprowadziło go na jeszcze gorsze warunki życia tymczasowego. Leżał na chłodnej ziemi, spowitej zapachem rzeźi, strachu i żalu. Nie zastanawiał się dlaczego nie znajduje się wśród kamiennych posągów starców, gdzie stracił wątek. Pamiętał przecie, że ostatnim co widział była czerwona smoczyca... Wokół niego roztaczał się także obce zapachy. "Nie. Nie wszystkie były obce. Ona też tu była. Ona i któś..." – poprawił się w myślach. Lecz zamiast go to jakkolwiek podnieść na duchu, czuł, że ta wiedza znacznie bardziej przygniata go. "Znów się staczam."
"Krąg jest kręgiem, bo się powtarza." – "Tak jak lament i niekryta skaza." – "W końcu nie będziesz w stanie nimi powlec." – czuł, że może się ruszać, a mimo to nie chciał. Bezwładnie spoczął na ziemi nawet, gdy już odzyskał pełny oddech. Jednak drgnął, kiedy próbował go złapać. Coś go trzymało. "Ciekaw jam tylko jak się po skutkach tych czynów pozbierasz." – myślał ale i już więcej ich nie przywoływał. Otworzył ślepia. W pierwszym momencie popatrzył nimi w eter. Mimika pyska nie zdradzała niczego, żadnych przemyśleń czy emocji. Ślepia też patrzyły pusto, jedynie w momencie, gdy poruszył nimi na smoczycę o jasno brązowym umaszczeniu, ślepia zalśniły wilgocią, lecz nie śmiał uronić łzy. Poza tym, po mrugnięciu, nie było śladu po tej drobinie ukazanych uczuć, która kłębiła się wewnątrz.
Wiedział, że karma go dopadła i teraz pozostaje na ich łasce. Zajrzał północnej smoczycy prosto w ślepia próbując upatrzyć weń jej emocje, gdy patrzyła na niego. Nieważne co w nich ujrzał, bardziej lub mniej tym poruszony, odwrócił następnie spojrzenie wiedząc, że taki gest, trwający zbyt długo, szczególnie w jego sytuacji, jest niczym innym jak kolejnym naruszeniem granic przyzwoitości. Spojrzał więc na jej przednią łapę, postawioną na ziemi i pociągnął nosem, gdy zapach sierści dostał się do jego nozdrzy. Oczekiwał bierny na to co mu uczynią.
@Powroty Słońca