Znaleziono 54 wyniki

autor: Lisi Kolec
28 gru 2015, 22:40
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 84612

Rabuś posłał Kruczopióremu uśmiech. Ślina nieco zaschła mu w gardle stąd biedak musiał chwile pokaszleć by dojść do siebie. Leżał chwile rozpłaszczony na ziemi wesoło zamiatając ogonem liście. Kiwnął głową, by dać znak, ze już pora wstawać.
Całkiem realistyczne było to bydle... – powiedział przywołując w pamięci wilczura.
Zdecydowanie coraz bardziej doceniał moc, jaką daje władanie maddarą. Z pewnością kiedyś będzie chciał zgłębić tajniki związane z magią, czy iluzją (doskonale z reszta prezentowaną przez Kruczego).
Młody gdy tylko usłyszał hasło "następne ćwiczenie" pokiwał przecząco głową, natomiast jego reakcją na "nie będę Cię dalej katował" było ochocze przytaknięcie.
Odpoczynek to baaaardzo dobra opcja. – Rudy dmuchnął mroźną mgiełką z nosa i uśmiechnął się szeroko.
Za to ty raczej nie masz po czym odpoczywać. – powiedział naśladując krucze przewracanie oczami. – ...chyba, że po użeraniu się nade mną.
Rabuś usadowił się na mchu owijając puchaty ogon wokół łap. Rozłożył skrzydła, przy okazji nieco je rozprostowując, w celu przyszykowania się na postrzyżyny.
Zdajesz sobie sprawę z tego, że to zimowe futro, które mimo wszystko powinno być nieco grubsze...? – dodał z nutą niepewności w głosie przykurczając nieco skrzydła do ciała. Co smok mający łuski może wiedzieć o posiadaniu futra? – Jak już, to radzę Ci przyciąć mi futro w taki sposób, bym miał jednak nieco tej... izolacji. Jakoś wyrównaj na grzbiecie, czy coś...
Rabuś zerknął na swoje plecy – nie były to do końca łyse placki, tylko krótka gęsta szczecina – mimo to, wiało nieco chłodem. W tym momencie zaczął zastanawiać się, czy to aby na pewno dobra decyzja. Przełknął cicho ślinę i spojrzał znów na Kruczego.
W sumie to... – Rabuś podrapał się po brodzie i wygiął pysk w grymasie. – Niewiele wiem o waszych terenach i jakie macie... te no... profesje.
U niego z pewnością spotkać można było kogoś takiego jak łowca, który zdobywał pożywienie dla całego plemienia. O magach raczej nie słyszał, ale za to kojarzył szamanów, który pełnił rolę uzdrowiciela, doradcy wodza i takie tam.
Myślę, ze chciałabym kiedyś... polować, choć coraz bardziej zachęcasz mnie do spróbowania swoich sił we władaniu... madda...rą? – Kaleczenie nowo poznanych słów to żadna nowość, przynajmniej u Rabusia.
autor: Lisi Kolec
26 gru 2015, 23:20
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 84612

Wybacz że odpisy się tak rozwlekły...

Pisklak jakoś dźwignął się na nogi. Kiwnął Kruczemu głową z podziękowaniem, po czym energicznie nią wstrząsnął, by odpędzić wszystkie ewentualne zawirowania. Gdy było już nieco lepiej, usiadł na tyłku, by chwilę odsapnąć. Ten wypadek zostawił po sobie ślad w postaci obolałych pleców i paru ubytków w upierzeniu skrzydeł.
Raczej nikt nie spodziewałby się tego, że na prostej drodze ktoś wyrzuci mu kłodę pod nogi... – Powiedział przewracając ślepiami z wyrzutem.
Rabuś skierował wzrok w stronę skupiska drzew. W tym momencie też wstał by lepiej przyjrzeć się ciekawemu zjawisku. Pyłek który opadł na ziemię przypomniał trochę śnieg – na który z resztą już wkrótce się zapowiadało. Mina zrzedła mu nieco gdy zobaczył ostatni fragment trasy – Da się w ogóle tak szybko nawrócić?
Teraz rozumiem, że też mi coś zaserwujesz? – Powiedział uśmiechając się z lekka. W sumie rzeczywiście to całkiem niezła metoda przyzwyczajania do prawdziwych warunków...
Młody ustawił się gdzieś koło początku "gwiezdnej" trasy. Przygotowania do startu nie były już zbytnim problemem, a z czasem pewnie wejdzie w nawyk. Ugiął kolana i starannie dokleił skrzydła do cielska – cały Rabuś zastygł w pozie startowej wlepiając wzrok w najbliższy skręt. Chcąc przeanalizować całą trasę wodził spojrzeniem po całości, mimowolnie wyginając ciało zgodnie z kierunkiem zakrętów. Najtrudniej było mu sobie wyobrazić co będzie się działo na ostatnim elemencie trasy – nawrocie. Będzie musiał zrobić bardzo szeroki łuk, czy bardziej nieco się pogimnastykować. Zapewne to drugie. Pisklak westchnął głośno – na razie nie trzeba się tym martwić... chyba.
Młody wystartował truchtem, tak jak jego nauczyciel rzekł – w celach profilaktycznych. Rabuś przebierał łapami na krzyż, dbając również o położenie łba i ogona. Pierwszy skręt w lewo – to i ciało w lewo. Rabuś najpierw "zajrzał" łbem czy coś przypadkiem nie czai się za zakrętem, następnie prawe łapy – zarówno przednie i tylne – znacząco zbliżyły się do swoich bliźniaków z lewej strony, a na koniec ogon wygiął się w łuk, biegnąc po ścieżce zakreślonej przez resztę ciała. Dobrze, że prędkość była niewielka – niepewnie stawiane łapy nieco ślizgały się na podłożu. W innym przypadku pewnie zaliczyłby glebę.
Następny zakręt w prawo – młody powtórzył wszystkie czynności potrzebne do wykonania manewru: zajrzał łbem za zakręt i wygiął ciało, a następnie ogon, w prawo. Tym razem jednak nieco przechylił się względem pionu, zapewniając sobie lepsza przyczepność.
Wraz z pokonywaniem trasy, rudy nabrał nieco pewności siebie. Z truchtu instynktownie przeszedł w szybszy bieg – coś w stylu końskiego galopu. Dopiero w tym momencie poczuł potrzebę zwalniania przed zakrętem – w pewnym momencie zahaczył skrzydłem o drzewo, w wyniku czego nieco wytrącił się z równowagi.
W momencie, gdy nadszedł czas na nawrót, Rabuś zdecydował się na szybki zwrot z nagłym dostawieniem tylnych łap. Młody postanowił przebiec obok drzewa, które miał wyminąć, trzymając się od niego jak najdalej mógł – by dać sobie pole do manewru. Mentalnie przygotował się do nagłego, mocnego wygięcia ciała w łuk, spiął mięśnie odpowiedzialne za dociskanie skrzydeł do ciała i zmarszczył czoło w skupieniu. W chwili gdy zaglądał za zakręt, już odpowiednio wygięty i odchylony w prawo, zauważył wroga. Wilczysko stało mu na drodze pokazując rząd kłów – na tym etapie rozwoju niestety byli równi sobie. Dostawił tylne łapy kończąc w ten sposób manewr nawrotu, zaparł się przednimi łapami by jak najszybciej wyhamować przed drapieżnikiem, a następnie podniósł je wysoko do góry, by dać susa w lewo. Rabuś zamachnął się ogonem, by nadać sobie pęd, świsnąwszy przy tym wilkowi przed nosem. Malec wystartował przed siebie – prosto na drzewa. Znalazł jednak szybko lukę między nimi i od razu się tam wpakował. Napotkał po drodze kilka krzaczorów o które zahaczył kilkukrotnie skrzydłami. Gdy nieco się przerzedziło przyspieszył i zerknął kątem oka za siebie. Wilk był całkiem blisko. Rabuś wybrał więc drogę po łuku, jednak taką by móc się rozpędzić – nie miał jeszcze takiej wprawy w skokach, by z łatwością przeskakiwać przeszkody. Ominął w ten sposób sporo niewygodnych zakrętów, jednak na sam koniec obranej przez siebie trasy, natknął się na ścianę wąwozu. Nieco wprawiony już w hamowaniu odchylił się mocno do tyłu wręcz odrywając przednie łapy od ziemi. Dostawił je szybko po prawej by dać susa w bok i zapewnić wilkowi bliskie spotkanie ze skalną ścianą. Ominąwszy sprawnie kilka drzew i ledwo co łapiąc dech w piersi dotarł na koniec wyznaczonej pyłem trasy – tym razem jednak nie wysilając się na hamowanie. Zwolnił powoli i od razu padł na bok dysząc ciężko.
skoń... Skończyłem!
autor: Lisi Kolec
22 gru 2015, 17:10
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 84612

Rabuś podniósł się szybko na nogi i otrząsnął zad z ewentualnych darów lasu, jakie mogły się doń przyczepić podczas efektownego upadku. Spojrzał w stronę Kruczopiórego i mimowolnie się zaśmiał. To lądowanie było w sumie całkiem zabawne, a ślizg po liściach w szczególności. Ale no, lepiej żeby się to więcej nie przydarzyło, bo tak... tak po prostu nie przystoi!
Malec przymierzył się zgodnie ze wskazówkami, by sprawdzić czy ta pozycja rzeczywiście jest tym czego potrzebuje. Ano jest – rudzielec przytakiwał ochoczo mamrocząc coś w stylu – "No tak mniej więcej zrobiłem, tylko te skrzydła...".
Rabuś zajął pozycje na linii mety, a raczej linii nowego startu z niecierpliwością wyczekując dalszej części. No i wreszcie czas na coś bardziej ekscytującego. Rudzielec nastroszył nieco pióra uśmiechając się przy tym drapieżnie. Przez co też nie do końca miał w głowie słuchanie co się do niego mówi. Gdy w końcu zdał sobie, że jednak jest to dość kluczowa sprawa i już chciał pytać o powtórzenie poruszanych kwestii pojawił się on... i to nie jakiś tam on, tylko on sam! No prawie, bo bez skrzydeł i drobnych szczegółów. Ale no, patrzenie na siebie z takiej perspektywy jest... całkiem ciekawe. To tak jakby być duchem i stanąć obok swojego ciała.
Wykrok, kolana ugięte, szyja i ogon na pozycji, skrzydła przyklejone do ciała – dokładnie jak poprzednio. Rabuś już całkiem przygotowany do biegu nabrał powietrza do płuc i zmarszczył czoło. No to czas zaczynać...
Malec wybił się – już znacznie pewniej niż poprzednio – z linii startu. Pierwszy sus wyrzucił przednie łapy do przodu, z czego prawa łapa z przyzwyczajenia chciała jako pierwsza opaść na ziemię – ciało wydłużyło się, a ogon energicznie wahnął w dół by nadać pędu. Przez moment wszystkie łapy znajdowały się w powietrzu. Rabuś zaczął podkurczać tylne nogi, zaś przednie szykowały się na kontakt z podłożem. Rudy musiał szczególnie uważać na łeb i skrzydła, podczas gdy przednie łapy opadły – wywołało to spory wstrząs. Pęd zmusił go do ponownego szybkiego wybicia – inaczej pewnie wylądował by na pysku. Szybko podkurczył przednie łapy, zaraz po tym tylne opadły na ziemię i prostując się znowu wybiły malca na przód. Szczerze powiedziawszy zachwiał się przy tym nieco, co przyprawiło go o... szybsze bicie serca. Kolejny sus należało wykonać tak samo, ale tym razem już z pewnym doświadczeniem. Rabuś był zaskoczony co najmniej zaskoczony prędkością jaką potrafi osiągnąć w taki sposób – w końcu nigdy wcześniej nie biegł tak szybko... nie, on po prostu nie biegał.
Pisklak z każdym susem ograniczał wszelkie zachwiania, łapy nauczył się stawiać w jednej linii, łeb i ogon również, bo – jak się okazało – w innym przypadku skręca! Połowę trasy przebył znacznie szybciej niż poprzednim razem. Ale przecież można biec jeszcze szybciej, nie? Ucieszony postępami Rabuś postanowił wkładać nieco więcej siły we wszystkie swoje ruchy. Jego celem było jak najszybsze pokonanie linii mety, więc wzrokiem oceniał odległość do swojego celu – pewnie tak jak na polowaniu. Ale każdy łowca, w przeciwieństwie do Rabusia, wie żeby patrzeć też pod nogi. Zwłaszcza wtedy, gdy obok znajduje się ktoś, kto ewidentnie chce ci uprzykrzyć życie...
Dobra wiadomość jest taka, że Rabuś dojrzał kątem oka kłodę wyczarowaną na jego drodze, a zła, że reakcja z całą pewnością była nie w porę. Rabuś zamiast zatrzymać się przed przeszkodą, bo na to w tym momencie czasu nie było, dał susa w bok. Wygiął ciało w lewo, łącznie z łbem i ogonem, a podczas lądowania mocno zaparł się przednimi łapami. Jednak kto by pomyślał, ze na mchu da się poślizgnąć? Łapy odjechały w prawo i Rabuś padł na bok, przeturlał się kawałek dalej, aż otworzyły mu się skrzydła, które zatrzymały karuzelę.
autor: Lisi Kolec
17 gru 2015, 18:26
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 84612

/najsmutniejszy post na świecie RIP 20:49

Mniej więcej dobrze? Temu to zawsze coś nie pasuje... Rabuś począł wodzić wzrokiem za Kruczopiórym, póki ten nie uciekł gdzieś za jego plecy. No i wtedy jego oprawca postanowił go zaskoczyć – najwyraźniej po to, by więcej krwi mu do mózgu dopłynęło... Pisklak jęknął z niezadowolenia i posłusznie podciągnął brzuch do góry. Brzuch zaliczony, co teraz? Gdy Rabuś przyuważył kątem oka swojego nauczyciela, postanowił następnym razem nie dać się zaskoczyć i ewentualnie spiąć zagrożone mięśnie. Jednak skąd miał się spodziewać piątki w nos? Rudy wzdrygnął się wypuszczając przy tym lodowate powietrze, które z pewnością oszroniło nieco łuski na łapie Kruczego. Brzuch i szyja na swoim miejscu, coś jeszcze? Smok raz jeszcze umknął mu z zasięgu wzroku – a to jak już wiadomo, nie zwiastuje nic dobrego. Słysząc uwagę, czy tez jej zaczątek, na temat skrzydeł Rabuś posłusznie "odkleił" je od ciała przygotowując się na mniej lub bardziej brutalne poprawki.
Co... CO ty robisz!?! – Pisklę najpierw spojrzało pod łapy wzdrygając się okrutnie, następnie odwrócił łeb i spojrzał na futro przycięte równiutko jak trawa na narodowym. Minę miał zdecydowanie nietęgą. Rzucił Kruczemu nienawistne spojrzenie, wypuszczając przy tym mroźną mgiełkę z nosa.
Łatwiej? Może lepiej było by od razu odciąć mi skrzydła!?! – syknął Rabuś otrząsając resztki futra ze skrzydeł. Z jego perspektywy był jak ryczący lew, natomiast w rzeczywistości bardziej przypominał piszczącą, puchatą kulkę futra.
A wyrównywać, lepiej nie wyrównuj...
Młody uspokoił się nieco po usłyszeniu słów swojego nauczyciela. Westchnął głośno po czym posłusznie ustawił się na linii startu. Zaczynając od wykroku i ugięcia łap, kończąc na odpowiednim ustawieniu tułowia, szyi oraz uniesieniu ogona. Ostatni element – unieruchomienie skrzydeł – rzeczywiście okazał się łatwiejszy niż podczas poprzedniej próby, ale za to jakie to było nieprzyjemne! Czegoś ewidentnie brakowało...
Rabuś, starając się nie myśleć już o bolesnej stracie, uważnie słuchał wszystkich wskazówek. Łapy na krzyż, brzuch, szyja i ogon, hamowanie – wszystko wydaje się proste i zrozumiałe, wystarczy sobie poukładać w głowie. Pisklak wlepił wzrok w zieloną linię mety, wprowadził ostatnie poprawki, a następnie napiął przygotowawczo mięśnie. Trzy... dwa... jeden...
Rabuś wystartował powoli, niezwykle dbając o kolejność stawiania łap, aby przyzwyczaić się do rytmicznego przebierania nogami. Wraz z pokonaniem dystansu około 1,5 ogona znacznie przyspieszył co znacznie utrudniło panowanie nad łbem i ogonem. Nie był to szczególnie szybki bieg, ale jednak sprawił pare trudności. Ogon musiał miarowo przechylać się z boku na bok odpowiednio w prawo, gdy prawa tylna łapa była w styku z podłożem i w lewo, gdy lewa tylna łapa stawiała krok na podłożu. Łeb zaś musiał być trzymany przez pisklaka nieruchomo, tj. w taki sposób by niwelować niepotrzebne drgania. Dodatkowo Rabuś musiał mocno przyciskać skrzydła do ciała, które jak na złość podskakiwały wraz ze stawianiem kolejnych kroków. Pod koniec trasy zyskał na tyle dużą wprawę, że bez problemu przebierał łapami, tak naprawdę bieg to całkiem naturalna sprawa! Rabuś zaczął się nawet zastanawiać, czemu sam na to nie wpadł. Ano dlatego, że ten konkretny bieg różnił się od wcześniejszych prób między innymi przygotowaniem. Skąd miał wiedzieć, że lepiej biega się ze skrzydłami tuż przy ciele?
Rabuś z uśmiechem na pysku minął linie mety, jednak po chwili coś do niego dotarło... A dokładniej... Jak się u licha hamujee!?! Dopiero teraz zauważył kamień stojący mu na drodze. Nie może przejść nad... nie może przejść pod... nie może go ominąć! Pisklę usilnie starało się obrócić, zaparło się łapami przechylając ciało do tyłu. Skrzydła nie pilnowane już przez ich właściciela otworzyły się i nabrały w siebie powietrza iii... tak właśnie Rabuś wylądował na tyłku.
Yyyy... Już!
autor: Lisi Kolec
13 gru 2015, 17:59
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 84612

Oho! Czy to nowe wyzwanie? Rabuś bez wątpienia upojony był myślą o szybszej i zgrabniejszej wersji siebie. A skoro ma możliwość stawić pierwszy krok w tym celu... to czemu nie? Pisklę zdążyło już zapomnieć o wcześniejszych zaczepkach ze strony Kruczopiórego. Co tam przeszłość, teraz się dogadują, nie? Z resztą – całkiem mądrze gada... dlatego też piskle nie polemizowało z jego wywodami.
Rudy bez słowa obserwował poczynania smoka. Gdy pierwsza linia pojawiła się na podłożu kiwnął głową i podszedł kilka kroków. Druga linia była całkiem daleko – Rabuś wziął głęboki oddech, by przygotować się na to, co go zaraz czeka.
Nie ma sprawy!
Pisklak podszedł do linii startu, łapy dostawił doń jak od linijki. Z utrzymaniem głowy na odpowiednim poziomie nie miał większego problemu – skupił wzrok na jaskrawym oznaczeniu mety. Szyję wyciągnął do przodu, dla równowagi unosząc również ogon – mniej więcej tak, aby razem z tułowiem tworzyły linię prostą. Trudnym zadaniem okazało się równe "doklejenie" skrzydeł do ciała. Rabuś wpierw je rozprostował po czym niezwykle dbale, próbując z resztą kilkukrotnie, dopasował je do ciała. Pisklęce pióra nie zapewniają zbyt opływowego kształtu, ponieważ całkiem dużo z nich to miękki puch.
Przy okazji uginania łap Rabuś zauważył, że nieco się chybocze. Tak chyba nie powinno być... Łapy miał ustawione równo... A może właśnie w tym jest problem? Rudy spróbował więc zrobić drobny wykrok, no i perfekcyjnie!
O niczym nie zapomniałem, prawda?
autor: Lisi Kolec
13 gru 2015, 16:05
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 84612

/ Haha, to by było trudne do zrealizowania szczerze mówiąc XD

Gdy tylko udało mu się schwytać żuka zaczął mu się bacznie przyglądać. Zdawał się być bardzo lekki, nawet za lekki jak na tego typu stworzenie. Jego błyszczący pancerzyk wyglądał niesamowicie – zielone odbłyski przechodzące w delikatny granat. Robak zniknął równie szybko jak się pojawił – lśniąca mgiełka uniosła się w powietrzu.
Rabuś uśmiechnął się mimowolnie. Żuk był magiczny? To wszystko wyjaśnia... Już kiedyś słyszał o magii, tylko w jego stronach praktykowana była ona przez szamanów, a czy nazywali ten twór maddarą... raczej jakoś inaczej...
Każdy mógłby takiego stworzyć? Nawet ja? – Zapytał przechylając łeb i szczerząc wesoło zęby. Taki bajer z pewnością by się przydał, choćby po to, by odegrać się na tym spryciarzu.
Gdy jego rozmówca wspomniał o zdobywaniu nowych umiejętności Rabuś pokiwał ochoczo głową. Nawet on sądził, że jego niezdarność wynika z pewnych braków w nauce. Dodatkowo jeszcze bardzo mało wiedział o zasadach panujących w tym świecie – jak mógł nigdy nie spotkać się z maddarą?
Noooo... jeszcze nie miałem okazji. Chciałbym być trochę... zwinniejszy? Skakać wyżej, biegać szybciej!
Oj, jak fajnie było by, gdyby to wszystko potrafił! Rodzice zawsze mówili mu, że jest za młody, że jeszcze nie nadszedł na to czas... Już podrósł, już jest nieco starszy – trzeba zaczynać!
autor: Lisi Kolec
13 gru 2015, 1:25
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 84612

Pisklak wypuścił nerwowo mroźne powietrze przez nos, pomachał głową z zażenowaniem i opadł nieco z tonu. Trochę zuchwałe to smoczysko...
Pisklak również wyciągnął łapę, naśladując gest rozmówcy. Przysiadł na miękkim mchu i zlustrował smoka spojrzeniem.
No, ale z pewnością to nie ja ukradłem Ci te wszystkie krucze pióra, o których mowa... – Odzywka dziecinna, ale zdecydowanie najlepsza ze wszystkich, jakie pisklak miał w swoim arsenale. Z tych bardziej poważnych obelg zasięgnął po wystawienie języka. To się doigrał!
Rozeźloną minę w chwile zastąpiło zdziwienie. Bawić się? Jak to bawić? Chyba walczyć na śmierć i życie za pomocą tych o, tu – groźnych kłów i pazurów! Rabuś podniósł tyłek stając na nogi i rzucił przenikliwe spojrzenie na Kruczopiórego.
Nagle poczuł na plecach łaskotanie. Zwrócił łeb w kierunku owego zjawiska – do jego futra przyczepiło się coś co ewidentnie nie było ani szyszką, ani liściem. Czułki, nóżki i pancerzyk co oznacza, że mamy do czynienia z jakimś robalem. Rabuś wodził wzrokiem za żukiem przebudziwszy w sobie instynkt łowcy. Żuk ucieka – Rabuś za nim. Niezdarne próby poruszania się szybciej niż marszem nieco utrudniały sprawę. Niczym kot (, no może nieco schorowany i do tego stary kot, ) goniący za czerwonym światełkiem próbował chwytać stworzenie pełzające wśród mchu w łapy. Za każdym razem umykało w okamgnieniu. Ojojoj, coś jest nie tak. Rabuś w pewnym momencie zatrzymał się, przysiadł i skierował wzrok w kierunku wielce ucieszonego oprawcy, następnie zwrócił wzrok w kierunku żuka, który zataczał przed nim kółka z zawrotną prędkością.
To twoja sprawka!
autor: Lisi Kolec
12 gru 2015, 23:47
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 84612

Niebo, drzewa, liście, szelesty, podmuchy, skrzypienie liści, oddech na karku, cudzy głos... Cudzy głos! Za jego plecami! Alarm, włączamy wszystkie procedury awaryjne!
Rabuś otworzył szeroko oczyska i wykonał manewr obrotu wokół własnej osi połączony z przesunięciem się na bezpieczną odległość.
Coooo, cooo jest? – Spojrzał góra, dół, prawo, lewo, bez wątpienia smoczysko. I to znowu ten nietypowy rodzaj smoczyska w zbroi z jakiś zesztywniałych piór.
Chwilę gapił się w osłupieniu, w końcu przed chwila serce skoczyło mu do gardła, a szyje ma dość długą.
Wii... Witaj? – Powiedział rozluźniając nieco spięte mięśnie.
Nieznany mu osobnik był od niego nieco większy. Rabuś wstał, otrzepał się z pozostałych na nim liści i nastroszył nieco futro.
Nie widziałem mamy już całkiem długo, właściwie to jej szukam! – Powiedział z dumą, bo przecież to nie on się zgubił, tylko jego rodzina się zgubiła.
Nazywam się Rabuś.
Pisklę wyraźnie nabierało pewności siebie. Rabuś zmarszczył nieco czoło – bez wątpienia niezbyt mu się to upokorzenie spodobało. Przed tobą stoi naburmuszone pisklę, co robisz?
autor: Lisi Kolec
12 gru 2015, 18:04
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Cichy Wąwóz
Odpowiedzi: 568
Odsłony: 84612

Przebudzenie. Przebudzenie małego niezdary, rudego pisklaka zakopanego w liściach. A co właściwie się stało? Jakiś upadek? Omdlenie? No już bardziej upadek, ale za o jaki efektowny! Śledząc trasę małych smoczych łap i ciągnącego się po ziemi ogona można by wywnioskować, że malec miał niezwykle ciężki dzień. Najpierw slalom między pomniejszymi drzewami, następnie zawadzenie łapa o kamień, efektowny zjazd na tyłku, odcisk anioła w liściach iiii... no właśnie co dalej? Teleportacja! Rabuś uniósł z bólem łeb i z konsternacją wpatrywał się w miejsce, w którym – jak mu się wydawało – wylądował. Kilka dobrych metrów dalej.
Młody dźwignął się na chwiejących się łapach, rozprostował skrzydło jedno, drugie i rozdziawił pysk ziewając niemiłosiernie. Gdy skończył już rytuał powrotu do życia, dotarła do niego głucha cisza. Dwie skalne ściany zamykały całkiem urodziwy krajobraz – wysokie drzewa, krzewy i dywan z mchu. Przystąpił kilka kroków zatapiając łapy w miękkiej ściółce. Zdecydowanie lepiej by było spać na takim łożu, niż na liściach, które miał okazje przed chwilą wypróbować. Rabuś zwrócił łeb ku niebu – szare, zamknięte w zielonej ramie z liści koron drzew. Całkiem znajomy widok.

Wyszukiwanie zaawansowane