Znaleziono 47 wyników

autor: Poranna Rosa
26 sie 2016, 10:29
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podnóże Skał
Odpowiedzi: 566
Odsłony: 80461

// Trzeci akapit: https://www.youtube.com/watch?v=EUJA3xRyVVM

No i proszę, kolejne leczeniu udane. Czy naprawdę miała aż takiego farta w leczeniach? Może bogowie ją wspierali i nie pozwalali jej popełniać błędów? Albo nauki Kaliny były tak dobre i rzeczywiście mogła się uznać za porządnego uzdrowiciela, który dumnie zastąpi Słodycz Zbawienia po tak wielu księżycach?
Westchnęła cichutko i ciepło uśmiechnęła się do młodzika. Widać, że wszystko dobrze poszło. Zebrała wszystkie miseczki, by wsadzić je znów do odpowiedniego miejsca w torbie. Rozłożyła szeroko skrzydła. Początkowo nie chciała nic więcej mówić, a jedynie spokojnie oddalić się i wrócić do obozu. Słońce, które od czasu do czasu przebijało się przez chmury padło akurat na nią oświetlając piórka i futerko na jej ciele, które teraz sprawiało wrażenie jeszcze bielszego, błyszczącego jak śnieg. Zgięła łapy szykując się do wyskoku w górę.
(muzyka) Do jej uszu nagle dotarły słowa Finezyjnego. Stanęła w miejscu rozluźniając nieco mięśnie. Chwilę tak stała wsłuchując się w nie. Dopiero gdy skończył odwróciła szybko łeb w jego stronę. Zamrugała ślepiami z nieco niepewną miną. Już nie tak obojętną. Teraz bardziej zainteresowaną, zamyśloną nad tym tekstem. Opuściła delikatnie pyszczek z łagodnym uśmiechem.
– Jeśli chcesz, by ta cudowna strofa lepiej brzmiała. Dodaj do niej melodię zamiast się tak stresować i denerwować. – Odezwała się w końcu wesoło. Końcówką ogona delikatnie musnęła krawędź pyska samca. Czy jednak było to odpowiednie? Tak czy siak szybko uderzyła skrzydłami w powietrze. Za pomocą krótkiego truchtu nabrała troszkę prędkości, by w powietrzu nie musieć się długo rozpędzać. Wzleciała wysoko w górę. Szybko skierowała się w kierunku obozu. Trzeba znów zając się rannymi powracającymi z walk i polowań...
autor: Poranna Rosa
21 sie 2016, 18:04
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Podnóże Skał
Odpowiedzi: 566
Odsłony: 80461

Rosę nie interesował konflikt między sojuszami, stadami. Jej celem było pomóc każdemu kto tego potrzebował. Informacja dotarła do niej dopiero po dłuższej chwili od jej wysłania. Bliźniacze Skały. Dość... ciekawe miejsce, które zajmowało całkiem spory teren na ziemiach wspólnych. Nie wiedziała dokąd ma dokładniej lecieć. Do samych skał, lasu, strumienia, jaskini, doliny, alei? Po dłuższym czasie wybrała jednak pierwszą opcję. Ze skał bowiem najbardziej było znane to miejsce. Miała też jakieś dziwne przeczucie, że to właśnie tam powinna się udać.
Po jakimś czasie Finezyjny mógł ujrzeć nad sobą smoczycę. Białą plamę na niebie, która świdrowała nad nim. Uzdrowicielka dostrzegła z góry samca dopiero po jakimś czasie. Trzeba było przyznać, że z takiej odległości trudno było dostrzec na ziemi jakąkolwiek istotę. Nawet jeśli była w całości czarna. Zapikowała w dół niczym orzeł. W kilka uderzeń serca znalazła się kilkanaście ogonów od ziemi. Zgięła odpowiednio lewe skrzydło. Drugie trzymała bardziej rozłożone, ale nie wyprostowane. Wykonała w powietrzu obrót, jakby piruet łbem w dół. Następnie rozłożyła skrzydła szeroko i pociągnęła przód ciała do góry, by nie zderzyć się z ziemią. Miała do niej jeszcze co prawda z cztery ogony, ale wolała wyhamować nieco wcześniej. Delikatnie opadła na wszystkie cztery łapki. Mimo wszystko było to krótsze lądowanie niż jakby miała szybować w dół. Albo dziko spaść składając skrzydła i narażać przy tym swoje życie.
Gdy łapy powoli znalazł się na stałym podłożu złożyła czarne od wewnątrz, równie piękne skrzydła. Skinęła łbem Finezyjnemu. Oczka wpatrywał się w niego spokojnie mrugając co chwilę. Przyglądała się nie tylko samcowi, a w szczególności jego ranie. Westchnęła cicho, a z składu ziół życia przyzwała odpowiednie zioła.
Dziurawiec, jemiołę, lawendę i tasznik. Tyle powinno pomóc nie tylko smokowi, a również jej jeśli odpowiednio przygotuje wszystkie zioła. Ze swojej torby wyjęła kilka miseczek, które będą jej potrzebne. Do każdej wrzuciła coś innego. W pierwszej sparzyła tasznik, w kolejnej zagotowała kwiaty dziurawca. Do następnej zaś wrzuciła listki jemioły, by przygotować z nich gęstą maź. W międzyczasie podała samcowi lawendę.
– Przeżuj to dokładnie, a po dłuższym czasie wypluj. – Poinformowała go swoim miłym dla ucha głosem. Powinna zadziałać uspokajająco. Następnie zabrała się za miseczki. Jemiołę podzieliła na cztery części. Trzy z nich podała adeptowi do wypicia, a czwartą nałożyła na ranę. Następnie podała do wypicia ostudzony napar z dziurawca. W końcu rana sięgała na koszulkę. Następnie sięgnęła po sparzony tasznik. Ostrożnie nałożyła go na ranę pilnując, by nie zadać samcowi więcej bólu. Delikatnie przyłożyła ranę do pokrytego futerkiem, zdrowego barku samca.
Wysłała do wnętrza sondę w postaci fali maddary, która miała sprawdzić sytuację w środku. Nie było aż tak źle. Oczyściła ranę z brudów i bakterii, które się do niej dostały. Tak samo z ewentualnej martwej tkanki. Zregenerowała kość barku, która byłą złamana. Na szczęście bez przemieszczenia. W dalszej kolejności zajęła się naczyniami krwionośnymi, które połączyła i udrożniła, by krew przez nie mogła swobodnie przepływać. Potem dopiero uszkodzonymi mięśniami. Ewentualne rozerwania w nich złączyła, opuchliznę zmniejszyła, zregenerowała ubytki i zniszczone komórki. Następnie odnowiła zerwane nerwy, połączyła je. Starała się zrobić wszystko, by pozbyć się bólu, który doskwierał adeptowi. Już niewiele jej zostało. Zregenerowała wszystko wewnątrz, warstwa po warstwie. Dopiero na samym końcu odnowiła poszarpaną skórę, by znów była gładka i pobudziła cebulki w niej, by stworzyły nowe, lśniące, czarne futerko, które zakryje miejsce po dawnej ranie. Przelała nieco swojej magii w zaklęcie lecznicze, by następnie odjąć łapę zamykając powstałe między nimi połączenie. Oby się udało...
autor: Poranna Rosa
10 sie 2016, 13:46
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 95323

– Rozumiem. Wiesz co, spróbuję ci pomóc. – Odezwała się znów po chwili. Jej ton wciąż niezmienny, spokojny. Słowa wymawiała jak zwykle powoli i ciszej, jakby się czegoś bojąc. Przynajmniej się tym razem nie jąkała. – Jestem Spłoszona Łuska, kleryczka, a za niedługo uzdrowicielka Ognia. – Poinformowała ją. W końcu mogła nie wiedzieć, a tym samym może i nawet nie dać sobie pomóc. Nieznajoma mogła nie znać magii. W takim wypadku przyzwała chmiel z własnych zapasów. Dodatkowo również jedną z kamiennych miseczek. Nabrała w nią nieco wody ze strumienia i wrzuciła do niej dwie szyszki chmielu. Zagotowała je. Dy napar był gotowy – odcedziła szyszki od powstałego napoju, ostudziła go i podała do wypicia. No, to powinno choć trochę pomóc małej.
Następnie przyłożyła łapę do jej barku, by móc zdziałać coś swoją maddarą. Rozluźniła ściśnięte naczynia krwionośne i obniżyła jej ciśnienie krwi. Pilnowała, by krew znów mogła przez nie spokojnie przepływać. Rozluźniła również mięśnie, w szczególności łba, by nie sprawiały młódce więcej bólu. Sprawdziła jeszcze, czy aby na pewno pozbyła się wszystkich przyczyn choroby, a następnie przelała maddarę w zaklęcie. Powoli odjęła łapę zamykając powstałe połączenie.
Miała nadzieję, że nie poszło jej aż tak źle.
autor: Poranna Rosa
10 sie 2016, 12:06
Forum: Bliźniacze Skały
Temat: Diamentowy Strumień
Odpowiedzi: 738
Odsłony: 95323

Spłoszona przechodziła obok Bliźniaczych Skał. Wracała właśnie ze Szklistego Zagajnika. Mogła co prawda po prostu wzbić się w powietrze. Była bardzo zmęczona. Ba! Nie miała czau na wzbicie się w powietrze i powrót do obozu drogą powietrzną. dlatego też wybrała drogę lądową. Spacerowała sobie przez Szumiącą Dolinę, Łąkę Szczęścia, a nawet Aleję Zakochanych. Może miała nadzieję na odnalezienie po drodze wybranka serca? Heh, jeszcze niezbyt ciągnęła się do związku z jakimkolwiek smokiem, a tym bardziej do zakładania rodziny. Jak na razie zajmowała się tylko nauką, zbieraniem ziół i chorymi smokami. A właśnie, smokami. W oddali przy Diamentowym Strumieniu dostrzegła smoka, który... chował się w swoich łapach? W sumie nie wiedziała co robi. Jakaś samiczka o ciekawym ubarwieniu trzymała przednie łapki na swoim łepku. może bolała ją głowa? Albo była zmęczona? Albo coś się stało? Płakała?
Tak czy siak Spłoszona chciała jej pomóc. Powoli podeszła do młódki. Była lekka w porównaniu z innymi smokami. Duża, ale chuda i pozbawiona silnych mięśni. Sprawiło to, że jej kroki wydawały się być cichsze niż normalnie. Miała też mniejszy nacisk na podłoże od tych rogatych czy umięśnionych gadów. Poruszała się z gracją i wdziękiem. Jednak nie piękno ruchów i gestów ją teraz interesowało, a ta młodsza od niej samiczka.
– Oh, witaj? Czy... czy coś się stało? – Odezwała się melodyjnym i miłym dla ucha głosem. Patrzyła na nią nieco z góry. Była w końcu dużą smoczycą z ogromnymi skrzydłami, które jeszcze dodatkowo dodawały jej kilka szponów wysokości po rozłożeniu. Teraz jednak trzymała je delikatnie przyciśnięte do boków. Obniżyła łeb, by znajdywał się jedynie minimalnie nad pyszczkiem nieznajomej. Szafirowe ślepka wpatrywały się w smoczycę z Życia. Czekała na jakąś odpowiedź lub w ogóle reakcję z jej strony.
autor: Poranna Rosa
08 sie 2016, 10:37
Forum: Błękitna Skała
Temat: Leszczynowy Zagajnik
Odpowiedzi: 693
Odsłony: 93754

Skinęła łbem. Mistrzyni miała w końcu racje. Spieszyła się i wszystko zrobiła tak... niedokładnie. Chciała już się zabrać za leczenie bojąc się trochę, że to może jej nie wyjść. dlatego też to na tym etapie nauki skupiła się bardziej. Musiała jednak zwrócić uwagę na szczegóły, by łapa wyglądała realistycznie. Jak prawdziwa!
Tak więc i tym razem za cel wybrała łapę. Nawet jeśli w poleceniu nie było podane w którym miejscu miała zostać umiejscowiona rana i na jakiej części ciała. Była to więc lewa, tylna łapa. Początkowo stworzyła jedynie jej kształt, bez niczego więcej. Miała być umięśniona i pokryta drobną, elastyczną łuską.
Następnie mogła zabrać się za tworzenie właściwe. Tym razem postara się, by wszystko wyglądało jak najrealistyczniej. Najpierw stworzyła więc kości. Białe, giętkie. Jednak z tą giętkością starała się nie przesadzać. Miały po prostu nie łamać się przy ruchu. Ani nie wyginać w dziwne pozycje. Kości jak kości. Wewnątrz wypełnione przypominającym gąbkę materiałem oraz szpikiem kostnym. Połączyła je odpowiednimi stawami, które miały umożliwiać poruszaniem kości zarówno w kolanie jak i palcach. Następnie stworzyła ścięgna. Stworzone z mocnych i odpornych włókien. Były to przedłużenia mięśni aż do miejsca przyczepu z kością. Dopiero potem od tych ścięgien utworzyła mięśnie. Były widocznie twarde, zbite i grube. Smok, który takie posiadał musiał być wojownikiem siłowym. Takie mięśnie bowiem raczej nie pozwalały na szybkie uniki, a silne i porządne sparowanie ciosu. Mięśniami o odpowiedniej wielkości, długości pokryła nie tylko kość w łapie, a również stopie i palcach. Miały się kurczyć i rozciągać umożliwiając ruch. O te w łapie zadbała, by były dość duże, by utrzymać taką potężną kończynę wraz ze smokiem bez większych problemów. Sama łapa była dość długa. Należała więc do smoka pustynnego. We wnętrzu stworzyła żyły i tętnice. Krew w nich miała odpowiednią gęstość. Ściany tych pierwszych były raczej cieńsze niż tych drugich. Krew w nich płynęła pod mniejszym ciśnieniem. W tych drugich przy dotknięciu łapy czuć było jak krew pulsuje. Zarówno jednak pierwsze jak i drugie w dalszych częściach rozgałęziały się na coraz mniejsze i cieńsze. Wewnątrz stworzyła też odpowiednią sieć nerwów pilnując, by znalazły się w każdej części tworu. Zarówno w łapie, stopie i palcach. Podobnie jak żyły i tętnice. Zanim stworzyła skórę musiała zrobić tkankę tłuszczową, ciałka nacisku i tkankę podskórną. Dopiero mogła stworzyć skórę samą w sobie. tym razem nie zapomniała o naskórku wraz z ciałkiem dotykowym, którego brakowało, podobnie jak innych części tworu, w poprzednim dziele. Następnie pokryła wszystko łuskami. Były niewielkie o kremowej barwie, nieco złote przy palcach. Tam też były one takie malutkie, by nie sprawiały dyskomfortu przy poruszaniu łapą. Upewniła się też, że w trakcie tworzenia umieściła w międzyczasie wszystkie potrzebne gruczoły łojowe i potowe.
Na mięśniu dwugłowym uda znajdowała się właśnie rana. Większość jej była ze strony zewnętrznej, a nie z tyłu. Obrażenia nie miały sięgać głęboko, ale były bardzo rozległe, bo pokrywały prawie cały obszar mięśnia. Był on uszkodzony i w niektórych miejscach naderwany. Sprawiał okropny ból przy każdym ruchu. Zakończenia rany były poszarpane, strzępki skóry i pojedyncze łuski zwisały w dół. Naczynia krwionośne i nerwy były uszkodzone i przerwane w wielu miejscach. Widać było wgłębienia w miejscu, gdzie wilk wbijał swoje kły. Wszystko zalane było krwią. Rana była nieco zabrudzona od kurzu, znajdowało się w niej też trochę wilczej śliny. Tchnęła maddarę. Teraz musiało być wszystko idealnie!

Leczenie raczej zajmie jej mniej czasu. Wybrała odpowiednie zioła, a raczej ich iluzje. Był to dziurawiec, babka, nawłoć i jemioła. Podobny zestaw co wcześniej, ale uwzględniła dziurawiec zamiast tasznika, bo on bardziej powinien pomóc przy ranie łapy. Oba zioła jednak wydawały jej się odpowiednie w taki wypadku. W miseczce zagotowała wodę, do której wrzuciła kwiaty dziurawca. w kolejnej zaś to samo zrobiła z jemiołą. W międzyczasie zgniotła liście babki wraz z nawłocią, by takie połączenie mogła spokojnie nałożyć na bolesną ranę z nadzieją, że pomoże to w odkażeniu rany i zadziała jako odpowiedni wstępny opatrunek. Dalej ostudziła gotowy napar z dziurawca, który położyła przy łapie.
– Napar do wypicia. Trzy części gęstego naparu z jemioły również. – Przy drugim zdaniu podzieliła jemiołę na cztery części. Trzy właśnie zostawiła również przy łapie, a czwartą spokojnie nałożyła na bolesną ranę. Powoli, by nie zadać "smokowi" większego bólu.
Dotknęła przednią łapką kończyny. Z przodu. Wysłała do niej sondę z maddary. Nawet jeśli wiedziała jak wszystko wygląda w środku. Robiła to bowiem przy każdym leczeniu. Najpierw oczyściła ranę z brudów, piachu i pyłu, który w niej zalegał. Pozbyła się całkowicie wilczej śliny, by podobnie jak zanieczyszczenia – nie pozostała w ranie. Nawet w minimalnych ilościach. Starała się również pozbyć wylanej krwi i na moment zamknęła naczynia krwionośne, by móc zająć się mięśniem. Połączyła rozerwane włókna i zregenerowała je, by znów wyglądały jak zdrowe. Pilnowała, by nie były za sztywne lub, by nie odstawały od pozostałej części mięśnia w inny sposób. Następnie połączyła zerwane nerwy, żyły i tętnice, gdzie te ostatnie udrożniła również, by spokojnie mogła przepływać przez nie krew. Gdy była pewna, że wszystkie dotychczasowe akcje wykonała poprawnie – zabrała się za regenerację reszty tkanek warstwa po warstwie. Starała się nie zapomnieć o żadnej, by wszystko wyglądało tak, jak powinno. Po odnowieniu całkowicie skóry, pobudziła ją do tworzenia łusek. chciała, by wyrosły szybko, ale nie natychmiastowo. Po zakończonym leczeniu powinny być znowu piękne, kremowe i błyszczące. Przelała we wszystko nieco maddary. Następnie odjęła łapę zamykając powstałe połączenie. Niepewnie spojrzała się na uzdrowicielkę. Czy teraz wszystko zrobiła dobrze?
autor: Poranna Rosa
06 sie 2016, 20:58
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie VIII
Odpowiedzi: 123
Odsłony: 6390

Żal jej było Wiatru, bo wydawał się być ciekawym stadem. Niestety, w przeciwieństwie do Cienia, nie udało mu się przetrwać do czasów teraźniejszych. Zła stara Woda!, czemu u licha chcieli walczyć z tak słabym stadem i nie dali im się bardziej rozwinąć? No cóż, niestety stało się. Wiatr teraz zostanie już tylko w kronikach historii Wolnych Stad.
– Bardzo zainteresowały mnie w dzisiejszym spotkaniu wszystkie opowieści i historie stad, smoków, które opowiadałeś, i o których tak często mówili coś inni. Zadam jednak dość dziwne pytanie. Stado Wiatru, Cienia. Przybyli tu spoza bariery. Stworzyli własne, odrębne stada. Moje pytanie brzmi: Jakie są wymagania, by zostało założone oddzielne stado? Na pewno muszą znaleźć sobie kawałek ziemi, którą użyczyłoby im jakieś stado. Ale nie wiem chyba nic poza tym... – Chciała ułożyć tą wypowiedź w sposób taki, by nie znalazły się w niej inne pytania, które Oprawca wziąłby za takie, na które również chciałaby poznać odpowiedź. Może potrzebna jest jakaś konkretna ilość członów? Profesji? Samica tym razem wsłuchiwała się w pytania innych, ale najbardziej interesowało ją to, które sama zadała.
Stada co prawda nie chciała założyć, ale zawsze przydałaby się jakaś taka dodatkowa wiedza, prawda? Nigdy bowiem w zwykłych naukach nie słyszała, by ktoś o takich rzeczach wspominał.
Zainteresowało ją również pytanie Keez. Widziała ten wulkan i jego pokryte zastygłym materiałem zbocza. czy jednak erupcja miała miejsce niedawno? może minęło już wiele czasu, lub nie wybuchł jeszcze od czasów przybycia tu smoków? To się zaraz okaże...
autor: Poranna Rosa
05 sie 2016, 17:03
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie VIII
Odpowiedzi: 123
Odsłony: 6390

Spłoszona chciała się szybko wypowiedzieć. Znała bowiem odpowiedzi na chociaż kilka pytań Oprawcy Gwiazd. Jak zwykle postanowiła niestety poczekać. Głupia kleryczka! Zabrali jej wszystkie odpowiedzi. Nie była jednak zła i znów poczekała, aż kilka smoków się wypowie. Posłuchała ich spostrzeżeń i domysłów, by je następnie zapamiętać i wzbogacić dzięki temu choć trochę swój umysł, swoją wiedzę na poszczególne tematy.
– Nie wydaje mi się, że bali się o wyginięcie smoków. My, wolni i równinni w pobliżu bariery na pewno nie jesteśmy jedynymi smokami. Istnieją bardzo odległe ziemie, do których wędruje się wieloma dniami i nocami, mija mnóstwo księżyców, a i tam można spotkać nowe smoki. Każdy przybywa z jeszcze dalszych stron, z których wędrował kilka miesięcy i pór. No i nawet tam, daleko skąd przybyli, żyły smoki. Czy więc równinni mogli się bać o wyginięcie gatunku przy nie wybijaniu nas do końca? To na pewno chodzi o tą utratę pewnego rodzaju sensu. Mają oni pewnie swoje własne problemy, swoje cele, tak więc zapewne jednym z nich jest właśnie pozbycie się takich pieszczochów jak my. W końcu błagam was. My w porównaniu do nich żyjemy w łagodnych warunkach, a nie krwawych i dzikich jak oni. Jednak jeśli nas wybiją – stracą jeden ze swoich celów. Stracą swoje ofiary do zabawy. – Ostatnie słowa widać, że mówiła z wielką niechęcią, jednak tak właśnie brzmiało jej zdanie. Nie chciała, by była to prawda i nie była pewna, czy miała rację.
– Długa zima, która trwała prawie do lata. Słyszałam, że zniknęła wraz z pojawieniem się na naszych ziemiach elfów. I czegoś, co mają w swoim obozie. Teraz jednak obóz otacza mgła. Nie miałam się więc okazji dowiedzieć, co takiego przegoniło mróz i biały puch. – Westchnęła spoglądając na trójkolorową wodną adeptkę. Spłoszonej podobało się jej ubarwienie. Zieleń, brąz, nieco kremowego. Paletą barw przypominała jej nieco matkę. Jednak na jej futrze kolory były spokojniejsze i tworzyły raczej całe płaty niż pojedyncze kropki na brązowym tle. Odgoniła jednak od siebie myśli o smoczycy i ponownie skupiła się na spotkaniu. Niestety nie była obdarzona podzielną uwagą, a za często odrywała się od zebrania, by rozmyślać. Jeszcze zaraz ktoś powie coś ważnego i tego nie usłyszy! Hmpf!
autor: Poranna Rosa
04 sie 2016, 15:04
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie VIII
Odpowiedzi: 123
Odsłony: 6390

– Jeśli chodzi o Tarrama to słyszałam tyle, że żył w ciele Hebanowego Oprawcy. Początkowo nikt nie spodziewałby się, że smok ten był opętany, a raczej jego ciało. Gdy już się dowiedzieli, pojedyncze osobniki okrzyknęły się nawet jego wyznawcami i chcieli mu pomóc stając po jego stronie. Po wszystkim zostały rzecz jasna ukarane, a może i nawet w trakcie. Nie pamiętam. Znam bowiem tylko urywki całej tej historii. Z samym bogiem walczył na pewno dawny przywódca Wody – Nieokiełznane Wody Oceanu. To po tej walce otrzymał właśnie trójczłonowe imię. – Wypowiedziała się po dłuższych rozmyśleniach. – Oh! I ostatecznie Tarram został spętany w ciele Erycala – białego smoka, syna Naraneli, patrona medyków i uzdrowień. – Dodała jeszcze po chwili na krótki oddech. – Panie proroku? Co to jednak znaczy, że został spętany? Czy zniknął całkowicie? Może nadal żyje tyle, że we wnętrzu Erycala? Jak to działa? – Przekrzywiła łepek zainteresowana. Jednak przecież Oprawca zadał też inne pytanie, na które również musiała odpowiedzieć, prawda?
– Równinni na pewno mogą na nas wpływać. Jednak czy byliby na tyle inteligentni by to zrobić? Nie pałają wielką miłością do maddary toteż na mgłę większych wpływów nie mają. Jeśli jednak ruszyliby swoją łepetyną to mogliby na pewno zatruć rzeki, a tym samym zwierzynę. Jednak wydaje mi się, że te bestie mordu aż takie mądre by raczej nie były. – Zakpiła. Niby mieli wśród nich jednego równinnego, Zbuntowanego. Nie miała jednak pewności czy naprawdę nim był. Nawet jeśli to nie czuła zbytnich wyrzutów związanym z obrażaniem jego. Dłużej jednak się nim nie zajmowała. Nawet nie zwróciła ku niemu wzroku. Nie chciała niepotrzebnej kłótni.
– Drapieżniki atakują nas, bo chcą się bronić, wyżywić rodzinę. Tak nakazuje im instynkt i nie oznacza to, że mają względem nas te... "złe zamiary". Co jednak tyczy się smoków... chodzi o to, że nie mogą przejść smoki, które chcą nam zaszkodzić, które mają zamiar stworzyć chociażby chaos lub przyczynić się do śmierci tutejszych smoków, lub sami ją wykonać. Zaszkodzić można bowiem w różny sposób. Wydaje mi się, że jednak większość z nich nie uniemożliwia przejście przez barierę. W końcu niektóre mogą być takie błahe, że smok bez problemu przejdzie na te ziemie. Co jednak nie znaczy, że każdy smok, który myśli, ze jest dość "dobry" może się przez tą barierę przedostać. – Westchnęła – Ciekawi mnie jednak pytanie Aileen. Czy bariera teraz może być słabsza niż przez pierwsze dni jej istnienia? – Znów przekrzywiła nieznacznie główkę zainteresowana.
Na koniec rozejrzała się po zebranych tu smokach. Czy jeszcze ktoś coś powie w tym temacie? Była bowiem bardzo zainteresowana tymi tematami i chciałaby dowiedzieć się więcej, jeśli ktoś coś jeszcze wiedział.
autor: Poranna Rosa
31 lip 2016, 20:48
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie VIII
Odpowiedzi: 123
Odsłony: 6390

Spłoszona nie wiedziała jak ma odebrać uśmiech twgo młodego osobnika. Delikatnie spuściła więc ślepka na ziemię po kontakcie wzrokowym i schowała się za jakimś większym smokiem, który mógł ją chociaż w większości zasłonić. Westchnęła cicho, ale szybko jej uszy podniosły się nieco. Zadrżały zawieszone na nich sztuczne, elfickie lub też ludzkie ozdoby. Do jej uszu dotarł bowiem głos proroka, który opowiedział im historię. A była ona długa i ciekawa. Wszyscy byli tak cicho. Oczy adeptów i pisklaków wlepione były w postać Oprawcy. Widać, że podobało im się to, co mówił. Ze Spłoszoną wcale nie było inaczej z błyszczącymi oczkami wpatrywała się w niego. Jej pyszcze delikatnie się otworzyj z radosnym uśmiechem. Następnie nastała cisza, by każdy mógł ułożyć odpowiedź na pytanie, lub też pytania smoka.
Spłoszona jak zwykle nie wyrywał się pierwsza. Nawet jeśli była już gotowa i w każdej chwili mogła mówić.
– Imię nic mi nie mówi, ale co do wcześniejszego pytania – wydaje mi się, że walka byłaby całkiem wyrównana. Poza barierą jest ich naprawde wielu. Wszyscy świetnie walczą, nawet jeśli nie każdy z nich jest mądry. Jednak przewagą liczebną i doświadczeniem w zabijaniu mogliby nam zaszkodzić. Jeśli jednak połączylibyśmy siły mimo wojennego nastroju, wymyślili jakąś porządną strategię... Szansa na zwycięstwo zawsze jakaś jest! – Odpowiedziała melodyjnym i przyjemnym dla ucha głosem. Bardzo zaciekawiło ją również pytanie nieznajomego z Życia. Czy mgła mogłaby być sprawką równinnych? Czy ich magia może przedostać się przez barierę? Czy mogłoby to trwać tak długi czas? Wolała te pytania jak narazie przemilczeć, a zadać nieco inne.
– Czy to był jedyny raz kiedy smok po śmierci, Natchniona Myśl, zrobił coś tak wielkiego i ważnego? Czy były inne sytuacjie kiedy duchy smoków pomagały Wolnym w czasie jakiś ważnych lub trudnych dla nich chwil? – Po tym pytaniu zamilkła, a następnie wsłuchiwała się w spostrzeżenia smoków, które jeszcze nie miały okazji się wypowiedzieć na ostatnie słowa i pytanie proroka.
autor: Poranna Rosa
30 lip 2016, 9:56
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie VIII
Odpowiedzi: 123
Odsłony: 6390

Skinęła łbem Oprawcy. Czyli Prorocy cały czas żyją? I nigdy nie umarli! Była to pierwsza rzecz o jaką wzbogaciła swoją wiedzę. Uważnie jednak wysłuchiwała spostrzeżeń i pytań pozostałych smoków, na które odpowiedział były Jad Duszy.
Bariera, bariera. Czy ktoś kiedykolwiek jej o niej opowiadał? Czy słyszała jakieś wyrywki rozmów, które jej dotyczyły? A no jakieś krótkie na pewno słyszała. Dlatego też Spłoszona musiała się trochę zastanowić i poukładać sobie tą odrobinę informacji w łebku. Tym razem nie tylko wysłuchała wypowiedzi innych, a również zauważyła, że nie przekrzykują się aż tak jak za pierwszym razem i starają się raczej dać równirż innym wypowiedzieć.
– Moja mama kiedyś żyła poza barierą. Jest to siła, jakby mur, która chroni nas przed dzikimi i krwiożerczymi równinnymi. Ci, którzy mają dobre zamiary mogą przejść. Jednak pozostali są zamknięci z dala od naszych Wolnych Stad.
Bariera stworzona została dzięki magii potężnych czarodziei, ducha uzdrowicielki, której imienia już nie pamiętam oraz pomocy bogini Naraneli. Było to bardzo dawno temu, w czasach których nie żyli nawet nasi dziadkowie czy pradziadkowie.
– To chyba wszystko, co udało jej się wyłapać z różnych rozmów. Nie było to wiele, ale chyba wystarczało. Samica przekrzywiła łepek. Ciekawiła ją jednak jeszcze jedna rzecz.
– Proroku, czy bariera ma kształt kopuły czy tylko ścian? Jak wysoko i głęboko sięga? Czy możnaby było nad nią przelecieć lub się pod nią przekopać? Jak jest ze zwierzętami? Czy zarówno zwierzyna jak i drapieżniki mogą przez nią przechodzić, czy są zamknięte tylko po jednej stronie? – zakończyła tym swoją serię pytań. Czy Oprawca będzie znał na nie odpowiedzi? Czas pokaże...
Wzrokiem wychwyciła również chwilowe spojrzenie nieznanego jej, młodszego samca z Życia, przy którym to siedział inny smok i widocznie o czymś rozmawiali. Ona również posłała im krótkie spojrzenie zainteresowanych, szafirowych ślepi, ale zaraz znów skupiła się na spotkanu. Oczka ponownie zwróciły się więc na proroka.
autor: Poranna Rosa
27 lip 2016, 22:42
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie VIII
Odpowiedzi: 123
Odsłony: 6390

Spłoszona chciała się odezwać, ale jej głos za każdym razem był tłumiony przez przekrzykujące się smoki. Poczekała więc aż chociaż większość z nich ucichnie. Z nieco opuszczonym łbem czekała. Gdy zaczęły się odzywać już tylko pojedyncze smoki mogła wreszcie coś powiedzieć. Tak, coś. Dobrze powiedziane. wszyscy powiedzieli co wiedzieli i uzupełniali przy tym wszystkie luki. Co więc zostało młodej Spłoszonej? Powtórzyć wszystko co sama wiedziała i jakieś fragmenty, które udało jej się wyłapać między jednym wrzaskiem, a drugim hukiem spowodowanym jednoczesnym wypowiadaniem się piskląt i smoków.
Początkowo zamruczała pod nosem, by zaraz unieść łeb i skierować go na prowadzącego spotkanie smoka.
– Jesteś Oprawcą Gwiazd, prorokiem Wolnych Stad, który jest ł-łącznikiem między nami, zwykłymi smokami, a potężnymi bogami. K-kiedyś byłeś Jadem Duszy, dzielnym wojownikiem ognia. Po śmierci d-dane było ci jednak obrać nową funkcję. Prowadzisz ceremonie przywódców, przekazujesz nasze prośby do boków i sam ogłaszasz nam ich wolę na poruszone lub całkowicie inne od naszych tematy.
Wraz z Atrealem prowadzicie tu, na Skałach Pokoju tak zwane Spotkania Młodych. Słyszałam o nich od niejednego smoka, który bral w nich udział. Sama nie mogłam się doczekać, aż wreszcie jakieś z-zostanie ogłoszone i będę mogła się na nim zjawić. Wracając jednak... Są to dość często organizowane zebrania dla piskląt, adeptów i kleryków, którzy są chętni d-dowiedzieć się czegoś więcej, uzyskać odpowiedzi na pytania i dowiedzieć się więcej o otaczającym ich świecie. Poznajemy tu też definicje i p-poglądy smoków na różne tematy i konkretne rzeczy. Niektórzy jednak przybywają tu też tylko dla spotkania kogoś takiego jak Proroka czy nawet samego boga – Atreala. Każdy może mieć inny cel w jakim tu przybył...
– Wzięła oddech. Skończyła wreszcie swoją beznadziejną gadaninę i rozejrzała się po obecnych, który już dawno skończyli mówić. – Ja na przykład przybyłam na s-spotkanie, bo wiem, że dowiem się tu wiele nowych rzeczy, o których zapewne w późniejszym życiu r-raczej nie będę miała okazji usłyszeć. – Dodała jeszcze po chwili i jakby zachichotała. Swoimi szafirowymi ślepkami spoglądała na Oprawcę. Miała nadzieję, że nie powiedziała nic źle. Chyba...
autor: Poranna Rosa
26 lip 2016, 9:27
Forum: Błękitna Skała
Temat: Leszczynowy Zagajnik
Odpowiedzi: 693
Odsłony: 93754

Smoczyca skinęła łbem uzdrowicielce. Stworzyła przed sobą iluzję smoczej łapy, tylko łapy. Lewej przedniej, tak dokładniej. Była pokryta zielonym futrem. Miękkim i przyjemnym w dotyku. Na zgięciu było ono nieco dłuższe. Palce były długie i zakończone czarnymi pazurami. Łapa była silnie umięśniona co wskazywało na to, że należała zapewne do jakiegoś wojownika. Znajdowała się jednak na niej zygzakowata rana. Nad nadgarstkiem, z przodu widać było trzy cięcia po kocich pazurach. Bolesne, to na pewno. Wokół rany widać było opuchliznę, skóra była czerwona. Szpony nie stworzyły szerokiej rany, ale za to całkiem długą. Ciągnęła się znad nadgarstka prawie do kolana. Wewnątrz mięśnie były uszkodzone. wszystkie naczynia krwionośne na jakie trafiły szpony były poprzerywane. wszystko zalane było krwią. Kość jednak pozostawała nieuszkodzona. Wewnątrz rany znajdowało się trochę piasku i brudu ze szponów, które mogły spowodować dodatkowo niechciane zakażenie. Tchnęła maddarę w wyobrażenie łapy.

Przyjrzała się swojej iluzji gotowa jej "pomóc". Do leczenia wybrała babkę, tasznik, nawłoć oraz jemiołę. Przyzwała do siebie z groty kamienne miseczki. Napełniła je wodą, by następnie podgrzać je do temperatury wrzenia. Do jednej z nich wrzuciła tasznik, a do drugiej jemiołę. Dziwnie było korzystać z iluzji ziół. Sparzony tasznik położyła na bolesną ranę. Gęsty napar z jemioły ostudziła i podzieliła na cztery części. Trzy z nich położyła przed sobą, a jedną nałożyła na ranę.
– Trzy czwarte jemioły do wypicia. – Nie stworzyła bowiem pyska. Wydawało jej się, że przez całą naukę za bardzo nadwyręży to jej zapasy maddary.
Następnie po tych ziołach zmiażdżyła babkę oraz nawłoć, które razem nałożyła na bolesną ranę. Musiała odczekać dłuższą chwilę aż soki ziół zaczną działać.
Przyłożyła łapę do rany, by zająć się magicznym etapem tego leczenia. Oczyściła ranę z brudów i bakterii, które mogły jeszcze gdzieś tam zalegać. Następnie połączyła i udrożniła wszystkie zniszczone naczynia krwionośne. Tętnice i żyły. Za pomocą maddary odnowiła też mięsień, by był równie silny i potężny jak kiedyś. Odnowiła również wszystkie nerwy. Cały czas pilnowała, by wszystko wyglądało jak przed otrzymaniem rany. By "smok" nie czuł różnicy w "obu" łapach. Odnawiała wszystko warstwę po warstwie. Następnie zregenerowała również skórę, a znajdujące się w niej cebulki pobudziła nieco za pomocą maddary, by wytworzyły w tym miejscu nowe futro. Piękne, miękkie, zielone i lśniące jak kiedyś. Przelała maddarę, by wszystko stało się rzeczywistością. Nieco niepewnie spojrzała na Kalinę.
autor: Poranna Rosa
24 lip 2016, 14:43
Forum: Skały Pokoju
Temat: Młode Spotkanie VIII
Odpowiedzi: 123
Odsłony: 6390

Na spotkaniu nie mogło oczywiście zabraknąć Spłoszonej. Smoczyca przyleciała w to nieznane jej miejsce. Przybyła tu od razu gdy dowiedziała się o Spotkaniu Młodych. Wylądowała nieco z dala od pozostałych. Nie chciała też się jakoś specjalnie popisywać. Po prostu obniżyła lot, a gdy znalazła się tuż nad ziemią złożyła skrzydła i miękko opadła najpierw na przednie, a potem tylnie łapy. Usiadła gdzieś z tyłu i uniosła wysoko łeb. Mimo tłumu wszystko ładnie widziała. Nie miała pojęcia czego mogła się spodziewać.
Słońce grzało jej ciało. Futro w takie dni w cale nie pomagało. Spłoszona zaś czekała na rozwój wydarzeń.
autor: Poranna Rosa
23 lip 2016, 8:25
Forum: Górska Jaskinia
Temat: Legowisko
Odpowiedzi: 1036
Odsłony: 44303

– Nauczycielu? – W jaskini rozbrzmiał cichy, słodki głosik. Sakura powoli weszła do groty samca. Jej pazurki stukały o kamienne podłoże, co wystarczająco powinno poinformować samca o jej przybyciu. W wejściu można było dostrzec jej zgrabą sylwetkę, która przestała się już zbliżać, stanęła w miejscu.
– Chciałam byś pomógł mi zapanować nad moją maddarą. W ostatnich czasach trochę mnie zawodzi... – Wymruczała list nie słowa, a przed sobą położyła sześć kamieni. Dwa ametysty i cztery bursztyny. Westchbęła cicho i czekała na odpowiedź nauczyciela.

// Inteligencja IV
autor: Poranna Rosa
22 lip 2016, 10:02
Forum: Błękitna Skała
Temat: Leszczynowy Zagajnik
Odpowiedzi: 693
Odsłony: 93754

Ucieszyło ją, że mistrzyni zechciała jej pomóc. I tak kilka księżyców temu zajęła jej wiele czasu, że nie zdziwiłaby się gdyby odmówiła. Delikatnie się uśmiechnęła.
– Chciałabym doszkolić się w leczeniu ran. Z chorobami idzie mi całkiem dobrze, ale gdybym musiała leczyć nie zwykłą grzybicę, a wyżarty kwasem aż do kości grzbiet... to już nie byłoby takie proste. Nauczyć mnie jak postępować w tego typu sytuacjach? Najróżniejszych złamaniach, oparzeniach, odmrożeniach, krwotokach? – Tak, to właśnie z tymi przypadkami miała największe problemy. Spotkania ze smoczym oddechem, maddarą lub rany wykonane przez wojowników polegających na sile. Zmiażdżone kości, uszkodzone narządy wewnętrzne. Nigdy jeszcze się z żadną z nich nie spotkała, ale wątpiła by sobie poradziła z nimi tak jak z małym skaleczeniem lub zwykłym choróbskiem. Westchnęła.
– Jeśli masz pomysł w jaki sposób możemy połączyć te dwie nauki... bardzo chętnie! Zajmie nam to mniej czasu i szybciej będziemy mogły powróci do naszych zadań. – przekrzywiła nieznacznie łepek i wyszczerzyła radośnie ząbki. Szybko jednak spoważniała czekając na decyzję uzdrowicielki.

Wyszukiwanie zaawansowane