Znaleziono 25 wyników

autor: Rebeliancka Łuska
21 mar 2016, 13:20
Forum: Zimne Jezioro
Temat: Mała plaża
Odpowiedzi: 893
Odsłony: 137394

Otrzymałaś wiadomość. Pełną żalu, dziką i nieskładną, ale tak poruszającą ilością emocji. Więc ruszyłaś na wskazane miejsce nie do końca pewna własnych odczuć.
Absurd zniknął w swoim kłębku i schował się w krzakach. Nie zwracałaś uwagi na otoczenie, na jezioro, na smutną przy jeziorze prawdę, twoim jedynym celem było odnalezienie taty. I to się udało. Wydał ci się taki smutny i oklapły, jakby to on był martwy, a ni... Podeszłaś do ojca. Usiadłaś przy nim. Spojrzałaś w stronę jego skrytego teraz pyska. Aż i na twoim pojawił się grymas żalu. Wstałaś i... Wepchnęłaś się między łapy a szyję Rudego. Jak byłaś pisklęciem mieściłaś się idealnie, teraz... No, nie było tak źle. Owinęłaś się wokół ojca, w czymś przypominającym przytulenie, w czymś trochę jak duszenie... ale to miało być pocieszające! Może uścisk wyszedł ci niezdarnie, ale chcesz dobrze. Bo tata nie wygląda jakby czuł się dobrze. A ty... Nie chcesz o niczym myśleć, nie, nie. Nie... Nie teraz. Nie. Schowałaś pysk gdzieś w piórach Absurdu i tak po prostu z nim leżałaś. Może to najlepsze wyjście teraz.
autor: Rebeliancka Łuska
19 mar 2016, 22:59
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Liściaste rozstaje
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 98274

Syknięcie od razu zwróciło twoją uwagę na pysk smoczycy, a stamtąd twój wzrok powędrował za kroplą śliny na samą ziemię. Szybko zwróciłaś uwagę na imponujące pazury na tej ziemi się znajdujące. Jest na nich... Krew? Nie przyglądałaś się im długo, wróciłaś wzrokiem na ich właścicielkę.
– Noszę miano Rebelianckiej Łuski, jestem córką Absurdu Istnienia. Z Ognia właśnie. – ukłoniłaś się smoczycy jak to zwykle przy przedstawianiu się. Cóż, smoki które spotykałaś rzadko miały problem z odgadnięciem twojego stada, siarka ma dość hm, specyficzny zapach. – dziękuję za troskę, chęć przekazania wieści o mojej nierozważności to nie jest coś, co przyszłoby na myśl wielu smokom. – uśmiechnęłaś się dziękując szczerze. Jakkolwiek ton twojej rozmówczyni nie brzmiałby chłodno czy ironicznie, jej słowa odebrałaś raczej jako... coś miłego. "Zanim coś ci się stanie" – chęć przekazania twojemu stadu złych wieści. To naprawdę miłe. Znaczy się... oby tylko tych złych wieści nie było.
A o to też rozpoczęła czyszczenie pazurów. Czyli jednak krew. Ciekawe czy należała ona do jakiegoś młodego, niewychowanego smoka, twojego poprzednika? A może po prostu do zwykłego smoka, pokonanego w walce wojowników? Albo do jakiejś dorodnej sarenki? W sumie bycie Łowcą to logiczne wytłumaczenie tak sprawnej umiejętności podkradania się, pomyślałaś.
– Jesteś może Łowcą? – zapytałaś wpatrując się w jej pazury jak i zęby. Wróciłaś wzrokiem na samą smoczycę – Jak się nazywasz?
autor: Rebeliancka Łuska
17 mar 2016, 22:57
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 88923

"Czerwień Kaliny" powtórzyłaś cicho w myślach i kiwnęłaś lekko głową. Zawsze lepiej zapamiętywać imiona, mogą się przydać. Na przykład aby od razu zacząć fajniej rozmowę "hej, a ja o tobie słyszałam..." lub coś podobnego.
Szybko wróciłaś myślami do rozmowy z Fao i uśmiechnęłaś się sama do siebie. Lubisz gdy twoi rozmówcy dużo mówią, pytają w tym wypadku, tak ładnie wypełniają twoją zwyczajową ciszę. Ale tym razem nie milczysz!
– A tak, wyvernowe i drzewne! Wyvernowe nie mają czterech łap, a tylko dwie, tylne. Za to mogą pochwalić się bardzo silnymi skrzydłami! Na ziemi mogą wyglądać trochę nieporadnie. Smoki Drzewne często mają kolory pomagające im się skryć wśród drzew, jak brązy, zielenie, szarości, czy wzory – plamy, a dzięki chwytnym łapom i skrzydłom mogą się bardzo zręczne wspinać. – Powiedziałaś.
Przekrzywiłaś lekko głowę patrząc jak Fao próbuje się przyjrzeć samej sobie. A potem pokiwałaś na jej wniosek – Myślę, że to dobre stwierdzenie! – odpowiedziałaś jej po chwili. – naprawdę wyglądasz na północno-pustynną!
– I znów dziękuję! Cóż, to zwykła wiedza, takiej uzdrowicielskiej mi jeszcze brakuje. ...Aaaale dojdę kiedyś i do niej! – zaśmiałaś się cicho.
– A co do stad – to może zacznę, nie do końca od początku, ale od dawniejszych czasów – jak i mnie to kiedyś opowiedziano? – zapytałaś się, trochę retorycznie. I tak opowiesz historię! Historia zawsze jest ciekawa. Zamilkłaś na chwilę próbując przypomnieć sobie te stare opowieści.
A więc... Tak, mamy obecnie cztery stada! Stado Życia jest połączeniem dwóch dawnych stad – Stada Ziemi oraz starego Stada Wody. Po przegranej wojnie o tereny dawni Wodni nie mieli gdzie się podziać, więc przyjął ich do siebie przywódca Ziemi – Marzenie Ziemi. I tak jego stado stało się Stadem Życia, a on sam przyjął imię Złudzenia Życia. Wodniści przegrali wtedy wojnę z Ogniem – którego silny sojusz z Cieniem pomógł w zwycięstwie. Jeszcze dawniej istniało też Stado Wiatru, jednak ono zostało wchłonięte przez Ogień. I tak jak Ziemia stanęła się Życiem po przyjęciu Wody, tak Ogień po prostu Wiatr wchłonął i Ogniem pozostał do teraz.
W pewnym momencie Złudzenie Życia nie był już w stanie rządzić stadem, nowym przywódcą stał się więc
– przerwałaś na chwilę, próbując przypomnieć sobie imiona. Pustka. – smok, który nazwał się Świtem Życia. – wybrnęłaś. – Podobno miał on dziwne ambicje, a jego przywództwo nie spodobało się wielu smokom – i te właśnie smoki odłączyły się od Stada Życia, odnawiając Stado Wody! Przywódcą nowego został Ciche Wody i jeśli moje informacje są wciąż aktualne, to jest on przywódcą nadal. Co do stada Życia – przewodziła mu kiedyś Dynamika Życia, ale jak jest teraz to naprawdę nie wiem, wybacz. W Ogniu natomiast – mamy Płomień Pustyni. Nie wiem też jak to jest z tymi sojuszami, kiedyś Cieniści i nowi Wodni mieli podobno jakiś konflikt o pisklę, Cieniści z Ognistymi – sojusz, pomogli w walce podczas ataku elfów, a i Woda z Życiem sojusz mieli. Lub wciąż mają. – przerwałaś na chwilkę porządkując swoje wspomnienia z nauk, a i dając czas Fao na pomyślenie o pytaniach czy zapamiętanie ważniejszych według niej rzeczy. Po chwili znów zaczęłaś – no, ale to jest historia. Która nawet teraz, wciąż się pisze. Każde stado jest inne nie tylko przez nazwę, tereny czy właśnie historię – ale też własne tradycje i kulturę. W jednym panują wieloletnie rodziny z własnymi zwyczajami nadawanie imion, w drugich szkoli się najlepszych, no nie wiem, na przykład czarodziei. Ale to już jest sprawa własnych obserwacji i poznawania wielu smoków! – uśmiechnęłaś się z myślą, że powiedziałaś już chyba wszystko, o czym pamiętałaś. Coś... coś jeszcze? A no tak, Fao pytała też o bogów! Powtórzyłaś sobie szybko w myślach tych, których wymieniła wcześniej.
– No a bogowie – już zaczęłaś, już miałaś zamiar zacząć, ale... – hm, zazwyczaj wszyscy dowiadujemy się różnych rzeczy o bogach z różnych źródeł. Znasz ich imiona, słyszałaś pewnie też że ktośtam patronuje czemuśtam. Więc co już wiesz? – zapytałaś. – Hah, nie chciałabym abyś musiała tu siedzieć pół dnia i słuchać moich wywodów i powiedzieć na koniec tylko "och, ale to już akurat wiedziałam" – zaśmiałaś się życzliwie.
autor: Rebeliancka Łuska
17 mar 2016, 21:09
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Liściaste rozstaje
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 98274

//och, nic nie szkodzi, a i ja przepraszam za czekanie!


I nagle przed tobą pojawiła się postać. Może się zapatrzyłaś na coś tak idąc, i to ty na nią wpadłaś, tak o stojącą sobie? Nie, jesteś prawie pewna, że wzięła się znikąd. Cofnęłaś się szybko krok w tył i zamarłaś w bezruchu, wpatrując się w smoczycę. "Znikąd" nie jest satysfakcjonującą odpowiedzią, smoki nie biorą się znikąd. Nie słyszałaś, nie widziałaś... Hah, jeśli to jakiś kolejny duszek czy coś podobnego to uwierzysz już we wszystko. Poprzednie twoje spotkanie z nimi miało miejsce tak dawno, może duszki lubią odwiedzać smoki co jakiś czas?
Stałaś na razie w bezruchu, może trochę przez zdziwienie, może trochę przez strach. Nieznajoma nie wyglądała na duszka. I hm, chyba się... um, uśmiechnęła? Taaak, tak, uśmiechnęła, na pewno jest bardzo ale to bardzo przyjazna. Tak przynajmniej sobie mówiłaś. A i przywitała się. I zadała pytanie bardzo... hm... równie przyjaznym głosem. Wpatrywałaś się w nią jeszcze chwilę, zamrugałaś, pokiwałaś bezmyślnie głową. Chwila, nie, pytanie! Trzeba ogarnąć się i odpowiedzieć!
– A tak, witaj, umm, starsza-ode-mnie nieznajomo! – odezwałaś się po chwili i uśmiechnęłaś lekko, trochę się rozluźniając. – Póki pamiętam drogę powrotną raczej nie myślę o strachu. I... póki jestem jako-tako sama. – widząc tak szeroki "uśmiech" na pysku smoczycy i ty spróbowałaś uśmiechnąć się szerzej, co wyszło ci raczej krzywo. Szybko wróciłaś do twojego klasycznego wyrazu pyska i rozejrzałaś się wokoło, nadstawiając uszu, po czym wróciłaś wzrokiem na nieznajomą. Podejrzliwym wzrokiem!
– Mam takie jedno, małe pytanie, jeśli mogę. – odezwałaś się ściszonym głosem. – Jesteś może kolejnym duszkiem lub czymś podobnym? Zjawiacie się tak znikąd?
autor: Rebeliancka Łuska
13 mar 2016, 21:54
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Liściaste rozstaje
Odpowiedzi: 663
Odsłony: 98274

A więc Liściaste rozstaje, tak? Westchnęłaś cicho. Kolejne miejsce, które na pewno jest piękne w ciepłych porach, a teraz po prostu takie, jak wszystko inne w zimę – coraz bardziej cię nużące. Ale pory mijają. Podobno. Może jednak jest nadal jest piękne, tylko twoja chęć zmiany nagich drzew na pełne i powietrza z chłodnego na ciepłe wszystko przysłania? Może. Ale nie będziesz się nad tym zastanawiać. Na razie po prostu zwolniłaś mocno kroku i postanowiłaś trochę przypatrzeć się tej okolicy.
autor: Rebeliancka Łuska
13 mar 2016, 21:37
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Buczyna
Odpowiedzi: 554
Odsłony: 96325

Patyk powstał! Do tego Kruczy cię pochwalił i klepnął, słusznie zauważając brak zapachu, ale pochwalił! Od razu poderwałaś się z miejsca i aż podskoczyłaś z radości. Znasz podstawy Magii. To jest coś!
– Bardzo bardzo dziękuję! Za pochwałę no i za naukę oczywiście! – powiedziałaś radośnie z wielkim uśmiechem na pysku. – I nie martw się, moje następne patyki będą w całym wachlarzu różnych zapachów. – zaśmiałaś się cicho. Gdy tylko Kruczy przeniósł wzrok na twojego tatę i ty wychyliłaś łeb, by na niego spojrzeć. Teraz w pamięci jego poprzednie nastawienie brzmiało ci trochę jakby sceptycznie, nie wiesz czy tak było czy nie; tak czy siak, nie ważne, popatrz tatoooo, o to nauczyłaś się podstaw Magii! A podstawy są przecież tylko początkiem!
– Nie przychodzą mi żadne pytania jak na razie. – wróciłaś wzrokiem na Kruczego. – ale jeśli mogę jeszcze trochę powykorzystywać nasz czas tutaj, to... może poznam i sposób ataku czy obrony magią? – uśmiechnęłaś się. – do walk czarodziei mi daleko, ale poznanie podstaw takiej o magii wzbudziło we mnie jakiś rodzaj dziwnej ciekawości!
autor: Rebeliancka Łuska
13 mar 2016, 13:25
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 88923

– Jestem klerykiem! Więc jeśli tylko się postaram, w przyszłości zostanę Uzdrowicielką.
Widząc, że Faolitiarna się położyła, usiadłaś sobie na ziemi.
– Och, dziękuję! – odpowiedziałaś trochę zaskoczona na miłe słowa Faolitiarny. Rzadko rozmawiasz a kolorach, a szkoda! Rozłożyłaś swoje prawe, pomarańczowo-czarne paskowano-plamkowane skrzydło na tyle, na ile otoczenie ci pozwalało i na nie spojrzałaś. – Pomarańczowy kolor jest cechą rodzinną. – uśmiechnęłaś się do Fao i skrzydło wróciło na miejsce.
– Najprościej mówiąc, jestem po prostu smokiem skrajnym. A dokładniej – pustynno-morskim. Hm, rozróżnianie rodzai smoków rzeczywiście może być trudne, szczególnie gdy smok jest połączeniem właśnie dwóch ras. – podniosłaś lekko łeb do góry, zastanawiając się chwilę, spoglądając w przebłyski nieba. Po chwili wróciłaś wzrokiem na Faolitiatnę. – Smoki Morskie na przykład – są małe, mają niewielkie skrzydła, pełne błony pławne, często mają płetwy na grzbiecie czy ogonie. Są bardzo podobne do smoków Bagiennych – te mają większe skrzydła i mniejszą błonę pławną, więc można je przez przypadek pomylić. Smoki Pustynne są już większe, są szczupłe, mają długie łapy i wielkie, szerokie skrzydła, są w jasnych kolorach – jak biały czy beżowy. Je pomylić można z Powietrznymi – które mają podobne cechy, ale zazwyczaj są większe. Też mają jasne kolory – mogą być beżowe i białe jak Pustynne, ale zazwyczaj są szare lub błękitne. – przerwałaś na chwilę, myśląc nad jeszcze innymi smokami. – Myślę, że smoki Północne odróżnia się za to dość łatwo – zazwyczaj są niezwykle puchate. Mają futro lub pióra, na całym ciele lub tylko w konkretnych miejscach – z tyłu szyi, na grzbiecie, od spodu szyi, na brzuchu, na ogonie, na łapach. Są jednymi z mniejszych smoków, mają dość krótkie łapy. I są naprawdę w wielu kolorach. Smoki Zwyczajne są... no cóż, zwyczajne. Mają takie podstawowe cechy wspólne dla wszystkich gatunków. Są też smoki Bezskrzydłe, które jak ich nazwa wskazuje – nie mają skrzydeł. Ich atutem może być zwinność, bo często mają długie ciało i niezadługie łapy. A i Górskie należą do tych zwinniejszych, choć mogą na to nie wyglądać – są pokryte twardymi łuskami, różnymi wypustkami czy kolcami, czasem nawet przypominają skały! Świetnie się wspinają.
– Smoki Skrajne mogą być przeróżne, łączą w sobie cechy dwóch gatunków. Tak zalety, jak i wady! Taki na przykład morsko-północny może mieć futro na brzuchu i błony między palcami. Domeną morskich jest woda, a północne niekoniecznie lubią pływać! Pustynno-górski może być typowej pustynnej, szczupłej budowy – ale właśnie z ciałem pokrytym rogowymi wypustkami, co nie jest naturalne dla gładkich czysto Pustynnych. – powiedziałaś i odetchnęłaś cicho. Zazwyczaj nie mówisz aż tyle, to coś nowego!
– Tyle przychodzi mi na razie na myśl, jeśli mówimy o rodzajach smoków. – odezwałaś się po chwili i uśmiechnęłaś się do Faolitiarny.
autor: Rebeliancka Łuska
12 mar 2016, 22:58
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 88923

Och, hm, ciekawe pytanie. Spojrzałaś za siebie, na drogę którą jeszcze przed chwilą szłaś.
– W sumie to tak. Starałam się znaleźć ją na nowo, ale raczej ze średnim skutkiem. – uśmiechnęłaś się lekko. Potrząsnęłaś głową, zrzucając jakiegoś zabłąkanego liścia, który przyczepił ci się gdzieś za rogiem przez tą całą wędrówkę. Powoli wstałaś i podeszłaś kilka kroków bliżej.
– A tak właściwie, to nazywam się Arylidia. – zwróciłaś się znów napotkanej smoczycy. – Hm, chociaż bardziej oficjalnie już Rebeliancka Łuska. – pierwszy raz przedstawiłaś się nowym imieniem. Było to trochę dziwne, zupełnie jakbyś przedstawiała nie siebie, Ary, a kogoś zupełnie innego. Dziwne, ale zarazem... jakby ekscytujące.
autor: Rebeliancka Łuska
12 mar 2016, 20:49
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Trakt do Prastarego Drzewa
Odpowiedzi: 621
Odsłony: 88923

Okoliczne tereny nie były ci już aż tak bardzo obce, bywałaś tu i tam... ale dlaczego wybrałaś akurat tę drogę jako drogę powrotną, nie masz pojęcia! Czy szłaś w ogóle zarośniętym traktem, czy może całkowicie dzikim lasem, z dala od zdatnej ścieżki? Kto wie. Ciasno wijące się rośliny u góry zabierały mnóstwo światła, tworząc nieprzyjemny mrok. Przedzierałaś się więc tak przez zarośla, z jedną myślą; jakie szczęście, że przez zimę są choć odrobinę uśpione. W ciepłych porach jest tu pewnie tyle młodych gałązek i liści, że przejście jest jeszcze trudniejsze. Ale znając życie, gdy tylko listki wyjdą, ty i tak tu wrócisz; mrok mrokiem, trudność przejścia wadą, ale tak dzikie miejsca w puszczy zwykle są najpiękniejsze. A na razie dziarsko szłaś przed siebie, w końcu gdzieś dojdziesz.
I, gdzieś tam przed tobą, nagle pojawiła się postać. Znaczy, nie pojawiła, pewnie tam była już jakiś czas, albo dopiero przyszła, ale zauważyłaś ją dopiero teraz. Dzikie zwierzę? Nie, przypomina smoka. W innej sytuacji pewnie odwróciłaś byś się w przeciwną stronę i ominęła obcego starając się być niezauważoną, ale teraz... Może ten smok zna trakt lepiej niż ty i przestaniesz błądzić?
Przyspieszyłaś trochę kroku, zbliżyłaś się do obcego na odległość może ogona, dwóch? No i całe szczęście obcy nie jest dorosłym, żądnym krwi niewinnych smokiem. Usiadłaś sobie na ziemi i zaczęłaś wpatrywać się w niego, a może raczej nią. Siedziała do ciebie bokiem, a jej trasa bardziej wyglądała na ścieżkę. A więc jednak szłaś przedzikim lasem. Ale w kierunku ścieżki! To plus! Chwila, nie, najpierw trzeba by się jakoś przywitać!
– Hm, witaj? – odezwałaś się niezagłośno. Miałaś nadzieję, że cię wcześniej zauważyła, nie chciałabyś nikogo przestraszyć lub co gorsza, sprowokować do walki.
autor: Rebeliancka Łuska
11 mar 2016, 19:56
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Buczyna
Odpowiedzi: 554
Odsłony: 96325

Otworzyłaś szeroko oczy i zaśmiałaś się cicho wciąż z końcówką języka na wierzchu. Okej, kamyczkowi damy więc spokój, pojawił się i zniknął co prawda, ale... ale był! Kruczy uznał ci kamień i polecił zrobienie czegoś trudniejszego. Hmm, coś trudniejszego od kamyka? To może... hmmmmm... może patyk? Czy patyk jest trudniejszy?? Taak, patyk jest świetnym pomysłem.
Ale najpierw wstałaś, podreptałaś chwilę w miejscu, w którym się obróciłaś, po czym położyłaś znowu. Identycznie jak poprzednio. Trochę się tym rozgrzałaś, nie lubisz leżeć długo w miejscu. A w sumie to w ogóle podniosłaś się przodem, siadając. Okej, wygodnie? Wygodnie. Zamknęłaś oczy, czas pomyśleć nad patykiem... No cóż, patyk jak patyk. Kamień wisiał w powietrzu, a patyk niech leży na ziemi. Idealnie prostopadle do twojej lewej łapy, w odległości jakiegoś szpona. Tak. Jest długi, na... dwa i pół szpona. Cienki, odrobinę grubszy na jednym końcu, cieńszy na drugim. A grubszy koniec jak miejsce odłamania się patyka. Nie do końca prosty, a jakby falowany. W twojej wizji, podobnie jak poprzednio kamień, był trochę wyidealizowany; prawdziwe patyki mają bardzo wiłe, nieregularne kształty, a twój... no cóż, twój trochę mniej. Ale to nie jest ultra realistyczny patyk, a po prostu twój patyk. A więc jest lekko falowany. No i nie gładki oczywiście! Wzdłuż niego biegną takie chropowate, też falowane wgłębienia. Jedno obok drugiego, od końca do końca, nadającą ładną, patykową teksturę. Leciutki, małe patyki są lekkie! A całość koloru szaro-brązowego. Bez zapachu. I w sumie też bez smaku, takie stare patyki spod śniegu nie smakują niczym. Nie, żebyś żuła patyki czy coś... Okej, twój wymyślony patyk jak nieżywy ładnie zaplanowany. Otworzyłaś oczy i spojrzałaś w miejsce przed swoją łapą, gdzie umyśliłaś sobie patyk. No to czas do działań.
Skupiłaś całą swoją uwagę na maddarze. Już przeszła wcześniej ślicznie całą drogę, tym razem też się powinno udać! Szczególnie, że patyk miał się pojawić tuż przed twoją łapą, a nie gdzieś w powietrzu!
A więc maddara niech pędzi, tam – w miejsce, gdzie zaplanowałaś patyk; niech stworzy cienkie i pofalowane "ciałko" gałązki, długie na dwa i pół szpona, zwrócone ku tobie grubszym końcem – i nie gładkim, ma on przypominać ułamany; z poszarpanymi brzegami i nierówno ścięty ze skosa. Drugi koniec, dużo cieńszy, już klasycznie kończący się, gładziej. Niech więc pojawi się kształt, wzdłuż niego niech zrobią się płytkie żłobienia, od końca do końca, falowane, chropowate, to głębsze to płytsze, jedno obok drugiego, niech pokryją calutki jeszcze-nie-patyk. Niech nabierze on szarobrązowego koloru, niech stanie się on lekki jak przeciętny podobny patyk. Bez smaku i zapachu. I niech to wszystko się utrzyma, och proszę, niech utrzyma się dłużej niż poprzedni kamień!
autor: Rebeliancka Łuska
06 mar 2016, 23:24
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Buczyna
Odpowiedzi: 554
Odsłony: 96325

Po otworzeniu oczu czułaś dziwny spokój i jakby... świeżość? Huh, chwila w ciszy i skupieniu naprawdę dobrze robi na duchu! Zamrugałaś i potrząsnęłaś łbem, by móc znów skupić się na realnym świecie. Zwróciłaś wzrok ku Kruczemu, gdy zaczął mówić. Miał rację, zabrakło ci tej pewności. Ale tym razem się uda, tak, uda się! Uśmiechnęłaś się ciepło i kiwnęłaś głową w podziękowaniu za słowa pewności dodające i przypomnienie rad. A więc... jeszcze raz.
Zamknęłaś oczy i wzięłaś spokojny, głęboki oddech. Maddaro, jesteś tam? Mamy tutaj kamyczek do stworzenia. Naprężyłaś lekko łapy, poruszyłaś palcami, pazurami znów zahaczyłaś o ziemię – jako, że nie ruszałaś się za bardzo z miejsca, mogłaś poczuć wcześniejszy ślad i w niego trafić. Tak też zrobiłaś. A potem rozluźniłaś łapy. Masz wrażenie, że to ci pomaga. A więc... Do dzieła! Powróciłaś wyobraźnią do swojego kamienia. Wisi tak sobie gdzieś w powietrzu, w zwykłym świecie miałobybyć to tuż przy twoim pysku – ale w myślach jest otoczony pustką. Długi na szpon, jak spłaszczona kula – o grubości łuski. Ciemnoszary, poprzecinany jaśniejszymi prążkami. Chropowaty. Ciężki jak tylko ciężki mógłby być podobny kamień. Chłodny w dotyku. O smaku i zapachu ziemi z mchem, leciutkim. Tak, widzisz go dokładnie. Teraz tylko i Kruczy musiałby go zobaczyć! No, dalej Ary, potrafisz. Maddara, błękitna nitka. Jak woda biegnąca. Heh, pamiętasz, jak pytałaś się kiedyś, jak ona wygląda. A teraz jesteś pewna, że właśnie że tak. Ale, wracajmy... Kamień musi powstać.
Strumień tej energii. Powtarzający poprzednio wytyczoną, a może tylko zaplanowaną, drogę – wzdłuż łap, aż do samej ziemi. A stamtąd – już tylko w górę. W powietrzu, tuż przed twoim pyskiem, tak blisko, tam ma pojawić się kamień. Powolutku, jak napełniająca się kula, powoli i zmieniająca kolor na naturalny kamieniom ciemnoszary; Nie nabierająca jednak do końca pełnego kształtu – dochodząca tylko do tej szponowej długości, nie całkowiecie okrągłej, bo lekko spłaszczonej. O grubości większej niż zaplanowana łuska. Nadmiar powoli by skapnął. Kropla po kropli, zostawiająca po sobie ślad istnienia – jasny prążek za prążkiem. I burząc gładki kształt, jaki takie duże krople zazwyczaj mają, i jaki na samiutkim początku jeszcze nie-kamień też miał – teraz jego powierzchnia miała chropowacieć wraz z odpływającym nadmiarem. A z odejściem ostatnich kropelek, i wyglądem już prawie takim, jakim ma mieć gotowy – dostałby i odpowiedni, lekki smak – ziemi i mchu, a zaraz po tym również podobny zapach. Całkowicie skończony okazałby się ciężkości przeciętnych kamieni w podobnej wielkości. A w dotyku nawet chłodny. Tak. Powoli i spokojnie, w dużym skupieniu tak właśnie odtwarzałaś wcześniej wymyślony kamień. Gdy wszystko już ujęłaś i mogłaś być pewna, że ma już dobry kształt i wszystkie szczegóły, pozostało tylko jedno... Nie, nie zobaczyć go zwykłymi oczami. Tym ciągłym wspomnieniem o smaku... wyciągnęłaś odrobinę szyję w raz z głową do przodu i wystawiłaś koniuszek języka – tworząc kamień w tak niewielkiej odległości, mogłaś go teraz spokojnie tym językiem dotknąć... czy lekki posmak ziemi z mchem zapamiętasz jako smak małego zwycięstwa?
autor: Rebeliancka Łuska
05 mar 2016, 22:58
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Buczyna
Odpowiedzi: 554
Odsłony: 96325

Próbowałaś zapamiętać każde słowo wypowiedziane przez Kruczego, oczywiście poskładane w te konkretne zdania, polecenia, osobno nie miałyby sensu. Kiwnęłaś głową na znak zrozumienia po usłyszeniu już końcowego "No, spróbuj!". Dobrze więc, czas... czas działać. Wzięłaś głębszy oddech i dwa kroki do tyłu – gdzie się położyłaś. I zamknęłaś oczy. Musisz wejść w głąb siebie... Zmysłami znaleźć maddarowe źródło. Delikatne. Pulsujące. Nie do pomylenia z niczym innym! Może w głowie, może w śledzionie – cokolwiek ona robi – może i gdzie indziej. Ono... gdzieś jest. Dobrze. Dooobrze. Do dzieła! Tak. Tak. Do dzieła... ekhm, więc... wejść w głąb siebie. Wytężyć zmysły. Dalej Arylidio, potrafisz. Twoje źródło na pewno jest gdzieś tutaj. Gdzieś blisko. Gdzieś...
Ale czym ono dokładnie jest? Jakim ono jest uczuciem? Czy to ono podpowiada ci, że przesuwając ogonem po ziemi w jedną i w drugą stronę poczujesz nagłe uspokojenie? Czy jest ono tym dziwnym impulsem, podpowiadającym dobry moment na odbicie się i wystartowanie? Czy jest to dzikie uczucie zagrzewające do działania, ekscytacja po poznaniu czegoś nowego, ulokowana gdzieś w barkach, zmuszająca je poruszenia się i tym samym jakby rozgrzania? Lub w palcach, przez którą je rozstawiasz, wbijasz pazury w ziemię? I nawet w stanie kompletnego zapomnienia o świecie i zastanowień o maddarze w jakim jesteś teraz, na samą myśl zarysowałaś w ziemi delikatny ślad pazurkami. Czym... Czym ona jest? I dlaczego od razu wiążesz ją z czymś rządzącą twoimi emocjami lub zaznaczającą się w bieganiu? Może pomyślałaś o niej w ten sposób dlatego właśnie, że dotychczas to bieganie uwiodło cię najbardziej? A twoje wyobrażenia maddary są właśnie takie – że musi być to najcudowniejsza umiejętność? No, jak to jest?!
Dobrze, spokojnie... Trochę wzburzyły ci się myśli. Musisz... chwilka. A może to nie jest nic fizycznego, może maddara będzie skryta właśnie w emocjach? W... w śmiechu, tak często towarzyszącym... Albo... Może... Może...
Wzięłaś głęboki oddech, po którym powoli wypuszczałaś powietrze. Skupienie. Taak. I cisza. Może usłyszysz swoje źródło? Tak jak źródła rzek, niewielkie, wartkie, o charakterystycznym dźwięku. Maddaro, zaznacz jakoś tę swoją obecność... Słyszysz jak oddychasz. Słyszysz uderzenia. Słyszysz jakiś cichy przepływ... Może to jelita? Przełknięcie śliny? MOŻE TO NIEOKIEŁZNANE ŹRÓDŁO MADDARY TYLKO CZEKAJĄCE NA TWOJE ODKRYCIE "OCH, TU JESTEŚ"???
Nie, to bez sensu. Wrócisz do poprzednich rozważań. Zacznijmy od... Od ziemi. Jeszcze raz zahaczyłaś o nią pazurami. Oczy ciągle zamknięte, po prostu czujesz to wbicie się. Dziwne naprężenie gdzieś w palcach. Odkąd przy nauce biegania tata zaznaczył, że powinnać poczuć co robisz, starasz się to zauważać za każdym razem. Tak jakoś... już odruchowo. Rozluźniłaś to uczucie w palcach, tym samym w reszcie łapy. Podciągnęłaś całą bliżej siebie – zaczynając od uczucia gdzieś w barku, który zmusił łapę do zgięcia się bardziej, przesunięcia przy tym. Może to to... Może maddarę masz po prostu w łapach. Oczami wyobraźni widzisz ją już jakby była niewielkim strumieniem wody – cieniutkim i niebieskim – jak pędzi gdzieś tam, może przy kości, w dół, w górę – zaprzeczając biegowi zwykłej wody. Czujesz ją? Czujesz, czy może tylko to uczucie sobie wyobrażasz? Jest prawdziwe? Czy to, co teraz "widzisz" to czysta wyobraźnia, czy... no nie wiem, objawienie? Jak to jest? Znalazłaś? Tak? Nie? Tak?!
Shh, spokojnie... Spokojnie. Ta błękitna nitka... Dająca ci ciepło, impuls do ruchu... A jakby tak uznać, że to jednak to... Maddaro, słyszysz mnie? I jakby tak ona... Spłynęła zgrabnie w dół łapy, do samych palców. Gdyby ta dróżka się zakończyła; gdyby ruszyła już poza tobą, w powietrzu, w górę, jak strzała, gdyby zatrzymała się jednak, tuż przed twoim pyskiem. Jak prawdziwie płynący strumień – zatrzymując jej drogę, zaczęła by się gromadzić w tym konkretnym miejscu. Jak kula. Jak wcześniej wyobrażony kamień. A tak zbierając się, napełniając, również zmieniała kolor – na ciemnoszary. A gdy już osiągnie jego zamierzoną wielkość... zaczęłaby się cofać? Skapywać... Nawet z tej kuli. Sprawiając, że stanie się spłaszczona... Długości szpona, gruba na łuskę. Skapując, na ciemnoszarym kolorze zostawałyby jaśniejsze prążki. Tworzyłyby się malutkie wzgniecienia, nadające chropowatość. A cofając się już do końca pozostawiłaby ten lekki zapach, a nawet i smak – ziemi i mchu. Krople, które skapnęły z tworu... Wróciłyby do ciebie? Do swojego pierwotnego miejsca. I choć ona sama cię zazwyczaj rozgrzewa, jej cząstka pozostawiona w takiej formie nadawałaby chłodu. A taka ilość ciężkości... Odpowiedniej zwykłym kamieniom wielkości tego, który przed chwilą... um, stworzyła? Czy tak to działa? Czy to się stało naprawdę, czy tylko w twojej głowie? Otworzyłaś odrobinę oczy, taką odrobinę, że nie dostrzegłaś nic, poza ledwo migączącym światłem świata, tym z nieba, tym odbijającym się od śniegu, rozmazanymi kolorami, a wszystkim tym przykrytym jeszcze szarością, jaką tworzyły tak ledwo otwarte oczy. Nie zobaczyłaś więc tak naprawdę nic. Szybko znów zamknęłaś oczy. Nie wiesz sama czemu, ale... jakby się boisz? Nie jest to okropny strach, tylko takie niewielkie, niepokojące uczucie, które zaraz zniknęło. Maddaro... Maddaro.
autor: Rebeliancka Łuska
01 mar 2016, 18:01
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Buczyna
Odpowiedzi: 554
Odsłony: 96325

Kiwnęłaś głową na pytanie o walkę. Jak miło, że nie jesteś jednak w tym osamotniona! Och, no i podekscytowanie – tak, Kruczopióry miał rację. Dzika chęć spróbowania czegoś nowego to zawsze prześwietne uczucie. Gorzej tylko, gdy znika wraz z pojawieniem się rozczarowania... No, ale trzeba wierzyć!
– Spokojnie, tata mi nie przeszkadza. – uśmiechnęłaś się do Kruczopiórego i zerknęłaś na Absurd. Siedział sobie nie wadząc nikomu. Prawie jakby go nie było, jeśli o takie odczucie chodziło twojemu nauczycielowi.
Kiwnęłaś głową, gdy Śmiały dał ci za zadanie opisane... czegoś. No to do dzieła! Przymknęłaś oczy i zwróciłaś głowę odrobinę w stronę nieba. Opis kulki, światełka, śnieżki... Niech więc będzie kamyczek! Niech będzie on kształtem przypominał spłaszczoną kulkę – niewielką, może o średnicy szpona? Spłaszczoną dość mocno! Niech kamyczek będzie kamyczkiem, ciemnoszarym z jaśniejszymi paseczkami, chropowatym. W smaku, gdyby się go polizało, jak ziemia z mchem. Niech i ziemi i mchu ma lekki zapach. A w dotyku zimny. Oczami wyobraźni widziałaś teraz taki właśnie kamień. Idealny! Skupiłaś się na dostrzeżeniu szczegółów, po czym zaczęłaś powoli go opisywać.
– A więc... Kamyczek. Ma kształt spłaszczonej kulki, nie jest duży, jakby przyłożyć przez jego środek przeciętny szpon, to by nie wystawał... Długości szpona więc. Gruby na łuskę, taki płaski! Mimo tak regularnego kształtu, co kamieniom nie zdarza się często, zachowuje całą resztę kamyczkowych aspektów – jest chropowaty. Ciemnoszary, ale niejednolicie, ma bowiem jaśniejsze przebłyski – drobne prążki. Jest zimny w dotyku, nie lodowaty oczywiście, ale chłodny. Gdyby go wziąć w łapy byłby tak ciężki, jak większość innych kamieni jego rozmiarów – czyli raczej lekki. Zapach bardzo słaby, ziemi i jakby mchu. Smak ten sam – ziemia. Z mszakową nutą. Zupełnie, jakby lizało się zwykłe kamienie. – powiedziałaś. Opisałaś... hm, chyba wszystko?
autor: Rebeliancka Łuska
27 lut 2016, 19:46
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Wydrążony pień
Odpowiedzi: 446
Odsłony: 72852

Doszłaś do Wydrążonego Pnia. Od razu spodobała ci się okolica – wielki, pusty w środku pień, a wokół niego polana. Sporo miejsca. Idealnie, aby trochę... pobiegać!

Ugięłaś wszystkie łapy, docisnęłaś lekko skrzydła do swoich boków, aby nie przeszkadzały ale i nie krępowały ruchów, wyciągnęłaś szyję i obniżyłaś ją, zrównując swój łeb z wysokością łopatek. Uniosłaś też wyżej ogon, nie na chwilę oczywiście, zostanie tam w górze na jakiś czas.
Skupiłaś wzrok przed siebie i naprężyłaś mięśnie szykując się do odbicia – po czym i odbiłaś się z tylnych łap! Wyciągnęłaś przednie, złapałaś się palcami ziemi wbijając w nią trochę pazury, podczas gdy tylne już zginały się i wędrowały pod brzuch, gdzie prawie spotkały się z przednimi, już od ziemi oderwanymi – no, wystartowałaś! Następne spotkanie łap z ziemią – tym razem tylnych, najpierw prawej, ale i za chwilę lewej, następne odbicie, ponowne wyciągnięcie przednich łap i ponowne złapanie się ziemi – wszystko przebiegało już płynniej. Spokojnie patrzyłaś przed siebie, gdzie biegniesz.
Czułaś też swój ruch, o czym mówił ci wcześniej tata. Nie było to coś, co musiałaś się poczuć starać, to po prostu było. I to właśnie ci się w biegu tak podoba! Każde uderzenie łapy o ziemię, moment jej uchwycenia i od niej odbicia, każde naprężenie mięśni, każde ich rozluźnienie. Jak wygina ci się grzbiet, jak i lekko szyja; choć głowa zostaje w miejscu, dzięki odpowiednim szyi ruchom. Nawet i powietrze napierające głównie na twój pysk. Wszystko.
Powoli kończyła ci się trasa, a więc czas na skręt! Obróciłaś łeb w lewo, razem i szyję. Zaraz po tym całe ciało, też ogon, przybierając kształt podkowy. Lewe skrzydło zostało trochę ściśnięte, prawe w tym czasie mogło cieszyć się krótką chwilą lekkiego rozluźnienia. Łapy odbiły się ze skosa. A gdy tylko pomyślnie skręciłaś, z podkowy znowu przeszłaś w linię prostą – szyja się swobodna wyprostowała, wraz z nią ciało, ogon najpierw powędrował z zupełnie przeciwną stronę, szybko po tym i on znalazł się na miejscu prawidłowym; pomógł utrzymać równowagę przy zmianie póz. Łapy biegły znowu prosto. Zawróciłaś, biegłaś w przeciwnym kierunku niż przed chwilą. Przebyłaś niewielki dystans i skręciłaś znowu, w końcu to ćwiczenia! Tym razem obróciłaś się w prawo, szyję, ogon, odbijałaś się od ziemi ze skosa. Skręciłaś, wyprostowałaś, ogon wrócił na miejsce. I znów biegłaś prościutko do przodu. Oczywiście nic się nie zmieniło, ruchy były takie, jak na początku – tylne łapy odbijały cię od ziemi, przednie najpierw wyprostowane jej się łapały, potem odrywały i niedaleko tylnych zginały pod brzuchem. Biegłaś dość szybko, jak na swoje możliwości. W końcu jednak zwolniłaś trochę i obrałaś kurs w stronę pnia- nie było sensu robić całkowitego skrętu, zamiast ślicznie wygiętą podkowę przypominałaś bardziej delikatny łuk – szyja i ogon były tylko trochę zwrócone w prawo, a i różnica między ruchem łap niewielka. Płynnie zwróciłaś się ku środkowi polany, mocno zwolniłaś, aż przy samym pniu zatrzymałaś.

Powoli weszłaś do środka, gdzie usiadłaś, by chwilę odsapnąć. Rozejrzałaś wokoło i... położyłaś. Chwilka odpoczynku nie zaszkodzi. Byłaś trochę zmęczona, jednak nie na tyle, aby leżeć; tkwienie w miejscu od razu cię znudziło, nawet jeśli leżałaś tylko chwilkę. Wstałaś, otrzepałaś się (co robisz naprawdę często, nie wiedząc do końca czemu, tak odruchowo) i wyszłaś na zewnątrz.

Znów przyszykowałaś do biegu: Zrównałaś wysokość łba na wyciągniętej szyi z wysokością łopatek, ugięłaś łapy, poprawiłaś skrzydła, uniosłaś ogon. Odbiłaś się z tylnych łap i... ruszyłaś tak jak wcześniej, przed siebie, jak najdalej od pnia! Nie biegłaś tak szybko, jak przed dotarciem do tego tunelu – była to raczej twoja średnia prędkość. Odbiegłaś kawałek, trochę na obrzeża i znów lekko skręciłaś, wyginając się w niewielki łuk – nie chcesz wracać na środek, do pnia, a po prostu go trochę okrążyć. Cały czas biegłaś lekko... jakby na bok. Biegnąć prosto pień wyminiesz bokiem, a nie okrążysz.
Łeb w miejscu, szyja w ruchu, grzbiet a to w łuk, a to w chwilową strzałę; Łapy dotykają ziemi, odrywają się, zginają, prostują, znowu spotykają podłoże i znów od niego uciekają; wszystko się zapętla. Patrzyłaś przed siebie. I przed siebie biegłaś. Okrążyłaś pień i postanowiłaś zmienić kierunek – twoja głowa znów powędrowała w lewo, a za nią szyja, a potem znów ogon – był to całkowity skręt, jak wtedy na samym początku ćwiczeń, a więc przybrałaś kształt podkowy. Odbiłaś się lekko ze skosa, pomyślnie skręciłaś i od razu wróciłaś szyją i ogonem w linię prostą. Okrążyłaś pień, wróciłaś jakby do poprzedniego miejsca, ale biegłaś dalej.
Zaczęłaś powoli zwalniać tempo, coraz wolniej mijałaś kolejne odległości. Aż w końcu z powolnego biegu przeszłaś bardziej w taki szybszy chód; a po tym i w chód wolniejszy, prostując się przy tym z pozycji do biegania.

Zatrzymałaś się i spojrzałaś za siebie – tak w sumie, to przebyłaś całkiem dużą odległość! I czujesz się już bardziej zmęczona, niż wtedy w środku. Starczy treningu na dziś! Jakby co, zawsze będziesz mogła tu jeszcze wrócić. Albo i w inne miejsce. No, czas wracać do domu i odpocząć tam... bezpieczniej niż tutaj. Odeszłaś więc w stronę groty.
autor: Rebeliancka Łuska
27 lut 2016, 19:23
Forum: Dzika Puszcza
Temat: Buczyna
Odpowiedzi: 554
Odsłony: 96325

Kiwnęłaś głową na radę ojca dotyczącą bezpieczeństwa w dziczy. Nie pierwszą zresztą, i na pewno nie ostatnią. Ale co by nie było, zawsze lubiłaś słuchać jego rad. W końcu twoich oczach był niepokonanym Łowcą, najlepszym z Ognistych, najlepszym z najlepszych! Och to pisklęce idealizowanie ważnych postaci!
Poprosić o naukę? Ledwo co spotkałaś jakiegoś smoka i od razu nauki, bluh. I chwila, jakie grożenie? Dobra, nie ważne. Naukę, chętnie, ale...
– Może trochę faktycznie później. Jeśli ci tak bardziej pasuje! – uśmiechnęłaś się. – Och, no i najważniejsze, Kruczopióry – zniżyłaś trochę głos i spojrzałaś na smoka bardzo poważnie, przybliżając się trochę – Jak już mówiłam, mój tata jest zawsze dwa kroki za i krok przede mną. Nie ma sposobu, abyśmy NIE byli obserwowani... – nadal z bardzo poważną miną, odsunęłaś się na poprzednie miejsce. Po czym... wybuchłaś śmiechem! Nie był to głośny i donośny śmiech, twój z natury jest cichszy niż przeciętny, no i wcześniej zostałaś ostrzeżona o skutkach wydzierania się w lesie. Przestałaś się śmiać, ale na twoim pysku nadal widniał szeroki uśmiech. – Hah, nie martw się, tylko żartowałam!
– Czarodziejką może nie... Bardzo podoba mi się wszystko, co można zrobić z maddarą, ale walczenie nią... Choć bardzo piękne, to trzeba przyznać, podchodzi mi jednak średnio. Szczerze, to nie wiem czy chciałabym zobaczyć coś konkretnego...
– zamyśliłaś się na chwilę. – chyba chciałabym zobaczyć po prostu wszystko! – znów się uśmiechnęłaś. – ale tak wszystko-wszystko to nie jest do końca możliwe. Chętnie popatrzę na cokolwiek, chętnie się pouczę, chętnie i coś innego. Nie potrafię sama zdecydować.

Wyszukiwanie zaawansowane