OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Upadła na miękki ogon. Tyle dobrego! Ale jak właściwie miała zahamować? Nie miała pomysłu, co mogłaby zrobić, więc zrobiła rzecz najprostszą na świecie – przestała coś robić i zobaczyła, co z tego wynikło. Przyglądała się Kaszmirowemu uważnie. I wtedy wydało jej się to banalne. No bo po prostu... Gdy zaczyna się biec, chodzi się coraz szybciej. Gdy kończy się biec, chodzi się coraz wolniej!Skra przyjęła pozycję. Ugięte łapy, ogon dość nisko, skrzydła do boków, i zaczęła biec. Nie chciała biec szybko, bo co jeśli znów nie zahamuje? Wolała uważać. Biegła więc dosyć umiarkowanie, przynajmniej dla niej. Dla nauczyciela zapewne w ślimaczym tempie. Ale czuła powietrze, leciutko owiewające jej boki.
Gdy miała hamować, zastanowiła się. Co miała zrobić...? A, no tak! Coraz wolniej... Dobra, spróbowała biec coraz wolniej. Było to o wiele trudniejsze niż rozpędzanie się, toteż zajęło smoczycy troszkę więcej czasu. Ugięła tylne łapy, i jak jej pokazano, przechyliła się do tyłu. Zaczęła nawet zwalniać, ale wciąż coś było nie tak. Hmm... Wyprostowała przednie łapy, lekko panikując. Bo chce zrobić wszystko dobrze, ale jeśli jej się nie uda? Wtem, zaczęła zwalniać gwałtowniej. Docisnęła przednie łapy do piasku, i już była w jednym miejscu. Bez ruchu. Chwilka... Udało jej się! Znów! Naprawdę, niewiarygodne...! Wstała i natychmiast ruszyła do Kaszmirowego, ucieszona, że opanowała hamowanie. Czyli bieganie naprawdę jest dosyć proste!
Umie biegać? Umie biegać!
Zastanowiła się. Prosto, trochę na prawo, ominąć krzaki, a potem między drzewami. Potem w prawo i na plażę. Niech to... To było trudne, takie się przynajmniej wydawało. Ale, czemu by nie spróbować? A nóż wygra z Kaszmirowym?
Zaśmiała się na wypowiedź nauczyciela. Stanęła na równej linii z nim. Ugięła łapy, wyprostowała ogon, który przez podekscytowanie jednak wciąż się poruszał. Uśmiechnęła się szeroko.
Gdy tylko Kaszmirowy wystartował, ona również. Nie zwracała na niego uwagi, bo przecież to był wyścig. Musiała być pierwsza! Nie chciała być przecież kulawym królikiem. Najpierw szła, potem przeszła w trucht, a następnie pędziła jeszcze szybciej, w miarę swoich możliwości i tak, aby nie poplątać kończyn ani ogona. Łapy podnosiła wysoko, ale żeby było jej wygodnie. Jeśli coś było niewygodne, to tego nie robiła, to chyba naturalne. Wiatr mocno owiewał jej łuski, a było to przeżycie tak niesamowite... Westchnęła w myślach. Widziała zbliżające się krzaki. Nie chciała na nie wpaść, dlatego zwolniła trochę. Omijając je, przechyliła się w lewo. Niemal zapomniała o ogonie, ale w porę przechyliła go na prawo, po czym przechyliła się w przeciwną stronę, tak samo robiąc z ogonem. Gdy zostawiła krzaki w tyle, odetchnęła. To się udało, teraz dalej. Biegła prosto, nabierając prędkości, tupiąc lekko łapami o podłoże. Widziała drzewa. Ujrzała konar. Był odchylony trochę do góry, tworząc dziurę. Inaczej między drzewami nie pobiegnie, więc jak inaczej? Nie, to jedyna droga. Odetchnęła w biegu i zwolniła, nie chcąc zderzyć się mocno z drzewem, gdyby coś poszło nie tak. Zmieści się, czy nie? Zmieści się, czy nie? Musi się zmieścić! tak myśląc, pochyliła trochę łebek, skrzydła docisnęła mocniej do boków, tak dla pewności. Przymknęła powieki, i nim się obejrzała – drzewa również była poza nią! Teraz jeszcze tylko w prawo i zatrzymać się na plaży. Po tym wszystkim wcześniej to będzie łatwizna. Przechyliła się mocno na prawo, przenosząc ciężar ciała, a ogon odchyliła w lewo, przez co trochę za gwałtownie wykonała skręt w prawo. no ale cóż, każdemu czasem coś nie wyjdzie idealnie, tym bardziej smoczycy biegnącej chyba trzeci raz w życiu. Dziwne by było, gdyby wszystko zrobiła właśnie tak, jak zrobić miała.
Gdy była już na plaży, zaczęła hamować. Ugięła mocniej tylne łapy, a przednie wyprostowała. Odchyliła się do tyłu, ale nie za mocno, nie chcąc powtarzać błędu ze skrętem. Tak robią,c, wyhamowała trochę za lekko i za wolno, jednak piasek nieco jej pomógł i przyśpieszył ten proces. Siedziała bez ruchu, patrząc dokoła. Przebiegła to wszystko, co za nią. To dużo. Woah. Pierwszy raz w życiu. To chyba jedna z piękniejszych chwil w jej życiu.
Płuca zmęczone oddychaniem w biegu, łapy dopiero teraz odczuły również zmęczenie. Smoczyca przyglądała się Kaszmirowemu, uśmiechając się.
– Dałam radę! – wykrzyknęła, zauważając go. Nie była pewna, czy była przed nim, czy za nim. – Przebiegłam!
Wyszczerzyła się w uśmiechu.