OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Finezyjny rozluźnił się i usiadł na słowa smoczycy. Ruchy miał zdawkowe i wyglądał na ostrożnego. Być może nadrabiał defekty w swoim uzbrojeniu. W jego rodzinie tradycja północnej rasy była zbyt zakorzeniona. Nikt nie mógł na to poradzić. Nawet czerwonołuski Kaszmirowy Dotyk nie zdołał zagrzać miejsca łuskom i kolcom. Sierść zawsze dominowała, jak i ci, którzy sierść nosili.Młody nigdy nie zastanawiał się nad tym, czy chciałby mieć łuski. Chyba podobało mu się czarne jak smoła futro. W nocy nie dało się go dostrzec, za dnia wyróżniał się spośród różnokolorowych i jaśniejszych smoków. W upalne dni nie mógł nie narzekać na zbytnie ogrzewanie, a w deszczowe na klejące się kosmyk.
Przysiadłszy, wbił wzrok w oczy smoczycy. Miała błękitne, turkusowe tęczówki. Trochę podobne do jego ślepi, a zatem ślepi babcinych. A jednak były wyjątkowe i niepowtarzalne, tak samo jak i jego. Po prostu jej oczy, jedne z ładniejszych jakie widział w życiu. Uśmiechnął się w duchu. Na pewno je zapamięta.
– Ja także urodziłem się w Życiu – odpowiedział zanim zdążyła się przedstawić. – Moim ojcem jest Chłód Życia, a matką Azyl Zabłąkanych. Oni natomiast wychowali się u Jesieni Bzów i Kaszmirowego Dotyku. Może jesteśmy spokrewnieni – co prawda rasa na to nie wskazywała, lecz gałęzie genealogii krzyżowały się różnie i skomplikowanie. A kto urodził się w Życiu, ze smoków Życia musiał mieć korzenie podobne do jego. Mogło być też tak, że smoczyca z Cienia była tylko podrzuconym komuś jajem.
Wszystko straciło znaczenie, kiedy się przedstawiła. Finezyjny otworzył szeroko oczy nie mogąc uwierzyć temu, co usłyszał. Jeździec Apokalipsy... Jeździec Apokalipsy... Myśli mu zabuzowały. Jak to możliwe, że spotkał legendę podczas spaceru! I że ta legenda zaczęła z nim rozmawiać. Na Immanora! Otworzył lekko paszczę próbując coś powiedzieć, ale zaczął tylko poruszać nią nieznacznie. Niemożliwe...
– Oczywiście, że słyszałem! – zawołał w końcu, jakby ktoś go oskarżył o luki w wiedzy. – Jesteś najlepszym wojownikiem wśród wolnych stad. Mój tata mi o tobie opowiadała... Marzyłem żeby cię spotkać – mówił coraz ciszej aż w końcu poczuł, jak głos mu się łamie i zamilkł. Wpatrywał się w Jeździec niedowierzającym wzrokiem. To naprawdę była ona? Skinął nagle głową i znów się wyprostował.