OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Reakcja na zachłyśnięcie była dość naturalna i instynktowna, nie trzeba było tego tłumaczyć. W końcu kto nie próbowałby odciągnąć łeb jak najdalej źródła zagrożenia i czyj organizm natychmiast nie starałby się wyzbyć niechcianej substancji? Jedyną chyba jego zasługą był brak paniki, ona jedynie pogorszyłaby sytuację.Evaris niewątpliwie był dobrym obserwatorem. Po części Niewidoczny skłonił go do wnikliwych obserwacji nieco popychając go w kierunku bycia "samoukiem", ale złotołuski sam z siebie uwielbiał patrzeć. Częściej jednak za kamieniami, niż na to jak inni walczą, biegają, pływają czy skaczą.
Nie należał do najsilniejszych samców i płynął pierwszy raz, toteż przemieszczał się po wodzie stosunkowo wolno – ale wytrwale. Przebierał naprzemiennie łapami. Teraz, gdy energia opadła robił to nieco mniej energicznie. Przyspieszył, gdy znalazł się blisko brzegu, pamiętają o regularnym oddechu. W końcu poczuł pod łapami skałę i stanął. Woda sięgała mu tu do połowy ud. Wysłuchał uważnie kolejnych poleceń piastuna i obróciwszy się ponownie zaczął płynąć.
Gdy rozpędził się wystarczająco, począł układać ciało według wytycznych Szkarłatu. Obrócił łeb w lewo, mocniej zagarniając wodę lewą łapą, z kolei prawą wykonując dłuższy ruch; obrócił je również nieco w kierunku skrętu. Razem z łbem wygięła się również szyja, kręgosłup i ogon, który posłużył za ster. Tylne łapy uderzały wodę coraz mocniej; woda coraz prędzej ślizgała się po jego przyciśniętych do barków, pokrytych błoną skrzydłach. Bursztynowołuski był dość szczupłym samcem, przez co nie było mu tak łatwo utrzymać się na powierzchni jak grubszym osobnikom, których tłuszcz wypychał ich ku górze; nie miał też wiele siły, ale do plusów z całą pewnością można było zaliczyć opływowość zapewnioną przez fakt, że samczyk był dość szczupły, a równe łuski przylegały ściśle do ciała. Nie obciążało go futro ani ciężki pancerz.
Gdy zakręcił o dziewięćdziesiąt stopni, zaczął przywracać ciało do normalnej postawy, prostować kręgosłup i wyrównując siłę wkładaną w uderzanie oboma przednimi łapami. Nieco zakręciło mu się w głowie i stracił orientację, po części przez mrużenie ślepi z powodu wszechobecnych chlupotów.
Stanął na dnie i zanurzył na chwilę łeb; zaczynało mu się w niego robić zimno.