OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Zadziwiające uczucie! W jednej chwili siedzisz sobie nachmurzona na skarpie wśród bezpiecznych terenów Cienia, a w drugiej słyszysz głos bóstwa. Bo to musiało być bóstwo! Smoki brzmiały inaczej, mama brzmiała przede wszystkim inaczej. Pchana ciekawością wstała na równe łapki z kamienistego podłoża i ruszyła w dół zbocza.Niestety nie potrafiła jeszcze ani biegać, ani latać więc droga na Skały Pokoju była długa i mozolna. Postanowiła wyjść z obozu i skierować swoje łapy ku lasowi Ataiur. Idąc wzdłuż linii drzew powinna chyba niebawem dojść do rzeki Tyral, a idąc z kolei wzdłuż rzeki teoretycznie powinna dojść do Skał Pokoju. Czy się jednak jej uda? A czemu nie!
Szła pół dnia, łapy już dosyć mocno dawały jej się we znaki, ale w końcu była młodą Cienistą. Nie w głowie jej było okazywanie słabości. Westchnęło ciężko gdy Skały stanęły przed jej ślepiami.
-Na bogów gdybym tylko potrafiła tu po prostu przylecieć.– jęknęła i zanim ruszyła naprzód zanurzyła pysk w wodach zimnej rzeki Tyral. Najpierw trzeba ugasić pragnienie po podróży...
Po krótkim odpoczynku ruszyła ostatnią prostą w kierunku miejsca spotkania co okazało się wcale nie być łatwe. Żeby dojść do skał musiałaby przepłynąć rzekę. Zmarszczyła więc brwi widząc ciemną toń wody. Nie mogła się jednak poddać. Przecież nie będą czekać na spóźnialskich na tym spotkaniu!
Długo szukała odpowiedniej wielkości pnia co nie było zbyt łatwe ze względu na teren na jakim była. Zawarczała co brzmiało uroczo z jeszcze pisklęcym piskiem w tle gdy okazało się, że drzewo będzie musiała zdobyć sama. Ruszyła z powrotem do lasu Ataiur. Tam dopiero znalazła odpowiednie i przede wszystkim powalone drzewo. Złapała je w zęby i przeciągnęła do rzeki Tyral.
Niezbyt wielkie powalone drzewko trafiło do wody, a na korę wskoczyła Dirlilth. Nie czuła się zbyt pewnie widząc wokół siebie wodę i ze świadomością, że siedzi na chybotliwym przedmiocie. Przytuliła się do drewna, zanurzyła przednie łapki i zaczęła nimi poruszać chcąc dzięki temu dopłynąć jakoś na drugi brzeg. Rzeka znosiła ją i opryskiwała, kilka razy młoda smoczyca nieomal wpadła w toń. Trzęsła się nieznacznie, ale czuła głównie poirytowanie całą sytuacją.
Jakimś cudem trafiła na drugi brzeg gdzie powaliła się wśród traw nieprzejmując się tym, że ziemia i trawa przylgnęła do jej mokrych łusek.
-Już myślałam że nie dopłynę na tym drzewku.– rzuciła do siebie zmęczonym tonem. Chwila odpoczynku po czym samiczka stanęła na łapki i umorusana w ziemi i trawie ruszyła przed siebie. Nie miała już sił się czyścić... Na Skałach Pokoju stanęła więc w niezbyt reprezentacyjny sposób. Rozpłaszczyła się na ziemi i choć bardzo chciała przyjrzeć się Ateralowi to po prostu przymknęła ślepia stając na granicy letargu.