Srebrzysty staw

Najspokojniejsze miejsce w całej krainie. Młode drzewka dają schronienie przed słońcem, ale tez przed deszczem. Gdzieniegdzie niewielkie polany, na których można posiedzieć i porozmawiać. W Szklistym Zagajniku można poczuć się jak w domu...
Matumaini
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 260
Rejestracja: 31 sty 2018, 8:20
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 30
Rasa: Północny

Post autor: Matumaini »

A: S: 2| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 1| A: 1
U: B,L,Skr,Śl,Kż,A,O:1

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Dziękuje, że zechciałeś mnie pouczyć – podziękowała ze skinieniem głowy, w stronę wuja. Na białej mordce samicy, zagościł również ciepły uśmiech. Złote ślepia zabłysły wesoło. Zerknęła na wojownika Ognia, który był teraz również jej partnerem. Najwyraźniej trochę się zanudził... Jakoś to mu wynagrodzi.
Na pytanie Słonecznego, zmrużyła oczy. – Ja... mam tylko ojca. Matki nigdy nie poznałam – odparła nieco obojętnie. Jakby w ogóle nie przejmując się tym faktem. No, ale w sumie, to czym by się tu przejmować? Nie znała samicy, która złożyła jajko, w którym się właśnie ona znajdowała.

Licznik słów: 92
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Kryształowy Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 62
Rejestracja: 31 maja 2017, 22:53
Stado: Waham się
Płeć: Samiec
Księżyce: 25
Rasa: Górski

Post autor: Kryształowy Kolec »

A: S: 1| W: 2| Z: 1| I: 1| P: 1| A: 1
U: B,L,Pl,O,A,Skr,Sl,Kz: 1
Atuty: Kruszyna; Szczesciarz
Ziewną, przeciągając się leniwie.
Ach, pierwsza noc spędzona na Wolnych Ziemiach. Dagny nie pamiętał, kiedy ostatnio spał tak dobrze. Podczas podróży tylko raz odważył się przespać całą noc, co skończyło się niespodzianką w postaci paru równinnych. Dość ... intensywną niespodzianką.
Tutaj jednak noc spędził w spokoju, który był zakłócany jedynie uciążliwym swędzeniem.
Samiec podrapał się za uchem, niczym królik.
Pewnie to od tych dzikusów. Zaraziły go czymś, śmierdziele jedni.
Musiał teraz znaleźć jakiegoś znachora.
Tylko, no... jak?
Może i cała okolica wydaje się znajoma, ale za cholerę nie wie gdzie szukać pomocy. Powęszył w powietrzy, ale nic mu to nie dało. Tutejsze zapach nie kojarzące mu się z niczym przydatnym. A jak wytężał uszy, to jedynym dźwiękiem, wyróżniającym się z tła było drapanie pazurami po łuskach.

– Upierdliwe.
Cóż, nie mógł przecież tu zostać! Zeskoczył z "gracją" z drzewa, idąc przed siebie. Nim poprzedniego dnia zapadła noc chyba dostrzegł w pobliżu jakieś jezioro. Uzdrowiciele zawsze obmywali rany i inne paskudztwa, więc może pomoże? A nawet jeśli nie, to wizja popływania w tak cieplutki dzień była zbyt przyjemna, by odmówić.

Nie mylił się. Po kilkunastu minutach drogi doszedł do polany, z której widać było srebrną taflę jeziora.
Słodko!
Chłopak wziął rozbieg, przedzierając się przez niską trawę,po czym skoczył, wzbijając się w powietrze. Przeleciał nisko nad ziemią ostatnie ogony dystansu, kierując się w sam środek stawu.
PLUSK!
Wbił się w taflę jeziora, rozchlapując wodę na wszystkie strony, płosząc przy tym narybek.
Tego mi było trzeba!
Uczucie zimnej wody, obmywającej rozgrzane ciało było szokujące i fenomenalne zarazem. Na krótką chwilę swędzenie poszło w niepamięć.
Przez dobrą chwilę nurkował, z zafascynowaniem przyglądając się, co ukrywa się pod taflą. Większość rybek zwiała, jak tylko wpadł do wody, ale jakieś skorupiaki na dnie nie były pod szczególnym wrażeniem.
Po paru chwilach wynurzył się, trzymając w pysku parę skorupiaków, po czym zaczął płynąć do brzegu, odpychając się skrzydłami.
Przypomniał sobie, że widział kiedyś sowę, która pływała w taki sposób. Wyglądało to śmiesznie.
Ciekawe, czy on sam wyglądał teraz równie śmiesznie.
Miał nadzieję, że tak.

Licznik słów: 337
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
✧✦ kruszyna – -1/4 mięsa wymaganego do sytości. ✦✧
✧✦ szczęściarz – odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.✦✧


Avek by Szyszke

Popiół Przeszłości
Dawna postać
Zmiennoskrzydły
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1128
Rejestracja: 07 cze 2017, 23:07
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 74
Rasa: Skrajny
Opiekun: Gonitwa Myśli
Partner: Krwawa Żądza

Post autor: Popiół Przeszłości »

A: S: 2| W: 2| Z: 2| M: 2| P: 2| A: 3
U: B,O,A,W,MO,MA,MP,Kż,Skr,Śl: 1| L,Pł,M:2
Atuty: Ostry Wzrok, Szczęściarz, Mentor, Nieulękły
Nocny pojawił się nad stawem w dosyć szybkim tempie, ale nie chodziło tu o pobyt nieznanego smoka. Dziś był dzień treningów, Shadows chciał nawet na starość zostać bardzo zwinnym i szlachetnym gadem. Skupienie i spokój ciała podobno oddziaływał też dobrze na samopoczucie i zdrowie psychiczne, to właśnie powinno się cenić i korzystać dopóki starczy sił i będzie do tego motywacja. To jeden z tak nielicznych dni, kiedy czarny samiec mógł spędzić trochę wolnego czasu wśród natury i samego wiatru. Tym była dla niego wolność, jednak to chyba szczęście i bogowie działali tak, że zawsze piastun na swojej drodze kogoś spotykał. To jak najbardziej dobrze, po tym wszystkim czego doświadczył Popiół powinien on jak najczęściej rozmawiać. Smutno by było gdyby tak dobra duszyczka w końcu zamknęła się w sobie czyż nie? Smok latał bardzo wysoko i jak zawsze szybując runął w końcu w dół, lądował mocno waląc skrzydłami na wietrze zaraz przy ziemi. Dzięki temu miał bardzo dobrze wypracowane mięśnie, a wytrzymałość łap wzrastała. Był chwilowy powiew wiatru i ukazał się, smok sporej wielkości, czarny jak noc, o grubej łusce i zielonych ślepiach. Czuć było od niego chłód, ale jak ktoś go dobrze znał to wiedział, że to tylko ciemna pokrywa bardzo jasnego serca i myśli. Nocny otrzepał się i podszedł do zbiornika wody, zanurzył w nim pysk i napił się trochę chłodnej wody. Jaskiniowy nie lubił upałów, ale przy wodzie było mu na prawdę dobrze, nawet wtedy kiedy słońce dawało się najbardziej we znaki. Od chwili nauki u nauczyciela Shadows pomału porzucał strach przed tą cieczą, umiał już bardzo dobrze pływać. Piastun nie zwracał długo uwagi na pisklaku, ale wcale nie z powodu że ich nie lubił. Po prostu widząc zajętego samczyka usiadł sobie w cieniu czekając na jego pierwszy ruch, wdech i wydech dosłownie jak w swoim legowisku. Spore szpony szurnęły o ziemie, a ogon opadł wygodnie układając się obok reszty ciężkiego ciała. Gdzieś w tle można było usłyszeć jego ziewanie, pysk otworzył się, a poza kłami widać było też ostre zakończenia pyska. Nie trwało to długo, a wężowy język tylko przez chwile pokazał się poza pyskiem. Ciekawe rozpoczęcie...

Licznik słów: 350
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Nie oglądaj się... Nie zatrzymuj się... Bo jedynym wrogiem jesteś ty sam...
ATRYBUTY:
A: 0 | W: 1 | Z: 2 | I: 0 | P: 1 | A: 1
UMIEJĘTNOŚCI:
A:1 Skr:1 Śl:1
Karta kompana
____________________________________
Obrazek
Atuty:
ostry wzrok– Wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na danym zmyśle wzrok mają dodatkową kość.
szczęściarz– Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.
mentor-Przy nauce umiejętności podstawowych pod okiem Piastuna uczniowi zostaje zmniejszony pułap przyznawania umiejętności w raportach. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
nieulękły– Do smoka pierwszy ruch w walce, a przeciwnik ma +1 ST w pierwszej turze.
Wszystkie zatwierdzone przezemnie nauki proszę wpisywać z linkiem raportu do mnie na PW. Z góry serdeczne dziękuję.
Remedium Lodu
Dawna postać
Szalony Geniusz
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 791
Rejestracja: 27 lip 2018, 9:10
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 50
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wędrówka Słońca*
Mistrz: Dar Tdary
Partner: Serce Płomieni

Post autor: Remedium Lodu »

A: S: 1| W: 2| Z: 4| M: 5| P: 2| A: 1
U: Pł,W,B,L,Śl,Skr,Kż,MO,M,A,O: 1| MA,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Ostry Węch, Szczęściarz, Skupiony, Wybraniec Bogów
___Atramentowa próżnia spływała na podobieństwo areny gladiatorów. Rozbryzgi migotliwych gwiazd wierciły się w tańcu, zarazem stroniąc od spotkań, uciekając w podrygach od duszącego smrodu i ścisku celi swej kolebki, jak lgnąc ku sobie wśród otuliny obcej pustki, co z wystudiowaną obojętnością właściwą zjawiskom martwym i pięknym spijała z nich ciepłe soki- Dionizos w uniesieniu ssący przejrzałe winogrona z rozpalonych ciał swych bachantowych cór. Zimna stal czasu, co narodziła się na nowo w akcie wytryśnięcia z przeoranej piersi; jakby rozpisując z nicości swą tożsamość, w ułamku krótszym niż skurcz komory sercowej otwartej na miarę zdechłej ryby, triumfalnie wybijający nastanie i koniec czasu – to dla czasu i przez czas połyskliwa posoka gęstych kropel gwiezdnego piasku zbijała się w grupki w swej ucieczce: małe tłumy nieprzeliczonych zastępów, tym bardziej samotne im rozleglejsze.
___Skóra oblekająca zimną ciecz jeziora odbijała od siebie ułamek z obrazu owej niebiańskiej mazi, spokojna i niewzruszona nad resztą wody. Niedługo już…
___…kropla ciemnego inkaustu, dotychczas sunąc po kałuży firmamentu, z ostatnim uderzeniem skrzydeł wygięła się nagle w łuk i zatoczyła beczkę, by z tym większym impetem oderwać się i spaść ku mniejszemu zbiornikowi, rozszarpując jego harmonię. Szybowanie przeszło w spadek, wraz z poszumem przeistoczonym w świst gdy wierne włókna mięśni poddały się nie instynktom przetrwania lecz zachciankom świadomości- dla egoizmu tych chwil upojnego zawieszenia między niebem a ziemią, lotem a bezwładnością, życiem a śmiercią i dla następującego po nich cichego zawieszenia w owodni stawu. Wzdłuż niebieskołuskiego ściągniętego w kształt elfickiej strzały płynęły prądy powietrza a ich masywy coraz bardziej utrudniały utrzymanie pozycji. Opływając wzdłuż rozszczepionych rogów, ząbkowanych uskrzydlonych ramion i wlokąc się po krisie na końcu ogona dobywały ze swych gazowych krtani koncert zszokowanych brzęczeń.
___Spadał z wysoka, więc smagnął myślą po tafli wody, nie chcąc wpaść w otwarte objęcia śmierci. Lekko świetliste wiązki maddary rozcięły powierzchnię tuż przed lecącym pionowo w dół pyskiem i w ułamku czasu miejsce Kobalta zastąpił gejzer wody. Światło magicznych wici zgasło.
___Nim ostatnie krople wróciły do matni, kleryk oparł łapy o dno i rozpostarł skrzydła. Tym razem kończyny powietrznych pozwalały mu utrzymać się pod powierzchnią. Jeszcze miał swój ostatni oddech w płucach. Jeszcze nie potrzebował powietrza. Powała burzliwego nagle jeziora rozpowiadała brzegowi o tym szaleństwie w kolejnych napływach dzikich fal.
___Cisza.
___Nareszcie.
___Przestworza oferowały wolność i nieskończoność, ziemia bogactwo swego świata, woda natomiast dawała swą ciszę. Dopóki więc mógł, cieszył się nią, ponieważ tutaj najkrócej mógł przebywać. Nie będąc morskim mógł najwyżej musnąć ten jeden świat. Muskał więc, póki płuca nie zaczęły pęcznieć z bólu. Wierzgnął by zbliżyć się do dna, oparł tylne łapy o skalne podłoże i wybił się z całej siły ku powierzchni, składając skrzydła. Ciekawe, czy pamiętał na ile było głęboko. Czy dobrze oszacował swoje siły. Czy wypłynie żywy. Skoncentrował się na swoim źródle, na tej tajemniczej reprezentacji jego nerwów. Podziwiał, jak w mózgu kolejno gasną niedotlenione obszary zmysłów, jak błyski uciekają z kończyn, centralizują się tam, gdzie najbardziej ich potrzeba…
___Wypłynął. Wypłynął, choć ledwo poczuł zmianę, gdy noc Pory Liściastych Dywanów przeciągnęła wietrznym przedramieniem włochatego chłodu ponad wodą. Powietrze sączył w siebie bardzo powoli, skoro płuca były zatkane po doprowadzeniu na skraj zapaści. Nie dbając zupełnie o czas zrobił ósemkę i bez pośpiechu dotarł do brzegu. Każdy staw, każda kość i każdy organ wracały równie nieśpiesznie do normalnego stanu.
___Jak miło, że brzeg był tutaj porośnięty trawą. Wydrapał się nań i otrzepał z wody, dla dodatkowej przyjemności strzelając końcówką ogona po jeziorze. Fioletowy świder odtworzył miniaturkę jego niedawnego wyczynu, choć jemu nie groziła bezmyślna śmierć. Widać było, że kleryk ledwo trzyma się na łapach po tym wszystkim, ale wydawał się na swój sposób… pełny sił. Jakby w końcu wygrał wyścig ze zbyt natrętnymi myślami.

Licznik słów: 605
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek Ostry Węch Dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu
Szczęściarz Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/1 etapie leczenia
Skupiony -1 ST do pierwszego etapu leczenia, jeśli smok leczy z maksymalną liczbą rodzajów ziół
Wybraniec bogów +1 sukces do akcji raz na walkę/polowanie/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w polowaniu łowcy/misji

══════════ Muzyka ══════════
Co jest na powierzchni
Co tkwi pod spodem

════════ Teczka Postaci ════════
Delirium Obłąkanych
Dawna postać
Aenkryntith Plugawa
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 942
Rejestracja: 02 mar 2018, 13:19
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 55
Rasa: wywernowa x górska
Opiekun: Zmora Opętanych*
Mistrz: Vr'Kirth (mroczny elf).
Partner: Haha. Nie.

Post autor: Delirium Obłąkanych »

A: S: 1| W: 4| Z: 1| M: 5| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,O,A,W,Skr,Śl,Kż,M: 1| MO,MP: 2| MA: 3
Atuty: Wytrwała; Niestabilna; Nieugięta; Furia Niebios;
___Zjawa sunęła nad ziemią z lekkością zawstydzającą motyla. Wąskie skrzydła, rozpościerające się jednak na niebotyczną długość przecinały mgłę niczym ostrza światła, rozcinające objęcia mroku. Nie spieszyła się; nie było takiej potrzeby. Szybowała nisko nad ziemią, opuszczając ziemie Kręgu. Zostawiając swoją rodzinę samą na kolejną noc. Nie pozostawiając po sobie nic oprócz pytań, na które nigdy nikt nie próbował odpowiedzieć.
___Mknęła niczym ucałowana przez wiatr, namiętna kochanka, rozpływająca się w ciepłych ramionach, pozwalająca pieścić każdy skrawek ciała. Wiatr muskał z nabożną czcią przylegające do kościstej formy łuski, będące definicją artystycznego nieładu. Setki odcieni beżu i brązu zlepione w nieregularne plamy, przypominające karpie koi leniwie buszujące pod wodną taflą, błyskające zaczepnie kolorowymi ciałami.
___Strzelec trzymał łuk stabilnie. Był wyćwiczony. Napiął cięciwę – ciało samicy poszybowało w prawo, nieznacznie zbliżając się ku ziemi, muskając swoim cieniem szumiącą cicho trawę. Cięciwa zadrżała lekko, napięta, w gotowości. Lotki strzały zafalowały, ściskane czułymi, acz stanowczymi palcami strzelca.
___Wypuścił strzałę. Ostry grot świsnął, przecinając warstwy powietrza. Ciało wyprostowało się, zadnie łapy mocniej przycisnęły do chudego cielska, muskając koniuszkami szponów nasadę długiego ogona. Z nozdrzy buchało chłodne powietrze, osiadające w postaci drobnych kryształków na czole i rogach. Rozkoszujące się nietypowym chłodem łusek, przypominających kojące objęcia kochanej matki – Śmierci. Plugawa sunęła po ciemnym nieboskłonie, lustrując spojrzeniem czekoladowych tęczówek okolice Zagajnika. Miejsce to ziało nietypowym urokiem, który cieszył ślepia większość żyjących. Może nawet kojąc dusze umarłych, spoglądających na ziemie śmiertelnych w postaci jaśniejących na firmamencie gwiazd. Dla czarownicy jednak okolice jaśniejącego srebrem stawu były wybrakowane. Brakowało im czegoś, co przełamywałoby tę słodycz. Nie wyczuwała nuty goryczy, nadającej wszystkiemu realizmu. Nic nie mogło być idealne, a jednak Szklisty Zagajnik zdawał się pluć na tę teorię, jaśniejąc blaskiem czystego piękna.
___Skrzydła zatrzepotały z niebywałą siłą, by tym samym pozwolić ciału uspokoić się. Zadnie łapy potraktowały podłoże z należytą czcią, traktując ją jak wybawcę, całując chłodną trawę opuszkami ciemnych palców. Żłobiąc pazurami wychwalające malowidło abstrakcyjnych wzorów. Wywerna zlizała krople czarnego jak krucze pióra kwasu z trójkątnego pyska, mimowolnie muskając rozwidlonym jęzorem odsłoniętą czaszkę, jakby pochłonięta w nieustającej fascynacji. W rzeczywistości jednak było to nic innego, jak prywatne memento. Mogłaby pozbyć się szpecącej blizny, ale jaki był w tym cel? Ból i cierpienie to najwybitniejsi nauczyciele.
___Potrząsnęła rogatą głową, rozsiewając wokół siebie intensywną woń krwi, świeżego deszczu i wanilii. Zakasłała cicho, przez zaciśnięte zęby. Poczuła ból w wysuszonym gardle, a potem wykręcające się z trwającego już jakiś czas głodu wnętrzności. Wzięła głębszy wdech, próbując zapanować nad swoim wnętrzem, wspomagając się przy tym kojącą siłą odpowiednio sterowanej magii. Było to niczym krople deszczu spływające po wysuszonej, martwej ziemi. Mające pozwolić jej na ponowne rozkwitnięcie w ciągu następnych lat.
___Czarna baletnica zatańczyła po brązowej scenie, wychwytując błysk światła. Jasny błękit rozjaśniał mrok nocy niczym ostrze prawości. Mała siła dobra prowadząca beznadziejną, acz chwalebną walkę ze znacznie liczniejszym i potężniejszym złem. I chociaż zdawałoby się, że taka miażdżąca przewaga zdruzgocze słabe Dobro mrugnięciem oka, to zdawało się być nieporuszone. Pasma jasnej grzywy wciąż odcinały się na tle zarysu ciemnej roślinności, łącząc swoje zmagania ze srebrzystą taflą.
___Wiedźma wpatrywała się w ten niemy spektakl w absolutnej ciszy, błyskając w mroku własną bronią; śnieżną bielą łusek na spodzie ciała, oraz jaskrawością ogona i rogów. Zimna i nieruchoma niczym marmurowy posąg, wpatrująca się w młodego smoka. Jakby wyciągając pomocną dłoń i oferując wsparcie w z pozoru przegranej już bitwie. Stając po stronie światła, po stronie Dobra, co, och, nie mogło być w jej przypadku bardziej ironiczne.

Licznik słów: 567
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
FULLBODY | Głos Aenkryntith | Drzewo genealogiczne Arkan (nie całego Cienia) | Motyw muzyczny | Karta kompana.
Wizerunki smoczych kapłanów, czyli częsty twór tworzony przez Nekromancję:

Remedium Lodu
Dawna postać
Szalony Geniusz
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 791
Rejestracja: 27 lip 2018, 9:10
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 50
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wędrówka Słońca*
Mistrz: Dar Tdary
Partner: Serce Płomieni

Post autor: Remedium Lodu »

A: S: 1| W: 2| Z: 4| M: 5| P: 2| A: 1
U: Pł,W,B,L,Śl,Skr,Kż,MO,M,A,O: 1| MA,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Ostry Węch, Szczęściarz, Skupiony, Wybraniec Bogów
___Wszystko co nie jest ideą jest niedoskonałe a każdy kto twierdzi inaczej tylko odrzuca niewygodne fakty. Doskonałość to bowiem skupienie się na pewnych celach do tego stopnia, że wszystko inne nie ma całkowicie żadnego znaczenia. A jednak rzeka, choć zdaje się niescalona z ziemią, jej sens- pchać wodę w dół- ciągnie ze sobą i bagaż mułu a jeśliby odjąć jej brzegi, które przecież same w sobie nie są sensem, gdyż należą do ziemi: rozleje się i upokorzy doszczętnie. Podobnie Srebrzysty Staw, choć piękny, cichy i malowniczy nie był oderwany od otaczającej go rzeczywistości- resztki wilczej zdobyczy wciąż gniły gdzieś nieopodal, nawiewając nad lustro wody drażniącą słodycz rozkładu. Zwierzyna wciąż konkurowały tutaj o przeżycie, roślinność nieustannie ssała miąższ ziemi niczym zielona glista, teraz zwinięta w marazmie nocnej stagnacji. Było to miejsce jak każde inne- na swój sposób wyjątkowe, rządzące się przy tym tymi samymi prawami co reszta wszechświata.
___To też dostrzegł obserwator tak pochopnie skategoryzowany przez obiekt swych obserwacji, kiedy niesymboliczna aureola niebieskofioletowych rogów przepłynęła na wskroś bezimiennego dlań gwiazdozbioru, odwracając swoim jestestwem uwagę od odległych piskląt astronomii. Wiedźma nie była ani kroplą goryczy w „jaśniejącym blasku czystego piękna” tego miejsca, ani nie wpisywała się w ową wszechobecnie wydumaną nieskazitelność. Była kolejną ambiwalencją w niejednoznacznym środowisku. Któremu mimo wszystko nie można było odmówić pewnego piękna, to fakt.
___Przyglądał się jeszcze przez jakiś czas układom odległych gwiazd, jednocześnie chwytając w swe zmysły kolejne uderzenia wachlarzem doznań, które napływały od wysłanniczki i źródła nowego: huk całunów wyvernowych błon, odgłosy szarpania pazurami po miękkiej skorupce ziemskiego jajka, smużki zapachu opadające i wznoszące się w powietrzu w kilku frakcjach gęstości, niczym smoła po źle zagaszonej pochodni. Dopiero wtedy lekko przekrzywił łeb znad Pisklęcia i wilka, jak zwykł nazywać pewną formację niebieską pływającą na podobę chmielu w granitowej misie nieboskłonu: wilk reprezentowany przez zgrupowanie gwiazd po stronie północnej i wschodniej zdawał się tkwić w nieskończenie powolnym wyskoku na skulone pisklę. Istniało też drugie dno tej imaginacji: zmieniając udział dosłownie kilku gwiazd w dwóch sylwetkach można było uzyskać wilka obejmującego pisklaka w opiekuńczym geście. Gwiazdy wciąż te same, co do joty. Wystarczy tylko odmiennie poprowadzić jeden drobny impuls we własnym mózgu…
___Teraz jednak spoglądał na czaszkę, która ponad wszelką wątpliwość była pyskiem smoczycy. Jaką jednak pozę faktycznie zwykł przyjmować wilk tkwiący w jej głowie? Jaką sądziła, że przyjmuje i jaką sądziła, że dostrzegą inni? A pisklak? Cała reszta jej wewnętrznego mikrokosmosu? Biel czaszki i podbrzusza, cięższy aromat kwasu wyverny, który dopiero teraz dopłynął do kleryka: to wszystko sprawiało, że i on zamarł w bezruchu, spokojny lecz zdradziecko intensywny dryf myśli wzbudzał nieustanny ruch w praktycznie niemrugającym ulu złotych ślepi. Nienacechowany ni dobrocią ni złem pas błękitu otoczony rozlanym w mroku nocy atramentowym granatem smoczego ciała. Wyverna zdawała się jakby wizualną antytezą zbudowaną na tej samej bazie: jasne podbrzusze i pysk przeciw jasności jego grzbietu i czoła, ciemne ślepia. Ile trwał ten zastój dwójki smoków, których dzieliło tak wiele- od sposobu pojmowania świata po wygląd?
___– Kim jesteś? – Pytanie spłynęło z powolnością porannej mgły opuszczającej wysokie stoki nad ranem i osiągnęło smoczycy nim doszczętnie rozwiało się w przestrzeni. Pytanie zadane spokojnie i bez lęku, bez cienia przyjaźni czy wrogości a przy tym cicho. W końcu kleryk przybył w to miejsce wypocząć i nie miał zamiaru porzucać swego pierwotnego celu. Pytanie nie miało też jednego sensu. To bowiem sposób, w jaki wyverna je odczyta, sposób w jaki odpowie, zareaguje i jakie myśli będzie chciała wywołać u niebieskołuskiego wzięte razem dopiero mogły stanowić potencjalną odpowiedź.

Licznik słów: 576
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek Ostry Węch Dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu
Szczęściarz Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/1 etapie leczenia
Skupiony -1 ST do pierwszego etapu leczenia, jeśli smok leczy z maksymalną liczbą rodzajów ziół
Wybraniec bogów +1 sukces do akcji raz na walkę/polowanie/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w polowaniu łowcy/misji

══════════ Muzyka ══════════
Co jest na powierzchni
Co tkwi pod spodem

════════ Teczka Postaci ════════
Delirium Obłąkanych
Dawna postać
Aenkryntith Plugawa
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 942
Rejestracja: 02 mar 2018, 13:19
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 55
Rasa: wywernowa x górska
Opiekun: Zmora Opętanych*
Mistrz: Vr'Kirth (mroczny elf).
Partner: Haha. Nie.

Post autor: Delirium Obłąkanych »

A: S: 1| W: 4| Z: 1| M: 5| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,O,A,W,Skr,Śl,Kż,M: 1| MO,MP: 2| MA: 3
Atuty: Wytrwała; Niestabilna; Nieugięta; Furia Niebios;
___Kim jesteś?
___Słowa kleryka musnęły niedostrzegalne uszy wyverny, przyjmując postać irytującego komara. Nie były bowiem jak większość wypowiadanych kwestii, które usłyszy się raz, a potem błyskawicznie zapomni. Zakopie je pod stertą kolejnych słów, kolejnych pytań i odpowiedzi. Tutaj było inaczej – pytanie o tożsamość zawisło w powietrzu i ani myślało się rozpłynąć. Wpatrywało się bladymi ślepiami w wychudzoną czarownicę, zmuszając ją do posłuszeństwa, do udzielenia odpowiedzi. Zdawało się, że następstwo pytania będzie proste. Zazwyczaj przecież kończyło się wypowiedzeniem swojego imienia, a potem rozmowa szła już w innym kierunku. Tym razem jednak zdawało się, że samica sama nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie chodziło tutaj o batalię Kłamstwa i Prawdy, tylko zwyczajne szukanie samej siebie. Jej władza nad własnym losem i poczynaniami była jedynie złudzeniem. Jak więc ktoś, kto w rzeczywistości jest narzędziem wyższych sił może mieć czelność bycia kimś? Narzędzie to przedmiot. Narzędzie to coś.
___Główną obawą Delirium było niepozostawienie po sobie niczego, gdy już jej duch opuści śmiertelne ciało. Żadnej historii. Dowodu na ukształtowanie świata swoimi łapami, zakrwawionymi, zmęczonymi, brudnymi. Tak było w przypadku Ankai, a i Keezheekoni balansowała niebezpiecznie blisko granicy zapomnienia. Mało kto o niej pamiętał; Mało kto przekazywał wiedzę o niej dalej. Zyskała reputacje, na jakiej jej zależało – Przeklęta, Zdradziecka. Niestety, kosztem było właśnie powolne odchodzenie w niepamięć. Ogień już znalazł sposób na odcięcie się od owej przeszłości – było więc tylko kwestią czasu, aż w ślad za nim pójdą dzieci Ziemi oraz zrodzeni z Wody. Ostatni na liście pozostanie Cień. Nawet Krąg nie był w stanie uciec od pewnych schematów panujących w wolnych stadach. Nawet on ulegał. Czy więc nie czyniło to ich siły woli i determinacji jedynie ułudą? Bajką opowiadaną pisklętom przed snem? Na co była ta cała propaganda, ta siatka manipulacji, jeżeli ostatecznie Cień nie różnił się od reszty stad?
___– Dowiesz się. – Odpowiedziała nonszalancko, ze znużeniem wręcz, mrużąc leniwie brązowe ślepia. Analizując. Czarna baletnica zwróciła się ku publiczności, nawiązując kontakt wzrokowy z setkami granatowych łusek, zdających się wciskać na siłę w mrok nocy. Jak dziecko poszukujące wsparcia w objęciach matki. – Prawda wryje ci się w pamięć.
___Po długich chwilach odróżniania łusek od ciemności, z pomocą srebrzystej łuny stawu, dojrzała zarysy mięśni pod skórą. Mięśni delikatnych, niezdolnych do nadania łapom siły wystarczającej do poważnych uszkodzeń kości. Nie złamią; Nie zmiażdżą. Kącik pyska wiedźmy wygiął się w enigmatycznym grymasie, lecz ona szukała dalej, niestrudzona. Próbująca zignorować rozpraszające, przydymione światło jasnej grzywy. Póki co jedyne, co nasuwało się na zmęczony, uszkodzony kilkukrotnymi spotkaniami ze Śmiercią umysł było słowo przypieczętowujące los Nieznajomego. Słaby. Był słaby, niczym ołowiane kajdany na łapach smoczego gatunku. Ciągnący go w dół, ku dnie rwącego potoku, na niechybną zgubę.
___PrzEtrzeB stado. Poświęć słabYh. Poluj. Zabij. PWięć. abi mUszą umrzeć. Musimy być siLni.
___Kakofonia dźwięków rozbrzmiała w głowie wiedźmy. Pole widzenia rozmyło się i zalało czerwienią. Zamrugała. Zazgrzytała zębami, niczym ostrza wojowników walczących o życie.
___– Wszystko w swoim czasie. Pośpiech to kuszenie losu. – A jaki był sens w kuszeniu niepokonanej siły? Nieprzychylnej, wlokącej ze sobą hańbę, strach, przekleństwa. Los, niczym niepozorna z zewnątrz Puszka Pandory przynosił ze sobą wszystko, co od wieków uznawane jest za potomstwo czystego Zła.
___Postąpiła jeden krok. Miękki, niewymuszony, jakby robiła to wszystko od niechcenia. Kolejny. Pozwoliła opuszkom palców skrzydła wtulić się w ramiona chłodnej, wilgotnej ziemi. Ogon malował kolejne obrazy, będące artystycznym nieładem różnorodnych wzorów. Bystre oko naćpanego konesera sztuki z pewnością dostrzegłoby głęboki przekaz w owym dziele. Zapewne nawet więcej niż jeden.
___Szła ku niemu, ku nieznajomej rzeźbie ciemnych łusek. Niespiesznie, wręcz leniwie, jakby wszystko robiła pod przymusem, a próbowała owy fakt ukryć za maską lekkiego chodu, przypominającego popiół niesiony przez wiatr.

Licznik słów: 599
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
FULLBODY | Głos Aenkryntith | Drzewo genealogiczne Arkan (nie całego Cienia) | Motyw muzyczny | Karta kompana.
Wizerunki smoczych kapłanów, czyli częsty twór tworzony przez Nekromancję:

Remedium Lodu
Dawna postać
Szalony Geniusz
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 791
Rejestracja: 27 lip 2018, 9:10
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 50
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wędrówka Słońca*
Mistrz: Dar Tdary
Partner: Serce Płomieni

Post autor: Remedium Lodu »

A: S: 1| W: 2| Z: 4| M: 5| P: 2| A: 1
U: Pł,W,B,L,Śl,Skr,Kż,MO,M,A,O: 1| MA,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Ostry Węch, Szczęściarz, Skupiony, Wybraniec Bogów
___Mgła pytania wgryzła się w osobę wyverny znacznie silniej, niż się tego spodziewał chłód, który ją wydał na świat. Sposób w jaki zamarła świadczył o dogłębności, z jaką pojęła pytanie. Skąd to zrozumienie? Czy był to efekt jej inteligencji, czy też pytanie ugodziło w jakieś najgłębsze pieczary lęków, stwarzając pozór… Ten grymas, który przewinął się przez niknący w mroku pysk, choć szybko powstrzymany jednak zdołał rozlać się nawet na odsłoniętą czaszkę pyska: czy utrafił aż tak głęboko? Jakby sprawdzał wodę długim kijem a zamiast spodziewanego oporu po niespełna ogonie zanurzał już nie tylko drewno, lecz całą łapę nadal nie czując dna; wrażając palik coraz głębiej w rzadką tkankę mułu tej mentalnej osobliwości. Czy pod powierzchnią zjawiskowej tafli smoczycy naprawdę czaiła się wiekowa bagienna zgnilizna- zgnilizna istoty owiniętej w poczucie utraty swojej niezależności, na pozór ludzkiej staruchy owiniętej całunem zmarszczek? Dwa słowa, kilka uderzeń serca reakcji, zalew informacji dla chętnego umysłu. Przez chwilę nad Srebrzystym Stawem nie tańczył żaden ruch poza wiatrem jesiennej nocy i trawami w tej samej jesieni, będącej jesienią ich życia.
___Nie odpowiedział, nie od razu. Paradoksalnie smoczyca, po zredukowaniu do tego najbardziej elementarnego rdzenia swej osoby nie jawiła się jakąś szczególnie skomplikowaną. Wyniosłą, wyrafinowaną, dziką, dystyngowaną, nieokiełznaną,… jak najbardziej. Lecz zarazem na pewnym poziomie odkrywała swą lukę, przez którą wysypał się niemal cały zapas tajemniczej materii budującej ów nieuchwytny obiekt odróżniający smoka od zwierzęcia. Wyverna była więc sama sobie ukochanym niewolnikiem. Tresowanym zwierzęciem z hodowli omenów przeszłości lub bezmyślnych praktyk wydumanych sił wyższych. Niewolnikiem któremu w zamian za wolność wciśnięto w łapy moce jego pana i wysłano. Urodzona bez szansy na podjęcie innej decyzji, czyż nie?
___A więc i ona oceniła jego. Pogarda drżała w połyskach czekoladowych ślepi, dźwięcznie uderzała w ciemnoniebieskie łuski i tonęła w ich szklistym kompozycie. To zaślepieni przez klaustrofobicznie jaskrawe wizje świata tak łacnie cechują neutralne zjawiska. Kleryk stał w mroku, gdyż była noc; dla wyverny natomiast noc zaistniała z powodu kleryka. Jakże łatwo znaleźć wygodne powiązania. I każdy krok wyschniętych łap słał ku klerykowi kolejne informacje.
Jeden, drugi, trzeci…
…ta maniera, z którą nieświadomie osłaniała boki skrzydłami od zimnych powiewów wiatru, skrzętnie skrywana ociężałość: blizny, głód, historie. Złociste sploty tęczówek wgryzały się we wszystkie zakamarki smoczycy, czepiając się detali i obnażając je. Bez oceny, analitycznie- tak różnie od obserwacji, której sam został poddany.
___– Nie muszę się spieszyć, kiedy ty się spieszysz. – Syknął cicho i ruszył powoli przed siebie. Mimo jej okaleczenia na tylu płaszczyznach od wyverny wciąż emanowało wiele zrealizowanego potencjału. Ucieczka nie miałaby żadnego sensu, choćby chciał, Czarodziejka mogłaby bowiem bez większych problemów uśmiercić odlatującego kleryka. Sięgnął więc po jedną ze swoich konkluzji. Skoro chcesz oceniać… – Czy Cień zawsze wybiera sobie Przywódców tak krótkowzrocznych? Nie przedstawisz mi prawdy, tylko swoje przekonania. – Moment ruszenia z miejsca nie był przypadkowy. Słabe mięśnie były jednak zwinne od ciągłej walki z własną naturą, czyniąc powietrznego smoka eksploratorem jaskiń. Gdy całością natomiast kierował umysł o takiej precyzji… kleryk minął się z Czarodziejką a ta nie miała nawet możliwości zareagować. Oh, nie poruszał się szybko, bynajmniej. Sztuka polegała na wyczuciu luki w anatomicznych możliwościach ciała Przywódczyni Cienia, tak zniszczonego przez kolejne walki. Aromat wyverny natomiast- szkoda że przelot na wysokości wywiał zeń detale. Może mógłby określić, co trzymała w swojej grocie. Gwiazdy zatańczyły zmieniając przód z tyłem, gdy odwrócił się frontem do smoczycy. – Uczyniłabyś mi tą przyjemność, byśmy wymienili chociaż swoje imiona bez gróźb? Kobalt, kleryk Wody. – Wszystko to, od słów przez wyminięcie smoczycy aż po bezpośrednie pytanie było obliczone na choć lekkie zaburzenie obrazu niebieskołuskiego, który dotychczas powstał w umyśle Przywódczyni. Oto jak pomysł spokojnego odpoczynku w Miejscu Pokoju upadł do cna zastąpiony przez nieuniknione wciągnięcie w rozmowę złożoną i delikatną.
___Łeb schylił się w bardzo delikatnej sugestii. I w nadziei, że dotychczasowa opinia Kobalta o Cieniu okaże się choć trochę chybiona. Po chwili odsłonięcia maski znów skrył się za kolejnymi warstwami alegorii.
___Zatańczymy?

Licznik słów: 644
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek Ostry Węch Dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu
Szczęściarz Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/1 etapie leczenia
Skupiony -1 ST do pierwszego etapu leczenia, jeśli smok leczy z maksymalną liczbą rodzajów ziół
Wybraniec bogów +1 sukces do akcji raz na walkę/polowanie/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w polowaniu łowcy/misji

══════════ Muzyka ══════════
Co jest na powierzchni
Co tkwi pod spodem

════════ Teczka Postaci ════════
Delirium Obłąkanych
Dawna postać
Aenkryntith Plugawa
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 942
Rejestracja: 02 mar 2018, 13:19
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 55
Rasa: wywernowa x górska
Opiekun: Zmora Opętanych*
Mistrz: Vr'Kirth (mroczny elf).
Partner: Haha. Nie.

Post autor: Delirium Obłąkanych »

A: S: 1| W: 4| Z: 1| M: 5| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,O,A,W,Skr,Śl,Kż,M: 1| MO,MP: 2| MA: 3
Atuty: Wytrwała; Niestabilna; Nieugięta; Furia Niebios;
___Czy aby na pewno był to pośpiech? Czy faktycznie uległa namowom piekieł, dla których postawienie na przeciwieństwo skrupulatności było idealnym przepisem na rozrywkę? Może próbowała zamaskować prawdę i pozwolić klerykowi ulec takiemu wrażeniu. Może i w tym aspekcie zdała się nieszczerość, fałsz, lub po prostu zbyt mocne wygięcie ogniwa prawdy. Faktycznie jednak posuwała się do przodu. Powoli acz nieubłaganie. Jak strużki wody skupione w szczelinach gór, roztrzaskujące je po przemianie w lód. Tak działała natura. Rzeźbiła krajobraz z... No właśnie, czy dokładnością? Czy wszechobecny chaos i brak symetrii mógł wciąż wpasowywać się w ramy tej definicji? Krzywe pnie chorych drzew, nieregularne wyrwy w podłożu. Dziwne rozłożenie trawy w lasach. Artystyczny nieład? Może. Harmonia? Nigdy w życiu.
___A więc ruszył na spotkanie, przed którym nie było przecież sensu uciekać. Ich losy już się splątały, Trzy Siostry siedzące w sercu lasu rozpoczęły dzierganie ozdobnego gobelinu. Pozbawionego tytułu. Dzieła sztuki służyły bowiem do wyrażania emocji, nie słów. Nazywanie swej pracy to jak pozbywanie go tego, co czyniło go wyjątkowym, nadawało charakter, duszę. Odbieranie cząstki osobowości. Wiedźma szła więc ku niemu, ku swojemu chwilowemu przeznaczeniu. Ciemnołuski samiec miał bowiem być kluczem do drzwi tej nocy. Miał być gamą nowych przeżyć. Jakich i prowadzących do jakiego zakończenia – tego nie dane jej było wiedzieć. A i jej tajemniczy rozmówca z pewnością nie był przeznaczony do uzyskania tej odpowiedzi przedwcześnie.
___– Czyli wiesz, kim jestem. – Skonstatowała neutralnie, uśmiechając się przy tym subtelnie. Czyżby samica połknęła haczyk? – Nie śmiem twierdzić, jakoby moje przekonania były prawdą... Ale temu, że przyczyniają się do jej kształtowania już nie zaprzeczę. – Odpowiedziała enigmatycznie, jak to miała w zwyczaju, oddając pałeczkę władzy swojej słabości do powykręcanego przemawiania. Udzielając odpowiedzi, ale jednocześnie nie mówiąc nic. Mówiąc prawdę, kłamiąc przy tym w żywe oczy. Będąc odurzającą mieszanką ohydnych kontrastów, nie mających absolutnie żadnego prawa tańczyć ze sobą w parze, a jednak stających naprzeciw wszelkim zakazom.
___Pozwoliła mu ja minąć. Jakby rzucając nieme wyzwanie, zachęcając do podjęcia ryzyka. Niech przyjrzy się każdemu skrawkowi ciała, niech poszukuje. Niech zapatrzy się zbyt głęboko i straci czujność, by przypłacić to krwią. Lub, w najlepszym wypadku, kilkoma kosmykami bujnej grzywy.
___– Uczynić przyjemność? Szukasz krzewu róż wśród zniszczonych ruin... Kobalcie. – Błysnęła złowróżbnie brązowym ślepiem. Wygięła długą, chudą szyję, szukając jego spojrzenia. Nie ruszając się już, pozwalając mu szukać dogłębniej. Wpatrywać się w każdą łuskę na grzbiecie i fakturę błon skrzydeł. Rozpraszać skupienie jadowicie niebieską końcówką długiego ogona. – Nie szukaj we mnie cech odkupienia. Nie mam żadnych, męczysz tylko swój umysł złudnymi nadziejami.
___Dostrzegła lekkie poruszenie łbem. Pochylił go, pozwalając kilko kosmykom grzywy musnąć podstawę ciemnych rogów. Zupełnie, jakby prosił uniżenie o odpowiedź, a jednocześnie do niej przyciskał. Wydawało się wręcz, że wiedźma uległa temu banalnemu gestowi. Uległa czemuś, co było dla niej nowe. Gest ten bowiem w wykonaniu kleryka miał inny wydźwięk, niż te wszystkie ukłony, pozbawione wartości i barw.
___– Arkana Nekromancji. Wiedźma skąpana w Cieniu. – Uległa więc, mimo wcześniejszym obiekcjom. Wypuściła powietrze z płuc, podążając szyją za samcem. Unosząc swoją głowę nieco wyżej, dodając wszystkiemu kolejnej porcji kontrastu. Wyjawiła swoje imię; chociaż zdawało jej się, że musiał je znać. Czyzby więc samiec po prostu odgadł jej pozycję w hierarchii? Brawo. Niemniej jednak...
___Musisz się bardziej postarać.

Licznik słów: 534
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
FULLBODY | Głos Aenkryntith | Drzewo genealogiczne Arkan (nie całego Cienia) | Motyw muzyczny | Karta kompana.
Wizerunki smoczych kapłanów, czyli częsty twór tworzony przez Nekromancję:

Remedium Lodu
Dawna postać
Szalony Geniusz
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 791
Rejestracja: 27 lip 2018, 9:10
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 50
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wędrówka Słońca*
Mistrz: Dar Tdary
Partner: Serce Płomieni

Post autor: Remedium Lodu »

A: S: 1| W: 2| Z: 4| M: 5| P: 2| A: 1
U: Pł,W,B,L,Śl,Skr,Kż,MO,M,A,O: 1| MA,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Ostry Węch, Szczęściarz, Skupiony, Wybraniec Bogów
___ Czy aby na pewno nie był to pośpiech? Czy faktycznie mogła łudzić samą siebie, jakoby nie uległa namowom piekieł, skoro w swej gwałtownej reakcji na jego pytanie zaczynała doszukiwać się miąższu drapieżnej rozrywki jakoby zbyt pochopny właśnie mięsożerca ruszając ku niemu na metafizyczny żer? Może próbowała zamaskować prawdę wraz z fałszem i sama sobie pozwalała ulec złudzeniom, niby czytała własne zdania w zwierciadle mądrości stopniowo tłumaczącej jej ten aspekt własnych myśli, do których bała się przyznać. Faktycznie więc posuwała się do przodu. Powoli acz nieubłaganie. Jak strużki wody skupione w szczelinach gór, roztrzaskujące je po przemianie w lód. Tak działała natura. Rzeźbiła krajobraz z... No właśnie, czy chaosem? Czy wszechobecna wynikowość pozornie przypadkowych zjawisk skryty za brakiem symetrii mógł wciąż wpasowywać się w ramy tej definicji? Krzywe pnie chorych drzew, nieregularne wyrwy w podłożu. Dziwne rozłożenie trawy w lasach. Logiczna konsekwencja? Z pewnością. Nieuregulowany chaos? Nigdy w życiu.
– Wiem, jaką piastujesz funkcję. – Czy to oznacza, że wiem kim jesteś? Twoja pierwotna reakcja na pierwsze pytanie świadczyła o większej ostrożności w szastaniu takimi stwierdzeniami. U niego uśmiech nie przyłożył swego koślawego dłuta do linii ust. Wyłącznie dwa jakże rzadko mrugające skarbce wypełniające oprawy oczodołów wpadły na najdrobniejszy ułamek czasu w opiekuńcze objęcia powiek. – Nawet rozkładające się zwłoki miały swoje przekonania i według nich ukształtowała się ich przyszłość. To tylko kwestia doboru stopnia trudności twoich przekonań. – Ty natomiast masz przekonania niewolnika i jakże łatwo jest według nich kształtować swą przyszłość, gdy ścieżka jest jasna i wytyczona z góry przez troskliwą rękę mrocznych panów.
___Lekka sugestia takiej właśnie obrazy brzęknęła skrytym a ciemnym tonem w powietrzu, skoro Przywódczyni Cienia okazywała dufność rzucając mu słowne ochłapy, które w swym po stokroć przekręconym na podszewkę wypaczeniu znaczeń spłodziła matnią koronowanego jadem pyska. Te dzieci wężowego języka i zaplutej kwasem paszczy zapewne miały więcej warstw niż sama Cienista była świadoma i w tym mętliku forma zgubiła swą treść, sama zapadając się do prymitywnego zdania; jak pergaminowe jajko, z którego wypłynęła nieskładna zawartość. Skoro rozdmuchujesz wiatr przypadkowego spotkania do rangi aspirującego huraganu, nie okazuj teraz braku gracji, o Starsza. Choć przypadkowość może i nie jest pewna w świecie twych jednookich widziadeł Losu- jedynymi prawdziwie tkającymi ów bezimienny gobelin były bowiem dwa smoki, które prawdziwie wpadały w ożywczy trans trzeźwiących majaków nocnej schadzki pozbawionej celu.
___Pierwszą rzeczą jaką musiał nauczyć się w życiu nie było człapanie. Nie była mowa. Nie było nią nawet oddychanie. Kleryk musiał najsampierw rozpocząć niekończącą się nigdy wojnę z własnymi zmysłami, które jak nazbyt ambitni gońcy zwiadujący na przedpolach wojsk dostarczali wciąż przesytu informacji swej generalicji. Nie, zamiast tego wydał swym wyrywnym podwładnym jasne rozkazy i wyszukał tylko to, co było istotne. Oznaki głodu. Bliższe ślady walk. Drżenie magii, nie do końca odpowiadającej maddarze. Smocze źródło wtłoczone bez szacunku w kajdany obcych arkan. Jeśli straci tej nocy choćby pojedynczy włos, to nie z powodu wplątania się w sidła grząskiego labiryntu detali. Widzę wiele i sięgam po wiele, lecz sztuką jest wyczuć, ile można uszczknąć z każdej misy. Zmysł magiczny biernie i bez pozostawiania własnego śladu oczekiwał na prawdziwe zagrożenie ze strony Wiedźmy; to jednak nie nadeszło. Na razie.
___– „Poszukiwanie cech odkupienia”. Tak to widzisz, Arkano? – Wiedźma miała powód by wygiąć szyję w kierunku kleryka, który bez krzty wstydu przedstawił jej się pisklęcym imieniem. Którego głos nabrał najpierw odrobiny… rozczarowania. Później natomiast stał się chłodny w aspekcie dalece odmiennym, niż najstraszliwsze demony wiedźmiej magii. Przyodziany w płaszcz ze szklistych płyt stwardniałej nocy łeb cofnął się z niepotrzebnego już gestu a wpadł w prawie niedostrzegalny wężowy ruch naprzemiennie tańcząc z prawa na lewo, poczynając od koniuszka pyska a skończywszy u samej podstawy szyi. Skąpana, tonąca bez nadziei w Cieniu nie miała już możliwości w spokoju zastanowić się nad tym, czy kleryk faktycznie wcześniej znał jej imię, skoro prym podjęła batuta kobaltowego języka.

Szukasz krzewu róż
wśród zniszczonych ruin.
Lecz kamiennych tych otulin
martwe szczątki lepiej złóż.

Idziesz drogą mar
niebędących wcale.
Ciemność moją zawsze chwalę
ja wciśnięta w obcy dar.

Spadający w dół
po strumieniu głodu.
Nieistotny bez powodu

samoistny losu muł.

Ruin kłów szczerbate szczęki
wryte w ciało krajobrazu.
Widzisz tylko swe udręki
obrócone w kształt nakazów.

Lepkim kwasem bezradności
brocząc słodki zapach krwi.
Chaos pasem kłamliwości
związawszy z niewolą drwi.

Własne skrzydła odrzuciwszy
wpełzasz w ciszę cudzych snów.
Na widoczność rozwiesiwszy
ławice fałszywych mów.
– Nie meczę umysłu żadnymi nadziejami. Wysyłanie Uzdrowiciela do ustawiania sztucznych lawin na granicy z innym Stadem mówi samo za siebie. – Syknięcie podsumowało dotychczasową wizję Cienia, jaką dysponował kleryk. Tym razem to on ustawił się tak, by był widoczny mimo ciemności panujących wokół. W ślepiach pojawiły się iskry zainteresowania.
Stać cię na coś więcej niż wzniecony z niczego gniew i cynizm?

Licznik słów: 779
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek Ostry Węch Dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu
Szczęściarz Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/1 etapie leczenia
Skupiony -1 ST do pierwszego etapu leczenia, jeśli smok leczy z maksymalną liczbą rodzajów ziół
Wybraniec bogów +1 sukces do akcji raz na walkę/polowanie/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w polowaniu łowcy/misji

══════════ Muzyka ══════════
Co jest na powierzchni
Co tkwi pod spodem

════════ Teczka Postaci ════════
Delirium Obłąkanych
Dawna postać
Aenkryntith Plugawa
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 942
Rejestracja: 02 mar 2018, 13:19
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 55
Rasa: wywernowa x górska
Opiekun: Zmora Opętanych*
Mistrz: Vr'Kirth (mroczny elf).
Partner: Haha. Nie.

Post autor: Delirium Obłąkanych »

A: S: 1| W: 4| Z: 1| M: 5| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,O,A,W,Skr,Śl,Kż,M: 1| MO,MP: 2| MA: 3
Atuty: Wytrwała; Niestabilna; Nieugięta; Furia Niebios;
___No proszę, a to niespodzianka. Młody, acz całkiem bystry – to była dosyć miła odmiana po kilkukrotnych porażkach, jakimi zazwyczaj okazywały się być młodziki. Ich czaszki, wypełnione po brzegi trocinami, które rozsypywały się przy każdym kroku, wypadały z pyska przy każdym słowie... Ohydztwo.
___Rogaty łeb minimalnie przekrzywił się w prawo, niczym u młodego, zaciekawionego szczenięcia. Na próżno jednak szukać owej niewinności w ciemnołuskim pysku wiedźmy, wpatrującej się w kleryka parą czekoladowych ślepi. Czy był słaby? Tak, był. Pytanie tylko, czy zaliczał się do przypadków beznadziejnych, dla których ratunku nie było, czy może Kobalta można jeszcze naprawić. Uczynić z niego coś więcej, niż tylko narzędzie... A właściwie, to właśnie o zrobienie z niego narzędzia jej chodziło. Miała pewne cele, które chciała wypełnić przed powrotem do domu. Tylko czy ciemnołuski podoła postawionemu przed nim wyzwaniu?
___– Tak, przekonania to nieodłączny element życia każdej istoty rozumnej, aczkolwiek... – Zmarszczyła lekko pysk, niczym zirytowana puma, której właśnie przerwano spokojny, leniwy sen. – Mało które mają jakąkolwiek wartość i przyczyniają się do większych zmian w świecie.
___Barki uniosły się lekko w geście nonszalancji; zdawać by się mogło, że wiedźma straciła zainteresowanie owym tematem, a jej umysł postanowił przestawić się na coś innego. Wygłodniała poczwara szukała nowej, świeżej ofiary. Takiej, która była jeszcze trochę żywotna, z której będzie można wydobyć jeszcze głośniejsze wrzaski, gdy życie będzie z niej uciekać z każdym, słabnącym uderzeniem serca, wylewającym na ziemię kolejne dawki posoki.
___Wilgotny, czarny język wysunął się z pyska, smakując zimne powietrze nocy, rozchlapując kropelki śliny dookoła, nasycając nimi pojedyncze źdźbła trawy, które uginały się pod naciskiem gęstej, zmieszanej z kwasem mazi. Wiedźmy tkające swój ozdobny gobelin zdawały się przykładać uwagę do najdrobniejszych szczegółów; do każdego mrugnięcia, zwężenia źrenicy. Do każdego oddechu, każdej myśli, każdego wspomnienia i wątpliwości. Śpiewały cicho, enigmatycznie. Wabiąc, kusząc, składając setki obietnic które nigdy nie miały się spełnić.
___Jeszcze tylko jedna, złota nić przesadzonego artyzmu... Tak, tutaj, razem z czerwienią symbolizującą rozlewającą się dookoła, soczystą krew...
___Zaraz, gdzie jest krew?
___Zamilkła, wsłuchując się w głos. Głos, który nie powinien mieć aż takiej władzy; nie należał bowiem do niej, nie miał więc prawa wykazać się żadną formą wyższości. A jednak vibrato kleryka miało w sobie coś w głębi. Niczym król uwięziony przez chłopów. Siła i rozum skryty za młodocianym jeszcze mruczeniem. Och, ale ile to mruczenie miało w sobie rozkosznego sensu. Ile nietypowej podchwytliwości. Arkana wypuściła z nozdrzy obłoki chłodnego powietrza, pozwalając kryształkom lodu osiąść na równie chłodnych łuskach wychudzonego ciała.
___– Mówi? – Znów ten cień enigmatycznego uśmiechu, znowu iskra podłości w ślepiach. Niczym nieodłączni towarzysze każdej podróży, trwającej już blisko sześćdziesiąt księżyców. Tak łatwo było uczynić z młodego, niewinnego i kochającego pisklęcia maszynę do zabijania. Tak łatwo było ulec wpływom zimnej, oschłej matki. Tak łatwo było ulec traumie po wielokrotnym zetknięciu się ze śmiercią.
___– Miało wrzeszczeć. – Wydała z siebie odgłos przypominający burknięcie podirytowanego Nauczyciela, chociaż temu konkretnemu towarzyszyła bardziej teatralna, drwiąca nuta. – Aaah, już rozumiem, dlaczego wszyscy z góry zakładają, że jestem symbolem zła. To oszczędza czas. Nawet ja temu uległam... – Zachichotała z rozbawieniem niczym hiena, zdecydowanie nie mówiąc tego na poważnie, lecz wciąż grając w swoją grę. Grę, w której żadne słowo nie było w pełni szczere, a wszystko przesycone było cynizmem. Nie, nie było już dla niej szans na odkupienie. Było za późno. Może te trzydzieści księżyców wcześniej... Teraz to już było bez znaczenia. Żadna spowiedź, żadna kara, żadne obietnice. Żadne kłamstwa, fałsze, iluzje. Żadna prawda nie mogła odbudować z tych ruin pięknego, marmurowego pałacu.
___Ależ pogmatwałaś, dziecko... Po co tak wysilać się ze zbędnymi analizami samego siebie? Nie pora na to.
___– Cóż, uczę się na błędach innych, bo i one potrafią być... Spektakularne. Widzisz, po tym co usłyszałam, byłam skłonna stwierdzić, że zawarliście z równinnymi pakt, a potem oni postanowili go złamać. Żeby tak łatwo było komuś wedrzeć się do serca obozu? – Zamruczała niczym kocię, muskając końcówką ogona swoją zadnią łapę, jakoby czcząc własne ciało. Wyniszczone, wychudzone, zdolne jednak do walki mimo wszelkim zasadom racjonalności. – Czy byłeś przy tym? Opowiedz mi, kleryku. – Mrukliwy głos przemienił się w syk, a chude ciało lekko przechyliło się to w prawo, to w lewo. Wyginając się subtelnie z giętkością jedwabnej wstęgi. – Czy miałeś okazję posłuchać wrzasków? Ujrzeć piękny spektakl Matki Natury, która postanowiła zemścić się za wszystkie dotychczasowe grzechy śmiertelnych i w końcu przetrzebić stado? – Brązowe ślepia zalśniły z chorą fascynacją sadysty, pragnącego rozpływać się na dźwięk słów morderczej opowieści. Czy chciała podjudzić kleryka? Zbudzić usypiający wulkan? Nie. Wiedziała, że to było zbyt prymitywne. Ciemnołuski samiec zdawał się być zbyt dużą rybą, by zainteresować się malutkim kawałkiem chleba powoli spływającym na dno. Nie, prawda była znacznie bardziej trywialna. Delirium chciała po prostu... Posłuchać. Usłyszeć prawdę. Dowiedzieć się, jaki morał wyciągnięto z makabrycznego wydarzenia, o którym nie miałaby pojęcia gdyby nie wyznanie zestresowanego, Ognistego łowcy.
___Nikt nie nauczył cię, że nieładnie jest oceniać wachlarz kompetencji rozmówcy po krótkiej wymianie niewiele znaczących zdań?

Licznik słów: 817
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
FULLBODY | Głos Aenkryntith | Drzewo genealogiczne Arkan (nie całego Cienia) | Motyw muzyczny | Karta kompana.
Wizerunki smoczych kapłanów, czyli częsty twór tworzony przez Nekromancję:

Remedium Lodu
Dawna postać
Szalony Geniusz
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 791
Rejestracja: 27 lip 2018, 9:10
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 50
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wędrówka Słońca*
Mistrz: Dar Tdary
Partner: Serce Płomieni

Post autor: Remedium Lodu »

A: S: 1| W: 2| Z: 4| M: 5| P: 2| A: 1
U: Pł,W,B,L,Śl,Skr,Kż,MO,M,A,O: 1| MA,MP: 2| Lcz: 3
Atuty: Ostry Węch, Szczęściarz, Skupiony, Wybraniec Bogów
  Rozwijająca się natura przeinaczona przez Wiedźmę w słabość i możliwość naprawy. Naprawy. Ujętej jeszcze w ramy przeinaczenia w narzędzie. Jakiekolwiek cele Arkana nie chciałaby stawiać przed klerykiem i w jakiekolwiek narzędzie go nie obracać- musiała powoli ogarniać ją świadomość, że ten pionek mógłby nad wyraz łacnie wyskoczyć poza szachownicę i stać się równoprawnym partnerem w jej Grze lub, co gorsza, sprowadzić Przywódczynię Cienia na ziemię; otworzyć jej ślepia na to, że w rzeczywistości i ona stoi na niejednej czarno-białej tafli. Naprawdę chcesz wykonać ten ruch?
  Jej odpowiedź skwitował lekki tik powieki, na którego nieprzypadkowe omsknięcie zezwolił niebieskołuski. Gratuluję. Właśnie powtórzyłaś, w jakże cudnie bezużytecznej dosłowności sens mojej metafory. Obserwując jednak rubinowe błyski w szlamie cienistych ślepi powstrzymał się od wyrażenia tej opinii. Rozumiał doskonale, że Wiedźma osiągnęła granicę swej szkarłatnej poczytalności, on natomiast pozwalając takim słowom opaść na jego język przekroczyłby granicę rozsądku i wkroczył na przedpola bezmyślnej brawury. To moc cienistej szybowała obecnie jak sęp ponad jego własną, więc głupotą byłoby wzlatywać tam, gdzie czuła się silniejsza. Nie. Tym razem, jeśli szpony jej magii miałyby pójść w ruch, niech zapikuje w nazbyt wielkiej pewności siebie ku niemu. Jeśli osiągnie tereny krwawej żądzy, jej pycha była tutaj największym atutem dla Kleryka.
  Znów jednak nie tym razem. Nie sprowokował, przeciwnie. Szklane powierzchnie kruchego obrazu Kobalta upadły, ni to w tysięcznym jęku kruchych odłamków ni to w kompletnej ciszy, starte w miał przez właściwego Niebieskołuskiego. Zaskoczenie. Tak, utożsamiał się z tym przydomkiem danym mu przez Przyjaciela.
  Arkana natomiast- jej mimika, gdy zapadła w kolejny wewnętrzny dialog; szron niknący z beżowych łusek jakże powoli, choć wciąż tyleż szybciej od ślepego uporu Wiedźmy- nieskładne oburzenie nad orogenezą w otaczającym ją, płaskim jej płytkim mniemaniem krajobrazie. Aż w końcu uraczyła chłodne powietrze swym chichotem, który uderzył niespodziewanie Kleryka. Przekręcił łeb zaintrygowany, jak moc i intelekt może zrodzić zadufanie i głupotę. – Uległaś? Nie, raczej urzeczywistniłaś wygodny obraz a teraz już sama nie pamiętasz, że pochodzi od ciebie. Pokrętność której sens wymsknął Ci się spomiędzy szponów. Wygodne, ciepłe gniazdko w światopoglądzie niezmuszające do ruszenia się dalej. Przecież skoro już jesteś tym symbolem zła… – Pokręcił lekko łbem i strzelił wężowo językiem. Och tak, przeciągnął strunę daleko. Ale też miał czelność twierdzić, że czas najwyższy by Cienista usłyszała wprost, że żyje w świecie wygodnych wymówek. Zasłaniać się trudnym pisklęctwem i twardym wychowaniem? Zaiste, oto stała przed nim żywa statua upamiętniająca narodziny szowinizmu. Leniwa, nieodessana od mamusi pisklęcina w ciele wiedźmy i o mentalności egoistycznego sadysty.
Nie myśl dziecko. Ależ gmatwasz. Przecież masz już ścieżkę. Przecież z niej nie zejdziesz. Ledwo powstrzymał prychnięcie. Niewolnicy.
  Żądanie na pograniczu prośby. Kleryk nagle spojrzał na nieswoją Przywódczynię z nową mocą. – Dobrze, podzielę się z tobą tą wizją. Ale skoro ty doszukujesz się w tym rozrywki, to oczekuję czegoś w zamian. Jeśli Cień dowie się czegokolwiek o tych agresorach albo o czymkolwiek, co zagraża Wolnym Stadom lub dotyczy Skalnego Giganta lub jego twórców chciałbym, by ta wieść dotarła do mnie bez zwłoki. Zwłoki czasowej lub smoczej. – Na przykład mojej własnej. Poczekał na reakcję Arkany, przygotowując w tym czasie właściwe wizje. Martwa natura na Mistycznym Kamieniu, dzieło Lonusso. Nowonarodzone pisklę wyrzucone z rozmachem w powietrze z pyska agresora i padające tuż obok rzeki. Lulal. Rozorane ciała wrogów. Nie ukazywał jednak ani kto przybył na pomoc, ani punktów charakterystycznych w Obozie. Nic, co dostarczyłoby realnych informacji. Niemniej aromat krwi, ból, strach i gniew były realne. Pytała się go, czy tam był? Oto w umyśle Wiedźmy przesunęła się mozaika złości, frustracji, żalu i… i chęci mordu zrodzonej z lęku o Przyjaciela, które towarzyszyły klerykowi, gdy usiłował zwabić fioletowołuskiego przeciwnika w coraz to nowe misterne pułapki. Gdy w końcu ten głupiec zdechł bez podania choć jednej odpowiedzi. Zmarnowany zasób. Podobnie jak szarołuska Varsje, choć jej imienia tam nikt nie znał, która jako ostatnia błysnęła w wizjach Kleryka, dając przypadkiem niemą odpowiedź na pytanie Wiedźmy: dlaczego tak łatwo wdarli się do serca obozu.
  I o to chodziło. Może pomyśli, że się otworzył przed nią. Poszuka w tym punktów zaczepienia dla swoich planów. Ale on wie, co jej dał. Gra rozpoczęta, niech nie cichnie trzask szaleńczych ognisk.
I vice versa.

Licznik słów: 684
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek Ostry Węch Dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na węchu
Szczęściarz Odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/1 etapie leczenia
Skupiony -1 ST do pierwszego etapu leczenia, jeśli smok leczy z maksymalną liczbą rodzajów ziół
Wybraniec bogów +1 sukces do akcji raz na walkę/polowanie/raz na tydzień w leczeniu/raz na dwa tygodnie w polowaniu łowcy/misji

══════════ Muzyka ══════════
Co jest na powierzchni
Co tkwi pod spodem

════════ Teczka Postaci ════════
Delirium Obłąkanych
Dawna postać
Aenkryntith Plugawa
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 942
Rejestracja: 02 mar 2018, 13:19
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 55
Rasa: wywernowa x górska
Opiekun: Zmora Opętanych*
Mistrz: Vr'Kirth (mroczny elf).
Partner: Haha. Nie.

Post autor: Delirium Obłąkanych »

A: S: 1| W: 4| Z: 1| M: 5| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,O,A,W,Skr,Śl,Kż,M: 1| MO,MP: 2| MA: 3
Atuty: Wytrwała; Niestabilna; Nieugięta; Furia Niebios;
___Pycha zdecydowanie była grzechem głównym wiedźmy. Jej przekonanie o mizerności wolnych stad było zakorzeniono zbyt głęboko, by mogło zostać usunięte... Głównie dlatego, że zostało ono w niej zaszczepione przez siłę wyższą. I bynajmniej nie była to matka czy babka. W ostatecznym rozrachunku znacząca większość wad i przekonań Delirium sprowadzała się do jej religijnego fanatyzmu. Który był co prawda wyjątkowo... Cichy. Nie głosiła nikomu swojej wiary, nie zmuszała nikogo do nawrócenia. Była zamknięta we własnej, kryształowej klatce, wpatrując się w jej refleksy pustymi ślepiami, jakby była w jakimś transie.
___– Może masz rację, samcze. – Odpowiedziała jedynie, uśmiechając się półgębkiem. Owe drgnięcie mięśni może i miało dysponować delikatnym wydźwiękiem, ale aparycja czarownicy skutecznie to niwelowała. Zwłaszcza, gdy spomiędzy ciemnych warg nieustannie sączyły się kolejne krople ciemnego kwasu, które po opadnięciu z cichym sykiem wypalały trawę. Granatowołuski kleryk wyraźnie lubił bawić się w cichą wojnę na słowa. Można to było raczej nazwać naprzemiennymi atakami zza krzewów, aniżeli otwartym konfliktem. Dla Arkany była to dosyć urokliwa metafora, nieważne w jak dużym stopniu prawidłowości odnosiła się do faktów.
___Uniosła łuk brwiowy, gdy młody samiec pokusił się na kontratak. Coś za coś. Brązowe ślepia samicy zalśniły, lecz ona sama nie odpowiedziała ani słowem. A przynajmniej nie na tym etapie. Jej umysł zajęty był bowiem odbiorem wizji. Były to zaledwie urywki, mniej lub bardziej kluczowe. Skupione raczej na przekazaniu emocji, aniżeli faktycznych informacji. Sprytne. Wzrok samicy na kilka chwil stał się bardziej pusty, jakby nie skupiony w żadnym konkretnym punkcie. Niebieska końcówka długiego ogona zasyczała, przesuwając się leniwie po podłożu, zgniatając po drodze drobne źdźbła wilgotnej trawy.
___Wiedziała, że Kobalt wysunął ku niej prośbę, a nie wymóg. Nie był głupi; wiedział, że obecnie był z lekka na przegranej pozycji, jeżeli chodziło o żądanie czegokolwiek. Jednocześnie, może nieco nieświadomie, pozbawiał wiedźmy pewnych punktów zaczepienia, możliwości do wbicia mu kolejnej szpilki w ciało. Dobrze zarządzał doborem słów. Umysł miał wyjątkowo dobrze rozwinięty, ale... Na ile mu się to przyda, gdy znowu będzie postawiony w sytuacji kryzysowej?
___– Zależy ci na losie wolnych stad, czyż nie? – Pytanie było raczej retoryczne i wypowiedziane ze znużoną obojętnością. Samica wypuściła zimne powietrze z płuc. – Zobaczę, jakie informacje przyniesie przyszłość. Jeżeli będą wartościowe, to z pewnością reszta się o tym dowie. Nie tylko ty, kleryku. – Mięśnie w kąciku pyska wywerny znowu zadrżały, a przez wargi po raz kolejny przepłynął cień enigmatycznego uśmiechu. Określenie "wartościowe" było w jej wypowiedzi wyjątkowo istotne, bowiem jej poglądy różniły się dosyć drastycznie od tych, jakimi kierowała się większość tutejszych smoków. Dla Arkany była to poniekąd swego rodzaju zabawa. Niewielka, ale jednak. Przecież każdy zasługiwał na nieco rozrywki!
___A co do Vrasje... Cóż, niestety samica nie wyciągnęła z niej niczego. Chociażby dlatego, że ciemnołuska samica zabawiła wśród Cienistych bardzo krótko, a Aenkryntith nie miała okazji jej w ogóle nigdy zobaczyć. Mowa była co najwyżej o dwóch, trzech dniach, a czarownica miała tendencję do znikania. Dosyć częstego. Pytanie tylko, czy owa niewiedza i lekceważenie będą ją w przyszłości kosztować... A raczej, czy będą kosztować Cień, bowiem wywerna zawsze miała możliwość po prostu ewakuowania się, czyż nie?

Licznik słów: 509
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
FULLBODY | Głos Aenkryntith | Drzewo genealogiczne Arkan (nie całego Cienia) | Motyw muzyczny | Karta kompana.
Wizerunki smoczych kapłanów, czyli częsty twór tworzony przez Nekromancję:

Tejfe
Dawna postać
Dawna postać
Posty: 3682
Rejestracja: 28 sie 2014, 19:23
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 0

Post autor: Tejfe »

A: S: 3| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 3
Ostatnimi czasy, Szklisty Zagajnik stał się ulubionym miejscem jego wędrówek. Lustrzany Las, Sosnowy Bór... miał stąd miłe wspomnienie i chyba były to zdecydowanie najbardziej urokliwe miejsca na Wolnych Stadach. Mógł tak je przynajmniej określić, gdyby chciał je porównać do innych, które już odwiedził, chociażby Dzikiej Puszczy czy okolic Zimnego Jeziora.
Tutaj, w którąkolwiek by nie skręcił stronę, coś go zawsze zatrzymywało, zachwycało. Czuł się też tutaj bezpiecznie i spokojnie, nawet wtedy gdy był sam. Nie wiedział skąd to przeczucie, że to właśnie to miejsce jest bardziej bezpieczne niż jakiekolwiek inne, przecież równie dobrze mógłby zaatakować go ktoś od niego silniejszy – właśnie tutaj, a nie np. pod Czarnymi Wzgórzami, ale jednak... Miał jakieś wewnętrzne przeświadczenie, że jest to mało możliwe.
Tak piękne krajobrazy, piękne scenerie nie były stworzone do tego, by przelewać na nich krew. One były stworzone do tego, by spotykać tutaj bliskie i kochane osoby, do tego by samotnie rozmyślać nad życiem i po prostu cieszyć się wszelkim istnieniem.
To był jego mały azyl, który mógł chronić go przed światem, w momencie, kiedy musiał się przed nim ukryć. Kiedy chciał uciec od stada, od pytań, od zmartwionych, pytających lub potępiających spojrzeń.
I tutaj, dzisiejszego dnia przyszedł, nad brzeg Srebrzystego Stawu, zastanawiając się nad swoimi przyszłymi decyzjami. Przyglądając się swojemu mieniącemu się srebrem odbiciu i myśląc także nad tym – kim tak naprawdę był, zamoczył łapę w wodzie i poruszając nią, jeszcze bardziej zniekształcał swoją rozmytą przez wodę, podobiznę.

Licznik słów: 240
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Konto aktywne od 2014 do 2019, na którym prowadzone były postacie:

Tehanu – Hipnotyzująca Łuska – Nadciągająca Wichura (ze stada Życia, później Ognia) Wygląd: od Oddechu Pustyni, Wichurka i Pożeracz -rysunek Arijki

Bursztyn – Rycerski Kolec (ze stada Wody) Wygląd: od Oddechu Pustyni

Daimon – Strzaskany Kolec – Nieprawidłowy Element (ze stada Ziemi)

Tejfe – Wyśniony Kolec – Rozświetlający Cienie – Tejfe (ze stada Cienia, później Ognia) Wygląd:moje, od Miraż Snów, od Szkarłat


W 2020 została też podjęta 1 dniowa próba powrotu smokiem, który miał nazywać się Enki, ale zrezygnowałam z gry po dwóch postach.

Przygoda z SWS była wspaniałą zabawą i jest jednym z najlepszych moich wspomnień, dziękuję wszystkim za wspaniałą grę! ♥
Miraż Snów
Dawna postać
Sylmare Ułudna
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 354
Rejestracja: 17 sty 2019, 18:14
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 35
Rasa: Wężowy
Opiekun: Merialeth
Mistrz: Lisia Kita

Post autor: Miraż Snów »

A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 3| P: 2| A: 1
U: B,Pł,M,Śl,Skr,Kż,A,O,MA,MO: 1| W,Lecz,MP: 2
Atuty: Ostry Wzrok; Szczęściarz; Zielarz
Pojedyncze promienie Złotej Twarzy przebiły się przez cienką warstwę szarawych chmur, łagodnie obejmując znajdujące się niżej tereny należące do Szklistego Zagajnika. Wszechobecna biel lekko zaiskrzyła pod wpływem światła, mieniąc się delikatnie i tworząc przyjemny dla oka krajobraz ukazujący prawdziwe piękno Pory Białej Ziemi, od długiego czasu panującej na terenach stad. Nawet jeśli przez ostatnie dni cechowała się głównie porywistym wiatrem i zawieją, ten poranek różnił się od reszty – podmuchy i opady w głównej mierze ustały, sprawiając że dookoła panował jedynie spokój i niezakłócona cisza.
Jakby cały świat nagle się zatrzymał podziwiając piękno tego miejsca.
Sylmare przymrużyła białe powieki gdy szkarłat jej ślepi spotkał się z mieniącym się śniegiem a szpony topiły się w puchu gdy przemierzała okolice Srebrzystego Stawu. Wężowe ciało sunęło wśród bieli, zgrabnie wygięte, pokryte łuską zatapiającą się wśród otoczenia, błyszczącą równie mocno co mroźny puch, jakby nie chciała od niego odstawać, nie chciała być gorsza.
I choć po dłuższym czasie kleryczka zdążyła się przekonać do zimowej pory, wciąż czekała z utęsknieniem na wiosnę. Tęskniła za wszechobecną zielenią, koronami drzew pokrytymi drobnymi liśćmi i kwiatami, które w późniejszym czasie przeobrażą się w owoce. Za zwierzyną, która zwinnie przemykała wśród zarośniętych lasów, za łąkami pokrytymi soczystą trawą i kwiatami – najbardziej tymi polnymi, niepozornymi i często pomijanymi nawet przez sprytne oko. Pamiętała ich zapach, delikatność, ich skryte piękno, gdy nieregularnie rozłożone malowały rozmaite obrazy na zielonym płótnie. Wspominała momenty gdy razem ze swoją mentorką w chwilach kiedy nie zajmowały się szkoleniem przebywały wśród łąk, plotły wianki, podziwiały. I to było wystarczające.
Czy świat nie byłby lepszym miejscem gdyby wszyscy dostrzegali piękno w tak drobnych rzeczach?
Myśli nagle zaniknęły, odeszły w ciemny kąt umysłu, gdy do nozdrzy dotarł znajomy już zapach, wskazujący na obecność innego smoka. Biała brew uniosła się ku górze, gdy samica zaczęła oglądać się po okolicy aż puste ślepie zauważyło lśniące się wśród bieli złoto stykające się ze srebrem tafli chłodnego jeziora. Nie musiała zastanawiać się zbyt długo nim domyśliła się kim jest ten osobnik.
Z gracją ruszyła w jego stronę nie zastanawiając się zbyt długo, uznając, że może to być miłe urozmaicenie jej spaceru.
Tejfe? – zagadnęła z subtelnym uśmiechem gdy już zbliżyła się na wystarczającą odległość do adepta.
Posłała mu spojrzenie rubinowych ślepi po czym zbliżyła się w stronę brzegu, zatapiając szpony w podmarzniętym śniegu, stykającym się z lodem, częściowo pokrywającym Srebrzyste Jezioro, które w odmianie od innych wodnych zbiorników nie zamarzło w całości, a zamiast tego tworzyło interesującą kombinację, obraz, jakby jego srebrnawa powierzchnia pokryta delikatnymi krami przypominała bezkres nieba razem ze zdobiącymi je chmurami.
Obróciła łeb, a spojrzenie powędrowało w stronę łapy Wyśnionego, zanurzonej w lodowatej wodzie.
Nie jest zbyt zimna? – zadała krótkie, swobodne pytanie ponownie kierując wzrok na błękitne ślepia Cienistego Adepta.
Sama natomiast uniosła krótką łapę i jednym ze szponów dotknęła tafli co spowodowało powstanie kilku niewielkich okręgów powoli zanikających wśród głębin, lekko zniekształcających odbicia dwójki smoków.

Licznik słów: 480
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
A T U T Y

~ Ostry Wzrok ~
Wszystkie testy percepcji na wyprawie oparte na danym zmyśle (wzrok ), mają dodatkową kość.

~ Szczęściarz ~
W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces.
Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
Nast. użycie: 17.06.19


~ Zielarz~
Każde zioło znalezione i zebrane przez Zielarza daje o 2 sztuki więcej niż standardowo

Airin | Kruk
S: 1 | W: 1 | Z: 1 | P: 2 | A:1
A:1 | O: 1



MOTYW MUZYCZNY | GŁOS POSTACI
Tejfe
Dawna postać
Dawna postać
Posty: 3682
Rejestracja: 28 sie 2014, 19:23
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 0

Post autor: Tejfe »

A: S: 3| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 3
Zauważył drobną zmianę w pogodzie. Kiedy wyszedł wczesnym rankiem, zwiedzać te piękne, urokliwe niebo było zachmurzone. Słońce kryło się za zwiastującymi opady śniegu szarymi chmurami i chociaż miał niemal pewność, ze będzie dzisiaj padać, nie przeszkadzało mu to w tym, by wybrać się na spacer. Lubił kiedy padało. Lubił jak niebo zrzucało na niego białe drobinki śniegu, które wraz z zetknięciem z jego ciepłym ciałem – momentalnie topniały.
W porównaniu do wielu innych smoków mieszkających na Wolnych Stadach, lubił zimę. Jej surowe piękno, kiedy wszystko i wszyscy musieli ulegać jej kaprysom – od zwierząt, po rośliny. Kiedy niczym królowa śmierci, odbierała życia niewinnym i słabym stworzeniom – to było przerażające, ale z drugiej strony Zima potrafiła zachowywać się jak łagodna księżniczka, która z subtelnością karmi swoich podopiecznych widokiem kolorowych zórz polarnych lub kiedy nagle zaskakuje swoją pomysłowością i wskazuje walczącemu o przetrwanie, samotnemu pisklakowi miejsce na nocleg. Zbudowana w lodzie i śniegu, pozostawiona przez kogoś sztucznie zrobiona jaskinia, kiedy wokół nie było prawdziwych... czasami takie niespodzianki potrafiły uratować życie.
I być może wiosna jest piękniejsza, bardziej delikatna, dająca smokom i innym stworzeniom natury dużo więcej, niż daje zima, ale... Tejfe nie znał wiosny. Jedynym wyjątkiem były obrazy, które pokazał mu kiedyś Juglan podczas nauki polowania. Poza tym znał tylko zimie i jesień i chociaż kolorowe liście cieszyły jego oczy, a chodzenie po lepkim błocie było niezwykle przyjemnym uczuciem, tak zima była od jesieni piękniejsza. I przypominała mu o księżycach jego dzieciństwa, kiedy wychowywany był na północnych stepach,które swojej zimowej szaty nigdy nie zdejmowały.
Teraz, kiedy wiedział, że pory roku zmieniają się na Wolnych inaczej niż wtedy, gdy był z Nanti, lękał się, że wraz z nadejściem wiosny, wraz z cieplejszą pogodą, straci ostatnie co łączyło go z jego przeszłością.
Czy jednak to będzie takie straszne? – pomyślał, poruszony własną refleksją, którą wzbudziła ta nagła zmiana pogody. Te nagłe przebłyski Złotej Twarzy, które wychyliły się z porannych chmur był ostatnio coraz częstsze. I bardzo przyjemne. Ciepło od nich bijące, które zatrzymywało się na jego pyszczku było niczym czuła pieszczota kogoś bliskiego i zaczął się zastanawiać jak to będzie, gdy ta wiosna wreszcie nadejdzie...
Z jego wiecznych rozmyślał wyrwał go znajomy głos. I zapach. Słysząc swoje imię, odwrócił nagle głowę do tyłu i jeszcze raz mógł spojrzeć na tę, na którą chciał patrzeć bez końca. Nie rozumiał co w jej wyglądzie tak go porusza. Było tyle pięknych smoków, chociażby wodnisty Uzdrowiciel, Morien czy nawet jego siostra Aerthas, a jednak... to ona wydawała mu się tą najpiękniejszą. Czy to dlatego, że wyróżniało ją od innych jej długie i bardziej giętkie niż u innych ciało? Czy to brak skrzydeł? A może to jej czerwona grzywa kontrastującą z bielą jej łusek? A może cała magia zaklęta była w jej rubinowych ślepiach? Żałował, że mimo swojej bujnej wyobraźni, która pchnęła go w objęcia maddary i drogę czarodzieja, był za mało dokładny, by móc w swojej głowie raz na zawsze zachować obraz Sylmare. Ilekroć o niej myślał, nie potrafił dokładnie przywołać sobie szczegółów, które stanowiły ją jako całość. To co odtwarzał nie zaspokajało jego potrzeby przyglądania się pięknu. Musiał ją mieć przed sobą.
I teraz miał. Znowu cisnął mu do pyska jakiś komplement, którym mógłby zwrócić uwagę na jej niezwykłą aparycję, ale pamiętał jej delikatne skrępowanie na Zebraniu, więc z tego zrezygnował. Zamiast tego odpowiedział jej gładkim uśmiechem i już słowami odpowiedział na pytanie, które mu zadała.
Przyzwyczajony jestem do zimna.– powiedział, po czym przechylił łebek, by zadać pytanie, które nurtowało go w momentach, kiedy przestawał myśleć o Sylmare jak o obiekcie do zachwytów i podziwiania, a jak o normalnej, równej mu osobie. –Skąd tu dotarłaś?

Licznik słów: 599
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Konto aktywne od 2014 do 2019, na którym prowadzone były postacie:

Tehanu – Hipnotyzująca Łuska – Nadciągająca Wichura (ze stada Życia, później Ognia) Wygląd: od Oddechu Pustyni, Wichurka i Pożeracz -rysunek Arijki

Bursztyn – Rycerski Kolec (ze stada Wody) Wygląd: od Oddechu Pustyni

Daimon – Strzaskany Kolec – Nieprawidłowy Element (ze stada Ziemi)

Tejfe – Wyśniony Kolec – Rozświetlający Cienie – Tejfe (ze stada Cienia, później Ognia) Wygląd:moje, od Miraż Snów, od Szkarłat


W 2020 została też podjęta 1 dniowa próba powrotu smokiem, który miał nazywać się Enki, ale zrezygnowałam z gry po dwóch postach.

Przygoda z SWS była wspaniałą zabawą i jest jednym z najlepszych moich wspomnień, dziękuję wszystkim za wspaniałą grę! ♥
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej