Drzewo na Wzgórzu

Miejsce, gdzie stosunki, niegdyś przyjacielskie, pełne miłości, zmieniły się diametralnie. Teraz jest to teren, gdzie bezbronny, młody smok może czuć się najmniej bezpiecznie.
Płynący Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Posty: 595
Rejestracja: 24 maja 2018, 23:36
Stado: Waham się
Płeć: Samiec
Księżyce: 45
Rasa: Skrajny
Opiekun: Syreni Śpiew

Post autor: Płynący Kolec »

A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 2| A: 3
U: B,Pł,A,O,MP,Śl,Skr,W,M: 1| Kż: 2
Atuty: Spostrzegawczy

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Westchnął cicho. Rodzina... Tam, skąd pochodził, smoki ich nie miewały. Trudno, żeby jakąś miał – był jedyny. Pan był dla niego niezwykle ważny, niemal jak ojciec. Lecz nie da się tu mówić o rodzinie, nawet przyszywanej. Zbyt wielką wagę w ich relacji miała hierarchia...
– Nie mam rodziny. – rzekł cicho.
Resztę pytań zostawił na później. Skoro chciała historii... Zapewne w jej biegu zdąży poruszyć większość kwestii, o które pytała.

– Urodziłem się wiele księżyców drogi stąd, gdyby iść w prostej linii na północny zachód. Tam, skąd pochodzę, nie było innych smoków. Zanim przybyłem tutaj, nie wiedziałem nawet, że istnieją. Wychowałem się wśród ludzi, a mój Pan był ich władcą. Mianowali go po tym, jak wyzwolił wioskę od strasznej bestii, ale to już inna historia. – reakcja Sejsej na opowieść o bestii i jej końcu jasno pokazała Smokowi, że nie powinien mówić o tym na prawo i lewo – Tak, jak wy macie kompanów, tak ludzie hodują różne zwierzęta. Mają psy, trochę podobne do waszych wilków, koty, konie, krowy... A mój Pan miał mnie. Miałem tam wygodną zagrodę, kowal co jakiś czas powiększał moją obrożę, żeby nie cisnęła tak, jak teraz, karmili mnie... To było spokojne, przyjemne życie. A i ludzie byli dobrzy. Tęsknię za tym wszystkim... Tam się urodziłem, więc to mój dom. Dziś jestem tutaj... Ale pewnego dnia mój szlak zakreśli pętlę, a Pan, mimo siwej brody i starego już ciała, osobiście otworzy przede mną wrota.
Uśmiechnął się lekko, na samo wyobrażenie. Dom, ciepło ogniska, równo rosnące rzędy ziemniaków, pasące się na polach krowy... I ludzie, pozbawieni ostrych kłów i jeszcze ostrzejszych języków, dobrzy.

Licznik słów: 266
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
#9cc494_#409566
Enigma Horyzontu
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 515
Rejestracja: 29 kwie 2018, 20:57
Stado: Waham się
Płeć: Samica
Księżyce: 39

Post autor: Enigma Horyzontu »

A: S: 4| W: 3| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: B,L,MP,MO,MA,Skr,Śl,K,W:1 | A:2 | O:3
Atuty: Silna; Chytra Przeciwniczka, Twarda jak diament
Smoczy Kolec był zdecydowanie najciekawszym gadem jakiego Haviamine spotkała w swoim krótkim życiu. Zawsze jednak trochę było jej żal tych smoków, które nie miały skrzydeł. Nigdy się nie dowiedzą jakie to niesamowite uczucie, nigdy nie zobaczą widoku z góry...
Głowa smoka była bardzo blisko, więc samiczka w geście przyjaźni postanowiła liznąć go swoim różowym językiem w nos. Wyszczerzyła się trochę łobuziacko. Jego opowieść była niezwykła, co prawda nie rozumiała wielu słów ale szybko postanowiła to zmienić. Albo chociaż spróbować zmienić. Miała bowiem wrażenie jakby rozmawiała z przedstawicielem innego świata
– Kim są ludzie? Jak wyglądają? A co to jest zagroda i kowal? Czy kowal używał magii aby rozszerzać twoją obrożę? Skoro Cię teraz ona ciśnie to może poproś jakiegoą maga albo...kogokolwiek kto zna się na magii aby Ci ją zdjął?

Licznik słów: 130
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Płynący Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Posty: 595
Rejestracja: 24 maja 2018, 23:36
Stado: Waham się
Płeć: Samiec
Księżyce: 45
Rasa: Skrajny
Opiekun: Syreni Śpiew

Post autor: Płynący Kolec »

A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 2| A: 3
U: B,Pł,A,O,MP,Śl,Skr,W,M: 1| Kż: 2
Atuty: Spostrzegawczy
Smok uśmiechnął się lekko, trącając małą nosem w policzek. Następnie wrócił do pozycji czworonożnej, by szponem na ziemi nakreślić sylwetkę – postać stojącą na dwóch nogach, o dziwnie jak na smocze standardy krótkim pysku i usytuowanych z przodu głowy oczach, oraz dwóch kończynach chwytnych. Może nie był to rysunek specjalnie artystyczny, jednak względnie przedstawiał sylwetkę człowieka.
– Ludzie nie żyją tutaj, pod barierą. Nie wiem, dlaczego. Zazwyczaj budują wioski na równinach i nad rzekami. Chodzą na dwóch tylnych łapach, a przednie nazywają rękami i korzystają z nich do podnoszenia i używania przedmiotów. Żyją w dużych społecznościach, a te społeczności w wioskach. To coś jak wasze obozy, tylko zamiast jaskiń ludzie budują z drewna, kamieni i gliny domy. W środku zwykle palą ogniska, żeby było im ciepło. Nie mają futra, ani łusek i wyglądają dość bezbronnie, ale potrafią być waleczniejsi od waszych wojowników, gdy coś zagraża ich bliskim. Na co dzień jednak są bardzo mili i spokojni. Żywią się warzywami i owocami, które uprawiają na polach, oraz mlekiem i przetworami z niego. A kowal... Kowal to taki człowiek, który wie, jak zmieniać kształt metalu. Nie ma w tym żadnej magii. Bierze metal, rozgrzewa go do bardzo gorąca i uderza, aż ten zacznie wyglądać tak, jak kowal chce. I z tego metalu wytwarza różne rzeczy, na przykład narzędzia do uprawiania warzyw, obroże, siekiery do ścinania drzew i dużo innych fajnych rzeczy. Zupełnie bez magii. Ludzie nie używają magii, wcale. Magia to coś bardzo złego, sprzecznego z naturą świata. Za każdym razem, gdy mag coś z tobą robi, zabiera ci trochę duszy... A ja nie chcę stracić swojej. Dlatego już chyba lepiej, że obroża ciśnie, prawda?
Miał nadzieję, że wszystko w miarę zrozumiale wyjaśnił. Jego świat dość mocno różnił się od tego tutaj... Nigdy nie mógł być pewien, że zostanie właściwie zrozumiany. Tutaj jego dobre intencje stanowczo zbyt często brane były za agresję, a neutralne stwierdzenia za atak. Wyznawano tutaj inne przekonania i nikomu się nie podobało, że miał własne.

Licznik słów: 327
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
#9cc494_#409566
Enigma Horyzontu
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 515
Rejestracja: 29 kwie 2018, 20:57
Stado: Waham się
Płeć: Samica
Księżyce: 39

Post autor: Enigma Horyzontu »

A: S: 4| W: 3| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 2
U: B,L,MP,MO,MA,Skr,Śl,K,W:1 | A:2 | O:3
Atuty: Silna; Chytra Przeciwniczka, Twarda jak diament
Ostrożnie zeszła z drzewa niczym kot, trzymając się pazurkami ale w miarę zgrabnie zbliżając się do ziemi. Chciała widzieć z bliska co samiec rysuje, w ogóle ona niegdy nie wpadłaby na pomysł, żeby tworzyć jakieś wzorki i postacie na ziemi swoim pazurem! Zaraz zaczęła go naśladować i też chciała narysować człowieka, jednak zrobiła mu bardzo długie ręce i malutką głowę. Oczywiście nie specjalnie tylko przez brak precyzji, wyszedł trochę koślawo ale była zadowolona ze swoich rezultatów. Co rusz spoglądała na swojego człowieka i na człowieka od Smoczego, słuchając co czarnołuski do niej mówi
– A co to mleko?
Zapytała w płowie jego wypowiedzi, niemal od razu jak o nim wspomniał. Jednak na jego słowa o magi i pytanie, czy lepiej będzie jak obroża będzie go uciskać, z oburzeniem porkęciła łebkiem na boki. Co za dziwny smok...chociaż mogła zrozumieć, że tam skąd pochodził magia uznana jest za coś złego. Już chciała coś powiedzieć, jednak olśniło ją i powiedziała co innego
– Skoro nie chcesz aby ktoś ci ją zdął, dlaczego sam tego nie zrobisz? Możesz przecież użyć magii która jest w głęboooko w tobie! Każdy smok ją ma, wieeesz? Nawet ja tylko trzeba urosnąć aby móc z niej korzystać. Zobacz!
To mówiąc skupiła się na jakimś źdźble trawy. Patrzyła chwilę na niego w skupieniu i...po chwili te źdźbło urosło o szpon i zmieniło kolor na niebieski. To jednak był ułamek sekundy, po którym wsio wróciło do normy a samiczka ciężko dyszała
– Widziałeś? To była smocza magia. Ja niestety nie potrafię jeszcze jej używać i tylko to mi wychodzi, bo kiedyś ktoś mi opisał jak to trzeba zrobić. Ty na pewno nie stanowis wyjontuku i masz w sobie magię, możesz poprosić uzdrowiciela albo po prostu czarodzieja aby nauczył cię jak wydobywać maddarę – bo tak się nazywa smoczą magię – ze swojego ciała i czynić z jej pomoca cuda

Licznik słów: 308
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Płynący Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Posty: 595
Rejestracja: 24 maja 2018, 23:36
Stado: Waham się
Płeć: Samiec
Księżyce: 45
Rasa: Skrajny
Opiekun: Syreni Śpiew

Post autor: Płynący Kolec »

A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 2| A: 3
U: B,Pł,A,O,MP,Śl,Skr,W,M: 1| Kż: 2
Atuty: Spostrzegawczy
Mleka też tutaj nie znali? Ten fakt wydał się Smokowi bardzo dziwny...
– Mleko to taki biały płyn, który produkuje krowa. Ma dużo ważnych składników i jest smaczny, dlatego ludzie piją go żeby rosnąć.
Jednak druga odpowiedź młodej zatrzęsła samcem. Jak mogła? Jak mogła stać tu sobie spokojnie i mówić, że on ma w sobie magię? Dla niego była to rzecz najobrzydliwsza, najstraszniejsza. I z całą pewnością jej nie miał!
– Mylisz się – jego głos zrobił się nagle chłodniejszy. Pozornie cichy, niósł w sobie coś sugerującego, że szybko może przemienić się w ryk – Wszyscy rodzimy się czyści i wolni. Tylko ci, którzy sięgną po magię, zostaną przeklęci. Ty, ci twoi wszyscy uzdrowiciele i czarodzieje... Kiedyś dosięgnie was wszystkich sprawiedliwa kara. Zapewniam cię, nie jestem skażony.
Po tych słowach zamierzał wstać i odejść. Nawet ruszył już w wybranym kierunku. Jeśli pisklę nie zrobi nic, by go zatrzymać, zapewne Smok zniknie w oddali.

Licznik słów: 153
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
#9cc494_#409566
Tatuowany Kolec
Dawna postać
thanks
Dawna postać
Posty: 198
Rejestracja: 15 kwie 2014, 10:25
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: -9
Rasa: Górski

Post autor: Tatuowany Kolec »

A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 3
U: B,L,O,A,Skr,Śl,MP: 1
Wartym odnotowania zagadnieniem jest fakt jak blisko granicy stada Ziemi znajdują się Czarne Wzgórza, jak blisko tej najprzyjaźniejszej naturze wspólnoty znajduje się kolebka lęków i fobii pozostawionych bez opieki młodych. Wypalona i posypana solą ziemia tuż obok przesyconego zapachem kwitnienia, zielonego gaju... Niczym pokuta grzechu życia harmonii ze światem.
A w sumie, gdyby się nad tym zastanowić, to właściwie... On sam był jeszcze częścią natury, czy jej spaczoną aberracją?
Odetchnął głęboko, skupiając się na pracy swoich płuc, by ukoić nerwy. Każdy kolejny oddech przerywał tłumiony chichot. Przygotował się do uchowania pozorów, choć stojąc tu, na tym Wzgórzu, pod tym Dębem i planując to, co zaraz uczyni, ani z pozorów, ani z tego, co ukrywały, nie było już co zbierać. A jednak, mimo całej tej zaplutej samoświadomości i wżynającej się w bok autorefleksji, uspokoił się, wyrównał oddech i przybrał na pysk spokojny, stonowany uśmiech. I z tym też zapraszającym wyrazem trwał, gdy jego ryk już wybrzmiał, niosąc się przez tereny Ziemi, daleko, poza zasięg wzroku. Nie musiał być kreatywny, bo już używał tego wezwania, a w dodatku do wezwania konkretnej osoby.
Tak więc odzew tyn można było sprowadzić do prostego, prywatnego listu, który mogą przeczytać wszyscy.
...Świat jest pełen ironii.

Licznik słów: 199
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Dzika Gwiazda
Dawna postać
Wieczna celebrytka
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1972
Rejestracja: 19 cze 2017, 11:31
Stado: Prorocy
Płeć: Samica
Księżyce: 109
Rasa: Górski
Opiekun: Gonitwa Myśli
Mistrz: Zmierzch Gwiazd
Partner: Khagar

Post autor: Dzika Gwiazda »

A: S: 1| W: 4| Z: 5| M: 1| P: 3| A: 2
U: B,L,Pł,O,W,MO,MA,MP,Kż,M: 1| Śl,A: 2| Skr: 3
Atuty: Ostry Wzrok, Szczęściarz, Poszukiwacz, Wybraniec Bogów, Nieulękły
Zarannej zawsze wszędzie było pełno – kręciła się po całych terenach ziemi korzystając ze znacznego, ochłodzenia. Myrkhvar nie musiał wiec długo czekać, aż na niebie pojawiła się zielona smuga lecąca w jego kierunku. Łowczyni leciała prędko, gnana jesiennymi wiatrami. Dostrzegając złoto-białe łuski wyraźne na szarym tle skał, obniżyła lot, a po jej łapie przeskoczyła złota iskierka kiedy pstrykała palcami. Przemknęła z hukiem nad Cieniem, przed którym pojawił się gustowny stos żubrzego mięsa . Wywinęła zgrabną beczkę, ryknęła na pożegnanie i uderzając mocno skrzydłami nabrała wysokości. Po krótkiej chwili zniknęła pomiędzy szarymi chmurami, odlatując gdzieś na tereny stada Ziemi.

Licznik słów: 98
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekOstry WzrokWszystkie testy percepcji na polowaniu oparte na wzroku mają dodatkową kość.SzczęściarzW przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji lub raz na pojedynek. Następne użycie (polowanie): 03.07PoszukiwaczRaz na tydzień w polowaniu/misji smok ma 1 dodatkowy sukces do testów na Percepcję (niepołączonych z żadną umiejętnością). Następne użycie (polowanie): 28.06Wybraniec BogówSmok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie). Następne użycie (polowanie): 16.06 NieulękłyDo smoka należy pierwszy ruch w walce, a przeciwnik ma +1 ST w pierwszej turze.Obrazek
Karta kompana | za avatar pięknie dziękuję Kryształowemu Kolcowi ♥ | Drzewko genealogiczne | Następne użycie Błysku: 02.07
Tatuowany Kolec
Dawna postać
thanks
Dawna postać
Posty: 198
Rejestracja: 15 kwie 2014, 10:25
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: -9
Rasa: Górski

Post autor: Tatuowany Kolec »

A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 3
U: B,L,O,A,Skr,Śl,MP: 1
Odprowadził szybującą sylwetkę wzrokiem.
Czyli to tyle.
Zamrugał powoli, kiedy łowczyni zniknęła za horyzontem i nieobecny wzrok stracił obiekt zainteresowania, a właściciel został zmuszony do przypomnienia sobie gdzie jest, kim jest oraz co się właśnie stało. Zerknął przeciągle na leżący przed nim stos dziczyzny, podziękował w milczeniu przepastnej przestrzeni nieboskłonu i zabrał się do pałaszowania mięsiwa(). W połowie posiłku zaczęło solidnie wiać, więc przyspieszył, by zdążyć przed wichurą.
Resztki rozrzucił i zwinął się z miejsca, jakby nigdy go tam nie było.

Licznik słów: 81
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Szlachetny Nurt
Dawna postać
Martwe Spojrzenie
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1863
Rejestracja: 25 sty 2017, 12:24
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 88
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wzburzone Wody
Mistrz: Mistycznooka
Partner: Graghess

Post autor: Szlachetny Nurt »

A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 2| P: 4| A: 1
U: B,L,Pł,O,MP,MA,MO,W, Kż,M: 1| Śl,A: 2| Skr: 3
Atuty: Boski Ulubieniec, Szczęściarz, Tropiciel, Wybraniec Bogów, Poświęcenie
Drzewo na Wzgórzu zapewne należało do dosyć spokojnych miejsc... z racji tego, że zbliżała się Pora Liściastych Dywanów, to dość chłodny wiatr był czymś zupełnie normalnym. Było to nawet bardziej odczuwalne ze względu na to, że jeszcze niedawno Złota Twarz grzała tak mocno, że trzeba było szukać schronienia w cieniu. I właśnie do tego przydawało się Drzewo na Wzgórzu, chroniło przed tym cholernym wiatrem i stanowiło całkiem niezłe oparcie dla kogokolwiek, kto chciałby na chwilę odpocząć. Całkiem niezłą kryjówkę wybrał sobie Szlachetny Nurt.
Przez długi czas leżał nieprzytomny, drzewo chroniło go od chłodnego wiatru – ciężko o wygodniejsze miejsce. Przynajmniej jeszcze przez trochę czasu, nie miał zamiaru się stąd ruszać. No... tak właściwie, to nie miał za bardzo wyboru. Po prostu omdlał. I tak zapewne byłoby jeszcze przez jakiś czas, gdyby nieświadomie nie zsunął się z drzewa i nie wylądował na ziemi. Chłodny wiatr zaczął delikatnie powiewać po jego pysku, co mogło mieć tylko jeden skutek... w końcu się obudził.
Powoli wstał, póki co nie zastanawiając się nawet, co tutaj robi. Usiadł na zadzie, znów delikatnie opierając się o drzewo. Łeb go bolał... nawet bardzo. Dawno nie uświadczył podobnego bólu. Do tego żołądek... w jakiś dziwny sposób dawał mu znak, że nie wyraża zadowolenia.
Skąd on się tutaj wziął? Nie pamiętał, żeby zawędrował aż tak daleko... tak właściwie, to ostatnie co pamiętał, to to, że wybierał się na polowanie i zatrzymał się przy drzewie gruszy. A potem jakby czarna plama na jego pamięci. I... jest tutaj. Nigdy czegoś takiego nie doświadczył. Ale w tym momencie wiedział jedno... musi jakoś dojść do siebie. Dość powolnym krokiem udał się do malutkiego jeziorka, znajdującego się przy nieopodal drzewka. Chciało mu się pić. Bardzo. I to też właśnie zrobił... w tym momencie był jakby bez dna. Woooody.

JAKIŚ CZAS WCZEŚNIEJ


Nurt nie miał dziś dobrego dnia... pustka zdawała mu się dokuczać jeszcze bardziej, niż zwykle. Czuł, że powoli zaczyna go to przerastać... tylko jak sobie z tym radzić? Póki co znalazł tylko jeden sposób... wywar ze zgniłych owoców. Sprawia, że można zapomnieć. Pomaga ukoić wszechogarniający go ból. Innego sposobu nie było. Wszystko inne jedynie pogarszało sprawę. Najbardziej dobijały go wspomnienia... wspomnienia o czasach, które już nie wrócą. Nie mógł ich odegnać. Do tego wiecznie pojawiające się koszmary, w których widział śmierć swoich bliskich. Musiał coś z tym zrobić.
Wyszedł ze swojej groty i udał się na polowanie... choć tak naprawdę wiedział, że zapewne nie upoluje tego dnia nic oprócz zgniłych owoców. I nie musiał czekać długo, by znaleźć swoją pierwszą "ofiarę". Dorodne drzewo gruszy, które akurat znalazło się na jego drodze. Musiał korzystać... niedługo owoce znikną, a on zdany będzie tylko na siebie. Oczywistym był fakt, że Nurt szybko zaczął zbierać leżące na ziemi, zgniłe owoce, a następnie kosztować ich soku. Tym razem.... naprawdę bardzo przesadził. Nie wiedział, ile dokładnie gruszek udało mu się wchłonąć, ale z pewnością było ich dużo. Łapy zaczęły mu się kołysać. Wystarczy... czas wracać do domu. Tylko którędy? Był prawie pewien, że droga wiedzie na wprost i tam właśnie się udał. W tym momencie po prostu urwała mu się pamięć. Wiedział tyle, że musi zmierzać przed siebie. Traf chciał, że łapy poniosły go akurat pod Drzewo na Wzgórzu.

Licznik słów: 529
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
~ Boski Ulubieniec ~Spotkanie duszka raz na polowanie/raz na 2 tygodnie, owocujące o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego". ~ Szczęściarz ~W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek. ~ Tropiciel ~Raz na tydzień w polowaniu/misji smok ma 1 dodatkowy sukces do śledzenia. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. ~ Wybraniec Bogów ~Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie).~ Poświęcenie ~Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Delirium Obłąkanych
Dawna postać
Aenkryntith Plugawa
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 942
Rejestracja: 02 mar 2018, 13:19
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 55
Rasa: wywernowa x górska
Opiekun: Zmora Opętanych*
Mistrz: Vr'Kirth (mroczny elf).
Partner: Haha. Nie.

Post autor: Delirium Obłąkanych »

A: S: 1| W: 4| Z: 1| M: 5| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,O,A,W,Skr,Śl,Kż,M: 1| MO,MP: 2| MA: 3
Atuty: Wytrwała; Niestabilna; Nieugięta; Furia Niebios;
___Zliżająca się jesień była niczym obietnica wyzwolenia dla Delirium. Koniec upałów. Koniec cierpienia. Dyszenia. Walki o każdy haust powietrza, gdy zimne niczym trup cielsko walczyło z koszmarnymi temperaturami. A największym ukojeniem była myśl o nadchodzących także opadach śniegu. O białych warstwach zasłaniających zieleń trawy, brąz błota. Zimą wszystko zyskiwało na swojej urodzie, a lodowatość tylko polepszała samopoczucie wyverny. Geny dzikiej Północy robiły swoje – tam nie istniały smoki północne, smoki miały tylko swoje łuski. A one wystarczały. Tam wszystko było inne niż tutaj. Lepsze niż tutaj.
___Długie, acz wąskie skrzydła z łatwością i lekkością przecinały warstwy chłodnego powietrza. Wychudzona samica, uosabiająca samą Śmierć leciała nad Czarnymi Wzgórzami, rozkoszując się ich spokojem. Mało kto się tutaj zapuszczał, stąd też owe terytorium wyjątkowo przypadło do gustu wiedźmy. Dostrzegła błysk złotych łusek, zupełnie jakby przeklęty Immanor postanowił zejść na ziemię. Cichy drapieżnik, rzucający swój cień zniżył lot, przyglądając się potencjalnej ofierze. Kołowała na wysokości około ośmiu ogonów, niczym sęp nad zdychającym zwierzem, tylko czekający aż ten ostatecznie padnie.
___Domyślała się, z kim ma do czynienia. Wygląd samca pasował wybitnie do jednego z opisów Matki, ale Delirium postanowiła czekać. Jeżeli padnie sam z siebie, skorzysta jej układ pokarmowy. I przy okazji dojdzie do osłabienia wrogiego stada. A jeżeli trzeba będzie mu nieco pomóc w procesie umierania... Cóż, wiedźma była gotowa pobrudzić nieco łapy. A raczej zmęczyć umysł.

Licznik słów: 223
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
FULLBODY | Głos Aenkryntith | Drzewo genealogiczne Arkan (nie całego Cienia) | Motyw muzyczny | Karta kompana.
Wizerunki smoczych kapłanów, czyli częsty twór tworzony przez Nekromancję:

Szlachetny Nurt
Dawna postać
Martwe Spojrzenie
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1863
Rejestracja: 25 sty 2017, 12:24
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 88
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wzburzone Wody
Mistrz: Mistycznooka
Partner: Graghess

Post autor: Szlachetny Nurt »

A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 2| P: 4| A: 1
U: B,L,Pł,O,MP,MA,MO,W, Kż,M: 1| Śl,A: 2| Skr: 3
Atuty: Boski Ulubieniec, Szczęściarz, Tropiciel, Wybraniec Bogów, Poświęcenie
Była to swego rodzaju ironia losu... niegdyś to Nurt w podobny sposób zachodził sarny, czy żubry na polowaniu. Zajęte piciem przy wodopoju, rozproszone i nieuważne. Skupione na tym jednym zajęciu – piciu. Powolnym nabieraniu wody. Wtedy mógł zakradać się spokojnie, między krzakami. Niespostrzeżenie. Zwierzęta nie były na tyle czujne, by usłyszeć coś, co nie wydaje dźwięków. I wtedy pozostał jedynie cios. Szybkie i precyzyjne cięcie. A następnie lała się krew. Mnóstwo krwi. Teraz było tak samo, ale jednocześnie inaczej.
Bowiem teraz to Nurt był zwierzyną, oczywiście nieświadomą. W normalnych okolicznościach, być może dopatrzyłby się pikującego nad nim drapieżnika. Jego zmysły były jednak mocno przytępione. Słyszał jedynie szum wody. Pił spokojnie, jak taka sarenka. Nieświadomy i przez pewien czas – bezbronny.
Chwilę czasu zajęło mu zaspokojenie pragnienia. Nie wiedział, że jego specjalny wywar będzie miał aż tak mocne działanie... nigdy nie miał takich symptomów, jak utrata pamięci, silny ból łba, czy choćby tak duże zapotrzebowanie na wodę. Nie sądził, żeby przesadził tak bardzo, chociaż tego na dobrą sprawę nie pamiętał.
W końcu sarenka się napiła. Nurt powolnym krokiem udał się kawałek na północ, a następnie znalazł sobie dość sporej wielkości głaz, porośnięty mchem. Następnie usiadł przy nim, delikatnie się o niego opierając. Dziwny to był widok, bowiem Nurt wyglądał jeszcze bardziej martwo niż zwykle. Wzrok był jeszcze bardziej pusty, bardziej niż zwykle. Wpatrywał się w jeziorko, z którego pił jeszcze przed chwilą. Nie ruszał się ani o jedną łuskę. Umarł? Nieee. Po prostu odpoczywał, tak jak miał to w zwyczaju. Dla drapieżnika mógł być faktycznie trupem. Bowiem wszystkie cechy takowego posiadał. Jeszcze... nigdy nie był w takim stanie.
Nagle, jakby znikąd zaczęła się wydobywać z niego melodia. Nurt nucił. Spokojnie i tym samym, obojętnym głosem. Ale jednak cholera – coś było w tym, co nadawało całej melodii uroku.
Dlaczego to robił? Pomagało mu to myśleć... bowiem o ile nie ruszał się niemal wcale, przypominając w tym momencie coś w stylu grającej pozytywki, to w jego głowie działo się wiele.
Rozmyślał nad... sensem. Tego wszystkiego. Jak długo jeszcze tak może? Zabijać powoli samego siebie, podtrzymywać przy życiu trupa, który jeszcze funkcjonuje dzięki spożywanym trunkom. Dlatego jeszcze się nie poddał.
Wiedział, że nie może... trzeba będzie coś z tym zrobić. Wziąć się za siebie. Tylko jak, gdy opanowuje go pustka, która dobija go za każdym razem? Gdy nękają go koszmary i wspomnienia z przeszłości? Był w ciężkiej sytuacji. Ale na pewno nie była to sytuacja bez wyjścia.
Nurt był w tym momencie idealnie wystawiony na atak. Od tyłu osłaniał go olbrzymi głaz, ale z boków i z przodu nie broniło go nic. A on był zbyt rozkojarzony i pogrążony we własnych myślach, by zobaczyć nadciągające zagrożenie.

Licznik słów: 443
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
~ Boski Ulubieniec ~Spotkanie duszka raz na polowanie/raz na 2 tygodnie, owocujące o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego". ~ Szczęściarz ~W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek. ~ Tropiciel ~Raz na tydzień w polowaniu/misji smok ma 1 dodatkowy sukces do śledzenia. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. ~ Wybraniec Bogów ~Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie).~ Poświęcenie ~Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Delirium Obłąkanych
Dawna postać
Aenkryntith Plugawa
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 942
Rejestracja: 02 mar 2018, 13:19
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 55
Rasa: wywernowa x górska
Opiekun: Zmora Opętanych*
Mistrz: Vr'Kirth (mroczny elf).
Partner: Haha. Nie.

Post autor: Delirium Obłąkanych »

A: S: 1| W: 4| Z: 1| M: 5| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,O,A,W,Skr,Śl,Kż,M: 1| MO,MP: 2| MA: 3
Atuty: Wytrwała; Niestabilna; Nieugięta; Furia Niebios;
___A sęp powoli zniżał lot, z każdym kolejnym, zatoczonym kołem zbliżając się ku swojej ofierze. Tak łatwo było doprowadzić na skraj wycieńczenia nawet tych najpotężniejszych, dzierżących berło władzy. Prawda była banalna i brutalna, często nieakceptowalna przez jednostki na szczycie hierarchii – wszyscy są tacy sami, ulepieni z tej samej gliny. W żyłach płynie krew. W klatce piersiowej bije serce. Szkielet tworzą kości, które tak łatwo jest złamać. W czaszce zaś ślepia, które tak łatwo wydłubać.
___Wiedziała, kim on jest, nie miała wątpliwości po dłuższych oględzinach. I podjęła decyzję, z której nie zamierzała się już wycofywać. Leżał kilkanaście metrów niżej, nie spodziewając się niczego – a może dostrzegł jej cień pośród traw, ale postanowił się już poddać. Władza wiązała się z satysfakcją i przypływem pewności siebie, ale koszty... Były znacznie cięższe. Władza bowiem była niczym pijawka wysysająca siły witalne. A Nurt już długo siedział na tronie. Na tyle długo, by złote ornamenty zaczęły tracić swój pierwotny blask.
___Kościste ciało skryte za brązem łusek przechyliło się ku dołowi. Tylko o kawałek. Bowiem w tym momencie szum wiatru przerwały nuty, szybko układające się w konkretną melodię. Czarne źrenice eksplodowały, zasłaniając niemalże w całości brązowe tęczówki i stając się jednością z czernią białek. Muzyka wwiercała jej się w uszy i była niczym memento. Wszystkie wspomnienia, jakie miały kiedykolwiek wartość wróciły w ułamku sekundy, w ciągu jednego uderzenia serca. Przejrzyste jak nigdy dotąd.
___Wylądowała tuż przed nim, zaś jej przybyciu towarzyszył cichy syk, przypominający w pewien sposób odległe, ściszone jednak wycie upiornej banshee. Podeszła tak blisko, by rzucać cień na jego łeb. Kilka kropel czarnego kwasu spłynęło na trawę, milimetry od łusek zawstydzających swym złotem blaskiem te z legend o Immanorze.
___– Które elfy, które driady? Gdzie są. Powiedz mi. To nie jest pieśń tutejszych smoków, są na to zbyt tępe. Jest zbyt czysta. – Głos, będący idealną kopią tego Zmory Opętanych przeciął powietrze, zaś w jego mrukliwych nutach słychać było nuty desperacji. W ślepiach lśniło chore pragnienie uzyskania odpowiedzi. Melodia drażniła ją i koiła zarazem, niczym walka światła i ciemności. Wyglądało na to, że ciemność jednak zwyciężała, bowiem chwiejące się lekko na boki, chude ciało zdradzało ewidentne symptomy podniecenia i rozdygotania.

Licznik słów: 357
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
FULLBODY | Głos Aenkryntith | Drzewo genealogiczne Arkan (nie całego Cienia) | Motyw muzyczny | Karta kompana.
Wizerunki smoczych kapłanów, czyli częsty twór tworzony przez Nekromancję:

Szlachetny Nurt
Dawna postać
Martwe Spojrzenie
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1863
Rejestracja: 25 sty 2017, 12:24
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 88
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wzburzone Wody
Mistrz: Mistycznooka
Partner: Graghess

Post autor: Szlachetny Nurt »

A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 2| P: 4| A: 1
U: B,L,Pł,O,MP,MA,MO,W, Kż,M: 1| Śl,A: 2| Skr: 3
Atuty: Boski Ulubieniec, Szczęściarz, Tropiciel, Wybraniec Bogów, Poświęcenie
Pod wpływem wywaru z gruszek często miał dość... nieprzyjemne wizje. Dosyć często zdarzało mu się widzieć duchy zmarłych. Zaczęło dziać się to od niedawna. Może w normalnym przypadku wypadałoby się tym zaniepokoić i spróbować coś z tym faktem zrobić. Ale dla Nurtu było to dosyć normalne – po wywarze ze zgniłych owoców widywał i gorsze rzeczy. A to i tak nic z kadzidłami jego mistrzyni. One miały jeszcze większego kopa.
No więc Nurtu spodziewał się wielu rzeczy, ostatnio na polowaniu miał jakąś dziwną wizję swojej własnej osoby, a przynajmniej w ten sposób to interpretował. Ale duch Zmory? Tego nikt nie mógł się spodziewać. Najwidoczniej nie da im wszystkim spokoju nawet po śmierci. Tylko czego chciałby od niego duch Zmory? Nie miał pojęcia.
Im bardziej zbliżała się tajemnicza postać, tym większe miał wątpliwości. Przypominała dawną Przywódczynię Cienia, ale też nie całkowicie. Była podobna, ale nie taka sama. Przywódca Wody wybałuszał na nią oczy, jak najprawdziwsza, złota żaba. Jednak, gdy usłyszał ten głos... cholera. To była Zmora.
Zapewne jej dusza nie zaznała spokoju, podobnie jak to miało miejsce w przypadku szarego ducha, którego spotkał. Tego udało mu się odwołać zakopując jego zwłoki, przykrywając je ziemią i postawiając na nim spory kawałek kory, na którym coś napisał.
Niby dało się zrobić, ale skąd on weźmie zwłoki? Cieniści raczej uznają go za wariata, gdy opowie im o tym, że ich Przywódczyni powróciła z martwych i potrzebuje jej ciała, by odesłać ją na tamten świat. Czyli wychodziło na to, że jednak jest skazany do końca życia, a może i nawet dłużej na tę smoczycę. Jak miło.
Nie brzmiało to wszystko zbyt logicznie, ale nie zapominajmy, że Nurt był po spożyciu sporej ilości zgniłych owoców, które wiadomo jak na niego działały.
– Elfy. Za barierą jest wielki kompleks wysp i osada krasnoludów, odlatując z niej spostrzegłem elfa siedzącego na drzewie, a wśród niego wiele krasnoludów. Nie wiem skąd się tam wziął, ale grał tę pieśń... zapadła mi w pamięci. – Powiedział dość spokojnie, jakby wcale nie rozmawiał z byłą Przywódczynią Cienią. W kwestii dyskusji w stanie wskazującym jego umysł zawsze pozostawał dość... czysty.
– Przypominasz mi kogoś, wiesz? – Nie znał innego sposobu na potwierdzenie, czy ma tu do czynienia z duchem, czy nie. Równie dobrze mogła to być jej... córka? Wnuczka? Inna potomkini? A może to jednak halucynacja? Starał się zachowywać spokojnie. Zresztą... kiedy się tak nie zachowywał? Kamienne serce nie pozwalało mu na nic innego.
– Znam jeszcze jedną pieśń... ale od kogoś innego. – Znów zaczął nucić, po chwili nawet śpiewać. Tym razem jednak wyszło mu to delikatnie gorzej... ze względu na obecność elfich słów, a on nie do końca wiedział jak je wypowiadać. Mimo to brzmiało to nadal... magicznie.
Wychodzi na to, że talenty Nurtu wychodziły na jaw dopiero wtedy, gdy spożywał sporą ilość trunków. Gdy skończył swą pieśń, oparł się jeszcze bardziej o kamień... niemal się z niego zsuwając. Dostrzegł, że coś pod nim zostało... czyżby pozostałość po jego wcześniej "uczcie"? Było tam kilka jabłek, oczywiście zgniłych i odpowiednio przyprawionych przez Nurt różnymi kwiatami i ziołami, co powinno nieco poprawić zapach.
– Łap... to dla ciebie. Leczą duszę. – Rzucił delikatnie gruszką w kierunku Ducha Zmory, a przynajmniej tak mu się wydawało. Skoro nie chciała go zabić, ani nie rzucała się na niego z pazurami, to chyba miała dobre zamiary? W tym momencie nie myślał zbyt logicznie, z wiadomych przyczyn. Sam ugryzł jedno z jabłek, ale nie przesadzając. Wystarczyło mu już. Znał Zmorę dosyć dobrze, niech nie myśli, że są zatrute.
Oczywiście nie miał pojęcia, że nie ma do czynienia z Duchem Zmory, który powrócił zza grobu, a jej córką, która obecnie piastuje stanowisko Przywódcy Cienia. Ale kto wie? Może się jeszcze tego dowie?

Licznik słów: 613
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
~ Boski Ulubieniec ~Spotkanie duszka raz na polowanie/raz na 2 tygodnie, owocujące o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego". ~ Szczęściarz ~W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek. ~ Tropiciel ~Raz na tydzień w polowaniu/misji smok ma 1 dodatkowy sukces do śledzenia. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. ~ Wybraniec Bogów ~Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie).~ Poświęcenie ~Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Delirium Obłąkanych
Dawna postać
Aenkryntith Plugawa
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 942
Rejestracja: 02 mar 2018, 13:19
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 55
Rasa: wywernowa x górska
Opiekun: Zmora Opętanych*
Mistrz: Vr'Kirth (mroczny elf).
Partner: Haha. Nie.

Post autor: Delirium Obłąkanych »

A: S: 1| W: 4| Z: 1| M: 5| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,O,A,W,Skr,Śl,Kż,M: 1| MO,MP: 2| MA: 3
Atuty: Wytrwała; Niestabilna; Nieugięta; Furia Niebios;
___Ślepia koloru czekolady wpatrywały się w złotołuskiego z nutą desperacji. Jakby od odpowiedzi miało zależeć życie wiedźmy, która została pomylona z własną matką. Wiatr zawiał mocniej, jakby rozbawiony myślami Szlachetnego Nurtu, tylko po to by znów ucichnąć, skupiony na rozmowie dwójki nieznajomych. Chociaż, czy aby na pewno byli wobec siebie obcy?
___Wysłuchała smoka, który brzmiał nieco bełkotliwie. Jego wzrok nadal był nieco niejasny, zamglony wręcz. Nie ocucił się wciąż w pełni, z jakiegoś powodu był w kiepskiej formie. Wywerna zaś, chociaż nie była szamanką, była pewna że w grę nie wchodziło jednak zwyczajne zmęczenie, jakie atakowało każdego na porządku dziennym.
___– Doskonale wiem, co jest za barierą. – Mruknęła, zlizując plamy kwasu z nagiej czaszki. – Leśny elf. – Skonstatowała, potrząsając lekko rogatą głową. Kolejne słowa samca pewnie by ją zdziwiły, gdyby nie to, że spodziewała się stwierdzenia tego rodzaju. Uśmiechnęła się lekko, enigmatycznie, zaś w jej oczach znów zatańczyły liliowe ogniki.
___– Nazywaliście ją może Zmorą Opętanych? – Zapytała z rozbawieniem, po czym wzruszyła niedbale barkami. Nie bawiła się dłużej w rozmowę, zamiast tego postanowiłą posłuchać. Delirium nie była wrażliwa w stosunku do sztuki, a przynajmniej nie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Potrafiła docenić pewne rodzaje piękna, z tym że dla niej była to głównie nieskalana biel czystych kości oraz szkarłat świeżej, dopiero co rozlanej krwi. Nie znajdywała rozkoszy w rozpływających się flakach, ale życiodajny płyn z żył potrafił malować zaiste niesamowite obrazy. Cokolwiek by jednak nie mówić, musiała przyznać, że złotołuski potrafił używać strun głosowych do czegoś bardziej przyjaznego od zwykłych słów. Wyczuwała pewne braki w jego elfickim, ale nie uważała tego za jakiś specjalny grzech. Sama spędziła sporą część życia wśród elfów, głównie jednak mrocznych – mowa leśnych była dla niej nieco bardziej obca. Słuchała go jednak, nie spuszczając z niego ślepi. A w nich, chociaż z pozoru łagodnych, nadal tliły się iskry typowe dla drapieżnika, obserwującego swoją potencjalną ofiarę. Zupełnie jakby Nekromancja toczyła zażarty bój sama ze sobą, co uczynić dalej.
___– Łączysz czyste pieśni szlachetnych ras z trunkami typowymi dla prymitywnych ludzi... A już zaczynałam darzyć ciebie szacunkiem. – Mruknęła z lekką niechęcią, obracając zgniłe jabłko w palcach skrzydła, niczym czaszkę niedawno zamordowanego wroga. Być, albo nie być...
___– Jesteście tak bardzo do nich podobni. Może zaiste zostaliście obdarzeni ludzkimi duszami... – Dodała, pozwalając sobie na ostrożny gryz jabłka. Kubki smakowe wywerny zadrżały. Cokolwiek by nie mówić, jedno musiała przyznać – zasmakowało jej to. Duma jednak zabraniała takich uległości, toteż wiedźma odłożyła owoc na bok, subtelnie wycierając palce nadgarstka o trawę... Po czym podeszła bliżej do zsuwającego się z głazu Nurtu, rzucając na niego swój cień. Bezczelnie, acz niezbyt pospiesznie chwyciła go za podbródek, muskając koniuszkami szponów delikatne łuski żuchwy, jakoby z dziwną czułością.
___– Znałeś moją matkę. – Stwierdziła, aniżeli zapytała, wbijając w smoka przeszywający wzrok, żądając rozwinięcie tematu. Jak wiele o niej wiedział? Czy mógł powiedzieć jej coś, do czego Zmora sama w sobie nie przyznałaby się nigdy?

Licznik słów: 485
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
FULLBODY | Głos Aenkryntith | Drzewo genealogiczne Arkan (nie całego Cienia) | Motyw muzyczny | Karta kompana.
Wizerunki smoczych kapłanów, czyli częsty twór tworzony przez Nekromancję:

Szlachetny Nurt
Dawna postać
Martwe Spojrzenie
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1863
Rejestracja: 25 sty 2017, 12:24
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 88
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wzburzone Wody
Mistrz: Mistycznooka
Partner: Graghess

Post autor: Szlachetny Nurt »

A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 2| P: 4| A: 1
U: B,L,Pł,O,MP,MA,MO,W, Kż,M: 1| Śl,A: 2| Skr: 3
Atuty: Boski Ulubieniec, Szczęściarz, Tropiciel, Wybraniec Bogów, Poświęcenie
Cóż... czyli jednak nie miał do czynienia z duchem Zmory Opętanych. Chociaż... może to tak naprawdę podstęp? Lepiej zachowywać czujność. Nie spodziewał się, że smoczyca zdążyła wydać jakieś dzieci na świat... no to wszyscy są teraz w jednym, wielkim czarnym dole. Historia lubiła się powtarzać. No więc trzeba było odstawić na bok rytuały odesłania duszy. Chociaż w pewnym sensie był to dobry znak – z Nurtem nie jest jeszcze aż tak źle.
– Zmora Opętanych, Upiorny Rytuał... różnie ją zwali. – Nurtowi przyszło powspominać jeszcze bardziej stare, dobre czasy. No... może niekoniecznie dobre, ale z pewnością stare czasy. Wyczuwał, że nie będzie to łatwa rozmowa. Zwłaszcza, że zakładał iż Zmora nie do końca za nim przepadała... i poglądy swe mogła przedstawić córce, co było wielce prawdopodobne. Szczerze mówiąc... to chyba już wolałby Ducha Zmory. Halo? Otchłań? Przyjmujecie reklamacje?
– Ale dlaczego nazywasz je trunkami dla prymitywnych istot? Każda rozwinięta istota powinna dbać o rozrywkę, głównie dla duszy. Nawet elfy. Szczególnie elfy. Przynajmniej te leśne. – Wiedział o tym... głównie z opowieści Niebotycznego Kolca. Zakładał, że elfy nie przesadzają z tym tak jak on... chociaż i pewnie zdarzali się i tacy.
– Trunki są jak lekarstwo... niektórym wystarczy odrobina, inni potrzebują więcej. Czy lekarstwo można uznać prymitywnym? Skoro jedynie ono przepędzić może wszechogarniającą pustkę? – Nurtowi oczywiście wzięło się na filozoficzne rozmowy... taka była kolej rzeczy. Najpierw śpiew, dużo śpiewu, a potem gadaniem o rzeczach najróżniejszych. W pewnym sensie... wino otwierało jego umysł, który wcześniej zamknięty był pod pewnymi względami.
– Dlaczego akurat jesteśmy? Dlaczego nie uwzględniasz tutaj siebie? Jesteś tak samo pyszna, jak Zmora? Mogłem się tego spodziewać. Dlaczego twa dusza ma być inna od naszych? Tak naprawdę wszystkie są takie same. To zależy od naszego spojrzenia na nie. – Filozofowania ciąg dalszy, Nurt co jakiś czas jąkał się, lub po prostu... mówił dziwnym tonem, charakterystycznym do bycia w tym stanie, ale poza tym – trzeźwy jak w pysk strzelił. Przynajmniej pod względem słów. Głowa nadal go bolała... chyba przydałoby mu się więcej wody.
Chwytu za podbródek się nie spodziewał. Oczy Nurtu, martwe niczym pustka wlepiały się w ślepia Delirium. Nurt nie ruszał się... jego oczy po prostu patrzyły i mówiły wszystko. Mimo iż nie działa się w nich nic, mimo iż wzrok Przywódcy Wody, tak bardzo nieobecny – zdawał się nie dawać żadnych znaków. Była w nim po prostu wszechogarniająca nicość, jakby spojrzeć w jego duszę, czy serce.
– Znałem. Bardzo dobrze ją znałem. – Rzucił do Delirium, nadal będąc zdziwiony jej... dziwnie czułym chwytem. – To ja walczyłem z nią, gdy umarła po raz pierwszy. To ja zadałem jej najsilniejszy cios. – Nie musiał tego mówić... smoczyca musiała już to widzieć. O ile jej matka utrzymywała z nią jakikolwiek kontakt, nim zmarła. Można było pomyśleć, że Nurt czuje dumę... z satysfakcję z tego, że skończyło się to w ten sposób. Nie. Nie czuł nic. To były jedynie słowa.
– Widzisz... gdy ogarniać zaczyna cię pustka... często myślisz o jednym. Jak ją przepędzić. Myślałem, że jeśli zginie twoja matka, to przywróci mi to uczucia, dawne życie. Długo myślałem o tym... przez pewien czas byłem trochę jak ona. Myślałem o jej śmierci, o tym jak bardzo będę się tym chełpił, jak bardzo nasycę się tym. Że będę zlizywał krew z własnych pazurów. – Wbił pazury delikatnie w bark Delirium, tak by pojawiła się odrobina krwi. Następnie (o ile smoczyca mu na to pozwoliła) zsunął się z jego uścisku i zlizał krew... i kwas (?) niezbyt to było przyjemne uczucie. – Krew miała z niej spłynąć. – Wrócił do poprzedniej pozycji, następnie delikatnie musnął smoczycę ogonem po prawym biodrze. – Ale wiesz co? Tylko mnie to dobiło. Uczucia zniknęły na zawsze... a ja po prostu tam stałem i odszedłem. Krótkie zwycięstwo zostało przerwane przez śmierć Krwi Mandragory. Ta... bezsilność. Nie mogłem nic z tym zrobić. Umarła. – Znów oparł się na głazie. – Tak więc narodziła się we mnie pustka. Ogarnęła mnie... powoli przestawałem odczuwać cokolwiek. A już późniejsza śmierć twojej matki, tym razem ostateczna – miała być tym, co wznowi we mnie utracone uczucia. To przecież przez jej napaść straciłem wszystko, Krew Mandragory, Mistycznooką, Płacz Aniołów, Wzburzone Wody, Niezłomną Ciszę... wszyscy odeszli po tym. Miało nadejść zadośćuczynienie, a nadeszło uwięzienie w pustce, w mojej własnej pustce, z której nie ma już wyjścia. Va'esse deireádh aep eigean, va'esse eigh faidh'ar. – No i zaczęła się trzecia faza. Ta w której Nurt skończył filozofowanie i zaczął opowiadać o swojej przeszłości. Libacje trunkowe zawsze kończyły się w ten sam sposób. Czyli... zaraz wytrzeźwieje?
– Teraz twoja kolej... zaśpiewaj mi coś. Twoja matka była w tym dobra. – Akurat nie było w tym ani krzty ironii... jej dziki śpiew niemal sprawił, że powaliła jego samego, zanim padła.

Licznik słów: 783
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
~ Boski Ulubieniec ~Spotkanie duszka raz na polowanie/raz na 2 tygodnie, owocujące o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego". ~ Szczęściarz ~W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek. ~ Tropiciel ~Raz na tydzień w polowaniu/misji smok ma 1 dodatkowy sukces do śledzenia. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. ~ Wybraniec Bogów ~Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie).~ Poświęcenie ~Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.
Delirium Obłąkanych
Dawna postać
Aenkryntith Plugawa
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 942
Rejestracja: 02 mar 2018, 13:19
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 55
Rasa: wywernowa x górska
Opiekun: Zmora Opętanych*
Mistrz: Vr'Kirth (mroczny elf).
Partner: Haha. Nie.

Post autor: Delirium Obłąkanych »

A: S: 1| W: 4| Z: 1| M: 5| P: 2| A: 2
U: B,L,Pł,O,A,W,Skr,Śl,Kż,M: 1| MO,MP: 2| MA: 3
Atuty: Wytrwała; Niestabilna; Nieugięta; Furia Niebios;
___W oddali zakrakał kruk. Czarne pióra lśniły mrocznym kontrastem na tle błękitu nieba. Dźwięk uznawany za zwiastujący śmierć rozbrzmiewał przez kilka chwil, po czym umilkł – dokładnie w tym momencie, w którym Delirium zdołała zwalczyć kolejny napływ chęci dopuszczenia się krwawego mordu. Czy i to zabójstwo obeszłoby się bez echa? Czy przywódca Wody był postrzegany równie bezwartościowo, jak Ognista wojowniczka – i zastępczyni zarazem? A co z uzdrowicielką, o której nikt już nie pamiętał? Co z tą krwią, której nigdy nie zmyto, która swobodnie wsiąkła w spragnioną ziemię? To nawet nie był handel życiem, to było zwyczajne pozbawianie go wartości. Przyrównywanie jego ceny do leżącego na ziemi, jesiennego liścia, wtopionego w błoto, zdeptanego dziesiątkami kopyt i łap.
___– A to tylko garstka tytułów... Najbardziej plugawe dusze są najbardziej cenione na skraju świata, o którym nikt od wieków nie pamięta. – Z brązowego, smukłego pyska ściekały kolejne strużki gęstego kwasu, szybko jednak unicestwione za sprawą wężowego, czarnego jak noc jęzora. Buchnęła zimnym powietrzem z nozdrzy. Idealna harmonia z ciałem dorównującym temperaturą samej śmierci. – Każda rasa ma jakąś przywarę. Trunki ludzi i krasnoludów cechują się prostotą i obrzydliwością. Elfie są przygotowywane z najwyższą dokładnością. Daje się im czas. To cierpliwe istoty. Mają mnóstwo czasu. – Aż przypomniała sobie smak Białego Kruka, lubianego wśród mrocznych elfów z Północy. Mieszanka goryczy i słodkości, dobrze jednak wyważona. Z kroplą soczystej, wampirzej krwi. Idealna mieszanka. Delirium nie zamierzała jednak przyznawać się do swoich dawnych doznań. Nie podzielała mimo wszystko zdania Nurtu w kwestii leczniczego działania różnej maści alkoholu, co widać było po grymasie na pysku i błysku politowania w brązowych, chorych ślepiach.
___– Jesteście zaślepieni. Od setek księżyców zamknięci pod barierą. Odcięci od reszty świata, zapatrzeni we własne ideały, wiarę. Nie istnieje nic innego, hmm? Jesteście wy, są równinni. Od czasu do czasu znajdą się elfy i na tym kończy się wasz świat – nie istnieje nic innego. Ot, wasza filozofia w orzechu*. – Potrząsnęła lekko trójkątnym łbem, przyozdobionym koroną długich, bogatych rogów. Dwa pióra uczepione na jednym z nich zatrzepotały niespokojnie, jakby lada moment miały się zerwać. – Wytłumaczę to więc najprościej, jak się da. Jest wiele ziem, królestw. Wiele ziem. Wiele światów. Wasz panteon sięga tylko was; Krain śmierci jest więcej. Bogów jest więcej. Wy jesteście niczym więcej, jak małymi śmiertelnikami. Po nie więcej niż stu księżycach życia zdychacie, a potem wasze i tak nikomu już niepotrzebne dusze wegetują w... Jak to śmiesznie nazywaliście? Kraina wiecznych łowów, o ile dobrze kojarzę tutejsze historyjki. Tak czy inaczej, po tym nie ma już nic. Nie możecie robić nic. Odpoczywacie, tak. Wieczny odpoczynek. Ukojenie. Spokój. – Głos, chociaż zimny i spokojny, ociekał wyrafinowanym cynizmem. Prawy kącik pyska był nieznacznie uniesiony w subtelnym, acz rozbawionym uśmieszku. W brązowych ślepiach zatańczyły liliowe iskierki.
___Puściła chwyt na jego żuchwie, ostentacyjnie wycierając palce nadgarstka o trawę, żłobiąc prymitywne wzorki zakrzywionym pazurem. Suchym, lekko popękanym. Niemo wołającym o możliwość przelania krwi, tym samym będącego członkiem upiornego chóru zwanego Żądzą Mordu.
___– Bardzo dobrze znałeś. – Mruknęła, uśmiechając się szerzej i unosząc teatralnie łuki brwiowe. Pokiwała powoli, w sztucznej zadumie, rogatym łbem. – Jesteś albo doszczętnie wyniszczony trunkami, albo cholernie pewny swojej wiedzy. Bo prawda jest taka, złotołuski, że nie znałeś jej w ogóle. Jedyne, co o niej wiedziałeś to garstka imion. Poznałeś skrawek charakteru. Nie poznałeś jednak jej motywów, historii. Nie wiesz, co się działo w jej psychice. Nie miałeś z nią, jestem tego pewna, żadnej rozmowy mogącej uchylić chociaż kawałka tych tajemnic. Twoja znajomość ograniczała się do łypnięcia na nią tu i ówdzie błękitnym ślepiem, wzajemnej wymiany krwią... I tutaj historia się kończy. – Zwieńczyła wypowiedź cichym, mrukliwym chichotem, smagnęła podłoże jaskrawoniebieską końcówką ogona. Rozmowa z Nurtem była, musiała przyznać, w miarę rozrywkowym oderwaniem się od szarej rzeczywistości przywódcy.
___Nie mniej jednak kolejne gesty ze strony samca rozwiały szatę rozrywki – spotkanie stało się uciążliwym ciężarem w mgnieniu oka. Nie przeszkadzało jej to, że rozlano jej krew. Przeszkadzał jej dotyk nie mający na celu pozbawienie jej życia. Drażniło ciepło i wilgoć obcego jęzora. Gardło zawibrowało w ostrzegawczym warkocie, źrenice zwęziły się niebezpiecznie, uwalniając pełnię mocy czekoladowych tęczówek. Chlasnęła złotołuski ogon swoim własnym, chcąc strącić go z kościstego biodra. Ale wysłuchała go jednak, mimo wszystko. Wsłuchała się w miarę uważnie w filozoficzną paplaninę. Wspominka o śmierci ostatecznej wywołała kolejny, subtelny uśmiech, lecz nie przerywała mu. Niech mówi. Niech kręci tym językiem. Niech gardło uschnie mu ostatecznie, niech zamieni się w zgliszcza.
___– Cóż za tragedia. – Skwitowała to oszczędnie, smagając powietrze rozwidlonym jęzorem, niczym wąż szukający potencjalnej ofiary. Lub też badający jej obecny stan. Czy Nurt byłby w stanie walczyć w razie nagłego ataku? Czy obolały łeb zdołałby wysłać magiczną, błagalną prośbę o pomoc do kogokolwiek z cuchnących wodą współplemieńców?
___– Taki jest smak zemsty. Wy przelewaliście krew przed tą wojną, bawiąc się w zdrajców z Ogniem. Naprawdę łudziliście się, że Cień i Ziemia zapomną? Och, słodkie dzieci lata... – Mruknęła, po czym zaczęła powoli, niczym hiena, okrążać rozwalonego na głazie smoka. Badając go. Sprawdzając stan i blask złotych łusek. Zerkając na mięśnie. Jak bardzo i jak szybko byłyby w stanie się spiąć w obronnym odruchu. Wywerna powstrzymała jednak chęć wyciągnięcia ku Nurtowi swojego skrzydła, aby dotyk przerwał naturalną barierę magii, umożliwiając tym samym zasianie spustoszenia we wnętrzu jego ciała. Ale upiorny chór wył dalej. Niczym wygłodniałe wilczury.
___– Możliwe. Ja nie jestem jednak swoją matką. – Odpowiedziała niespiesznie, kończąc powolne okrążenie i znów stając przed smokiem – tym razem jednak kawałek dalej, niż początkowo. Tak, aby nie zdołał musnąć jej palcami. Ani na nią zwymiotować, gdyby nagle mu się na to zebrało, czego nie można było wykluczyć. Już raz została ochlapana kroplami niestrawionego posiłku. Wystarczyło jej takich przeżyć. – Nie uraczę cię więc pieśnią mrocznych elfów, ani bojową nutą północnych ludzi. Chętnie natomiast posłucham jakichś waszych legend. Na pewno jakieś macie. Zmyślone bajki opowiadane pisklętom przed snem. – Zasugerowała ni z tego, ni z owego. Może faktycznie w jakichś opowieściach wolnych stad – lub Wody samej w sobie – znajdą się interesujące, przydatne przekazy. Jakkolwiek prymitywne nie byłyby tutejsze smoki, wyjątki zdarzają się zawsze. Toteż... Mogli mieć coś cennego. Krótką opowiastkę z morałem.


Licznik słów: 1013
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
FULLBODY | Głos Aenkryntith | Drzewo genealogiczne Arkan (nie całego Cienia) | Motyw muzyczny | Karta kompana.
Wizerunki smoczych kapłanów, czyli częsty twór tworzony przez Nekromancję:

ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej