OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
+18Samica zaczęła przez ułamek sekundy zastanawiać się czy byłaby w stanie uczynić coś podobnego wobec innego samca, a tym bardziej obcego. Frar tak robiła, dla zachowania populacji. Poświęcała się dla dobra ogółu, czy może było jej wszystko jedno? Huh...
W momencie w którym samiec znieruchomiał i – wedle pierwszej myśli samicy – się odsunął, prowokacyjnie warknęła. Nie spodobało się jej to, nie zamierzała pozwolić na wycofanie się z tego, gdy już zabrnęli tak daleko. Znacznie dalej niż wcześniej, wtedy w górach. Eurith burczała gardłowo niczym rozwścieczony niedźwiedź wybudzony z zimowego snu. I kiedy tylko poczuła, że samiec po prostu się przymierza – wyłączyła się niczym ptak, którego człowiek zestrzelił z gałęzi ostrym narzędziem. Oczekiwanie było jednak zabójcze. Czas pomiędzy pierwszym ruchem samca, a dotknięciem jej z zewnątrz zdawał się nieubłaganie dłużyć. Kto wie, jeszcze chwila i zamiast złorzeczyć pod nosem i myśleć o spraniu go na kwaśne jabłko, zaczęłaby błagać o więcej. Ech, to zniewolenie przez własne ciało. Wstyd.
Wtargnięcie do dotychczasowo ciasnego wnętrza było czymś... nieprzyjemnym. Takiego bólu nie zada ci żaden pazur ani kieł. Smoczyca wydała z siebie dźwięk, który zwykle się wydaje przy ogromnej dawce bólu. Tłumiła go mocno, rzecz jasna, ale naprawdę chciała ryczeć na cały obszar. Trwało to kilkanaście uderzeń serca. Pieczenie między nogami było naprawdę rozdzierające, ale później przyszła przyjemna ulga. Naprawdę przyjemna.
Partner dodatkowo ją rozpieszczał liźnięciami po szyi, głowie. Odchyliła ją na tyle na ile potrafiła by pozostać w swojej strefie komfortu, ale i by jemu ułatwić to, co robił. Przecież nie chciała aby przestawał. Każde pchnięcie bioder łowcy było nad wyraz informujące. Czuła jak to, co penetrowało ją od środka stawało się po prostu szersze, większe. Jednocześnie jej to się podobało, ale też w pewnym sensie przerażało. Ale chyba jej nie rozsadzi od środka? Nie, wróć, nie myśl w ten sposób, nie teraz. Przestań chociaż raz w życiu analizować. I zgrali się w czymś zupełnie niespodziewanym – oboje musieli się ugryźć w język w tym samym momencie, tylko z nieco innych powodów.
Przedziwny taniec w jakim zakleszczył ich Calad, nabrał właśnie rozpędu. Eurith zupełnie nie spodziewała się narastającego tempa. Za szybko? Może i tak. Nie chciała jednak hamować samca, nie po tym co przeszedł, do czego go zmusiła ostatnio. Skoro jednak mogła znosić ciosy z zewnątrz ciała, to w środku również da radę. To kwestia praktyki. Gdyby miało tak boleć zawsze, smocza rasa z pewnością dawno by wymarła. Każde silniejsze pchnięcie spowodowało wydobycie się z jej gardła różnych gam dźwięków. Mruknięcia, warknięcia, a nawet jęknięcia. W pewnym momencie zaczęła nawet cicho rzęzić, a z nosa uciekały jej gorące kłęby powietrza raz po raz. Dym z jego fajki zdawał się być przy tym małą mgiełką...
To wszystko było intensywne, aż za bardzo. Tyle emocji, tyle bodźców dla ciała, coś pięknego. Zamknęła ślepia, całkowicie oddając się partnerowi. Nie mógł tego widzieć zza jej pleców, lecz tym sposobem zaufała mu w stu procentach. Spanie obok niego to jedno, ale odsłanianie zadu i swojego całego ciała, do tego w takim miejscu, było naprawdę sporą dawką zaufania. O większej nie mogłaby chyba pomyśleć.