OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Szyderca spojrzał bacznie na Złudzenie, gdy ten zaproponował, by to on przewodził grupą. Tak po prawdzie było mu to obojętne, mógł nawet dowodzić sobie jakiś adept, jeśli dzięki temu antidotum zostanie znalezione.Spoważniał i zmrużył groźnie ślepia, gdy ujrzał obrazy przekazane mu przez Wojnę. Niechętnie wpuścił ją do swego umysłu, lecz sytuacja była zbyt istotna, by krzywić się i narzekać. Postarał się zapamiętać jak najwięcej z mentalnego przekazu.
Kiedy Ateral zaczął rozdawać tytuły, Kheldar ziewnął i podrapał się po szyi, rozglądając ze znudzeniem. Tytuły go nie interesowały. Nie rozumiał, po co istnieją, co takiego dają i dlaczego smoki marnują na nie czas. Usłyszał parę imion członków jego stada. Świetnie, bardzo dobrze, ze są Samodzielni i takie tam, ale nie trzeba oficjalnych tytułów. Wyłączył się, nie sądząc, że jego imię padnie podczas przemowy Aterala. Zdziwił się, i to mocno. Nie samym faktem, że dano mu jakiś tytuł, ale tym, jaki dokładnie on był. Przyjaciel Aterala.
Wbił szkarłatne ślepia w owego smoka i uśmiechnął się cierpko. Prychnął z rozbawieniem, acz zanotował to, co usłyszał. Kto wie, może taka przysługa u boga śmierci kiedyś mu się przyda.
Bez słowa odszedł na bok, by rozłożyć skrzydła i odlecieć. Robota czeka.