OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Ciekawe jak to było żyć tak dziko, nie mając pewności czy kolejny dzień nie będzie ostatnim. Zewnętrzne tereny musiały być niebezpieczne, tutaj chociaż byli zbici w stada, dlatego nikt nie ruszał takiej ilości smoków. Życie jako samotnik musiało być ciężkie, ciągły brak bezpieczeństwa, ukrywanie się, walka o jedzenie... Tak przynajmniej to sobie wyobrażał.Przez chwilę milczał, unosząc łeb ku niebu z głośnym "hmmm". Czy żartował z Plagą i jedzeniem...
– Co smok to opinia. Nie spotkałem się, żeby byli zabójczy, ale niektóre osobniki były dziwne. Inni uważają ich za krwiożerce bestie, które raz się uśmiechaj, raz wbijają pazury w plecy. Lepiej uważać na nich – krótko podsumował, po czym wrócił wzrokiem do Mergo i uśmiechnął się. Nie znał wszystkich z Plagi, bardziej ograniczając się do krótkich rozmów na arenie, ale zawsze to jakiś kontakt. Sprawili wrażenie nieco dzikich, aczkolwiek miłych. Problem w tym, czy trudno jest udawać miłego, żeby uśpić czyjąś czujność? No właśnie.
Tak, sprawa z kompanami była dziwaczna. A właśnie, zapomniałby o najważniejszym!
– Na początku trzeba też ich jakoś uspokoić, wiesz. Podrzucić kawałek mięsa, być łagodnym coś nucić – zaczął machać łapami i gestykulować, wyraźnie nieco zafascynowany tematem. – Dopiero jak się uspokoi takiego gagatka to można przejść do zakładania więzi. Trzeba sobie wyobrazić linę oplatającą nasz umysł i idącą do umysłu potencjalnego kompana, który też ma owinąć drugim końcem. To trochę dziwnie brzmi, ale dzięki temu będziemy połączeni! Możemy spróbować na sobie jeśli chcesz, bo to i tak nie wychodzi między smokami – przekrzywił łeb w oczekiwaniu na odpowiedź. Dla kogoś kto nie rozumiał magii było to pewnie dziwaczne, jakieś liny, umysły i takie tam, ale w rzeczywistości było to o wiele prostsze i bardzo korzystne. Lepiej takie coś zaprezentować osobiście!