OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Żaden z bogów nie był gotów zainteresować się sprawą, czy była to jedynie wizja Kaltarela, który zdążył tak mocno zwątpić w odpowiedzialność istot równych sobie? Strażnik wiedział, że nie zależało mu na smokach, gdyż na jego pozycji byłoby to najpewniej zbyt wycieńczające, ale nie dziwił się też frustracji śmiertelników, którym nie dane były żadne wskazówki.Utknął pomiędzy.
Dar tymczasem wydawał się co do samobójstwa nie mieć żadnych wątpliwości, jakby o całej rozmowie że Strażnikiem zapomniał, lub co gorsza przyzwyczaił się dzięki niej do podobnego konceptu. Ależ absurd.
–Nie boją się, ponieważ lekceważą problem, tak jak ty swoją śmierć– wytknął Darowi cicho –Viliar pomógł śmiertelnym osłabić Mrok i od tego czasu jego morderstwa ustały, a co więcej zaczął nawiązywać ze smokami zwyczajny kontakt. Czy istnieje szansa, że to nie kwestia zmiany preferencji, a tylko tymczasowa przerwa?– Absolutnie nie w jego intencji było podważać boską wiedzę, choć słowo "teoria" użyte przez Kaltarela nieco go zaskoczyło, jakby Zima nie bał się ujawnić przed niższym smokiem, że może brakować mu informacji. Jeśli pojmował w sposób zwyczajny, ale po prostu widział i czuł więcej, jego perspektywa naprawę mogła być aż tak obca Straznikowi?
Zamyślił się na moment, egoistycznie zgłębiając ten koncept, podczas gdy Kaltarel pozwolił sobie na resztę wypowiedzi, którą Dar natychmiast zdecydował się podsumować.
Że za co przepraszał? Za Strażnika? Czy jemu kompletnie odjęło rozum?
Akceptuję, że mnie nienawidzisz, ale upokarzanie mnie przed bogiem mógłbyś już podarować, ty chory psychopato.
Na głos nie skomentował, bo i nie było sensu, zwłaszcza że rozsądniej w takiej sytuacji było po prostu Dar zignorować, akceptując, że ze starości z trudem pojmował pewne wartości. Nie musiał widzieć Strażnika za osobę wyżej niż on sam, nie musiał go nawet lubić, gdyż uderzenie serca poświęconego na refleksje wystarczyłoby, żeby korygowanie proroka przed bogiem uznać za głupie i niestosowne. Dziecinne do jasnej cholery. Tak samo zresztą jak wtrącenie do dyskusji imienia jednego z Ziemistych.
–Jeśli Mrok byłby zainteresowany czymś więcej niż smoki, po drodze i tak jest zmuszony nabrać sił. Czekanie aż to zrobi wydaje się błędne, więc być może prawidłową drogą jest tutaj przekonanie pozostałych bogów, iż Mrok nie jest zwyczajny. Nie jest żadnym demonem ani elfem, z którym gady mogłyby się rozprawić samodzielnie. To jedyny rodzaj wroga, przy którym smoki mają powody posądzać bogów o bezczynność– Bo jeśli kontakt z bogami zerwał się, tak jak opowiedziała Dzika, w wyniku tortur na Oprawcy Gwiazd i jeśli Mrok także narodził się z jego cierpienia, czyja to była wina? Czyjego braku interwencji?
Może Kaltarel miał rację. Może jego umysł rzeczywiście był zbyt mały i nie potrafił pojąć sensu tych zjawisk. Nie mógł ufać ani smokom, ani bogom.
Ale nadal ich szanował. Nadal był ciekaw dlaczego decydowali się na takie rozwiązania. Dlaczego pozostawienie smoków samym sobie i akceptacja ich gniewu były w porządku. Czy sami byli zagubieni? Czy bali się przyznać, że są mali, dlatego wszystko wikłali w sekrety i wyższy sens? Mógł to zaakceptować, lecz musiał mieć pewność, że nie dokłada się do jednego wielkiego kłamstwa.
–Nie wiem co zrobiłeś w przeszłości Kaltarelu, ale jeśli sądzisz że wciąż nie dość dużo, być może dobrym kolejnym krokiem byłoby zaangażowanie się w dokończenie żywota Mroku– Bo zmianę w jego postawie odnotował, tak samo jak fakt że zestawił swoją pokutę z zadośćuczynieniem, którego mógłby podjąć się Mrok. Tyle że tyle nie wystarczyło i na pewno o tym wiedział. Nie wystarczyło sto, ani dwieście, ani nawet tysiąc księżyców wyrzeczeń żeby pozbyć się winy. Tak, pewne rzeczy istniały dożywotnio, postawa Kaltarela jedynie to udowadniała. Mogli jedynie świadomie zaakceptować, że cierpienie nie kończyło sie, tak samo jak służba.
Ale może Zima widział to inaczej. Może mowa o tym co uczynił frustrowała go, gdyż pragnął postrzegać się za czystego. Strażnik nie mógł wiedzieć, ale w głębi duszy liczył, że mieli z Kaltarelem coś wspólnego.