OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Gdy w końcu zabrał dłoń z ramienia Mango, skierował spojrzenie z powrotem na jego oczy i uśmiechnął się ciepło. Na jego słowa uniósł ze zdziwieniem brwi. A co z Ważką? Zarumienił się lekko na komplement, jednak myślami wciąż pozostawał przy pierwszej części wypowiedzi Mango. Przecież podobno dobrze im się układało! A może to fioletowołuski tak starał się sobie wmawiać, żeby nie palnąć czegoś głupiego? Cóż, najwyraźniej słusznie robił, bo gdy przestał się na chwilę pilnować, od razu wypalił coś bez myślenia:– Jak to żadnego serca nie złupiłeś? A co z moim? Już od dawna należy przecież do ciebie! – powiedział szybko, a dopiero gdy skończył mówić, dotarł do niego sens powiedzianych słów. Cofnął nagle głowę i zakrył usta łapą, czując intensywny gorąc na twarzy. – A-haha... Ha... G-głupio wypaliłem... Hah... – zająkał się, usiłując coś wykombinować, podczas gdy w jego głowie panował absolutny chaos. Zazwyczaj w niezręcznych momentach zwyczajnie zmieniał temat, ale teraz jakoś nie mógł nic znaleźć. Zamiast wymyślać coś innego wrócił więc do tematu bycia zastępcą. – Ahaha, ha, d-dziękuję, c-cieszę się że tak uważasz! C-chociaż wiem, że to wielka odpowiedzialność, nie jestem pewien, że poradziłbym sobie z czymś takim... A-ale wiedz, że zawsze chętnie będę cię wspierać, gdybyś potrzebował rady lub zwyczajnie czyjejś opinii! Ziemiści mają szczęście z takim wspaniałym smokiem na pozycji Zastępcy. Jesteś w końcu inteligentny, silny, wytrzymały i czarujący! Eeee, i n-nie tylko ja tak myślę! Gdy rozmawiałem z kimś na twój temat, wszyscy zdawali się być zachwyceni twoją osobą, włącznie ze mną! Aż trochę szkoda, że nie dołączyłem do Ziemi... Jako samotnikowi było mi znacznie łatwiej spotkać się z jakimkolwiek smokiem. Ale cóż, musiałem być odpowiedzialny dla mojego syna! Chciałem, by poznał Stado, z którego pochodzą jego dziadek i prababcia. Być może gdy dorośnie... Będę w stanie zmienić Stado by być bliżej... – urwał zdanie, nim powiedział "ciebie". Odwrócił speszony wzrok, dziękując w duchu łuskom, które skrywały jaskrawo czerwoną skórę. Nie wiedział jedynie, że zaróżowienie w dalszym ciągu było widać, jako że na pysku miał dość cienkie i elastyczne łuski. O ogonie już nie mówiąc, bowiem miotał by się szaleńczo, gdyby nie tylna łapa, którą Delavir przyciskał go do ziemi. Wtem fioletowołuski nagle nieco posmutniał. Nieśmiało też oparł się o Mango i mówił dalej, chociaż jego głos wyraźnie stał się nieco cichszy i... spokojniejszy. – W Ogniu jest... miło. Cieszę się, że tam dołączyłem, ale... Tak naprawdę bardzo trudno jest mi przyzwyczaić się do tego wszystkiego. Już od bardzo wielu księżycy nie należałem do żadnej "grupy". Teraz jedyne o czym słyszę to "zaufaj nam, możesz na nas polegać, jesteśmy jedną rodziną". Nie wątpię w to, że w Stadzie jest bezpiecznie, że mogę liczyć na Ognistych i przestać polegać jedynie na sobie, przecież gdybym nie był tego pewien, to dalej byłby Samotnikiem. Mam jednak wrażenie, że wszyscy spodziewają się, że z dnia na dzień uda mi się wyzbyć instynktów i przyzwyczajeń, jakie nabyłem za całe życie, przestanę się odosabniać i będę czuć się absolutnie komfortowo. Gdy ktoś o to pyta, odpowiadam że jest w porządku i powoli się oswajam z nowym otoczeniem, ale nie mówię na głos tego, co naprawdę myślę. Przyzwyczajenie się zajmuje czas, i nie są to minuty, godziny, dnie czy tygodnie. To mogą być całe księżyce... A i tak zapewne nigdy nie będę czuć się do końca swobodnie. Dla mnie swoboda oznacza brak przynależności... Jednak Ogniści oczekują, że pozbędę się tego przekonania i zacznę wieść szczęśliwe życie jako członek Stada. Chciałbym, by to było takie łatwe... – zastanawiał się, czy byłoby inaczej, gdyby dołączył do Ziemi. Zapewne nie, choć stosunek smoków do niego mógł być inny. Zbyt długo jednak pozostawał samotnikiem i nie był pewien, czy kiedykolwiek się zmieni. Nie wiedział właściwie, skąd ten nagły napływ szczerych wyznań. Po prostu przy Mango wracało do niego to lekkie poczucie młodości, wolności. Potrafił być przy nim otwarty i szczery, a przy tym nie czuć się niepewnie, że smok go odrzuci, jeżeli powie coś nie tak. Czasem nachodziła go myśl, że za bardzo ufa kolorowołuskiemu, jednak to był zwyczajnie głosik tego samego instynktu, który mówił mu, że nie może polegać na nikim oprócz samego siebie. Wygrał z nim raz, gdy dołączył do Stada, wygra z nim i kolejny raz, byle dalej czuć się swobodnie przy Mango.