Bardzo charakterystyczne i spokojne miejsce, w którym niemal czuje się posmak miłości w powietrzu. Smocze pary przychodzą tutaj, aby pobyć razem w romantycznej scenerii, a czasem też zaglądają tu i te bez drugiej połówki, w nadziei, że tu właśnie ją spotkają.
Ze wszystkich miejsc jakie Zagajnik odwiedzał, najrzadziej – oczywiście – chodził po jaskiniach. Innych niż te w Ziemi, dla jasności. Z taką myślą, z chęcią poznania bliżej tych najmroczniejszych terenów, wybrał się na poszukiwanie takowych na Wspólnych.
Początkowo nic takiego nie znajdował. Kiedy jednak znalazł jakąś ciekawą szczelinę, postanowił się w nią wepchnąć, z ciekawości czy znajdzie tam to, czego szuka. W najgorszym scenariuszu rozkruszy skałę magią i się uwolni.
Zanurkował. Prześliznął się dosyć gładko. No właśnie, przecisnął, więc tak, trafił na jaskinię! Ciemną, do tego. Stworzył białe światełko magią, oświetlające jego okolicę, od ściany do ściany i ruszył dalej, na oględziny.
Ostry słuch – dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na słuchu .
Szczęściarz – 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie
Następne użycie: 5 sierpnia
Przyjaciel Natury – drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze.
Znawca Terenów -znalezienie 4/4 pożywienia / kamienia / 6 liści/5 korz. zioła 2 razy na polowanie łowcy
Opiekun – stałe -2 ST do wszystkich akcji kompanów. Kompani mają +1 turę na polowaniu. Bael – Leszy
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 2| P: 3| A: 1
U: B,Ma,MO,Skr,Śl: 1 Wygląd Baela by Madre Honi/Wronka!
Ostatnio coraz częściej chorował... to oznaczało, iż z wiekiem robił się coraz bardziej niepotrzebny i tracił cenne zasoby stada, ale nie uważał, aby był teraz czas na odpuszczanie sobie roli uzdrowiciela. Ta... istota, która zwała się kleczyczką... cóż, nie wydawała się być dobrym kandydatem do czegokolwiek, a już na pewno nie na uzdolnionego znachora.
Niedawno wybudzony Jaah musiał doprowadzić się do 'stanu użytku' i przez to właśnie zamierzal zawezwać swojego dawnego ucznia, a teraz już zapewne równego sobie uzdrowiciela.
"Witaj, Popiół. Jeśli znajdziesz czas jestem na Bliźniaczych Skałach, w jaskini. Dostałem czarnego kaszlu, mam ze sobą też zioła, potrzebna mi jednak pomoc od kiedy pogorszył mi się znacznie wzrok. "
Dość wylewna ta wypowiedź mentalna jednak chciał samcowi wytłumaczyć wszystko zanim jeszcze dotrze. Nie wiedział też jak czas odcisnął piętno na ich relacjach, dlatego więc lepiej być klarownym.
Mentalna wiadomość dotarła do umysłu uzdrowiciela, a ten spakował swoje piskle do torby i wyruszył z terenów Ognia. Nie minęło dużo czasu, zanim do jaskini wszedł Poległy.
Wzdrygnął się na widok pyska swojego mistrza, chyba nie widział go w takim stanie.
– Kolejny wściekły jednorożec? – zapytał siadając na ziemi. Wyjął ze swojej juki bukłak oraz miskę.
Do naczynia wlał wodę i zaparzył ją. Bezpardonowo sięgnął do torby Szarego i wyjął z niej ziele żmijowca, jego płatki wrzucił do naparu i dodał kapkę miodu. Z pomocą maddary ostudził napar i podał go do łap mistrza.
Dotknął barku Plagijczyka i wniknął maddarą w jego klatkę piersiową. Pomógł zielu lepiej rozprowadzić się po organizmie, nawilżył przełyk oraz śluzówkę. Pozbył się gorączki oraz nawilżył rzęski płucne.
// żmijowiec na czarny kaszel
Zabrał łapę z ramienia Szarego. – Szary, powiedz mi. Jakie jest Twoje pierwsze imię? – zapytał nagle, patrząc na swojego mistrza chłodnym spojrzeniem.
❈ Pechowiec: po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji ❈ Parzystołuski: -1 ST do wiodącego atrybutu i Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy (Zręczność)
❈ Obeznany: używając przynajmniej jednego zioła więcej niż minimum, -1 ST do pierwszego etapu leczenia ranKalectwo
Karłowate skrzydła – niezdolność do lotukolorki |ŚCIĄGA || ZIELNIK || MAPA || FULLBODY Senguis – KK
sokół
S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 3
L,A,O,Skr: 1
Jaah oczywiście wyczekiwał przybycia dawnego ucznia w miarę cierpliwie. W końcu też jego ciemne barwy zawitały w oświetlonej maddarą jaskini. Widział go niezbyt wyraźnie przez zamglone ślepia, ale zdecydowanie zawiesił się wspominając ich pierwsze spotkanie, potem drugie, prośbę o nauki... Oh, co ci przyszło Jaah na starość? Rozpamiętywać tak zamierzchłe czasy. Z zamyślenia wyrwało go pytanie. Na pysku pojawiła się chwila zaskoczenia, potem przypomniał sobie, że przecież jego pysk musi wyglądać niezbyt pokaźnie.
– Hm, nie. Z takim pyskiem przynajmniej daje szansę innym samcom na poderwanie samic.
Zażartował sobie, a jego pysk wygiął się w grymasie uśmiechu. Prawdziwy powód nie był zbytnio istotny, gdyż nie po to przywołał Popiołka, prawda? Poza tym zawsze mógł zapytać bezpośrednio.
Potem poddał się leczeniu i czuł się przy tym jak zwykle dziwnie, w końcu nie nawykł do tego pomimo tylu nieprzyjemnych zdarzeń i ran w przeszłości. Podczas kuracji zwrócił również uwagę na torbę, która była dziwnie wypchana, a także zobaczył wystający kawałek ogona z torby. Przewidziało mu się?
Kolejne pytanie wyrwało go z przemyśleń na temat tego ile faktycznie ran otrzymał, a także komu buchnął, albo komu zmajstrował paprocha. To było dość dziwne.
– Pierwsze imię?– Powtórzył miarowo- Chodzi Ci raczej o moje prawdziwe imię, nie to które przyjąłem wstępując do Plagi, aby na modłę wolnych stad je prezentować.
Poprawił go spokojnie, a potem oczywiście nie przedłużał tematu, aby Popiół sobie nie pomyślał, że wzbrania się przed wypowiedzeniem imienia przed nim.
– Jaah-vfadh
Nauczony błędną wymową od razu zaakcentował sylabę, aby Popiół nie skrzywdził jego imienia za bardzo kiedy je wypowie, o ile oczywiście wypowie.
– Co tam nosisz w tej torbie oprócz ziół, hm?
Smok uśmiechnął się, Jaah-vfadh – powtórzył sobie w myślach, by niczego nie pokręcić.
– Czy to imię coś znaczy? Wydaje się, jakby było w innym języku – uczeń postanowił przygotować herbatę z miodem, aby nie siedzieć tak o suchych pyskach. Z jednej z juk, które miał przypasanych do bioder, wyciągnął zioła wraz z bukłakiem... Czemu wzdrygnął się na pytanie mistrza, o znaczną wypukłość w drugiej juce?
– Mam w niej śpiące pisklę – powiedział to tak, jakby to było coś zupełnie normalnego.
Wrzucił susz do misek i wlał wody.
– Na jednej z misji, za barierą, znalazłem go u dwunogów, chyba ludzi. Siedział w jakiejś szopie... –
Woda w miseczkach zawrzała, barwiąc ciecz na ciemniejszy kolor.
– To był przykry widok, Szary. Dwunóg zaprowadził nas do jaskini, gdzie znalazł pisklę, którym się opiekuję. Jaja zgnite, porozbijane. Pisklęta wychudzone, martwe, niektóre same pozbawiały się życia. – wlał kilka kropli miodu do oby napitków i jedną miskę przysunął bliżej swojego mistrza, a sam wlepił wzrok w ciemny płyn, jakby szukając w nim odpowiedzi.
– Zabrałem go do siebie, to był jakiś odruch. Nazwałem go Strach. – przymknął lekko ślepia i zamoczył pysk w herbacie, którą nieco upił.
– Było tam jeszcze jajo przyniesione przez krasnoluda, podobno wykorzystują smoki do pracy, a jak się rozmnażały... Wyrzucali jaja do właśnie tej jaskini. Wysadziliśmy ten burdel – wycedził przez zęby, będąc dziwnie zły.
❈ Pechowiec: po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji ❈ Parzystołuski: -1 ST do wiodącego atrybutu i Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy (Zręczność)
❈ Obeznany: używając przynajmniej jednego zioła więcej niż minimum, -1 ST do pierwszego etapu leczenia ranKalectwo
Karłowate skrzydła – niezdolność do lotukolorki |ŚCIĄGA || ZIELNIK || MAPA || FULLBODY Senguis – KK
sokół
S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 3
L,A,O,Skr: 1
Nie wiedział co zabawnego było w jego imieniu. Miał tylko nadzieję, że Popiół nie znał znaczenia skróconej wersji w wymowie do Jaah-wad, bo to oznaczało "głupka". Calad na umyślnie nadał mu takie imię, aby pamiętał kim jest. Teraz po osiemdziesięciu księżycach brzmiało to na prawdę zabawnie.
– Imię nadał mi mój opiekun i mistrz, ale nie był moim krewnym, dlatego najbardziej pokrewne do tłumaczenia jest "Przybłęda", albo "głupek".
Powiedział bez ogródek patrząc jak uzdrowiciel robi napar. Bywało chłodniej i chociaż Jaah pozbył się trucizny z łapy to teraz dokuczały mu inne dolegliwości, związane z wiekiem, a nie chorobami.
W sumie to po leczeniu nawet wcale lepiej się nie poczuł. Starość nie radość.
Na wyzwanie Popioła, Jaah nieco przymknął ślepia patrząc na torbę. Oczywiście przypomniał mu się czas w którym sam nosił Aohę w ten sposób, a jeszcze niedawno nawet Kane tak był niekiedy transportowany.
Nie przeszkadzał samcowi w wyznaniach, ale zdecydowanie ironicznie się uśmiechnął kiedy skończył. Brzmiało to podobnie do jego młodzieńczych czasów, a taki los zgotował mu nie dwunóg tylko inny smok, jego mistrz.
– Postaraj się, aby nie rozpamiętywał przeszłości inaczej będzie go niszczyła. Zdecydowanie zbyt dobrze o tym wiem.
Skomentował na koniec nie zamierzając wypytywać o miejsce, które już po prostu nie istniało.
Prowadziła Ragana z dala od areny, szukając jakiegoś prywatnego miejsca. Jednocześnie minę miała jakby kierowała się na ścięcie, ale tego zauważyć już partner nie mógł – błogosławiony był jedynie widokiem jej tyłów. Feniksy leciały gdzieś w pobliżu, aczkolwiek się nie narzucały. Co więcej, to one zaśpiewały i zwróciły jej uwagę na jakąś jaskinię. Wylądowały przy jej wejściu, gotowe bronić go i ostrzegać smoczycę przed potencjalnymi podsłuchiwaczami.
– Mm, chyba tutaj – bąknęła cicho i weszła do środka. Przez moment miała ochotę przepuścić Ragana przodem by się upewnił, że nikt tam nie siedzi. On z większą łatwością byłby w stanie pozbyć się natręta. Sasanka pewnie by zaproponowała takiemu herbaty. – Pusto. – Dodała, sprawdzając wnętrze jaskini dyskretną magiczną sondą.
Weszła głębiej i jedyne co zrobiła to przywołała unoszący się nad sufitem groty płomyk. Świecił na tyle mocno żeby nie musieli siedzieć po ciemku (jej to pasowało jako jaskiniowemu, ale Dziedzictwu niekoniecznie musiało), ale nie był jednocześnie nachalny. Smoczyca objęła się skrzydłami jak gdyby miały dodać jej otuchy przed wyznaniem jakiejś okropnej, śmiertelnie poważnej prawdy.
– Nikomu nie powiesz? – upewniła się cicho, błąkając się spojrzeniem po ścianach jaskini. Były nagle niezwykle ciekawe!
Jasne, że powie. To plagijczyk. Muszą mówić sobie wszystko.
........☾ szczęściarz ☽1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (xx.xx)
........☾ pechowiec ☽po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
........☾ mistyk ☽raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego
........☾ magiczny śpiew ☽raz na pojedynek/dwa tygodnie
polowania, odejmuje 3 sukcesy przeciwnika
I have come to realize that love is but a war
I'VE GIVEN UP, NO, I WON'T FIGHT NO MORE Pollux – błękitny feniks A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,Skr: 1| MA,MO: 2____Capella – czerwony feniks A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,A,O,Skr: 1Błysk przyszłości: 20.12
Szedł za smoczycą, zerkając na jej feniksy. Były pięknymi stworzeniami, z pewnością silnymi, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że przy okazji wyjątkowo bezczelnymi. On sam nigdy nie pozwoliłby Wei na zachowanie, jakie od czasu do czasu przejawiały, ale Pestka jak zwykle wykazywała dziwne upodobania. Najpierw kleszcz, teraz aroganckie ptaszyska. Przynajmniej miała z nich jakiś pożytek. Wszedł za partnerka do groty, nie sprawiając wrażenia, że ją śledzi a raczej, że osłania tyły. Nigdy nie pozwalał by jakiś szczegół jej zachowania mu umknął, więc i teraz d razu zauwazył, że nie czuła się komfortowo. Może nawet się bała? Co było tam jeszcze? odrobina zawstydzenia? Zdenerwowania? Nuta niepewności, nieufności?
Usiadł bok niej, ale nie dotykał jej. uchylił jedynie skrzydło, dając jej znać, ze jeśli zechce, może się przytulić. Nic na siłę, jak zwykle. Zmarszczył jedynie nos, słysząc jej słowa. – Nigdy nie zdradziłem twoich sekretów, ale mówiłem, że nie musisz mi tego mówić. tym bardziej, jeśli jest to dla ciebie takie trudne – powiedział do niej cichym, spokojnym głosem. Co prawda manipulowanie nią nie było nieprzyjemne, ale nigdy nie zmuszał jej do niczego wbrew jej woli. Nawet jeśli miał do tego chęć... Teraz, widząc jej zachowanie znów odczuł iskierkę ciekawości. Co było tak ważne – lub straszne – że zachowywała się w ten sposób? Jak dużą tajemnicę skrywały jej łokcie?
Żaden moment nie byłby odpowiednio dobry na to wyznanie, a prędzej czy później Ragan i tak by wygrał zakład. Nie wiedziała o jakich sekretach mówił, bo zasadniczo była tak otwartą księgą że trudno było jej zarzucić posiadanie wielkich tajemnic, ale nie miała też powodu żeby mu nie ufać. To chyba ją drażniło najbardziej. Czemu Ragan był tak nieskazitelny? Nikt taki nie był, nawet bogowie!
Tym bardziej powinnaś coś podejrzewać..
Ha, niby co? Że tak naprawdę jest wypranym z emocji smokiem, który aż za dobrze udaje? Akurat!
Przełknęła ślinę i obejrzała się na wyjście z jaskini raz jeszcze, jak gdyby rozważała jednak tę ucieczkę. Wymamrotała coś pod nosem, a jej łapa nagle sięgnęła po prawy nadgarstek Dziedzictwa. Obejmujące go palce nieco drżały ze stresu i niepewności. Sasanka policzyła do trzech, aż w końcu przysunęła jego łapę bliżej swojej. Konkretniej pokierowała jego palcami w kierunku swojego lewego łokcia. Każdy smok wiedział co zakrywały łokcie. Pachy. A co tam znalazł Ragan?
Nic co dojrzałoby oko, chociaż tyle dyskrecji miała czarodziejka. Ciemne łuski to jedno, ale anatomia to drugie. Wzrok można było zwieść, ale czucie w palcach już nie. Ragan mógł bez problemu wymacać palcami podłużne, wąskie wybrzuszenia na skórze partnerki w miejscach, gdzie nie chroniła jej żadna łuska. Nie trzeba być geniuszem żeby wiedzieć co to oznaczało. Ślady po pazurach lub czymś równie ostrym, co uderzyło niegdyś to witalne miejsce. A skoro rana się zabliźniła, było to raczej coś poważnego.
Ścisnęła wargi w kreskę. Powiedziała kiedyś Raganowi o próbach odejścia z tego świata przedwcześnie, ale nigdy nie mówiła mu o sposobie, miejscu ani czasie w którym to się działo. Modliła się do panteonu by jego dedukcja nie była tak ostra żeby zorientować się, że szrama nie była wcale taka stara. Tak, nawet kiedy go już znała, choć zanim byli oficjalnie razem, próbowała to zrobić. Gdyby nie Żaba...
Pozwoliła oględzinom trwać kilka uderzeń serca. Cofnęła jego nadgarstek jakby jego dotyk parzył, samej puszczając łapę wojownika. Objęła się mocniej skrzydłami, zawstydzona uciekając spojrzeniem na bok. Nic nie mówiła.
........☾ szczęściarz ☽1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (xx.xx)
........☾ pechowiec ☽po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
........☾ mistyk ☽raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego
........☾ magiczny śpiew ☽raz na pojedynek/dwa tygodnie
polowania, odejmuje 3 sukcesy przeciwnika
I have come to realize that love is but a war
I'VE GIVEN UP, NO, I WON'T FIGHT NO MORE Pollux – błękitny feniks A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,Skr: 1| MA,MO: 2____Capella – czerwony feniks A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,A,O,Skr: 1Błysk przyszłości: 20.12
Dlaczego akurat wypranym z emocji smokiem, który za dobrze udaje? Nie może być po prostu suczysynem, który jedynie dla niej jest milutką przytulanką? Od razu zakładacie najgorsze! Zresztą, sam jej to kiedyś powiedział. Nie jego wina, że nie potrafiła w to uwierzyć czy wręcz w ogóle nie przyjęła do wiadomości.
Pestka uczyniła ruch w jego stronę, a on pozwolił złapać się za nadgarstek. Nawet nie napiął mięśni, co samo w sobie powinno być dla niej dowodem, że jej dotyk nie był dla niego niemiły. przynajmniej dopóki te łapy nie dotykały innego samca, wtedy by je obciął. Jego palce musnęły łokieć smoczycy, wyczuwając znajdujące się tam zgrubienia. W pierwszej chwili zmarszczył lekko nos, w niezrozumieniu, potem jednak oczy rozbłysły olśnieniem.
Więc to tylko o to chodziło? Cały jego wysiłek jedynie po to, by dowiedzieć się, w jaki sposób próbowała się zabić?
Oczywiście w jego sepiach ani zachowaniu nie dało się odczytać, co o tym myśli. Palce delikatnie musnęły wskazane miejsce, a łapa opadła na ziemię powolnym ruchem, gdy Pestka puściła jego nadgarstek. Przymknął na chwilę oczy i odetchnął głęboko, a gdy je otworzył patrzył na swoja partnerkę z mieszaniną troski, ale i determinacji. – Przysięgnij, że nigdy więcej tego nie zrobisz – powiedział do niej stanowczym, ale i delikatnym głosem. Zupełnie jakby zbyt głośny i stanowczy ton mogły ją skruszyć.
Poszedł bliżej, z przodu i objął ją skrzydłami po bokach, opierając swoje czoło o jej. Milczał, nie tyle wyczuwając – bo do tego nie był zdolny – co raczej odgadując, że temat ten był dla niej nie tylko bolesny, ale i wyjątkowo trudny. Niby sobie z tym poradziła, ale jak widać nie do końca. – Dlaczego w ogóle pozwoliłaś mi się o to zakładać? – zapytał cichym głosem. Coś w jego tonie mówiło, że jest na siebie zły,że sam tego nie odgadł i sprawił jej przykrość.
Ta, jasne. Pewnie myślała, że nigdy z nią nie wygra i jej sekret pozostanie bezpieczny.
Nie przywykła do takiego tonu. Przez kręgosłup przeszły ją ciarki, ale nie do końca były one nieprzyjemne. Nadal uciekała spojrzeniem od Ragana i wewnętrznie się karciła za to, że coś w tej jego nowej postawie się jej spodobało. Przełknęła cicho ślinę jak gdyby to jednocześnie wypłukało z niej to nowe wrażenie.
Ale nie potrafiła mu tego obiecać.
Prawie podskoczyła na siedząco kiedy wyczuła jego futro na czole. Odpłynęła znów myślami na tę krótką chwilę. Ostatnio zdarzało się to jej aż zbyt często. Niepewnie, wręcz ukradkiem podniosła wzrok na niego. Żółte ślepia spotkały się z zielonymi tak blisko, że szło by w nich dostrzec pęknięcia żyłek. Gdyby ktoś takie miał. Zdecydowanie nie ona, nuh-uh.
– Uhh – zająknęła się uznając to za idealny moment by puścić mimo uszu jego prośbo-rozkaz, skupiając się na pytaniu. – To tylko blizny. – Bąknęła pod nosem. Wcale tak nie myślała. Z drugiej strony im bardziej próbowałaby to przed nim ukrywać, migając się od odpowiedzi, tym mocniej pobudzałaby jego ciekawość.
Zaczęła skubać nachalnie dolną wargę, ścierając kłami naskórek. Patrząc w dół, nie na niego, mimochodem napotkała spojrzeniem ich łapy. Jego czarne pazury, swoje białe. Niepewnie przysunęła palce do jego palców, tykając je niczym pisklę sprawdzające czy rodzic jest na nie zły.
........☾ szczęściarz ☽1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (xx.xx)
........☾ pechowiec ☽po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
........☾ mistyk ☽raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego
........☾ magiczny śpiew ☽raz na pojedynek/dwa tygodnie
polowania, odejmuje 3 sukcesy przeciwnika
I have come to realize that love is but a war
I'VE GIVEN UP, NO, I WON'T FIGHT NO MORE Pollux – błękitny feniks A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,Skr: 1| MA,MO: 2____Capella – czerwony feniks A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,A,O,Skr: 1Błysk przyszłości: 20.12
Gdy sięgnęła do jego palców, niemal odruchowo splótł własne pazury z jej, delikatnym, ale stanowczym gestem. Niemal, bo on w zasadzie nigdy nie robił nic odruchowo. Prawie całe jego życie było kierowane planem, takim czy innym. Plany zmieniały się, ewoluowały lub zostawały porzucane, ale zwyczajnie nie potrafił bez nich funkcjonować. Gdyby ich nie miał, równie dobrze mógłby... No właśnie, co? – Kłamiesz, klejnocie – powiedział cicho, ale bez urazy w głosie. Byłby hipokrytą, gdyby zarzucał jej akurat kłamstwo. Oczywiście i tak prawdopodobnie był hipokrytą, ale nie uważał tego za nic złego. Zapewne nawet tego nie zauważał i gdyby ktoś mu to wygarnął, może nawet spodobałaby mu się kwestia rozważania nad zagadnieniem hipokryzji.
Teraz jednak skupiał się w całości na Pestce. Widział, że coś ją gryzło, ale nie potrafił rozszyfrować, co takiego. nie podobało mu się to, że nie mógł jej do końca odczytać. Wiedział mniej więcej, co czuła – nie rozumiał, nie poczuł, a zwyczajnie wyczytał z jej mowy ciała i mimiki pyska. Nie podobało mu się również to, że nie znał tego powodów. Chodziło o to, ze odszedł wtedy z reny? To była jej wina i powinna być wdzięczna, że pomimo pyskatości i pozwolenia, żeby jakaś pasożytnicza dusza zamieszkała wraz z nią w jej ciele, on wciąż jej nie zostawił.
A może miała coś na sumieniu? Coś, czego nie chciała m powiedzieć i to ją gryzło? Hm, sumienie było kolejnym zagadnieniem, którego odrobinę poznał dzięki Milczeniu Maków. Nie polubił go – sumienia, nie Maczka. – Co cię gryzie? – Zapytał, nie puszczając wzroku z partnerki.
Będąc trzymana za łapę nie ucieknie zbyt szybko, jeśli stwierdzi, że powinni się rozstać.
Nie pozwoli jej na ucieczkę, nie od niego – co oczywiście nie było widoczne nigdzie w jego zachowaniu, nawet w wyrazie ślepi.
Prawie podskoczyła, zdziwiona pewnością i płynnością jego ruchów. Skończyło się na wzdrygnięciu. Nie takim z obrzydzenia – zwyczajnie nie spodziewała się nagłego ruchu kiedy wpatrywała się zamyślona w ich łapy.
"Kłamiesz."
Żebyś wiedział na ile tematów...
Nie było aż tak źle!
Na pewno? A co by było, gdyby dowiedział się o Si-
Stul dziób!
Ten wewnętrzny głos działał jej czasem na nerwy. Ostatnio nie była już pewna jaka powinna być. Jaką miała osobowość, co było w jej stylu, a co nie. Zlewały się jej wspomnienia i uczucia Maestrii, własne koszmary, a do tego problemy na jawie. O dzieleniu umysłu z dwójką zakochanych w sobie feniksów nie było nawet trzeba mówić. I to chyba był główny powód.
Dlaczego czuła, że jej kompani mają relację pełniejszą pasji niż ona sama? Czuła się gorsza od feniksów. Od ptaków. Od... od... od nie smoków. Nie pomagało to, że słyszała je siedząc tutaj, a one były na zewnątrz i zaczepiały się dziobami. Wyczuwała ich wzajemne przywiązanie ze zdwojoną siłą (w końcu od samca i samicy, a nie tylko jednego z nich). Byli nierozłączni. Czy zwierzęta w ogóle były zdolne do miłości? Może chodziło o coś innego – instynkt, chęć przedłużenia gatunku? Więc czemu odbierając przez więź ich emocje czuła się-
Gwałtownie cofnęła łapę od tej Ragana – a przynajmniej spróbowała bo krzepy nie miała za dużo – zupełnie jakby jego dotyk parzył. Zacisnęła na moment powieki i pokręciła głową.
– Nie czuję się najlepiej, chyba Sen dał mi za dużo ziół. Dopiero się uczy, może coś pokiełbasił. – Próbowała wybrnąć z tej sytuacji, całkiem beznadziejnie.
Z drugiej strony, jednak nie kłamała. Miała ochotę zwymiotować i to wcale nie przez zioła. Nie zdarzyło się jej to od ponad trzydziestu księżyców. Tonięcie w poczuciu własnej beznadziei i samoocenie poniżej średniej. Uhg.
Nie chciała go jednak zostawiać z łapą w błocie, więc...
– Zobaczymy się za jakiś czas? – wymusiła na sobie uśmiech. Nie zorientuj się, tylko się nie zorientuj, że coś jest nie tak. Nie miała siły na kłótnie, była zmęczona walką oraz bezsennymi nocami spędzonymi na analizowaniu ich sprzeczki. Mózg czarodziejki przechodził totalne spięcie i powodował u niej natłok nielogicznych, okropnych wniosków czy myśli. Na pewno jak wypocznie to wszystko wróci do normy.
Dlaczego te feniksy tak się do siebie lepiły, tak właściwie?! I czemu ona była o to zazdrosna?!
........☾ szczęściarz ☽1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (xx.xx)
........☾ pechowiec ☽po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
........☾ mistyk ☽raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego
........☾ magiczny śpiew ☽raz na pojedynek/dwa tygodnie
polowania, odejmuje 3 sukcesy przeciwnika
I have come to realize that love is but a war
I'VE GIVEN UP, NO, I WON'T FIGHT NO MORE Pollux – błękitny feniks A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,Skr: 1| MA,MO: 2____Capella – czerwony feniks A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,A,O,Skr: 1Błysk przyszłości: 20.12
O tak, z pewnością nic nie zauważy. Był jedynie ślepym idiotą więc na pewno umknęło mu, że wzdrygnęła się pod jego dotykiem, a potem wyszarpała łapę z jego uścisku. Zmarszczył nos, spoglądając przez chwilę na swoje palce. Dopiero potem powoli podniósł wzrok, patrząc prosto w ślepia partnerki. Mięśnie jego pyska napięły się, jakby zagryzał zęby, zęby czegoś nie powiedzieć.
Jeden oddech, drugi, trzeci... – Skoro tego właśnie chcesz – odpowiedział jej, zgodnie z jej życzeniem. Wstał, odsuwając się od niej, bo najwyraźniej jego obecność była dla niej odrażająca. Nie ruszył się z miejsca, dając jej znać, że nie będzie jej stawał na drodze. Nie uwierzył nawet na moment, że chodziło o zioła.
Coś z nią było nie tak. Nie tylko teraz, ale i wcześniej, gdy wyrażała się jak typowy wodny, co nigdy wcześniej jej się nie przydarzyło.
Teraz miał pewność, że chodziło o coś innego. Zapewne o kogoś innego. Kogoś, kto chciał ją ukraść. Może nawet już ukradł.
Poczekał, aż smoczyca opuści jaskinię i wyszedł dopiero za nią. Nie zwracał uwagi na jej kompanów. Gdyby wiedział, pewnie wydałoby mu się to co najmniej dziwne. Jak można chcieć podglądać czyjeś zaloty, o ile nie więcej?
Kto wie w jaki sposób Erlyn znalazła się na dnie szczeliny? Na zewnątrz został Eisern, spoglądając na nią z wysokości. On tu się zdecydowanie nie zmieści – był większy i szerszy od smoczycy. Uzdrowicielkę odrobinę bolały łapy od lądowania, zwłaszcza że nie mogła pomóc sobie skrzydłami, ale się nie poraniła. Chociaż tyle!
– Oj, n-nie b-bocz s-się. Nic mi nie będzie! – zapewniła kompana, który tylko przewrócił oczami i runął tak, że przednie łapska zwisały mu bezwładnie ku Erlyn.
Szła przez tunel, aż na sam dół do ukrytej jaskini. Opierała się o ścianę i co jakiś czas musiała robić przerwy, ale ostatecznie dotarła na miejsce. Sapnęła z wysiłku. Z każdym dniem odzyskiwała więcej krwi i czuła się odrobinę lepiej, choć daleko jej do pełni sprawności.
Wyciągnęła z torby futra, w tym jedno tygrysa (ciekawe co na to Maros?) i położyła je w wygodnym miejscu, za skałą. Tak, by nawet jak ktoś tu niespodziewanie przyjdzie, nie zauważy niczego dopóki nie przejdzie się wokół skalistej formacji. Erlyn położyła się na brzuchu i westchnęła. W końcu chwila odpoczynku! Szybko jednak przypomniała sobie pierwotny cel. Chciała poprawić partnerowi nastrój po jego przegranej walce. I może ukoić potencjalny ból towarzyszący zabliźniającej się ranie.
~ H-hej, jesteś zajęty? – zapytała go niezobowiązująco. Jeżeli jednak wyraził chęć spotkania, przekazała mu jak dotrzeć do tego miejsca. Wielki kloc w postaci Eiserna pewnie będzie dobrym odniesieniem.
◖MAYBE WHAT I NEEDED ALL ALONG◗ was someone to hold me up, rather than tear me down
»wygląd⬩rodzina⬩theme«— zielarz — +2 sztuki do zbieranych ziół_ _— retoryka — -2 ST do testów perswazji— ostry węch — dodatkowa kość do testów percepcji na węch (zioła, zwierzyna)
— szczęściarz — jeden sukces zamiast niepowodzenia raz na dwa tygodnie (17.09)eisern⬩ samiec demona S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B,Skr,Śl,MP: 1| MA,MO: 2______ ______ehelos⬩ ż. wody (widłoróg) S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
Pł,Skr,Śl,MP: 1| MA,MO: 2edel⬩ samiec kolibra 1 niemechaniczny kompan
Czy przegrana, aż tak zabolała? Cóż, trochę ich już zaliczył, kilka skończyło się nawet gorzej, więc już chyba przywykł. Nie liczył też na zbyt wiele, przejście z walki fizycznej, na magiczną musiało potrwać.
Wiadomość złapała go akurat w drodze do obozu, zwolnił kroku. ~ Nie bardzo. ~ a skoro miał wolny czasz wzbił się w powietrze i skierował ku wspólnym.
Jakiś czas później wylądował niedaleko demona, któremu posłał delikatny uśmiech. Jaskinia? No dobrze, wcisnął się do środka, powoli schodząc niżej. – Ciekawe miejsce. – odezwał się jeszcze zanim znalazł futra, pozwalając, by głos poniósł się delikatnym echem. – Jak się czujesz? – dodał, gdy w końcu ją znalazł i mógł przywitać otarciem o policzek.
It’s misery within a past that I just can’t erase It’s alright, cause I don’t give a damn
kalectwa bezpłodność ; +2 ST do akcji fizycznych samotny wojak tabela ran woj/mag do walki, ale min. 6 sukcesów
w witalkę by zadać ranę krytyczną pełny brzuch -1/4 pożywienia do sytości ; leczony dostaje bonus już od min. ilości ziół niestabilny dodatkowa kość do testów na magię; niepowodzenie = rana ciężka pojemne płuca raz na pojedynek/polowanie -2 ST do ataku, ale +1 ST w następnej turze