OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Erja nie zwracał uwagi na próżne piękno smoków, więc jedynie zamrugał kiedy promienie słońca połaskotało jego oczy. Z drugiej strony, nie uważał Mory za szczególnie ładną. Brzydka nie była, ale wychował się raczej wśród smoków z łuskami. Za najpiękniejszą uważał bezsprzecznie swoją mamę. Paradoksalnie to jemu było najbliżej do jej aparycji, choć sam walczył z niską samooceną.Nie uważał tego za niską samoocenę, raczej samoświadomość, ale wszyscy dookoła naciskali, żeby odpuścił. Więc starał się o tym nie myśleć.
Zaparło mu na moment dech w piersi kiedy Mora zbliżyła się do jego prototypu. Obawiał się, że pierwszy produkt będzie niedoskonały. Rozpadnie się przy pierwszym podmuchu wiatru, ewentualnie zanim zostanie zaniesiony na miejsce. Gdziekolwiek ognista by go nie wzięła. Przełknął ślinę i wypuścił powietrze ze świstem przez nos, na nowo odzyskując odrobinę rezonu. W rozmowach jako-takich był do niczego, ale rozmowach o jego pasji? Szczęka się nie zamykała.
– Doniczka – poprawił ją i poruszył uchem. – Jeszcze pracuję nad trwalszym rozwiązaniem, ale to pierwsza wersja. Pierwsze uh, podejście. – Wyjaśnił.