OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Gerna obserwowała, co się działo dość spokojnie. Z satysfakcją przyjęła, że ruch Nowiny się nie powiódł i zrobił z siebie co najwyżej pośmiewisko na oczach innych stad. Samica dostrzegła zresztą, że parę smoków zeszło ze skał, najwyraźniej niechętnie łącząc się z całym tym zbiorowiskiem. Och, jak im zazdrościła. Widziała Księżycową, widziała Ogniste. Sprawa klarowała się zatem tak, że na szczycie zostanie Plaga i Ziemia. Och, tylko Ziemia? Słowa Mah ewidentnie wskazywały, że czas iść do domu.Gerna powiodła leniwie wzrokiem za Strażnikiem. Bogowie nie są waszymi przyjaciółmi. Dlaczego zatem dziwią się, że relacja między nimi, a smokami jest transakcjonalna? Zamiast gniewać się na naturę, uczycie się z nią współpracować, a gdy zbiera żniwo wśród niewinnych, winą obarczyć możecie, głównie siebie. Jak dalekie było to od prawdy... Samica westchnęła, odrywając uwagę od samca. Nikt, nie był winien, gdy natura krzywdziła. Pożar lasu był naturalną rzeczą wywołaną czasami przez warunki. Czemu smoki miały winić siebie za to, że bogowie stworzyli świat w tak ułomny sposób, że byle iskierka mogła rozpętać pożar? Smoki były jedynie jego częścią, ratując wycinek rzeczywistości, na który miały wpływ. Czy ktokolwiek poza Ziemią i Sekcją miał wpływ na to co się działo? Nie. Czy ktokolwiek z nich mógł wpłynąć na bogów? Nie. Nie ruszyli palcem, gdy odebrano ich iskry i wyniesiono je poza wolnych. Nie ruszą też i palcem, kiedy jedna z boginek była właśnie skradziona. Bo i jak miała traktować to, co się działo, jako jakąkolwiek akcję? Byli jak rozwydrzone dzieci, próbując wyprosić matkę o kawałek tłustego mięsa, ale nie podejmując żadnej akcji, aby zbliżyć się do sterty pożywienia w grocie. Nie ułatwiali też zadania, kwiląc najwyżej nieznośnie, nie pomagając matce, domyślić się kierunku spełnienia potrzeby. W tym wszystkim jednak Gerna nie obarczała nikogo winą. Nawet jeśli Strażnik mówił wiele i niezbyt przyjemnie, to rozumiała doskonale, że w jego przypadku brak bogów oznaczał tak naprawdę koniec jego istnienia. Jedyne, na co było go stać, to doniosły głos i groźba, aby nie spotkać się z własną śmiertelnością. Każdy z tu obecnych musiał mierzyć się, że kiedyś odejdzie z tego świata. Była to myśl, która im towarzyszyła od wykluwin, a Strażnik zdołał się temu procesowi wymknąć. Gerna wcale mu nie współczuła, bo była świadoma, że wizja śmierci musiała być niezwykle przerażająca, gdy tyle księżyców spędzał na czymkolwiek innym, niż na byciu żywym smokiem. Zatem miał w tym interes, tak samo jak bogowie mieli interes w odzyskaniu iskry jednej ze swoich sióstr. To wszystko było Gernie zrozumiałe. Jedyne co, to samica nie zamierzała przyjmować żadnej odpowiedzialności za czyn innej samicy, którą zresztą widziała na oczy po raz pierwszy. Nie karała ich zresztą burza, pożar, czy natura, a świadoma, myśląca kreatura.
To wszystko były jednak najwyżej luźno płynące myśli i oburzenie w umyśle Gerny. Temat, oczywiście bardziej złożony i dla samej samicy, więc w kolejnych minutach, godzinach i dniach będzie mogła rozważyć, co dzisiaj powiedział Strażnik, czy Sekcja. Nie zamierzała jednak podejmować żadnej pochopnej akcji, bo po pierwsze, Gerna nie lubiła podejmować istotnych decyzji, a po drugie, nie chciała już wyrywać się do przodu. Wiedziała przecież, że najważniejsza była tutaj przywódczyni i reszta stada musiała dopasować się do tego, co ta zarządziła lub czego od nich oczekiwała. Nowina najwyraźniej nie był przystosowany do takiej dyscypliny w stadzie. Było to zrozumiałe, bo w końcu poprzednicy Mahvran mieli inne podejście. Nie chciała myśleć, że złe, po prostu inne. Mahvran przywróciła go jednak do porządku raz, teraz odezwała się po raz drugi i Gerna zaraz zacznie się modlić, aby nie musiała robić tego po raz trzeci. Samica wiedziała też, że słowa wywerny oznaczały powrót do domu. Przyjęła to z lekką radością, bo i nim zaczną działać, powinni, chociaż porozmawiać. Plaga nie była związana z bogami jakoś mocno, ale wciąż czerpała korzyści z ich obecności tutaj. Jeśli część członków chciała coś w tym kierunku działać, winna omówić to z przywódcą i w sposób rozsądny podejść do swoich działań. Gwałtowny atak na innego smoka nie był ani działaniem przemyślanym, uzgodnionym, ani po prostu bezpiecznym. Nie dziwota reakcji Ziemi, bo gdyby w Pladze ktoś z nich postąpił równie plugawie, to Nowina osobiście chciałby rozerwać taką osobę na strzępy. Odbieranie tego prawa Ziemi było mimo wszystko odbieraniem im prawa do poznania pełni sytuacji, oceny, a później do pogodzenia się z tym, że ich własna przywódczyni pretendowała do tytułu zdrajczyni wolnych stad.
Od kiedy Sekcja otworzyła pysk, zdołała jednak naruszyć wcześniejszą łatkę, którą przypisał jej Strażnik. Jedno drugiemu zarzucało kłamstwo, ale dla Gerny argumenty Sekcji były zrozumiałe. Jakież to było przecież wygodne, powiedzieć, że dla bogów czas płynie inaczej. Jakież to było wygodne, że przez tyle księżyców nie przeszkadzało im więzienie własnej siostry. Kolejny dowód, że porównanie z naturą rozlatywało się w drobny mak, nim w ogóle nabrało siły. Jeśli coś wydarzyło się w naturze. Pożar, czy też deszcz, nie trzeba czekać księżyców, aż pyły opadną, czy ziemia wchłonie wodę. Na każdą akcję jest reakcja natychmiastowa. Nawet uderzenie motyla, wywołujące huragan jest jedynie uproszczeniem, pomijającym wszystkie akcje i skutki w naturze pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami. Bogowie nie reagowali w ten sam sposób. Z jakiejś innej przyczyny czekali, aż do teraz, odmawiając sobie tym samym tytułu siły natury, który próbował przypisać im Strażnik.
Gerna nie była tutaj jednak od oceniania. Tak naprawdę zarówno Strażnik, jak i Ziemia mogli się sprzeczać, tłumacząc lub gmatwając temat jeszcze bardziej. Dlaczego oczekiwano, że inne stada, nie znając kompletnie sytuacji, smoków w nie zamieszanych, czy nawet bogów będą się w to wplątywać? Jakież prawo miała Gerna to oceny? Jakie postawy, czy wiedzę? Żadną. Jej zdanie i ocena były bezwartościowe. Wystąpienie przeciwko Sekcji byłoby najwyżej egoistyczną próbą przywrócenia sobie komfortu. Nie stawałaby przecież po stronie bogów dla wyższych celów, a jedynie dla korzyści. Czy właśnie tego chcieli bogowie? Egoistycznych sługusów, którzy zrobią, to co chcą, tylko i wyłącznie dlatego, że próbują zaspokoić własne potrzeby?
Samica spojrzała na Mahvran, która w tym czasie zaczęła zbierać się do odejścia. Widziała za nią Isira, który próbował załagodzić sytuację. W sercu uzdrowicielki zrodziła się silne pragnienie odejścia i domknięcia tego tematu już w cztery oczy. Ziemia powinna zostać z Ziemią Przodków i porozmawiać ze Strażnikiem. To, co się wydarzyło, nie mogło być im obojętne. Jeśli mieli serca i rozum, to powinni być kompetentni na tyle, aby rozwiązać to własnymi łapami. Tak byłoby zresztą najlepiej.
Przez moment chciała podzielić się jedną myślą ze smokami ze stada, ale uznała, że nierozważne byłoby używanie wiadomości mentalnych w sytuacji, gdy tak wiele smoków było wokół. Jeszcze ktoś uzna to za atak, nieprawdaż?
Gerna powoli zaczęła schodzić ze skał. Chciała to zrobić raczej po cichu, licząc, że smoki skupią się na Sekcji. To, co miała do powiedzenia, było najważniejsze, więc jeśli pójdzie po myśli uzdrowicielki, to zgodnie z życzeniem przywódczyni będzie mogła odejść ze skał pokoju bez problemów. Miała nadzieję, że podążą za nią i spotkają się w obozie.
//zt