OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– Zgadza się. – Odpowiedziała Brasomowi na jego pytania. Szczerze mówiąc – spodziewała się, że wpadnie w ten wir, tak jak większość jej uczniów (z jakiegoś powodu strasznie ich do nich ciągnie), ale na szczęście Brasom poradził sobie elegancko. Czas zatem było na ostatnią część nauki lotu.– Świetnie, teraz będziemy lądować. Gdy poradzisz sobie z tym, będziesz mógł już sprawnie przemierzać przestworza bez ryzyka zostanie plamą na ziemi. – Zaczęła. – Jest kilka sposobów na to, ale ja pokażę ci ten najbardziej elegancki, pełny gracji i bezpieczny. Zaczynasz od wyboru miejsca do lądowania. Spójrz, zaczęliśmy od Drzewa na Wzgórzu, było tam całkiem sporo wolnej przestrzeni, nada się idealnie do naszych celów. Potrafisz już skręcać, teraz musisz kołować. Cały czas "przytrzymujesz" swój skręt. Chodzi o to, żeby coraz bardziej zbliżać się do ziemi. Twe ruchy skrzydłami mogą być coraz mniej częstotliwie, możesz wkładać w nie również mniej siły. Musisz znaleźć odpowiedni balans, wyczuć to. Grunt, żebyś w ten sposób był coraz bliżej miejsca lądowania. Gdy znajdziesz się przed ziemią, wyciągasz swe łapy i przechodzisz w bieg. Zakładam, że to już umiesz. Zostanie ci już tylko zatrzymanie się i... gratulacje, wylądowałeś. To wszystko, teraz patrz na mnie. – Powiedziała i dokładnie tak zrobiła. Kołowała w powietrzu, stopniowo obniżając swój lot, krążąc niczym sęp nad zdobyczą, którą sobie wypatrzył. Była coraz niżej i niżej, aż ziemia była na wyciągnięcie łap. Zrobiła to, zgrabnie przechodząc w bieg, po czym całkowicie się zatrzymując. Spojrzała za Brasomem.
//Po twoim poście raport z Lotu I