OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Czy był aż tak młody by jego maddara z tego powodu szwankowała? W sumie sam nie był do końca pewien, więc być może Sekret miał tutaj rację. Fazma by tak założył, biorąc pod uwagę że samiec był czarodziejem i pewnie nie raz miał okazję porównać maddarę młodzików i doświadczonych dorosłych. Fazma nie narzekał na fakt że stado wymagało od niego by czymś się zajął. Całkowicie racjonalne było że nie będą chcieli karmić kogoś kto nie daje im żadnych korzyści. Ani nawet nie próbuje nadrobić za własny koszt utrzymania. Sam też tak naprawdę nie chciał być pasożytem. Może pozwoliliby mu tak jeszcze przebywać w stadzie, ale co z tego właściwie jeżeli każdy patrzyłby ponownie na niego z odrazą lub jeszcze gorzej, współczuciem i litością w oczach. Próbował robić wszystko by nie być widziany jako ten mały, pokrzywdzony przez los kaleka.Królik oczywiście nie miał jasnych odpowiedzi dla Sekretu, bo co mógłby powiedzieć. Sekret Lasu był dorosłym smokiem i raczej nie kompletną sierotą. Jeżeli będzie chciał coś zmienić, to sam spróbuje. Tak jak Arachan był przy Faźmie przez ten cały czas, Fazma mógł jedynie zaoferować to samo. Być przy nim. Bo nic innego nie mógł zrobić dla czarodzieja.
Niepozorny Kolec przetarł pysk łapą. Eh, nie lubił się mazać, czuć się tak jak pisklę księżyce temu. Spokojnie, oddechy. Nie miał powodu by wątpić Arachanowi. I z dzisiejszej perspektywy, nawet gdyby do tego doszło nie byłby to absolutny koniec świata. Na pewno nadal byłby wkurzony, poruszony i przygnębiony, jednak...czas toczył się dalej. Wylizał się dwa razy, wylizałby się kolejny. Jednak Sekret zaczął ponownie budować jakieś niewielkie pokłady zaufania w smoku który był tak skrzywiony że nie przestał przywiązywać się do kogokolwiek.
– Mir Płomieni przekazała w ogóle Wstędze Lawy i Kouhei'owi co dokładnie się wydarzyło? – Z tego co kojarzył to właśnie ta dwójka została poraniona przez odbicie. Coś jednak innego zwróciło uwagę Fazmy. Sekret w zasadzie nie mówił wiele o swojej przeszłości. W zasadzie nie był ostatnio w ogóle zbyt wygadany, ale Fazma do tej pory nie zauważył pewnych podobieństw.
– Coś takiego...też ciebię spotkało...? – W sumie poniekąd to wyjaśniałoby kilka rzeczy. Wiedział że wywerny przywędrowały z poza terenów Wolnych Stad, ale nie słyszał wiele o ich osobistych historiach. – Um...dzięki... – Samiec powiedział cicho.
Jeżeli dwójka spojrzałaby w górę, mogłaby zauważyć krztałt wirujący wysoko nad nimi, który powoli zniżał się. Szkielet odczuwając poprzez więź silne emocje kompana wyśledził go i przyleciał zbadać sytuację. Nie wyglądało by różowy królik został w jakikolwiek sposób zraniony, ale nadal czujnie obserwował z powietrza. Obserwując sytuację, latawiec zaczął rozpoznawać że zielony smok musiał mieć jakiś rodzaj więzi z jego królikiem. Urocze, ale w zasadzie tylko po to ruszył tu kości? Kostariusz rozdziawił szczęki, wydając ryk (cholera wie jak bez płuc). To może jakaś zapłata skoro już się ruszył!?
Oczy Fazmy rozszerzyły się nieco na dźwięk który był już znajomy. Kiedy Kostariusz się tutaj pojawił. W sumie miał także zamiar pochwalić się nowym towarzyszem, ale latawiec nieco popsuł moment. – Aaah! CZEGO SIĘ DRZESZ!? NIE MAM KAMIENI! – Królik krzyknął w niebo, poirytowany. Latawiec wydał kolejny ryk, jakby chciał jeszcze zrobić Faźmie na przekór. Następnie ruszył do lądowania na wyspę.