OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wskazał miejsce, które poznał niedawno. I tutaj przyprowadził pozostałą dwójkę. Stanął na środku Smoczego Grzbietu i spojrzał na tereny rozciągające się przed nim. Następnie spojrzał na pisklę. Czyżby wychowanek Rejwachu? Proszka? Był lekko skonfundowany, ale to nic nie zmienia. Najważniejszy był młody czarownik, który przybył tu z nimi. Raczej nie był synem Rejwachu, ale czyimkolwiek był synem, Neron miał zamiar go strzec.Rejwach Pyłu pisze:No cóż, smoki w różnym wieku zdobywały nowe umiejętności. Proszek nie zamierzał nikomu odbierać możliwości nauki, dlatego nie zwlekał dłużej.
Chrząknął.
– Maddara bierze się z wnętrza. Jest siłą życiową smoków. Drapieżniki nie potrzebują jej do życia, ale niektóre potrafią z niej korzystać. Nie potrzebne nam są do niej specjalne narzędzia, wystarczy że zaczerpniemy jej ze źródła. O tak – sięgnął do swojego wnętrza i wyobraził sobie klatkę będącą źródłem jego i Retwarhu. Otworzył jej drzwi i maddara wypłynęła z niego niczym strumyk wody. Wymyślił długiego na jeden ogon i szerokiego na cztery łuski, zmiennocieplnego, złotego węża z białymi oczami. Ślepia świeciły błękitnym blaskiem widocznym nawet teraz, za dnia. Miał bladoszary język i krótkie kły wewnątrz zawierające nieszkodliwy jad. Zwinął się w kłębek przy łapach Czarodzieja i spojrzał na Nerona, a później na Oseltamiwira.
Laus wyciągnął szyję i syknął na Proszka, jakby chciał zwrócić mu uwagę na to, że wciąż tu był i nie miał ochoty widzieć innych węży. Proszek zachichotał.
– Maddara może służyć zarówno do komunikacji, walki, obrony, tworzenia, jak i do zakładania więzi z kompanami. Ale po kolei. Najpierw spróbujcie wyobrazić sobie wasze źródło. Może być ono zarówno miejscem, przedmiotem, zwierzęciem, jak i żywiołem. Może być wszystkim, więc spróbujcie zajrzeć w głąb siebie i odkryć co tam jest. Wyobraźcie sobie, jak strumień maddary przepływa przez całe ciało – od palców, po czubek pyska i spróbujcie ustalić skąd dochodzi.
Link
Dlatego upewnił się, że młodzieniec również znajduje się w miarę na środku a nie na jakiejś krawędzi nim zaczął przypominać sobie słowa samca. Nie miał dużo czasu, bo ten wyczarował węża. Neron długo zastanawiał się, czy to prawdziwy wąż czy ułuda, ale nie zamierzał dotykać by to sprawdzić. Spojrzał na Osę i doszedł do wniosku, że ten mały zapewne rozumie dużo więcej niż on przez to że żył wśród magii.
Położył się na ziemi, żeby go nie przerastać. Pisklęta to lubiły... Te które znał. Łeb nieco zwiesił w próbie kontemplacji. Zastanawiał się, gdzie ma szukać tego źródła i czym ono w ogóle jest. Do czego służy maddara? Do latania owoców i tworzenia węży. Owoce na pewno były prawdziwe, wąż nie. Czy to znaczyło, że owoce były objęte tą siłą? Jeśli tak, to czy miała objętość? Czy to jakiś organ miał znaleźć w swoim ciele?
Nie... widział wiele otwartych ciał i nigdy nie było w nich nic niezwykłego. No i był jeszcze wąż. Miał formę w przeciwieństwie do magii jaka władała owocami. I również od niego biła jakaś niezweryfikowana wibracja, którą poczuł wtedy, gdy Goździk go karmiła. To nasuwało kolejne wnioski.
Zamknął oczy. Magia nie posiadała kształtu, bo mogła zostać uformowana. Nie miała żadnych właściwości fizycznych poza tymi, jakie się jej nada. Czy to znaczy, że może stworzyć poza ciałem zapach? Czy to nie wymaga dużego obszaru, na który trzeba wpłynąć? Czy to możliwe? Wspominając węża... tak.
Pochylił niżej głowę. Kontemplacje trwały długo, a czas potrzebny smokowi na znalezienie swojego wewnętrznego ego był równie długi. Szukał w zakamarkach swego ciała, ale był do niego tak przyzwyczajony, że nie potrafił znaleźć i zrozumieć tej subtelnej nuty nadanej istotom żywym. Dopiero gdy jego powieki spowiła Prawdziwa Czerń, jego umysł oddalił się od rzeczywistości, wtedy dopiero, być może pod wpływem wyobrażenia, dostrzegł dużą kulę. Była wielkości jego piersi, nie pulsowała i nie migotała, ale sprawiała wrażenie wewnętrznego ruchu, zaprzeczając tym stwierdzeniom.
Gdy się do niej zbliżał, ta była nieuchwytna i zawsze pozostawała tuż poza wyciągnięciem łapy. Po prostu Była. Gdy otworzył oczy, zastanawiał się czy sobie tego nie uroił. Zamknął więc oczy ponownie i ponownie odszukał Źródło. Wydawało się inne... a zarazem takie samo. Błękitnawe o powolnym, wewnętrznym ruchu. Ponownie otworzył oczy i spojrzał porozumiewawczo na Rejwach.
Oseltamiwir Proszek