OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nadal siedział, wygrzewając się w promieniach słońca, chociaż słowa uzdrowiciela nieprzyjemnie wbiły się w jego ego. Na moment jego uszy powędrowały do tyłu jak u niezadowolonego kota. Po wspólnych terenach kręciło się sporo smoków z różnych stad i była szansa, że przy większym zbiorniku natrafią na kogoś i jego chwiejący się w posadach plan trafi ostateczny szlag. Uwaga kogoś z zewnątrz była ostatnim czego potrzebował, obojętnie czy intencją była kpina czy też chęć pomocy.– Jakkolwiek bolesne to bywa. – skwitował kwaśno, zamykając na moment ślepia i odpuszczając sobie bardziej kąśliwą odpowiedź jaka cisnęła mu się na pysk. Nie wyglądało jednak na to, by uzdrowiciel zamierzał porzucić temat, zadając mu pytanie.
Czarodziej milczał przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Położył się na miękkim podłożu, spoglądając uważnie na Szrona.
– To zależy. Jeśli mówimy o sytuacji ataku na statek zwiadowców to preferuję ustalić i omówić plany działania wcześniej lub w trakcie, jeśli plany nie wypalą i wymagana jest improwizacja. Po za tym nie, bo zazwyczaj sam lub z kompanem zajmuję się swoimi sprawami. – przez bardzo długi czas nie spotkał smoka o podobnej ciekawości świata co on sam. Mało kto, po za Kavehem podzielał jego fascynację maddarą, rzemiosłem i eksperymentami, stąd większą część czasu spędzał sam lub z harpianem.
Jego turkusowe ślepia rozszerzyły się widząc wodną żmiję, gdy wyraźnie ściągnęła jego uwagę. Patrzył jak gad przechodzi w kolejny twór, a potem w kolejny. Ciekawiły go metody i formuły zaklęć, a czując wibracje maddary nie mógł się powstrzymać by nie spojrzeć.
Słowa Szrona dopiero po chwili do niego dotarły. Zamrugał ślepiami, spoglądając na pysk uzdrowiciela. Wyjątek? Zagubił się zupełnie.
– Skoro uczucia nie są uniwersalne, to dlaczego rdzeń miłości i przyjaźni jest taki sam? Czy nie wszystkie smoki instynktownie poszukują tego rdzenia, który daje im te uniwersalne poczucia? – zapytał, poruszając lekko ogonem po miękkim podłożu. Zatrzymał się jednak słysząc kolejne pytanie.
Tym razem to on uciekł wzrokiem, nieco w bok, patrząc na połyskującą wodę źródełka i milcząc przez długą chwilę. Siedział spokojnie, ale jego emocje zaczynały coraz mocniej się kłębić. Logika mówiła mu, żeby powiedzieć prawdę o męczących go uczuciach, żeby Szron miał pewny obraz sytuacji. Szukając odpowiedzi, stojąc przed źródłem swojej wiedzy nie mógł ukrywać i zatajać tego co nim kierowało. Z drugiej strony jednak niepewność, strach i obawa trzymały go w miejscu. To nie był dobry moment. Nie potrafił dokładnie określić tego co czuje, po wpadce z bransoletą i wyborze słabego miejsca. To nie był dobry moment, może jeszcze poczekać, toniebyłdobrymomen...
Ważny był fakt, że w ogóle coś powiedział.
– Szukam tej odpowiedzi, ponieważ... – powiedział, nienawidząc jak słabo zabrzmiał jego głos. Cicho, prawie zadrżał, bo ściśnięte stresem gardło nie pozwalało mu poprawnie wypowiedzieć słów. Czuł się jakby właśnie zrobił krok nad przepaścią. – ...Nie mogę zapomnieć naszego poprzedniego spotkania. – powiedział, zaciskając szczękę i spoglądając prosto w oliwkowe ślepia uzdrowiciela. To był ten moment, skok wiary, chwila prawdy. – Zacząłem czuć emocje, których wcześniej nie czułem i nie mam pojęcia czym są. Fascynacją? Żądzą? Miłością? Fiksacją? Potrzebą zrozumienia? Nie mam zielonego pojęcia.
Leżał na ciepłej ziemi przy szumiącym spokojnie źródle, ale miał wrażenie, że unosi się w chmurach.
Światła Północy