OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Miał ochotę wręcz złośliwie podkreślić ostrość swojego brzmienia, ale byłby to stary i nieproduktywny nawyk, który nie przyniósłby nikomu żadnych korzyści. Odchrząknął zatem posłusznie, jako że kim był, jeśli nie grzecznym sługą i ledwie widocznie skinął łbem.– Wykrzyczałeś przed chwilą zapytanie dotyczące jakiegoś obiektu, toteż zareagowałem, w razie gdybym mógł okazać się przydatny – odpowiedział sztywno, tonem wyzbytym oczekiwań, czy surowości, choć przy okazji zastanawiał się nad sensem komentarza dotyczącego Rejwachowego ciała. Czy to możliwe, że zamieszkiwało je więcej niż dwie osobowości? Czy to oznaczało, że Naranlea nie wiedziała o trzeciej, czy po prostu...
No tak, była przecież bogiem. Nie daj puszczy powiedziałaby słowo więcej, żeby być bezinteresownie użyteczną.
– To jest bóg o którym wspomniałem, Naranlea – wskazał szponem postać z rozłożonymi skrzydłami. W jego tonie rozbrzmiała mieszanka łagodniejszego szacunku, bo mimo wewnętrznej irytacji, dążył nim większość bogów.
– Rejwach to natomiast właściciel ciała, którego właśnie używasz. Na przemian z nim samym, najwyraźniej – na czym to mogło polegać? Czy to możliwe, że nie wiedział o pozostałych dwóch osobowościach? Jeśli tak, jakim cudem uchował się tak długo, nie wysuwając żadnych wniosków, ani podejrzeń? Choć może to za daleko powiedziane. Wciąż musiał czujnie go obserwować.
–Kim ty dokładnie jesteś? – dopytał, zupełnie świadomy że obcy może oburzyć się, że nie otrzymał jego imienia w pierwszej kolejności. Jednak nie mógł odbyć się bez przynajmniej drobnej formy autosabotażu.
Proszek