Zapakowała się na grzbiet samca i razem ruszyli w kierunku jej wizji. Powstrzymała się od pytań, chociaż nic nie rozumiała. Zastanawiała się też nad tym, czemu tata nadał jej pseudonim i czemu nie używa już jej pełnego imienia, z którego była taka dumna. Kiedy to wszystko się stało...? A może zawsze tak było? Zeszła z ojca i... zobaczyła sylwetkę tak podobną do jej własnej. Ale kryształowy samiec nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi, dlatego skupiła się na brązowym samcu i jego sarnach. Były śliczne. Nie wiedziała też kto to Prorok, ale jej charakter nie pozwalał jej na zadawanie pytań. Przynajmniej – już nie pozwalał.
– Erkal'Zirra. – Poprawiła pod nosem ojca, chociaż pewnie tylko Solaris to usłyszał. Wtedy podszedł do nich rzeczny kolec. Nie znała oczywiście jego miana, ale przyjrzała mu się. Był bardzo serdeczny dla Hrasvelga. Czemu? No i poznał, że Solaris jest od taty, a czemu jej nie poznał, skoro wyglądała tak podobnie...? Znowu coś ją ukłuło w sercu. Jej tata odszedł i może dobrze, że nei usłyszała jego odpowiedzi.
Wtedy pojawiło się dużo smoków Mgieł i ich piskląt i poczuła się lepiej. Rozejrzała się po znajomych duszach i podeszła do Zmierzchu, siadając w ciszy obok niej. Nie chciała teraz rozmawiać. Wpatrywała się tylko w czarną smoczycę z barwami jak ona sama i białą kropką znaczącą ich czoła.
będę zobowiązana, jeżeli przyjmiecie w postach skierowanych do mnie narrację neutralną i obiektywną, niezwiązaną z myślami postaci, chyba że traktuje ona o wydarzeniach, które sprawiły, że postać jest antagonistyczna. Proszę o to ze względu na przebyty uraz.
Ostry Wzrok–dodatkowa kość percepcji przy wypatrywaniu kamieni szlachetnych; Empatia–-2 ST do perswazji , -2 ST do nakładania więzi; Zielarz–+2 sztuki do zbieranych ziół;
Widząc samiczkę objęła ja ogonem i się serdecznie do niej uśmiechnęła. Widząc ze nie ma humoru postanowiła nie zadawać zbędnych pytań, a po prostu być przy niej. Może i nie mówiła tego otwarcie ale Erkal była dla niej jak siostra. Erkal'Zirra
„Naprawdęmożnakochaćumarłych,bowłaśnieonisąuparcieobecni.”✦ ✧ ✦ #8d1558 – NARRACJA |#b0518d – WYPOWIEDŹ |#c78eb2 – CYTATY/MYŚLI |Pechowiec: po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu. Łakoma magia: +1 ST do ataków magicznych przeciwnika, drapieżniki atakujące magicznie nigdy nie zadadzą kryta/śmiertelnej Mistyk: raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego✦ ✧ ✦ Kompani:Brak A: U:#b3aaca Głos✦ ✧ ✦Teczka
Słysząc znajomy uniesiony głos, podniósł łeb do góry obracając się delikatnie by móc lepiej spojrzeć na smoka który go wołał. Był to Khavi, widzieli się jeszcze przed tym jak oficjalnie stał się częścią mgieł. Uśmiechnął się do niego szeroko, pokazując wszystkie możliwe zęby. -Ciężko żebyś nie znał, jesteśmy z jednego stada głupku- Zaśmiał się jednak bez złośliwości. Czemu on trzymał się tak blisko Gerny? Przecież mogli sobie pozwiedzać a ten tylko stał w miejscu. Kompletnie nie rozumiał dlaczego to robi!
–Chodź, poszukamy jakiś ciekawych smoków! Może uda się trochę pobawić za nim ten brązowy smok będzie działał- Zawołał do niego zachęcająco, podbiegając do niego z figlarskim uśmiechem.
–No chyba że boisz się mniejszych piskląt. Niesamowicie straszne i groźne stworzenia-W tym momencie nie mógł powstrzymać złośliwości, może będąc odrobinę zdenerwowanym w końcu ruszy swój zadek? Nie mógł przecież ciągle liczyć że Gerna mimo że był adeptem będzie się nim zajmować jak pisklęciem!
....Yori aż stężał nieco bardziej, kiedy pochwycony był z praktycznie zewsząd, a jego poskręcane, dotychczas białe futerko pociemniało lekko. Uh-oh, niedobrze!
Zamiast pociągnąć mocniej, rozluźniła lekko palce, by nie drażnić swojego towarzysza. Był do rany przyłóż, naprawdę! Zawsze spokojny i nigdy się nie denerwował, ale tym razem, w otoczeniu tak wielu obcych smoków, czuł się chyba równie przytłoczony, co Łania, która aż z trudem przełknęła ślinę przez zaciśnięte gardło.
Przysunęła do siebie szczurka dopiero w chwili, w której młodszy samczyk go puścił. Nie miała mu za złe reakcji. Żywiołaki przecież zmieniały swoją formę. Znaczy... we wczesnych etapach życia. Później trzymały się jednej. Odwzajemniła jego uśmiech, choć jej był o łagodnych i ciepłych rysach. Nawet udało jej się zamaskować zdziwienie.
– ... – odwróciła się ku Eshelowi, który wciąż leżał w tej samej poskręcanej pozycji... ale chyba oddychał.
Nie... nie byli do siebie za grosz podobni. Gdzie pysk, a gdzie dziób. Gdzie futro, a gdzie pióra. Jeden długi, drugi krótki. Jeden bez skrzydeł, drugi z.
Spojrzała na siebie. Wzniosła lekko ramię, w którym trzymała kompana, coby powąchać własną sierść. Ch-chyba nie śmierdziała, co? Przecież nie miała nawet gdzie się utytłać.
– Bo poczułeś brata? – dopytała, uśmiechając się nieco szerzej. Rodzina zawsze pachniała przyjemnie, wszak kojarzyła się z ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa. Rozumiała, co miał na myśli. Znaczy, zapewne nie rozumiała, tylko tak jej się wydawało, ale może to i lepiej.
Przesunęła kciukiem przez miękkie futerko kompana.
– Yorik – odpowiedziała. – Trzy księżyce temu był foką. Wcześniej próbował coś wskórać jako sowa, ale nie był zadowolony ze skrzydeł. Może zostanie już szczurem.
Wzruszyła barkami.
– A może jeszcze mnie zaskoczy i obierze taką formę, żebym nie mogła go za łatwo złapać i przytrzymać... jak teraz. – Zaśmiała się cicho, zaś kompan spojrzał na nią czarnymi oczami i poruszył nosem. Nie przemawiały przez niego jednak żadne czytelniejsze emocje.
Uśmiechnął się szeroko kiedy smok odpowiedział na jego przywitanie, po tym już mniej szerzej uśmiechnowszy się słuchał miłego mu głosu smoka. Przysiadł się w trakcie obok niego pozostawiając między nimi przestrzeń mogącą pomieścić jakiegoś mikrego adepta. Przyglądał się wtedy jego dzieciakom z wyraźną sympatią. Ogon podrygiwał czując jak z siedząc wśród nich od razu polepsza mu się nastrój. Tylko jak tak patrzył to kogoś mu brakowało. Gdzie jest trzecie? tę zielone? Miał już zapytać, lecz wtedy uniósł pysk podnosząc spojrzenie na Kwiat. Serce znów załomotało, a roślinny zapach mgieł wdarł mu się do nozdrzy. Skupionym spojrzeniem badał jak porusza się pysk samca. Słuchał uważnie, choć kiedy w trakcie dotarło do niego co rzeczywiście do niego mówi przechylił łeb na prawo sugerując lekkie pogubienie, choć zaraz skłonił łeb poruszając wąsami zawstydzony i zaśmiał się dźwięcznie, gdyż jednoczenie poczuł rozbawienie po jego słowach. Oh Kwiecie. O czym ty mówisz? Chcesz mnie nazwać?
Powiedział z rozweseleniem, lecz popatrzył na niego uważnie. ...a może by tak jednak? Nah! O ile dostanie mi się ta pełna ranga... Zwinął ogon przy łapach twierdząc, że i tak daleko się stąd nie ruszy. Acz widziałem o akwamaryny. Ładny klejnot.
Przechylił łeb, kiedy tak go obserwował. Wtedy też kątem oka zauważył jak Rytm Wydm nadlatuje wraz z młodzieżą z jego stada. Wraz z tym spostrzegł też i młodzież z innych stad, lecz nie zwrócił na nich na ten moment wiekszej uwagi, gdyż całą nią w tym momencie skupił na sobie pół pustynny machając do niego. Unosząc się Rzeczny również powitał go machnięciem na wpół rozłożonym skrzydłem, które uniósł wysoko nad swoją głowę. Hahah! Swietnie! Khamsim przyprowadził Yulo.
Oznajmił do swoich towarzyszy, obok których teraz siedział. Nie kończył jednak na tym bo zaraz kontynuował, podczas tego odwrócił spojrzenie od piastuna Słońca i spojrzał na dzieciaki Kwiat Uessasa. Jeszcze nie miałem do czynienia z tymi pisklęciami obok, wiem, że są Arel. Ale u Yulo mogę wam zadeklarować, że dobry z niego samczyk. Możecie podejść się poznać. Więcej kolegów do zabawy.
Uśmiechnął się do młodszych, szczególnie na Niewidzialną Łuskę, której pamiętał chęci do zabawy. Jednak na Erkal'Zirre również posłał zaciekawione spojrzenie. Ta jest bardziej podobna do Kwiatu. Ten drugi z kolei kojarzy mi się z Erozją, lecz nie zgadza mi się futro. Hmm. Oh? Kropka na czole. Znowu. Oh. Chyba woli siedzieć ze znajomą z Mgieł. Hah! Też dobrze. Rzucił spojrzenie na Zirre przysiadającą się do nieznanego mu pisklęcia.
Wtedy nadbiegło trzecie dziecię – nocnica. Hah! Ciebie jednak też zabrali! Dobrze. Ciekawe czy tobie też pozwolą się bawić, co myślisz?
Mówił do niej mrużąc ślepia w uśmiechu, a pod koniec popatrzył również na Kwiat. Myśłisz, że by mogła – Oooo Biesia ! Witaj! Dobrze cię widzieć.
Przerwał w połowie zdania widząc jak podchodzi no nich siostra Asu. Jak ja sie ciesze, że pomimo tego, iż Ateral zabrał Asu, jej siostra wciąż jest z nami... Widział w Biesi Biesię, lecz teraz też widział w niej Asu. Popatrzyłł więc na nią ciepło równocześńie też wesoło poruszając blond kitką na końcu ogona. Nie wtrącał się jednak do pytania jakie zadał Kwiat z zaciekawieniem również słuchając odpowiedzi.
Wzrost: 1,5 m ; Długość: 10 m ; Rozpiętość skrzydeł: 8,5 m
Tuiti potrafi podnieść przód ciała podobnie jak zwykły smok by zrobił stając na tylnych łapach, a jego długie ciało sprawia, że wyciąga w ten sposób od 4 do 5 metrów wysokości.
Ostry słuch: dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na słuchu (zwierzyna, drapieżnik) Trudny cel: +1 ST do ataków fizycznych przeciwnika, drapieżniki atakujące fizycznie nigdy nie zadadzą kryta/śmiertelnej Lekkostopy: trzy razy na miesiąc +2 sukcesy do Skradania Znawca terenów: znalezienie 4/4 pożywienia / kamienia / 6 liści/5 korz. zioła 2 razy na polowanie łowcy. Zawsze znajduje minimum 2 osobniki w stadzie małej zwierzyny. Otoczony: możliwość walki z dodatkowym przeciwnikiem/zwierzyną za cenę +1 ST
Bara
S: 1 W: 1 Z: 2 M: 1 P: 2 A: 1
Pł, A, O, Kż, Śl: 1 Skr: 2
Smoki zaczęły zbierać się naprawdę szybko. Z pewnością on i jego siostra nie były tu jedynymi przedstawicielami Mgieł. Jednak Solaris nadal uwziął się by jak najlepiej zaprezentować własne stado. Jako jednego z pierwszych, dojrzał Rzecznego Kolca, gdy ten sam podszedł bliżej do małej rodzinki.
– Cześć, Rzeczny Kolcu. – Uśmiechnął się delikatnie. Wiedział jednak że zaraz będzie tu mnóstwo osobników których nie zna, co go odrobinę przytłaczało. Obserwował okolicę, okazjonalnie wypatrując znajome pyski, głównie z Stada Mgieł. Pojawiła się Zmierzch z Duszeniem Cieni. A także przywódczyni dwójką piskląt której nie miał jeszcze okazji bliżej poznać. W okolicy pojawił się także inny adept z ich zapachem, chociaż Niewidzialna Łuska nie widział go jeszcze ani razu.
Po chwili Erkal zdecydowała się dołączyć do Zmierzch, nawet jeżeli dwie samiczki nie wydawały się szczególnie lubić. Solaris zaś rozejrzał się bardziej po okolicy, większość nie zwracała nawet na niego uwagi, co z resztą mu szczególnie nie przeszkadzało. Nawet Hrasvelg skupił się na znajomych z innych stad.
Końcowo, Solaris zdecydował się podążyć za siostrą, nadal pamiętając ich ostatnią wymianę nad strumieniem. Zastanawiało go czy czuła się także tak przytłoczona tym wszystkim jak i on.
– Strasznie dużo nas tu wszystkich dzisiaj. Mogę się przysiąść...? – Zapytał, zerkając na Erkal, po czym na Zmierzch.
Trudny cel: +1 ST do ataków fizycznych przeciwnika, drapieżniki atakujące fizycznie nigdy nie zadadzą kryta/śmiertelnej
***Kompani:***
Bastet (Samica Rysia – KP):
S, W, Zr, M, A: 1 | P: 2
B, A, O, Skr, Śl: 1
*** #AC855A|#FE6D00 Większościowy brak łusek, futra i piór: +1 ST do obrony, możliwe poparzenia skóry w okresie letnim; kalectwo: + 1St do wytrzymałości
Ogon poruszył się Biesi radośnie, gdy Kwiat przywitał się z nią, choć gest czochrania grzywy nie spodobał jej się i próbowała odgarnąć jego łapę, swoimi własnymi kończynami. Otrzepała łeb kilkukrotnie, aby ułożyć futro z powrotem. Mimo że gest nie był przyjemny sam w sobie, poczuła w nim jakieś zalety. W końcu nie robi się tak byle komu, prawda? Uśmiechnęła się do swojego nauczyciela, gdy ten zapytał o obronę. – Jeśli byś kiedyś chciał, możemy to sprawdzić na arenie – zaoferowała pewna siebie, wbijając ślepia w Mglaka. Choć wiedziała, że zapewne nie miałaby z Kwiatem szans, tak twierdziła, że treningu nigdy za wiele, a nie miała jeszcze nigdy okazji stoczyć prawdziwej walki z nikim.
Następnie wzrok skierowała ku Rzecznemu Kolcowi, który również się z nią przywitał. Ogon Biesi wydawał się jakby przedrzeźniać ten wężowego smoka, gdyż również była bardzo ucieszona, że może ich zobaczyć całych i zdrowych. Niezależnie od tego z jakiego stada byli, Biesi to nie obchodziło, gdyż byli pierwszymi smokami, których poznała w swoim młodym życiu.
Oprócz Asu i Vedilumiego.
Myśl ta pojawiła się znienacka, wwiercając się w jej umysł.
Choć to nie najlepszy przykład, ponieważ odkąd dowiedziała się o tym, co stało się z jej siostrą, nie odwiedzała ojca. Bała się zajrzeć do jego groty, sama czując, że mogłoby to być dla niej za dużo. Dalej pamięta tamtą sytuację, jakby wydarzyła się dzisiaj. Miała odwiedzić ojca i siostrę w grocie, jednak zastała tylko nie ruszającą się siostrę, która za nic nie chciała wstać i mimo usilnych próśb i kontaktu fizycznego, którego Asu nie lubiła, ta nie chciała zareagować w żaden sposób. Dość późno dotarło to do młodej samiczki, która jeszcze dłużej nie umiała przyjąć tego do wiadomości. Może i nie znały się za dobrze, ale czuła z nią jakąś więź, której opisać nie potrafiła.
O tej całej sytuacji przypomniało jej spojrzenie wężowego smoka, w którym mogła wyczuć coś innego, niż gdy ostatnio się widzieli. Wiedziała również, że ten znał jej siostrę i możliwe, że to jej umysł wysnuł takie wnioski, może niesłusznie, ale nie umiała powstrzymać napływu smutku, który ją ogarnął w jednej chwili. – Ciebie również dobrze widzieć – odparła, choć nieco smutniejszym tonem, niż odpowiedziała na pytanie Kwiatu – mam nadzieję, że ten czas minął wam spokojnie, choć widzę, że masz ładną gromadkę – zwróciła się z powrotem do Mglaka, oglądając się w stronę piskląt, które odeszły od niego, chwilę przed przybyciem Biesi. Rozumiała ich trochę, sama czuła się tutaj dość obco. Nie widziała żadnego Ziemistego, a przynajmniej nie rzucił jej się w oczy żaden znajomy pysk.
Ostry wzrok: dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na wzroku (kamienie szlachetne). Szczęściarz: 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie Bystrooki: trzy razy na miesiąc +1 sukces do Percepcji (0/3 listopad)
Ciekawska byłam od zawsze, dlatego nic dziwnego, że zainteresowałam się również tym. Pierwszy raz od przebudzenia, nie wzdrygnęłam się nawet na użycie magii. Dwadzieścia minut zajęło mi wydukanie pojedynczych słów, które miały wytłumaczyć Tiishowi, gdzie lecę i po co, a ciągle niewprawiony język, na pewno przy tym nie pomagał. Gdy już wszystko zostało powyjaśniane, zgarnęłam Sukhee i poleciałam w nieznanym sobie dotąd kierunku. Wyprawa nie należała do najdłuższych, więc już po chwili mogłam zauważyć dostojnego, brązowego smoka wraz z trzema misami, parę zwierząt przypominających przerośnięte kozy i młode smoki w różnym wieku. Wylądowałam więc obok tych, których miałam wrażenie kojarzyłam najbardziej, stawiając żywiołaka obok siebie. Pokiwałam dookoła łbem, udając że witam się ze znajomymi i przestępując z łapy na łapę, czekałam na rozwój wydarzeń.
Słysząc znajomy głos przyjaciela oderwała wzrok od Erkal i aż uszka stanęły jej do pionu. -Witaj Niewidzialna Łusko! Oczywiście ze możesz! Powiedziała radośnie klepiąc miejsce po przeciwnej stronie niż siedziała Erkal dalej ją otulając ogonem. – Już się obawiałam ze nie przyjdziesz. Dodała po chwili z udawanym smutkiem chcąc się z nim lekko podroczyć.
„Naprawdęmożnakochaćumarłych,bowłaśnieonisąuparcieobecni.”✦ ✧ ✦ #8d1558 – NARRACJA |#b0518d – WYPOWIEDŹ |#c78eb2 – CYTATY/MYŚLI |Pechowiec: po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu. Łakoma magia: +1 ST do ataków magicznych przeciwnika, drapieżniki atakujące magicznie nigdy nie zadadzą kryta/śmiertelnej Mistyk: raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego✦ ✧ ✦ Kompani:Brak A: U:#b3aaca Głos✦ ✧ ✦Teczka
Zdębiał lekko – A co on się tak szczerzy? Grozi mi? – przemknęło przez myśl Khavriego, gdy Van wyszczerzył do niego zęby. Jednak szybko odpuścił bo ton smoka nie zdradzał żadnych niecnych zamiarów, wręcz przeciwnie, nawet odpowiedział nieco krzywym uśmiechem, a przynajmniej spróbował. Zrobił pół kroku w kierunku Vana. – No... nie wiem. Bo w sumie to wielu tutaj jest z jednego stada, a nie znam wszystkich. – Rzucił nieco filozoficznie, robiąc kolejne pół kroku. Uważnie obwąchał swojego nowego-starego kolegę, po czym przekrzywił nieco głowę w pytającym geście. – Ale.. jakie "ciekawe smoki"? – Rozejrzał się po okolicy szukając kogokolwiek kto wpasowywałby się do opisu Vana, chociaż "ciekawy" to szerokie pojęcie. Dla niego wszyscy tutaj byli ciekawi na swój sposób, bo nieznani. Jednak gdy chabrowy koleżka zarzucił mu, że się boi, nie wytrzymał. Wyprężył się dumnie, unosząc wysoko głowę i prostując szyję. – Ha! Kpię sobie z niebezpieczeństwa. Prowadź mnie do tych "pomniejszych piskląt", pokażę im, co to znaczy Waleczny Kolec.
Przybył niczym królewicz na grzbiecie swojego wiernego... (taty?) wierzchowca! Rozglądał się z umiarkowanym zaciekawieniem kiedy to Szczęk w końcu się zatrzymał. Nie był pewny czy powinien tu być. Po pierwsze, ledwo mówił, po drugie chyba wolał grotę i obecność (rodziców) kompanów Śwista.
Westchnął cicho i ani myślał schodzić z wielkiego amemaita. Jeśli pisklęta miały tu zostać same, ktoś będzie go musiał z niego ściągnąć. Ewentualnie sam Szczęk musiałby to zrobić. Na wszelki wypadek młodzik złapał się mocniej kompana i przełknął ślinę.
|| Boski ulubieniec ||darmowe błogosławieństwo na zwiad (luty)|| Chytry Przeciwnik ||raz na pojedynek/polowanie i wyprawę/2 razy na polowanie łowcy +2 ST do akcji przeciwnika|| Zaklinacz ||stałe -1 ST do rzutów na obronę magiczną|| Magiczny śpiew ||raz na walkę odejmuje 2 sukcesy przeciwnika -Ser Kotton→ nie mechaniczny kompan, kapucynka Fansy→ nie mechaniczny kompan, kura czubatka -Yami nie ma skrzydeł i nie zieje, ma skrzela. || Głos
Szczęk przybył na miejsce wraz ze swym synem. W końcu nie mógł pozwolić, aby jego potomek został sam wśród tylu innych smoków, które mogłyby mu coś zrobić z zazdrości! Rozejrzał się, mrucząc sam do siebie; już widział, że nikt nie mógł równać się z Yamim! Żaden inny smok nie miał tak pięknych włosów, tak pięknej barwy łusek, a już na pewno żaden nie rzucał szczurzymi głowami tak daleko jak jego syn! Dumny ojciec wyprostował się, aby jego wspaniały podopieczny był dobrze widoczny. Na pewno nikt inny nie miał za rodzica amemaita! To już samo w sobie sprawiało, że Yami był od nich lepszy!
Boski ulubieniec: darmowe błogosławieństwo na zwiad (ostatnie użycie: październik) Empatia: -2 ST do perswazji, -2 ST do nakładania więzi Tancerz: stałe -1 ST do rzutów na obronę fizyczną Magiczny śpiew: raz na pojedynek/polowanie i wyprawę/2 razy na polowanie łowcy, odejmuje 2 sukcesy przeciwnika Błysk przyszłości: ostatnie użycie – 18 listopada
Na miejscu zjawiła się również Veir, lecz nie towarzyszyły jej żadne pisklęcia. Dziwne, prawda? Otóż została zaproszona przez Strażnika jako była piastunka. Szczerze mówiąc, nadal pełniła obowiązki tej rangi. Pomagała przy turniejach, a przynajmniej zamierzała organizować kolejny, a do tego często nauczała perswazji i innych umiejętności, jak starczało jej czasu. Nie była uzdrowicielem, więc dało się połączyć życie piastunki i czarodziejki.
Zjawiła się na miejscu i od razu przywitała się ze smokami, głównie z tymi ze swojego stada. Te inne dostawały raczej ogólne skinienia głową, takie zbiorcze w kierunku grupek. Towarzyszyła jej reniferzyca Mosarba. Na porożach miała zawieszone różnego rodzaju szklane ozdoby, które dodawały jej uroku. Piękne wyglądały razem z niemal całkowicie czarnym futrem kompanki. ~ Hej, Vansatih, widzę, że już dobrze idzie ci podróżowanie samemu. Baw się dobrze. – Przesłała mentalnie synowi. ~ Dziękuję za zaproszenie, Strażniku, jestem zaszczycona możliwością pomocy. – Kiwnęła mu głową i zajęła miejsce kawałek obok niego, bo uczestnicy byli raczej w osobnych rejonach Skał Pokoju. Chciała go poprosić o to, żeby zwracał się do niej po jej poprzednim imieniu... ale sobie darowała. Nie było to dla niej aż tak bolące, chociaż wolała miano Ołtarzu Wyniesionych.
Nie mogła nie zauważyć Sekcji Zwłok. I w tym momencie zaproszenie od Strażnika z jej perspektywy straciło jakąkolwiek wartość, jeżeli drugie dostała heretyczka. Veir jej nienawidziła. Nie obchodziło ją to, że zdradziła bogów Wolnych, należało im się. Ohh, biedna Lahae. Bardziej chodziło o kwestię olbrzymiego zagrożenia dla Wolnych, a co za tym idzie jej stada. Przede wszystkim jednak to przez koszmary, który powstały za sprawą Sekcji Zwłok, zginęła Velka, przyjaciółka Veir. Szaleństwo całkowicie pochłonęło ją przez wizje, których doświadczyła. I dlatego zawsze będzie pogardzała Mirri. Rzuciła nienawistne spojrzenie Sekcji, bardziej automatyczne niż zamierzone. Bo Ziemista i tak go nie zobaczy.
Dokładne miejsce, w którym usiadła Veir? Jak najdalej od Sekcji, ale nadal blisko Strażnika. Obok także usiadła Mosarba, uważnie przyglądając się młodym pisklętom i kompanom smoków. Fioletowołuska zaś zwróciła uwagę na Mahvran. Hm, ona też tutaj? Jakoś to do niej nie pasowało. Szkoda, że horgifellijka nie słuchała jej krótkiej wypowiedzi odnośnie bogów Wolnych i interakcji z Sekcją. Zaklaskałaby głośno. Albo przynajmniej uśmiechnęłaby się, przyznając jej rację.
Chyba strzelał jakieś gafy. Zaśmiał się cicho na jej domysły. Nie, nie wąchał Eshela, a ten nie lubił nawet kiedy brat przesadnie się do niego zbliżał. Zresztą nie musiał za bardzo się do niego zbliżać, aby czuć woń ziół i siarki.
– Nie, nie. Ty pachniesz inaczej. Spoza stada jesteś i poczułem brak woni wulkanu. Chyba każdy na naszych terenach w końcu nią przesiąknie, ale nie martw się, nawet nie zauważysz kiedy nim nasiąkniesz... Znaczy zapachem... s...siarki.
Przez chwilę miał w myślach oczywiście to, że Eshel mógł naznaczyć samicę w jakiś inny sposób, niczym skałę w starym obozie, ale nie wydawało się to właściwe, aby przywłaszczać sobie kogoś. Chyba jednak nie do końca rozumiał jak wykwitały relacje między poszczególnymi smokami, ale przynajmniej doskonale rozumiał na czym polegały różnice płci.
– Yorik... A więc przepraszam Cię, Yoriku, za to pochwycenie.– powiedział z lekkim uśmiechem patrząc na jej żywiołaka- Niezależnie jaką formę przybierzesz, na pewno będziesz wspaniałym kompanem dla...– tu zrobił pauzę- Zdradzisz mi jak masz na imię?– dodał niepewnie, nie chcąc być nachalnym, w końcu on już zdradził imię, a skoro ona go nie podała to może zwyczajnie nie chciała?
I
Boski ulubieniec Darmowy zwiad raz na miesiąc II
Trudny cel: +1 ST do ataków fizycznych przeciwnika,
drapieżniki atakujące fizycznie nigdy nie zadadzą kryta/śmiertelnej III
Tancerz stałe -1 ST do rzutów na obronę fizyczną
Kiedy Zmierzch objęła ogonem Erkal'Zirrę, ta poczuła się nieco lepiej, co było o tyle ważne, że po chwili zrobiło się tutaj naprawdę gęsto od smoków. Spoglądała na nowy miot Mgieł zaintrygowana, ale opuściła ją ta pewność siebie, żeby podejść i się przywitać. Chciałaby poznać chociaż ich imiona... i to jeszcze przed ceremonią. Obserwowała uważnie jacy dorośli z nimi przyszli, żeby wiedzieć do jakich grot i za jakim zapachem powinna podążać, żeby trafić do odpowiednich smoków, jak tylko... poczuje się bezpieczniej przy tacie.
A jeśli Jarnsax dalej będzie za nią chodzić?
Musi nauczyć się latać...
Wtedy będzie mogła jej uciec. Kto wie jak daleko... Pomyślała, patrząc na czarną smoczycę z białą kropką rodową na czole. Chciała zapytać o nią tatę, ale obawiała się go za bardzo by pytać. W końcu miała nic nie wiedzieć o swojej mamie. Przełknęła ślinę i zobaczyła, że jej brat tutaj idzie. Opuściła uszy. A co jeśli doniesie tacie jeśli powie coś złego?
Zmierzch ożywiła się jednak. Musiała znać Solarisa już wcześniej. Nawet Zmierzch... A Erkal'Zirra... cóż. Trzeba będzie zacząć jeszcze raz. Czy gdyby nie tata tamtego dnia na ceremonii, czy rozpoczęłaby drugie życie z bratem? Opuściła wzrok i spojrzała na bok. Jej uszy były oklapłe jak u zająca, a szkarłatne spojrzenie smutnawe. Co jeśli doniesie tacie...? Ale został już zaproszony. A może to szansa, żeby...
– Ja... jeszcze nie znam tamtych piskląt. Idę się przywitać. – Uśmiechnęła się przepraszająco do swojego białego przeciwieństwa, Solarisowi sprzedała zaś rozemocjonowane spojrzenie. Zerknęła tylko na tatę i Jarnsax czy są zajęci i pobiegła do zbiorowiska małych Mglaków.
ZmierzchNiewidzialna Łuska
Zbliżając się do Gheiny, Razithal i Tsardaeh, miała nieco niespokojne spojrzenie. Wodziła wzrokiem tu i ówdzie, bocząc nieco z najprostszej ścieżki by choć odrobinę czuć zapach Mgielnych. Zapach siarki i lasu były dla niej nieco odpychające. Nie dlatego, że się ich brzydziła (no, może trochę Ziemią), ale dlatego, że traciła przy nich poczucie bezpieczeństwa. Szła z nisko zawieszoną głową i nieco opadniętym ogonem, przez co olbrzymie błony kładły trawę za samiczką.
Potrząsnęła łebkiem. Musiała się prezentować. Przecież przed nią były same młodsze od niej smoczki. Wzięła głęboki wdech, uniosła lekko łepek i przybrała nieodgadniony wyraz pyszczka. Nie chciała przy nich zdradzić, że jest zastraszona... Nawet jeśli tata dawał jej po tym wszystkim tyle dowodów do kochania jej... A przynajmniej ten pierwszy z tatów. Obejrzała się. Był daleko, więc zmusiła się na pewne rozluźnienie. Był daleko, a te małe smoczki na pewno na nią nie doniosą.
Podeszła do młodych. Nawet jeśli byli tylko trochę młodsi od niej.
– Cześć, jestem Erkal'Zirra. – Powiedziała, patrząc najpierw na Gheinę, potem na Tsardaeh'a, a na końcu na Razithala. Podeszła do niego o kroczek i wciągnęła powietrze w płuca. Zapach siarki. Słoneczny. – Ja, uhm, jestem z Mgły, jak ta dwójka. – Wskazała na towarzyszy półmorskiego. Przypominała jej trochę Zmierzch z pochodzenia, chociaż barwy i te... kłaczki, sugerowały zupełnie odmienną przeszłość.
Do jej płuc doleciała znajoma woń i rozejrzała się, ale nigdzie nie było spodziewanego źródła. Zawiesiła wzrok na młodym półwyvernowym ze swojego stada. – Jesteś synem Yrasvellai? – Zerknęła na smoczycę pilnującą gromadki. – Pachniesz jak ona... a ty... – Zastanowiła się, niuchając w stronę Gheiny, o której Erkal'Zirra założyła, ze ma z sześć księżycy. – Pachniesz jak Aoha. Jesteś taka duża... czemu nie byłaś na ceremoniach? – Zapytała Erkal'Zirra, po czym ugryzła się w język. Powiedziała za dużo? Nie tyle że przy obcym, ale jej ciekawska natura... powinna dawać jej wygrywać?
będę zobowiązana, jeżeli przyjmiecie w postach skierowanych do mnie narrację neutralną i obiektywną, niezwiązaną z myślami postaci, chyba że traktuje ona o wydarzeniach, które sprawiły, że postać jest antagonistyczna. Proszę o to ze względu na przebyty uraz.
Ostry Wzrok–dodatkowa kość percepcji przy wypatrywaniu kamieni szlachetnych; Empatia–-2 ST do perswazji , -2 ST do nakładania więzi; Zielarz–+2 sztuki do zbieranych ziół;
Kalectwa: +1ST do akcji fizycznych [brak połowy ogona]
Pisklęta mówiły jakieś głupoty. A że to czują owoce, a że to coś je wzywa na tereny wspólne. Dla smoczycy, mającej z tym do czynienia po raz pierwszy nie było to coś normalnego. Nie chcąc Khamsina puszczać samego ze wszystkimi pisklakami, ruszyła na miejsce jako ostatnia, pilnując by żaden się nie zagubił. Nie ważne, że najmniejsze smoczęta niósł pustynny na grzbiecie, i tak mogły nagle zniknąć! Obserwowała nieco starszego Yulo, który leciał już całkiem sam. Był bardzo dzielny! Jako odpowiedzialna opiekunka, pozostawała na obserwacji o ile nie zauważy, że potrzebuje wsparcia czy pomocy.
Gdy dotarła, na miejscu było już mnóstwo różnych smoków, wraz ze Strażnikiem. Kalima, z otwartym pyskiem, już po lądowaniu, uniosła prawe skrzydło, by pomachać ku niemu. Potem, przysiadając, spojrzała na brata. – Niezłe tłumy... Znasz tu kogoś, poza Strażnikiem? – podpytała, po czym rozglądała się po innych smokach. Wiele różnych kolorów i kształtów, część niepodobna do żadnych jej już znanych. Może powinna spróbować z kimś pogadać?
Atuty:
I Wrodzony talent
II Niestabilny: dodatkowa kość do MP, MA i MO, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
III Alchemik: dwa razy na miesiąc tworzenie podwójnej dawki eliksiru (2 zamiast 1) (ilość użyć/miesiąc)
IV Uczony