Ciemna Grota

Wprawdzie nie tak piękna jak kiedyś, ale Błękitna Skała dalej jest miejscem zabaw smoków. Coraz rzadszych zabaw.
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4249
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Ciemna Grota

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Chcąc zaszyć się z dala od jakiejkolwiek formy życia, bez problemu odnalazł dostatecznie mroczne i chłodne miejsce. Jakby go przyzywało.
Nie pamiętał już czy odwiedzał je pierwszy raz, czy może zawodziła go pamięć, ale w obecnej sytuacji nie miało to żadnego znaczenia. W głowie szumiało mu od gniewu, którym desperacko próbował zamaskować inne emocje, lecz świadom był, iż nie mógł tego stanu podtrzymać przez wieczność. Właśnie dlatego uciekał sprzed oblicza wszystkich, w tym i słońca.
Pokłady wytrzymałości, które w sobie więził były, doprawdy niemierzalne, choć nie w tym pozytywnym sensie, a takim, który sugerowałby absolutną chaotyczność rezerwy owego zasobu. Raz na przykład zupełnie odciął się od śmierci swoich młodych, kontynuując żywot jak gdyby nigdy nic, przez wiele księżyców, podobnie zresztą ustosunkowując się do jednego, czy drugiego morderstwa. Takowy spokój trwał sobie nienaruszony, aż nagle coś burzyło go, niczym wicher łamał stare drzewa i cały ładunek emocjonalny wylewał się z niego bez żadnego pohamowania.
Nie inaczej czuł się względem obecnego Kazesa.
Objął dotyczącą go informację, naturalnie nie bez pewnego szoku i rozżalenia, lecz w gruncie rzeczy mało adekwatnego do sytuacji. Wmówił sobie zwyczajnie, że miał inne rzeczy do zrobienia, nawet jeśli podświadomie stale kurczył swój zakres obowiązków, jakby z każdym księżycem idea interakcji ze smokami przestawała do niego przemawiać.
Mało prorocze stanowisko. Wiedział, że musiał być lepszy. Zapewne właśnie dlatego wykonał tu i ówdzie jakieś podrygi aktywności, które w ostatecznym rozrachunku doprowadziły go do stanu, którego doświadczał teraz.
W końcu surowa rzeczywistość zaczęła go doganiać, a to, co próbował zepchnąć na bok, zagrzebując pod obowiązkami, których wcale tak rzetelnie nie wykonywał, stanęło na jej czele.
Enri ze swoim krukiem rzecz jasna gwałtownie tę podróż przyspieszyli, a Rubinowa dodatkowo rozdmuchała świeży, szybko rozrastający się płomień. Smok łowców przypominał mu jego samego, choć nie potrafił stwierdzić, skąd wzięło się w nim takie skojarzenie. Być może przez krzyżówkę gniewu i ogólnej żałości.
A jednak, mimo iż samiec skazany został prawdopodobnie na najgorsze możliwe warunki, w których mógłby zostać wychowany smok, wciąż dorósł na kogoś, mogącego podjąć psychicznie kosztowną, ale właściwą decyzję — w tym przypadku, rozwiązując swą więź z kompanem.

Łapa drzewnego osunęła się na zmrożonym kamieniu, tak iż sam omal nie wywrócił się na bok. W porę jednak rozprostował prawe ramię i oparł o ścianę, odruchowo wbijając weń zakrzywione szpony. Ten drobny incydent dodatkowo go rozregulował, wyciskając łzy z kącików oczu.
Nie – warknął do siebie, puszczając cuchnącą chmurę z paszczy.
Tylko tyle potrafił robić, na litość boską. Ileż można było użalać się nad sobą?

Cóż. Biorąc pod uwagę jego zapał, aby separować się od emocji, by następnie utopić się w nich jak tłusta mucha w gównie, było to pytanie raczej retoryczne.
Nigdy nie przestawał. Nie rozwijał się, nie uczył, nie doświadczał nowych rzeczy. Stale ten sam schemat.
Krzywda, negacja, realizacja, cierpienie, znów negacja, a następnie kolejna krzywda. Zupełnie jakby był chodzącym przekleństwem, dla siebie i dla otoczenia. Dla większości rzecz jasna nie znaczył zbyt wiele, jakieś tam irytujące tło, lecz ci, którzy mieli z nim dłuższą, bardziej personalną styczność zawsze doświadczali większych konsekwencji.
Wewnątrz tej grupy znajdywał się także Kazes i to w obu wcieleniach. To drugie było jednak tym, co w obecnej rzeczywistości mogło wywrzeć na nim tak intensywny wpływ.

Podążywszy dalej, wgłąb groty, w końcu odruchowo obejrzał się za siebie. Gezim wciąż stała w wejściu, najwyraźniej mimo swojej trwającej dysocjacji, wciąż świadoma śliskości podłoża.
Jej drobna, niewinna sylwetka rozmyła się na chwilę, gdy kolejne, ciepłe kropelki błysnęły na tle brązowej łuski.
Trójnoga natomiast nawet nie rozumiała, o co chodzi. Z jednej strony nie chciał by było inaczej, ze względu na jej psychiczne bezpieczeństwo, a z drugiej obawiał się, iż odgradzając ją od prawdy, wyrządza jej tak naprawdę kolejną krzywdę.
Sam już nie wiedział, co było dobre.
Mógłby zapytać bogów, ale ileż można przychodzić ciągle z tym samym. Nawet Sennah była nim zmęczona.

Zostań nakazał, choć wiedział że bez dodatkowej, emocjonalnej suplementacji nie rozumiała jego słów. Może właśnie dlatego ich użył. Sarna jedynie zastrzygła uszami zdezorientowana.
Zupełnie jak Kazes.

Drzewny wessał powietrze, krztusząc się własnym, toksycznym powietrzem.
Zakaszlał parę razy, lecz kompanka nawet nie spięła się w odpowiedzi. Tego już nie dzieliła z kozłem. Rudzielec zawsze w jakiś sposób reagował, nawet jeśli bardzo dobrze znał swojego smoka.
Ale już go nie było.

Nie rozumiał jak mógł do tego dopuścić. Jak mógł pozwolić by jego irytacja rozbrzmiała silniej niż lęk zwierzęcia, które na nim polegało. Nie potrafił tego objąć. Konsekwencje pewnych decyzji zdawały się zupełnie nieproporcjonalne do szkody samego czynu.
Miał po prostu zły dzień. Był daleko. Jak to się miało do ostateczności, którą znienacka ofiarował mu los?

Chodź – jęknął prosząco, ale jego aura pozostawała chaotyczna, więc sarna utrzymała się na krawędzi jaskini. Jej bezczynność uderzyła go z jeszcze brutalniejszą siłą, niemal od razu sprowadzając na ziemię.
Osunął się powoli, jedno skrzydło wciąż podtrzymując na bliskiej mu podporze.
Pamiętał dobrze jak kozioł przywiódł Fille do jego jaskini. Jasne, spotkanie skończyło się tragicznie, ale przecież niewinny ssak nie mógł wiedzieć lepiej. W swojej ograniczonej percepcji sądził, iż dwa smoki były przyjaciółmi, toteż zestawiając ich razem, pragnął swojego obrońcę uczynić szczęśliwym.
Zawsze tylko na tym mu zależało, dlatego tak łatwo dało się na niego wpłynąć. W tej relacji było to działanie przede wszystkim negatywne, co dało się łatwo wyróżnić, gdyby z bliska dokładniej ocenić jakość jego nierównego, skołtunionego futra.
Strażnik wiedział to wszystko. Wyrywając go z paszczy natury, mógł ofiarować mu więcej szczęścia, a i tak, mimo poszerzenia jego inteligencji i ofiarowania długiego życia, zdołał jego istnienie uczynić gorszym.
Niezależnie od tych okoliczności, zawsze otrzymywał jego prostolinijną sympatię, nawet w czasach gdy koziołek dorósł do akceptacji, iż obrońca nie był wcale dobrą osobą. Jasne, okazjonalnie bał się go, nie chciał być dotykany, ale w jego emocjach zawsze istniała przestrzeń na naiwną tęsknotę. Chciał żeby było lepiej, ale to oczywiste, że nie mógł niczego zmienić. Był przecież tylko sarną.

Łzy pociekły jedna za drugą, stopniowo coraz szybciej sunąc po łuskach, by następnie odczepić się od podbródka i rozbić na chłodnej skale. Przez moment emocje smoka były proste, czyste, ponieważ nie dopuszczał do siebie niczego, poza pamięcią o swoim kompanie, lecz owy stan nie mógł utrzymać się długo.


Śmiał gardzić nim. Nazywać tępym gwałcicielem.
Nic dziwnego, że się oddalił. Nic dziwnego, że za późno i za słabo poprosił o pomoc. Może bał się "obrońcy" na tyle, że potraktował go jako ostateczność. Nawet głód drapieżnika nie był tak przerażający jak ciągła degradacja ze strony istoty, która powinna się o niego troszczyć. Finalnie zatem, może dobrze że zdechł. Może właśnie tego oczekiwał Strażnik, gdy z tak wielkim przeświadczeniem przypisywał mu same najgorsze cechy.
Sobie może też miał coś do zarzucenia, ale przecież to nie on pokrył upośledzoną mentalnie samicę, czyż nie? Miał prawo swoje zwierzę potraktować z nienawiścią.


Nie prawda! Wcale tak nie sądził!!
Poderwał się z powrotem na cztery łapy, ze zgrzytem zdejmując szpony skrzydła ze śliskiej powierzchni.


A zatem był w stanie objąć, że odpowiedzialność za czyny saren, które nienaturalnie ze sobą zestawił, spadała wyłącznie na niego. Zdawał sobie też sprawę z tego jak wyniszczające były jego reakcje albo nawet próba wyjaśnienia zwierzęciu czego dokładnie się dopuściło.
Czego się spodziewał? Że normalna jednostka jest w stanie znieść ideę skrzywdzenia kogoś ważnego tak samo jak on?


Nie wiedział co innego miał zrobić. Jak wyjaśnić mu co zrobił, żeby nigdy więcej się nie powtórzyło.


Ileż razy mógł stosować usprawiedliwienie, że nie wiedział? Wierutne kłamstwo. Obrzydliwa ucieczka od odpowiedzialności. Na szczęście nic z tego nie miało już żadnego znaczenia, biorąc pod uwagę że Kazes był po prostu martwy. Mógł równie dobrze sam rozerwać mu gardło. Szczerze mówiąc, zapewne zaoszczędziłby mu w ten sposób wielu księżyców szczególnie bolesnej samotności.


Zgrzytnął zębami. Nie mógł wyłącznie płakać, ale nie wiedział jak inaczej zaadresować swój problem. Jak zmniejszyć ciężar, który zmiażdżył mu pierś i sprawiał, że się dusi. Wiedział, że nie zasługiwał, by cokolwiek z tego było lżejsze, a jednocześnie poddawanie się cierpieniu sprawiało wrażenie jeszcze bardziej egoistycznego. Miotał się zatem pomiędzy nienawiścią do samego siebie, a wywołującym drżenie szlochem.
Prędzej czy później tłumione odgłosy żalu przerodziły się w płaski chichot, bardziej przypominający krótkie, nerwowe wydechy niż rzeczywistą ekspresję rozbawienia.


Zainteresowana tym zjawiskiem, Gezim spróbowała w końcu zbliżyć się do skąpanego w ciemności smoka. W progu potknęła się, tak jak czyniła zazwyczaj i grzmotnęła kolanami o skałę. Nie wydała z siebie żadnego dźwięku, chociaż otworzyła pysk w ekspresji swojej boleści.


Niebieskie ślepia skierowały się na nią, choć sam smok ani drgnął. Doprawdy, ostoja współczucia.
Paraliżowała go niewiedza, co w jego sytuacji byłoby słuszne. Może lepiej jeśli Gezim zostawi na śmierć? Oszczędzi jej w ten sposób tortury na którą skazał Kazesa. Z drugiej strony, czy nie miał wobec niej tym większej odpowiedzialności?


Oczywiście, że miał, ale czy kiedykolwiek porządnie się z tego wywiązywał? Każda taka realizacja obowiązku była w rzeczywistości próbą reperacji własnego ego, nigdy szczerze moralnym aktem.


Trójnoga podniosła się chwiejnie, dwukrotnie omal nie tracąc równowagi. Potem pokuśtykała do smoka na ślepo, przy okazji odbijając trochę na bok, jak pod wpływem niewidzialnego wiatru. Chciała napić się ze źródła, którego obecność wyczuwała, choć nie widząc dobrze w ciemnościach mogła równie dobrze odkryć je, bezpośrednio weń wpadając.


Widząc przedsięwzięcie kompanki, drzewny uniósł ogon i zagrodził jej drogę. Sarna oczywiście zatrzymała się, gdy poczuła opór na swojej piersi, choć na tym działanie smoka nie dobiegło końca. Cienka, ale w zestawieniu z gabarytami małego ssaka, wciąż ciężka forma naparła na jej ciało, by następnie szczelniej owinąć się wokół tułowia i ściągnąć w pobliże właściciela owego ogona. Była oswojona z jego dotykiem, jako że parę razy zarzucał ją już na swój grzbiet, bądź osłaniał skrzydłem, ale rzadko pozwalał sobie na bliskość nie związaną wyłącznie z praktycznymi czynnościami.


Czyżby miał ochotę zmacać to, co mu pozostało, zanim również bezwzględnie pozwoli jej zdechnąć? A może chciał poczuć się lepiej dotykając jej ciepłego, miękkiego futra, całkowicie ignorując fakt, że na JEJ MIEJSCU, absolutnie nienawidziłby takiego postępowania?


Gwałtownie uwolnił ją z uścisku, gdy przez myśl przemknęło, że rzeczywiście mógł ją w ten sposób wykorzystać.
Pocieszać się w ten sposób drugą istotą, co on sobie wyobrażał?


Sarna spojrzała na niego bez zrozumienia.


Drzewny natomiast opuścił łeb przepraszająco, aż w końcu ponownie cały zniżył się do ziemi i piersią opadł na chłodny grunt.
Skrzydła dotąd ciasno przyciśnięte do boków wzniósł lekko nad siebie, a następnie zasłonił sobie pysk, szczelnie odgradzając się w ten sposób od swojej towarzyszki.
Zabiłem twojego... zabiłem Kazesa. Znowu – wybełkotał przez błonę, mimo iż nie mogłaby nic z tego wyciągnąć. Zrezygnowała jednak ze swej podróży do zbiornika i żeby nie męczyć nóg, również ułożyła się na ziemi.
Wolałbym tu zostać już na zawsze – znów zapłakał, poniekąd także dlatego, że nikt mu wcale nie bronił, żeby tutaj zczeznąć.


***

Niestety nie mógł. Nie ze względu na politykę czy obowiązki, a chociażby fakt, że Gezim wciąż musiała się odżywiać. Jakkolwiek łatwiejszym byłoby posłanie jej w cholerę, na pastwę losu, wciąż nie był dostatecznie zdegenerowany aby się na to odważyć. A może było na odwrót? Przez to jak brutalnie się stoczył, nie miał już żadnego szacunku do godnego życia innych istot. Liczył się wyłącznie jego własny komfort.

Wciąż potrafił mieć interakcje z innymi smokami. Starać się, by zachować jakiś moralny standard. Jedyna okazjonalna satysfakcja jaką odczuwał wypalała się jeszcze w trakcie rozmowy, bądź pod jej koniec, gdy zmieniała w proch na tyle gwałtownie, iż zapominał jak to wyglądało, gdy jeszcze wzniecone było jego zainteresowanie.
Zdecydowanie nie zmienił dotąd poglądu przekazanego niegdyś Sekcji. Szczęśliwe wspomnienia nie mogły istnieć jeśli później wykształcony pryzmat całkowicie zmieniał ich kontekst.
Wszystko zatem co uznawał za cenne, prędzej zostawało skażone i marniało, bądź dla własnego dobra, umykało poza jego zasięg, zostawiając go na pastwę losu.
Kazesowi niestety taka separacja nie wystarczyła.
O ile jego śmierć, jako zwyczajnej sarny, była prawdopodobna, wcale nie stworzył mu życia, za którym ssak mógłby zatęsknić.
Być może w całym tym strachu i bólu odnalazłby porządek i spokój, gdyby tylko zostało mu dane więcej czasu.

Westchnął do siebie. W końcu zabrał się za wyczyszczenie czaszki drobnego kozła, żeby nie przepadła z czasem, tak jak większość osób, na które się natknął. Wiedział, że zatrzymywał ją tylko w formie egoistycznego samo umartwienia, więc nawet nie szukał na to lepszych definicji.

Patrząc w jego puste, zbudowane z kości oczodoły prędzej czy później pomyślał o Mahvran.
Od wielu księżyców nie kontaktował się z nią, mimo iż od czasu do czasu siadała mu w tyle głowy, panosząc się niczym dzikie zwierzę, które w razie interakcji wiecznie wahało się między atakiem a płochliwą ucieczką. Zapewne dlatego tych myśli nie tykał, pozwalając by ścisnęły go za żołądek, lecz odpuściły samodzielnie, gdy coś innego przyciągało jego uwagę.
Męczyło go nie bycie chcianym, niemal w podobnej proporcji jak dręczyły go myśli, że nie miał prawa by czegokolwiek oczekiwać. Nawet nie a zakresie romantycznym, co relacji nie zbudowanej na nienawiści i zazdrości, którymi darzył na przykład Sekcję.
Cholera, w dzisiejszych czasach tylko jej zdawał się wart, a i tak sądził że nie do końca.
Prędzej czy później i jej cierpliwość musiała się skończyć, jeśli nie będzie jej miał nic do zaoferowania.

Lekko drżącą łapą uniósł czaszkę, a następnie wsadził w oczodoły dwa niewielkie rubiny.
Imię siostry zajrzało mu przez ramię, zapewne wciąż nie rozumiejąc kim był imiennik smoka zabitego setki księżyców temu.

Dopiero wtedy jego myśli powędrowały w stronę jego dzieci. Bezimiennych, czarnych kreatur, które żyły w owczej rodzinie już od kilku księżyców.
Wiedział, że to lepsze niż sam mógłby im kiedykolwiek zaoferować.



***

Myśli o Mahvran nie ustąpiły jednak tak łatwo, jakby sobie tego życzył. Tęsknił za nią, choć wiedział że jego powody były fundamentalnie egoistyczne. Oczekiwał wsparcia. Potrzebował go desperacko. To jasne że chciał w tym celu wykorzystać osobę, która w jakiejś formie oferowała mu je w przeszłości.
Ta bardziej "moralna" strona zapewne chciała pochwalić się jej jak imponujący był w zawodzeniu wszelkich możliwych oczekiwań.
Był to rzecz jasna kolejny fetysz samoudręczenia.
Miał wrażenie, że nawet na nienawidzenie samego siebie tracił motywację, a przecież co miałby robić bez tego? Potrzebował nowych kwestii. Nowego zawodu.

Stukot racic na chwilę wrócił jego myśli do teraźniejszości.
Ślepa sarna badała otoczenie, co jakiś czas potykając się o własne nogi. Nie robiło jej różnicy czy wokół istniało jakiekolwiek źródło światła, więc nie mógł w żaden sposób jej wesprzeć. Odgrodził ją tylko ogonem od jeziora, żeby nie utopiła się, zanim sam nie zdecyduje czy ją zabić.

W przeciwieństwie do swojego brata, ślepy kozioł nie miał z życia żadnego zysku. Powstał żeby cierpieć i zwyczajnie tak wyglądało jego życie, niezależnie od wsparcia które otrzymał od dobrodusznego obcego smoka, bądź jego wielkiej, wełniastej rodziny.
Prędzej czy później nadszedł zatem czas, aby żal drzewnego za sprowadzeniem owego cierpienia na świat połączył się z tęsknotą za wywerną.
Mógłby przynajmniej w sposób klarowny zakomunikować kim był i co czuł, a także czego nauczył się z ich dotychczasowych rozmów.
Niepełnosprawne zwierzęta nie miały na świecie prawa bytu, chyba że pełniły rolę czyjegoś narzędzia.
Tak samo Gezim, gdyby nie jej funkcja materializacji pokuty i samoudręczenia, nie zasługiwałaby na jego wsparcie.

Czarny kozioł miał zatem pełnić funkcję ofiary. Mógł zostać przyjęty i wykorzystany albo umrzeć. Nie było dla niego innej ścieżki.

Gezim wciąż czuła się nieswojo w pobliżu ciemnego samca, toteż gdy obrońca pilnował jego bezpieczeństwa, sama trzymała się z daleka, choć w zasięgu smoczego wzroku.

~
Witaj Mahvran ~ znajomy, oficjalny głos rozbrzmiał w głowie samicy. W międzyczasie drzewny ułożył się wgłąb jaskini, wyglądając z daleka na oświetloną śniegiem noc. Sylwetka Gezim ograniczała mu trochę krajobraz, ale było to akceptowalne.

~
Mam coś dla ciebie ~ to w zasadzie wszystko co potrafił przekazać, oczywiście poza lokalizacją.
Nie jedynie sarnę miał na myśli, choć do tej pory nie miał pewności, czy podarek sklejony dziesiątki księżyców temu, dzisiaj trzymał jakąkolwiek wartość. Nie czuł ekscytacji patrząc na staranne rzeźbienie. Jedynie irytację i zażenowanie.
Niemniej jeśli przyjdzie jej odmówić przedłużenia ślepej sarnie żywota, przynajmniej teoretycznie nie odejdzie z niczym.

Licznik słów: 2617
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Urna Cieni
Starszy Mgieł
Mahvran Chimeryczna
Starszy Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 10330
Rejestracja: 14 maja 2019, 21:41
Stado: Mgieł
Płeć: samica
Księżyce: 262
Rasa: wywernowa x pustynna
Opiekun: Uśmiech Szydercy*
Mistrz: mroczne elfy
Partner: Strażnik Gwiazd

Ciemna Grota

Post autor: Urna Cieni »

A: S: 3| W: 3| Z: 3| M: 5| P: 2| A: 4
U: B,Pł,O,MP,W,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,A,MO: 2| MA: 3
Atuty: Pechowiec; Retoryka; Szczęściarz; Nieugięta; Pojemne Płuca; Gojenie Ran; Zdrowa jak Ryba; Magiczny Śpiew;
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
  • Brakowało jej zimy.
    Brakowało jej śniegu, który przyjemnie trzeszczał pod rozcapierzającymi się przy każdym kroku palcami, brakowało jej tego puchu, który otulał palce i szczypał je w ten przyjemny, rozpraszający sposób. Brakowało jej chłodnych wiatrów, które muskały jej ciało. Obóz Mgieł, a przedtem Plagi i Cienia, zawsze skryty pośród gór z reguły był chłodny – ale dopiero podczas Pory Białej Ziemi uwalniał swój pełny potencjał, pozwalając jej poczuć, że jest z powrotem w domu. Tym faktycznym, prawdziwym, tym, który wzywał ją od tylu przeżytych pokoleń, tym, który oferował ukojenie, szacunek i prawdziwe życie.
    Obwiniała dawną egzystencję ojca o ten bolesny sentyment, obwiniała wpojony w nią fanatyzm i toksyczną miłość wobec historii i wobec stada, które zostało skazane na odejście w niebyt, które już w czasach jej młodości było w trakcie rozpadania się na drobne części, które następnie kolejne smoki rozszarpywały. A ona mogła tylko patrzeć, pluć, krzyczeć i otaczać się całunem obrzydliwych wulgaryzmów, nie znając innego sposobu, używając brutalnych pokazów siły byle tylko zatrzymać proces, którego zatrzymać już nie mogła. Wypuszczoną z łuku strzałę można było jedynie ominąć, lub próbować zasłonić się tarczą. W naturze Mahvran nigdy nie było schodzenie czemuś z drogi, a zasłaniać najwygodniej było się kimś innym – wrogiem, najlepiej. Niestety, analogia nie sprawdzała się w sytuacji, w której zdychało i kwiczało jej stado, jej jestestwo.
    Mogła tylko patrzeć. Bo inni przecież wiedzą lepiej.

    Uwolniła się z okowów obozu, a nawet stadnych ziem, gdy zostawiła za grzbietem pnące się ku chmurom szczyty i wyruszyła na ziemie wspólne. Kompanów zostawiła w strategicznych miejscach, chcąc wiedzieć o położeniu i manewrach członków stada. Jeżeli ktoś zamierzał podjąć próbę odnalezienia tropu mrocznych elfów i podążenia za nimi, musiała o tym wiedzieć, by móc zareagować w porę.
    Jakaś część niej miała szczerą nadzieję, że znajdzie się chociaż jeden idiota, spragniony sztucznej sprawiedliwości. Miała ochotę rozszarpać któregoś ze współstadnych – nieważne, którego – byle tylko zaspokoić własną żądzę własnej sprawiedliwości.
    Bo oczywistym było, że jej była bardziej słuszna. Kto stracił więcej? Ona na przestrzeni tylu księżyców, czy durne pisklę wychowywane przez jeszcze głupszych, nieodpowiedzialnych rodziców, ze łzami w ślepiach patrzące na wbity w małą łapkę sztylet?
    Życzyła Vaencairowi jak najgorzej. Miała nadzieję, że wpadnie łowcom w łapy i zostanie rozczłonkowany żywcem, czując, jak brutalne, brudne ręce ludzi rozrywają mu błony skrzydeł, wyciągają pazury z palców, jak wyrywają mu zęby, by zrobić sobie z nich naszyjniki i bransolety.
    Życzyła mu tego każdej nocy, gdy rozpoczynała swoją formę dnia, gdy wciąż buzowała zimną nienawiścią. Kiedy jednak kładła się do snu, a mrok nocy rozjaśniał się pierwszymi barwami różowej szarości, nienawidziła samej siebie. Ta szczątkowa empatia napawała ją samoobrzydzeniem, gdy docierało do niej, że życzyła tego pisklęciu. Głupiemu, a jakże, ale przecież mądre pisklęta nie istnieją. Obwiniać powinna wyłącznie Veir i Horusa, nie Vaencaira działającego w ograniczonym polu manewru swojego małego umysłu. Miała ochotę podejść do niego i przeprosić go za wszystkie wulgarne myśli, mimo, że nie zrozumiałby jej w ogóle.

    Ale potem, gdy się wybudzała, znów była noc.
    Znowu go nienawidziła i znowu życzyła mu śmierci.
    I tak w kółko. Wytrącanie się z takich pętli nigdy nie było jej mocną stroną.
    Kropla za kroplą, czara goryczy przelewała się. Rozlewała. Bezustannie. Nikt jej nie opróżniał.
    Nikt jej nie opróżniał od bardzo dawna.

    Skrzydła niosły ją z niezawodną lekkością. Ilość elementów stałych, niezmiennych w jej życiu była niewielka. Jednym z nich była fizyczność – lot zawsze był dla niej naturalny, prosty. Mogła nawet przymknąć oczy na kilka dłuższych chwil, pozwolić sobie odpłynąć, wiedząc, że może zaufać swojemu ciału.
    Szkoda, że tylko jemu. Szkoda, że ufać mogła tylko temu, co było bezlitośnie skazane na to, by zawieść ją w przyszłości. Może nie tak bliskiej, ale nadal nieuchronnej. Ileż mogła oszukiwać czas? Ileż mogła kłamać?
    Po chwili zastanowienia i jakże banalnej autorefleksji zdała sobie sprawę, że całkiem długo.
    Mam nadzieję, że jesteś dumny, tato.
    Podejrzewała, że zna odpowiedź na to pytanie.
    Wiedziała, że odpowiedź jej się nie spodoba.
    Udawała więc, że nie wie.

    Mam nadzieję.
    Matka głupich.

    Otworzyła ślepia, gdy poczuła wtargnięcie do umysłu. Serce zabiło jej szybciej. Nie z radości. Ze strachu. W pierwszym odruchu uznała, że to któryś z kompanów, informujący ją o pogoni za elfami. Równałoby się to dla niej z wyrokiem śmierci, bo w świetle takiej rzeczywistości mogłaby zadziałać w tylko jeden sposób.
    Szybko jednak skonstatowała, że to była typowa wiadomość mentalna. Nieprzyjemna, zgrzytająca, irytująca. Nijak nieporównywalna z gładkim przesyłem emocji i słów od żywiołaków, które były z nią zintegrowane tak doskonale, iż nie wiedziała już gdzie kończyła się ona, a gdzie rozpoczynały one.

    Nie była pewna, jak się czuć ze świadomością, że od ostatniego spotkania z Quazem minęło już tyle czasu. Nie wiedziała nawet, ile dokładnie. Wiedziała tylko, że dużo, ale ostatnie rewelacje totalnie zrujnowały jej zdolność do prawidłowego określania ram czasowych.
    Nie była też w stanie stwierdzić, jak się czuje, postawiona przed perspektywą ponownego spotkania. Czy miała na to w ogóle siły? Przecież wiadomym było, jak się to skończy. Wiadomym było, że znów dojdzie do konfliktu, jak za każdym pieprzonym razem, i znów rozejdą się, tylko po to by powrócić do siebie kilka, może kilkanaście księżyców później. I zacząć od nowa.
    Każde ich spotkanie było błędnym kołem, ale błędne koła były stałym elementem jej życia, toteż akceptowała je. Nie potrafiła już inaczej. Starego psa nie nauczy się nowych sztuczek.
    Psa, który powinien zdechnąć już ponad dziesięć razy nie nauczy się nawet nowego słowa.

    Szlag by ją jednak trafił – oczywiście, że ruszyła w wyznaczonym kierunku, odbijając w prawo i płynąc pomiędzy chmurami, by wkrótce ukazał jej się zarys znanej jej jaskini. Znalazła ułamek uwagi, który mogła poświęcić temu, jak wdzięczna była za darowanie jej przedzierania się przez cholerny las i splątaną ze sobą ciasno roślinność. Zimne groty były jej znane. Koiły.
    Na tyle, na ile mogły.

    Wylądowała z cichym szumem skrzydeł przed wejściem, zatapiając złociste, zakrzywione szpony w świeżym śniegu. Wkroczyła do środka dopiero po dłuższej chwili oczekiwania – zastanowienia? – powoli zatapiając się w euforycznym mroku, pozwalając swojemu ciału stopniowo rozświetlić się siatka złocisto-białych wzorów.
    Mimo swojego piękna, nie potrafiły w pełni ukryć ewidentnego wyczerpania i toksycznej apatii, przezierającego przez łuski, zalewającego jej zgarbioną postawę.

    Nie odezwała się ani słowem, pozwalając samcowi przejść do rzeczy. Po prostu wkroczyła w głąb jaskini, uważając, by nie dotknąć przypadkiem ani jego, ani trójnogiej, płowej sarny, chcąc ułożyć się w ciemnościach na tyłach jakże urokliwego przybytku, zwijając się w kłębek niczym zmęczone kocię.
    Wzrok utkwiła w dobrze jeszcze dostrzegalnej, jasnej końcówce drzewnego ogona.

Licznik słów: 1067
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekTHE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT:
do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice...
HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?

Obrazek
  • ✦ PECHOWIEC — po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
    bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.

    ✧ RETORYKA — stałe -2 do ST przy testach na perswazję.
    ✦ SZCZĘŚCIARZ — jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06].
    ✧ NIEUGIĘTA — możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
    +4 do ST akcji broniącego się.

    ✦ POJEMNE PŁUCA — raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
    ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji.

    ✧ GOJENIE RAN — raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01].
    ✦ ZDROWA JAK RYBA — odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
    tylko wynik 1 z rzutu k10.

    ✧ MAGICZNY ŚPIEW — raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023
KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;

Obrazek
ULFHEDINN :: żywiołak ognia [hydra]_________MÖRKVARG :: żywiołak ziemi [wilk]_________VÍÐBLAÍNN :: żywiołak wody [hyena]
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_______________B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_____________B, Pł, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2

NIÐHÖRGG :: feniks___________ZALDRIZES :: sarna
« niemechaniczny »___________« niemechaniczny »
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4249
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Ciemna Grota

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Jakkolwiek chciałby się tego wyprzeć, pragnął komfortu, tak jak każdy.
Nie była to wyłącznie egoistyczna potrzeba, a instynkt, który miało w sobie prawdopodobnie każde świadome stworzenie. Jasne, niektórym przez okoliczności brakowało właściwych narzędzi aby to objąć, na przykład takiej Gezim, która wciąż stąpała oo granicy życia i śmierci, ale generalnie nie wymagało to wielkiego asortymentu.
Jakakolwiek, nawet kulejąca forma godności wystarczyła.

Dostrzegając czarny obrys smoczycy na tle szarego tła, drzewny wessał powietrze z sykiem i odrobinę obniżył łeb. Nie był pewien czy rzeczywiście chciał ją widzieć. Podobnie jak przy duchu Perły, czy innych bliskich mu zjawiskach i osobach, pewne relacje postrzegał jako intensywniejsze i bardziej znaczące z oddali, w pełni osłonięte jego pryzmatem.
Mógł sobie jej potrzebować, udramatycznić to kim była i co dla siebie zrobili albo to banalizować, wszystko niezależnie od jej wyrazu pyska albo tego co mogłaby rzeczywiście powiedzieć.
Miał wrażenie, że znał już wszystkie ścieżki jej postępowania, z czego wszystkie najgorsze, najbardziej krzywdzące i tak obtaczał się nimi jak błotem, by jedynie spotęgować swoją frustrację i żal.
Wiedział, że nie wszystko co sobie wmawiał było prawdą, ale i uczucia których doświadczał nie były jednoznaczne. Wszystko zatem mieszało się, rozklejało i rozwarstwiało, a potem znów łączyło w przesiąkniętą przypuszczeniami, lękami, pragnieniami i paranoją całość.
Po tych paru księżycach sam już nie wiedział kim była Mahvran.
Co, czy i jak ich łączyło.
Może istniała w jego życiu jako forma kary za to kim był.

Wywerna wkroczyła do groty, by następnie ułożyć się z dala od jego spiętej sylwetki.
Nie wiedział co chodziło jej po głowie. Czy była zmęczona, czy zirytowana.
Na pewno sprawiała wrażenie słabej, ale mogły być to zarówno prywatne okoliczności, jak i reakcja na jego samego. Czuła w końcu obowiązek by przybyć do miejsca, w którym być nie chciała.

Nerwowość nie ustąpiła, nawet w wyniku przeciągającej się ciszy.
Właściwie wyłącznie przybrała na sile.
Ślepa sarna przylgnęła do ściany jaskini, nie tyle za sprawą własnego lęku, gdyż nie doświadczyła w życiu konfrontacji z drapieżnym zachowaniem, a jasnej końcówki ogona pilnującego ją smoka. Nie popchnął jej bezlitośnie, lecz nie dał szansy na reakcję inną, jak posłuszne wycofanie się.
Być może na tym etapie Mahvran odnotowała już kaleką postać, ale żadne z nich nie spieszyło się z jej zaadresowaniem.

Drzewny tymczasem walczył z ładunkiem kwasu, który zebrał mu się w pysku.
Jeśli chciał się odezwać, musiał prędzej czy później coś z nim uczynić. Szpony prawej łapy zacisnął na wyciągniętym przed siebie lewym ramieniu, a następnie przełknął mocno rozcieńczony, choć wciąż boleśnie piekący, cuchnący ładunek.
Jakby nie dość nienawidził swojego życia.
Pierw odchrząknął cicho, ale bezskutecznie dla komfortu własnego gardła, toteż zirytowany poprawił intonację, do tego stopnia iż jaskinia odpowiedział mu echem.

Kurwa.

Spojrzał na smoczycę, nie kryjąc swojej skoncentrowanej na jej pysku uwagi.
Jak się czujesz? – zapytał, no bo nie wiedział, a przejście do rzeczy w takich okolicznościach byłoby niemożliwe. Swój zachrypły głos poprowadził nisko, ze znajomą dla siebie powagą, ale i bardziej typową dla ich relacji, nutą słabo skrywanej nerwowości.

Licznik słów: 493
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Urna Cieni
Starszy Mgieł
Mahvran Chimeryczna
Starszy Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 10330
Rejestracja: 14 maja 2019, 21:41
Stado: Mgieł
Płeć: samica
Księżyce: 262
Rasa: wywernowa x pustynna
Opiekun: Uśmiech Szydercy*
Mistrz: mroczne elfy
Partner: Strażnik Gwiazd

Ciemna Grota

Post autor: Urna Cieni »

A: S: 3| W: 3| Z: 3| M: 5| P: 2| A: 4
U: B,Pł,O,MP,W,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,A,MO: 2| MA: 3
Atuty: Pechowiec; Retoryka; Szczęściarz; Nieugięta; Pojemne Płuca; Gojenie Ran; Zdrowa jak Ryba; Magiczny Śpiew;
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
  • Wypuściła z płuc powietrze. W obłoku półprzezroczystej pary zatańczyła pojedyncza, ciemna smuga siarczystego dymu. Samotny, trudny do dostrzeżenia w mroku symbol zaklętej w głębinach irytacji, frustracji i nienawiści. Nie wobec proroka, zaskakująco – bądź też nie. Nie mógł o tym wiedzieć, lecz w przeciągu zaledwie kilku momentów, jednego gwałtownego przewrotu, awansował. Czy też raczej, został zdegradowany. Spadł niemalże na samo dno listy smoków, których nienawidziła. Może nawet był faktycznie ostatnim. Walczył o to miejsce, nieświadomie, z Frar, której to miejsce przysługiwało głównie z pieprzonego sentymentu i szacunku Mahvran do dzielonego z nią wieku.
    Żałosne.

    Czy dostrzegła kaleką sarnę? A i owszem, ale po prostu zignorowała jej obecność, nie traktując jej jako coś istotnego. Pamiętała, oczywiście, balansujący na skraju makabry poród zwierzęcia. Gdyby miała nieco lepszy nastrój – no dobrze, musiałaby mieć znacznie lepszy – byłaby zadowolona z tego, że roślinożerca przetrwał i wyglądał na w miarę zdrowego. Na tyle, na ile dało się ocenić w półmroku, nawet z pomocą wybitnego, smoczego wzroku, oraz przy jaskrawej końcówce drzewnego ogona skutecznie zasłaniającej część ciała zwierzęcia – i równie skutecznie rozpraszającej, jakby wymuszającej skupienie uwagi konkretnie na niej, prawem jasnego ubarwienia pośród kaskady brązów.

    Słysząc ochryple zadane pytanie odpowiedziała wpierw krótkim, ale ewidentnie wymuszonym półśmiechem. Gardłowym chichotem, przypominającym bardziej podły szczek zdychającej hieny.
    Poniekąd tak się czuła. Zastanawiała się, czy samiec był na tyle bystry, by wyłapać owe nawiązanie i wysunąć wnioski, odczytać niewerbalną odpowiedź, ale...
    Pewnie nie.

    – Niczym feniks, który narodził się po raz kolejny z popiołów. – odpowiedziała w końcu słowami, nie ruszając łba znad zmęczonych palców skrzydeł. – Z tym że popioły zostały skażone każdym brudem, jaki tylko został nazwany przez ten świat.
    Że jeszcze chciało jej się bawić w poetyckość.
    Czuła się kurewsko beznadziejnie. Po prostu.
    Mogła pójść w prostotę.


    – Nie zadawaj pytań dotyczących mojego samopoczucia. Zaskocz mnie czymś innym. – burknęła z niechęcią. Piękny początek rozmowy od dwóch równie utalentowanych społecznie istot.

Licznik słów: 316
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekTHE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT:
do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice...
HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?

Obrazek
  • ✦ PECHOWIEC — po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
    bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.

    ✧ RETORYKA — stałe -2 do ST przy testach na perswazję.
    ✦ SZCZĘŚCIARZ — jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06].
    ✧ NIEUGIĘTA — możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
    +4 do ST akcji broniącego się.

    ✦ POJEMNE PŁUCA — raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
    ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji.

    ✧ GOJENIE RAN — raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01].
    ✦ ZDROWA JAK RYBA — odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
    tylko wynik 1 z rzutu k10.

    ✧ MAGICZNY ŚPIEW — raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023
KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;

Obrazek
ULFHEDINN :: żywiołak ognia [hydra]_________MÖRKVARG :: żywiołak ziemi [wilk]_________VÍÐBLAÍNN :: żywiołak wody [hyena]
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_______________B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_____________B, Pł, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2

NIÐHÖRGG :: feniks___________ZALDRIZES :: sarna
« niemechaniczny »___________« niemechaniczny »
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4249
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Ciemna Grota

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny

Upośledzony chód samicy dostrzegł od razu, ale początkowo nie roztrząsał go nawet w myślach, żeby się nie denerwować. Nie lubił konfrontacji ze zjawiskami, których nie mógł zmienić, a w tym przypadku była to wielka sympatia wywerny względem pojedynków. Cenił rozwijanie fizycznych zdolności, zwinność, taktykę, ale nie obdarowywanie się kalectwami.
Założył, że obecnie po prostu nie mogła nic z tym zrobić, albo ponieważ była zbyt dumna by od razu adresować dwoje problemy, albo przez Erycala, który przez swoje wydumane zasady zmusił ją do oczekiwania.

Ignorowanie jej stanu psychicznego nie było jednak prostym, neutralnym zadaniem. Mimo rozpraszającej go obecności saren, jego uwaga pozostała utkwiona w zwiniętej na skale smoczycy.
Niesamowite jak bardzo stresowała go jej postać. Im dłużej czekał na odpowiedź, tym bardziej było mu duszno, a przecież nawet nie torturowała go trwającym w nieskończoność namysłem.
Wizja, że znowu się zawiedzie, bądź zmusi ją do odejścia przed czasem, a to jest – przed realizacją scenariusza który sobie zaplanował, sprawiła że jej faktyczną obecność wbił w bańkę oczekiwań, której pęknięcia obawiał się bardziej, niż potrafił skupić na zwyczajnym przebiegu interakcji.

Wypuścił kwaśne powietrze powoli, chwilę po jej poprzedzonej nerwowym, hienim chichotem, wypowiedzi.
Odpowiedziała mu już na temat samopoczucia, więc czy musiał drążyć dalej?

Co do tego doprowadziło? – zapytał sztywno. Przez chwilę zastanawiał się czy ułożyć łeb na przednich łapach, tak jak ona, ale nie był dość rozluźniony, by sobie na to pozwolić. Leżał zatem dalej na brzuchu, sprawiając wrażenie osoby, która może wstać w każdej chwili.
To pytanie o okoliczności. – sprecyzował, więc nie mogłaby zwrócić mu uwagi na to iż nie respektował jej oczekiwań.
Zdawał sobie sprawę, że nie było to pytanie nadzwyczaj interesujące, a i na pewno jej nie zaskoczyło, ale jak miałby kontynuować nie znając tła do jej nastroju?
Co jeśli podejmie przez to mniej strategiczną decyzję i oboje metaforycznie skoczą sobie do gardeł?
Mahvran w prawdzie nie sprawiała już wrażenia osoby, która mogłaby sobie na to pozwolić. Może na początku, czy w środku ich znajomości, gdy warczenie na siebie miało jakiś sens przy określaniu swoich granic. Wtedy wypaczona dumą cierpliwość przychodziła im naturalnie. Teraz Mahvran nie była mu nic winna, a znała go dość by wiedzieć jak wyobrazić sobie potencjalny przebieg ich dyskusji. Jeśli zatem ją zirytuje, nic nie stanie na przeszkodzie by po prostu się rozeszli.
A może tak sobie mówił, bo podświadomie chciał, żeby tak się stało?

Jakie podświadomie zresztą, skoro to właśnie adresował, idiota.
No tak, świadomie chciał się sabotować, poniekąd mając już w głowie przygotowany dramatyczny scenariusz w którym musi ślepą sarnę po prostu zabić, samemu zaszywając się głębiej w ciasnej jaskini. Nic mu nie przychodziło mu z tej fetyszyzacji cierpienia, poza komfortem z fiksacji na pseudo gotowości wobec wszystkiego.
Nie miał w sobie miejsca na kolejny zawód – tak sobie mówił przynajmniej, żeby zachować jakąś personalną formę godności, bo przecież żywił się i oddychał zawodem.

Licznik słów: 474
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Urna Cieni
Starszy Mgieł
Mahvran Chimeryczna
Starszy Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 10330
Rejestracja: 14 maja 2019, 21:41
Stado: Mgieł
Płeć: samica
Księżyce: 262
Rasa: wywernowa x pustynna
Opiekun: Uśmiech Szydercy*
Mistrz: mroczne elfy
Partner: Strażnik Gwiazd

Ciemna Grota

Post autor: Urna Cieni »

A: S: 3| W: 3| Z: 3| M: 5| P: 2| A: 4
U: B,Pł,O,MP,W,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,A,MO: 2| MA: 3
Atuty: Pechowiec; Retoryka; Szczęściarz; Nieugięta; Pojemne Płuca; Gojenie Ran; Zdrowa jak Ryba; Magiczny Śpiew;
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
  • Uniosła lekko łuski na grzbiecie szyi, pozwalając ciemnym błonom rozpostrzeć się i lekko załopotać. Nie miała nawet ochoty na utarczki z samcem – była zbyt zmęczona i zbyt zrezygnowana, nawet, jeżeli do tego drugiego nie zamierzała się przyznawać. Ale, szlag by ten fakt trafił, prorok był jedynym smokiem, przy którym faktycznie była skłonna pokazać swój faktyczny stan. Czy wciąż tętniła nienawiścią i chęcią patrzenia, jak jej własne stado zostaje rozerwane na strzępy? Ależ owszem. Rzecz w tym, że wycieńczenie psychicznie brało górę. Brakowało jej sił, by dorównać ambicjom i pragnieniom.

    Przynajmniej na razie.
    Przecież miała czas, by się zregenerować.
    Może aż za dużo czasu.

    Kolejny ciężki, przedłużony wydech. Może nawet za bardzo – była w nim pewna teatralna, sztuczna nuta, chociaż nie było cienia wątpliwości, że zmęczenie i jest autentyczne. Podkoloryzowywała je jednak, mimo dziwnej formy zaufania do Strażnika, ponieważ nawet mimo niego nie potrafiła całkowicie wyzbyć się pewnych ochronnych mechanizmów z którymi spędziła przecież tak absurdalną ilość księżyców – absurdalną na tyle, by tylko on faktycznie mógł ją jakkolwiek zrozumieć, a może nawet w jakiś sposób uszanować.

    – Nie masz pojęcia, jak niesamowicie destrukcyjne czyny można popełniać w imię zaawansowanego przywiązania, zwanego potocznie miłością. odpowiedziała neutralnym tonem głosu. – Szczegóły okoliczności nie są istotne, a przede wszystkim, są kwestią wewnętrzną stada. Nie, żebym miała na tym etapie życia jakiekolwiek blokady przed wypluciem każdego newralgicznego sekretu i wskazówki na temat Mgieł, Słońca i Ziemi łowcom smoków, czy jakimkolwiek istotom, które pragną anihilacji populacji smoków na tych terenach. Uznajmy jednak, że mam w sobie jeszcze jakieś... strzępki dawnej integralności.
    Prychnęła cicho. Nie zamierzała kryć już swoich intencji. Chciała tylko patrzeć, jak smoki giną. Wszystkie. Bez wyjątku. Starzy. Młodzi. Pisklęta. Każde życie równie bezwartościowe.

    Nudny temat.

    – Przeżyła. – Zauważyła, jakże błyskotliwie, wskazując lekko pyskiem na kaleką samicę sarny.
    Tak, bo ten jest ciekawszy.

Licznik słów: 303
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekTHE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT:
do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice...
HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?

Obrazek
  • ✦ PECHOWIEC — po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
    bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.

    ✧ RETORYKA — stałe -2 do ST przy testach na perswazję.
    ✦ SZCZĘŚCIARZ — jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06].
    ✧ NIEUGIĘTA — możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
    +4 do ST akcji broniącego się.

    ✦ POJEMNE PŁUCA — raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
    ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji.

    ✧ GOJENIE RAN — raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01].
    ✦ ZDROWA JAK RYBA — odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
    tylko wynik 1 z rzutu k10.

    ✧ MAGICZNY ŚPIEW — raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023
KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;

Obrazek
ULFHEDINN :: żywiołak ognia [hydra]_________MÖRKVARG :: żywiołak ziemi [wilk]_________VÍÐBLAÍNN :: żywiołak wody [hyena]
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_______________B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_____________B, Pł, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2

NIÐHÖRGG :: feniks___________ZALDRIZES :: sarna
« niemechaniczny »___________« niemechaniczny »
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4249
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Ciemna Grota

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Westchnienie wydało mu się adekwatne do jej zmarniałej aparycji. Każdy miał swoje przyzwyczajenia. Drobne geściki mające zastąpić pogłaskanie samego siebie po głowie, tak by dla obserwatora nie wydało się to żenujące. Innymi słowy, dramatycznie, ale nie bez wyraźnego powodu rozładowywała napięcie. Szkoda, że jego własne pozostało w ten sam sposób podwyższone. Zwłaszcza po jej pełnej wypowiedzi.
Co takiego musiała robić w imię miłości? Czy mogło chodzić o jej kompanów? Jeśli któryś z nich poniósłby krzywdę nie buchałaby przecież taką niechęcią. Nie naradzałaby się na nowo z wszelkiego brudu, tylko po prostu zapadła w sobie.
Stado jako przyczyna było jego pierwszym, logicznie pasującym elementem, gdyż nie pierwszy raz wyraziłaby wprost jaką darzy do niego niechęć. Dlaczego jednak utrata godności wywerny miałaby łączyć się z Mgłami?
Czy mogło chodzić o elfy? O córkę?
Postukał pazurami nerwowo, przysuwając wyjęty wcześniej obiekt bliżej siebie, chowając go pod wolnym ramieniem.
Był zmęczony niewiedzą i tym, że niezależnie ile księżyców wkładał w relacje, nigdy nie był dla smoków osobą, z którą warto było się po prostu dzielić. Rzecz jasna nie miał wcale aż tak wielu głębokich znajomości i po prostu potęgował swoją frustrację na mechanizm, którego nawet jego długowieczność nie była w stanie zmienić.
Był też wiecznie nienażarty. Sukces drobnego rozwoju dostrzegał dopiero gdy z relacji zostawał już tylko proch. Nie wiedział też czego oczekuje. Na co zasługuje po tym czego nieustannie się dopuszczał?

Fakt iż Mahvran nie miała ochoty dzielić się bezpośrednim źródłem swojego samopoczucia nie był i nie powinien być personalny, co wiedział kognitywnie, lecz i tak musiał walczyć ze sobą, aby to pogodzić.
Czyżby martwił się o nią bardziej, niż zależało mu na jej rzeczywistym komforcie? Zabawny paradoks. Albo raczej zabawny sposób żeby go nazwać. Denerwowała go swoim brakiem bezpośredniości, nawet gdy wiedział, że to logiczne. Nawet gdy wiedział, że na jej miejscu, bez upewnienia się iż znajduje się w bezpiecznym środowisku, postępowałby tak samo.
Był zatem zirytowany na rzeczywistość. Stale gdy cierpiał, cierpiała i ona, ale nie w reakcji na niego, lecz z powodu własnych rozterek, własnych trudności życiowych. Było to prawdopodobnie najsilniejsze spoiwo ich relacji, ale i tak czasami czuł że nie potrafi za tym wszystkim nadążyć. Nie wiedział czy bardziej ciągnął ją w dół, czy rozpraszał od tego co niewygodne, nawet jeśli tylko na chwilę. Na pewno jednak zdawał sobie sprawę, że swojej osobie nie czynił żadnej przysługi, nawet jeśli nie potrafił wyzbyć się uzależnienia jakim ją darzył.
Zacisnął ślepia, jakby potrzebował fizycznego stymulantu, aby porzucić gryzący go, przedwcześnie zamknięty temat. Wiedział, że zniechęci ją, jeśli będzie ciągnąć za język, ale samemu musiał przebrnąć przez torturę połykania własnych myśli. Zupełnie jakby nie wyrażenie ich, było jak wrzucenie do gardła garści igieł.

W końcu wypuścił powietrze. Drżąco, ale wciąż był to symbol sukcesu nad samym sobą. Spojrzał pierw na nią, a dopiero potem na wskazaną pyskiem sarnę, jakby przez chwilę zapomniał jak wygląda.
Tak... – mruknął, w potwierdzeniu czegoś co już oboje wiedzieli.
Zabrałem ją od... wykarmiły go owce, podobnie jak drugiego kozła – zaczął sucho, słysząc jak chrypka znaczy jego słowa na końcówkach, przypominając nieumyślny warkot.
Odchrzaknął na to, licząc że przełknięte wcześniej igły w końcu dadzą mu spokój.
Miał tam spokojne życie – kontynuował nieco ciszej.

Toteż zdecydowałem się go z niego wyrwać, ze względu na kaprys mający potwierdzić mój brak lojalności do idei o których pieprzyłem wcześniej. Postanowiłem być decydentem o tym co będzie dla jego życia lepsze, z potencjalną śmiercią włącznie.

Tego nie mógł jej powiedzieć. Zresztą przygotował się na obecną okoliczność, nawet nieśli nie wiedział jak przejść do tego w naturalny sposób. Nie był pewien czy w ogóle powinien. Czy nie bezpieczniej byłoby im obojgu oszczędzić fatygi i po prostu przestać się odzywać, by skalę swych problemów załatwiła samodzielnie, w oderwaniu od jakiekolwiek "symboliki" z nim związanej.

Które myśli były bardziej intruzywne, a które wynikały z jego szczerych poglądów? Miał ochotę na przemian porzgebać wszystkie relacje, a jednocześnie chciał zmanipulować Mahvran do posiadania czegoś, co uczyni ją jego dłużniczką. Chciał wszystkiego i niczego. Nic co miał w głowie zdawało się nie mieć większego sensu.

Trudno powiedzieć ile czasu minęło, gdy tak odleciał myślami. Dwa oddechy? Piętnaście? Istnieje szansa, że jeśli coś w tym momencie powiedziała, po prostu jej nie usłyszał.
Napisałem do ciebie... tekst – wypalił w końcu, jak w gorączce, przenosząc spojrzenie na wyjście z jaskini. Myślałby ktoś, że to sugestia iż zamierza jej coś pokazać, ale nie. Zamarł znowu, jakby tyle miało wystarczyć.

Licznik słów: 733
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Urna Cieni
Starszy Mgieł
Mahvran Chimeryczna
Starszy Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 10330
Rejestracja: 14 maja 2019, 21:41
Stado: Mgieł
Płeć: samica
Księżyce: 262
Rasa: wywernowa x pustynna
Opiekun: Uśmiech Szydercy*
Mistrz: mroczne elfy
Partner: Strażnik Gwiazd

Ciemna Grota

Post autor: Urna Cieni »

A: S: 3| W: 3| Z: 3| M: 5| P: 2| A: 4
U: B,Pł,O,MP,W,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,A,MO: 2| MA: 3
Atuty: Pechowiec; Retoryka; Szczęściarz; Nieugięta; Pojemne Płuca; Gojenie Ran; Zdrowa jak Ryba; Magiczny Śpiew;
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
  • Gdyby mogła, zastrzygłaby uchem, nie do końca rozumiejąc sens słów samca. Miał tam spokojne życie. Pozornie normalne zdanie, nie wzbudzające podejrzeń. A jednak znała Strażnika już na tyle długo i względnie dobrze, by wyczuwać pewne niuanse w jego głosie, w tonacji. Mimo, iż czasem nie widywali się przez kilkanaście księżyców. Wybujałe ego mówiło jej, że znała go najlepiej. Rozumiała go, nawet, jeżeli wielokrotnie było jej to nie w smak przez jego niewygodną inność, a zarazem piorunującą przeciętność.
    Z drugiej strony, nie mógł być przeciętny. Gdyby był, nie pozwoliłaby mu podejść do siebie aż tak blisko.
    A swego czasu podszedł bardzo blisko.

    Nie wnikała jednak. Mimo, że wyczuła ukrytą nić w sieci jego dosyć krótkich, oszczędnych słów, nie miała ani sił, ani chęci drążyć. Nie miała wcale ochoty na wdawanie się w kolejną dyskusję pełną wyczerpujących, tętniących zadufaniem monologów. Zadufanie, oczywiście, było wadą zarówno jej, jak i jego. Tutaj nie próbowała nawet iść w kierunek hipokryzji i zaprzeczać. Znała swoje wady. Po prostu uważała je za konieczność, i częściowo też przypisywała swoją długowieczność.

    Poruszyła lekko ogonem, jakby był to leniwy wąż, niezbyt chętny do wykonywania jakiegokolwiek ruchu, ale chcący jednocześnie z jakiegoś powodu udowodnić, że jeszcze żyje, i wcale nie nażarł się na śmierć.

    – Z jakiej okazji? – zapytała, i zapewne zrobiłaby to z nutą podłego rozbawienia, gdyby nie to... Że nie miała ochotę udawać. Była po prostu zmęczona, i chciała odpocząć. Najwygodniej byłoby, gdyby samiec po prostu się zamknął i spędził z nią czas w ciszy, ale z drugiej strony cisza nie potrafiła przynieść jej już ukojenia. W obu sytuacjach była skazana na bycie zestresowaną i zirytowaną.

Licznik słów: 268
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekTHE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT:
do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice...
HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?

Obrazek
  • ✦ PECHOWIEC — po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
    bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.

    ✧ RETORYKA — stałe -2 do ST przy testach na perswazję.
    ✦ SZCZĘŚCIARZ — jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06].
    ✧ NIEUGIĘTA — możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
    +4 do ST akcji broniącego się.

    ✦ POJEMNE PŁUCA — raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
    ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji.

    ✧ GOJENIE RAN — raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01].
    ✦ ZDROWA JAK RYBA — odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
    tylko wynik 1 z rzutu k10.

    ✧ MAGICZNY ŚPIEW — raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023
KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;

Obrazek
ULFHEDINN :: żywiołak ognia [hydra]_________MÖRKVARG :: żywiołak ziemi [wilk]_________VÍÐBLAÍNN :: żywiołak wody [hyena]
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_______________B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_____________B, Pł, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2

NIÐHÖRGG :: feniks___________ZALDRIZES :: sarna
« niemechaniczny »___________« niemechaniczny »
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4249
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Ciemna Grota

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Nie wiedział jakiej odpowiedzi się spodziewał.
Ta wydawała się oczywista. Adekwatna. Może nawet, wbrew temu jak zazwyczaj reagował na jej słowa, zdołała rozładować odrobinę nienazwanego napięcia. Złapała się w końcu czegoś co sam zasugerował, choć nie pociągnęła tego ku sobie, a jedynie zaznaczyła swoją uwagę.
Idiotyczne jak łatwo wywierała na nim wpływ, nawet gdy sama starała się skurczyć, bo zgnieciona rzeczywistością nie miała ochoty na dodatkową konfrontację z nim. Tym jednak w jego głowie zawsze były ich rozmowy, choćby z początku miały naturę zupełnie spokojnych.

"Z jakiej okazji", powtórzył w głowie, nie odwracając wzroku od wyjścia z jaskini.
Pomyślał, że z każdej, teraz jedynie sporządził podsumowanie, którego wartości nie był pewien.
Część rzeczy które pisał brzmiała jak chęć zakończenia tego wszystkiego, choć poprzez demonizację samego siebie rzadko osiągał dokładnie ten efekt, który miał na myśli. Nie był w jej ślepiach "zły", jedynie cholernie wykańczający. Tak przynajmniej sądził, bo nie wydawała się mieć wysokiego, moralnego standardu. Problem w tym, że wolałby być nazwany wypaczonym, niemożliwym do zmiany degeneratem i z tego względu zostać odrzuconym, a nie przez to irytujące "pomiędzy", które wynikało z jego natarczywości.

Topił się w paranoi do tego stopnia, że nawet jego metafory zjadały same siebie.
Rzecz w tym, że pisał wielokroć o tym co czuje, bądź co wydawało mu się, że czuje, od najgorszego po najlepsze, ale niezależnie od zakresu owych myśli, nie sądził, że zdołałby przekonać ją do wykrzesania z siebie czegoś więcej niż niesmaku i zażenowania. Szczery, jadowity gniew zdawał się przeznaczony wyłącznie jej własnej przeszłości. Być może, gdyby był choć krztynę normalniejszy uznałby, że to dobrze, bo wiedział przynajmniej jakiego tematu nie należy się tykać, lecz jego intuicja podpowiadała mu, iż postępować powinien kompletnie na odwrót.
Chciał zdenerwować ją tym, kim był. Co myślał. Dlaczego myślał. Nie dlatego, że ekscytowała go jej nienawiść, a ponieważ miał wrażenie, że jeśli tylko przeszłość posiadała miano wartej obrony i silnej opinii, nic innego, nic nowego nie miało dla niej znaczenia. Był dla niej nośnikiem wydarzeń i odskocznią od rutyny, ale nie okupował jej myśli.
Właśnie z tego względu ją tutaj wezwał. Ale bał się, że wciąż mógł planować zbyt wiele.
Z... – otworzył pysk, ale słowa ugrzęzły mu w gardle.
Może lepiej gdyby milczał? Pozwolił jej po prostu zostać obok, porzucając wszelkie powody wezwania?

Obejrzał się na nią w końcu, wodząc wzrokiem po niewyraźnych rysach jej pyska, rozjaśnionych przez migoczące w ciemności, białe, przypominające gwiazdy światełka. Zwyczajna smoczyca. Nie mógł jej nazwać swoją, ale czym więcej, czym gwałtowniej tracił, tym bardziej chciał...

Odwrócił łeb z powrotem i odchrząknął nerwowo, gdy sięgnął do swojej skórzanej torby.
Bardzo ostrożnie wyjął ze środka pojedynczy, niewielki pergamin, który złożył kilkakrotnie w równiutki kwadrat. Gdy ułożył go przed sobą, wciąż nie spieszył się z wyjawieniem Mahvran swoich intencji, jakby krótki liścik – banalne słowa które równie dobrze mógłby powiedzieć na głos, miał moc by cokolwiek zmienić.
W końcu odważył się podsunąć go niechętnie w pobliże dłoni jej skrzydła.
Gdy ową czynność miał za sobą, powrócił do obserwowania dworu.

Jeśli owy tekst zdecydowała się przeanalizować, zauważyłaby drobne, krzywe runy zapisane tuszem na minimalnie zmiętej powierzchni.Nikomu nie zależy na przeszłości, ale ty nie masz nic poza nią.
Wybacz że sobą nie mogę oferować ci niczego, co utrzyma się w twojej pamięci.

Zaakceptowałem, że jesteś poza moim zasięgiem.
Potrzebujesz tylko samej siebie.
A nawet jeśli to nie prawda, to nie ja jestem, czy będę osobą, której potrzebujesz najbardziej.

Chciałbym, żeby było inaczej, ale zaakceptowałem jacy jesteśmy.

Nie spróbuję cię do niczego przekonać, ale liczyłem, że przynajmniej w ten sposób mogę dać ci coś trwałego. Co łączy się ze mną, ale pozostaje dość odległe, abym tego nie skaził.

Nie musisz przyjmować sarny, jakby cokolwiek znaczyła. Nie musisz przyjmować jej w ogóle.
Ale mogłabyś.

Licznik słów: 618
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
Urna Cieni
Starszy Mgieł
Mahvran Chimeryczna
Starszy Mgieł
Awatar użytkownika
Posty: 10330
Rejestracja: 14 maja 2019, 21:41
Stado: Mgieł
Płeć: samica
Księżyce: 262
Rasa: wywernowa x pustynna
Opiekun: Uśmiech Szydercy*
Mistrz: mroczne elfy
Partner: Strażnik Gwiazd

Ciemna Grota

Post autor: Urna Cieni »

A: S: 3| W: 3| Z: 3| M: 5| P: 2| A: 4
U: B,Pł,O,MP,W,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,A,MO: 2| MA: 3
Atuty: Pechowiec; Retoryka; Szczęściarz; Nieugięta; Pojemne Płuca; Gojenie Ran; Zdrowa jak Ryba; Magiczny Śpiew;
Kalectwa: +3 do ST akcji fizycznych; niezdolność lotu
  • Chłonęła rzadko przerywaną ciszę. Nauczyła się już z nią funkcjonować. Nauczyła się akceptować to, że najwyraźniej i jej, i jemu z coraz większym trudem przychodziło coś tak prostego, jak pieprzone wysławianie się.
    Byli starzy. Mieli prawo. Mieli prawo mieć dosyć tego wszystkiego, w tym swojej wzajemnej pseudotajemniczości i iście oślej upartości.
    Mieli prawo mieć dosyć.
    Pewnie mieli, ale nie potrafili się po prostu zmienić.
    A więc akceptacja.

    Nawet nie zdała sobie sprawy z tego, że pozwoliła sobie porzucić jakąkolwiek ostrożność i zamiast nasłuchiwać odgłosów na zewnątrz, w pełni oddała się wsłuchiwaniu w chrapliwy oddech proroka. W powietrzu czuła tą przyprawiającą o wymiotu nutę kwasowości, wątpliwy urok jego zjełczalego oddechu. Nie przyszło jej jednak do łba, by kiedykolwiek o tym wspomnieć. Po blisko trzystu księżycach flora bakteryjna w jej pysku również była wyjątkowo ubogacona różnej jakości mięsem i starym, cuchnącym spalenizną ogniem.
    Na szczęście nigdy nie celowała w bycie fizycznie blisko kogokolwiek.

    Usłyszała cichy szelest materiału, delikatnego pergaminu. Uchyliła pokrytą drobnymi łuskami, ciemną powiekę, by łypnąć ślepiem na owy przedmiot, a następnie z nadzwyczajną jak na swoją brutalną, drapieżną naturę delikatnością podważyć list złocistym szponem, tak by móc następnie przechwycić go pomiędzy opuszki palców.
    Powoli chłonęła treść, pozwalając wyskrobanym na pergaminie runom zalśnić lekko za sprawą magii, nadając słowom jakoby księżycowego blasku, pozwalając odbijać się w ciemnej tafli zmęczonych oczu.
    W pewnym momencie jej powieka drgnęła, a szczęki zacisnęły się. Trwało to jednak ułamek uderzenia serca, nim nie skończyła czytać i nie schowała pergaminu pod skrzydłem. Znów z niebywałą delikatnością – jakby chowała cenny skarb, chociaż jej pysk wyrażał tylko nonszalacki, irytujący niemalże chłód.

    – Mam nadzieję, że nigdy się w nikim nie zakochasz, Strażniku Gwiazd. – podsumowała jedynie z niemalże bliźniaczą do jego własnej chrypą, nim nie odchrząknęła, nie zamierzając rozwijać myśli. – Pokaż mi to maleństwo.
    Wbiła wzrok w jego błękitne ślepia, czekając na ujawnienie małej sarny.

Licznik słów: 308
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ObrazekTHE LAWS OF COURTESY ARE SO INCONVENIENT:
do not set fire to this chevalier, do not encase that baroness in a block of ice...
HOW ARE WE SUPPOSED TO GET THROUGH THE DAY?

Obrazek
  • ✦ PECHOWIEC — po każdym niepowodzeniu -1 do ST następnej akcji;
    bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.

    ✧ RETORYKA — stałe -2 do ST przy testach na perswazję.
    ✦ SZCZĘŚCIARZ — jeden sukces zamiast niepowodzenia, do użycia raz na 2 tygodnie [03.06].
    ✧ NIEUGIĘTA — możliwość wykonania ostatniego ataku na chwilę przed omdleniem;
    +4 do ST akcji broniącego się.

    ✦ POJEMNE PŁUCA — raz na pojedynek / misję / polowanie ma -2 do ST ataku,
    ale w następnej turze +1 do ST swojej akcji.

    ✧ GOJENIE RAN — raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi innej [01.01].
    ✦ ZDROWA JAK RYBA — odporność na choroby – o ich pojawieniu się świadczy
    tylko wynik 1 z rzutu k10.

    ✧ MAGICZNY ŚPIEW — raz na pojedynek / polowanie odejmuje 2 sukcesy przeciwnika.
Ostatnie użycie Błysku Przyszłości: 29.06.2023
KALECTWA: +2 do ST akcji fizycznych;

Obrazek
ULFHEDINN :: żywiołak ognia [hydra]_________MÖRKVARG :: żywiołak ziemi [wilk]_________VÍÐBLAÍNN :: żywiołak wody [hyena]
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1________________S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_______________B, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2_____________B, Pł, MP, Kż, Śl, Skr: 1| MO, MA: 2

NIÐHÖRGG :: feniks___________ZALDRIZES :: sarna
« niemechaniczny »___________« niemechaniczny »
Strażnik Gwiazd
Prorok
Drzewo
Prorok
Awatar użytkownika
Posty: 4249
Rejestracja: 03 kwie 2018, 18:41
Stado: Prorocy
Płeć: Samiec
Księżyce: 28
Rasa: Drzewny
Opiekun: Lato
Partner: Infamia Nieumarłych

Ciemna Grota

Post autor: Strażnik Gwiazd »

A: S: 2| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,A,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA,MO: 3
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Jak zwykle zakwitła między nimi cisza wykręciła mu trzewia.
Skala tych reakcji każdego w końcu doprowadziłaby na skraj szaleństwa. Po co mu to było? Nic z tego nie czerpał intelektualnie, niczego nie zyskiwał fizycznie. Nic od siebie też nie dawał. Racjonalnym było zatem dążenie do zakończenia, w dodatku o charakterze przeciwnym do dotychczasowych starań. Chciał czegoś spokojnego, cichego, z klasą. Pozostawiającego inny posmak niż niechęć i obrzydzenie.

Gdy jednak dokończyła czytanie, a podświetlone jej magią runy zgasły, wcale nie poczuł się lżejszy. Zamiast zaprzeczyć, zapytać o sprostowanie albo... sam nie wiedział nawet jakiej reakcji oczekiwał, ale na pewno nie takiej.
Nie takiej która byłaby w pełni zgodna z jej charakterem. Z osobą która nie odsłaniała się, nie chciała o nic prosić, nie chciała się przywiązywać.
Dała mu dokładnie tyle ile mogła, zgadzając się ze słowami które oferował, przyjmując nawet prezent, którego sentymentalnej wartości nie mogłaby odrzucić.
Ale to nie wystarczyło. Jak zwykle, nigdy nie było mu dosyć.

Zamrugał parokrotnie, gdy spojrzała bezpośrednio w jego ślepia i odruchowo, z nerwów odwrócił łeb.
Tępe stworzenie.

Nic nie mówił. Skupił wzrok na trójnogiej leżącej nieopodal. Torturował ją własnymi doświadczeniami, niby nieumyślnie, ale też w żaden sposób tego nie zatrzymywał. Była jak naczynie, w które mógł przelać nadmiar gniewu i nerwów, nim nie pojmie, że nie miała gdzie ich pomieścić.
Ślepia stworzenia zalśniły od odbitego z zewnątrz księżyca, ale nie dało się weń odczytać skali tego na co narażał ją jej smok.

W końcu samiec odchrząknął płytko i przełknął nagromadzony w pysku, mocno rozcieńczony kwas.
Jest tutaj – rzekł przez ściśnięte gardło i przy pomocy ogona skierował nieporadne zwierzę w stronę smoczycy. Był delikatny więc się nie przewróciło.
To ślepe – byłaby w stanie sama połączyć kropki, ale najwyraźniej chciał podkreślić na głos ironię swojego daru.

Czy chcesz zostać z nim sama? – z tym pytaniem ponownie skupił się na ślepiach wywerny. Jego ton nie sugerował preferowanej odpowiedzi, choć w głosie dało się wyczuć nieprzyjazne napięcie. Nie pierwszy raz nie miał nad tym kontroli.

Licznik słów: 333
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
.
Obrazek
.
[color=#747475] [color=#8A6969]
[color=#B69278]
[color=#C63C3C] [color=#B88576]
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej