OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– Tak mi się powiedziało na duchy zmarłych smoków, które ponoć czasem można spotkać. I w zasadzie bogowie też o tym wiedzą. Możnaby się któregoś zapytać. – podrapał się skrzydłem po rogach. Choć wiadomo, bogowie mogli odpowiedzieć albo jakoś okrężnie, albo dokładnie tymi samymi słowami.Wysłuchał oczywiście z cierpliwością wątpliwości smoczycy, odpowiadając jej niepospiesznie.
– Zauważ jednak, że wciąż musisz o swoim wyobrażeniu aktywnie pomyśleć, nie mogąc zapomnieć o żadnym detalu. To, że z doświadczeniem przywołujesz każdą jego właściwość szybciej niż na początku to co innego... Albo po prostu dla ciebie to działa inaczej niż dla mnie, to też możliwe. Wiesz, całe życie byłem tylko sobą i nie mam pojęcia, jak wszystko wygląda z czyjejś innej perspektywy. – Oczywiście z głosu nie dało się usłyszeć docelowego tonu, jaką chciał przybrać piastun, ale z jego pozy łatwo można było wyczytać, że jest jednocześnie trochę zakłopotany i zamyślony.
Zamienił się w słuch i nachylił się w stronę smoczycy, słuchając propozycji jej tworzonej iluzji... jak się okazało, pospolitej rośliny wodnej we wrogim środowisku, ale nie lilii.
Spodobał mu się ten pomysł, i przysłuchując się słowom smoczycy dopytywał się jej o szczegóły, których nie wymieniła na głos (nawet, jeśli o nich pomyślała! W końcu nie siedzi w jej głowie).
– Czy kwiat jest równie ciepły, co jego liść. – mówił cicho. Zamachał ze śmiechu ogonkiem na wymyślony smak kwiatu.
– Jaką rybą, każda smakuje trochę inaczej. I czy glutowaty listek również. – wtrącił znowu, w sumie specjalnie, aby wyzwanie Liliowej było trochę trudniejsze.
Kiedy ujrzał twór uczennicy, nachylił się nad nim, gotowy go ocenić.
– Niech się przyjrzę... – rzekł, ale oczywiście na przyglądaniu się nie skończyło. Zamnkął swe ślepia, napawając się zapachem. Dotknął łagodnie żelatynowy listek, machając kilka razy za sobą ogonkiem z zaciekawienia i kiwając łebkiem z aprobatą. Jeden z płatków kwiatu szturchnął pazurem, a drugi z nich polizał, rozpoznając w nim smak własnego domu. Podniósł swój łeb i skierował wzrok na smoczycę.
– Bardzo ładny twór, i kreatywny. Dobra robota. Też lubię krzyżówkę tematyki wody z piaskiem, sam nawet taką jestem. – podskoczył przednimi łapkami nisko nad ziemię, na szczęście nie depcząc kwiatu.
– Dobrze, teraz mając punkt wyjścia z naszej nauki chciałbym, abyś pokazała mi... cykl życia twego tworu. Jak wyglądałby w pełni zakwitnięty. A może nigdy całkiem nie kwitnie. Co się dzieje po tym, jak wiatr, albo wścibski półmorski piastun skruszy wszystkie jej płatki. – ruszył swoją łapką niebezpiecznie blisko tworu – W jaki sposób rozsiewa się na okoliczne piaski. Może z czasem zmienia kolor, zaczyna emitować światło, albo zdobywa jakieś inne właściwości. Jednocześnie opowiadaj mi o tych przemianach na głos, jakbyś to ty była piastunem i uczyła mnie, ucznia, właśnie o florze nieznanego mi jeszcze świata.
Liliowa Łuska