OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Seraficzna poczuła, jak jej serce płonie ze szczęścia. Jeszcze nigdy nie usłyszała tak trafnego dla siebie komplementu. Stłumiła jednak zadowolenie i nie okazała uciechy na pysku, choć oczy błyszczały radośnie. Podobno z oczu zawsze można wyczytać prawdę, więc nie mogła oczekiwać, że staną się one poddane jej wstrzemięźliwości. Skupiła się na nauce, bo to było dla niej najważniejsze. Jeśli nauczy się odpowiednio wiele o ziołach, powinna przejść do nauki leczenia. A teraz, gdy wojna zawrzała na dobre, to była najpotrzebniejsza z umiejętności.Seraficzna kojarzyła w myślach wygląd z ziół z ich zastosowaniem, tworząc szufladki w pałacu pamięci, aby o niczym nie zapomnieć. Babka lancetowata, którą darzyła dotąd nie największym zainteresowaniem ze względu na nieestetyczną rozetę wieńczącą jej długą łodygę, jest świetna jako pierwszy opatrunek. Występuje na równinach, zbierać liście, zgniatać, by wycisnąć sok, nakładać na ranę – powtarzała w myślach. Wysoka zwieńczona pióropuszem żółtych kwiatów nawłoć świetnie skojarzyła jej się jako kontrast do brzydkiej babki, a więc jako jej przedłużenie w leczeniu. Stosowane tak samo, tak jak wysokość miały podobną, lecz nawłoć odkażała rany, różnica jak w wyglądzie. Skojarzenia były może dziecinne, ale skuteczne. Seraficzną bardzo zaciekawiła mieszanka nawłoci i słodkiego miodu, ciekawa była jak to smakuje, ale powstrzymała ciekawość, by zapamiętać, że napar z miodem stosuje się na ból głowy. Najbardziej skomplikowane wydawało się użycie jemioły. Na obfite krwawienie, suszyć liście, gęsty napar, ostudzić, podzielić na cztery części, trzy do wypicia, jedna na ranę – powtórzyła w myślach kilka razy. Wiedziała, że jemioła jest pasożytem drzew i trzeba się czasem wspiąć, by ją zebrać. Krwawienie wewnętrzne brzmiało poważnie, więc tym bardziej skupiła się na kalinie, którą bardzo lubiła ze względu na białe kule, które przypominały jej kwiaty. Zapamiętała, że należy wyważyć z niej napar, ale nie podawać od razu, by nie poparzyć smoka w język. Las i równiny – skojarzyła go jako krzak, a więc pasował do obu miejsc. Kiwała głowami przy każdym ziele i czekała na więcej i więcej. Dla niej ta nauka mogłaby się nie kończyć, oczywiście nie biorąc pod uwagę ważniejszych obowiązków.