OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Dwa pisklęta miały dzisiaj okazję być niesione na puszystym grzbiecie Veir. Miała na szyi kwarcowe obręcze, które idealnie nadawały się do trzymania, dlatego Hrasvelg i Ilo mogli doświadczyć miłej, przyjemnej i bezpiecznej przejażdżki. Piastunka dodatkowo przytrzymywała młodych maddarą, tak na wszelki wypadek. Zabrała także Vess, która była już nieco za duża nawet na tak umięśnione łapy i potężny grzbiet Veir. Szła z nimi jeszcze Lamia, która niedawno do nich dołączyła. Wydawała się miła i sympatyczna, ale Piastunka musiała jeszcze poznać ją bliżej, jak każdego ze stada, a przynajmniej większość.~ To takie "atrakcje" organizowane przez Strażnika dla młodych i młodocianych. Co każde spotkanie nasz Prorok wymyśla coś innego, ostatnio młodzi łączyli się w wymyślone stada i rozwiązywali tak konflikty. Wyszło średnio, ale nie mówcie tego Strażnikowi, bo będzie mu przykro. Co tym razem wymyśli? Tylko on to wie. – Tłumaczyła całej grupce, jednocześnie kierując się na Skały Pokoju. Jeżeli Vess i Lamia wyraziły na to zgodę, to w którymś momencie przerzuciły się na lot, a Veir jeszcze bardziej dbała o pasażerów na swoim grzbiecie. W końcu cała grupa dotarła na miejsce.
~ To bawcie się dobrze. Ja będę z boku. Jak widzicie, część jest już na miejscu. – Rzuciła, położyła dzieci Gerny i Isira na ziemi i sama poszła gdzieś z boku. Nieco bliżej Strażnika, ale tak tylko jak przypadało na Piastuna.
~ Witaj, Strażniku. – Skinęła mu łbem w wyrazie szacunku. Po jakimś czasie zjawili się również kompani Veir, a mianowicie renifer Mosarba i rosomak Varnil, którzy zajęli miejsce obok. Veir miała nadzieję na jakąś ciekawą dyskusję chorych na depre... to znaczy, piastunów.