Strona 2 z 5

: 20 sie 2017, 13:26
autor: Administrator

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Heulyn siedziała nieporuszona. Kryształ na górnej części pyska migotał delikatnie, załamując światło, złoto czerwone łuski rzucały rozbłyski na kamienie przed nią. Zdawała się im przypatrywać z chłodnym opanowaniem.
Czarna źrenica drgnęła, kiedy koło niej wylądowała Keezheekoni. Na kilka chwil ślepie roztopiło się nieco, ukazując również coś na kształt czułości.
Gdy podbiegła do niej Księżycowa Łuna, uśmiechnęła się krańcem pyska i owionęła ją ciepłym oddechem, odpowiadając na powitanie.
Ledwo zebrała się garstka smoków, doszło do słownych przepychanek.
Starsza nie odezwała się słowem, wydawała się nawet nie zwracać na obie smoczyca uwagi, jednak uważnie słuchała każdego słowa, przymrużając złociste powieki.
Nie reagowała, chyba że będzie do tego zmuszona.
O Brutalnej Łusce wiedziała, smoczyce miały swój osobisty zatarg i go spłaciły. Jednak wiadomość, że doświadczona Łowczyni przyjęła walkę od nieopierzonego pisklaka i to prawie go zabijając, była nowością. Spojrzała na Łowczynię, nic nie mówiąc. Porozmawiają o tym później.
Wtedy też koło niej wylądował złotołuski, a koło niego... pisklę. Maleńkie, zielono kremowe, z pomarańczową grzywą i o niebieskich oczach. Nozdrza smoczycy poruszyły się.
Syn?
Ach, czyli jednak coś się wykluło. Jaja w Cieniu pozostawały nieruchome, jednak jedno z tych, które dała samcowi było gotowe i ma przed sobą dowody ich schadzki. Kraniec pyska smoczycy drgnął. Przyglądała się chwilę młodemu.
~ Amok? A czemuż to Amok? – zagadnęła w umyśle samca, rzucając mu kpiąco rozbawione spojrzenie.
Kiedy wylądował Szkarłatne Wody, odpowiedziała na jego skinienie, ale ogólnie nie przejmowała się jego ignorancją w późniejszym etapie.
Przewróciła ślepiami.
~ Mów do niego normalnie, inaczej wyrośnie na sepleniącego gugacza – rzuciła z jakąś powagą.
Zniżyła łeb i obwąchała pisklę, zapamiętując jego zapach, a potem delikatnie rozwidlonym, gorącym jęzorem liznęła go w polik.
~ Rośnij duży, synu. Może ty, jako jeden z nielicznych przetrwasz – szepnęła cicho, miękko w jego umyśle, patrząc na niego lewym lazurowym okiem, a potem się wyprostowała, jakby nigdy nic.

: 20 sie 2017, 13:44
autor: Płacz Aniołów
Pisklęta... czemu one nigdy nie odwzajemniają jego miłości?
Na plaskacza w nos zareagował instynktownym cofnięciem głowy i cichy pomrukiem, coś pomiędzy wyrazem bólu i zdenerwowania. Choć tego drugiego Płacz nigdy nie okazał jeszcze wobec piskląt. Był nadzwyczajnie wyrozumiały, jeśli chodziło o ich zachowania. Ale niekoniecznie czyniło go to dobrym ojcem.
Chciał, nie chciał, pacnięcie w nos wywołało u Przywódcy niepowstrzymaną potrzebę kichnięcia. Wykrzywił pysk we wszystkie strony, zwiastując atak. Uniósł łeb... no i stało się niepowstrzymane. Szczęśliwie (lub nie?) zdecydowaną większość ładunku śliny i innych wydzielin zebrał Złocisty na swoją pierś. Młody miał tylko... nieco przerażający widok. Ale skoro sam strzela innych w pysk na dzień dobry, kichanie Płaczu by miało go przerazić?
– O... wybacz. – mruknął, gdy doszedł do siebie i zobaczył na kogo przyszło mu kichnąć. I mało się zastanawiając, uniósł futrzastą łapę i przetarł klatkę piersiową Łowcy wchłaniając wszelkie drobinki jego glutów i śliny.
Wykrzywił pysk w bliżej nieokreślonym grymasie, zanim poczuł, że Kalina podchodzi do pisklaka i liże go w polik. Płacz uniósł łuki brwiowe i cofnął się o krok, by nie ograniczać jej dostępu do... syna?
Raz jeszcze spojrzał na Pozłacanego.
...może niepotrzebnie ścierał z niego te śpiki?
I posłał Kalinie zdziwiony wzrok.
– To... Twój syn? – zapytał bez ogródek, nie ukazując w głosie takiego zdziwienia, jakie miało miejsce na jego pysku chwilkę wcześniej. Bogowie...! Różnica wieku między nimi wynosiła przecież tyle, ile sam Płacz miał księżyców...

: 20 sie 2017, 13:46
autor: Żar Zmierzchu
Przybył i Płomień Świtu zdziwiony nagłym wezwaniem przez znajomy już ryk Proroka. I jeszcze bardziej zdziwił się jak wiele smoków tutaj się zebrało, czyżby szykowało się coś naprawdę wielkiego. Zakołował nad miejscem zbiórki i wylądował na uboczu by nie wpaść na nikogo, po czym powoli zajął miejsce obok Ognia. W osobie Morowej Zarazy, która wraz ze Zmorą Opętanych szczerzyły do siebie kły. Widział tłumiony gniew, jemu też ciśnienie skoczyło widząc niewdzięcznicę, lecz w tej chwili nic nie mógł zrobić. Przywitał się skinieniem łba. Ta sytuacja była mu trochę nie na rękę, wydarzyła się zbyt szybko, ale mimo to przyglądał się uważnie poczynaniom obu smoczyc.

: 20 sie 2017, 13:58
autor: Mistycznooka
Łowczyni Wody.
Czy ktokolwiek jeszcze pamiętał że istniała? Nie no, pamiętał. Ale.. smoczyca i tak nie czuła się jakimś ważnym elementem, nie czuła się nawet żywa. Zadręczona tym jak życie płynie a ona nie potrafi się do niego przyzwyczaić. Z kamienna twarzą zaczęła godzić się z tym że z jej córki tak jak z niej upływa radość.. że Syn już nie wróci..
Beznadziejne to życie. Nie mniej jednak ciekawość pozostała w smoczycy, dlatego przybyła na to tajemnicze spotkanie. Chyba nawet musiała.. może będzie coś o Mrocznych? Może.. Dotarła na miejsce jako jedna z ostatnich zapewne, wlokąc się tak że wyglądała bardziej jak swój cień niż smok. Hansel siedziała na jej barku. Widać że jej córki również tu przyszły.. Jej córki.. Jedyne które jej nie opuszczą, prawda? Chociaż.. Rany Gwiazdeczki..
Smoczyca wzdrygnęła się. Wręcz niewidocznie..
Przepraszam Cię...
Płomień mógł poczuć, jak coś ciężkiego opiera się o jego prawy bark. Gdy odwrócił wzrok mógł dostrzec Mistyczną, która "dopadła" go i stwierdziła że już przy nim spocznie. Białooka nie zdążyła jeszcze "obczaić" wszystkich, potrzebowała na to chwili by rozwinąć ten proces myślowy..
Tak.
– Coś się działo już? – spytała półszeptem partnera. Może nie spóźniła się jeszcze.

: 20 sie 2017, 14:29
autor: Żar Zmierzchu
Łowczyni Wody. Pojawienie się było adekwatne do rangi, którą zajmowała, bezszelestnie, a może najzwyczajniej w świecie gwar zagłuszył jej kroki. Uwaga Onyksa i tak była skierowana na dwie wrogie sobie samice powstrzymywane tylko obecnością największego wojownika pod Barierą i jego silnych kompanów. Poczuł miłe ciepło gdy górska otarła się o jego bok mimo chłodu który buchał z jej trzewii. Mógłby przysiąc że znowu był klerykiem w dzień w którym napotkał przypadkiem Aroganckie Piękno, piastunkę Cienia o zjawiskowej aparycji. Być może był wtedy zadurzony, ale nigdy więcej nie spotkał... awatara Nytby, więc z czasem pamięć i uczucie odpłynęły na zawsze.
– Jeszcze nie, ukochana – potarł pyskiem jej policzek, wspierając się na boku partnerki. Charon wychynął spod skrzydła wlepiając gorejące czerwone ślepia w tą scenę zupełnie nie rozumiejąc o co tym workom mięsa chodzi. W jego świecie liczyły się tylko dwie rzeczy. Mordować i pokazywać na każdym kroku swoją wyższość.

: 20 sie 2017, 14:34
autor: Mgliste Wody
Amok zdumiał się jeszcze bardziej, gdy wielki futrzasty nagle gwałtownie się...skichał? I to na jego tatę! Bez względu na to, co o nim myślał, było to tak zabawne, że maluch zaśmiał się dźwięcznie i wesoło na ten widok. Wtem jednak podszedł kolejny smok. Samica, od razu stwierdził, a jej zapach...był jakiś taki znajomy, miły dla nosa. Przechylił głowę na bok, w konsternacji, przyglądając się jej. Ale co ona miała z pyszczkiem? Potem nie otwierając gadzich warg usłyszał jej słowa i rozdziawił pyszczek w niezbyt rozumnym geście. Z konsternacją się jej przyglądał. Po czym podszedł do niej i oparł się przednimi łapkami o jej jedną, prawą. Patrzył wciąż nie rozumiejąc.
Jak? – pytanie zapewne dotyczyło tego, jak Krew powiedziała coś z zamkniętym pyszczkiem. Podświadomie malec wiedział, że to mama. Nie obawiał się, a wręcz przeciwnie, ciekawska natura wepchnęła go prosto do...wroga? Ale skąd mógł wiedzieć, że Cień z Wodą wcale się nie kochają? On po prostu był u mamy, a inne smoki były. Po prostu były. Te zawiłe relacje są tak pogmatwane dla małego, świeżo wyklutego pisklęcia, że aż sapnął z tego wytężania główki nad wszystkim, co tu się działo.

: 20 sie 2017, 15:59
autor: Gonitwa Myśli
Opadła ciężko na ziemię w pewnej odległości od Skał i całej hołoty zebranej przy nich. Zmrużyła ślepie, wzrok skupiając na czerwonym samcu w centrum. A, to on wołał. Tylko ciekawe czemu? Może chodziło o coś w związku z wypadem za barierę w poszukiwaniu elfów... a może nie.
Gonitwa pociągnęła nosem i z niepokojem zorientowała się, że była pierwszą Ziemną. Nie godziło się. Może za bardzo się rozleniwili. Mogła po drodze zapędzić paru Ziemnych za sobą na Skały Pokoju, ale najwyraźniej naiwnie myślała, że młodsza krew będzie bardziej skora do ruchu.
Przybyła sama, bez kompanki czy piskląt, jak niektórzy. Zaranna i Nocny byli wystarczająco duzi, by samemu móc przybyć, a Hila... raczej nie myślała, że będzie chętny przyjść. Zostawiła Reię, aby rzucała okiem na pisklę, ale i tak pewnie zniknie jej prędzej czy później pod wodą.
Zbliżyła się szybkim krokiem do zebranych smoków, chociaż wzrok miała wbity w tą jedyną. Przemknęła obok niej, w ostatnim momencie odwracając przekornie wzrok, jakby nie chcąc, by spotkały się spojrzeniem. Czerwone pióro na końcu ogona brązowej smagnęło delikatnie ciało Łowczyni, niby przypadkiem.
Przysiadła trochę dalej od cienistych, prostując się. Ślepie miała zmrużone, łeb uniesiony, gdy patrzyła raz po raz w niebo. Zapewne szukając znajomych, ziemnych sylwetek.

: 20 sie 2017, 16:06
autor: Ostatnie Ogniwo
Przechodziłem niedaleko miejsca ryku smoka, chciałem wstąpić do świątyni, ale nagle usłyszałem ten ryk. Ruszyłem pomału w miejsce głosu. Po drodze widziałem lecące smoki i udające się na spotkanie.
Na miejscu zauważyłem większość znajomych pyszczków. Pozłacany, Kalina, Czarny, Zmora, Mistycznooka, Szkarłat i jakiś pisklak. Zmora rozmawiała jeśli tak to mogłem nazwać z jakąś ognistą. Na końcu zauważyłem smoka o czerwonym kolorze. Skądś znałem ten kolor, potem spojrzałem na siebie. Były tu smoki z każdego stada, oprócz ziemi, z której byłem tylko ja. Skinąłem im łbem na powitanie, potem zauważyłem skrytą Melodię. Podszedłem do niej i usiadłem o bok na widoku przyglądając się całej sytuacji.
Co się dzieje ciekawego? – zapytałem jej obojętnie.

: 20 sie 2017, 16:36
autor: Dymiące Zgliszcza
Pojawił się i Tiernan, który z lotu dostrzegł znajome grzbiety. Wylądowawszy kawałek od miejsca spotkania, przeszedł pomiędzy smokami spacerkiem, by poszukać rodziny i przyjaciół. Uśmiechnął się łobuzersko do Grzmota, teraz już Krwistego, ale nie zatrzymał się, by porozmawiać.
Dostrzegł matkę, Gwiazdkę, Łowczynię i kilka innych smoków. Wszyscy oni wydawali się stać w największym skupisku, więc tam się udał. Skinął głową z szacunkiem Keezheekoni, ale nie odzywał się, bo rozmawiała ona z jakąś smoczycą, której nie kojarzył. Pamiętał mgliście Łowcę, Pozłacanego, więc i jemu się ukłonił.
Gwiazdka – przywitał się z Wodną, nieśmiało i z wahaniem, ale w końcu otarł się pyskiem o bok jej pyska, a później cofnął, jakby się wstydził. Nie wiedział, czemu, ale czuł się jakoś dziwnie, witając z Wojowniczką przy wszystkich, zwłaszcza... w taki sposób. Uśmiechnął się jeszcze nerwowo, po czym, zwrócił do matki.
Mamo... O, kto to? – zapytał z entuzjazmem, widząc maleństwo obok Heulyn. Czyżby kolejne rodzeństwo? Tiernan jeszcze jakiś czas temu byłby zirytowany faktem, że Krew ma coraz więcej dzieci, które mogłaby kochać bardziej niż jego, ale teraz postanowił po prostu przywitać się z dzieciakiem. Może już wyrósł z zazdrości?
Cześć, mały – rzucił wesoło, schylając się, by zbliżyć pisk do łuskowatego pisklaka. Błękitne oczy spojrzały ciepło na mały pyszczek.

: 20 sie 2017, 17:46
autor: Szlachetny Nurt
I jak by jej tu teraz wytłumaczyć genezę imienia "Amok", wiedział że w cieniu mają takie piękne imiona, co wywodzi się z jakiejś ich tradycji, ale imię młodego wcale nie brzmiało źle. I no... pasuje do sytuacji, która miała miejsce w jego grocie.
~ Bo podczas jego wyklucia, w mojej grocie panował niezły amok. Nie byłem pewny, ale młodemu od razu się spodobało... no i to było w sumie jego pierwsze słowo. Podoba Ci się? – Posłał wiadomość, a jego głos miał być nieco rozbawiony. Póki co stawiał na taką dyskusję, przez wiadomości mentalne. Chociaż... sytuacja między Zmorą, a Ognistą nieco się poprawiła.
Obserwował jak Kalina wita się z młodym, cieszył się, że mogli się ze sobą spotkać. On nigdy nie widział na oczy swojej matki, a gdy się o niej dowiedział, to okazało się, że już nie żyje. Teraz, jako ojciec chciał zadbać o to, by Amok miał dość częste kontakty z matką. W miarę możliwości oczywiście. Nie ruszał tematu tego, czy wykluło się coś z jej jajek. Nic mu o tym nie wspomniała, co oznaczało, że póki co jajka jeszcze czekają na wyklucie, więc nie było potrzeby, by ją o to wypytywać.
Po chwili poczuł znajomą woń... czyżby Płacz? Tak, nawet kierował się ku niemu, gdy podszedł bliżej, od razu skinął łbem, na powitanie.
Jedno było o Szkarłatnym pewne, bardzo lubił pisklaki. Chociaż chyba one za bardzo nie lubią jego, albo okazują to w dość dziwny sposób. Jeszcze spotkanie się nie zaczęło, a młody już narobił mu nieco wstydu. Cóż, najpierw Melodia wyrwała Płaczowi pióro, no a teraz Amok... jego przemyślenia przerwał nagle zobaczył jak Płacz przewraca pyskiem we wszystkie strony, w końcu zatrzymując się, gdy był zwrócony akurat w jego stronę, no i... kichnął? Po chwili poczuł, że coś kleistego uderzyło w jego pierś, a teraz cała jest oklejona.
Tylko nie to... najpierw dostał twardym ogonem, a teraz glutami i śliną. Na szczęście postanowił go wytrzeć swoim futrem, chociaż to.
– Eeee, nic się nie stało. To ja Cię powinienem przeprosić za młodego, w sumie... masz chyba jakiegoś pecha do pisklaków. – Odpowiedział, w międzyczasie usuwając łapą resztki tej śliny i glutów. Pochylił się w stronę młodego.
– To jest Szkarłatny, przywódca naszego stada, następnym razem przywitaj się z nim trochę... łagodniej. – Powiedział do młodego, nie wiedział w sumie czy zrozumie co ma mu do powiedzenia, no ale powinien po samych słowach zajarzyć, że coś zrobił nie tak.
No i Płacz się domyślił, w sumie trochę bał się jego reakcji, ale nie jest aż tak źle, chyba że źle to dopiero będzie. No ale póki co pozwolił Kalinie na potwierdzenie lub zaprzeczenie, jeżeli chce ten fakt przed Płaczem ukryć.
Po chwili przyszła też Mistyczna, jakaś taka smutna i przygnębiona. Jakoś tak było, że albo ona jest smutna albo on, chciał iść ją trochę pocieszyć, no ale chyba Konsyliarz lepiej się tym zajmie. Gdy przybył Tiernan, który jak słusznie przypuszczał, był synem Kaliny, powitał go klasycznie skinieniem łba.
Przyglądał się Amokowi, próbując go pilnować, żeby to jeszcze kogoś nie pacnął, czasami jednak spoglądał na resztę zgromadzonych, patrząc czy ktoś ze znanych mu smoków nie przybył.

: 20 sie 2017, 18:23
autor: Wybrana Łuska
Kolejne wezwanie.
Jej ciało zadrżało, kiedy usłyszała głośny, potężny ryk. Uniosła łeb, mrugając i przenosząc spojrzenie w stronę, z której dochodził odgłos. Nie rozumiała jeszcze tych całych wezwań, szczególnie, jeśli ryk nie należał do przywódczyni. Powinna... Się tam pojawić? A może to w ogóle nie było wezwanie? Ach, nie miała pojęcia. Mimo to zaprzestała swojego spaceru i zawróciła. Skały Pokoju? Stamtąd dochodził ryk, toteż właśnie tam postanowiła się udać. Z początku szła, po prostu szła przed siebie, nie spiesząc się nigdzie. Była ciekawa, owszem, lecz również i ostrożna; nie miała pojęcia komu i czemu ufać. Nie znała osoby, do której należał ryk. Westchnęła ciężko i nagle zerwała się z ziemi. Byleby szybciej, a i z powietrza będzie miała lepszą widoczność na sytuację; będzie wiedziała czy powinna zawrócić.
Zajęło jej to dłużej, niż się spodziewała. Z góry dostrzegła zbiegowisko na Skałach Pokoju, tak, jak zakładała. Zniżyła lot i wylądowała w znacznej odległości od reszty smoków. Zmrużyła oczy i zatrzymała się. Dostrzegła Gonitwę Myśli, dostrzegła także Krwistego Kolca, na widok którego lekko skrzywiła się. Westchnęła i ruszyła dalej, by dołączyć do zgromadzonych. Usiadła gdzieś z boku, nie narzucając się nikomu swoją obecnością. Obserwowała, dostrzegając przy tym także smoczycę, która ją nakarmiła. Zauważyła także dwie panie, które były na spotkaniu młodych... W tym jedna już wyrośnięta. Nikogo więcej absolutnie nie kojarzyła. Zacisnęła lekko zęby i usiadła, poruszając lekko ogonem z nerwów. Zatem... Po co tutaj byli? I kim był smok, który ich wezwał?

: 20 sie 2017, 18:31
autor: Pióro Krwi
Słysząc ryk który dotarł do mnie uśmiechnęłam się radośnie. Wreszcie dotarłam na miejsce z którego dobiegał ryk. Rozejrzałam się dookoła zaciekawiona spoglądając na każdego smoka po kolei. Widząc wywernę z którą walczyłam i która prawie mnie zabiła warknęłam wściekle idąc w kierunku matki którą szturchnęłam czule nosem w ramach przywitania. Usiadłam koło niej uśmiechając się do znanych mi smoków przyjaźnie z paroma wyjątkami na które nawet nie spojrzałam.

: 20 sie 2017, 18:32
autor: Ukryta Intencja
Powoli podejść... cichutko, zignorować ten brutalny stanowczo zbyt głośny ryk... iść dalej przed siebie. Tak oto wyglądało przejęcie się młodej samiczki wezwaniem na jakieś głupie spotkanie. Cień był dla niej ważny to fakt, ale nie było to przecież wezwanie przywódczyni prawda? Mogła je więc chyba zignorować i ćwiczyć dalej. W skupieniu śledziła już tego lisa prawie godzinę, ale pragnęła mieć jego miękkie młode, rude futerko. Łapy niesamowicie ją bolały, ale musiała być przecież cierpliwa... obserwowała kiedy młody odejdzie od matki i wtedy mogłaby go zaatakować. Minęła kolejna porcja czasu i w końcu nadarzyła się okazja. Uśmiechnęła się pod nosem i uniosła nieznacznie zad ku górze gotowa do skoku. I wtem poczuła muśnięcie w umyśle, sygnał ponaglający od jej matki. Poczuła go idealnie gdy właśnie miała skończyć! Zachwiała się, łapa poślizgnęła się na liściach i samiczka gruchnęła dołem pyska o runo. Lisy uciekły z piskiem... Na bogów MAMO!
Podniosła się, przez uderzenie ranka którą jak dotąd się nie zajęła otwarła się na nowo i zapiekła. Oczywiście, że nie pokazała jej nikomu! Przecież miała być wojownikiem nie będzie grymasić na rany, zwłaszcza tak małe. Westchnęła ciężko i wzbiła się w powietrze. Nie miała wyjścia... jednak będzie musiała pojawić się na tym zebraniu.
Już z oddali zobaczyła masę smoków. A mogłam się w tym czasie uczyć. Wylądowała miękko nieopodal od wszystkich i otrzepała się po podróży. Nabrała powietrza uniosła dumnie główkę do góry i ruszyła do smoków które mogłaby kojarzyć. Padło rzecz jasna na Heulyn która gapiła się na jakiegoś brzydkiego pisklaka. Dirlilth zatrzymała się w pół kroku czując się jakby ktoś zaciskał jej wielką pieść na gardle. Mama ma nowego malucha? Ale... Zmarszczyła brwi nie przejmując się, że ranka znów zapiekła i wyciekło z niej kilka kropel krwi i czegoś żółtego.
Nie zapytała, widziała to w ślepiach tego małego i w postawie matki. Może samice takie rzeczy skądś wiedziały? Z potwornym bólem rodzącym się gdzieś w piersi i gardle wycofała się i poszła czym prędzej do Zmory. Przełknęła łzę, w końcu łowczyni nie lubiła słabych. Ona też była zajęta, syczała na jakaś brzydką smoczycę z Ognia... ale chyba nie przeszkodzi jej gdy usiądzie nieopodal niej i jej kompanów, prawda? Uniosła dumnie łepek do góry i przymknęła ślepia nie chcąc się na nikogo patrzeć.

: 20 sie 2017, 18:48
autor: Zmora Opętanych
___Zmora nie zwracała już uwagi na uzdrowicielkę Ognia. Ich rozmowa dobiegła końca. Spotkają się jeszcze kiedyś, to było pewne. Możliwe, że poleje się krew. Krew Ognia i krew Cienia, obie zmieszane z genami dzikich smoków z odległych ziem. Z równin i z północy. Ach, cóż ta poetyczny punkt widzenia.
___A potem pojawiła się ona. Wywerna poczuła jej zapach i zmrużyła lekko ślepia. Poczuła jej dotyk na swoim ciele, tak subtelny, finezyjny, niemal niedostrzegalny dla niej samej, a co dopiero dla innych. Łowczyni spojrzała na nią, gdy była już z przodu, więc mimowolnie skierowała spojrzenie liliowych ślepi na zad Gonitwy. Na to jedno, jedyne uderzenie serca.
___I to nie był koniec wrażeń, gry spojrzeń. Samica usłyszała cichy stukot kopyt, jakby pegaz chciał jej coś powiedzieć. Łowczyni spojrzała w bok, widząc Dirlilth, która pojawiła się obok, jakby chciała znaleźć się dalej od matki. Heulyn była obecnie bardziej zainteresowana innym pisklakiem i rozmową z dwójką Wodnych. Czyżby młoda adeptka poczuła ukłucie zazdrości?
___~ Nie jesteś jedynym dzieckiem swojej matki. Źle się z tym czujesz? ~ Mruczący, nieco sykliwy, ale raczej przyjazny głos Zmory odezwał się w umyśle Cierniowej, muskając go delikatnie, nienachalnie. Samica patrzyła przed siebie, chociaż kątem oka zerkała na młodą.

: 20 sie 2017, 19:19
autor: Wieczorna Aura
Tym razem gdy usłyszała ryk proroka spała akurat w legowisku. Szczerze powiedziawszy nie miała najmniejszej ochoty się gdziekolwiek ruszać. Podejrzewała, że będzie tam mnóstwo smoków, które będą wygłaszać swoje problemy i takie tam. Rozpoznała, że wezwanie nie jest jedynie dla młodych czy starych, lecz dla wszystkich. Z głośności owego przekazu wywnioskowała, że musiał go słyszeć każdy osobnik, znajdujący się w barierze. Świetnie. Tłumne spotkanie czterech stad. Jak nic posypią się rany, a jak to będzie niedozwolone to kąśliwe uwagi. Już była na takim zebraniu i do dziś jej wystarczy. Przewróciła się na drugi bok i sfrustrowana otworzyła miętowe oczy. Iść czy nie iść? Wyciągnęła łapy do przodu, rozciągając zastałe mięśnie, ale nie ruszyła się z miejsca. Leżała tak przez jakiś czas, dogłębnie zastanawiając się nad tą iście ważną decyzją. Pewnie w tym czasie zebrało się już sporo smoków, a ona nawet się nie pofatygowała, by się podnieść. Nie uśmiechała jej się wizja siedzenia i słuchania, jak co chwila ktoś się kłóci. A może nie będzie tak źle? Teraz spotkanie będzie prowadził prorok, który powinien opanować sytuacje. Choć ostatnio też był na zebraniu, a słowem się nie odezwał, by uspokoić tą zgraje napaleńców. Wreszcie zwlokła się z posłania i niespiesznym krokiem skierowała się w odpowiednim kierunku. Miała nadzieje, że dobrze idzie, bo wezwanie słyszała już jakiś czasu temu, a ona wtedy nie myślała zbyt trzeźwo, więc może zabłądzić. W sumie nadal była mocno zaspana, ale ten wielce ciekawy spacer ją trochę rozbudził. Kiedy dotarła na wyznaczone miejsce spostrzegła, że jest tu już naprawdę dużo smoków. Od razu przyszło jej do głowy, żeby stąd odejść zanim ktoś ją zauważy. Nie miała dzisiaj nastroju na siedzenie w takim tłumie. Została jednak i postanowiła usiąść gdzieś całkowicie z boku. Kilka Ziemistych też tu było, lecz nie przysiadła się do nich. Dzisiaj wolała mieć więcej przestrzeni osobistej. Tak się złożyło, że najbliżej niej była różowołuska smoczyca ze złączonymi rogami, której imienia nie pamiętała. Nie zwróciła na nią zbytniej uwagi i po prostu położyła się na ziemi, zakładając łapę na łapę i czekając na słowa wyjaśnienia od proroka. Ziewnęła jeszcze przeciągle, rozbudzając się już całkowicie. Teraz jej miętowe oczy nabrały żywszego koloru i niezauważalnie lustrowały przybyłe towarzystwo.

: 20 sie 2017, 19:53
autor: Ukryta Intencja
Nie zauważyła ruchu jaki wykonała w kierunku Zmory tamta Ziemna samica bo Dirlilth za bardzo pogrążona była w niezrozumiałych do końca przez siebie uczuciach. Widok jednak tego małego pisklaka i jej matki nad nim. I czemu tylu Wodnych też tam było... Choć czuła się smętnie, uniosła dumnie głowę i zacisnęła szczęki.
A mogłam się uczyć, zostać w lesie i szlifować umiejętności faktycznie potrzebne w Cieniu. Ale nie... bo spotkanie, bo trzeba być, bo ważne. I teraz proszę! Jakiś paskudny pisklak koło mamy. Nigdy nie będzie taki jak ja... prawda? Milion myśli obijało się po jej umyśle kiedy w końcu poczuła w głowie głos Zmory. Nawet nie usłyszała, że pegaz uderzał kopytem o ziemię. No ładnie. Czy się źle czuła? Nie... Prawda? Znów poczuła wielką pięść zaciskającą się jej na gardle. Niech ten stary, duży, czerwony smok przemówi, a ona będzie mogła wrócić do odrywania wiewiórkom ogonków.
~Mama jest zajęta... nie chcę jej przeszkadzać. Poza tym jestem już prawie dorosła i... nie, wszystko dobrze, dziękuje Zmoro.~ powiedziała mentalnie 10 księżycowa samiczka. Nie uniknęła jednak przesłania swojego ładunku emocjonalnego do smoczycy. Sen ją ostrzegała, żeby nad tym panować, ale ta głupia maddara zawsze robiła coś nie po myśli Dirlilth. Zmora mogła poczuć dość spore pokłady zawiści i bólu.
Młódka też starała się patrzeć przed siebie. Z boku mogłaby wyglądać jak nieco mniejszy klon Zmory tylko w kolorach Heulyn. I w sumie tyle było w temacie. Samiczka dalej czekała na to aż Prorok zabierze głos i uwolni ją od tego spotkania.