Strona 3 z 38

: 21 lut 2014, 15:49
autor: Gra

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Przechylił delikatnie głowę, wpatrując się w Inną, która wtuliła się w jego futro. To było bardzo miłe uczucie. A na dodatek było trochę cieplej, podczas gdy naokoło panował mróz. Przymrużył lekko oczy, nie spuszczając wzroku z adeptki, a gdy usłyszał pytanie natychmiast na nie odpowiedział:
Poza wojną... wydaje mi się, że jest tak jak zawsze. Wojownicy i czarodzieje walczą, łowcy polują, a adepci się szkolą, nic poza tym. Od czasu do czasu pojawi się ktoś nowy, ale niektórzy też odchodzą... – odpowiedział.
Odchodzą... Miał oczywiście na myśli Esencje. Odeszła z Wody nikomu nic nie mówiąc, walczyła przeciw im podczas wojny. Ale pomimo tego wszystkiego nie był na nią zły. No bo jak miałby być zły na swoją matkę? Nie ważne co zrobi, i tak będzie jego rodziną, więc jeśli ma być szczęśliwa w innym stadzie to nikt nie mógł jej tego zabronić.
Jak jest za barierą? – zadał pytanie.
Sam nigdy tam nie był i raczej nie miał zamiaru tam iść. Wolał zostać w Wolnych Stadach, w końcu tu jest jego dom.

: 23 lut 2014, 12:52
autor: Inna Łuska
Czyli oprócz wojny nic się nie zmieniło, a przynajmniej nic nie zmieniło się w Wodzie. Może tylko w Ziemi smoki stały się jakby inne? Może to dlatego, że jako jedyne ze stad nie musiało walczyć na tej wojnie? Tylko co to ma do tego, że Ziemni tak się zachowują?
-Za barierą... Jest trochę inaczej niż tutaj. Są tam równinni, którzy są trochę straszni ale nic nam nie zrobili. Poza tym jest całkiem podobnie. Stado Słodkiego to także po części równinni, choć nie tak źli jak ci pozostali. -odpowiedziała mu.
Za barierą nie było wcale tak źle, przynajmniej Słodki był dla niej miły. Szkoda, że on tym został. Może już wcześniej poczuł, że nie wszyscy Ziemni są dla niego mili i dlatego odszedł?
Spojrzała na Wyblakłego, czekając aż coś powie.


: 23 lut 2014, 18:28
autor: Gra
Pokiwał łbem słuchając słów Innej. Trochę wiedział o barierze, a także co jest poza nią, w tym równinnych i raczej nie był zbyt chętny żeby opuszczać Wolne Stada.
Ja raczej nie wyszedłbym poza barierę, chyba, że miałbym ważny powód. Nie chcę opuszczać swojego stada, jest dla mnie naprawdę ważne i chcę w nim zostać i pomagać kiedy zajdzie taka potrzeba – powiedział.
Zamilkł, przez dłuższą chwilę patrząc się na adeptkę i nie odzywając się ani słowem. W końcu wpadł na pomysł, żeby zadać jej pytanie.
Nauczyłaś się czegoś od naszego ostatniego spotkania? – spytał – Ja już jestem właściwie gotowy na ceremonię, więc niedługo będę łowcą.
A jak u niej? Był bardzo ciekaw czy już coś potrafi.

: 11 maja 2014, 16:41
autor: Strasznik
Kanciarz był głodny. Bardzo głodny. O ile na polowaniu udało mu sie znaleźć sporo kamieni, to jedzenia żadnego i teraz był wręcz o krok od śmierci głodowej. Samiec, przeklinając siebie pod nosem, doszedł powoli na Tereny Wspólne i dalej – aż do Bliźniaczych Skał. Tu, w podnóżu, położył się na śniegu i zmrużył ślepia. Nie, nie mógł tak umrzeć – to niegodne! Przeżył już gorsze rzeczy niż głód! Sięgnął do źródła Many i wyobraził sobie lodowy pocisk, który miał polecieć pionowo w górę i rozprysnąć się w powietrzu, wzywając do futrzanego jakiegoś smoka. Może ktoś zareaguje i nakarmi?

: 11 maja 2014, 16:48
autor: Księżycowa Łuna
Słoneczko rzadko opuszczała bezpieczne tereny swego Stada, po ostatnich wydarzeniach wolała nie wychylać nosa poza obręb granic, ale jej wędrownicza natura przez to cierpiała. Owszem, Ziemia była ogromna, wiele miejsc do zwiedzania, jednak pomimo strachu przed smokami, ciągnęło ją tam, gdzie raczej wolałaby nie być. Cóż, pokrętny tok myślenia, ale młoda nic nie mogła na to poradzić. Była już przy Bliźniaczych Skałach, podobało jej się tam, chociaż czuła się znacznie pewniej pośród osłony wiekowych drzew. Tak więc, gdy tylko doszła do tych skał, dostrzegła coś migoczącego na tle szarości nieba i zaintrygowana, wbrew sobie, ruszyła w tamtą stronę, stąpając cichutko pośród białego puchu. Nie wiele czasu minęło, gdy dotarła do Podnóża, dostrzegając w bieli szarość czyjejś sylwetki. Znieruchomiała, unosząc nieco pyszczek, aby zielonymi ślepkami przyjrzeć się postaci. Czyżby był ranny? Ciekawość i strach walczyły ze sobą nieustannie, przez co Słoneczko postąpiła jeden jedyny kroczek ku nieznajomemu.

: 11 maja 2014, 17:21
autor: Strasznik
Usłyszał kroki, potem poczuł woń... A potem otworzył ślepia. Nie, nie był ranny, chociaż blizny na jego barkach sprawiały wciąż wrażenie świeżych – miały przecież już ponad dziesięć księżyców! Ale jednak nie zarosły futrem na nowo. Cóż, bywa. Samczyk obserwował chwilę w milczeniu kolorową smoczycę, która przyszła tutaj i stała... I patrzyła. A potem zrobiła krok. Powoli uniósł się, nie okazując żadnej agresji.
– Witaj, nieznajoma – powiedział cichym, szeleszczącym głosem. – Mam nadzieję, że cię to nie urazi, ale... Masz cokolwiek do jedzenia? – widać było, że ledwo utrzymuje się na łapach, a spod jego gęstego futra wystawały żebra. Zaniedbał się, nie ma co! A czemu był taki miły wobec Tęczowej? Cóż... Powód był oczywisty dla każdego, kto poznał już Kłamcę – miał interes, więc był milutki.

: 11 maja 2014, 22:40
autor: Księżycowa Łuna
Słoneczko znieruchomiała, widząc, jak samczyk unosi pysk i patrzy ku niej przerażającymi karminowymi ślepiami. Pierwszy raz widziała takie oczy u smoka i musiała przyznać, że podobny widok sprawiał, iż w jej sercu pojawił się niepokój. Przełknęła ciężko ślinę, zniżając smukły, jaskrawy łebek, poruszając delikatnie różowawym noskiem. Kiedy samczyk wstał, samiczka instynktownie postąpiła ten jeden krok do tyłu, a ogon przylgnął do jej zadniej, prawej łapy. W jej zachowaniu wiele było z pisklęcia, ale zielone, jaskrawe ślepka kryły w sobie coś innego, jakąś powagę, ale i nieodłączny strach.
Uniosła w zaintrygowaniu, niepewnie żółte uszka, słysząc głos samczyka. Ach!
Spuściła onieśmielona pyszczek, patrząc na swe przednie łapki, odetchnęła głęboko i skinęła łebkiem.
Śnieg przed przednimi łapami samczyka zamigotał, iskrząc się złotem, a po chwili przed nim pojawiło się truchło konia, świeże, chociaż już chłodne . Nieśmiało uniosła łebek, patrząc z nutą ciekawości na nieznajomego.

: 12 maja 2014, 16:42
autor: Strasznik
Spojrzał jeszcze raz krwawymi ślepiami na zawstydzoną Tęczową i, gdy tylko był pewien że samiczka patrzy na niego, skinął łbem w geście podzięki, po czym zaczął ze smakiem jeść koninę . Ach, jak dawno nie miał świeżego mięsa w paszczy! Trzeba przyznać, że po raz pierwszy od dłuższego czasu był zadowolony w tej chwili. Gdy skończył, wbrew wszelkim domysłom ze strony Ognistych, a zwłaszcza ich Przewodniczki, samiec z pełną kulturą wylizał łapy i otarł też pysk, po czym korzystając z lodowej magii usunął resztki. Nie byli barbarzyńcami, wbrew temu o co ich osądzano.
-Kanciarz-uznał, że wypada się przedstawić kolorowej samiczce, która ocaliła go przed śmiercią.

//jeśli chcesz, możemy pofabulić :) Jeśli zaś nie – po prostu odleć czy coś xD

: 12 maja 2014, 19:43
autor: Księżycowa Łuna
Samiczka jednak nie miała śmiałości zbliżyć się bardziej do nieznanego jej samca, którego futro zdawało się przesiąknięte suchym, wulkanicznym pyłem i ostrym aromatem siarki. Czuła ten zapach tylko raz, gdy poznała tego dziwnego, jasnego samca z ciemniejszymi znaczeniami.
Mimo to Słoneczko z zadowoleniem patrzyła, jak samczyk posila się tym, co mu ofiarowała. Nie mogła nic na to poradzić. Wiedziała, że jej duma i zadowolenie będzie tym większe, gdy sama zacznie polować na zwierzynę, którą będzie mogła dawać głodującym.
Patrzyła więc, jak samiec niszczy szczątki i oczyszcza swe łapy i pysk, na co uśmiechnęła się mimowolnie samymi kącikami gadzich warg. Różowawy nosek zmarszczył się przy tym delikatnie. Słysząc głos samczyka, uniosła żółte, spiczaste uszka, a końcówka jej ogona drgnęła. Zamrugała żółtymi powiekami i odetchnęła cichutko.
Mnie zwą Tęczową – odszepnęła swym cichym, miękkim rozedrganym głosem, z nieśmiałością patrząc na samca zielonymi ślepkami.

: 08 cze 2014, 20:56
autor: Krzyk Honoru
-Widzisz córcia to jest Podnóże Skał.– zatoczyłem łapą łuk pokazując Mani niewielki skrawek Bliźniaczych Skał.
Szedłem z córką na grzbiecie na miejsce spotkania z Irracjonalnym. Trzeba nauczyć tę dwójkę podstawowych umiejętności. Zwłaszcza Irracjonalnego bo to aż wstyd, żeby Adept nie potrafił biegać, czy latać.
Łapy grzęzły mi w śniegu, ale można przywyknąć do ciągłego mrozu.
-Spotkamy się tu z Irracjonalnym Kolcem. Będziecie uczyć się biegać...– ciągnąłem uśmiechając się pod nosem.

: 08 cze 2014, 21:23
autor: Mania
Smoczyca była zachwycona otaczajcym ją nowym światem. Nie bała się ani nie była nie pewna jak jej wcześniejsze duszy wcielenie. Była żywo zainteresowana! Och... to znaczy nie ruszała się dużo na grzbiecie ojca podczas przejażdżki, ale to nie z tego powodu, że chciała być grzeczna, ale... Typowo dla siebie się zacinała. Nieruchomiała i gapiła się w jeden punkt. Na przykład na lodowy sopel gdzieś tam zwisający z jakieś skały. Wszystko było nowe. Wszystko chciała zobaczyć, ale jej umysł skupiał się na szczegółach. Mało ważnych szczegółach i zapamiętywał je tak dokładnie, że już na zawsze pozostawały w pamięci kruszynki. Światło padające na lód, najmniejsza ryska. Wszystko.
Tata się odezwał. Smoczycę wybudziło to z dziwnego stanu. Gdy usłyszała słowo Irracjonalny. Od razu zapiszczała radośnie.
– Irrr! zamachała ogonem, a gdy tata się zatrzymał grzecznie zaślizgnęła się po skrzydle ojca i stanęła przed nim na ziemi. Cała rozradowana. Machała ogonem stojąc chwiejnie na nóżkach. Jej oczka starały się nawiązać kontakt wzrokowy z Ogniem.
– Tata! – pisnęła jeszcze nie wiadomo dlaczego... Chociaż...może dlatego, że stał przed nią?

: 09 cze 2014, 22:04
autor: Krzyk Honoru
-Tak, pojawi się tu za niedługo.– uśmiechnąłem się do Manii. – Ale zanim przyjdzie możemy nauczyć cię biegać.– dodałem łaskocząc ją pazurem za uchem.
-Dlatego teraz musisz ustawić się odpowiedniej pozycji. -przybrałem bardziej surowy ton, taki nauczycielski. -Ugnij troszkę łapki, wyciągnij przed siebie szyję, tak, żebyś mogła obserwować to co jest przed tobą, ale też to co jest bezpośrednio pod twoimi łapkami. Skrzydełka mocno przyciśnij do ciała, a ogon lekko usztywnij i unieś do góry na niewielką odległość. – instruowałem, a każdemu kolejne,mu poleceniu towarzyszyły moje gesty tak, że pod koniec stałem w pozycji do biegu.

: 09 cze 2014, 22:42
autor: Mania
Irek nie przyjdzie teraz? Smoczyca westchnęła nieco zawiedziona, ale zaraz potem słuchała już tatusia. Bardzo bardzp uważnie. Wbijała woje instensywnie niebieskie ślepia w jego sylwetkę jakby na świecie nie było nic innego. Tylko ona tata....i ... nauka. Smoczyca poczekała aż skończy. Najpierw wysłuchaj i zrozum, pomyśl, a potem rób. Mania mniej więcej rozumiała juz wszystkie słowa wypowiedziane przez ojca. zaczłęa więc przyjmowac pozycję. Najpierw łapki. Miała ich jeszcze małą świadomość, ale jakoś dawała sobie z tym radę. Zgięła je w stawach łokciowym i kolanowym, a także delikatnie w nadgarstkowym i śródstopowym. Dokładnie tak jak pokazywał jej jej tata. Potem szyja. Wyciągnęła ją niepewnie przed siebie, ale nie zorbiła tego na pełną odległość, a delikatnie, luźno, tak aby było jej wygodnie. Była nieco mniej wyprostowana niż szyja taty, ale przecież każdy ma swój styl biegania prawda? Teraz oczy, starała się ustwawić swoją główkę w ten sposób, pod takim kątem aby widzieć to co miała przed sobą ale także pod własnymi łapkami. Spojrzała kątem oka na swoje skrzydełka. Zgięła ja powoli i przciągnłęa do siebie.Nigdy tego nie robiła więc czuła się z tym dziwnie. Jej mocno złożona błona lotna dotykała jej boków i... łaskotała ją. Zachichotała. To było zabawne. Teraz ogonek. Musiała sie nieźle skupić aby przejąć nad nim kotntrole, ale bowiem był najbardziej nie zależy ze wszystkich części smoczego ciałka. Gdy jednak wystawiła język i skupiła się nieco bardziej... udało się jej unieść go i usztywnić.

: 10 cze 2014, 21:24
autor: Krzyk Honoru
Obszedłem córkę dookoła sprawdzając jej ustawienie. Wyglądała na prawdę zabawnie, gdy tak próbowała zapanować nad swoim ciałem. Chichocząc pod nosem oglądałem jej pozycję, by w końcu stwierdzić, że nie jest źle i można przejść dalej.
-Ślicznie kochanie.– uśmiechnąłem się do córki. – Teraz powoli rusz do przodu. Przejdź kawałek marszem stopniowo przyspieszając kroku, aż dojdziesz do truchtu. Stawiaj pewnie łapki. – nakazałem. Sam ruszyłem do przodu najpierw wolno, ale z każdą chwilą przyspieszałem. Mój szybki marsz wystarczał, by Mania biegnąca koło mnie poruszała się truchtem.
Zerkałem cały czas na pociechę sprawdzając, czy wszystko w porządku. W końcu nie mogę pozwolić na to, żeby się przewróciła. A w tak wysokim śniegu o to wcale nie jest tak trudno.

: 11 cze 2014, 9:56
autor: Mania
"Ślicznie kochanie" smoczyca bardzo polubiła te słowa. Chciała usłyszeć je jeszcze raz i jeszcze i jeszcze! Zamerdała ogonem, zapominając na chwilę o trzymaniu ho w odpowiedniej pozycji.
To trwało jednak tylko chwilę.
Znowu była niemal chorobliwie skupiona na ojcu. Uspokoiła ogon i ruszyła przed siebie tak jak tata kazał. Jej ciało poruszało się w marszu bardzo wydajnie. Zad i przód nosił się a głowa delikatnie opadała, wyciągała łapki jak najdalej. Starała się nadać samej sobie większy pęd.
Goniła ojca. Tylko zrównanie się z nim w tym momencie się liczyło. Mając bardzo silną motywacje mała smoczyca przyspieszyła tak bardzo, że łapki już nie nadążyły. Instynktownie zmienił się ich takt, zaczęła bardzo niezgrabnie truchtać. śnieg był bardzo głęboki dlatego podnosiła swoje łapy dość wysoko tak aby sie przez niego przedrzeć. Przciągnęła nieco ku sobie głowę, wyginając lekko szyję. Ogon cały czas kontrował jej odchylania. Przez to jakoś utrzymywała się w pionie. Wyciągała dość mocno prawą tylną łapę w tym samym m,omencie co prawą przednią. Nie wbijała pazurków w ziemię, bo tata nic o tym nie mówił. Oczywiście skrzydełka miała przyciśnięte mocno do ciała.
Goniła tatę...

: 11 cze 2014, 19:34
autor: Krzyk Honoru
-No dobra córcia skręcamy!– zawołałem radośnie. – Żeby to zrobić musisz zarzucić łbem w odpowiednią stronę i wygiąć ciało w łuk. Najpierw łeb potem szyja na koniec tułów. Ogon jest przeciwwagą, ma zapewniać ci równowagę, więc jeśli poczujesz, że się chwiejesz i tracisz pion po prostu zacznij nim balansować. – wyjaśniłem zrównując się z Manią.
Zademonstrowałem córci cały proces zgrabnie wyginając się w prawo. Wykonałem jeden skręt, przebiegłem prosto kawałeczek, po czym wykonałem drugi skręt, tym razem w lewo. A na koniec zwieńczyłem całość zataczając pełny okrąg.