Strona 3 z 36

: 18 kwie 2014, 1:08
autor: Złota Łuska

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Przechyliłam lekko łeb na bok. Dla mnie było to oczywiste. Wzruszyłam więc lekko barkami. – Im więcej uzdrowicieli tym więcej smoków, które trzeba karmić. Po co szkolić pięcioro na tę profesję? Wystarczy dwójka, by sprawnie leczyć. Zwłaszcza, że wyszkolony uzdrowiciel znaczy dla Stada więcej niż wyszkolony czarodziej. Uzdrowiciel może walczyć, czarodziej nie może leczyć. To logiczne. – odparłam, nieco mocniej akcentując ostatnie dwa słowa. No, ale nie byłam znowu taka wredna, jak mogłabym być. Gdy zawiał wiatr, zapach smoczycy zawirował w moich nozdrzach, a ja zmarszczyłam nieco nos. – Dziwnie pachniesz. – dodałam, prosto z mostu, spoglądając na nią nieco zniesmaczona tym odkryciem.

: 19 kwie 2014, 12:07
autor: Bławatek
Zastanowiła się nad tym chwilę. – Ale Uzdrowiciele także mogą zdobywać mięso na swych wyprawach. Uzdrowiciele nie mogą walczyć. Przynajmniej nie na arenie. A na wojnie muszą leczyć rannych więc walka także odpada. – Przerwała na chwilę by złapać tchu. – Uważasz że dziwnie? Możliwe. Bo widzisz pochodzę ze stada Wody. Pewnie już słyszałaś że się niedawno rozpadło? No właśnie. Musiałam dołączyć do innego stada i wybrałam Ziemię, która po złączeniu z Wodą przybrała nazwę stada Życia. Dlatego zapachy dwóch stad się zmieszały.Za to ty pachniesz jak stu procentowa Cienista.

: 19 kwie 2014, 16:18
autor: Złota Łuska
Zmarszczyłam lekko nos, ale kiwnęłam lekko łbem. W moich ślepiach pojawił się dziwny błysk. – Zmiana nazwy Stada? Czemu? – zapytałam. O dziwo w moim głosie dało się dosłyszeć nutkę zaciekawienia. Kompani Esencji to to nie są, ale to też fajna sprawa. Zmiana nazwy, czy to w ogóle możliwe? Mama mi o niczym takim nie mówiła. Gdy usłyszałam o moich zapachu, wypięłam dumnie pierś, spoglądając na nią uważnie. – Nic dziwnego. Moi rodzice przybyli tutaj zakładając to Stado. – wyjaśniłam z nieskrywaną dumą. W końcu moje pochodzenie jest dla mnie bardzo ważne. Dzięki temu wiem, kim jestem. I co muszę, nie, co chcę robić.

: 21 kwie 2014, 13:53
autor: Bławatek
Ech, ta duma. Dla niej nie miało znaczenia w jakim jest stadzie. Dla nie liczyło się najbardziej to jakie ma stosunki z współbratymcami stada. Oczywiście chciała by były one dobre, jak najlepsze, Najwyrazniej Kadma różniła się charakterem z Euforią, ale to chyba nie zaszkodzi w zawarciu znajomości. – Cóż, tą decyzję podioł Złudzenie Życia, który jeszcze wtedy nazywał się Marzenie Ziemi. My nie prosiliśmy go o to wcale. Ziemni także. Chciał on w ten sposób upamiętnić, uczcić połączenie stad. Jedni byli za, inni przeciw. Samą nazwę także ciężko było ustalić. Ale jakoś to wyszło. A wiesz dlaczego twoje stado nazwał się Cień?

: 21 kwie 2014, 16:03
autor: Złota Łuska
A więc to tak. No cóż, dla mnie to trochę dziwne. Zmieniać swoje Stado, bo dołączyło do niego kilka smoków. Zwłaszcza, że nikt go o to nie prosił. Ale, z drugiej strony, może chciał pokazać, że szanuje wszystkich? Któż to wie. Jestem jednak pewna, że Uśmiech prędzej by zdarł skórę z Aterala niż zmienił swoje Stado, bo ktoś do niego dołączył. Na jej pytanie wzruszyłam lekko barkami. – Cień jest odwieczny. Jest częścią tego świata. Tą mroczną częścią. Tak jak i my. Historia mojej rodziny usłana jest mnóstwem ciał, mordów i krwi. Jesteśmy zdeterminowani i nie ulegamy. Tak jak nie da się zniszczyć cienia, tak nie da się zniszczyć nas. – odparłam, unosząc kąciki pyska w uśmiechu.

: 25 cze 2014, 20:35
autor: Zwiastująca Łuska
Wyrocznia znowu opuściła obóz i grotę matki. Niektórzy mogliby uznać, że to samobójstwo. Pięcioksiężycowe pisklę jest bezbronne na tych terenach, tym bardziej, jeśli jest kompletnie bez opieki. Ale chęć nauki i zdobywania wiedzy wzięła górę. Dlatego też Cassandra przybyła do Błękitnej Skały, oczekując przybycia pewnego tajemniczego, dawnego adepta Ognia. Teraz jest on samotnikiem. Miał nauczyć tej kruchej istotki sztuki pływania. Może nie jest to niezbędna umiejętność, ale zawsze warto to umieć. Gdy znalazła się w umówionym miejscu, rozejrzała się wokół siebie i usiadła, owijając łapy swoim ogonkiem. Wiedziała, że musi okazać szacunek starszemu od niej samcowi. Lepiej wrócić do rodziców w jednym kawałku. Dlatego też trochę się bała, ale starała się tego po sobie nie poznać. Była mała, przeciętnej wielkości, ale absolutnie bezbronna. Na dodatek musiała uważnie się rozglądać, żeby przypadkiem nie zaatakował jej jakiś drapieżnik, na przykład lis czy wilk. Lepiej być ostrożnym.

: 27 cze 2014, 0:09
autor: Znamię Chaosu
No prosze, jego slawa jednak osiagnela odpowiedni poziom, jaki przypuszczal. Samotnik. Gdyby wczesniej mu powiedziano, ze tym wzbudzi wieksze kontrowersje, niz dolaczenie do ginacego stada zrobilby to juz na samym poczatku. Wtedy historia zapewne potoczylaby sie inaczej, a teraz? Teraz po prostu sie szwedal. Nie widzial braci i siostr juz dlugi, dlugi czas i watpil, by ci chcieli dalej tutaj przebywac po tak oschlym przyjeciu. Naznaczony nie zamierzal jednak marnotrawic ziemskiego ciala na tak glupia sprawe, jak blachostka. Chcial w przyszlosci zobaczyc, co te smoki reprezentuja, czym sie kieruja. By moc pozniej zgladzic je i wziac do niewoli. Choc i tak juz byly niewolnikami, wiec moze je uwolni? Bog wojny jeszcze nie byl co do tego pewien. Tak czy inaczej szedl w zamysleniu na miejsce, gdzie ktos go wolal, a on nie byl jednym z tych, ktorzy po prostu sa glusi na wolania. Przybyl wiec pod Bledkitna Skale, rozgladajac sie za tym, kto chcial go poznac. I zobaczyl, mlode, bezbronne piskle. Znow. Mial dosc pisklat. Jednak i tak podszedl i spojrzal na mala, bo widzial ze ma do czynienia z samiczka, swoimi lodowatymi, snieznobialymi slepiami, ktore nie wyrazaly niczego.
-Naznaczony.
Oznajmil po chwili przyjemnym, glebokim glosem, w ktorym mozna bylo zatonac. Tak bardzo nie pasowal on do tej postaci, ze az mogloby sie wydawac, ze kto inny przemawia przez tego smoka. No i w pewnym sensie tak wlasnie bylo, w konczu Naznaczony wcale nie zwal sie Naznaczony i wcele nie byl tym, za kogo sie podwal.

: 27 cze 2014, 10:00
autor: Zwiastująca Łuska
Młoda widząc przybyłego samca szybko wstała i lekko się ukłoniła ~ Cass... Znaczy Wyrocznia ~ poprawiła się. Musi zapomnieć o tym głupim imieniu które nadała jej matka. Wyrocznia brzmi znacznie lepiej. Samicę zaintrygował ten smok. Naturalnie był od niej dużo starszy. Większy. I miał futro, podobnie jak jej matka. Ciekawiły ją korzenie tego smoka. Raczej nie urodził się tutaj. Nie wytrzymała, musiała się spytać ~ Wybacz że się pytam, ale skąd pochodzisz? ~ powiedziała z wyczuwalną nutką entuzjazmu w jej głosie. Nie pisklęcym, piskliwym. Wyrocznia cechowała się wśród innych piskląt tym, że miała bardzo dorosły głos. Dziwne są te geny. Przekręciła nieznacznie łebek na prawo, aby lepiej słyszeć przybysza.

: 27 cze 2014, 12:33
autor: Znamię Chaosu
Snieznobiale slepia tego samca przeslizgiwaly sie po fioletowych luskach smoczycy, przypominala mu ta mloda pewna starsza juz smoczyce, ktora odeszla, a ktora byla wyjatkowo...nieprzyjemna. Tak, chyba to slowo nie w pelni wyrazala emocje tego smoka, jednak po coz rozgrzebywac trupy? W zasadzie dzieki niej byl prawie niezalezny i nie musial sie nikogo sluchac.
-Pochodze z Polnocnych Gor.
Oznajmil po chwili ciszy, jaka nastapila po pytaniu pisklecia. Nie zamierzal wpierw odpowiadac, po czym stwierdzil ze i tak nie ma sensu zatajac informacji, ktora wcale nie jest tajemnica.

: 09 sie 2014, 16:31
autor: Słodycz Zbawienia
Po rozmowie z Okiem potrzebowałam nieco czasu, żeby wszystko sobie przemyśleć. Zaskoczył mnie. Zbyt wiele spraw ostatnio mnie zajmowało i nie dostrzegłam tego, co oczywiste. Obok mnie kroczył Kurama, który chciał poznać nieco otoczenie, w którym będzie żył. Całkiem nieźle nam się dogaduje i mam nadzieję, że tak pozostanie. Przysiedliśmy na skale, aby odpocząć i obejrzeć okolicę. Mój kompan przysiadł obok mnie, rozglądając się.

: 09 sie 2014, 16:42
autor: Tygrysia Łuska
Opierając swe ciało na przednich skrzydłach, wbijając ze złości pazury tylnych łap w ziemię Tygrysia zawędrowała na Błękitne Skały. Właściwie z początku to ona spacerowała po tej niewielkiej polance, zatopiona w swym czarnym umyśle. Dlaczego była zła? Otóż dobijają ją dwie rzeczy; pierwsza to brak umiejętności latania, a druga to jej niepamięć. Niczego nie pamięta ze swej przeszłości, kim była i gdzie mieszkała? Co to są za jej urywki w głowie? Czy to była walka a może coś innego. Oto pytania które będą ją męczyły przez całe życie. Jednak z tej dziury wyrwał ją nieznany zapach, zwierzęcy zapach i smoczy. Podniosła swój łeb i ujrzała w odległości ok. dwudziestu metrów na skale, siedziała smoczyca ze żbikiem. Niewątpliwie nie należała do cienia, biło od niej dziwne gorąco które Tygrysia wyczuła. Wyprostowała się i patrzyła w milczeniu na smoczycę i jej kompana.. Rzadko się odzywa.

: 09 sie 2014, 16:52
autor: Słodycz Zbawienia
To Kurama pierwszy dostrzegł samicę. Nie znał osobiście prawie żadnego smoka, zwłaszcza z Cienia. Nie musiał warczeć, by poinformować mnie o przybyszu. W końcu jesteśmy połączeni więzią. Obróciłam łeb w kierunku, który mi wskazał i przyglądałam się samicy. Wyglądała na smoka wywernowego, jak Blask. Spoglądałam na nią uważnie, ale kąciki mojego pyska delikatnie uniosły się ku górze. Nigdy nie pałałam nienawiścią do ledwo co poznanych smoków. Kurama wydawał się być nieco podejrzliwy, z uwagi na nieznany sobie zapach.

: 09 sie 2014, 18:17
autor: Tygrysia Łuska
Z'Hanora zwróciła uwagę najpierw na prawie że nastroszonego kota, podeszła jeszcze bliżej i postanowiła się odezwać – Twój koteczek chyba mnie nie lubi- powiedziała to trochę z kpiną no ale cóż ona na to poradzi? Usiadła patrząc na smoczycę nieco z dołu, poruszyła nerwowo skrzydłami i wbiła swój kolczasty ogon w ziemię.

//wena kaput!

: 10 sie 2014, 10:47
autor: Słodycz Zbawienia
Zmrużyłam nieco ślepia. Koteczek, tak, bardzo pasuje do Kuramy. No, ale cóż zrobić? Mój kompan machnął ogonem. Ach ta kocia komunikacja niewerbalna. Ja zaś wzruszyłam lekko barkami, głaszcząc go po grzbiecie. – Twój zapach jest dla niego kompletnie obcy. Dlatego też jesteś potencjalnym zagrożeniem. – odparłam. Drapieżniki tak mają, ale co się dziwić? Całe życie muszą radzić sobie same, narażone na ataki innych drapieżników. Są też nieco słabsze niż my, smoki.

: 28 sie 2014, 13:01
autor: Gałązka Jaśminu
Liliowa przybyła na Błękitną Skałę potrenować lot. Skoro czuła się całkiem nieźle w innych formach ruchu, dlaczego by nie także ruch w powietrzu? Stanęła więc na brzegu skały i rozprostowała duże skrzydła. Nigdy nie miała większych problemów z ich używaniem, ale postanowiła rozgrzać je przed treningiem. Kilka razy pomachała nimi porządnie, wykonała kilka okrężnych ruchów, poruszała całym ciałem, porozciągała się, a gdy uznała, że już czuje wszystkie mięśnie potrzebne do lotu, ugięła mocno łapy i skoczyła w przód, w przestrzeń przed sobą. Pół otwarte skrzydła rozwinęły się zupełnie i samica mocno niemi uderzyła podrywając swoje smukłe ciało ku górze. Różne formy startu nie sprawiały jej trudności, problemem była raczej sama zwrotność i to właśnie postanowiła potrenować. Na początek porządnie się rozpędziła. Gdy czuła już świszczący w uszach wiatr, zdecydowała się ostro zakręcić. Przy takiej prędkości nie mogła się zupełnie zatrzymać na kilka sekund jak robi się to przy ostrych zakrętach podczas biegu. Musiała więc wykonać to inaczej. Przechyliła się mocno w lewo, gdyż własnie w tę stronę chciała skręcić i zablokowała skrzydła w stawach w pozycji niemal prostopadłej do ziemi. Odmachnęła się ogonem dodając sobie większą siłę skrętu i zakręciła. Niestety straciła też na wysokości. Wyrównała lot i kilka razy mocno uderzyła skrzydłami by wznieść się wyżej. Uznała jednak, że ciąłem nieźle jej to wychodzi, a gdyby tak... Spojrzał w górę na białe chmury płynące po niebie. Wyciągnęła się ku górze i mocno machnęła skrzydłami kierując się pionowo do góry. Nie było to łatwe. Na początku powoli, bo ustawienie skrzydeł pod takim kątem było dość niewygodne, przynajmniej dla kogoś, kto nigdy nie próbował takiego manewru. Po chwili jednak samiczka przyzwyczaiła się i z każdym machnięciem leciała szybciej. Dla zmniejszenia oporu powietrza podkuliła mocno łapy i wyprostowała się jak struna. Nawet uszy położyła po sobie. Niesamowicie byłoby wpaść w chmury z takim impetem. W pewnym momencie Liliowa czując ogromny pęd powietrza, spróbowała jeszcze jednej rzeczy. W pewnym momencie ustawiła skrzydła w takie sposób, by nadać swojemu opływowemu ciału ruch wirowy. Zaraz po tym przytuliła skrzydła do pleców zamykając ich główne stawy nad swoją głową. W ten sposób zrobiła z siebie coś na kształt... śruby. Zakręciło się jej w głowie, wychodziło więc na to, że udało się jej zrobić to, co chciała. Lepkość i chłód jaki poczuła na futrze oznajmił, że dosięgnęła chmury. Szybko rozprostowała skrzydła, które uderzyły z hukiem i zamieszały w wilgotnej bieli. Liliowej zaparło dech w piersi. Jeszcze nigdy nie była tak wysoko. Odetchnęła głębiej bardzo rozrzedzonym powietrzem i spojrzała w dół... wszystko takie małe. Uśmiechnęła się do siebie. Mięśnie skrzydeł podczas takiego wysiłku zaczęły doskwierać jej nieprzyjemnym napięciem. Postanowiła jednak chwilę powisieć w chmurze i wznieść się nad nią by po podziwiać widoki. Dopiero gdy nasyciła oczy, zdecydowała się na ostatnie ćwiczenie. Skierowała ciało w dół i dodając sobie odwagi westchnęła głęboko by za chwilę, złożyć skrzydła do połowy. Dzięki temu zaczęła szybko spadać ku Skale. Kleryczka czuła jak krew zaczyna szybciej krążyć w jej żyłach ze strachu. A co, jeśli nie uda się jej wyhamować? Skała była coraz bliżej więc trzeba było wyczuć moment... Jeszcze trochę, jeszcze bliżej... Różowa grzywa powiewała na wyprostowanej szyi. Całe jej ciało znów było napięte i gotowe do manewru. Jeszcze trochę... Około skrzydło od ziemi, Liliowa z całej siły wyprostowała skrzydła i wygięła się ku górze, by pociągnąć ciało i lotem ślizgowym zbliżyć się do ziemi. Poczuła jak łapy ocierają się o trawę, więc podkuliła je mocniej. Serce biło jak oszalałe... Przynajmniej wiedziała już, ze na przyszłość, trzeba reagować szybciej. Ustawiła front skrzydeł do góry by zwiększyć opór powietrza i uderzyła nimi zagarniając powietrze przed siebie i trochę pod. W efekcie na chwilę zawisła w powietrzu a potem opadła na ugięte łapy, które machinalnie wyprostowała. Po raz któryś odetchnęła głęboko i wzdrygnęła się. Nie była pewna czy jak na swoje nikłe umiejętności, nie przesadziła aby, ale skoro żyła i miała się całkiem dobrze, to chyba nie... Rozejrzała się jeszcze, a widząc, ze Skała jest pusta i cicha, skierowała się ku Obozowi, tym razem pieszo. Musiała dać odpocząć wyeksploatowanym skrzydłom.

: 15 wrz 2014, 19:10
autor: Spojrzenie Mroku
Sylwetka granatowołuskiego samca o niezbyt pokaźnych rozmiarach zamajaczyła na horyzoncie. Smok leciał tutaj na spotkanie. Nie miała być to zwykła rozmowa, zwłaszcza że nie będą rozmawiały dwa typowe smoki jakie teraz można spotkać na terenach wolnych stad. Ponadto, oba smoki miały mieć ze sobą więcej wspólnego niż przyszła rozmówczyni samca mogła przypuszczać. Spojrzenie po dość długim locie ucieszył się że w końcu mógł wylądować. Nie przepadał za długimi podróżami, gdyż podczas takich lotów niewiele się działo nie licząc zmieniającego się w dole krajobrazu. Podczas pierwszych lotów, w wieku pisklęcy, może i było to zabawą, jednak po kilkudziesięciu księżycach przestawało nią być. Gdy w końcu wylądował, łowca przysiadł pod skałą i w milczeniu czekał na przybycie prorokini