OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Adept powoli podszedł do smoczycy, gdy ta machnęła łapą. Wiedział, że na terenach wspólnych jest bezpieczny, więc nie było potrzeby bycia podejrzliwym. Dodatkowo, samica była przyjazna, nawet jeżeli trochę onieśmielająca. Mimo tego, że była zima, to z jakiegoś powodu Zefirowi było nadmiernie ciepło w okolicy Sztorm. Rumieńce na policzkach były ledwo widoczne, lecz stały się czerwieńsze, gdy podszedł bliżej niebieskiej samicy. Miała też sporo wdzięku, jak na kogoś jej postury. W skrócie, była niczego sobie, ale Żwawy wiedział lepiej niż oceniać po wyglądzie. Słuchał nauk wojowniczki, zastanawiając się czy to oznaczało, to co on myślał, że to oznaczało. To już kolejny raz, gdy uczył się łowiectwa od kogoś nie ze swojego stada. Może to dlatego, że w stadzie go znali i niekoniecznie lubili.Młody zrobił jak go poinstruowano. Wyprostował się i zrobił głęboki wdech przez nos. Powoli filtrując powietrze, starał się analizować zawarte w nim zapachy. Niska temperatura przeszkadzała trochę w tym zadaniu, gdyż jedyne co czuł prze pierwszą chwile to mróz. Szczypanie w jego nozdrzach, które próbowały przyzwyczaić się do zimna, nie dawały mu żadnych informacji. Na szczęście nie trwało to długo i zimowe powietrze szybko stało się znośne. Wraz z tym, Żwawy zaczął rozróżniać zapachy. Mokre liście, leżące na ziemi, nasiąknięte topiącym się śniegiem. Kora drzew, która usiłowała utrzymać rośliny przy życiu w takich ciężkich warunkach. Próchnica, którą pokryta była nauczycielka. Otworzył pysk i zrobił wydech, próbując poczuć smak powietrza. Nie spodziewał się, że to zadziała, ale naprawdę było czuć jakiś smak. Jego obecność była ledwo wyczuwalna, a smak był ciężki do określenia. Ponownie, wszystko było po prostu zimne i mokre. To też smak to odwzorowywał. Był podobny do zamarzniętej sterty liści, z posmakiem grzybni. Ciekawe, że powietrze może mieć smak. Zefir zastanawiał się jakie jeszcze zastosowania mogła mieś ta umiejętność. Zapewne dałoby się lepiej wyczuć zdobycz, ale to nie wszystko. Dzięki temu można łatwiej znaleźć w sumie wszystko, jeżeli wie się czego się szuka. Niesamowite, pierwsze parę chwil z nową nauczycielką i już poznaje nowe i ciekawe techniki.
Nie próżnując przeszedł zaraz do właściwego polecenia. Skupił się na swoim nosie, a właściwie, na cienkiej skórze, która pokrywała jego górną część. Przeważnie patrzył soę na liście drzew, żeby określić kierunek wiania wiatru, lecz podczas pory liściastych dywanów na drzewach nie było liści. Dlatego ten okres był chyba jednym z trudniejszych dla łowców, nie tylko dlatego, że było zimno, ale dlatego, że zmieniało się dużo rzeczy w naturze, do których smoki musiały się przystosować. Ale ten trick, pomoże z jedną trudnością jaką przedstawia ta pora roku. Samiec pozwolił, aby powiew uderzył w jego pysk. Wiatr nie mógł gnać ze zachodu, gdyż wtedy uderzałby w jego plecy i nie czułby nic na pysku. Zimno było wszech obecne, ale odczuwał delikatne wstęgi niewidzialnej siły na lewej części pyska.
-Północ… nie czekaj…– Chyba nie tylko północ, gdyż nie odczuwał takiego samego uczucia na całej lewej części pyska. To oznaczało, że chłód naciera z dwóch kierunków. Drogą dedukcji, można było łatwo dojść do prawidłowego wyniku.
-Północno-wschodni. O! I smakuje trochę jakbym ugryzł zamarzniętego liścia, tak trochę pikantnie, ale ostatecznie jak ziemia.