OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Kolejna sprawa, a dokładniej skradanie. Dzień chylił się ku końcowi, ale smoczyca miała na tyle sił, by trenować.Mocno skupiła się na przypomnieniu wszelakich informacji na temat ważnej umiejętności, jaką było owe skradanie. Gdy już wyciągnęła potrzebną wiedzę z ostatnich zakątków swego umysłu, uformowała je w spójną myśl.
~ Skradanie to trudna sztuka polegająca na bardzo cichym przemieszczaniu się, jednocześnie uważając na ogromną ilość elementów mogących przeszkodzić w osiągnięciu celu. Były to między innymi: naturalny wiatr, mogący zdradzić zapach, kruche gałązki, liście różnej barwy czy nawet bialutki śnieg kruszący się pod naszym ciężarem, które wytwarzały wyraźne dźwięki. Własny oddech, który można było łatwo usłyszeć oraz wiele, wiele innych drobnych i większych rzeczy. Łapami nie wolno mocno uderzać, trzeba lekko stąpać. Cel do którego się podkradamy trzeba uważnie obserwować, aby być w stanie szybko zareagować w momencie wykrycia naszej persony. Zazwyczaj przydaje się wtedy kamuflaż oraz bezruch, ewentualnie możemy przepuścić atak, lecz miał on mniejsze szanse na sukces niż podczas udanego skradania. Trzeba bardzo się skupić, żeby nie popełnić absolutnie żadnego błędu ~ pomyślała, wzdychając cicho. Teraz czas na przyjęcie pozycji pomagającej w tym. Zniżyła piękny, biały, majestatyczny łeb, jednocześnie uginając wszystkie łapy w taki sposób, by móc swobodnie się poruszać oraz nie dotykać delikatnym brzuchem zielonej trawy i błota. Skrzydła trzymane blisko ciała, zaś ogon uniesiony lekko nad podłoże i usztywniony. Była już gotowa do części praktycznej. Wyraźnie wyobraziła sobie młodą sarnę, pożywiającą się cichutko między bezlistnymi drzewami oraz dużymi krzewami. Co jakiś czas szybko podnosiła swój mały łeb, bardzo bojąc się o swe krótkie życie. Takie niestety było okrutne prawo natury, słabsi padali ofiarą silniejszych. Azlopea wpierw sprawdziła z której strony wieje zdradliwy wiatr. Obecnie jej zapach leciał wraz z nim w kierunku zwierzęcia, trzeba było zatem zrobić małe okrążenie. Na ugiętych łapach okrążała swój cel, uważając na wszelakie reakcje wytworu wyobraźni oraz na elementy przyrody, które narobiłyby dużo hałasu. Gdy znalazła się po drugiej stronie sarny, skierowała swe ciche kroki w jej kierunku. Powoli, badając zachowanie płochliwego zwierzęcia, zmniejszała odległość. Oddychała powoli oraz prawie bezdźwięcznie. Uważała gdzie stąpa, coby nieliczne gałązki nie pękły. Nagle zwierzyna spojrzała na nią. Zatrzymała się w absolutnym bezruchu, zakładając, iż teoretycznie miała na sobie kamuflaż. Sarna nie wykryła jej i ponownie zaczęła wyrywać zębami kępkę trawy, należącą do świata wyobraźni. Ominęła jeden z krzewów stojący jej na przeszkodzie i znalazła się tuż przy celu. Wyskoczyła w jej kierunku z wyciągniętą do przodu głową, ale jej kły trafiły tylko powietrze. Był to przecież tylko twór wyobraźni, nic prawdziwego. Wylądowała na łapach, w miarę cicho. Zastanowiła się przez chwilę nad kolejnym dla siebie zadaniem. Nagle poczuła olśnienie. Zauważyła w pobliżu jedno z drzew. Wyobraziła sobie jak na jednej z gałęzi siedzi kruk, na takiej wysokości, aby była w stanie doskoczyć. Plugawa ponownie zaczęła od okrążania ptaka na ugiętych łapach, aby wiatr przywiewał jej zapach zwierzyny, a nie na odwrót. Unikała wszelakich przedmiotów mogących ją zdradzić przy najmniejszym kontakcie fizycznym. W końcu zaczęła powoli iść w kierunku celu, utrzymując wzrok na swojej ofierze. Starała się cicho oddychać oraz stąpać na tyle lekko, aby błoto i trawa pod jej kończynami nie wydała ani jednego chrzęstu czy innego dźwięku. Gdy jedno drzewko stanęło jej na przeszkodzie, zamiast omijać je, jeszcze bardziej ugięła łapy oraz pochyliła nisko łeb. Dzięki temu, niemalże w żółwim tempie przedostała się pod znajdującymi się nad nią gałęziami, nie zahaczając przy tym o żadną. Przyjęła poprzednią postawę i dalej skradała się do kruka, aż w końcu znalazła się wystarczająco blisko. Szybko wyprostowała kończyny odbijając się od ziemi. Wyciągnęła do przodu swoją głowę i przekrzywiła ją na bok, aby łatwiej mogła dostać się do kruka. Silnymi szczękami chciała go złapać, ale zamiast tego trafiła w gałąź. Wylądowała tym razem z mniejszą gracją na trawie i postanowiła wrócić do obozu.