Strona 4 z 33

: 06 mar 2017, 22:01
autor: Cień Kruka

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Jaspis pokiwała łebkiem z namysłem.
– Czy da się wyczarować takie oko do patrzenia z daleka? Wtedy nie musieliby ryczeć.
Gdyby maddara mogła ukształtować się w oko, które na przykład powiesiłyby nad drzwiami jaskini, to mogłyby na odległość widzieć, kiedy przychodzą jacyś goście. A kolejne oko podrzuciłyby na tereny Wrogów. I jeszcze jedno w świątyni, bo Jaspis była ciekawa, co robią bogowie, kiedy nikt nie patrzy.
Ale, nawet pomijając kwestię maddarowych oczu, Chaosia miała rację. Potrzebowały jaskini i bez dyskusji!
– Znasz jakieś dobre jaskinie?
Pamiętała jeszcze, jak ciężko było znaleźć jaskinię dla SAP'u. Przeszukały wtedy wszystko... Chyba przeszły po każdej istniejącej jaskini na terenach Cienia. I z każdą było coś nie tak. Wybranie kiepskiej jaskini zaś byłoby podejrzane – zaczęłyby się pytania, dociekania, smoki by się zastanawiały skąd brak u nich kataru przy dziurawych ścianach, lub dlaczego ich jaskinia śmierdzi zdechłym trupem. Trzeba wybrać dobrze, bo każdy tak robił. A stereotypowe zachowania pozwalają wtopić się w tłum.

: 07 mar 2017, 22:22
autor: Deszczowa Kołysanka
Woow, to by było naprawdę dobre pytanie. Chaos przez chwilę milczała, z wyrazem skupienia na pyszczku. Da się coś takiego zrobić? Przeanalizowała w myślach swoje właściwości dotyczące maddary.
-Nie jestem pewna, ale chyb nie.. Maddara to nie jest coś, co może zostać umieszczone w jednym miejscu – raczej to polega na naginaniu rzeczywistości do swoich celów, ale nie pozostawianiu jej jako coś, co będzie działaś sobie samo, odrębnie od nas. Dlatego twory z niej znikają.
Uśmiechnęła się. Przez ten pomysł z okiem, wpadła jej na myśl inna idea. Ale gdyby nie Jaspis.. No cóż, smoki skazane byłyby na zdzieranie gardła.
-Za to, zamiast robić oka, możemy na wejściu zostawić jakąś widoczną wiadomość, sugerującą, żeby przybyli wysłali do nas maddarową wiadomość, jeśli nas nie będzie. Poza tym, planuję zdobyć kompankę, a gdyby to się udało, ona mogłaby kontrolować grotę za nas co jakiś czas i w razie czego przenosić wiadomości.
Uśmiechnęła się, przechylając łebek tak, aby wiatr nie zawiewał jej grzywki na oczy.
-Nie rozglądałam się jeszcze za taką jaskinią, od czasu kiedy szukałyśmy tamtej pewnie dużo się pozmieniało. Znaczy.. No wiesz, niektóre zostały zajęte, jakieś się pewnie zwolniły. Pasowałoby znaleźć coś, co pomieści minimum trzy smoki, nas i jeszcze tego gościa.. A najlepiej cztery, ale też nie jakiegoś specjalnie wielkiego, bo po co? I tak tam często nie będziemy. No i oczywiście pozory, czyli bezwietrzność i dostęp do wody.
Przez moment jej ton brzmiał tak, jakby wypowiadała myśli na głos. A może tak było?
-Uprzątniemy to trochę i przyniesiemy jakieś kwiatki jak zaczną rosnąć. Jeśli nei będziemy tam spędzać dużo czasu, to raczej nie powinno się bałaganić.
Mruknęła, po czym jakby ożywiła, się, z uśmiechem zwracając do Jaspisi.
-A ty widziałaś coś, co by się tak względnie nadało i choć trochę przypominało teoretycznie zdatną do mieszkania jaskinię?
No właśnie, może Motylek coś gdzieś napotkała, nawet przypadkiem. A może.. W gruncie rzeczy, jeśli nic konkretnego nie znajdą, to ostatecznie można zaanektować dawną jaskinię ojca, chociaż Chaos nie miała najmniejszej ochoty jej używać. Wolała znaleźć coś ich wspólnego.

: 02 kwie 2017, 13:15
autor: Wola Przeznaczenia
Kryształowa wylądowała z gracją na wzgórzu świetlików rozglądając się z zaciekawieniem dookoła. Było tu naprawdę ładnie szkoda tylko że nie przybyła tu po to by rozmyślać. Zaryczała najgłośniej jak potrafiła chcąc zawołać kogoś kto mógłby ją nakarmić. Czekając rozglądała się dookoła i usiadła sobie rozluźniając skrzydła a przednie łapy owijając swoim ogonem. Po chwili spojrzała na niebo chcąc wypatrzeć kogoś kto mógłby lecieć.

: 02 kwie 2017, 13:27
autor: Zmora Opętanych
___Zmora usłyszała ryk krótko po swoim przebudzeniu. Zapadał zmierzch, niebo było coraz ciemniejsze z każdą minutą. Smoczyca nie musiała już obawiać się światła słonecznego. Wyszła z jaskini, rozejrzała się, wzięła głęboki wdech, pozwalając by chłodne powietrze owiało jej ciało i napełniło pojemne płuca. Wywerna wyskoczyła do góry, machając intensywnie wielkimi skrzydłami, lecąc w kierunku, z którego dochodziło wezwanie.
___Dotarła do Dzikiej Puszczy stosunkowo szybko, lądując na Wzgórzu Świetlików, w odległości trzech ogonów od adeptki. Podeszła do niej powolnym krokiem, idealnie wyważonym, delikatnym, a zdecydowanym jednocześnie. Wkrótce zza zarośli wyskoczyła także Banshee, trzymając się kawałek za łowczynią. Kwestia bezpieczeństwa – sytuacja między stadna była napięta, może to całe wezwanie było tylko pułapką, mającą na celu zlikwidowanie jednego z Cienistych?
___Wywerna nie odezwała się ani słowem, tylko przywołała z jaskini porcję mięsa , która wylądowała u łap Kryształowej. Smoczyca nie widziała powodu, by miała zostawać na dłużej, więc powoli zebrała się do odejścia.

: 02 kwie 2017, 13:52
autor: Wola Przeznaczenia
Widząc samice z stada cienia uśmiechnęła się lekko. Kiedy przed nią pojawiło się mięso kiwnęła w podzięce głową.
-Dziękuje bardzo- Powiedziała wgryzając się w mięso raz po raz szarpiąc głową i tym samym rozrywając wszystko. Mięso w zastraszającym tępię zniknęło a pozostały tylko kości które zaczęła gryźć żeby wydobyć z nich pyszny szpik. Po zjedzeniu wszystkiego oblizała swój pysk oraz pazury po czym wzniosła się w powietrze kierując się w stronę swojej groty.

: 04 maja 2017, 17:14
autor: Obojętny Kolec
Nie było tu świetlików, wciąż czekały na nastanie ciepłych dni, pozostawiając swoje wzgórze ciemne i ciche. Żaden blask nie rozświetlał oczu Tęczowej, siedzącej nieruchomo pośród kołyszących się łagodnie traw. W jej oczach odbijało się jedynie zimne światło rozgwieżdżonego nieba, którego ogrom potęgował samotność panoszącą się w jej sercu. Dzisiejsza noc choć pyszniąca się milionami gwiazd i pachnąca wiosennymi kwiatami nie miała kojącej mocy. Była zimna i pełna cierpienia, nawet jeśli łapy uzdrowiciela starły z Tęczy oznaki fizycznego bólu. Tam, gdzie wściekłą czerwienią kwitły świeże rany, teraz widniały różowe blizny, które za kilka księżyców zupełnie pokryje miękki chaber i płowa zieleń.
Z taką łatwością futro ukryje piętna wojny... szkoda jedynie, że równie łatwo nie da się ukryć blizn na duszy.
Po zmroku futro Tęczowej ściemniało, stopiło się z nocą, sprawiając, że była jedynie nieruchomym cieniem na tle rozgwieżdżonego, wiosennego nieba. Równie nieważkim co wszystkie inne cienie, płaskim, żyjącym naprawdę jedynie wtedy, gdy przed sobą miał istotę przesłaniającą zabójczy blask.
Tęczowa bała się samotności, a teraz czuła, że nie ma nikogo, kto chroniłby ją przed rozmyciem się w świetle minionych wydarzeń.
Poczucie zdrady i bezsilności stworzyły w jej sercu ranę nie mniejszą niż te, które otrzymała w wojnie. Ta jednak była po stokroć boleśniejsza. Za jej sprawą wątpiła w swoje szczęście, wątpiła w smoki, za które przysięgała oddać własne życie. Czuła się samotna nie mniej niż wtedy, gdy straciła całą swoją rodzinę, jednak teraz czuła, że traci ją w inny sposób.
Czy nie lepiej żyć w samotności, skoro ból straty jest tak okrutny?
Jakże była głupia i beznadziejnie naiwna wierząc w zapewnienia o rodzinie, stałości i szczęściu! Przecież to wszystko kłamstwa powtarzane jedynie wtedy, gdy przed pyskiem nie pojawiał się problem. Dlatego uciekła, choć brak jej było odwagi, by w całym tym gniewie posunąć się krok dalej i poszukać szczęścia poza granicami Stad.
Chciała tłumaczyć się strachem, pierwotną obawą przed zranieniem i konsekwencją złych wyborów, ale w duchu wiedziała, że poddając się zupełnie pragnieniu ucieczki stałaby się jak oni wszyscy, egoistycznie zapatrzonym w siebie idiotą. Łatwo było pozostać jedynie cieniem, ale jaki wtedy byłby sens życia? Postanowiła więc, że wyjdzie wszystkiemu na przeciw, spojrzy prosto w słońce, niech ją oślepi! Ale weźmie sprawy w swoje łapy, natłucze do tępych łbów to, o czym zapominały zaślepione gniewem. Ale... jeszcze nie teraz, jeszcze... nie dziś.
Dzisiaj chciała po prostu poddać się smutkowi, wykrzyczeć niebu swój żal i wylać gniew z potokiem łez. Za cały ten czas, gdy musiała być silna, gdy sprzeciwiała się cierpieniu. Teraz pozwoliła, by wypełnił ją po same brzegi. Miała nadzieję, że to ją oczyści, że odzyska siły do walki zupełnie innej niż ta, do których przywykła.
Miękką ciszę nocy rozrywał szloch, a wiatr niósł jego echo między drzewa Dzikiej Puszczy i tłumił szelestem świeżych liści.

: 17 maja 2017, 23:12
autor: Księżycowa Łuna
Samiczka w pewnym momencie rozdzieliła się od grupki, jaką tworzyła mamusia z braciszkiem.
Wszystko bardzo, bardzo ją interesowało, a to malutkie żyjątka – chociaz od żuczków trzymała się z daleka! – motylki, myszki przebiegające z piskiem do norek, śpiewające ptaszki, o wiele milsze od tej całej Hansel, której mama ufała bezgranicznie i mała nie rozumiała dlaczego.
Mimo to coś ją ciągnęło na niewielkie wzgórze, które dostrzegła pośród drzew.
Było ich tutaj naprawdę wiele!
To było niesamowite, dotąd myślała, że grota jest całym jej światem, a potem zobaczyła obóz Wody i nie sądziła, że może być coś większego ponad to...
A potem mama zabrała ich granicą na tereny, które nazywała wspólnymi, gdzie można spotkać smoki ze wszystkich Stad!
Trochę ją to onieśmielało po tym, jak mamusia mówiła, że obecnie nie wszyscy się lubią, no i miała poznać tego tajemniczego ta-tę.
Ale w pewnym momencie pobiegła za rozkosznym, błękitno zielonym ptaszkiem, który ćwierkał tak rozkosznie, aż zrozumiała, że się zgubiła i dostrzegła to wzgórze.
Wspięła się po zboiczu, odbijając się łapkami od miękkiej trawy, aż dotarła na szczyt, gdzie rosło ooogrooomneee drzewo!
Sapnęła, dysząc cięzko, zauroczona i usiadła na zadku, obserwując drzewo, które musiało być największe na całym świecie.

: 17 maja 2017, 23:57
autor: Samiec
Można by mówić, że Przestrzeń wcale nie ma rozpisanego planu, bo to nie tylko nie możliwe, żeby coś niewidocznego oddziaływało na żywe istoty, ale też zbyt nieprawdopodobne by jeszcze świadomie układało wydarzenia dla pojedynczych osobników. A jednak nie prawda. Bo jak inaczej nazwać to urocze ciemnołuskie stworzenie, które wyrosło znikąd przed Samczymi ślepiami? Takich zjawisk nie określało się jako przypadki, lecz właśnie przychylność Przestrzeni, tym razem Lądu, który najwyraźniej czerpał przyjemność nie tylko z wyśmiewania morskiego, ale także jego relacji z pisklętami. Może chciał mu przekazać jak dobrze spisywał się na swoim stanowisku? Albo po prostu lubił go i dlatego, żeby od niego nie uciekał po paru przykrościach, dawał mu takie drobne upominki, w postaci umysłów czekających na wykształcenie.

Gdy Młoda wdrapywała się na wzgórze, Samiec wylegiwał się – nawet jeśli nie koniecznie w ramach relaksu – pod pewnym okazałym krzewem, zaledwie półtorej ogona od cudownego drzewa. Pisklęta nie były spostrzegawcze, a już szczególnie, gdy coś przykuło ich uwagę, więc korzystając z tej chwili niewidzialności przyjrzał się jej dokładnie, zaciekawiony w co się tak wpatruje. Czyżby pierwszy raz wychodziła z groty? Nie przeczył, że roślina była imponująca, ale zdawało mu się, że dla stworzeń, które urodziły się na Lądzie, takie zjawiska są już zupełnie naturalne.
Podniósł się i nie zwracając uwagi na pozostałe w nim zdrętwienie ruszył łapa za łapą, w stronę nieznajomej. Zagadywanie do dorosłych nie było przyjemne, nawet jeśli odnajdywał na to sposoby, a kontaktowanie się z pisklętami zawsze przychodziło mu bardzo lekko.
Nie powinnaś się w nie tak długo wpatrywać– powiedział, przystając kawałek za jej pleckami. Jego głos brzmiał łagodnie, ale kryła się w nim nuta zaniepokojenia, jakby o dobro samiczki. Któż wie co takiego mogło uczynić jej to drzewo, ale najwyraźniej coś mogło.

: 18 maja 2017, 21:49
autor: Księżycowa Łuna
Maleńka dyszała ciężko po długiej wspinaczce, jakby właśnie wdrapała się na sam szczyt ogromnego świata. Wywaliła przy tym jęzorek na bok pyszczka, zniżając nieco łebk, a potem postanowiła, że chce bliżej obejrzeć to dziwne, ogromne drzewo.
Miała wrażenie, że jest stare niczym całe te ziemi, a może starsze, bo inaczej dlaczego urosłoby takie wielkie?
Ale właśnie wtedy, kiedy dźwigała się na drżących lekko łapkach, poczuła za sobą poruszenie, i cień położył się na nią, a ona usłyszała głos.
Zamrugała szybko powiekami i ze zduszonym piskiem zadarła łebek do tyły, wyginając szyję tak, że niemal jej sobie nie skręciła, aby móc spojrzeć na tego dziwnego kogoś za sobą, kto miał dziwny głos, zupełnie nie podobny do głosu mamusi, cioci Niewinnej czy cioci Kryształowej.
Był taki... niski, i wyglądał inaczej, coś trzepotało mu na szyi i w ogóle nie mógł być nikim kogo znała, nie pachniał znajomo i wyglądał obco... był samiczką? Bo przecież samiczki rządziły światem, nawet jeżeli mama twierdziła, że był ktoś taki jak samiec czy ta-ta.
Dlaczego mam na nie nie patrzeć? Wyląda tak pięknie, takie wielkie i niesamowite, musi być baldzo stale, plawda? A kim jesteś? Nie słyszałam cię wcześniej i nie widziałam. Pojawiłaś się znikąd? Czy jest w ogóle coś takiego, jak nikąd? Co to w ogóle oznacza, i masz takie zabawane coś na głowie, a ja to właśnie chciałam zobaczyć, gdzie zaplowadzi mnie ptaszek, ćwielkał tak pięknie, ale mamusia gdzieś indziej jest telaz i już sama nie wiem – włączyła swój ryb wielu słów, zbyt zaskoczona, aby być kimś innym, niż sobą.

: 19 maja 2017, 13:46
autor: Samiec
Choć smoczęta znały niewiele słów i przeważnie nie miały pewności, że ich pytania w ogóle dotrą do rozmówcy, były tak swobodne i naturalne w dzieleniu się swoimi myślami, że kłapały pyszczkami bez odrobiny skrępowania. On zaś, choćby podrzucone zagadnienie było zupełnie bezsensowne, uwielbiał w myślach rozwijać odpowiedzi, debatując ze samym sobą, na temat wartości przekazywanych w tych, krótkich wybuchach zainteresowania.
Powstrzymał uśmiech, cisnący mu się na pysk, pozostawiając łagodny, choć neutralny wyraz
Spokojnieeej, nie możesz zadawać pytań tak szybko, jeśli zależy ci na uzyskaniu odpowiedzi– Usiadł powoli i owinął przednie łapy krótkim ogonem. Sprawiał wrażenie mądrego, ale zmęczonego smoka, co słychać było w jego nieco przyciszonym i zwolnionym głosie –Mówisz, że się zgubiłaś, ponieważ poszłaś za ćwierkającym ptaszkiem hm? Wygląda na to, że nie przez przypadek cie tu zaprowadził– Ciekawe któż mógł być rodzicem tego wyrostka. Trzy pary rogów, twarda błyszcząca łuska i rozdwojony, niby morski ogon, który ze względu na swoją budowę zapewne w Wodzie na niewiele się przydawał. Węch ani znajomość smoczych gatunków nic mu nie podpowiadały, więc póki co, był zmuszony pozostawić to bez odpowiedzi. Po przeanalizowaniu jej wyglądu, na który porwał się zaraz po swojej wypowiedzi, ponownie poderwał zad i nie spuszczając wzroku z samiczki postawił parę kroków w kierunku punktu jej pierwotnego zainteresowania –Gdybym ja się w ciebie tak wpatrywał, nie mówiąc ci, co mam na myśli, zapewne zrobiłoby ci się nieprzyjemnie. Drzewa też mogą się speszyć, nie wiedziałaś?– oczywiście, że nie wiedziała, matki takich rzeczy dzieciom nie tłumaczą –Nikąd jest tam, gdzie nie ma ciebie, więc z mojego punktu widzenia, to ty stamtąd przybyłaś– dodał jeszcze, tak płynnie i poważnie, jak to się czyni przy wykładaniu jedynej, słusznej definicji. Potem jeszcze, wspominając na jej spostrzeżenie dotyczące śmiesznego czegoś na głowie, poruszył największym grzebieniem, pierw odrobinę go składając, tak że błona nałożyła się na siebie, jak harmonijka, a potem znów rozprostowując.
Ah. No i nie powinnaś mówić, że ktoś jest stary, bo to niemiłe, nawet jeśli to prawda– dopowiedział ostrożnie, na moment zniżając głos do szeptu, żeby tylko samiczka mogła go usłyszeć.

: 25 maja 2017, 15:34
autor: Księżycowa Łuna
Samiczka przestąpiła z łapki na łapkę, kołysząc ogonkiem na boki, chyba zakłopotana słowami starszego smoka, który skarcił ją łagodnie.
Nie miała zbyt wiele do czynienia z innymi smokami, tylko ze swoją mamusią, Gavinem i czasem z ciocią Umbrą, dlatego zawsze gadała jak najęta, jakby obawiając się, że jej rozmówca zaraz zniknie i nie uda jej się wykrztusić tego wszystkiego, co cisnęło się jej na pyszczek.
Skinęła tylko krótko, szybko łebkiem, wlepiając w niego dwukolorowe oczka, a gdy poderwał zadek i ruszył ku drzewu, mimowolnie podreptała za nim, trzymając się jego lewej strony.
Nie mogła też nic poradzić na to, że czasem zerkała na jego ogon, były tam takie dziwne linie, zastanawiała się, do czego służą i dlaczego tam są.
Nagle straciła rytm kroku i niemal się nie wywróciła, kiedy dotarły do niej słowa nieznajomej. Tak, nadal myślała, że to samica, cóż za geniuszka.
Cioooo? Znaczy się, naplawdę? Drzewa też mogą się speszyć? Ale jak to poznać? Skąd wiesz? – i znowu, chcąc nie chcą wyrzuciła kilka pytań, a potem zamilkła nagle i przystanęła, zakrywając łapką pyszczek, jakby przerażona, bo znowu zadała zbyt wiele pytań. Postawiła łapkę i uśmiechnęła się uroczo, przechylając łebek, ukazując kiełki, cała jej postawa zdawała się mówić, że "Co złego to nie ja".
Zamiotła ogonkiem dmuchawce, które minęła po drodze, zafascynowana obserwowała ich lot, ale znowu coś powiedziała nieznajoma i musiała się na niej skupić.
Nie miłe? Ona nie chciała nikomu sprawić przykrości, położyła po sobie błoniaste uszka, niczym skarcony szczeniak.

: 26 maja 2017, 15:33
autor: Samiec
Kątem ślepia dostrzegł jej plątające się nóżki, ale nawet gdyby chciał zainterweniować, broniąc ją przed upadkiem, nie zdążyłby się odwrócić. Pisklęta były wyjątkowo szybkie, ale nie w realizowaniu wartościowych czynności, a spontanicznemu wyrządzaniu sobie krzywdy. Szczęśliwie jednak, utrzymała równowagę i zwalniając, wyrzuciła z siebie kolejne ciekawskie pytania. Smok uśmiechnął się do niej łagodnie, nie zważając na jej zmianę nastroju, zapewne zakładając, że jak u większości piskląt, była jedynie chwilowa.
Bardzo trudno poznać, jeśli się nimi nie interesujesz, ale przebywając z nimi dużo czasu, możesz zacząć wyczuwać ich aurę. Jest podobna do tej, posianej przez inne smoki, ale po prostu mniej wyraźna– Zdawało mu się, że Lądowi potrafili z łatwością wyczuwać wzajemnie swoje samopoczucia, a że nie potrafił dokładnie nazwać tej zdolności, uznał, aurę za odpowiednią. A cóż jeśli nie drzewo mogło posłużyć za idealny przykład aur? Stało tu sobie, niezrozumiałe i nikt nawet nie zadawał sobie trudu, żeby ją u niego wyczuć. Ah właśnie, czy jacyś Powierzchniowcy interesowali się tymi wspaniałymi roślinami? Były wielkie i dziwne, niemalże jak zwierzęta, które obrały bardziej osiadły, wydawałoby się wygodny tryb życia, musząc jednak zapłacić wysoką cenę swojej niezależności i wpływania na własny los. Ich życie należał do wszystkich innych, poruszających się, a więc silniejszy stworzeń.
Samiec przechylił łeb, wpatrując się jeszcze chwilę w roślinę, która znikąd skłoniła go do refleksji, a potem znów odwrócił się do samiczki –Ale nic się nie stało, dzięki temu, że już tyle przetrwało, nie raz znosiło na sobie wzrok smoków, nieraz mniej przyjazny niż twój. Po prostu milej będzie dla niego, jeśli już okażesz mu, że patrzysz ponieważ jest piękne– powiedział zachęcająco, choć nie kwapił się by wytłumaczyć w jaki sposób miałaby to zrobić. Samiczkę z pewnością mogło interesować nieco więcej zjawisk niż to wielkie drzewo, ale póki było w centrum zainteresowania, Samiec dobrze czuł się w mówieniu o niczym.

: 21 cze 2017, 16:04
autor: Mistycznooka
Mistyczna zrobiła sobie dzisiaj dłuższą przechadzkę po terenach Wspólnych. Jakoś się tak złożyło, że dorosła smoczyca mogła sobie coraz częściej pozwolić na takie wycieczki – W stadzie znaleźli się inni Łowcy który jej pomagali, jej pisklęta były zajęte treningami z Mistrzami lub samodzielnymi.. A ona wreszcie miała czas. Wreszcie wszystkie nieprzyjemne widma przeszłości opadły, a Górska mogła odetchnąć.
Lubiła takie spacery, miłe i przyjemne. Chociaż.. Mogłoby być troszeczkę chłodniej, nie narzekałaby. Albo ogólnie mogłoby być chłodno. Poza promieniami Złociste Twarzy które pieściły jej łuski, w cieple nie było dla smoczycy gór nic przyjemnego.
Znalazła wielkie drzewo, na logikę dające wielki Cień. Zamruczała zadowolona, kiedy już dotarła w to miejsce a chłodna ciemność dała jej ukojenie. Stwierdziła że odpocznie, wyjątkowo dzisiaj nie leciała a szła a to jednak.. trochę kawałek. Mistyczna położyła się pod drzewem i napawała naturą. Póki mogła..

: 21 cze 2017, 17:03
autor: Ostatnie Ogniwo
Miała rację póki mogła...
Grzmot przemierzał obóz ziemi i tym razem zamiast przejść się ba znane mu tereny graniczne poszedł w miejsce wspólne dla wszystkich stad. Dotarł do dzikiej puszczy zachowując ostrożność. Nigdy nie było wiadomo czy jakiś zły smok czai się na naiwne pisklaki. W oddali znalazł drzewo, ogromne drzew dające cień, który mógł dać trochę zimna w te upalne dni.
Szedł zadowolony w jego stronę gdy nagle z oddali dostrzegł smoka leżącego pod ową rośliną. Przestraszony uciekł na bok i okrążał miejsce próbując zajść nieznajomego od tyłu. Znalazł się blisko, ale co teraz? Wyskoczył jak dojrzał na smoczycę, nie chciał jej nic zrobić. Zamierzał ją zaskoczyć.

: 21 cze 2017, 22:18
autor: Mistycznooka
Może i byłaby zaskoczona, gdyby nie fakt że umiejętność skradania Grzmota była... No, nie było jej. Mistyczna doskonale wyczuła i usłyszała młodzika, a czując woń stada Ziemi, Mistyczna uśmiechnęła się ciepło. Kiedy już Młody skoczył na jej plecy, odwróciła leniwie łeb, przekrzywiając go delikatnie go w lewo.
– Aaa.. co Ty robisz młody? – spytała łagodnie, delikatnie chichocząc pod nosem. A może chciał ją zaatakować? No.. No chyba za bardzo mu to nie wyszło.
– Jeżeli.. "Atakujesz" z zaskoczenia musisz pamiętać o wyciszeniu oddechu, delikatnych krokach oraz o wietrze, by nie przywiewał Twojego zapachu do "ofiary". – pouczyła go z uśmiechem lekko się prostując.
– Jak Cię zwą, Synu Ziemi?

: 21 cze 2017, 22:29
autor: Ostatnie Ogniwo
Uśmiechnął się do smoczycy, chciał zapytać o ot pierwszy, ale ostatnio nauczył się, że starsi chcą szacunku.
Jestem Grzmot, syn Opoki Ziemi. Przechodziłem obok, bo w sumie byłem już wszędzie w obozie jak i obok granic, ale na tereny wspólne nigdy nie zaszedłem. W grocie jest nuuuuudno i ciepło, w sumie tutaj też, ale zawsze można się ochłodzić czyż nie? – zapytał i przyglądał się jej łuskom, nigdy nie widział takiego smoka. Przewrócił się na plecy i patrzał na nią do góry łapami.
A ty jak się nazywasz? Lubisz się bawić?Znacie tam jakieś zabawy w waszym stadzie?