Na Terenach Wspólnych Wolnych Stad znajduje się kompleks jaskiń od dawien dawna pełniących rolę miejsca czci bogów tych ziem. Niestety, boskiej obecności od dawna nie było czuć, ale z jakiegoś powodu miejsce to nadal cieszyło się sporym szacunkiem smoków.
Ścieżka prowadząca do Świątyni przez Puszczę była wyjątkowo przyjemna. Złota Twarz świeciła jasno, ale nie prażyła jeszcze ciemnego futra, zaś drzewa zapewniały dodatkową ochronę i tworzyły mozaikę promieni zatrzymując część z nich na swoich liściach.
Poszept Nocy wszedł powoli do środka i na początku przystanął na moment, by z szacunkiem pochylić łeb przed Nieśmiertelnymi. Powitał obecne już w środku smoki uprzejmym skinieniem łba, a jeśli dostrzegł w pobliżu któreś z obecnie żyjących na ziemi Bóstw głęboko skłonił pysk. Przystanął z boku, by nie przeszkadzać pozostałym, i usiadł owijając ogonem łapy. Zamknął ślepia, uśmiechnął się lekko i wyciszył umysł. Dadu Dobrotliwy, dziękuję za liczne księżyce mojego życia które otoczyłeś swoją opieką. Dzięki Tobie mogłem służyć innym smokom swoją wiedzą i łapą tak, jak mogłem. Spojrzyj proszę opiekuńczo na moje dzieci, niezależnie od tego gdzie wywiedzie ich los, a w szczególności otocz swą łaską Aqena. Stracił już w Ogniu siostrę i nie ma przy sobie reszty rodzeństwa, a czeka go jeszcze długa droga życia.
He who's looking forward and behind.
All of this has happened before, and will happen again.
→ boski ulubieniec – spotkanie duszka raz na polowanie, owocujące o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego".
→ szczęściarz – odwrócenie porażki akcji na jeden sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w misji.
→ altruista – -2 ST do wszystkich akcji towarzysza Piastuna na misji/polowaniu.
→ magiczny śpiew – raz na walkę/polowanie, obniżenie liczby sukcesów przeciwnika:– 2 sukcesy
→ opiekun – -2 ST dla kompana.
W posiadaniu: na szyi ma medalion słońca z grawerem "Własność Rakty. Nie dotykać, grozi śmiercią"; naszyjnik z cytrynu w kształcie księżyca oprawiony w srebrny metal; Sztuczka
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Czym intensywniejsze zdawały się prośby, tym pewniejszy Strażnik był w swoim przeciwstawnym stanowisku i tym surowiej, choć nie wyzbyty z oznak troski, brzmiał jego głos. Skomlenie morskiego nie ratowało jego pomysłu na samookaleczenie, zwłaszcza że empatia proroka, nawet jeśli funkcjonowała, to tak gęsta z żalu atmosfera nie przewodziła jej zbyt dobrze.
–Weź się w garść– zbliżył się o krok i spróbował ułożyć mu łapę na barku. Zrobił to, o ile morski nie zareagował na niego gwałtownie, gdyż wtedy zwyczajnie odstawiłby kończynę
–Nie odmawiam na złość tobie, tylko dla ciebie. Twoje życie jest istotne, nie mniej niż jego, dlatego nie mogę ci pozwolić, żebyś je tak po prostu odrzucił. Wierz mi– zaintonował mocniej –Znam ciężar wyrzutów sumienia i wiem jakie to uczucie, gdy nie chcesz żyć– Sięganie pamięcią do Kazesa było bolesne, ale czy miał w tej sytuacji lepszy wybór? Odchrząknął, czując że jego organizm, a zwłaszcza gruczoły kwasowe, również nie były zwolennikami tamtych uczuć –Ale jesteś w stanie to przezwyciężyć. To nie twoja wina, że zginął, więc nie ty powinieneś ponosić karę– A oddanie własnego ciała na użytek Szkwału byłoby jedynie tym. Zamordowaniem własnej świadomości na rzecz osoby, którą ledwie znał.
-- (teraźniejszy wątek)
Sennah nie towarzyszyła Strażnikowi, przynajmniej nie fizycznie, bo skoro nie istniała potrzeba, aby fatygować się cielesnością, prawdopodobnie lepiej czuła się jako duszek. Boski kaprys najpewniej, sam praktykowałby go nieustannie, robiąc sobie świątynię gdzieś przy drzewie i wysłuchiwał smoków siedząc zdematerializowany, wewnątrz niego.
Odchrząknął, skupiając się na przychodzących smokach, ocucony nieco przez interwencję boginki, która wlała w jego łeb prośbę Wodnej uzdrowicielki. Dziwna to metoda, żeby kontaktować się z prorokiem, ni to magią, czy własną gębą, ale nie zamierzał narzekać. Smoczyca wyglądała jak stworzenie po niejednym dramatycznym przejściu, stąd mogła mieć swoje dziwactwa. A może po prostu testowała jaki użytek Sennah robiła ze swojej mocy, czy tam prorok ze współpracy z nią?
–Ostatnia z grupy wysp na południowy-zachód– odparł sucho. Lato przekazała mu oszczędną, ale w miarę precyzyjną informację, toteż nie wydziwiał, nie przekręcał, a może nawet dodatkowo wykastrował z jakiejkolwiek nietechniczności. Nie interesowało go czego dokładnie szukają (nawet jeśli już wiedział i nie był z tego zadowolony), dlatego liczył że zadowolą się krótką informacją i poprawnie ją zinterpretują.
Czemu Jelito wywbebeszyła swój skórzany worek, zamiast otworzyć go jak normalny smok, zastanowił się, gdy magią zebrał wszystkie ofiarowane kamienie i ułożył je za sobą.
Nim ktokolwiek zdążył coś dodać, Strażnik uniósł prawą łapę, a kamienne pomieszczenie na rozkaz Sennah wypełniło się oślepiającym światłem, które pochłonęło zebranych, swoimi promieniami podgrzewając grzbiety ich łusek. Trwało to zaledwie chwilę, lecz jeśli smoki nie zdążyły w porę zamknąć ślepi, zasłaniające obraz widemko, mogło jeszcze przez parę oddechów bawić się z ich podrażnionymi zmysłami. W każdym razie prędzej czy później moc nieco osłabła, jasność przygasła, a wtedy zamieniła się w podskakujące w przestrzeni ogniki, które spłynęły znad smoczych głów i wniknęły do piersi wybrańców, napełniając ich przyjemnym ciepłem.
–Oto wasze błogosławieństwo. Jeśli nie macie więcej pytań, powodzenia w waszej podróży i pamiętajcie aby wrócić przed zmrokiem, inaczej osłona Sennah wygaśnie– pouczył tak jak zwykle, trochę bez zaangażowania, ale nie bez nuty groźby, ażeby smoki nie potraktowały go niepoważnie.
Kwiat Kurhanu
– rubin, tygrysie oko i topaz
+ Błogosławieństwo Sennah
// kontynuacja starego wątku mojego solo ze Strażnikiem
Znów zapadła niezręczna cisza przebijana tylko i wyłącznie cichnącym łkaniem Zamąconego. Nie wiedział już, co zrobić. Na szczęście słowa, w które i tak nie wierzył do końca wojownik, zdołały go już nieco bardziej ostudzić. Jednakże nadal nie mógł się pogodzić z tak nagle zgaszonej iskrze nadziei w długiej, mrocznej jaskini. To nie może się dziać, to musi być jakiś koszmar. To nie może być prawda, na pewno zaraz się obudzi. Samotny w swojej grocie, w wpół-zniszczonym gnieździe, na które został wepchnięty dawno temu przez Tezę i nie miał ochoty na kompletną jego naprawę.
Kogo to interesuje, czy było mu wygodnie czy niewygodnie śpiąc... Kogo interesuje, czy wychodzi, czy nie ze swojej jaskini, kogo interesuje, co myśli... Po co? Po co kogokolwiek by to interesowało? Mętny w tamtym momencie nie potrafił znaleźć żadnego logicznego do tego argumentu. Dlatego też uważał, że Świadek tylko automatycznie mówi mu, że istnienie morskiego wojownika coś znaczy. Jednakże nie rzucał się. Wiedział, że "nie" znaczy "nie" i koniec. A zwłaszcza dla niego.
–...przynajmniej... Przynajmniej daj mi z nim jeszcze
porozmawiać... Choć jeden raz... Proszę, nawet tyle nie da się zrobić? Jedna, ostatnia, krótka rozmowa...? To dużo dla mnie znaczy... –wręcz wyskomlał jeszcze ciszej niż poprzednio. Błysk zaczął się wtulać, coraz mocniej, w zimne zwłoki brata. Musiało to wyglądać na prawdę komicznie i dziwnie. Jednak on o tym nie myślał. Może miał jeszcze jakimś cudem nadzieję, że poczuje w nim jakimś magicznym sposobem ciepło? Może bez pomocy bogów ożyje? Może nagle to wszystko okaże się tylko... niewinnym żartem... Może cały czas udaje, że nie żyje, a tak na prawdę żyje i po prostu... po prostu zwykle był taki zimny. Tak, to się jeszcze może zdarzyć.
Narracja: #787A6F | Dialog: #7698B5 | Mentalka: #567885 Okaz Zdrowia– odporność na choroby, brak +2 ST po 100 księżycu Adrenalina – dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka Tancerz – stałe -1 ST do rzutów na obronę fizyczną Pierwotny Odruch – raz na walkę -2 ST do obrony Magiczny śpiew– raz na pojedynek/2 tygodnie polowania, odejmuje 2 sukcesy przeciwnika – – – – – · Błysk Przyszłości – Automatyczne powodzenie akcji/rana ciężka dla przeciwnego smoka Motywy muzyczne: Motyw Główny | Walka | Z przyjaciółmi Kalectwa: uszkodzone skrzela (+1 ST do akcji pod wodą)
Uradowany zauważył zainteresowanie Przywódcy Wody. Uśmiechnął się do niego zawadiacko i dramatycznie przyłożył łapę do piersi.
– Aaahhh drogi Przesilenie! Jak miło, że jesteś zainteresowany! I przyznam niezmiernie byłoby mi miło wyruszyć gdzieś z tobą i z ekhm – odchrząknął – CHOCHLIKIEM – ryknął by niezbyt subtelnie zwrócić na siebie uwagę piastuna Plagi. Pewnie nawet nie musiał tego robić, ale hej! Czego się nie robi dla kilku rozbawionych lub zirytowanych spojrzeń skierowanych w swoją stronę? – na przygodę. Ale skoro już byśmy zebrali nową drużynę, to najchętniej udałbym się gdzieś gdzie mnie jeszcze nie było. Może elfy na na północy, co wy na to? Albo wciąż mam podejrzenie, że gdzieś na południu mogą być gnomy skoro Puszcza okazała się być zasiedlona przez driady. – zachichotał rozbawiony. – Ale elfy brzmią kusząco, nie sądzicie? Matka mi opowiadała o morderczej mgle Mrocznych. – parsknął, chociaż wspomnieniami nie były to szczęśliwe. Ha interesujące... gdyby tak o tym pomyśleć miał zgromadzoną wiedzę z ponad dwustu księżycy życia... sto własnych i sto matki.
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Nie mogąc już dłużej tego znieść, Strażnik wstał i ostrożnie zbliżył się do morskiego, rozkładając niebieskie od wewnątrz skrzydło i zawieszając je nad drżącym, skomlącym ciałem. Cień ułożył się na jego łbie, tworząc wokół Zamąconego pozorną, zamknięta przestrzeń, barierę bezpieczeństwa.
–Pomogę ci go stąd zabrać– rzekł, nie chcąc już odpowiadać, na jego prośby. Nie chciał myśleć o możliwościach, gdy wiązało się z nimi tak wiele potencjalnej krzywdy. Szkwał odszedł i jego morski brat musiał się z tym pogodzić. Po prostu, ponieważ właśnie tak działało życie.
–Znajdziesz dla niego miejsce, które będzie dla niego najbardziej odpowiednie– dodał jeszcze lżej, choć było w jego głosie pewne napięcie i niecierpliwość. Nie potrafił pocieszać smoków, gdyż wszystko co mówił wydawało mu się nieszczere i bezwartościowe. Niepotrzebne w sposób taki, którego morski by zapragnął. Ale prawda była taka, że nie istniały słowa, ani czyny mogące złagodzić żal, nawet jeśli miałyby należeć do zmarłego. Cóż takiego miałby mu powiedzieć? Stracił przecież to, co było dla niego najcenniejsze, nie mógłby zaznać szczęścia tylko dlatego, że choć przez chwilę porozmawia z Mętnym, niezależnie od tego, czy byłoby to nawet możliwe.
Stojąc tak nad nim, prędzej czy później chciałby lekko, skrzydłem zasugerować, żeby morski wykonał jakąś akcję. Gdyby na przykład się cofnął i nie zareagował później zbyt gwałtownie, Strażnik podjąłby próbę podniesienia ciała, i zarzucenia go sobie na grzbiet, tak jak wcześniej uczynił jego brat. Jeśli jednak nie dostałby na to zezwolenia, po prostu czekałby dalej.
Smutek samca trochę przycichł, gdy zobaczył Świadka zbliżającego się do niego. Oczywiście podniósł swój łeb i cały czas się na niego patrzył, dopóki nie rozłożył swojego skrzydła i przestał się ponownie ruszać. Wydawało się, że już mu przechodzi, ale potem z powrotem obejrzał się na pysk brata.
Zaczął znów oddychać znacznie bardziej nerwowo, łkać, a łzy zmieszane z krwią zaczęły lać się ponownie. Mętny położył swoje błoniaste łapy na swych ślepiach i zaczął cicho jęczeć, jakby śnił mu się w nocy jakiś straszliwy koszmar. – Dlaczego to zrobiłeś,dlaczego to zrobiłeś, dlaczego to zrobiłeś... –Powtarzał w kółko. Po prostu nie mógł wyrzucić ze swojego łba teraz tego widoku... widoku, jak wszyscy jeszcze byli młodzi. Młodzi i cali. I zdrowi. To, jak radosny wtedy był Szkwał gdy tylko spostrzegał, że Golfstrom się na niego patrzy... u boku rodziców. Czemu nie może przestać tego widzieć? I nie może przestać czuć tego, że to wszystko tylko i wyłącznie jego wina. Zniszczył mu życie, a jako wisienkę na torcie zagwarantował mu wieczne cierpienie... Tak, te pytania kierował sam do siebie, nie do brata, lecz raczej Świadek nie mógł tego wiedzieć. Mógł tylko się domyślać.
W końcu jednak drżące łapy zdołał odsunąć z powrotem i położyć prawą na na dawno uciszonym sercu Szkwału. Ciągle się na niego patrzył i płakał. Nie umiał przestać.
Ale w końcu przecież przestać musiał...
Dlatego poddając się, faktycznie, bez słowa, odczołgał się na małą odległość po skrzydlatej sugestii Strażnika, bo jakoś łapy wszystkie odmawiały mu posłuszeństwa we współpracy.
Zamącony dałby mu podnieść ciało zmarłego. Jednak obserwowałby każdy, najmniejszy detal akcji podejmowanych przez proroka. Zanim cokolwiek się stało, jego umysł już mu sam chciał powiedzieć, że wrzuci Szkwał na swój grzbiet jak jakąś nic nie znaczącą zwierzynę na polowaniu. Tak, na pewno tak zrobi. To w końcu Strażnik. Choćby nie wiadomo co mówił, nie zmieni swojego nastawienia. – M... m-morze... –wyszeptał cicho... chyba opóźnioną odpowiedź na pytanie. Popatrzył się potem już na swoje przednie łapy. Oglądał przede wszystkim swoje pazury, a i nawet przejechał jednym po drugim, sprawdzając, jak bardzo są wyostrzone. Uspokoił się ponownie, nie płacząc już aż tak bardzo i zaczął mówić pod nosem jeszcze ciszej, nie mogąc nadal wstać. Sam morderczy bieg do świątyni z bratem na plecach... przez całe tereny Ziemi... trochę go to zmęczyło. I to wszystko na nic... – Dobrze, że to ty jesteś prorokiem, bo nie przejmiesz się nawet jak ja zniknę i umrę...
Narracja: #787A6F | Dialog: #7698B5 | Mentalka: #567885 Okaz Zdrowia– odporność na choroby, brak +2 ST po 100 księżycu Adrenalina – dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka Tancerz – stałe -1 ST do rzutów na obronę fizyczną Pierwotny Odruch – raz na walkę -2 ST do obrony Magiczny śpiew– raz na pojedynek/2 tygodnie polowania, odejmuje 2 sukcesy przeciwnika – – – – – · Błysk Przyszłości – Automatyczne powodzenie akcji/rana ciężka dla przeciwnego smoka Motywy muzyczne: Motyw Główny | Walka | Z przyjaciółmi Kalectwa: uszkodzone skrzela (+1 ST do akcji pod wodą)
Atuty: Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Trudno powiedzieć jaki rodzaj delikatności w pracy ze zwłokami był przez Mętnego postrzegany jako odpowiedni, ale Strażnik wiedział że gady przywiązywały się do trupów, dlatego zrobił wszystko co w jego mocy, aby jego akcja nie wyglądała zbyt brutalnie. Miał już praktykę w taszczeniu ciał, zwłaszcza po jednym z pogrzebów w Ziemi, choć tam nie traktował ich lepiej, niż obyłby się z worem flaków. To co było istotne w smokach, to ich krucha świadomość, a skoro po śmierci wyciekała z ciała, jaka była różnica?
Bez pomocy morskiego chwilę kombinował, żeby Szkwałowi leżało się wygodnie, a gdy już się z tym uporał, westchnął ciężko. W jego obecnym stanie wysiłek nie był wskazany, ale czując że jest absolutnie konieczny potrafił go znieść. Krok za krokiem ruszył w ten sposób ku wyjściu świątyni, z lekko rozłożonymi skrzydłami, żeby utrudnić ciału spadnięcie.
Słysząc wcześniejszy komentarz Zamąconego zirytował się w końcu i cicho wycedził przez zęby –Żaden inny prorok by się tobą nie przejął– Nikt nie miał cholernego obowiązku płakać za tymi, którzy nie chcieli być zauważeni, ale nie miał ochoty mu teraz tego tłumaczyć. Jego cierpliwość była zbyt krótka wobec osób które zamierzały manipulować go swoim żalem.
Ale przejąłby się Swoją rodziną. –Nie powiedział tego już na głos, tylko pomyślał. Nie chciał już bardziej denerwować Strażnika, który z jego perspektywy nawet nie próbował nic zrobić, tylko jak najszybciej pozbyć się ciała dwóch zmarłych; jednego na zewnątrz, drugiego w środku, ze świątyni. Bo po co powiedzieć Błyskowi, jak działa porozumiewanie się proroka z bogami? Niech sobie dalej myśli, że Strażnik o tym wszystkim decydował sam. O swojej bierności wobec zmienienia losu Szkwału. Niech tak dalej robi, a wkrótce się doigra...
Z trzęsącymi się łapami wstał, cały we krwi, z ziemi. Niespokojnie oddychając i łkając coraz ciszej, ku uciesze uszów Strażnika, również i on opuścił to miejsce. Nie będąc zawiedziony brakiem reakcji bogów, lecz będąc zawiedziony Strażnikiem, ciągle sugerującym swoimi gestami podświadomy brak chęci jakiejkolwiek więzi emocjonalnej z Golfstromem.
Narracja: #787A6F | Dialog: #7698B5 | Mentalka: #567885 Okaz Zdrowia– odporność na choroby, brak +2 ST po 100 księżycu Adrenalina – dodatkowa kość do biegu, ataku i obrony, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka Tancerz – stałe -1 ST do rzutów na obronę fizyczną Pierwotny Odruch – raz na walkę -2 ST do obrony Magiczny śpiew– raz na pojedynek/2 tygodnie polowania, odejmuje 2 sukcesy przeciwnika – – – – – · Błysk Przyszłości – Automatyczne powodzenie akcji/rana ciężka dla przeciwnego smoka Motywy muzyczne: Motyw Główny | Walka | Z przyjaciółmi Kalectwa: uszkodzone skrzela (+1 ST do akcji pod wodą)
Po raz kolejny w przeciągu ostatnich księżycy w świątyni zawitała samotniczka. Ostatnio próbowała porozumieć się z Thaharem aby wcisnąć mu cydru, bo Calad powiedział, że takie coś może wyjść i jeszcze dostać za to gorące ploteczki, ale w sumie nic się nie stało. Nie żeby była zdziwiona... Chociaż teraz była. Bo przypełzła tu kolejny raz, aby znów spróbować, tym razem z innym bogiem i innym napojem. Nie uwłaszczając jej cydrowi jego należytej chwały, oczywiście, Torvihraak mogła stwierdzić, że teraz miała coś lepszego. Oj, coś dużo lepszego.
Chyba.
Bo w sumie jeszcze tego nie próbowała.
Ale chciała.
A miała już dość picia samemu. Więc gdy pojawiła się w smoczej świątyni zakreciła tam, gdzie Pyzaty powiedział, że przesiaduje bóg zimy Kaltarel i przysiadła gdzieś bardziej z boku "No czeeeeeść" zaczęła mentalnie modlitwę "To jest moja próba druga na modlitwę do was. Więc witam, witam i o zdrowie pytam. Ale tak na poważnie pytam. Z tego co słyszałam podobno odrodziłeś z pomocą innych istot, czy coś, boga lata, i Ciebie to zmęczyło, a przed tym przez lata musiałeś użerać się na codzień ze zwykłymi smiertelnymi denerwującymi smokami, takimi jak na przykład ja, i uczyć ich rzeczy. Ja bym na sto procent nerwicy dostała. No... najpewniej. Prawdopodobnie. Być może.... no... ale korzystałam z kryształu i muszę przyznać, że było to bardzo ciekawe przeżycie. Bardzo kulturalny był ten kryształ.
Ale tak! Przyszłam tutaj głównie w jednym celu!" sięgnęła do torby i wyciągnęła butelkę nektaru "Prawie wszyscy pogardzali moim cydrem, więc nikomu się nie należy nawet łyk tego czegoś. Nie wiem co to jest dokładnie, wiem tylko że wierzbowo driadzi nektar i normalnie wypiłabym go sama, ale mam dosyć picia samej. I mam problem. Samemu nie, ale ze smokami, które są tu dostępne też nie. A że z problemami zwraca się do bogów, to się zwracam. Więęęęęcccc... łyka dziwnego driadziego nektaru?
W ogóle, o co chodziło z tą kupą miesa, którą Lepka Ziemia nazwała Mrokiem? W cholerę mnie to interesuje, a odpowiedzi które dostawałam mnie nie satysfakcjonowały. Mogę dać zaaaaa odpooooowiedź... no za bardzo nic, nie licząc piekielne seksownego uśmiechu, bo się spłukałam na krysztale.
Ostry Wzrok Dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na wzroku [kamienie] Chytry Przeciwnik +2 ST do akcji przeciwnika raz na pojedynek/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy. Przyjaciel raz na polowanie smok może zmusić drapieżnika do oddalenia się bez atakowania smoka lub jego towarzyszy. Regeneracja raz na tydzień wyleczenie rany lekkiej lub zmniejszenie powagi cięższych ran Utalentowany Smok może nauczyć się dwóch umiejętności na poziom 3, ale wtedy może mieć tylko jedną umiejętność na poziomie 2. Atut nie ma wpływu na niższe poziomy U.
Nie skomentował porozumiewawczego uśmiechu, który wpełzł na pysk Piastuna. No, może tylko się uśmiechnął, sam dziwnie połechtany.
– Nie zwiedziliście jeszcze północy? – zapytał, zaskoczony – chociaż i jego stado nie wychodziło zbyt głęboko na zachód, mimo, że miało okazję. – Brzmi jak dobry moment, by to zmienić. – Wyszczerzył kły.
A potem zapadła decyzja – i we czwórkę mieli przejść granicą, kierując się ku północy, zwiedzając kątek świata, o którym i sam Przesilenie nie wiedział za wiele.
Wrócił do świątyni kilka księżyców później, po raz kolejny przychodząc tam wpierw sam. Gdy przekroczył próg, przekaz mentalny przypomniał stadu, że jeżeli chcą, mogą do niego dołączyć – ale zanim którekolwiek z nich się tutaj pojawi, powinien mieć chwilę dla siebie.
Wyminął posąg Thahara, którego, jeżeli tu był, pozdrowił skinieniem łba, stając przed Viliarem – lub miejscem, w którym do niedawna stała jego podobizna. Po raz kolejny nie zdobył się na wypowiedzenie myśl głośno, pozwalając, by płynęły własnym torem. Patron niesłusznej wojny. To, co czynili ludzie, było niesłuszną wojną – a oni zamierzali odpowiedzieć równie niesłusznym atakiem. Gniótł w dłoni kartkę, którą wyciągnął zza pazuchy orka, wpatrując się hardo w przestrzeń. Viliarze, daj mi siłę. Żeby splamić ręce krwią i uratować tych, którzy padali ofiarą ludzkiej czarodziejki, którą zamierzali zamordować.
B Ó J K A – chmurnik S: 1 | W: 1 | Z: 1 | M: 2 | P: 3 | A: 1
L, Skr, MP, Śl: 1| MO, MA: 2
B A J K A – żywiołak powietrza S: 1 | W: 1 | Z: 1 | M: 3 | P: 2 | A: 1
L, Skr, MA, MO: 1I. OKAZ ZDROWIAodporność na choroby, brak +2 ST po 100 księżycuII. CHYTRY PRZECIWNIKraz na pojedynek/2 tygodnie polowania +2 ST do akcji przeciwnikaIII. TWARDY JAK DIAMENT-1 do ST we wszystkich rzutach na Wytrzymałość, raz na miesiąc podczas modlitwy otrzymuje dar od swojego patronaIV. PRZEZORNY+2 ST do kontrataków przeciwnikówV. PIERWOTNY ODRUCHraz na walkę -2 ST do obrony BŁYSK PRZYSZŁOŚCI Ostatnie użycie: 10 / 06 kryształ szczodrobliwego05 / 07 kryształ ideału- / - kryształ kolekcjonera- / -
kryształ poskramiacza-1ST do walki z hydrami, lewiatanami
Atuty: Wytrwały, Szczęściarz, Twardy jak diament; Pojemne Płuca;
Rubinowy wojownik pojawił się w Świątyni, ciekawie się rozglądając. Możliwe, że kiedyś za młodu tu był, nie pamiętał. Wyjąwszy moment, w którym Erycal swą łaską uleczył go z kalectwa za przystępną cenę sześciu kamieni, trudno mu było zlokalizować w pamięci moment, w którym by się modlił. Może kilka razy, przed walką, szybka prośba do kogokolwiek, aby zyskać błogosławieństwo wygranej.
Czy miał jakichś patronów? Kojarzył Immanora i Kammanora, byli mu pewnie najbliżsi, biorąc pod uwagę fakt, że patronowali cechom, które czyniły go wojownikiem, sile i wytrzymałości. Była jeszcze Naranlea, patronka jego stada, do niej zapewne odezwał się raz czy dwa. Kogo by tu wybrać?
Wydawało mu się, że bracia Immanor i Kammanor niekoniecznie pasowali do jego aktualnego stylu życia, Naranlea faworyzowała magików. Kto jeszcze, kto jeszcze... Zgliszcza usilnie próbował przypomnieć sobie nauki wczesnych lat pisklęcych i pożałował trochę, że za bardzo skupiał się wtedy na treningach siłowych.
A może Sennah? Boginka, o której wspominała Cienista. Bóstwo Lata wydawało się optymistycznym wyborem, a nie zaszkodzi mu trochę dobrej perspektywy. Sennah! Nie słyszałem o tobie wiele, ale brzmisz miło. Czy byłabyś skłonna użyczyć mi nieco swojego ciepła? Żebym nie stoczył się z powrotem tam, skąd dopiero co udało mi się wygrzebać. Nie wiem, czy masz jakiś ołtarz, ale gdy nadejdzie lato, będę cię czcił na osłonecznionych polanach. Zadedykuję ci pierwsze zwycięstwo w walce. W ogóle, będę o tobie myślał, o ile to docenisz. Nie bardzo wiem, co mógłbym ci jeszcze zaoferować.
Ześlij mi trochę swojego ciepła, Sennah, bardzo cię proszę.
Przełknął ślinę, rozejrzał się dyskretnie, jakby spodziewał się, że bogini wyjdzie zza jakiegoś rogu i personalnie osłoneczni jego życie. Zauważył białego samca, jednak nie zaczepiał go.
Światokrążca pisze:~ Kaltarelu? Pewnie nie jesteś przyzwyczajony do smoków zawracających ci zad w ten sposób, co? Cóż... chciałem ci podziękować, za to, że byłeś, za to, że jesteś. Za całą twoją wiedzę, którą nam przekazałeś jako Nauczyciel, nawet jeśli to była to twoja kara. Za to, że moja siostra została twoim prorokiem, za to, że z nami zostałeś. Wiesz... masz bardzo zgryźliwą mordę, ale przyjemnie się ciebie słucha, a doceniam to złośliwe poczucie humoru. Nie spodziewałem się, że za mojego życia będę mógł ujrzeć wzniesienie nowego (starego) boga, nawet dwóch licząc Sennah. Jest coś magicznego w erze której żyjemy... Erze Zmiany. A jednak mam wrażenie, że sam właściwie nie zmieniłem nic, dostosowując się do stanu stagnacji, zapoczątkowanego przez innych.
– Zaskoczyłeś mnie – Światokrążca usłyszał z tyłu głowy znajomy głos Nauczyciela. Nie, Kaltarela. – Smoki od dawna nie wysyłały mi żadnych wiadomości. Ciężko będzie mi się przyzwyczaić do tego “przywileju”. – Zaśmiał się cicho, ze złośliwą nutą w głosie. – Kto wie, może kiedyś spotkamy się za “barierą”? – powiedział, jakby to nie on odpowiadał za zniknięcie kopuły nad Wolnymi Stadami. – Opowiem ci wtedy o układzie słonecznym – dokończył zagadkowo, a Żer czuł na sobie przez moment przyjemny chłód rześkiego poranka. I kiedy znowu otworzył ślepia, zauważył po raz pierwszy stare zdobienia na sklepieniu świątyni – setki symboli naniesionych na skałę z mistrzowską dbałością o szczegóły. To zabawne, jak wiele smoków nie wiedziało o ich istnieniu.
Po zamienieniu kilku słów z Przesileniem i przyszła kolej by i stary morski otrzymał boską odpowiedź. Zamrugał zaskoczony będąc szczery nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Kaltarel oczywiście dzielił się swoją wiedzą ale tylko wtedy gdy było to niezbędne by jaszczurki takie jak on się odczepiły. A teraz? Czeluść czuł zaszczycony słowami, które otrzymał od Boga, a prawdę mówiąc rzadko kiedy dbał o cudze słowa na tyle by poczuć się zaszczyconym. Kiedy otworzył ślepia ujrzał na sklepieniu świątyni symbole podobne do tych namalowanych w grocie Daru. "Gwiazdy?" Pomyślał. Świat przysiadł w jednym z kątów Świątyni i oparł się cielskiem o ściane. Podniósł łeb do góry przyglądając się startym zrobieniom.
~ Czym jest układ słoneczny? ~ zapytał boga zimy.
Pewnego ranka, po uprzednim naradzeniu się ze smokami Plagi Frar wyruszyła do Świątyni. Ha'arka wymieniła jej zioła, których brakowało w składziku, a ona przez całą drogę powtarzała je sobie we łbie, żeby niczego nie pomylić. W zasadzie to nie wiedziała czy wskóra coś u bogów, ale skoro urzędowali już na ich terenach, dysponowali ponoć nadsmoczą siłą i sprawowali nad nimi swego rodzaju opiekę, to równie dobrze mogli uratować ich rany od gnicia. Pośrednio, poprzez łapki ich medyków.
Ostatni kontakt z jednym z nich miała podczas rozdawania kryształów, a pierwszy gdy rozmawiała z Kaltarelem. Pomiędzy nimi był Viliar, którego sama pomogła sprowadzić na te tereny, ale odbiło jej się to czkawką. Była jeszcze Sennah, ale młodą boginkę kojarzyła tylko jako pisklę skulone na łapach Strażnika.
O kępę trawy wytarła łapy z błota, które ostatnio pojawiło się na skutek ulewnych deszczy. Wciąż była mokra, toteż wprawnym czarem ściągnęła z siebie wilgoć i tak przygotowana wstąpiła w progi jaskini, która ułożona była w nienaturalny sposób i wypełniona posągami, których nigdzie wcześniej nie widziała.
Przystanęła mniej więcej na środku, jeszcze przed największą komnatą, po czym usiadła, owijając łapy ogonem. W końcu nie wiedziała ile czasu tu spędzi, czekając. – Witajcie, bogowie. W imieniu całego stada chcę prosić was o wsparcie Plagi ziołami, które pomogą uzdrowicielom leczyć nasze smoki. – Zwróciła się do wszystkich, ale z pewnością takie słowa zostałyby lepiej odebrane przez tego miłego boga Thahara albo Sennah w której narodzeniu uczestniczyła. Villiar raczej nie zaprzątałby sobie głowy ziołami i sprawami słabszych od siebie. – Najbardziej doskwiera nam brak żmijowca, babki i nawłoci, ale skorzystamy też na lawendzie i chmielu.
Czym mogła umotywować swoje żądanie? Nie wiedziała co konkretnie przemawia do bogów, dlaczego właściwie tu są i czego od nich oczekują. Skoro nie znała rozmówcy, nie mogła zastanawiać się nad jego motywami. Zresztą, Thahar zachowywał się zupełnie inaczej niż Viliar. Ten drugi zapewne nie uznawał niczego poza mordem i krwią, najlepiej niepotrzebnym i takim na którym najbardziej cierpią niewiniątka. Za to Thahar... może spodoba mu się to jak wspólnie pracują na jedność Plagi? Jak wspierają się, uczą, leczą nawzajem, polują, pozbywają się drapieżników ze swoich terenów, chodzą na wspólne misje... Eee... Brzmi trochę niedorzecznie.
Kiedy tak o tym myślała to nie wiedziała czemu ktoś miałby być za to wdzięczny, ale nie była przecież bogiem i nie wiedziała co ich kręci.
Zamiast tego zamieniła się w słuch, czekając na jakiś odzew.
//chcemy wymienić 20 PS, czyli 2 razy po 30 ziół. Wybrane 5 rodzajów: żmijowiec, babka, nawłoć, lawenda, chmiel.
Atuty: Pechowa – Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Chytra przeciwniczka – W czasie pojedynku/raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji Frar może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +2 do ST. Mistyczka – Raz na walkę Frar ma 1 dodatkowy sukces do ataku magicznego. Magiczny Śpiew – Jeśli Frar zanuci podczas swojej akcji jej przeciwnikowi odejmuje się jeden sukces. Do użycia raz na walkę/misję. Furia Niebios – Raz na walkę + rana lekka dla przeciwnika
Przesilenie Północne po raz kolejny odwiedził Świątynię, choć tym razem bez całego stada. Usadowił się przed pustym piedestałem, odpływając myślami do swoich ostatnich przeżyć.
– Ile warta jest siła, którą ktoś ci daje ot tak? – Gniewny pomruk dotarł do ucha Przywódcy Wody. – Zapracuj na nią własnymi łapami – dodał jeszcze, już z mniejszą frustracją. Czy Viliar chciał się tylko pozbyć Fena spod swojego piedestału, czy na swój sposób próbował zmotywować go do walki?
Ktoś jeszcze zwrócił się do boga niesłusznej wojny. Z zewnątrz wyglądała na nieporuszoną – z jej pyska nie dało się nic wyczytać. Ale ten, do którego się modliła, wyczuwał wszystkie niewypowiedziane przez nią emocje. Gdyby tam był, zapewne paskudnie by się uśmiechnął.
– Nie zamierzam ułatwiać ci zadania. – Viliar zapewne czuł, że się powtarza. – Ale będziesz miała jeszcze wiele okazji do usunięcia tego pasożyta, a ja z przyjemnością obejrzę twoje starania. – Do Kwiatu Kurhanu doszło rozbawione parsknięcie. Chyba znalazła już pierwszego zwolennika swojego planu.
Niektórzy bogowie na pewno obserwowali czujnie smoki i ich poczynania. Ale były także inne siły, które znacznie częściej ingerowały w smocze życia, nawet jeśli w mniejszym stopniu. Duszki opiekujące się krainą interesowały się każdym ze stad, czasami spotykając je na polowaniach, czasami przechodząc przez ich obozy. I, kto wie, może zdawali swoje sprawozdania bogom.
Przed Kuszeniem Diabła pojawiła się sugestia kształtu; błysk w powietrzu. Wirujące drobinki kurzu wyraźnie omijały przestrzeń przed smoczycą, nadając jej wyraźny kształt młodego jelenia.
Jej jasne spojrzenie spotkało dwa zielone punkciki.
~ Każde z was działa na rzecz całego stada. Bardzo się to wam chwali, Kuszenie. Miło widzieć, że tak się staracie... ~ Głos, ciepły ale dość nieśmiały, przycichł. A pod łapy Zastępczyni Plagi nagle spadły całe pęki ziół, mocno związanych bardziej giętkimi pnączami. Jej nozdrza zaatakował jeden zapach: bez wątpienia należący do babki. Chyba duszek postanowił gruntownie uzupełnić składzik.
Zielona ślepia znikły, podobnie jak uczucie obecności. Jak widać, warto było przychodzić do Świątyni. Ktoś zawsze był gotów odpowiedzieć.
// + 60 sztuk babki do składziku Plagi
– 20 PS Plagi
Ciemne futro Piastuna rozwiał delikatny powiew. Ciepły wiatr musnął jego pysk w czułym geście. Coś stuknęło na posadzkę obok jego łap. Grudka miedzi, promieniująca energią.
– Będę miał na niego oko. Nie martw się, Poszepcie... A gdyby kiedyś brakowało ci siły, użyj tej cząstki mocy Kammanora. – Nieśmiały głos odezwał się gdzieś z boku, blisko ucha Ognistego. Przez mgnienie oka bystrookiemu Poszeptowi wydawało się, że widzi sylwetkę półprzeźroczystego jelenia. Uczucie obecności Dadu towarzyszyło Poszeptowi do czasu pozostania w Świątyni.
Torvihraak z kolei czekało rozczarowanie. Zamilkła, po swoim długim monologu, czekając na jakikolwiek odzew. Na próżno – do jej uszu nie doszedł żaden boski głos ani odpowiedzi. Być może Kaltarel był w tej chwili zbyt zajęty, żeby włączyć się do rozmowy? Albo nie lubił wierzbowo-driadowego nektaru! Na pewno chodziło o to.
W Świątyni pojawił się Dymiące Zgliszcza. I chociaż był Wojownikiem, nie skierował się pod piedestał zajmowany kiedyś przez Viliara. Ani pod podobiznę Kammanora. Stanął na pustej przestrzeni.
Czy Sennah wysłuchała tej uprzejmej prośby o trochę ciepła? Być może, lecz nie odpowiedziała na modlitwę Zgliszcz w żaden sposób. Kto wie, czy nie wolała rozmawiać ze smokami pyskiem w pysk – prorok mógłby pomóc urządzić spotkanie.
//Poszept Nocy: + grudka miedzi od Kammanora (+1 rzut do dowolnego testu na Siłę).