OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Czy w stronę Viliara pokierował Bandycką wyłącznie przypadek, czy może los, który miał skręcić jej życie we właściwą stronę, mogła odpowiedzieć sobie wyłącznie Plagijka. Może to specyficzna, chłodna aura piedestału Wojny tknęła jej podświadomość?Oba smoki bez skrępowania czy niepotrzebnych obaw ustawiły się przed wyrzeźbionym w skale, boskim siedziskiem. Wolni rzeczywiście zdawali się mieć bogów od wszystkiego i o ile nie zawsze byli w stanie czerpać z tej różnorodności dostateczne korzyści, niewątpliwie fakt, iż istniało ich aż tyle, dobrze odzwierciedlał zawiłą naturę samych smoków. Tak jak Viliar niektórzy byli głodni wrażeń i adrenaliny albo lubili przyglądać się odrobinie kontrolowanego nieładu.
Oczekiwanie na odpowiedź mogło być uciążliwe, ale dzięki obecności Trzasku Bandycka zapewne zdawała sobie sprawę, że w Świątyni należało być cierpliwym. Zaskakująco, to właśnie przywódca Ognia otrzymał odpowiedź jako pierwszy, choć w jego przypadku nie wiązała się ona z żadnymi słowami. Ofiarowany sztylet niespodziewanie rozpłynął się w powietrzu, a wtedy przez ciało samca przeszedł dreszcz i uczucie mocy, jakby bóg postanowił podarować mu część swojej energii. Nie byłoby to błędne założenie, bo wiedział wyraźnie, że coś w jego ciele uległo zmianie. Powinno przydać mu się w jego konflikcie z dwunogami.
Chwilę później z kolei Bandycka usłyszała w swojej głowie niski, rozbawiony głos boga:
– Sennah zależy tylko na ponownym spotkaniu z Naranleą. A ona pojawi się na ziemi dopiero wtedy, gdy ktoś połączy jej iskrę wieczności z posągiem w świątyni – mówił to tak, jakby dzielił się z Plagijką przypadkową ciekawostką, a nie sugerował niezwykle ryzykowne mieszanie się w sprawy bogów. – Opowiedzieć ci o drużynie, która trafiła na jej trop? – niemal zamruczał. Czyżby rzeczywiście zamierzał powierzyć los misji w łapy Bandyckiej?